[Warhammer] Arhain

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Twilight »

Lindara

Zaskoczona, spojrzała na Cienia i jego włócznię. Widocznie zobaczył coś, czego ona nie dostrzegła. Znowu. Przez chwilę analizowała sytuację, po czym zarzuciła łuk na plecy i ścisnęła w dłoniach włócznię. Dlaczego nie przykładała się do fechtunku? Była bezużyteczna w tej sytuacji, ale musiała coś zrobić.
Czas na szybką decyzję. Żałowała, że nie może się rozdwoić i pomóc obu elfom. Jednakże uznała, że Zimowysmutek doskonale poradzi sobie bez niej, szczególnie uzbrojony w nóż. Za to Azghair miał do obrony tylko włócznię.
Z bojowym okrzykiem na ustach wpadła w krzaki, w których zniknął Korsarz. Liczyła na to, że jej nagłe pojawienie się odciągnie uwagę przeciwnika na tyle by Azghair mógł zaatakować.
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Azghair

Czekał, skupiony i sprężony do ataku. Kiedy w końcu liście zadrżały, zadał cios, który jednak nic nie trafił. Wściekły z tego powodu oraz przepełniony rządzą walki, korsarz wskoczył w zarośla w poszukiwaniu przeciwnika. Kątem rucha dostrzegł ruch i odruchowo zablokował drzewcem włóczni cios miecza, zadany mu przez ubraną na biało postać. Z gardła korsarza wyrwał się dźwięk podobny do warkotu, a na jego ustach pojawił się okrutny uśmiech. Włócznia nie była najlepszym wyborem do walki z pieszym przeciwnikiem, Azghair szybkim ruchem nadgarstka cisnął ją więc w stronę miecznika. Wtedy znowu do jego uszu doszedł świst bełtów. Strzelcy mieli jednak pecha - jeden bełt pomknął, nie raniąc nikogo, natomiast drugi przebił ramię przeciwnika. Korsarz rzucił się na niego, prawą pięścią uderzając w zranione ramię, drugą ręką natomiast chwytając ramię uzbrojone w miecz. Liczył na to, że impet, z jakim wpadnie na przeciwnika oraz ból spowodowany uderzeniem w zranione ramię pozwolą mu przewrócić wroga na ziemię i zabrać mu miecz. Kiedy skoczył, zobaczył kątem oka, jak z krzaków wybiega Lindara z bojowym okrzykiem. Nie zareagował, skupiając się na powaleniu przeciwnika.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Ninerl »

Azghair, Lindara i Zimowysmutek
Płatki śniegu wesoło tańczyły w chłodnym powietrzu. Bielutki pył wirował, kłębiąc się tu i tam, jak bączek w rękach szczęśliwego dziecka.
Mały płatek sfrunął w kierunku dwóch skaczących postaci. Szeleściły zabawnie, łamiąc z trzaskiem gałązki. Musnął zimnym metal noża i zmiażdżył jeden koniuszek na chłodnym ostrzu krótkiego miecza. Wirował pomiędzy kolejnymi ciosami i zasłonami, aż wreszcie stopił się w jaskrawoczerwonej plamie, rozlewającej się po biało odzianym udzie. Jego kompan został unicestwiony w podobnej plamie, tym razem jednak na przeciętym prawym policzku. Cichy okrzyk bólu wtórował jego agonii.
Kolejne płatki ukryły w swej chmurze jakaś oddalającą się zbyt szybko sylwetkę, zlewającą się niemal z otoczeniem.

Mała śnieżna chmurka tańczyła beztrosko, wpadając do oczów i nosów przetaczających się po śniegu, kotłujących się jak mokre koty, istot. Istoty machały zabawnie kończynami, uderzały się po twarzach, charcząc i nawet sycząc z bólu. Jedna barwiła się na dziwnie intensywny kolor, a druga pozostawała nadal w dużej mierze ciemna, od szmat.
Rozbrzmiał czyjś przenikliwy okrzyk, a chmurka zawirowała, gdy czerwona postać machnęła czymś lsniącym, zapewne próbując odstraszyć ciemną istotę, która trzymała ją mocno. Ciemna istota jakby się nie bała, mimo że odsunęła gwałtownie szyję od chłodnego metalu.
Druga, ciemna istota wpadła gwałtownie, pomiędzy podskakującą chmurką i upadła, podcięta gwałtownym kopniakiem czerwonego. Istoty rozpaczliwie wiły się po śniegu, wydając dziwne okrzyki, aż ta mniejsza machnęła nożem i czerwona krzyknęła, gdy ostrze przejechało po jej oczach.
Czerwona skręcała się na śniegu, macając jedną dłonią po ziemi, aż ciemnowłosa postać zdołała wstać i wbić włócznię w sam środek kolorowej. Tam zacharczała i zwinęła się, dygocąc.
Dygotanie po chwili ustało....a chmurka powoli i nieśpiesznie opadała w dół, migocąc lodem i roztapiając się w parującym, krwawym jeziorku.

Zimowysmutek chwycił się odruchowo za rozerwany policzek. Nie zdołałby teraz dogonić tamtego, już nawet go nie widział. Później, jeśli śnieg nie zasypie śladów, to owszem. Opadł na chwilę na kolana, łapiąc powietrze, gdy ogorąca krew moczyła mu palce.
Lindara otrzepywała się ze śniegu, gdy przyszło jej do głowy, że lepiej było zostawić wroga żywego. Ranny mógłby być dobrym źródłem informacji dlaczego ktoś tu na nich czatował. Ale wreszcie można do końca zsunąć rozerwaną maskę z białego płótna.
Azghair usiadł na śniegu, próbując się otrząsnąć z bitewnego szału. Zabił białego, niemal sam...więc jeszcze chyba nie jest z nim tak źle.
Na polance nastała cisza, przerywana powiewem wiatru i oddechami jeszcze żywych banitów.

Sarath

- Leniwi? Strażnicy leniwi? W znęcaniu się nad nami nigdy- stwierdziła kobieta.
- Aż nieprawdopodobna ta twoja bajeczka- stwierdził zimno Adair- A co nam niby jej tajemniczy przyjaciele później oferują? Śmierć z głodu na pustkowiu?
Khael nie odezwał się tym razem. Wpatrywał się w Sarath, jak gdyby namyślając, wręcz oczekując czegoś.
- Ile razy mam powtarzać? Ja naprawdę nic więcej nie wiem. Zaoferowano mi poprawę naszego stanu, ale do tego potrzebujemy siły
- Naszej co? - zapytał kpiąco Haroith- Objaśnij nam swój wielki plan, o pani- dodał szyderczo.
- Właśnie, właśnie....nie krępuj się -dodał chłodno Adair.
- Do jasnej cholery nie mam żadnego planu! Ile razu mam mówić, że dalsze informacje miałam dopiero dostać?!
- Nie masz? A może powinnaś...-odpowiedział zimno Haroith.
Wszyscy Druchii przez chwilę spojrzeli na Sarath.
- Pomyślimy nad twoją propozycją...- odparła Kyorien - Ale póki, co...
- Za mało wiesz...- wszedł jej w słowo Khael.
- No, wreszcie głos rozsądku- na twarzy Sarath pojawił się lekki uśmieszek
- Taaa...oby ten głos rozsądku krzywdy ci nie zrobił, mała..- zamruczał Khael, gdy reszta Druchii z powrotem układała się ma posłaniu.
- Mi? Co ja znów przeskrobałam? - Powiedziała Sarath robiąc niewinną minkę i przykładając palec do ust z udanym zakłopotaniem. - A tak serio. Oni zwrócili się DO MNIE. Zabijesz mnie, możesz stracić dostęp do informacji.
- Wcale nie wiem, czy one są takie bezcenne...- prychnął mężczyzna, odwracając się na drugi bok- A ty nawet do wydupczenia się nie nadajesz...
- Uff, a już się bałam - odpowiedziała ironicznie kładąc się na swoim posłaniu
- Mówiłem tylko o sobie...lepiej uważaj na psy- Khael ułożył się wygodniej i zamknął oczy.

Ranek jak zwykle obudził dziewczynę zimnem. I wilgocią- na ścianie baraku zawsze migotało kilka kropel, spływających wolno na brudną słomę.
Po standardowej namiastce śniadania nastąpiła równie standardowa, jak zwykle brudna harówka.
Sarath przypadło tym razem wybieranie świeżego gnoju.
Właśnie stała po kolana w odchodach, kichając od gryzących oparów, gdy coś syknęło. Zaintrygowana dziewczyna odwróciła się i dostrzegła parę dużych brązowych oczu, wpatrujących się w nią uporczywie. Za chwilę ich właścicielka wynurzyła się ostrożnie spod wózka, wypełnionego gnojem i rozejrzała uważnie. To była mała, chuda dziewczynka odziana w jakieś szmaty, brudna i z grzywą potarganych czarnych włosów.
- Chodź...szybko!- wyszeptała, rzucając wylęknione spojrzenie tu i tam- No chodź... czeka na nas- mała kuląc się, podbiegła do dziewczyny i chwyciła ją za rękę- Szybko, zanim źli przyjdą...- dodała ze strachem w głosie.
Zaciekawiona Sarath została zaprowadzona tuż za ściankę gnojówki, zbitą nieudolnie z desek. Obok niej stał następny wózek. Dziewczynka schowała się pod jego dno, znikając zupełnie z oczu Sarath. Za chwilę zza wózka wyszła ciemnowłosa kobieta, ta sama która zagadnęła poprzednio dziewczynę. Właśnie trzymała widły. Podeszła do dziewczyny i pochyliła się z nimi nad kupką gnoju.
- No i co? - szepnęła cicho, nie spoglądając na Sarath- Zrobiłaś coś? Na czym stoisz...? Można powoli działać? Mogę tu niedługo być może wrócić...z kimś...-dodała, wrzucając swój ładunek za ogrodzenie gnojownika.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Deadel
Pomywacz
Posty: 44
Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
Numer GG: 0

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Deadel »

Zimowysmutek
Nie udało mi zaskoczyć przeciwnika ukrytego w zaroślach był już przygotowany na mój atak. Wywiązała się krótką walka na noże. Mi pierwszemu udało się przerwać obronę przeciwnika i raniłem go w udo. Był na tyle dobry, że nie wybiło go to z rytmu walki, a moja chwilowa nie uwaga kosztowała mnie cięcie w policzek rozprószyło mnie to na tyle by tamten mógł uciec kryjąc się w sypiącym śniegu. Przyłożyłem dłoń do rany próbując spowolnić krwawienie. Padłem na kolana by odpocząć po walce. "Jeżeli śnieg nie zasypię śladów to go jeszcze dorwę a krew cieknąca z rany na udzie pomoże mi znaleźć to biegające ścierwo. Przyłożę śnieg do rany to krew przestanie kąpać." Zebrałem solidną garść śniegu i przykryłem nim ranę przez chwilę zapiekło jakbym do rany przyłożył rozżarzone węgle. aż syknąłem z bólu. Na szczęście po chwili przyszła ulga. Rozejrzałem się widząc, że Lindara i Azghair sobie poradzili, krzyknąłem do nich:
- Mój uciekł, możemy spróbować go dorwać jak przestanie sypać.
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.

Kot czeka

Droga Kota
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Twilight »

Lindara

Kobieta wpadła pomiędzy walczących, ale szybko opadła podcięta kopniakiem zamaskowanego napastnika. Wylądowała na śniegu, a zęby zadzwoniły o siebie. Przetoczyła się na bok, by nie przeszkadzać Korsarzowi. Zanim się podniosła już było po walce - Azghair wbił włócznię w pierś napastnika.
„Szkoda, że umarł tak szybko” – pomyślała otrzepując się z śniegu, wpatrując się jak zahipnotyzowana w nieruchome ciało. – „Ranny jest rozmowniejszy niż trup.”
- To nie był przypadek – mruknęła, bardziej do siebie niż do Korsarza. – Albo zostaliśmy wytropieni albo ktoś nas sprzedał.
Już wyciągała rękę by zdjąć maskę ich niedoszłego mordercy, gdy usłyszała za sobą Cienia.
- Mój uciekł, możemy spróbować go dorwać jak przestanie sypać.
Lindara zaklęła cicho i ruszyła w stronę Zimowegosmutka. Druchii klęczał w śniegu przyciskając dłoń do policzka. Na palcach zobaczyła krew. Kobieta odruchowo dotknęła swojego uszkodzonego policzka, po czym uśmiechnęła się cierpko.
- Może zostanie ci blizna – zaśmiała się cicho, pocierając policzek. Wbiła włócznię obok Cienia i spojrzała na ślady. – Musimy dokończyć polowanie. Bez zdobyczy nie mamy co się pokazywać.
Lindara zasępiła się. Pamiętała, że w Naggarond często urządzano obławy na żyjących w lasach wyrzutków. Czasami wynajmowano Cieni do tropienia ich, zwłaszcza podczas cieplejszych miesięcy, gdy ślady nie były aż tak wyraźne. Jednakże nigdy nie posuwano się do skrytobójstwa, w każdym razie nigdy o tym nie słyszała. Jaka to zabawa jak ktoś cię wyręcza?
Więc o co chodzi? Może Szelma miał rację i wkrótce naczelnik miasta urządzi na nich polowanie? Przeszkodą w takim razie nie była pogoda, ale dobre zorganizowanie bandy i ich kryjówka. Ale wtedy napastnicy nie staraliby się ich zabić… A może zamaskowanych Druchii było więcej tylko o tym nie wiedzieli? Wracający do jaskini Ariaith chyba by wyczuł, że ktoś za nim idzie…
- Jak wytropimy zwierza musimy tu wrócić. Ty pójdziesz tropem tego śmiecia, a my wrócimy do jaskini. Inni powinni się o tym dowiedzieć… - Lindara zamilkła na chwilę, po czym dodała – Chodź, przyjrzymy się temu drugiemu. Może ma przy sobie coś, co ci pomoże… Albo podpowie nam chociaż skąd się wzięli.
Kobieta wróciła do zwłok i szarpnięciem ściągnęła maskę z ciała. Pomagając sobie nożem trupa rozcięła ubranie napastnika w poszukiwaniu jakiś szczególnych znaków na ciele. Może miał przy sobie coś świadczącego o jego celu? Po skończonym przeszukaniu Lindara wstała i spojrzała w twarz pokonanego przeciwnika.
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
callisto
Szczur Lądowy
Posty: 17
Rejestracja: piątek, 12 grudnia 2008, 23:00
Numer GG: 9592373
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: callisto »

Sarath
Ranek zaczął się zwyczajnie. Było zimno, mokro, a śniadanie nie zasługiwało nawet na miano posiłku. Sarath czekała aż ktoś się z nią ponownie skontaktuje i doczekała się. Gdy pracowała przy gnoju usłyszała jakiś syk. Zaintrygowana odwróciła się i ujrzała małą, wystraszoną dziewczynkę.
- Chodź...szybko!- wyszeptała, rzucając wylęknione spojrzenie tu i tam- No chodź... czeka na nas- mała kuląc się, podbiegła do dziewczyny i chwyciła ją za rękę- Szybko, zanim źli przyjdą...- dodała ze strachem w głosie. Sarath prowadzona ciekawośćią dała się dziewczynce zaciągnąć tam gdzie chciała. Zaprowadzono ją pod za ściankę gnojówki, która była nieudolnie zbita z desek. Dziecko zniknęło pod dnem stojącego nieopodal wózka zza którego chwilę później wyszła kobieta, z którą wcześniej się kontaktowała
- No i co? - szepnęła cicho, nie spoglądając na Sarath- Zrobiłaś coś? Na czym stoisz...? Można powoli działać? Mogę tu niedługo być może wrócić...z kimś...-dodała, wrzucając swój ładunek za ogrodzenie gnojownika.
- Udało mi się dowiedzieć, że nastroje panują tu bardzo buntownicze. Jeden z ludzi jest już na tyle zdesperowany, że jeśli nie podejmiemy szybko jakichś kroków on sam to zrobi. Ośmielę się powiedzieć, że dobrze by się to nie skończyło. Co do moich towarzyszy, każdy chciałby choć trochę poprawić swoje warunki i myślę, że są w stanie wiele zrobić. Tylko jest jeden problem… Nie chcą mi wierzyć. Nie do końca.
Ewolucja jest niedoskonałym i często okrutnym procesem.
Moralność traci swoje znaczenie.
Wybór pomiędzy złem i dobrem zredukowany do jednego, prostego wyboru...
Przetrwanie,
albo unicestwienie.
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Azghair

Usiadł ciężko na ziemi, a po chwili położył się na plecach. Dyszał ciężko, zakrywając twarz dłońmi. Co chwila jego ciałem wstrząsał dreszcz adrenaliny, połączony z euforią walki. Zamknął powieki, starając się pozbyć mroczków przed oczami. Usłyszał, jak Lindara coś mówi, ale niezbyt miał siłę i ochotę odpowiadać. Po kilku minutach rozłożył ręce na bok, po czym podniósł się do pozycji siedzącej. Kiedy uznał, że uspokoił się już, a w jego żyłach znowu zaczęła płynąć krew, a nie płynny ogień, wstał. Podszedł do ciała i rozgiął zaciskające się na rękojeści miecza palce. Chwycił go w rękę, po czym zdjął z przeciwnika pas z pochwą. Wsunął do niej miecz, po czym założył pas, umieszczając rękojeść po lewej stronie. Przekręcał pas jeszcze przez parę sekund, aby trochę lepiej się ułożył. Chwilę potem usłyszał wołanie Cienia. Chwycił za drzewce włóczni, stanął na piersi trupa i wyszarpnął broń z ciała elfa. Poszedł za Lindarą do Zimowegosmutka.
-Musimy, ale istnieje ryzyko, że wpadniemy na drugą taką grupę. Jeśli mamy coś złapać, to postarajmy się zrobić to szybko i nie bądźmy zbyt wybredni, jeśli chodzi o zdobycz-powiedział.-Poza tym, czy ktoś zauważył, gdzie podziali się kusznicy albo ich broń? Nie wiem, jak wy, ale ja nie mam ochoty na sześć cali bełtu w plecach.
Razem z Lindarą wrócił do zabitego. Chciał zaprotestować, kiedy zaczęła rozcinać ubrania Druchii, ale było już za późno. Kiedy Lindara przeszukiwała ciało, korsarz zajął się przeszukiwaniem krzaków, w których na początku siedział napastnik, z nadzieją na znalezienie kuszy i bełtów.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Ninerl »

Zimowysmutek, Lindara, Azghair
Zimowysmutek dostrzegł krwawe plamy na śniegu, szybko zasypywanego przez biały pył. Ranny uciekł, ale jak domyślał się Cień, będzie musiał wkrótce się zatrzymać i opatrzyć. Nie mógłby długo biec, ryzykując wychłodzenia i wykrwawienia się. Zapewne spróbuje skryć się w jakieś jamie czy krzakach. Zimowysmutek wiedział, jak niebezpieczne mogą być nawet pozornie małe skaleczenia. Coś mu jeszcze majaczyło w pamięci, ale ból go skutecznie dekoncentrował. Przesuwając językiem po okaleczonym policzku czuł, ze skóra i mięśnie są przecięte na wylot. Nie obejdzie się bez szycia. Kiedy powiedział kilka słów, to miał wrażenie, ze ktoś mu nalał na twarz wrzącego oleju.
Tymczasem Lindara przeszukała trupa. Znalazła takie rzeczy jak worek z kilkoma bełtami, półpełny bukłak, nóż, dziwny zwitek z słodko pachnącymi liśćmi, pustą sakiewką i ochłap suszonego mięsa. Jedynym interesującym wyjątkiem był hadrilkar zawieszony na szyi zmarłego, prawdopodobnie z symbolem miasta. Korsarz lub Cień powinni wiedzieć dokładniej. Jednak wisiorek miał dodatkową runę, symbol- być może był to znak pomniejszej osady albo garnizonu?
Kiedy kobieta zsunęła maskę z głowy martwego, wyjrzała spod niej męska twarz. Niezbyt młoda, ale też nie stara, wpatrywała się ciemnymi oczyma w niebo, a na jej ustach zastygł grymas pełen bólu i gniewu.
Mężczyzna, jak zauważył Zimowysmutek, nie miał charakterystycznej wygolonej fryzury Cieni, ale zwykłe, krótko przystrzyżone włosy. Jego bronią był miecz, który teraz korsarz miał przy pasie, nóż i leżąca gdzieś dalej porzucona kusza.
Azghair bobrował w krzakach, wzniecając tumany śniegu. W końcu dostrzegł ciemne drewno, którym się kazała kolba broni. Wyglądała na tanią, ale dość porządną, ot typowa masówka dla wojska. Była chyba sprawna, ale problemem mogła być mokra cięciwa. Pozostawał jeszcze miecz- Azghair czuł się o wiele pewniej z nim przy boku. Wreszcie będzie się mógł bronić czy atakować. Wreszcie nie będzie się czuć jak zwierzę, ale bardziej jak wojownik...

Sarath
Kobieta namyślała się przez chwilę, a potem odpowiedziała:
- Skoro chcą mieć jakiś znak...to go dostaną...pomimo, że to niebezpieczne- grymas niechęci ozdobił jej twarz.
- Ale ty zajmij się ludźmi- nakazała stanowczym tonem- Wystarczy by ci pomógł jeden niedowiarek, byś mogła sprawić, by zwierzęta zrobiły to co my chcemy- dodała.
- A znak....coś się przydarzy panu nadzorcy. Nie, nie umrze. Zresztą sami zobaczycie...- wyszeptała cicho.
- A teraz idź...zanim się zorientują, że zniknęłaś...Dużo tu oczu- dodała naglącym tonem.
Sarath wróciła posłusznie na swoje miejsce. Wiedziała, jak ważna jest konspiracja- przekonała się o tym za czasów służby u mistrza.
Właśnie wyrzucała kolejną porcję gnoju, kiedy pojawili się strażnicy. Był ich dwóch, jak zwykle z batami. Chodzili tu i tam, rozdając kopniaki i razy, a Sarath miała niejasne wrażenie, że czegoś szukają. Najbardziej niepokojące były ich spojrzenia - dziewczyna miała wrażenie, jakby pojawiał się w nich jakiś głód.
Poszturchiwani niewolnicy kulili się, w milczeniu znosząc ból i upokorzenie. Nikt nie wydał z siebie nawet głosu, a Sarath przeszły ciarki po plecach. Bała się tak samo jak inni, bo psy potrafiły być nieobliczalne.
Właśnie jeden z nich ją mijał. Już przeszedł i skręcił w bok, niknąc za wozem. Sarath z ulgą podniosła wzrok i natrafiła na spojrzenie drugiego strażnika. Zastygła na chwilę, zaskoczona jego obecnością. Tamten przyglądał się jej przez moment, a potem na jego ustach pojawił się okrutny uśmiech. Podszedł szybko do dziewczyny i chwycił ją za ramię.
- Athar, chodź tu! Tamtej suki nie ma, ale tu coś znalazłem!- ścisnął ją mocniej i pociągnął ze sobą, na zachętę wymierzając dziewczynie policzek.
Zaraz pojawił się drugi, ciemnowłosy i obydwoje wywlekli szarpiącą się Sarath poza gnojówkę. Przyłożyli jej parę razy, by przestała się wyrywać. Oszołomiona ciosami, przełknęła krew z rozbitej wargi - nikt nie stanął w jej obronie, ale nawet się tego nie spodziewała.
- Bądź grzeczna i zrób nam dobrze, to i tobie nie będzie źle...- zarechotał pierwszy, obmacując ją bezceremonialnie i szczypiąc w pośladki.
- Właśnie, właśnie...- odparł drugi nazwany Atharem- Będę miły, jeśli ty będziesz miła- świdrował bezradną dziewczynę szarymi oczyma.
- Dawaj, Athar...póki nie trzeba doglądać tego całego ścierwa...Ty pierwszy- strażnik popchnął zataczającą się Sarath wprost w objęcia szarookiego.
Trzeba szybko coś wymyślić, tylko co? Ból już ją otrzeźwił i czuła, że znowu myśli sprawnie...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Deadel
Pomywacz
Posty: 44
Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
Numer GG: 0

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Deadel »

Zimowysmutek
Patrząc na krwawe ślady mojego przeciwnika w myślach oceniałem "daleko nie będzie mógł uciekać, przy tej pogodzie będzie musiał się zatrzymać i opatrzyć ranę, to da sporą szansę jego złapania." Na granicy świadomości błądziło coś co powinienem wiedzieć, ale przez ból nie mogłem się nad tym przeczuciem skupić. Próba podzielenia się tym spostrzeżeniem wywołało palący ból w ranie, który rozlał się na całą twarz. Wykrzywiło mi twarz w grymasie, a przekleństwo cisnęło mi się na usta. Po chwili się uspokoiłem i językiem obmacałem ranę od środka i okazało się, że ostrze przeszło przez policzek na wylot i będzie potrzebne szycie, "dopiero w jaskini będę mógł postarać o igle i nici teraz muszę tylko powierzchniowo opatrzyć." Starałem się trzymać kamienną twarz, by ból był jak najmniejszy, podszedłem do ścierwa, które ograbiła Lindara, kątem oka zauważyłem jak Azghair wiesza przy pasie miecz trupa. Zacząłem go rozbierać z ubrań patrząc co może pasować na mnie. [pierwsze co oceniam pod tym kontem to buty:)] Z bardziej czystych części jego ubrania maskującego zrobiłem sobie opatrunek. Po czym zebrałem ciuchy i ukryłem je pod pobliskim krzakiem, jeśli nikt inny ich nie chce. Z nożem w ręku wróciłem do trupa by go rozczłonkować dzięki temu padlinożercy go łatwiej rozwłóczy po okolicy i ciężej będzie dojść co się stało. Po uporaniu się z trupem. Wytłumaczyłem reszcie, że przepatrzeć okolice szukając śladów by się upewnić, czy było ich tylko dwóch. [ robię to idąc po spirali zaczynając od miejsca zdarzenia, chodzę tak aż pętla organie średnicę koło 50m przy okazji sprawdzam tropy zwierzyny które znaleźliśmy wcześniej]
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.

Kot czeka

Droga Kota
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Twilight »

Lindara

Zsunęła maskę z twarzy trupa – jego twarz nie nosiła jeszcze znaków wieku, ale nie była też młoda. Utkwione w niebie oczy i wykrzywione wargi zdradzały, że w chwili śmierci Druchii odczuwał ból i wielki gniew.
I dobrze.

Przeszukanie go też nie dało jej odpowiedzi na dręczące ją pytania. Wydobyła tylko worek z kilkoma bełtami, pustą sakiewkę i ochłap suszonego mięsa. Gdy w jej ręce wpadł bukłak odkorkowała go i powąchała zawartość, po czym odłożyła na bok i wzięła do ręki zwitek słodko pachnących liści. Obejrzała je ze wszystkich stron zastanawiając się do czego mogły posłużyć martwemu mężczyźnie. Schowała je do pustej sakiewki, po czym przywiązała sobie ją do rzemiennego paska u spodni. Z szyi zmarłego zdjęła hadrilkar, który uważnie obejrzała. „Jeśli to symbole miasta to chociaż wiem, że naczelnik używa swoich ludzi” – pomyślała obracając amulet w palcach. Podniosła się ustępując miejsca Cieniowi, który zaczął rozbierać ścierwo. Twarz miał ściągniętą niczym maskę. Lindara przez chwilę sądziła, że rana Zimowegosmutka jest poważniejsza niż wygląda, ale po chwili stwierdziła, że gdyby próbowała mu pomóc to jeszcze by się obraził. Albo zatopił nóż w jej brzuchu.
Cień zajął się rozwleczeniem ścierwa po okolicy by zwabić wygłodniałe drapieżniki. Rodzina nie dostanie ciała swojego zmarłego. Nie będzie czego zbierać. Po rozrzuceniu świeżego mięsa dla zwierząt Zimowysmutek chciał pójść sprawdzić okolicę. Lindara skinęła głową i dała mu znak by nie marnotrawił zbyt wiele czasu, a sama podeszła do wychodzącego z krzaków Korsarza z kuszą w ręku. Kobieta zamachała workiem z bełtami, po czym rzuciła nim w jego kierunku.
- Skoro kusza się znalazła to i bełty się przydadzą – stwierdziła uśmiechając się lekko. Wyraźnie zaniepokoiła ją ta zasadzka, gdyż uśmiech nie przełożył się na ton jej głosu zwykle pogodny i swobodny. Pokazała Korsarzowi hadrilkar.
Widziałeś już te symbole? - spytała zakładając kosmyk włosów za ucho. – Czy pochodzi z Karond Kar?
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
callisto
Szczur Lądowy
Posty: 17
Rejestracja: piątek, 12 grudnia 2008, 23:00
Numer GG: 9592373
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: callisto »

Sarath
Kobieta namyślała się przez chwilę, a potem odpowiedziała:
- Skoro chcą mieć jakiś znak...to go dostaną...pomimo, że to niebezpieczne- grymas niechęci ozdobił jej twarz.
- Ale ty zajmij się ludźmi- nakazała stanowczym tonem- Wystarczy by ci pomógł jeden niedowiarek, byś mogła sprawić, by zwierzęta zrobiły to co my chcemy- dodała.
- A znak....coś się przydarzy panu nadzorcy. Nie, nie umrze. Zresztą sami zobaczycie...- wyszeptała cicho.
- A teraz idź...zanim się zorientują, że zniknęłaś...Dużo tu oczu- dodała naglącym tonem.
Sarath wróciła posłusznie tam gdzie jej kazano. Posłuszeństwa i zachowywania pozorów nauczyła się pracując u swojego mistrza.
Gdy przerzucała gnój pojawili się strażnicy. Zachowywali się tak jak zwykle, lecz tym razem zdawali się czegoś szukać. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, gdy zobaczyła w ich oczach głód. Skuliła się w sobie, przyjmując jak najbardziej dziecinną pozę jaką umiała. Bała się, choć nie chciała tego okazać. „Najważniejsze to zachowywać pozory” pomyślała.
Gdy już się wydawało, że dadzą jej spokój, jeden z nich szybko chwycił ją za ramię.
- Athar, chodź tu! Tamtej suki nie ma, ale tu coś znalazłem!- ścisnął ją mocniej i pociągnął ze sobą, na zachętę wymierzając dziewczynie policzek.
Zaraz pojawił się drugi, ciemnowłosy i obydwoje wywlekli szarpiącą się Sarath poza gnojówkę. Przyłożyli jej parę razy, by przestała się wyrywać. Wściekła na strażników przełknęła krew z rozbitej wargi. „Jeszcze pożałują” przemknęło jej przez myśl. Nikt jej nie pomógł, ale tego akurat się spodziewała.
- Bądź grzeczna i zrób nam dobrze, to i tobie nie będzie źle...- zarechotał pierwszy, obmacując ją bezceremonialnie i szczypiąc w pośladki. Sarah starała się opanować rosnącą wściekłość.
- Właśnie, właśnie...- odparł drugi nazwany Atharem- Będę miły, jeśli ty będziesz miła- świdrował bezradną dziewczynę szarymi oczyma.
- Dawaj, Athar...póki nie trzeba doglądać tego całego ścierwa...Ty pierwszy- strażnik popchnął zataczającą się Sarath wprost w objęcia szarookiego. „Czas zacząć działać” pomyślała.
- On pierwszy? – Zapytała pozornie zdumiona tego, który ją złapał jako pierwszy. – Myślałam, że to ty tu dowodzisz, ale widocznie byłam w błędzie…- powiedziała z niewinną miną. - Wygląda jednak na to, że to twój przyjaciel jest tym silniejszym…Jaka szkoda…

Sarath próbuje ich napuścić na siebie tak żeby zaczęli się kłócić/okładać. Jeśli to podziała korzysta z okazji, że nie zwracają na nią uwagi i zwiewa. Jednak jeśli, jej się nie udaje, to próbuje się bronić.
Ewolucja jest niedoskonałym i często okrutnym procesem.
Moralność traci swoje znaczenie.
Wybór pomiędzy złem i dobrem zredukowany do jednego, prostego wyboru...
Przetrwanie,
albo unicestwienie.
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Azghair

Wyszedł z krzaków, trzymając w lewej ręce znalezioną kuszę. Chwycił rzucony mu przez Lindarę worek z bełtami i szybko przymocował go do pasa. Na razie nie będzie z niej większego pożytku-powiedział.-Cięciwa jest mokra, spróbuję coś z tym zrobić, jak wrócimy. Przez chwilę patrzył, lekko zdziwiony, na rozwleczone ciało zabitego Druchii. "Nie było sensu tego robić, jeśli nie złapiemy uciekiniera"-pomyślał. Przyjrzał się hadrilkarowi, który pokazała mu Lindara. Wziął go do ręki, obrócił, żeby spojrzeć na rewers. Azghair stara się przypomnieć sobie, czy widział kiedyś taki hadrilkar, a jeśli tak, to jakie miasto, garnizon lub osadę wskazuje.

Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale dopiero teraz mam za sobą większość matur i jestem w stanie skupić się na czymś innym, niż rozszerzona matematyka :)
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Ninerl »

Lindara, Zimowysmutek i Azghair
Lindara tymczasem wąchając bukłaka mogła stwierdzić, że jego zawartość pachnie gorzkawo-ziołowym aromatem. Prawdopodobnie, jak się domyślała był to nędznej jakości ziołowy bimber, powszechnie wydawany żołnierzom w zimie, kiedy zapowiadała się dłuższa wyprawa.
Słodko pachnące liście okazały się khyrrith, przyjemnie odurzającym narkotykiem, który kiedyś sama miała okazję poznać.
Wisiorek zalśnił srebrnym błyskiem, kiedy kołysał się w palcach Lindary. Azghair przypatrywał się mu przez chwilę. Wyglądałby jak stylizowany, runiczny herb Karond Kar, ale miał jedną runę więcej. Tak jakby osobisty symbol... O ile korsarz pamiętał, na tego typu znaki mogli sobie pozwolić dowódcy wojskowi, a także szlachta....
Dłuższą chwilę zajęło Zimowemusmutkowi rozcinanie i łamanie kości. Męczył się tak dobrą chwilę, cały ubabrany posoką.
Policzek pulsował boleśnie, denerwując go i rozpraszając. A potem zmienił swoje łachmany na ubranie trupa. Gdyby nie to, że ostatnimi czasy bardzo schudł, to być może tunika zmarłego byłaby nieco ciut przyciasna w ramionach. Buty z kolei były nieco za luźne, ale wystarczy napchać do nich szmat. Były też cieplejsze...
Cień rozdarł szarą koszulę i obandażował sobie twarz, przez co przypominał nieco dziwne zwłoki przywożone czasami z dalekich, gorących krain.
A potem ruszył śladem tropów. Zataczając kręgi, próbował się upewnić co do kierunku przyjścia tropicieli. Z powodu padającego śniegu z trudem dostrzegł ślady sarny- były już prawie zasypane przez śnieg. W pewnym momencie gwałtownie oddalały się od siebie, jakby zwierzę rzuciło się do biegu. Tropy ginęły gdzieś w oddali, między drzewami.
Natomiast ślady napastników były ledwie widoczne i to tylko bliżej środka kręgu. Cień odnalazł jeszcze dwie ubite niecki, które musieli wyżłobić przyczajeni napastnicy. Nie był jednak w stanie ocenić z całą pewnością z którego kierunku nadeszli. Mogła być to północ, ale mógł być też wschód. Jedynie plamy krwi były wręcz jaskrawe na bieli śniegu razem z wzruszonym puchem. Jeśli polowanie ma się rozpocząć, to musi się zacząć szybko- padające gęsto ciężkie płatki zimnego pyłu wkrótce je zasypią...

Sarath
Pierwszy strażnik zmarszczył brwi.
- Lepiej uważaj na słówka, suko.- chwycił ją za ramię - Chociaż ja zrobię to szybciej- dziewczyna zatoczyła się do tyłu, szarpnięta gwałtownie. Ciemnowłosy skrzywił się niechętnie.
- Uważaj, żebyś dobrze trafił z tego pośpiechu- zaśmiał się pogardliwie.
Pierwszy parsknął cicho.
- Z moim doświadczeniem...- wsunął dłoń za ubranie dziewczyny.
- Znalazł się doświadczony... dupczyć dobrze nie umiesz- Athar świdrował wzrokiem okolice biustu Sarath.
- Masz coś do mnie? Co? - warknął pierwszy, nie przestając zdzierać ubrania z wyrywającej się dziewczyny.
- Taaa...mam. - ciemnowłosy znalazł się bliżej- Ona na pewno to doceni. Bez twojej łaski...-pięść mężczyzny znalazła się na twarzy pierwszego.
Ten rzucił półnagą dziewczyną w kąt, aż uderzyła o ścianę i oddał cios.
Siła uderzenia zaparła jej dech na moment. Sarath podniosła się powoli i cicho, ale szybko, starając się uciec tak by walczący mężczyźni jej nie zauważyli. Kiedy się podnosiła, czuła jak bolą ją całe plecy. Strażnicy nadal okładali się pięściami, niezbyt zwracając na nią uwagę. Jeden nagle znalazł się na ziemi, a ciemnowłosy kopnął go w brzuch.
Sarath obejrzała się za siebie by upewnić się, że jej oprawcy nadal są zajęci, po czym rzuciła się do ucieczki, najszybciej jak potrafiła.
Właśnie już przebiegła krótki odcinek, gdy usłyszała wściekły ryk strażnika i świst. Bat oplótł się wokół jej nóg i z trudem utrzymała się na nogach. Kolejne szarpnięcie rzuciło ją na kolana.
Sarath odwróciła się i z całej siły pociągnęła za bat by przewrócić strażnika. "Co to to nie. Nie dam się tak łatwo" pomyślała, chwytając go obiema rękami i zapierając się mocno nogami o ziemię
Strażnik roześmiał się szyderczo i puścił bat. Dziewczyna przewróciła się na ziemię i gdy właśnie wstawała na nogi, on już przy niej był. Bezceremonialnie chwycił ją za włosy i przycisnął do pobliskiej ściany.
- Mówiłem, że po dobroci...- wydyszał, wciskając dłoń między nogi dziewczyny- To nie...- warknął, przytrzymując mocniej szarpiącą się Sarath.
Dziewczyna kątem oka zauważyła podnoszącego się drugiego strażnika.
Sarath uśmiechnęła się złośliwie.
-Powinieneś sobie zafundować parę oczu z tyłu głowy-powiedziała po czym z całej siły uderzyła napastnika w jabłko adama mając nadzieję, że pozbawi go to oddechu na tyle długo, by mogła się wyswobodzić.
Trudno było uderzyć z całej siły, ale jakiś tam cios jej jednak wyszedł. Strażnik zakrztusił się na moment, odruchowo rozluźniając chwyt. Drugi już stanął na nogi i z gniewnym grymasem ruszył w stronę szamocącej się pary.
Sarath oparła się mocno plecami o ścianę, usiłując odepchnąć przeciwnika.
Strażnik chwycił ją za gardło, kiedy oparła stopy o jego nogi. Drugi właśnie podbiegł do niego z zaciśniętą pięścią.
Sarath spojrzała za plecy oprawcy pozornie wystraszona.
-Uważaj, za tobą!- zawołała, gdy drugi się do niego zbliżył
Oprawca odruchowo się odwrócił, by w porę zablokować cios drugiego strażnika. Sarath przez chwilę była wolna i rzuciła się do ucieczki. Właśnie wybiegała zza rogu, gdy zderzyła się z kimś innym w lepszych szatach i ozdobniejszym pancerzu.
Sarath poprawiła ubranie i nieco wystraszona spojrzała na osobnika, na którego wpadła. "Mam nadzieję, że ten nie ma zamiarów podobnych do swoich poprzedników" pomyślała.
Zmierzył ją wściekłym spojrzeniem błękitnych oczu i przejechał batem po nogach dziewczyny.
- Z drogi, ścierwo!-
warknął wściekle i minął ją obojętnym krokiem, potrząsając ciemnymi włosami.
Sarath uciekając, słyszała jeszcze jego podniesiony głos, łajający strażników.
- Parszywe psy!- ryczał ciemnowłosy- Ruchać padlinę sobie możecie po służbie!- dziewczyna usłyszała świst bata.
To musiał być nadzorca tego całego interesu. Miała prawdziwe szczęście, że akurat przechodził obok.
Sarath uśmiechnęła się pod nosem i pobiegła jak najdalej od tamtego miejsca.
Dopiero, gdy znalazła się z powrotem między niewolnikami, mogła odetchnąć spokojniej. Dopiero teraz też czuła, jak bolą ją plecy a nie wspominając już o tym, że jutro będzie miała tu i ówdzie parę sińców. Będzie musiała bardzo unikać tej dwójki strażników...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Deadel
Pomywacz
Posty: 44
Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
Numer GG: 0

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Deadel »

Zimowysmutek
Czwartą części godziny krążyłem wokoło miejsca zasadzki znalazłem ślady sarny, którą wypłoszyli napastnicy, znalazłem ich dwie kryjówki, a fakt, że zaatakowali tylko we dwóch potwierdziło to, że nie było ich więcej. Gdy nic więcej nie wypatrzyłem wróciłem do Lindary i Azghaira by podzielić się tym, co odkryłem. Mówiłem powoli wspomagałem się gestami tak by nie nadwerężać rany:
- Było ich dwóch przyszli z północy albo ze wschodu lub z obu tych kierunków...- po chwili kontynuowałem- proponuje podzielić się ją pójdę za ścierwem, które ze mną walczyło, a wy zapolujcie... Chyba dacie sobie z tym radę beze mnie?- wypowiadając ostatnie słowa na mojej twarzy wykwitł grymas ni to z bólu ni to ironiczny.
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.

Kot czeka

Droga Kota
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Azghair

Obejrzał dokładnie podany mu przez Lindarę hadrilkar. Wisiorek był z Karond Kar, co do tego nie było wątpliwości. Wspomnienie miasta sprawiło, że Korsarz poczuł nieoczekiwany smutek. Służba na Mrocznej Łodzi była jego powołaniem i przeznaczeniem i gdyby nie zdrada, byłby już Krwawym Ostrzem... "Muszę tam wrócić" - pomyślał, patrząc na wiszący przed jego oczami naszyjnik. - "Zaciągnąć się z powrotem, znowu wypłynąć na południe... I zabić tych, którzy mi to zabrali."
-Hadrlikar jest z Karond Kar - powiedział do Lindary. - Ciężko powiedzieć więcej. Dodatkowa runa przysługuje tylko wyższym rangą wojskowym albo szlachcie, a on raczej nie wygląda na oficera. Z drugiej strony, co szlachcic robi w lesie, uganiając się za banitami? - westchnął, oddając wisiorek Lindarze. - Spytaj Cienia, może będzie w stanie powiedzieć coś więcej. Jeszcze raz popatrzył na rozwleczone ciało, po czym przeniósł wzrok na Cienia. Jeśli było jeszcze dwóch innych, nie ma sensu ścigać rannego - odpowiedział. - I tak tamci przekażą swoim dowódcom, co się stało... W każdym razie ja i Lindara idziemy coś upolować.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Twilight
Pomywacz
Posty: 61
Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
Numer GG: 6401347
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: Twilight »

Lindara

Z bukłaka biła ziołowo-korzenna woń nędznego bimbru. Typowo wojskowy trunek na zimę. Podobno dobrze rozgrzewał w zimowe noce w głuszy. Ciekawe czy to prawda…
Obejrzała uważnie liście i powąchała je. Uśmiechnęła się szeroko czując znajomy zapach. Khyrrith. Tak, pamiętała tę roślinę. Sama miała przyjemność poznać jej odurzające działanie. I jego słodko-gorzkie konsekwencje.
„Karond Kar… tak, jak się spodziewałam” – pomyślała przesuwając hadrikar pomiędzy palcami. – „Tylko do kogo należy dodatkowa runa?”
Pokręciła głową w odpowiedzi na słowa Korsarza.
- To tylko narzędzie – stwierdziła zerkając w stronę rozwleczonego ścierwa. –My... - elfka zawahała się przez moment - szlachetnie urodzeni wchodzą do lasu tylko wtedy, kiedy organizują polowania. Z tym, że nie kryją się wtedy po krzakach. Nawiasem mówiąc: przednia rozrywka. A oficerowie… mogą działać na czyjeś polecenie… Zapewne naczelnika miasta…
„Tylko kto rządzi teraz w mieście?” – próbowała przypomnieć sobie swoją ostatnią wizytę w Karond Kar pomijając tą sprzed kilkunastu dni. Od tamtej pory układy sił mogły się zmienić diametralnie.
Schowała naszyjnik do sakiewki przy pasie i chwyciła w dłonie bukłak. Upiła z niego spory łyk, skrzywiła lekko wargi i przekazała go Azgahirowi.
- Azghair ma rację, Zimowysmutku. Oni i tak wiedzą, gdzie szukać – stwierdziła chłodno, po czym spojrzała na owiniętą prowizorycznym bandażem twarz Cienia. – Zapolujmy na coś i wracajmy do jaskini. Proponuję łosia, wydaje mi się, że był spory. Ostatnio sarna była… koścista.
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten

Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
callisto
Szczur Lądowy
Posty: 17
Rejestracja: piątek, 12 grudnia 2008, 23:00
Numer GG: 9592373
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Arhain

Post autor: callisto »

Sarath
Szybko wmieszała się pomiędzy swoich pobratymców i podjęła przerwaną pracę, starając się już więcej nie zwracać na siebie uwagi. Było to trudne zważywszy na przyspieszony oddech i policzki zarumienione od biegu i złości. Złości na tych brudnych klawiszy. Co oni sobie wyobrażają? Że rozłożyłaby nogi i czekała aż skończą? Niedoczekanie ich! Nie jest słaba, potrafi się bronić. I nie pozwoli by ktokolwiek ją dotykał. Gdyby tylko miała czym to pozabijała by ich. Wszystkich.
Emocje opadły i dopiero teraz Sarath poczuła jak mocno wyrżnęła plecami o ścianę. Nie wspominając już o sińcach, które na pewno jutro pojawią się na jej ciele. Zwłaszcza na szyi i nogach. Dziewczyna pochyliła się mocniej nad wiadrem z gnojem ignorując tępy ból. Zamiast tego skupiła się na tym, co przekazała jej tamta kobieta.
Więc coś miało się stać zarządcy… Miała zamiar powiedzieć o tym reszcie kiedy będą kładli się spać. Kyorien będzie zapewne piała z zachwytu, kiedy o tym usłyszy. Może wtedy jej uwierzą i zaczną coś robić, a nie mędrkować. Ha! Khael będzie miał nietęgą minę jeśli potwierdzą się jej słowa. Miała nadzieję, że z jego pomocą uda jej się przekonać te zwierzęta do buntu… Trzeba też będzie porozmawiać z tymi amurskimi śmieciami… Ale to na końcu. Nie muszą wiedzieć wszystkiego. Jednak na razie…
Sarath spojrzała na gnojówkę. Na razie czekała ją ciężka i śmierdząca praca. Ileż ona by dała za miskę wody i mydło!
Ewolucja jest niedoskonałym i często okrutnym procesem.
Moralność traci swoje znaczenie.
Wybór pomiędzy złem i dobrem zredukowany do jednego, prostego wyboru...
Przetrwanie,
albo unicestwienie.
ODPOWIEDZ