[Freestyle] Harmondale - dom graczy

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mekow »

Wszyscy

Fergo zdawał się nie ucierpieć zbyt mocno. Co prawda był nieprzytomny, ale miał jedynie skromnego guza na głowie - zapewne efekt zderzenia się z płotkiem, choć oczywiście możliwe było, że zarobił też kilka siniaków skrytych obecnie pod ubraniem. Wyglądało na to, że jego zdrowiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.

- Cholera, trzeba się zabrać za to jajo. - mruknął półork ruszając z miejsca w kierunku wsi. Po drodze zatrzymał się przy swojej, leżącej na ziemi, koleżance z drużyny.

Dzieliło ich wówczas dobrych kilka metrów, ale Elfie uszy Sangathana i Pasov, dosłyszały ich rozmowę.
- Wygrała ze mną. Ja nie wiem... jak to się stało? - skarżyła się kobieta niespecjalnie zadowolonym głosem.
Półork pomógł jej wstać i wymigując się od odpowiedzi powiedział krótko:
- Nie marudź. I zbierz siły, bo idziemy po gryfie jajo.
- Ale ta elfka... Taka mała chudzina... Gorhgel! - marudziła kobieta.
W tym momencie Pasov przestała na moment zajmować się Fergo i zmierzyła ich wzrokiem, choć oni szli odwróceni plecami do nich i nie mogli jej widzieć. Nie znała wyzwiska jakiego użyła wobec niej blondynka, ale niespecjalnie jej się to podobało. Niektórzy widocznie nie umieli przegrać i spokojnie się z tym pogodzić.
- Ona walnęła mnie w... - zaczęła kobieta idąc powoli z kosturem i półorkiem niczym kulami niepełnosprawnej osoby.
- Wszyscy słyszeli gdzie. - mężczyzna wpadł jej w słowo - Nie wrzeszcz tak. - skomentował.
- Nie to. Oko mi podbiła. - pożaliła się i rozmówcy nawiązali przez moment kontakt wzrokowy.
- Zagoi się. Nic Ci nic nie będzie. - uspokoił ją miłym, niepasującym do niego głosem i poczłapali dalej w milczeniu... a może coś jeszcze mówili, tylko nie dało się już tego usłyszeć bo ktoś inny zabrał głos.

W międzyczasie Sangathan i Ardel podnieśli Fergo, a na szczęście chłopak nie okazał się zbyt ciężki. Możliwe, że kubek zimnej wody wylany na twarz go obudzi, ale dla bezpieczeństwa musieli najpierw oddać przedmioty - zanim ich przeciwnicy się pozbierają i nabiorą ochoty na dokładkę. Póki co słychać było odgłosy cichych jęków poszkodowanych, ale potem ktoś zabrał głos.

- Dobra walka. - rzekł mężczyzna w długim, szarym stroju z kapturem, który stanął po ich stronie. Wszyscy zwrócili na niego swoją uwagę. - Teraz to nie ma co. Pozbierajcie swojego, a ja się zajmę Nim. - wskazał na swojego kompana, który miał mniej szczęścia w walce i leżał teraz na ziemi. - Wieczorem. Zapraszam do karczmy na piwo. Ja stawiam. - powiedział i podniósł kolegę.
Po przyjęciu zaproszenia zawodnicy pożegnali się krótko i rozeszli w dwóch różnych kierunkach. Zakapturzony pogramolił w stronę wsi, zaś drużyna ósma weszła do budynku sędziego, gdzie natychmiast położyli Fergo na podłodze.
Był to dobry moment, aby wypomnieć organizatorom, iż zawody zwykle wymagają pewnej kontroli, ale zarówno Lord Markcham jak i sędzia budzili swoją postawą pewien szacunek i udało im się powstrzymać od nieuprzejmych komentarzy.
- Mamy przedmioty. - powiedział Ardel.
- Dobrze. Poproszę je i waszą listę. - odparł sędzia z lekkim uśmiechem.
Pasov podeszła bliżej i położyła na stole ich listę przedmiotów, srebrny podstawek, oraz opowiadania o wampirach - w sumie troszkę szkoda, że nie było czasu do nich zajrzeć.
Sędzia uśmiechnął się i zaznaczył kolejne dwa podpisy na liście drużyny ósmej.

- Gratuluję. Jesteście najbliżej zwycięstwa. - powiedział - Jeszcze tylko kusza! - dodał głośno i oddał Elfce listę:
& Błękitna muszla ze szmaragdowej wyspy
& Butelka wina
-- Kusza
& Zbroja
& Książka
& Srebrne naczynie
& 5 szt.zł. - każda moneta inna
& Sadzonka Orontium Złotego
& Pióro z ogona Heteralocha Czarnego
& Jajo gryfa
Zaraz potem, zanim zawodnicy zdążyli cokolwiek zrobić, otworzyły się drzwi i do środka weszło dwóch mężczyzn. Z oboma zawodnicy już się tak jakby spotkali. Jednym był zbrojny rycerz, który minął ich parę minut temu, a drugim łysy mężczyzna, który sprzedał im książeczkę i to On zabrał teraz głos.
- Podobno chcecie coś jeszcze odemnie odkupić. - powiedział z przyjacielskim uśmiechem, wyciągając z pod płaszcza średniej wielkości, łowiecką kuszę. Cenną, wspaniałą kuszę, która była ostatnim przedmiotem do zdobycia, a posiadanie jej w tym momencie oznaczało ostateczne wygranie zawodów!!! Niestety ich "tajemniczy kupiec" też zapewne zdawał sobie z tego sprawę. Wyglądało na to, że nadszedł czas na negocjacje ceny.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: BlindKitty »

Pasov

Uśmiechnęła się lekko, spoglądając na 'kusznika'.
- Ach, i zapewne sam doskonale wiesz, co przydałoby ci się jako zapłata za tę kuszę, prawda? - stwierdziła, pewna, że kupiec zdaje sobie sprawę z tego że nie pozostało im wiele gotówki. Potrzebował już paraliżującego jadu ważek, ciekawe o co poprosi ich teraz. O trujące rośliny?...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: WinterWolf »

Sangathan

Elf pomógł doprowadzić Fergo do porządku. Na szczęście nic mu nie było poważnego. Będzie miał najwyżej guza na głowie...
- Dobra walka - rzekł mężczyzna w długim, szarym stroju z kapturem, który stanął po ich stronie. Wszyscy zwrócili na niego swoją uwagę. - Teraz to nie ma co. Pozbierajcie swojego, a ja się zajmę Nim - wskazał na swojego kompana, który miał mniej szczęścia w walce i leżał teraz na ziemi.
- Wieczorem. Zapraszam do karczmy na piwo. Ja stawiam - powiedział i podniósł kolegę.
- Z przyjemnością - odpowiedział uprzejmie elf. Nie miał nic przeciwko przyjacielskiemu spotkaniu.

Weszli w końcu do środka. Ułożyli Fergo. Sangathan westchnął ciężko. Gdy Pasov zajmowała się przedmiotami elf podszedł bliżej i wypowiedział się spokojnym głosem
- Dzisiejsze wypadki dowodzą iż należałoby w przyszłości w regulaminach takich zawodów zastrzec iż zawodnicy napadający na inne drużyny będą dyskwalifikowani z zawodów. Podejrzewam iż zdarzyło się to już nie pierwszy raz i być może ktoś zginął. Wnioskuję ze słów, które w czasie tej awantury zasłyszałem - rzucił i bez dalszych wyjaśnień odwrócił się by zająć się ponownie Fergo. Elf był dość rozdrażniony, dlatego gdy wszedł mężczyzna z kuszą oczy elfa błysnęły złowróżbnie w świetle dobywającym się zza drzwi. Odezwał się ponownie tonem uprzejmym. Jedynie oczy elfa zdradzały, że jeśli to znów coś w rodzaju tych ważek to wojownik nie ręczy za siebie.
- Doświadczenia w tych okolicach nauczyły mnie, że niektórzy życzą sobie dość wygórowane ceny i nie umieją tego podeprzeć odpowiednimi argumentami. Cóż więc życzysz sobie za tę kuszę, dobry człowieku? - spytał. Bitewna furia jeszcze nie do końca go opuściła. Słowa, mimo tego że wypowiedziane uprzejmym tonem brzmiały jak bardzo dobrze ukryta groźba. Elf nie zamierzał dopuścić do tego by kolejnemu członkowi grupy stała się krzywda. Tym bardziej, że istniała spora szansa, iż któryś z głupców, którzy ich dzisiaj zaatakowali umrze z powodu gangreny. Postanowił postawić sprawy jasno:
- Jeśli twoja cena będzie potencjalnym zagrożeniem dla życia lub zdrowia któregokolwiek członka drużyny, tak jak ta wyprawa po ważki, będę musiał stanowczo odmówić - powiedział wprost.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mekow »

Wszyscy


Po swojej przemowie, gdy Sangathan się odwrócił i wracał do drużyny nie był w stanie zaobserwować reakcji możnych na jego komentarz. Pozostali natomiast zauważyli jedynie to, że Lord Markcham i Airius Szmaragdowy wymienili się znaczącymi spojrzeniami. Żaden z nich nie zabrał jednak głosu.


Mężczyzna z kuszą który kupił od nich ważki uśmiechnął się usłyszawszy słowa znajomej mu już Pasov. Nie zdążył jednak nic powiedzieć zanim głos zabrał Sangathan. Uśmiech jednak nie zniknął z jego twarzy - a wręcz przeciwnie.
- Wystarczy troszkę gotówki, to w niczym Wam nie zagrozi. Zdaję sobie sprawę jak bardzo jest ona wam potrzebna i wiem ile posiadacie obecnie pieniędzy. - uśmiechnął się do elfa. Uznał zapewne iż to wystarczy jako dobry argument wysokiej ceny. Zwykle taka typowa łowiecka kusza, nie była warta więcej niż dwie złote monety, chyba żeby dodać do niej spory zapas bełtów, ale dla nich była znacznie cenniejsza, gdyż oznaczała wygranie zawodów. Mężczyzna wiedział o tym i mógł równie dobrze zacząć negocjacje ceny od pełnej sumy jaką otrzymali za ważki, które zdobyli z niemałym narażeniem zdrowia, a nawet życia. Zatem ostateczna cena jaką przyjdzie im zapłacić, będzie się mierzyła pomiędzy dwiema, a dwunastoma sztukami złota.
- Sądzę, że dwie sztuki złota to uczciwa cena. - powiedział spokojnie i rozejrzał się po wszystkich, począwszy od Sangathana i Pasov, z którymi bezpośrednio rozmawiał, a kończąc na samym Lordzie Markchamie.

Kolejną dobrą wiadomością, było to, że Fergo otworzył oczy. Zamrugał oślepiony światłem i przeciągnął się lekko. Rozejrzał się dookoła nieco zdezorientowany.
- Już po wszystkim? - spytał mając na myśli zapewne walkę.
- Tak po wszystkim, wygraliśmy zawody. - odpowiedział mu Ardel.

Drużyna ósma dobiła targu, dość tanio odkupując kuszę, którą natychmiast oddali jako ich ostatni przedmiot.
W ciągu kilku następnych minut załatwiono sprawy formalne. Przy akompaniamencie kilku zdań gratulacji i pochwał za zaradność, jaką się wykazali, zawodnicy otrzymali dowód nadania im zamku Harmondale i okolicznych ziem, zaś każdy z osobna otrzymał dokument potwierdzający nadanie mu tytułu szlacheckiego, Królestwa Erathi. Wszystko to odbyło się dość szybko, a zawodnikom - w tym momencie już zwycięzcom nie znikały z Twarzy uśmiechy i duma z wygranej.
Na zakończenie zaproponowano im jeszcze wspólne opuszczenie wyspy, statkiem Lorda Markchama, który miał odpłynąć o świcie następnego dnia.
- Czy macie może jakieś pytania ? - zagadał sędzia zawodów, podczas gdy Markcham dopijał wino.


Gdy zadowolona drużyna wyszła przed budynek dotarło do nich, że zwyciężyli, wygrali, odnieśli sukces, że udało im się pokonać rywali. Przepełniała ich radość i chęć życia.
Na niedawno zatłoczonym placu walki, nie było już nikogo - jedynie kilka śladów krwi.
Aby uczcić zwycięstwo ruszyli powoli w stronę karczmy, aby się czegoś napić. Po drodze głos zabrał Fergo:
- To była niezła walka, moja pierwsza. - zaczął odnosząc się do tego co pamiętał przed utratą przytomności. - Musisz mi Sangathanie pokazać kilka ciosów, warto umieć się dronić, a Ty znakomicie tutaj śmigałeś. - powiedział uśmiechając się do towarzysza.
Ale to jednak niesamowite, że wygraliśmy. Cieszę się, że Was poznałem i że byliśmy razem w tej samej drużynie. - zaczął, a potem nie przerywając mówił dalej. - Ale nie popłynę tym statkiem, ale nie ze względu na moją chorobę morską. Wrócę jakoś do Otisburg, a następnie do mojej rodzinnej wioski i ożenię się z moją ukochaną Julią. Teraz jej ojciec się nie sprzeciwi - pokazał swój dokument nadania mu stanu szlacheckiego - a potem do Was dołączymy. Ale to już dojedziemy lądem. - zakończył. To ostatnie musiało się odnosić do jego przypadłości - istotnie, na morzu tracił grunt pod nogami.






Ewentualne pytania do sędziego lub Lorda proszę kierować do mnie - udzielę za nie odpowiedzi aby wszystko pojawiło się w waszym odpisie. W karczmie macie wolną rękę - jest tam parę osób, ale nie z tych, które poznaliście wszczęniej. Pytania i dialogi mile widziane ;)
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: WinterWolf »

Sangathan

Wojownik westchnął głęboko. To koniec zawodów. Nawet nie pamiętał w tej chwili po co właściwie wziął w nich udział. Pewnie jego głównym motywem była chęć oderwania się na chwilę od codziennych problemów.
Elf ponownie westchnął. Teraz będzie mógł spokojnie powrócić do swoich poszukiwań. Zobaczy co wygrali i wyruszy dalej, tam gdzie ktoś może słyszał coś na temat leczenia magicznie zniszczonych oczu.

Sangathan przez cały czas od chwili, gdy ogłoszono ich wygraną się nie odezwał. Fergo najwyraźniej w ogóle nie miał pojęcia co to znaczy walczyć. Dla niego było to jakby bitka na pięści. Elf każdą walkę brał na poważnie... W każdej przecież można było stracić życie...

Wyraz oczu elfiego wojownika był nieodgadniony. Minę miał raczej ponurą. Nie okazywał tak entuzjazmu, jak robili to jego towarzysze. Nie widział powodu. Ot kolejne wydarzenie w historii, które przejdzie przez echa, o którym zdąży zapomnieć nim drzewa zazielenią się i zrzucą swoje liście 3 razy.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mr.Zeth »

Ardel:

Chłopak odetchnął, uśmiechając się. Nic nie mówił. Satysfakcja, którą czuł była wielka, mimo, że faktycznie zanadto drużynie się nie przysłużył, a przynajmniej tak to widział. Chciał się wymyć. Koniecznie wymyć. Potem coś zjeść, napić się. Odpocząć. Poświęcić czas na refleksję. Wspomnienie tego co robił od czasu przybycia tu. Chciał to zapamiętać. Wszystko.
Chciał wyciągnąć z tego naukę i zapamiętać uczucia które mu towarzyszyły. Wiedział, ze kiedyś wróci do nich pamięcią i wspomni je z rozrzewnieniem. Może...
Chłopak pozwolił by jego myśli i marzenia snuły się leniwie jak dym z komina, a nogi same niosły go do tawerny. Był rozluźniony i szczęśliwy, na chwilę obecną jedyne czego jeszcze chciał od życia to kąpiel.
"Jak niewiele mi trzeba do pełni szczęścia" pomyślał mimochodem.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: BlindKitty »

Pasov

Przez cały czas składania gratulacji i reszty ceremonii Pasov starała się trzymać nieco z tyłu i skromnie unikała kontaktu z tym wszystkim. Nie za bardzo lubiła jakiekolwiek ceremonie, a na dodatek nie za bardzo czuła się odpowiedzialna za zwycięstwo drużyny, bo wydawało jej się że właściwie wszystko zrobili inni. Miała po prostu szczęście trafić do takiej drużyny. Wyraźnie jednak rozpromieniła się, kiedy dotarło do niej że wreszcie będzie miała miejsce, które można nazwać domem.

Szła spokojnie wraz z resztą drużyny do karczmy, szczęśliwa i rozluźniona.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mekow »

Zwycięscy udali się do karczmy, gdzie uczcili zwycięstwo chłodnym piwem. Porozmawiali trochę o tym co było - trochę o walce (tu Fergo ponownie wspomniał, że chciałby się w tym podszkolić) i o tym jak udało im się zdobyć poszczególne przedmioty. Potem pomówili trochę o tym jakie mają plany na najbliższą przyszłość - tutaj najwięcej mówił Fergo o swoich planach małżeńskich, zaś Sangathan wyłącznie słuchał pozostałych spoglądając na nich swymi smutnymi szarymi oczami.
Ogólnie panowała miła atmosfera i nie wiadomo kiedy na zewnątrz zrobiło się ciemno, zaś w pomieszczeniu pojawiło się parę nowych osób.



Ardel przeprosił towarzystwo i podszedł do swojej wybranki - Marty - która posłała mu szczery uśmiech.
Nie była obecnie niczym zajęta, gdyż dopiero co weszła, aby zacząć pracę.
Ardel w przypływie radości objął Martę w pasie, podniósł do góry i obrócił się z nią o 360 stopni, a dziewczyna objęła go za szyję i zapiszczała z radości. Następnie Ardel postawił ją z powrotem i ucałował w obydwa policzki.
- Zgadnij co się stało? - zagadał wesoło.
Marta podzieliła radość oraz entuzjazm swojego wielbiciela i uśmiechnęła się szczerze.
- Masz wolny wieczór? - zgadywała.
- Pewnie - zaśmiał się Ardel. - Mam wolne do czasu aż... - entuzjazm jakoś mu minął. - No tak.. aż przybędzie statek - skrzywił się i westchnął, patrząc na dziewczynę.
- To wspaniale. - powiedziała Marta nie tracąc entuzjazmu.
- To może spotkamy się w takim moim sekretnym miejscu? - zaproponowała nie dopytując się o nic więcej.
- Um... dobra, ale gdzie to jest? - bąknął Ardel, zniżając głos.
- Za karczmą, na piętrze stodoły. Tam jest drabina. - wyjaśniła cicho. - Za kilka minut? - zasugerowała.
Ardel się uśmiechnął i skinął głową. - Dobra - powiedział, przytulił jeszcze raz dziewczynę i zapominając na chwilę o towarzyszach wyszedł przed karczmę.
Na zewnątrz zorientował się, że chmury całkiem przesłoniły niebo, czyniąc z tamtego popołudnia mroczny wieczór, oraz ostrzegając przed możliwością nadchodzącego sztormu.
Ardel miał kilka minut, więc skoczył po jakieś kwiaty do kwiaciarki - na szczęście wioska była już oświetlona światłem licznych pochodni. Wyposażony w bukiecik niewielkich stokrotek poszedł na miejsce spotkania.
W stodole nie było żadnych zwierząt... chyba - Ardel wolał nie wnosić pochodni do pomieszczenia pełnego suchego siana i musiał zdać się bardziej na słuch i wyczucie, niż wzrok.
Nie tracąc wiary odnalazł drabinę i wszedł na górę, gdzie dominował przyjemny zapach świeżego siana. Ardel wyczuł jak ktoś stanął tuż za nim i zaraz potem kobiece dłonie zakryły mu oczy... choć było ciemno i nawet bez tego niewiele widział.
Odwrócił się do niej, a Ona natychmiast wpięła się w niego ustami. Całowała go bardzo... zawzięcie, inaczej niż mógłby się spodziewać. Po kilku długich i wspaniałych chwilach dziewczyna zdjęła bluzkę. Nie przerywając namiętnego pocałunku Ardel zawędrował dłońmi pieszcząc ciało kobiety. Potem gdy zaczęła się na nim pokładać objął ją natrafiając dłońmi na jej gołe plecy. Zaskoczyło go, że nie wyczuł jej warkocza, więc odruchowo powędrował dłońmi wyżej. Włosy odnalazł dopiero, gdy jego dłonie mijały kark, ale nie były one nawet spięte - zwyczajnie sięgały jej najwyżej do ramion. Zastanawiał się właśnie jaki może być tego powód, gdy usłyszał z dołu znajomy głos.
- Ardel? - powiedziała Marta, która właśnie weszła do obory. Ardel był w szoku. Natychmiast przerwał pocałunek, a kobieta z którą był zachichotała cicho.
- Zostaw ją, ja się Tobą zajmę. - wyszeptała mu do ucha, a Ardel otrząsnął się i zdał sobie sprawę z powagi swojej sytuacji. Usiadł odsuwając od siebie tajemniczą kobietę.
- Ten głupi Satyr ciągle czegoś chciał i nie dawał mi się wyrwać, ale jestem. - dodała nieświadoma tego co się dzieje wyżej Marta. Ardel usłyszał jak wchodzi po drabinie - musiał szybko działać.



Pasov, Sangathan

Do pozostałych przy stole zwycięzców dosiedli się inni zawodnicy.
- Można na chwilę? - powiedział znajomy im półork, aby formalności stało się zadość i zajął wolne miejsce Ardela, tuż obok Sangathana. Do Pasov zaś dosiadła się kobieta z podbitym okiem i raczej niezadowoloną miną.


Sangathan

Mężczyzna najwidoczniej uznał Sangathana za przywódcę grupy i zwracał się do niego w liczbie mnogiej.
- Powiem wprost. Chciałbym wiedzieć jak zdobyliście jajo. Gdzie go szukać, tak aby nie stracić życia? Zapłacę Wam za tą informację. - oznajmił dość spokojnym głosem.
Najwidoczniej Lord Markcham znowu pokpił sprawę, nie ogłaszając zakończenia zawodów.


Pasov

Naburmuszona i obrażona na cały świat blondynka z zabarwionym na fioletowo okiem, zagadała do zajadającej już trzeci talerz gęstej zupy mięsno-jarzynowej Pasov.
- Dobrze ci poszło, zwykle to Ja rozkładam innych. - powiedziała odnosząc się do ich walki, a słowa wypowiadała z lekkim trudem. - No gratuluję. - dodała od niechcenia i odetchnęła głęboko.
- Może powiesz mi, co zrobiłam źle. - powiedziała łagodnie, ale widać było, że rozmowa z osobą, która ją pokonała nie była dla niej łatwa.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: WinterWolf »

Sangathan

Sangathan zachowywał się uprzejmie, choć był wyraźnie na dystans.
- Zawody wciąż trwają? - spytał krótko.
- Nie będę bowiem ukrywał, że szczęśliwym trafem udało nam się kupić brakujące nam przedmioty tuż po tej nieszczęsnej bójce. Z twoich słów wnioskuję, że organizatorzy zawodów albo mieli przygotowanych więcej nagród, albo znów okazali się nieudolni - westchnął.
- Jeśli zaś chodzi o jajo gryfa, zdobyliśmy je współpracą. Jedna osoba osłaniała tę najcichszą, której zadaniem było zdobycie jaja. Jaskinia gryfów ma wiele miejsc, w których można się schować. Wykorzystaliśmy to - dodał. Mówił z takim spokojem, jakby wcale nie wygrał tych zawodów. Jego oczy nie wyrażały zupełnie niczego. Ot, kolejne wydarzenie w jego długim życiu. Elf był po prostu zmęczony. Marzył o świętym spokoju i możliwości wyspania się.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: BlindKitty »

Pasov

Zachowywała się cicho i spokojnie, pozostawiając mówienie starszemu, a więc i niewątpliwie bardziej doświadczonemu elfowi. Jednak gdy przysiadła się do niej pokonana blondynka, nie mogła już się nie odzywać.
- Źle? - zastanowiła się przez chwilę. - Nie sądzę, żebyś zrobiła coś źle. Posłużyłam się sztuką walki kijem, którą mój lud opracował przed wiekami; to naprawdę długa historia o tym, jak arystokraci chcieli zniewolić chłopów i utrudnić im bunt, odbierając broń, ci więc nauczyli się walczyć wszystkim, co mogło wpaść im w ręce. Ty nie znałaś mojego stylu, a ja twój tak, jestem już bowiem dość stara, jak na ludzkie standarty, i niewątpliwie wiele się w życiu nauczyłam. Dzięki temu miałam nad tobą przewagę i dobrze ją wykorzystałam. Mimo to, opierałaś mi się bardzo długo, co znakomicie świadczy o twoich umiejętnościach - patrzyła na swoją rywalkę z uśmiechem. Opowiadanie o walce i broni zmieniało ją jakby nagle w inną osobę - fakt, którego na codzień patrząc na nią, raczej nikt by się nie spodziewał.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mr.Zeth »

Ardel:

- Satyr? - bąknął chłopak. - Czekaj, czekaj... masz ze sobą jakieś źródło światła? - zapytał Marty.
- Nie. Nie mamy latarni, a pochodnia mogłaby wzniecić pożar - wyjaśniła dziewczyna.
Ta, która była z nim na górze, zaczęła mu rozpinać koszulę - wcale się nie przejmowała sytuacją.
Ardel odepchnął kobietę, gdy poczuł, ze się do niego zbliżyła. - Z jednej strony dobrze, a z drugiej źle - mruknął chłopak. - Dobrze, bo ojciec mówił mi, ze kobiety nie wolno uderzyć, a sądzę, ze gdybym miał źródło światła, to zrobiłbym wyjątek parę oddechów wstecz. Chodź tu i powiedz mi co robić, bo ja nie mam zielonego pojęcia - mruknął i usiadł zrezygnowany na posadzce.
- Co? Nie do końca rozumiem o czym mówisz - odpowiedziała Marta, która lada moment miała wejść na górę. - Zaraz tam będę - dodała.
Ta druga tymczasem, po odepchnięciu jej, także postanowiła chyba potraktować sytuację poważnie. A po zasłyszanych słowach nie dobierała się już do alchemika - z tego co się orientował szukała czegoś - albo swojej koszuli, albo drabiny.
- No w czasie jak Satyr cię zajął tu udał się jego towarzyszka - mruknął Ardel. - Masz pomysł skąd wiedziała, gdzie się mamy spotkać? - zapytał.
- Co? - odpowiedziała niezbyt inteligentnie Marta.
- Bo nie jestem głucha! - wypaliła na głos ta druga. - I znam się na ludziach - dodała.
Istotnie, Ardel i Marta nie ukryli wcześniej swoich uczuć, ale tamta druga nie znała się na ludziach aż tak jak jej się zdawało.
Głowa Marty pojawiła się, gdy wchodziła po drabinie na piętro. - Kto tu jest? Nic nie widzę - powiedziała niespokojnym głosem, wchodząc na górę.
- Tym gorzej dla ciebie - odpowiedziała jej ta druga, której oczy musiały już się przyzwyczaić do ciemności. Następnie Marta została zaatakowana.
- Rany! - jęknął Ardel i chwycił tamtą w pasie i odciągnął do tyłu. - Co w ciebie wstąpiło kobieto?! - krzyknął. - Marta, nic ci nie jest? -
Jedna z nich jęknęła - trudno było powiedzieć która.
- Nic mi nie jest - odpowiedziała Marta podnosząc się z podłogi.
Dziewczyna którą Ardel złapał w pasie zaczęła się wyrywać, ale on trzymał ją mocno.
- Wyrzuć ją - powiedziała rozgniewana Marta. - Przed oborą jest, stóg siana
- A sama nie łaska się zmierzyć - warknęła ta druga i tak zaczęła się wyrywać, że uderzyła Ardela w żebra.
- Diabli, uspokój się, bo cię wywalę - mruknął do kobiety. - Jeśli jeszcze raz zaatakujesz Martę użyję pieści, rozumiemy się? - zapytał.
Zagrożenie pięścią chyba przemówiło do dziewczyny, gdyż przestała mu się wyrywać.
- Ku** no - powiedziała cicho lekko zdyszana dziewczyna.
- I tym chyba jesteś. Zwykle jestem łagodna, ale naprawdę mam ochotę dać ci w pysk - powiedziała rozgniewana Marta.
- Ty... czemu się tu wpakowałaś? - zapytał kobiety Ardel. - I tak już popsułaś nam spotkanie to chociaż tyle nam powiedz - mruknął. Puścił ja wreszcie.
- Bo jestem lepsza od byle kelnerki - zaczęła a ręka Marty przybrała kształt pięści - a dowiedziałam się czegoś od Twoich znajomych i podobno jest już po zawodach. Mam mówić dalej? - powiedziała spokojnie.
Marta była zbyt rozgniewana aby coś powiedzieć.
- Lepie nie - mruknął Ardel. - Z tego co rozumiem masz o mnie niskie mniemanie skoro myślałaś ze jak mnie rzucisz na siano to będzie po sprawie. Spadaj stad, bo mnie denerwujesz - pokręcił głową. - I Martę też... - dodał.
- - Jesteście siebie warci, para głupich cieciów, którzy... - zaczęła dziewczyna, gdy nagle rozległ się charakterystyczny odgłos plaśnięcia. Nie dokończyła wypowiedzi, gdyż Marta uderzyła ją pięścią w twarz. Dziewczyna jęknęła i zachwiała się robiąc trzy niewyraźne kroki do tyłu, a następnie niepewnie udała się w kierunku drabiny i zaczęła schodzić na dół.
Marta podeszła do Ardela i przytuliła się do niego. Nic nie powiedziała.
Ardel westchnął, obejmując Martę. Też milczał, po co miał cokolwiek mówić. Powoli wracał do siebie. - Hm, mam cos dla ciebie - zaśmiał się wreszcie i odszukał bukiecik, by jej wręczyć.
Ardel natrafił ręką na bukiet stokrotek i wręczył go dziewczynie, którą oczywiście już dawno temu wybrał.
Oboje usłyszeli odgłos odsuwanej drabiny i niezbyt głośny huk jak ta upadła na podłogę.
- To siedźcie sobie tam przez tydzień - usłyszeli z dołu.
Nie przejmowali się tym jednak. Zejść zawsze im się uda, choćby skacząc na siano, o czym w pewnym sensie wspomniała Marta.
- Dziękuję - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
Ardel podciągnął dziewczynę do okna. - Zawsze lubiłem noc właśnie dlatego - wskazał niebo ruchem ręki. Westchnął i przytulił ja mocniej. - Hm... możesz rozpuścić włosy? - zapytał.
- Oczywiście mogę - Odpowiedziała i wyciągnęła z włosów dwie spinki. Pokiwała energicznie głową i jej czarne włosy zafalowały przepięknie.
- Długie rozpuszczone włosy dodają dziewczynom sporo uroku - bąknął Ardel i znów ją przytulił, gładząc jedną ręką po włosach. - Hm... wiesz, nie zdarzyło mi się jeszcze mieć dziewczyny - westchnął. - I chyba jedyna rzecz która dodała mi odwagi by cię tak przy wszystkich ucałować to to, ze moja ekipa wygrała... - zaśmiał się cicho. - Gdyby nie to to pewnie nie odważyłbym się na nic szczególnego.. jak zwykle - machnął ręką i westchnął znów.
Marta uśmiechnęła się w podzięce za komplement o włosach - istotnie była z nich dumna.
- Odwaga różni się od brawury. Odwaga to coś co robimy w przypadkach zagrożenia i... - przerwała na moment.
- Powiedziałeś, że wygraliście te zawody? - spytała spokojnie patrząc mu w oczy, a gdy wyczytała w nich odpowiedź, pocałowała go delikatnie. Bardzo przyjemnie i delikatnie - przeciwnie do tamtej drugiej dziewczyny.
- Gratuluję - powiedziała cicho.
- Um... dziękuję - bąknął Ardel. Zamrugał oczami i odwzajemnił pocałunek po chwili wahania.
Marta zamknęła oczy, gdy się pocałowali, długo i namiętnie. Gdy w końcu przerwali, Ardel czuł się znakomicie - dotychczas nie zaznał takiej przyjemności i już mu się wydawało, że nie jest ona przeznaczona dla niego. Marta uśmiechnęła się do niego.
- Co to ja mówiłam? - spytała lekko zdezorientowana, i po chwili sobie przypomniała. - Gdy się z czegoś cieszymy, to właśnie robimy różne rzeczy nie zważając na to, co pomyślą inni. W tym momencie nas to nie obchodzi
Ardel przytulił ją i przysunął policzek do jej policzka. Mówił cicho wprost do jej ucha. - Hm.. a może czujemy się po prostu swobodniej? - zapytał.
- Tak. To też - odpowiedziała cicho i przytuliła się do niego.
- Hm.. jutro skoro świt przypływa okręt, który zabierze całą naszą drużynę na kontynent... - bąknął Ardel i zamilkł.
Twarz Marty przybrała dość niewyraźny wyraz na tą wiadomość, ale po chwili się do niego uśmiechnęła.
- Powinniśmy zatem postarać się, spędzić razem trochę czasu, póki tu jesteś - odparła.
Ardel potaknął. Uśmiechnął się, patrząc w oczy dziewczyny, po czym zaczął ją całować.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mekow »

Sangathan

Po paru miło spędzonych godzinach, do Sangathana podszedł strażnik, którego już wcześniej widzieli. Zbrojny musiał uznać elfa za przywódcę grupy, bo zagadał do niego odnoszą się do ich wszystkich.
- Witam. Uczczenie zwycięstwa jest rzeczą naturalną. - powiedział z uśmiechem. - Lord proponuje, aby zanocowali Państwo na statku. Co by nie przegapić porannego wypływu.
- Rozsądna rada. Chciałbym jednak wiedzieć, przyjacielu, czy organizatorzy zawodów są tym razem pewni, że wszystko zapieli na ostatni guzik? Nie chciałbym by się okazało, że wskazano nam niewłaściwy statek - powiedział elf. Sądząc po tym jakim brakiem profesjonalizmu organizatorzy wykazywali się do tej pory uznał iż takie niebezpieczeństwo z pomyłką jest całkiem realne. Sangathan mówił głosem łagodnym i z powagą. Z jego oczu nie dało się nic wyczytać. Zresztą mało kto próbował, bo ciężko patrzyło się w oczy, które wyglądają jak martwe, srebrne oczy golema.
- Tak, oczywiście. Oprócz statku Lorda Markchama, są tu tylko kutry rybackie, więc to jedyny pilnie strzeżony okręt.
- W porządku przyjacielu. W takim razie ty powiadom proszę tutaj zebranych, moich towarzyszy, a ja poszukam tych, którzy nieco się oddalili - powiedział z lekkim uśmiechem.
- My sami możemy się tym zająć. Ale jaśli tak Pan woli, to proszę. Na statek mogą państwo wejść w dowolnej chwili.- odparł spokojnie żołnierz.
Sangathan skinął głową i wstał ze swojego miejsca. Potem udał się na zewnątrz. Ponieważ przez większość wieczoru zupełnie milczał słyszał wszystko co wokół niego mówili inni. Udał się w stronę stodoły, by powiadomić Ardela. Zastanawiał się czy chłopak będzie chciał zabrać tę dziewczynę, którą poznał w gospodzie ze sobą. W sumie teraz się wzbogacił... Mógłby sobie pozwolić na ustatkowanie się i założenie rodziny...

Gdy Sangathan wyszedł z karczmy, przywitało go świeże, ciepłe powietrze. Odetchnął głęboko. Na zewnątrz panował już mrok, ale jego elfie oczy, przebiły sie dostrzegając szare otoczenie. Ruszył powoli w stronę stajni. Istotnie pomysł z noclegiem na statku był bardzo dobry. On sam był trzeźwy, ale tak zmęczony, że mógłby zaspać. Więc co dopiero jego towarzysze, zwłaszcza drobna Pasov, która już po pierwszym piwie zdradzała pierwsze oznaki upojenia.
Był kilkanaście kroków od stajni, gdy dostrzegł jak przez jej drzwi wyszła jakaś postać. Początkowo nie widział kto to, ale zorientował się, że pomimo ciemności postać szybko ruszyła w jego stronę.



Pasov

Zerknęła na Sangathana gdy odchodził, ale stwierdziła, że jedynym członkiem drużyny, który się oddalił, był Ardel - a więc elf na pewno poszedł właśnie do niego. Nie wątpiła, że wie, gdzie go szukać. Przeniosła więc wzrok na zakapturzonych towarzyszy, ale stwierdziła, że w zasadzie nie ma za bardzo im nic do powiedzenia.
- No więc, co zdecydowałeś? Zdaje się, że powiedziałeś, że nie płyniesz z nami. Podtrzymujesz tę decyzję? - odezwała się do Fergo.
Chłopak właśnie odstawił na stół opróżniony w połowie kufel i spojrzał na soją rozmówczynię.
- Tak. - odpowiedział i szybko wyjaśnił swoją sytuację. - Z tego co wiem, płynął bym w złym kierunku. Wracam do starego domu, oświadczę się ukochanej i razem pojedziemy do tego Harmonday. Ale to już lądem, bo nie lubię przebywać na statku.
- Tak, tak, pamiętam, dlaczego nie chcesz z nami płynąć - uśmiechnęła się lekko, choć wciąż patrząc w podłogę. - Myślałam po prostu, że chciałbyś najpierw zobaczyć zamek. Ale może do ukochanej ciągnie cię bardziej. Tak naprawdę, sama nie wiem jakie to uczucie.
- Gdyby to było kilka godzin to chętnie bym go zobaczył, ale zwłoka kilku dni to za dużo. Zawody i tak trwały dłużej niż się z Julią spodziewaliśmy, ale za to nagroda okazała się znacznie większa. - zakończył z uśmiechem.
- Nie byłaś nigdy z nikim w związku ? - spytał bardzo łagodnym głosem.
- Rozumiem. Niewątpliwie czekanie nie jest przyjemne, zwłaszcza jeśli okazuje się dłuższe niż miało być - wypiła kilka łyków z trzymanego kufla. Najadła się już, co zajmowało zwykle sporo czasu, ale efektów wciąż nie było widać. Z drugiej strony, to było tylko kilka dni; one tylko wydawały się takie długie. - Nie, nigdy z nikim nie byłam. Nie było ani okazji, ani... kandydata.
Fergo spojrzał na nią lekko zdumiony. - Trochę to dziwne. - zdradził swoje zdumienie.
- Może opowiesz mi o sobie? - zaproponował, choć szybko zdał sobie sprawę, że okazja była raczej średnia, byli w zatłoczonej karczmie i ich rozmowie przysłuchiwali się wszyscy dookoła. Zrobił dość kwaśną minę.
- Nie sądzę, żeby była to ciekawa opowieść, jeśli mam być szczera. Teraz, dzięki temu zamkowi, może moje życie nabierze nieco barw i będzie o czym opowiadać.
- Nie ma sprawy rozumiem. I też uważam, że nasz nowy dom dodatnio wpłynie na nasze życia. Masz jakieś szczególne plany? - spytał.
- Plany? Nie, na razie chciałabym po prostu... Odpocząć.
Fergo zaśmiał się cicho. - Nie chodziło mi o dzisiaj, ale o plany ogólne, po dotarciu na nasze włości. - powiedział spokojnie.
Pasov pochyliła głowę jeszcze niżej.
- Tak, ja też miałam na myśli plany po dotarciu na nasze włości - stwierdziła cicho, nieśmiało. - Przed dotarciem tutaj wciąż robiłam wiele męczących rzeczy, podobnie na tych zawodach. Chciałabym mieć kilka tygodni wypoczynku...
Fergo spoważniał. - Ach tak, rozumiem. Przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy.
- Och, to tylko drobiazgi. Wiesz, każdy chciałby po prostu czasem zrobić sobie coś w rodzaju urlopu, prawda? Na mnie chyba ten czas nadszedł teraz. - rzekła elfka.
- Zgadzam się z Tobą. - powiedział uprzejmie i wzniósł kufel w geście toastu - Za zwycięstwo już piliśmy. To teraz może za urlop? - powiedział i uśmiechnął się.
Uśmiechnęła się lekko i uniosła również swój kufel. - Za urlop.

Zaraz po tym jak wznieśli toast, do karczmy weszła dziewczyna z innej drużyny, którą poznali już wcześniej, jeszcze zanim zeszli ze statku.
W jej pojawieniu się nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że z całą pewnością miała na sobie kurtkę Sangathana.
Kobieta podeszła do siedzącego pod ścianą satyra, zagadała do niego i oboje ruszyli na górę.
Co jeśli napadła na Sangathana? Może zabranie mu kurtki nie było najgorszym co spotkało elfa?
Pozostałej części ich drużyny - trzech zbrojnych rycerzy nie było w karczmie. Należało chyba zbadać sprawę.
Fergo zdawał się nie zauważyć niczego, rozmawiając o czymś z osobnikiem ubranym w płaszcz z naciągniętym na głowę kapturem.



Ardel

Pocałunkom i pieszczotom nie było końca. Oboje znakomicie się czuli, jakby cały świat przestał istnieć - byli tylko Oni.
W pewnym momencie, przypadkiem znaleźli zagubioną bluzkę. Była to zwykła bawełniana koszula - damska, sądząc po nieco ubogim w materiał kroju.
Najwidoczniej tamta nachalna dziewczyna nie szukała jej już po ciemku, aby nie ryzykować ponownego oberwania.
- Chcesz? Na pamiątkę, po tym jak dałaś tej idiotce w zęby. - zaproponował Ardel.
Marta zaśmiała się cicho i wzięła ją z uśmiechem.
- Zwykle nie bije innych, ale ta panienka wyprowadziła mnie z równowagi.
- Należało jej się.
- odpowiedział Ardel uspokajając swoją przyjaciółkę.
Następnie uśmiechnęli się do siebie i powrócili do swoich przyjemności.

Niestety w kilka minut później znowu ktoś im przeszkodził - wyraźnie słyszeli odgłos otwieranych drzwi obory.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: WinterWolf »

Sangathan

Zanim Sangathan zdążył coś powiedzieć, rozpoznał dziewczynę z innej drużyny, którą poznał pierwszego dnia zawodów. Oprócz tego nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna jest topless - jej biust tak przyjemnie dla oka falował, gdy szła szybko. A szła w jego stronę.
Elf aż zwolnił tak się zdziwił. Udał jednak, że to go wcale nie obeszło. Uznał, że tak będzie uprzejmiej. I przestał się gapić... Domyślał się, że nie każdy widzi tak dobrze w całkowitych ciemnościach jak on. Przechodząc koło kobiety ostrożnie, opanowanym głosem zasugerował
- Radziłbym założyć jakąś bluzkę czy kurteczkę, bo później będzie chłodniej - powiedział.
Słysząc czyjś męski głos dziewczyna zatrzymała się w miejscu i natychmiast zakryła swoje piersi krzyżując na nich ręce.
- Kto tu jest? - spytała, a jej głos zabrzmiał średnio spokojnie.
Elf się zatrzymał, specjalnie głośniej szurnął nogą o ziemię, by kobieta mniej więcej wiedziała gdzie on jest
- Na imię mi Sangathan - powiedział spokojnie.
Dziewczyna powoli podeszła bliżej i spojrzała w jego kierunku dopatrując się z kim rozmawia, ale w ciemności mogła dostrzec co najwyżej ogólny zarys postaci.
- Okej - rzekła spokojnie - A masz może dla mnie jakieś takie okrycie? - powiedziała, odnosząc się do jego wcześniejszej sugestii.
- Hmm... - elf naprawdę się zdziwił. Opróżnił kieszenie swojej kurtki i zdjął ją z siebie. Nałożył ją na ramiona kobiety. - Proszę. To ciepła kurtka - powiedział.
Gdy elf podszedł bliżej dziewczyny, dostrzegł lekką opuchliznę na jej lewym policzku. Musiała być dość świeża.
- Och, dziękuję. Oddam ją jeszcze dzisiaj - powiedziała dziewczyna wdzięczna za pomoc w niefortunnej sytuacji. - Swoją koszulę zgubiłam jak... zresztą nieważne - dodała, ale najwidoczniej wolała by o tym nie mówić, a może chciała tylko się wstydziła, bo spojrzała na ziemię. Nie schowała rąk do rękawów kurtki nadal się nimi zakrywając.
Elf westchnął. Nie miał serca tego tak zostawić. Miał już 100 lat i jakoś wciąż życie go tego nie oduczyło
- Tu blisko jest studnia, poczekasz tu czy podejdziesz ze mną? - spytał wydobywając chusteczkę z kieszeni. Potrzebował zimnej wody.
- Yyy no pójdę z Tobą - odpowiedziała zmieszana. - Ale po co nam studnia? - spytała nie wiedząc o co chodzi.
Gdy ruszyli w odpowiednią stronę, trzymała się go ręką, aby ją poprowadził. W międzyczasie chmury odsłaniały czasami gwiazdy i chwilami robiło się odrobinkę widniej, choć księżyc schował się nie wiadomo gdzie i dziewczyna nie miała dostatecznie dużo światła, aby poruszać się samodzielnie.
Sangathan w tej chwili akurat nie zauważał gwiazd i księżyca. Po prostu ich nie potrzebował by widzieć. Gdy dotarli do studni zaczerpnął wody i zmoczył czystą chusteczkę. Woda była bardzo zimna i o to mu chodziło. Poskładał chusteczkę, wycisnął nadmiar wody
- Zimne zmniejszy nieco opuchliznę - powiedział spokojnie, przykładając chusteczkę do policzka dziewczyny.
- Ach tak - powiedziała spokojnie - Dziękuję za pomoc - dodała cicho i poświęciła jedną rękę, aby pogładzić go po wierzchu dłoni, którą ją opatrywał.
- Przytrzymaj, bo nie wiem czy nie za mocno trzymam - poprosił. - Przyłóż gdzie najbardziej boli - powiedział. Głos miał spokojny i opanowany.
Dziewczyna przejęła kompres - Aż tak mnie nie boli - uspokoiła elfa.
- Dla wszystkich jesteś taki dobry? - spytała po chwili.
- Staram się - powiedział z lekkim uśmiechem - Zwykle jednak puszczają mi nerwy, gdy ktoś rzuca się na mnie z mieczem - powiedział żartem.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Otworzyła usta chcąc zapewne coś powiedzieć i po chwili zamknęła je. W końcu spytała:
- Masz dziewczynę?
- Z żalem przyznam, że nie mam. Mój niezdrowy tryb życia mi na to nie pozwala - powiedział spokojnie. Nie wdawał się w szczegóły. Nie chciał żadnej kobiety obarczać swoimi problemami... Wpierw chciał zakończyć sprawę swoich oczu... Postawić sprawę jasno czy da się je wyleczyć czy nie...
- Mnie tam żaden Twój tryb życia by nie przeszkadzał - powiedziała uśmiechając się do niego. - A co jest nie tak? Bierzesz dragi? Dużo pijesz? Łamiesz prawo? - spytała bardzo spokojnie.
Elf westchnął
- Szukam leku, który uzdrowi moje oczy - powiedział wprost. - To zakłada ciągłe podróże i pakowanie się w niebezpieczne przygody. Ostatnio zrobiłem sobie przerwę, ale najwyższy czas znów zabrać się za poszukiwania - powiedział.
- Ahaaa. No ja się nie znam na oczach - powiedziała - A co jest z nimi nie tak? Bo ten, chyba widzisz w ciemności całkiem dobrze - powiedziała spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.
- Niecałe 100 lat temu miałem mały wypadek. Właściwie to z własnej winy. Alchemiczna mikstura prawie wypaliła mi oczy. Przez wiele lat nie widziałem w ogóle. Obecnie, chociaż w ciemności widzę tak dobrze jak w dzień, nie widzę barw. Jestem zupełnie ślepy na kolory. Każdy zachód słońca, każdy kwiat, każde zwierzę... Wszystko wygląda identycznie, gdy nie jesteś w stanie określić jaki ma kolor - mruknął.
- Wybacz... Marudzę... Jestem zmęczony. Ta dzisiejsza awantura dała mi się we znaki - dodał. - Nie lubię zadawać innym bólu ani udowadniać im głupoty, ale czasem nie da się inaczej - mruknął nawiązując do bójki, która się tego dnia znacznie wcześniej wywiązała.
- Och - wydusiła z siebie i przytuliła się do niego, obejmując go lewą ręką i prawym łokciem, gdyż w tej drugiej dłoni trzymała kompres. - Przykro mi, że Cię to spotkało - powiedziała ze współczuciem i spojrzała mu prosto w jego srebrne oczy.
- Cóż, los ma swoje sposoby na karanie głupców - bąknął nieco zmieszany.
- Mówisz teraz o mnie? - spytała spokojnie zwieszając głowę.
- Nie, z tymi głupcami mówiłem o sobie - uśmiechnął się półgębkiem. Mówił szczerze. - Odprowadzić cię gdzieś? Muszę jeszcze powiadomić członka drużyny o zmianie miejscówki na noc - powiedział. - A lepiej by kobiety nie chodziły same po ciemku - powiedział spokojnie.
- Może do karczmy, teraz jak mam cos na sobie, to nie będę się krępowała przechodząc przez salę - rzekła i jedną po drugiej włożyła ręce w rękawy kurtki, przez moment odsłaniając tą czynnością biust.
Elf zaprowadził ją do karczmy, tak jak chciała.
- Proszę. Zagrzej się i staraj się nie wędrować po nocach bez kurtki - powiedział z uśmiechem.
- Dzięki za pomoc. To dla mnie rzadko spotykane zjawisko. To ja se coś ubiorę, zaczekam na Ciebie i oddam Ci kurtkę - powiedziała na pożegnanie.
Elf skinął tylko głową, a potem skierował się znów w stronę stodoły. Wszedł do środka i rzucił po prostu:
- Ardel! Dziś noc spędzamy na statku. Sądzę, że nie będzie przeciwwskazań byś wziął ze sobą Martę jeśli chcecie pobyć razem, ale nikt cię nie będzie budził w stajni... Odpływamy z rana – powiedział, czekając przez chwilę na odpowiedź.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: BlindKitty »

Pasov

Nieco zdziwiona spojrzała na dziewczynę ubraną w kurtkę Sangathana. Nieśmiało podeszła do Fergo i poklepała go po ramieniu, żeby zwrócił na nią na moment uwagę.
- Pójdę już na statek. Powinnam się położyć - stwierdziła, po czym wyszła z izby, zabierając kostur ze sobą. Zaraz na zewnątrz usłyszała głos Sangathana, wołającego do kogoś w oborze. No tak, z pewnością poszedł zawiadomić Ardela o tym, gdzie będą spać. Wciąż była nieco ciekawa, dlaczego oddał swoją kurtkę, ale nie miała zamiaru zawracać mu teraz głowy, więc po prostu poszła na statek, niespiesznie idąc przez wyspę, z niejakim trudem przebijając wzrokiem ciemność.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mr.Zeth »

Ardel:

Chłopak podszedł na krawędź strychu. - Dzięki za informację - rzucił do wojownika. - Już się zbieram, tylko czy mógłbyś podstawić nam drabinę? - zapytał.
Gdy wojownik spełnił jego prośbę i wyszedł Ardel westchnął i zwrócił się do Marty. - Hm... wiem, ze nie możesz ze mną płynąć, bo Masz tu rodzinę i w ogóle... ale pójdziesz ze mną na statek? Jeszcze na chwilę? - zapytał Marty. Ku uciesze chłopaka dziewczyna się zgodziła.
Ardel pomógł jej zejść po drabinie i poszedł wraz z nią na statek kontynuować co zaczęli.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: WinterWolf »

Sangathan

Zgodnie z obietnicą elf skierował się w stronę gospody by odebrać swoją kurtkę. Potem miał w planach od razu udać się na statek i znaleźć sobie miejsce do spania. Był naprawdę zmęczony. Poza tym cieszył się z możliwości dostania się już na kontynent, a nie uganiania się po maleńkiej wysepce. Wakacje to świetna sprawa... Tylko, że te zaczęły być męczące wraz z coraz bardziej rosnącą niekompetencją organizatorów zawodów.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mekow »

Fergo nie zapomniał pożegnać się z Pasov zanim ta opuściła karczmę - wszak nie zobaczą się przez dłuższy czas.
Elfka udała się na statek, gdzie została skierowana do jednej z kajut i natychmiast położyła się spać. Statek kołysał się lekko i dziewczyna poczuła się jakby leżała w niemowlęcej kołysce - zasnęła nieomal natychmiast.

Dzięki drabinie Ardel i Marta nie mieli już problemów z zejściem z piętra. Dziewczyna odprowadziła alchemika na statek i tam przez kilkanaście minut żegnali się namiętnie, spędzając razem ostatnie, dane im przez los chwile. Nie mieli dość czasu, aby się lepiej poznać i nie mogli wyznać sobie miłości, ale oboje cieszyli się ze wspólnie spędzonych chwil. Może się jeszcze spotkają, ale nie mogli tego wiedzieć. Za zakończenie, Marta życzyła mu udanej podróży i szczęścia na nowym miejscu, Ardel też życzył jej długiego i szczęśliwego życia. Wszedł na statek i choć średnio się widzieli z tej odległości to pomachał dziewczynie na do widzenia, a Ona pomachała jemu... zapewne po raz ostatni.
Ardel dowiedział się od załogi statku, że dla nich przewidziane są dwie dwuosobowe kajuty, udał się więc do tej wolnej i nie walcząc ze zmęczeniem położył się spać.

Sangathan miał jeszcze coś do zrobienia i choć był już dość zmęczony musiał sprostać zadaniu. W sali nie zauważył dziewczyny, której dał kurtkę, więc postanowił na nią zaczekać. Dosiadł się do Fergo, który od razu, lekko zaniepokojony wspomniał o owej dziewczynie, ale wszystko się wyjaśniło.
Korzystając z okazji chłopak poprosił elfa o trochę pieniędzy zarobionych wcześniej na ważkach. Zaczął tłumaczyć, że będą mu potrzebne na drogę, ale Sangathan ukrócił jego słowa i dał mu kilka złotych monet. Elf był zdania, że należą mu się, skoro narażał się z nimi na bagnach.
Czekając na dziewczynę, dostrzegł w międzyczasie inne znajome osoby, spotkane na plaży pierwszego wieczoru na wyspie. Wyglądający na 14-15 lat chłopak, o krótkich jasnych włosach siedział teraz przy stoliku w towarzystwie ładnej, młodej dziewczyny ze splecionym, sięgającym troszkę za łopatki warkoczem. Rozkoszowali się zamówionym na spółkę, jednym piwem, a wyraźnie uśmiechy gościły na ich twarzach. Chłopak dostrzegł przypatrującego mu się elfa i z uśmiechem wzniósł kufel w geście toastu - wyglądało na to, że wskazówki okazały się być cenne i chłopak był za nie wdzięczny.
Rozmyślania Sangathana przerwało pojawienie się dziewczyny z jego kurtką w dłoni. Teraz ubrana była ona w niezwykle luźno na niej leżącą, wiązaną z przodu skórzaną kamizelkę. Oddała mu kurtkę jeszcze raz dziękując za pomoc.
Zmęczony elf pożegnał się jeszcze z nią, a następnie z Fergo i udał się na statek.
Jeden z pełniących tam wartę żołnierzy, wskazał mu dwie dwuosobowe kajuty. Dowiedziawszy się o miejscu spoczynku Pasov i Ardela dołączył do kajuty alchemika zostawiając elfce, jako kobiecie, więcej prywatności. Nie czekał długo na sen.


Przed świtem, gdy wszyscy jeszcze spali, statek odpłynął.
Troje jego pasażerów płynęło nim do swojego nowego domu - Harmondale. Do ich nagrody za pracę, trudy i ponoszone ryzyko. Płynęli na spotkanie ze swoją przyszłością.




KONIEC... wstępu :D
Ponad 2 lata i 3 miesiące, to dość długo jak na wstęp ;) Dziękuję graczom za wytrwałość i wspólnie spędzony czas :D
Waszych bohaterów czeka jeszcze wiele przygód i mam nadzieję, że rozegramy je z nie mniejszą przyjemnością. Nowy rozdział rozpocznę za parę dni - od 11 strony tego tematu ;)
Chętnych zapraszam do tematu rekrutacji na komentarze.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
ODPOWIEDZ