[Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
ODPOWIEDZ
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Wszyscy:

Daikonsstran odpalił pojazd bez problemów i wkrótce Podróżnik wyjechał na popielną pustynię. Rozległ się chrobot, gdy wraz z opuszczeniem Mehizeck włączyły się wszystkie moduły. Szare tumanu kurzu opadały szybko pod wpływem wzmocnionego pola grawitacyjnego, będącego skutkiem ubocznym dwóch magicznych "dopalaczy" z tyłu.
Podróżnik szybko nabrał tempa. Po godzinie jazdy drakon wyczuł już pojazd. Sterowanie nim było jakieś takie... naturalne. Daikonsstran trzymał dłonie na sporej kuli i przekazywał polecenia za pomocą myśli. Po pierwszym dniu dostroił się do pracy maszyny do tego stopnia, ze podczas podróży we wnętrzu pojazdu nie było czuć wstrząsów. By poczuć, ze pojazd się porusza trzeba było wyglądnąć na zewnątrz.
Minęły 2 dni i ekipa dotarła do rzeki Secry.

Co ciekawe... do tej pory nie napotkali ani jednej żywej istoty. Parę wyrastających powoli drzew...

Gdy wjechali na szczyt wzgórza koło góry przy delcie Secry zobaczyli przed sobą równinę, przylegającą do rzeki... równinę pełną olbrzymich dziur. Argena natychmiast domyśliła się co to jest.
- Wrota do piekieł - wycedziła. Jeszcze nigdy nie widziała tak wielu na tak małej przestrzeni, ale owe wrota... były otwarte, jednak nie buchał z nich strumień demonów, jak to ma miejsce z reguły. Nie było też żadnych wyładowań mocy chaosu, które zawsze towarzyszą otwartym wrotom do piekieł...
Za tymi wszystkimi wrotami był most na drugą stronę. Ostatni przed rozwidleniem rzeki.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mekow »

Argena & Arilyn

Argena zastanowiła się chwilę obserwując liczne bramy. Jeśli przywoływano przez nie wojska demonów, to niedaleko musiała się odbyć wielka bitwa. Może o samo Ebez-Shal?
Tak czy inaczej obecny brak demonów nie oznaczał braku zagrożenia i należało mieć się na baczności.
- Jedziemy dalej, powoli. Arilyn, wznieś się w powietrze i powiedz co tam zobaczysz. Diakonsstran ładnie wyminiesz mi te portale, co byśmy nigdzie nie wpadli. - powiedziała spokojnie, ale raczej donośnie.
- Wpierw zerkne z wieżyczki czy w jej zasięgu nie ma czegoś co mogło by zachcieć do nas strzelać. Płomienne skrzydła mimo wszystko rzucają się w oczy. Uprzedzam pytania - nie mam innych, tylko płomienne skrzydła - mruknęła Arilyn, która większość czasu jaki upłynął im w podróży spędziła leżąc i nucąc sobie coś pod nosem, albo przeglądając zawartość plecaka... Wstała ze swojego miejsca i poszła wpierw na wieżyczkę.
- Dobrze - odpowiedziała spokojnie Argena. - A jakie są możliwości twych płomiennych skrzydeł? Masz jakieś ograniczenia? - spytała.
- Nie są tak szybkie i zwinne jak normalne, po prostu umożliwiają mi latanie i ewentualne ogrzewanie się... Czasem podpalenie czegoś. Ale bez akrobacji. No i nie testowałam ich nigdy w deszczu. Sądzę, że w czasie naszego zwiadu lepiej nie sprawdzać jak sobie będę z nimi radziła "na mokro" - mruknęła.
- Dobrze - odpowiedziała ponownie Argena. Taka informacja nie tylko jej wystarczyła, ale i wprawiła ją zadowolenie, gdyż skrzydła elfki były przydatne.
Arilyn weszła na wieżyczkę. Widok tam był spokojny, ale dość ciekawy. Pole nasiane było wrotami. Pełno było tam dziur do piekła - razem około 20 a wszystkie były w tym samym stanie. Po drugiej stronie rzeki zaś, było równie spokojnie co po tej. Ani śladu demonów.
Arilyn wpierw zerknęła w górę. Może na ziemi nie było demonów, ale zawsze mogły się czaić gdzieś na wysokości chmur. Dopiero gdy w tej materii się upewniła wystartowała do lotu rozejrzeć się z większej wysokości.
Z powietrza było widać niewiele więcej niż z wieżyczki, choć oczywiście pole widzenia obejmowało same portale, co bardzo dużo znaczyło. Drugą dobrą informacją, było to, że nadal nie było ani jednego demona w zasięgu wzroku. Za to kawał drogi za rzeką znajdowało się... coś jakby... las? Przez lornetkę nie widać dokładnie, bo przetaczała się tam burza pyłu. Niedługo powinna ona przejść dalej w stronę wulkanu.
Arilyn opadła na pojazd i wróciła do środka. - Burza pyłu przesłania mi chwilowo widok. Za chwilę wrócę na górę i rozejrzę się jeszcze raz. Demonów nie widziałam w zasięgu mojego wzroku - powiedziała.
Po przyjęciu nowych informacji Argena dała znak ostrożnej jazdy do przodu.
Arilyn zaś ponownie wzleciała w powietrze i jako pierwsza zobaczyła z czym przyszło im się spotkać.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Arilyn Faerith:

To z przodu to faktycznie był las, ale drzewa były jakieś dziwne, ponad to ze nie miały liści. Niemniej jednak to miejsce nie było na trasie ich wędrówki, wiec do elfki należała decyzja czy zapuszczać się tam by przyjrzeć się temu bliżej, czy trzymać trasy.


Załoga Podróżnika:

Pojazd powoli manewrował miedzy dziurami. Czasami trasa była dość wąska i Daikonsstran musiał zwolnić. Tymczasem Yeng, wyglądając przez szybę w kokpicie zauważył coś dziwnego. Powierzchnie wnętrza dziur, stanowiących najwyraźniej wrota do piekła były karbowane. Miały poprzeczne wypukłe i wklęsłe pasma ułożone dość nieregularnie. Jakby zniekształcone ślady po gigantycznym wkręcie. W kilku załomach widział dokładnie wciśnięte tam demony. Dziwne, powykręcane, wychudłe... demony. Nie ruszały się. Nawet jeśli były żywe to nie widziały pojazdu ukrywanego przez moduły maskujące.
Gdy dotarli do mostu Velius był w stanie na oko stwierdzić, ze woda jest skażona. W sumie każdy kto na nią spojrzał mógł to stwierdzić. Możliwe, że jest to powodem powolnego tempa regeneracji roślinności na tym obszarze.
Na końcu mostu pojazd zatrzymał się. Stały tam cztery kamienne posągi przedstawiające ludzi którzy jakby próbowali coś zatrzymać. Coś dużego. Stali, zaparci nogami o szczeliny i nierówności i mieli dłonie wyciągnięte naprzód. Wszyscy nosili lekkie zbroje. Kolo nich leżały nadtopione metalowe elementy czterech halabard.
Posągi tarasowały przejście.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mekow »

Załoga:

Wiec co robicie z tymi posągami? Jeśli rozjedziecie to "wyda się" że tu jesteście. Demony nie widzą posągów z dziur i załomów w których siedzą, ale usłyszą dźwięk pękającego kamienia.

Wiedząc jak wygląda sytuacja, Argena jako dowódca wyprawy, musiała podjąć decyzję. Szybko uznała, że parę chwil poświęconych na "ręczne" przestawienie zamienionych w kamień, będzie skromną ceną jaką przyjdzie zapłacić za spokój, którego zapewne by nie mieli, gdyby beztrosko rozjechali oe posągi.
- Velius, Sayvin... i wy dwaj - powiedziała spoglądając na bliźniaków Alric'a i Bart'a - idziecie ze mną. Yang zostaje, obserwuj demony i jak tylko się ruszą dajesz znać. Daikon, zostaje przy sterach, w razie czego mamy być gotowi do natychmiastowego odjazdu. - demonica wydała polecenia i sama udała się w stronę wyjścia.
Velius myślał o dokładnie takim samym rozwiązaniu, więc przytaknął głową z aprobatą i ruszył zgodnie z poleceniem za Argeną. Zastanawiał się, jak ciężkie będą te "posągi" i czy uda im się je przemieścić niezauważenie.

Podróż jak do tej pory mijała całkiem spokojnie, w wolnych od prowadzenia i snu chwilach Daikonsstran starał się czytać schematy maszyny, były diabelsko zaawansowane, nie zmieniało to faktu, że mogło się to później przydać. Nie wdawał się w zbędne dyskusje z resztą załogi, myślał chyba na nieco innych płaszczyznach, dla niego Podróżnik był nieco ważniejszy od kontaktów z pozostałymi. Nic zresztą dziwnego, pod jego rękoma praktycznie ożywał a od dawna był przyzwyczajony do dni a nawet tygodni spędzonych jedynie w towarzystwie Pimpusia, który zresztą też był zmieniony nie do poznania.
Przez popielną pustynię jechał prawie jak we śnie, wiedział że zagrożenie było jak najbardziej realne i że lepiej było nie wpaść w żadną z dziur, ale wszystko wydawało mu się nieco nierzeczywiste. Nie zmieniało to faktu że zachowywał pełną ostrożność i udało mu się dojechać do mostu, niestety ten okazał się zagrodzony a przejeżdżanie i używanie Podróżnika jako tłuczka do kamieni nie było za dobrym pomysłem. Zgodnie z rozkazem Argeny siedział za sterami gotów w każdej chwili do odjazdu. Dołożył tylko jedno małe zabezpieczenie ze swojej strony.
- Pimpuś, idź do wejścia i pilnuj ich powrotu, jeśli ktoś w pogoni za nimi będzie próbował się dostać na pokład, zniszcz zagrożenie.
- A-ha. - sterta żelaza kiwnęła głową i golem poczłapał w kierunku wyjścia.

Gdy wskazana część załogi znalazła się już na zewnątrz, Argena wydała polecenia odpowiednie dla fachu każdej osoby. Tym jednak razem mówiła znacznie ciszej niż wcześniej, wszak nie byli już w Podróżniku.
- Velius, zoriętuj się co mogło ich zamienić w kamień. I czy to mógł być jakiś rodzaj Gargantoida - zwróciła się do czarodzieja.
- Sayvin, sprawdź ślady tego co najwidoczniej nie udało im się zatrzymać. Co to było i gdzie poszło - usłyszał tropiciel.
Elf skinął głową i bez słowa oddalił się od reszty.
- A my po cichu usuniemy to z drogi - oznajmiła bliźniakom i wraz z nimi zabrała się, aby dźwignąć pierwszy z posągów.
Posągi był odosć trudno ruszyć, ale po godzinie roboty udało się. Wszyscy usiedli na ziemi, odpoczywając. Wtedy powrócił Sayvin. - To coś najwyraźniej kryje się w pobliskiej jaskini. Nie jestem zupełnie pewien, bo dalej jest skaliste podłoże, ale to wydaje się najbardziej prawdopodobne sadząc po śladach pazurów na skałach. Jaskinia nie jest na naszym szlaku. Sugeruję nie wdawać się w niekonieczne walki, ale to nie do mnie należy decyzja - powiedział stojąc w pozycji przypominającej "na baczność" przed Argeną.
- Według mnie- zaczął Velius - jest to robota czegoś dość prymitywnego... - powiedział wskazując na posągi, po czym dodał - ...coś jak meduza. Jedyne co mogę stwierdzić, to to, że załatwiła ich żyjąca istota, ale czy to był demon czy jakiś potwór nie jestem w stanie powiedzieć.
- Dobrze, to wystarczy. - powiedziała zadowolona do obu mężczyzn.


Arilyn:

Arilyn z westchnieniem wzleciała nieco wyżej. Potencjalnemu strzelcowi będzie trudniej ją trafić. Potem skierowała się w stronę tego lasu, nie-lasu...
W lesie zalęgała szarobłękitna mgła wywołana przez znajomy jej typ energii. Magia lodu. Magia Łowców Dusz.
Elfka zaczęła przekopywać się przez pamięć by odnaleźć jakąś wiedzę na temat Łowców Dusz i ich potencjalnych stosunków z demonami...
Łowcy Dusz stanowili gildię która specjalizowała się w walce z nieumarłymi - za pomocą spętanych dusz demonów i z demonami - za pomocą spętanych dusz nieumarłych. Nie nienawidzili ani jednych ani drugich, lub przynajmniej tego nie okazywali, ale zawsze gdy trzeba było zabić albo jednych albo drugich znajdywali się na miejscu podejrzanie szybko. Arilyn była kiedyś w jednej z ich cytadel. Większość Łowców Dusz była mało rozmowna i nie dało się od nich wyciągnąć motywów ich działań.
Podfrunęła nieco bliżej by się temu wszystkiemu przyjrzeć. Może uda się zdobyć potencjalnych sojuszników... Albo dowiedzieć się czegoś o tym co się tutaj działo...
Zobaczyła walające się w lesie zamarznięte ciała demonów. Wyczuła coś żywego w mgle, ale nie ujawniało się.
Mgła rozstąpiła się pod wpływem ognistych skrzydeł elfki.
Arilyn postanowiła się nieco zbliżyć. Zachowała czujność. Nie chciała stać się celem potencjalnego ataku.
- Dobra, to nie demon - rozległo się. Mgłą przerzedziła się. Wokół Arilyn stało trzech Łowców Dusz. Jeden z nich wyglądał trochę dziwnie. Pęknięcia w skórze łowców dusz zawsze miały błękitny kolor, a oczy były ciemnoniebieskie. Dwóch pozostałych łowców tak wyglądało. Ten stojący przed Arilyn najwyraźniej preferował jednak kolor pomarańczowy. Elfka wyczuła od niego silną moc chaosu.
- Jestem Wyrd. Z kim mam przyjemność? - zapytał "pomarańczowy". Reszta oddziału też się przedstawiła. Mieli na imię Sarecce i Harran.
- Jestem Arilyn Faerith - powiedziała elfka. - Wasz... Las... Widać z daleka. Przyleciałam sprawdzić co się tutaj stało - dodała.
[---]
- Uważajcie na siebie i nie dajcie się zabić w walkach. Jeśli będę miała jeszcze możliwość jakoś się z wami skontaktować to pewnie to zrobię. W razie czego chyba będziecie wiedzieć gdzie mnie szukać - westchnęła. - Zobaczę czy nie wpadli w tarapaty i czy czasem nie trzeba będzie komuś przypalić tyłka - oczy jej zapłonęły żywiej. Vesar pokiwał głową. Zbliżali się już do Podróżnika. Wreszcie wylądowali obok pojazdu.


Wszyscy:

Arilyn bez ceregieli, jakby miała do czynienia ze starymi kumplami, a nie dowódcą zwiadu i Łowcą Dusz na służbie przedstawiła Argenę Vesarowi i na odwrót. W sumie to formalności miała w nosie, ale była bardzo wdzięczna Łowcy Dusz za rozmowę. Vesar skłonił się lekko przed Argeną i uśmiechnął się.
Argena odpowiedziała tym samym. Znała tą osobę, choć nie osobiście, wiedziała jednak z kim ma do czynienia.
- Zabieracie się z nami? Ktoś taki jak Ty przydał by się w Mehizeck, chyba jedynym w pełni ocalałym mieście.
- Obawiam się, że muszę podziękować. Jestem tu tylko po to, by udzielić wam wskazówek. Mam niestety własne rozkazy... - odparł Łowca Dusz.
- Powiesz mi coś na temat ostatnich wydarzeń, jakie miały tutaj miejsce? - spytała jeszcze.
- No wrota do piekieł utraciły moc. Dalej są otwarte, ale jakby coś się stało w piekle... coś co powoduje, że nie zostaje uwalniana energia. Poza tym wychodzące z nich demony są jakieś dziwne... - mruknął Łowca.
- Zauważyliśmy. Może to portal, nie jest do końca otwarty i powstaje deformacja spowodowana przejściem. Albo coś ich tam odwiedziło. - Argena zaczęła gdybać, choć nie było to specjalnie w jej stylu. - A mogę wiedzieć od kogo przyjmujesz rozkazy? - spytała szczerząc się w uśmiechu.
- Obawiam się, że nie - odparł Łowca. - Ale te portale są drogą do piekła. W pełni otwartą. Nie wiemy co się stało i sprawdzimy to dopiero, gdy skończymy czystkę na powierzchni.
- Rozumiem - zaczęła spokojnie Argena. - My jesteśmy tu, aby zbirać informacje... Domyślam się, że sprzątacie pozostałości wojsk demonów. Dużo tego jest?
- Trudno orzec. Statystycznie podejrzewamy, że gęstość wynosi jakieś 5 demonów na kilometr kwadratowy, oczywiście znajdują się w skupiskach, ale to jest informacja statystyczna.
- Rozumiem, że to zwykłe oddziały, ponizej trzeciego kręgu - zgadywała Argena.
- Nie mamy pewności, ale nie spodziewamy się nikogo powyżej czwartego, przynajmniej nie na otwartym terenie - zabrzmiała odpowiedź. - W miastach mogą kryć się rózne rzeczy...
Kobieta oczywiście zgadzała się z tym. Nieco już starszym, czy raczej silniejszym, demonom wygodniej było w mieście niż w polu, a z racji swojej siły zwykle miały taki wybór. - Jedziemy teraz do Ebez-Shal. Co możesz mi powiedzieć o sytuacji w tym mieście? - powiedziała spokojnie.
- Raczej spokojna okolica, ale co w samym mieście? Trudno orzec - odparł Łowca. - Na temat trasy waszej podróży już rozmawiałem z Arilyn - wyjaśnił.
Argena spojrzała na niego znacząco, teraz gdy o tym wspomniał wydało jej się to wręcz oczywiste i sama mogła się tego domyśleć.
- Wobec tego powinnam porozmawiać z nią. - powiedziała spokojnie. Przy takim rozmówcy nie powinno się okazywać emocji i Argena dobrze o tym wiedziała... choć nic się takiego nie stało, aby miała się złościć, czy smucić.
- Wrócimy do rozmowy, jak Arilyn zda mi raport. - powiedziała i skinęła lekko głową, zanim podeszła do elfki.

- Arilyn. Podobno sporo się dowiedziałaś, podziel się wieściami - zagadała do niej chwilę potem.
Arilyn westchnęła nawet nie patrząc na Argenę. Wycierała sobie buta. - Warkocz Tyris jest toksyczny. Nie wolno nikomu włazić w jego wody. Można tę rzekę przekroczyć mostem. Jeden jest pół dnia drogi konno od Littici, ale trzeba trzymać się z daleka od miasta. Alternatywnie możemy rzekę przekroczyć przy zboczu Siekacza Radnotty. Tam jest stary krasnoludzki most. Wąwóz, Szczerb, ponoć bezpieczny. Kłopot będzie z dostaniem się do miasta Lukki. W zachodniej dzielnicy legowisko urządziły sobie dwa Demoniczne Wije. Nie mamy z nimi najmniejszych szans w walce... W jeziorze Buredy coś mieszka. Nie wiemy co. W każdym razie cokolwiek to jest to nie lubi demonów. W Phobos jest wysoki stopień skażenia chaosem. Tam mam przekazać wiadomość Łowcom Dusz i w zamian podzielą się zdobytymi informacjami ze zwiadu. W Kłach Ishtar jest pełno harpii, więc należałoby unikać tamtych okolic - skończyła wreszcie mówić zadowolona z rezultatu pucowania buta.
Argena była średnio zadowolona z pozyskanych informacji. Dokładność wieści nie była idealna, a one same nie poprawiały humoru demonicy... może oprócz wzmianki o działających Łowcach Dusz. Kobieta była jednak bardzo niezadowolona z powodu sposobu w jaki Arilyn złożyła jej raport. Czyżby but był od niej ważniejszy? Swoboda, swobodą, ale taki brak szacunku trochę ją zaskoczył i Argena przez moment musiała zacisnąć ze złości zęby. Później porozmawia o tym z elfką, ale teraz nie należało urządzać sceny.
- Rozumiem - powiedziała, siląc się na spokój.
Arilyn jakby nigdy nic zajęła się drugim butem. A tak, żeby było równo...
Starając się, aby wyglądało to w miarę naturalnie, oddaliła się od elfki i podeszła do Łowcy, z którym wcześniej rozmawiała.
- Zdradzisz mi wasze dalsze zamiary? - spytała.
- Planujemy oczyścić teren krok po kroku, a potem zrobić "spacerek" do piekła - odparł Vesar.
- Podoba mi się wasza ambicja. Opowiadacie się przeciwko wszystkim czterem demonom, skłaniacie ich też do walki między sobą, czy kosicie bez mieszania się w ich... "politykę"?
Vesar uśmiechnął się. - Tępimy sługi wszystkich arcydemonów jednakowo - odparł Argenie. - Zawsze w bezpośredniej walce.
Argena wyszczerzyła ząbki w uśmiechu. Podobało jej się takie podejście do sprawy... oczywiście ponieważ byli po tej samej stronie.
- Jaką siłą dysponujecie? Ilu was jest? - dopytywała się dalej.
- Trudno określić, mój oddział składa się z 50 łowców. Jak spotkamy się w cytadeli po zakończeniu eksterminacji to nie omieszkam sprawdzić ilu nas jest - Vesar chyba się uśmiechnął. Argena wyczytała to z jego oczu, gdyż twarz zasłaniała błękitna szmata owinięta wokół głowy łowcy na kształt szalika. - Co do siły... dostateczna, ale pracujemy nad jej zwiększeniem.
- Dobrze - oznajmiła zadowolona z takiej odpowiedzi i zastanowiła się chwilę. - Oczywiscie mamy wspólnego wroga... Jako przedstawicielka Mehizeck, proponuję sojusz przeciwko arcydemonom. - powiedziała przyglądając się mężczyźnie badawczo. W jakiś sposób, dobrze się z nim dogadywała.
- Hm? Z technikami mam już pakt o nieagresji od dawna. Jestem Wysoko postawionym Łowcą, ale nie mam władzy nad organizacją. Musiałabyś rozmawiać z Aldurem - wyjaśnił Vesar. - A on obecnie nie ma czasu... ale sadzę, że odwiedzi was niebawem - łowca uśmiechnął się.
- Dobrze było by koordynować działania - rzekła z uśmiechem. Istotnie chętnie zobaczyła by tych ludzi w akcji. - Rozumiem, że znacie położenie nowego Mehizeck? - upewniła się jeszcze.
- Trudno przeoczyć powstawanie nowego miasta - Vesar zaśmiał się cicho.
- Istotnie - zaśmiała się Argena. - A może póki co zaczniemy jakąś współpracę w walce? - zaproponowała.
- Co proponuejsz? - zapytał Vesar.
- Może ktoś z was do nas dołączy? Na naszym zwiadzie - powiedziała wprost.
Vesar podrapał się po potylicy. - Hm... przyślę wam dwójkę Łowców - mruknął Vesar. - Ale opóźni was to o godzinę. Muszę dotrzeć tam i pogadać z bratem... a potem oni muszą tu dotrzeć. Nie potrafią tworzyc skrzydeł - stwierdził.
- W porządku, zaczekamy. - oznajmiła Argena. Uznając, że warto dla dodatkowej pary doświadczonych wojowników. Niestety nie mieli czasu na tak długie pogaduszki.
- Do zobaczenia, Vesarze - powiedziała. Zakładała, że się jeszcze spotkają.
- Powodzenia - rzucił Vesar. Rozpostarł swoje skrzydła i odleciał w stronę lasu, lecąc nisko nad ziemią.

Gdy tylko znikneli, Argena odwróciła się do swych towarzyszy.
- Godzina postoju, posiłek - oznajmiła.

***

Dwójka Łowców przybyła w niecałą godzinę. Nie byli aż tak "zmienieni" jak Vesar. Mieli po prostu zupełnie białą skórę i błękitne oczy. Ubiorem nie odstawali od Vesara. Jasnoszare pancerze, kolczugi, owinięci gdzieniegdzie błękitną szmatą.
- Vesar i Wyrd zadecydowali że przyślą tu tych najczujniejszych, skoro straciliście waszego tropiciela - stwierdził jeden, rozgniatając w dłoniach dwie błękitne "perły". Drugi dobył łuku.
Nogi Saevinna przymarzły do ziemi, a zaraz po tym otrzymał strzałę prosto w klatkę piersiową. Skóra elfa ściemniałą, włosy zamieniły się w rogi, a palce wydłużyły się w szpony wraz z jego ostatnim tchnieniem. Siedzący nieopodal Velius niemal zakrztusił się herbatą którą popijał. "Co do diabła..." - zdołał tylko wymamrotać.
- Jednego Inimara mniej - mruknął jeden z łowców, drugi schował łuk. - jestem Berthan - przedstawił się ten z łukiem. - A ja jestem Celefarn - przedstawił się ten z dwoma długimi mieczami.
- Zostaliśmy przypisani wam jako wsparcie terenowe. Tropiciel i wojownik. Jeśli Inimar zamienił ludzi w pojeździe w kamień możemy zdążyć z przemienieniem ich z powrotem - dodał.
Na zewnątrz pojazdu była tylko Argena, Arilyn, Velius i Daikonsstran... Demonica poczuła nieprzyjemny dreszcz. Przypomniała sobie, że Sayvinn udał się do środka zaraz po tym jak zdał jej raport.
- Do podróżnika, sprawdźcie to - powiedziała szybko Demonica. Nie była zbyt pewna co tu się stało, ale należało sprawdzić co z resztą załogi. Sama zaś przyjrzała się zwłokom, by stwierdzić, że nigdy jeszcze nie widziała tego typu istoty. Więc jednak nie zna wszystkich rodzajów demonów, może wypadałoby poszerzyć horyzonty po drodze. Ci dwaj łowcy wyglądają na porządne źródło informacji.
Velius siedział chwilę w bezruchu, wpatrując się w truchło demona. Nigdy nie spodziewałby się, że wśród nich może być zakamuflowany wróg.
-"Idę z wami!"-powiedział do łowców wstając.
Wewnątrz podróżnika nie było nawet jednej osoby, która nie zostałaby zmieniona w kamień. Łowcy przystąpili od regeneracji od osób, które były najbliżej. "Naznaczali" ich jakimiś błękitnymi znakami przy pomocy czegoś, co przypominało kredę. Velius widział już podobne obrzędy.
Energia zostaje materializowana by tworzyć miękkie, gumiaste ciało, zostawiające znak energii na czymkolwiek czego dotknie. Przedmiot ten był podstawą wielu rytuałów. Kapłani Luviony nazywają to potocznie "kredą" choć nie ma z prawdziwa kredą wiele wspólnego. Samo naznaczenie wygląda podobnie, z tą różnicą, ze Velius nie widział, by kapłani Luviony naznaczali ciała, zawsze robili sowje kręgi i znaki wokół celu obrzędu. Nakreślone linie stanowiły coś w rodzaju naczyń dla mocy.
Łowcom szło raczej sprawnie...
Argena dołączyła do zgromadzonych w pojeździe osób. Gdy zobaczyła co się stało, zdenerwowana zacisnęła zęby ze złości. Nie chciała nawet myśleć, na jakich amatorów wyszli przed Łowcami... a ona stała tutaj na czele, więc jej się należały największe "gratulacje".
- Hmm... Wygląda więc na to, że nasz prawdziwy tropiciel musiał zostać tam, gdzie dopadła go ta istota... O ile umie ona zmieniać formę - mruknęła. - Dziwię się tylko, że nie było szczególnych różnic w zachowaniu - mruknęła. Czekała spokojnie aż Łowcy Dusz skończą, by dopytać ich o tę istotę. Zastanawiała się czy ewentualnie udało by się jeszcze uratować tamtego elfa. Chociaż mogło minąć już zbyt dużo czasu. No i załoga w Podróżniku była w tej chwili priorytetem... Arilyn nastrój się pogorszył. Nigdy nie lubiła tracić ludzi. A obecnie nie była pewna z czym mają do czynienia...
- W następnej kolejności sprawdzimy tę jaskinię, którą nasz szpieg odradzał sprawdzać - powiedziała Argena. - I co z nimi? - dodała natychmiast spoglądając na Łowców, a w jej głosie zabrzmiała dziwna nuta... jakby niepokoju?
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Wszyscy:

Łowcy dusz wydawali się być bardzo skupieni na kreśleniu znaków, ale w pewnym momencie któryś z nich się odezwał, nie przerywając pracy. – Ma pani pytanie? -
- Jakie są szanse? - spytała cicho, nieomal szeptem scenicznym. Nie chciała rozpraszać Łowców, którzy najwyraźniej nie mogli sobie pozwolić na rozkojarzenie.
- Na tych dwóch? Zaraz się obudzą - odparł Łowca. - Czas działa na naszą niekorzyść - za parę minut byśmy ich już nie byli w stanie "ożywić", ale teraz proszę się odsunąć - Berthan skończył kreślenie znaków i wstał. Calefarn tak samo.
Argena nic więcej nie mówiła i zgodnie z niczym lekarskimi zaleceniami odsunęła się parę kroków do tyłu.
Wkrótce „opisali” obydwu bliźniaków i przy akompaniamencie błękitnego błysku cofnęli przemianę w kamień. Obaj mężczyźni byli półprzytomni. Velius szybko doprowadził ich do zadawalającego stanu świadomości. Musiał ich nieco „naprawić” poprzez kontrolę mocy. Gdy obaj łowcy dotarli do łóżek Yanga Lou i Iseris stwierdzili, że na tę dwójkę za późno. Zostali zmienieni wcześniej i cofnięcie skamienienia jest w tym wypadku procesem wymagającym większego nakładu energii. Gdyby zaczęli od nich to wtedy raczej powinni byli dać radę, ale teraz było to już niemożliwe.
- Jak wrócicie do Mehizeck to powinni tam ich przywrócić do stanu używalności – stwierdził Calefarn. – Czy życzy sobie pani byśmy znaleźli jamę Inimara i szukali ewentualnego „posągu” waszego tropiciela? W mieście powinni być w stanie go „przywrócić”.
- Tak
- powiedziała Argena. - To kretyn. Miał tylko ocenić ślady, a nie łazić samodzielnie na zwiad i tropić nie wiadomo co. No ale go przecież nie zostawię, tylko za głupotę - dodała w miarę spokojnym, jak na sytuację głosem.
- Niekoniecznie. Inimar to chytra bestia. Mógł go spokojnie dopaść, gdy ten podążał jego śladem – stwierdził Calefarn.
- Właśnie o to chodzi, że zwiadowca nie miał iść niczyim śladem. Miał tylko przyjrzeć im się i powiedzieć co to może być, a nie tropić - powiedziała jeszcze Argena. - Więc to nie moja wina - zaznaczyła wyraźnie, co jak widać było dla niej dość istotne.
Łowca wzruszył ramionami nie odpowiadając.

[---]

Całą ekipa dotarła Podróżnikiem po śladach, którymi podążał Berthan. Nie było jaskini. Był zruinowany dworek, który nie został oznaczony na mapie. Potężna niegdyś konstrukcja nie sprawiała obecnie wrażenia stabilnej i groziła zawaleniem. Wieże chyliły się ku sobie i jedyną rzeczą, która utrzymywała je mniej-więcej w pionie była konstrukcja dachu.
Argena widziała obiekt przez wizjery. Calefarn stał koło niej. – Demony... Pierwszy krąg. Sześć sztuk. Drugi krąg – dwie sztuki. Trzeci krąg – jedna sztuka. Demicron. Teren zajęty przez jego odrosty. Sieć żył podtrzymuje sufit. Zniszczenie demicronu jest równoważne z zawaleniem konstrukcji. Nie wyczuwam innych Inimarów. Musiał być władcą dworku - łowca spojrzał na Argenę. – Czy mam jeszcze coś sprawdzić?
Kobieta była zadowolona z dokładności raportu. - A możesz stwierdzić gdzie dokładnie są?
- Dwa pierwszego kręgu i jeden drugiego na wyższej kondygnacji, reszta w podziemiu - odparł Łowca.
- Znakomicie. Najpierw załatwimy tych na górze, potem wyślemy własnego szpiega, który zacznie rozpierduchę w podziemiu - powiedziała Argena. - Demona drugiego kręgu biorę na siebie - oznajmiła wyciągając dość duże i bogato wysadzane rubinami złote berło i z uśmiechem dodała - to on będzie naszym szpiegiem.
Podróżnik zatoczył koło wokół obiektu. Jedynym dostępnym wejściem wydawała się spora dziura w ścianie. Widać z niej było klatkę schodową. Dość wąską. Należało ustalić szyk...
- Kto zostaje pilnować Podróżnika? – zapytał Bart. Spojrzał na brata. – My dwaj? - skierował pytające spojrzenie na Argenę.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn i Argena

Argena podeszła do elfki, gdy ta stała na uboczu. Musiała załatwić z nią tę delikatną sprawę, możliwie po cichu.
- Arilyn, mam sprawę - powiedziała cicho.
Elfka uniosła brwi, ale skinęła głową. - W porządku, słucham? - spytała ze spokojem. Rzadko ostatnio ktoś do niej miał jakieś sprawy.
Demonica westchnęła lekko, nie przepadała za tego typu rozmowami.
- Widzisz. Nie spodobał mi się sposób, w jaki powiedziałaś mi o swoim zwiadzie z powietrza. Mówiłaś do swoich butów zajmując się nimi i bez wyrazu szacunku dla mojej osoby. Wolałaby uniknąć tego na przyszłość - powiedziała spokojnie.
- To nie był wyraz braku szacunku. To było moje zmęczenie. Jeśli kogoś nie szanuję to z nim w ogóle nie rozmawiam - powiedziała spokojnie.
Argena zmieszała się lekko. - Aha - wydusiła z siebie. - No, ale, tak mogło to wyglądać. Znaczy się, dla innych, - tłumaczyła się - a sądzę, że nie powinni tego widzieć. No wiesz, muszę utrzymywać morale i dyscyplinę - wyjaśniła swoje postępowanie.
- Zbyt bardzo przejmujesz się rolą przywódcy. Nie masz do czynienia z bandą chaotycznych demonów, tylko z ludźmi, elfami i tym podobne. Ja jedyna jestem tutaj chyba tylko i wyłącznie z nudów. Nie mam co ze sobą zrobić, więc robię to co i tak musi być zrobione - powiedziała. - A może znajdę po drodze to czego szukam - mruknęła zamyślona.
Argena chyba nie do końca zrozumiała słowa elfki. - A czego szukasz? - dopytała się.
- Swojego własnego życia. Mojej drogi... Chociaż po tej ruinie nie spodziewam się niczego szczególnego - mruknęła.
Demonica zamrugała oczami. Chyba nie do końca zrozumiała o co Arilyn chodziło - Powodzenia - powiedziała spokojnie.
- W każdym bądź razie, ja wolę utrzymać swój wizerunek silnego dowódcy i skoro jesteś współdowódcą tej wyprawy, to... przyda mi się twoje wsparcie - wydusiła z siebie.
- Dzięki - elfka nie siliła się na tłumaczenie. Rozmowa z Łowcą Dusz była wystarczająco wyczerpująca by elfka miała na dziś dość dzielenia się swoimi przemyśleniami. - Cały czas masz moje wsparcie. Gdybyś go nie miała prawdopodobnie byśmy teraz nie rozmawiały - mruknęła. - A właśnie. Zdałam sobie przed chwilą z jednej rzeczy sprawę... Ten wredny gad, który pozamieniał nam członków załogi w kamień mógł widzieć moje płomienne skrzydła, gdy wylatywałam na zwiad w stronę lasu. Mógł przewidzieć, że wyślemy zwiadowcę i zaczaić się na niego... Nie dowiemy się tego dopóki nie znajdziemy naszego łowcy i póki w Mehizeck się nim nie zajmą - mruknęła.
- Dzięki - powiedziała Argena. - Trzeba będzie pomyśleć nad jakimś zaklęciem niewidzialności, na twoje lotne zwiady - dodała. - Obyśmy tylko znaleźli kamień tego zwiadowcy. Ciało-kamień mam na myśli.
- Nie zostałam przewidziana do zwiadu. Moje zdolności widać z daleka - mruknęła i uniosła dłoń na wysokość swojej twarzy. Po chwili między jej palcami zatańczył niewielki płomień, prześliznął się niczym niewielki, płomienny wąż i zniknął. - Nie lubię tracić ludzi. W tej materii chyba nic się nigdy we mnie nie zmieni - mruknęła.
- Ja też - powiedziała spokojnie Argena i zastanowiła się chwilę. - Łowcy Dusz będą dobrymi sprzymierzeńcami - powiedziała, zmieniając temat na bardziej przyjemny.
- W chwili obecnej to nasi naturalni sprzymierzeńcy. Mamy wspólnego wroga - mruknęła elfka. Poniekąd im i ich zdolnościom zawdzięczała życie.
Argena uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. Dochodzili właśnie do celu, którym jak się okazało, wcale nie była jaskinia.
- Dorze, że pogadałyśmy. Musimy to jeszcze powtórzyć - powiedziała Argena. Wyglądała na zadowoloną z całej rozmowy.
Elfka skinęła głową, ale już nie patrzyła w stronę Argeny tylko w stronę celu ich podróży. Wysłuchała co ma do powiedzenia jeden z Łowców. - Trzeciego kręgu mówisz? - mruknęła pod nosem strzelając kostkami dłoni.
- Argena, dzielimy się na dwie grupy. Nasza grupa zwróci na siebie uwagę demicrona i demonów. Gdy te podążą za nami obaj Łowcy Dusz po cichu zajmą się znalezieniem i wydobyciem naszego skamieniałego kumpla. Umieją się ukrywać przed demonami. Nie znajdziesz nikogo lepszego do tego zadania – powiedziała elfka. Czuła już ciepło ognia, którym zaraz kogoś przypiecze. Uśmiechnęła się paskudnie.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Plomiennoluski »

Kiedy przez dłuższą chwilę nic się nie działo, zostawił podróżnika w spokoju i wyszedł zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Rozprostował trochę nogi, wykonał kilka ćwiczeń, wyciągnął skrzydła na pełną szerokość, podróż jednak dawał mu się nieco we znaki, już nie pamiętał kiedy ostatnio próbował szybować ale po krótkiej debacie z samym sobą stwierdził że jednak nie jest to najlepsze miejsce na tego typu harce. Założył z powrotem pancerz i poszedł w kierunku przenoszonych skamielin, sam na niewiele by się zdał, ale przynajmniej miał trochę ruchu, a był pewien że Podróżnik zapali bez opóźnień, kiedy tylko siądzie za sterami. Czekał na zewnątrz, więc do samego końca, kiedy przybyli łowcy dusz, przynajmniej takie miano gdzieś usłyszał teraz w rozmowach, nie zdawał sobie sprawy z zamienienia w kamień wszystkich, którzy zostali w Podróżniku. Kłapnął szczękami z wrażenia.

Zgodnie z poleceniami usiadł znowu za sterami i poprowadził pojazd prosto do byłej kryjówki Inmara. Po niezbyt długiej jeździe, jego oczom ukazała się nieco nie pasująca do tego miejsca konstrukcja. Nie był do końca pewien, przypominało mu to nieco styl krasnoludzki, ale to też nie było to.
-Nie wiem kto to zbudował, ale nie pasuje mi ten dworek do okolicy, i nie chodzi mi o to że wymyślił to jakiś okoliczny ekscentryk, coś jak krasnoludzka konstrukcja, ale też nie do końca, już nawet nie mówię o demonach, lepiej mocno uważać.
Przeładował strzelbę i przewiesił ja przez ramię, wziął też kilka granatów dymnych i jeden odłamkowy na wszelki wypadek.
-- Pimpuś, trzymaj się blisko.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Wszyscy:
Wszyscy powoli wkroczyli na schody, które skrzypiały nieznośnie. Szczególnie gdy wchodził po nich Velius. Daikonsstran nie mógł zabrać ze sobą Pimpusia. Golem był za ciężki.
Pimpuś wydał z siebie dźwięk przypominający skamlenie psa i poczłapał z powrotem do Podróżnika.
Argena szła pierwsza. Wyjątkowo w dłoni nie miała miecza, a dziwne, wysadzane klejnotami berło. Trzymała je przed sobą niczym tarczę. Druga szła Arilyn, z tyłu za nią szedł Daikonsstran. Velius szedł jako ostatni. W pewnym momencie schodek chrupnął pod nogą Argeny i demonica z krzykiem poleciała piętro niżej, przebijając kolejne kondygnacje. Arilyn w porę wstrzymała Daiknosstrana...
O ile elfka da radę przeskoczyć zawalone schody i wejść na piętro, gdzie kryła się trójka demonów, o tyle Velius i Daikonsstran z uwagi na pancerz i znikomą w porównaniu do Arilyn mobilność mogli o tym zapomnieć. Tymczasem demony z pietra i z podziemia zainteresowały się hałasem. Wyglądało na to, że ekipa Argeny faktycznie odciągnie uwagę od Łowców Dusz, którzy weszli do dworku przez któreś z okien na pierwszym piętrze... ale w sposób zgoła odmienny niż było planowane.

Argena:
Demonica poderwała się na równe nogi i zamarła. Nie słyszała wokół siebie żadnych dźwięków. Nie czuła ruchu. W pomieszczeniu w którym była było bardzo ciemno... Znikoma ilość światła wpadająca przez dziurę w suficie którą przed chwilą zrobiła demonica była niewystarczająca, by Argena chociażby zobaczyła na czym wylądowała.
Na górze rozległo się szuranie. Demony najwyraźniej ruszyły sprawdzić co się stało.

Arilyn, Daikonsstran i Velius:
Elfka spojrzała w dół dziury, by stwierdzić, że demonica przebiła się niżej niż sięgają schody. Pomimo uszkodzeń klatki schodowej wszyscy powinni być w stanie zejść na sam dół.
Wtedy w drzwiach przed elfką pojawiły się dwa śluzowate pyski ognioplujów.
Arilyn osłoniła się skrzydłem przed dwoma ognistymi pociskami. Wiedziała, ze musi uważać, by nie podpalić drewnianej klatki schodowej. Musiała albo usunąć się poza zasięg istot, albo je zabić. Demicron zareagował na obecność intruzów i natychmiast wzmocnił trzy demony na górnym piętrze. Elfka musiała zadecydować szybko.
Daikonsstran oparł się o poręcz, by zobaczyć oba demony. Schował się z powrotem za skrzydło Arilyn. Miał za mało czasu na wycelowanie.. ale teraz już wiedział gdzie znajdują się istoty. Mógł podjąć działania...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mekow »

Argena

Demonica nie przewidziała, że schody mogą się pod nią zawalić. Początkowo spadała z... w sumie nie aż tak głośnym jak na sytuację, okrzykiem:
- Łaaaa...
Ale to trwało tylko przez moment, po którym zderzyła się z niższym poziomem schodów taranując je z głuchym odgłosem uderzenia i spadając dalej. Zmieniło to nieco trajektorię jej spadania i mijając kolejny poziom schodów, tylko uderzyła w nie nogą, a kolejne dwa minęła już bez zderzeń. Oda były bolesne, ale przynajmniej trochę na nich wyhamowała, co złagodziło ostateczny upadek... jakby otrzymywała go na raty.
Gdy Argena wreszcie runęła na podłogę, przebiła się przez nią lądując w stworzonej przez siebie dziurze, która była niczym lej po bombie. Jedyne co z początku przyszło jej do głowy to: "AŁŁŁAAA...".
Miała wrażenie, że wszystko ją boli, począwszy od lewej nogi, a skończywszy na czubkach rogów. Człowiek z pewnością już by ją sobie złamał... no i nie przeżył by takiego upadku. Jedynym pocieszeniem dla Argeny był tutaj fakt, że nie zbłaźniła się krzyczeniem przez cały przelot na dół, czy wołaniem tatusia o pomoc. Jednak dla niej marna to była pociecha.
Argena nie była przyzwyczajona do takich upadków. Posiadanie skrzydeł zwykle zapewniało jej komfort lądowania lub znacznego złagodzenia upadku. Jednak w tej zbroi, nie miała już takiej możliwości... przynajmniej pancerz złagodził jej zderzenie ze schodami na trzecim poziomie i ostateczny upadek... Ale z drugiej strony, może schody nie zarwały by się, gdyby jej nie miała?
Ważniejsze od tych rozmyślań, było to, co zrobić teraz? Leżała na dnie jakiejś dziury i słyszała ciężkie kroki nadchodzących stworzeń - zapewne demonów, które mieli zaskoczyć. Wszystko poszło nie tak.
Argena nie bardzo wiedziała co zrobić. Nie mogła udawać jednej z nich - to nie relacje międzyludzkie, tylko "międzydemoniczne" i natychmiast by się zorientowali. Wychodzenie w tym momencie też miałoby swoje minusy. Zobaczyli by ją i zaatakowali, może nawet zanim by jeszcze wyszła... zwłaszcza, że nie była obecnie w formie - bolała ją lewa noga, głowa... i nie tylko.
Na szczęście, Argena nadal miała swoje wysadzane rubinami berło. Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej, a następnie, podpierając się ręką, stanęła na równe nogi. Kucnęła lekko. Aby być gotową w każdej chwili i nie dać się zaskoczyć, skierowała do góry trzymane w lewej ręce berło. Gdy w otworze pojawi się demon, użyje na nim swego artefaktu... Mając jeszcze chwilę czasu, w prawej dłoni zapaliła mały płomyk, leciutko oświetlając miejsce w którym się znalazła. Rozglądając się dookoła użyła lewej ręki niczym parasolki, aby zbyt dużo światła nie wydostało się na górę, zdradzając jej miejsce pobytu.
Póki co nie mogła wymyślić wiele więcej. Miała tylko nadzieję, że sobie poradzi.


Wszyscy pozostali

- Zwolnijcie! Ostrożnie, tutaj jest teraz wielka dziura. Wszystko tu spróchniało - uprzedziła towarzyszy nim dołączyli do niej. Zaraz potem musiała się osłaniać skrzydłami przed plującymi ogniem demonami. Zaklęła pod nosem. Będzie naprawdę bardzo źle, gdy wszystko tu stanie w ogniu...
Daikonsstran wyciągnął jeden z granatów dymnych i niewiele myśląc nad konsekwencjami rzucił odbezpieczony w światło drzwi, wolał nie ryzykować odłamkowego w tej stercie trocin, która uchodziła za klatkę schodową, miał zamiar albo utrudnić demonom celowanie albo wywabić ostatniego na klatkę. Przesunął się nieco do przodu i złożył do strzału, mógł tylko mieć nadzieję że albo rozniosą demony zanim te do nich dopadną albo że pancerz go ochronił. Nie miał zamiaru nikogo oszukiwać, nie był zbyt dobrym wojownikiem.
Rozległo się parę syknięć i parsknięć, gdy demony zaczęły cofac siewgłąb pokoju, nie widząc nic w dymie.
- Daik, osłaniaj mnie - rzuciła Arilyn. Dwie sekundy wystarczały jej na to by użyć Glifu bólu na jednym z delikwentów. Arilyn dobyła rapierów. Uśmiechnęła się paskudnie. Przeskoczyła nad dziurą w schodach by dotknąć drugiego demona i użyć na nim glifu podatności. Potem w ruch poszły Kolizja i Rapier Mrocznej Masakry. W planach miała wykończenie ich zanim zdołają narobić szkód...
Zaatakowany demon padł niemal natychmiast, drugi natomiast splunął kolejną kulą ognia, trafiając Arilyn w ramię. Po czym "dostał kulkę" od Daikonsstrana.
Daikonsstran miał kłopoty z celowaniem przez zasłonę dymną, ale chociaż powstrzymał Ogniopluje przed podpaleniem klatki schodowej.
Gdy jeden z ognioplujów wystrzelił pocisk, Daikonstran zobaczył charakterystyczne żółte światło, które prześwitywało przez chmurę i strzelił. Trafił w jedno z oczu istoty. Arilyn dobiła drugiego Ogniopluja jednym ciosem. Zapanowała chwila ciszy... wtedy na elfkę z sufitu spadł Demon Pięści. Arilyn zrzuciła go uderzeniem skrzydeł. Daikonstran nie mógł strzelać, między nim, a demonem stałą Arilyn, a zasłona dymna nie ułatwiała zadania...
Drakon nie bardzo miał jak prowadzić ostrzał, widział tylko dwie zamglone smugi walczące ze sobą, mimo to miał strzelbę gotową do strzału, gdyby Arylin udało się przyszpilić demona do ziemi, miałby w miarę czysty strzał, szanse nikłe, zwłaszcza że prędzej któreś spadnie piętro niżej niż da się przygwoździć, ale mógł się łudzić, że chociaż tyle będzie mógł pomóc.
Velius postanowił spróbować uleczyć Arilyn podczas gdy ona zmagała się z demonem.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Arilyn, Daikonsstran i Velius:

Daikonsstran niewiele widział, ale Velius rzucił na Arilyn zaklęcie leczące. Elfka nie ruszała się za wiele, z tego co było widać przez zasłonę dymną. Daikonsstran przymierzył i strzelił. Demon zachwiął sięan nogach, ale zaraz ponowił atak. Drakon znów zaczął celować. Po dwóch chybionych ciosach demon znów znalazł się obok Arilyn i Daikonsstran strzelił ponownie. Demon Pięści najwyraźniej przestał uznawać Arilyn za zagrożenie - w końcu nawet go nie zaatakowała poza zadaniem ciosu skrzydłami, bo rzucił się w stronę, z której do niego strzelano... i wpadł w dziurę zrobioną przez Argenę...

Argena:

Światło wyłoniło z ciemności parę nieruchomych sylwetek. Posągi.
Piwniczka pełna była posągów różnych istot.
W pewnym momencie Argena poczuła czyjąś obecność za plecami. Nie zdążyła się obrócić. Zimna dłoń zasłoniła jej usta. - To my, pani Argeno - szepnął Calefarn, wchodząc w zasięg światła. Berthan puścił Argenę gdy upewnił się, że demonica ich poznała. - Zaraz masa demonów zwali nam się na głowę, jak mniemam - mruknął. Ledwo skończył to mówić, a dziurą zrobioną przez Argene wpadł Demon pięści z dwiema sporymi ranami postrzałowymi i przypaloną klatką piersiową. Calefarn bez zbędnych ceregieli zgniótł w dłoni dwie małe błękitne kulki, a z powstałej z nich mgły zmaterializował łuk, po czym oddał pojedynczy strzał, który dobił demona. Berthan kopnął ciało na bok, by nie pozostawało na widoku.
- Znaleźliśmy waszego elfa - stwierdził Calefarn. - Proponuję skorzystać z wyjścia które znaleźliśmy i zmywać się stąd
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mekow »

Argena


Argena, przygasiła płomyk, gdy tylko zorientowała się z kim udało jej się spotkać. Nie tracąc czasu, kiwnęła głową, aby wycofali się znalezionym przez Łowców przejściem - małego okno, które ktoś "powiększył" przywalając w nie czymś ciężkim z dużą siłą. Demonica nie słyszała na zewnątrz absolutnie nikogo, więc uznała, że to najlepsza droga odwrotu.
Musiała przy tym wleźć po jakiejś lekko pochylonej belce. Było jej dość trudno tego dokonać, zważywszy na noszoną zbroję, oraz brak miejsca na rozłożenie skrzydeł. Na szczęście Łowcy jej pomogli - jeden z nich wspiął się po belce i gdy był już na zewnątrz zrzucił im linę. Cała trójka uważała to za całkiem normalne, więc nikt się przy tym nie odzywał. Argena oczywiście przyjęła ich pomoc, która w tych okolicznościach nie była ujmą na jej honorze. Łowcy zaś wykazali się nie tylko siłą, sprawnością i uprzejmością. Choć znajdowali się w półmroku, osoba która została na dole mogła w tym momencie dokładnie zobaczyć co Argena miała pod spódnicą. Demonica była jednak przekonana, że nie z takimi ludźmi ma tutaj do czynienia i nie przejmowała się takim drobiazgiem.
W końcu wydostali się na zewnątrz. Łowcy wynieśli nawet zamienionego w posąg Saevina, którego nie należało zostawiać na pastwę losu. Argena zoriętowała się w ich dokładnym położeniu.
- Powinniśmy iść tam gdzie została reszta - szepnęła do łowców i wskazała odpowiedni kierunek. Domyślała się, że mogą mieć kłopoty, skoro nie udało im się zaskoczyć demonów.
Łowcy tylko skineli jej głową i cała trójka ruszyła aby dołączyć do pozostałych. Posąg zwiadowcy był raczej bezpieczny - zabiorą stąd później, jak tylko rozprawią się z demonami.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Arilyn Faerith, Daikonsstran, Velius:

- Nie wiem jak wy, ale proponuję się ewakuować, chyba wystarczająco odciągnęliśmy ich uwagę a tu zaraz coś może nas spalić. - rzucił pospiesznie drakon.
- Wiesz... Przez ten dym nic nie widzę - mruknęła Arilyn. Dym gryzł ją w oczy. Nie lubiła zasłon dymnych, bo przeszkadzały jej w walce. - Nie wiemy, co z Argeną. Nie chcę tej konstrukcji spalić zanim stąd wyjdziemy - dodała jeszcze. Zachowała czujność. Czekała na kolejne demony, nasłuchując. Dopóki dym nie opadnie nie chciała na ślepo rozkładać skrzydeł i przeskakiwać ponownie tej dziury w schodach, bo niebezpieczeństwo podpalenia suchego drewna było zbyt duże.
- Róbcie jak uważacie - mruknął mag po czym kontynuował leczenie. To miejsce nie było najlepszą areną do walki, ale mimo wszystko był dosyć pewien, że sobie poradzą. Przechodzili już w końcu przez gorsze sytuacje.
Velius skończył rzucanie drugiego zaklęcia leczącego, co okazało się jednak zbędne, gdyż Arilyn była już w pełni sił po pierwszym. Na tym pietrze było cicho, ale poniżej słychać było tupanie i szuranie. Demony złaziły się z całego budynku... Jakiś mizerny Deamita właśnie spojrzał w górę dziury, nie zauważył niczego poza dymem, za to Velius i Daikonnstran widzieli go doskonale. Sądząc po odgłosach do dziury wkrótce przylezie więcej demonów. Należało podjąć jakieś działania i to szybko.
- Chyba Argena jest w opałach - powiedział cicho Velius - chodźmy lepiej jej pomóc!
- Dobra schodzimy w dół, jeśli nie masz nic przeciwko, mam jakieś odłamkowe przy sobie, więc mogę zrobić im zamieszanie w szykach jeśli zbiorą się w kupę, ale naprawdę sugerował bym odwrót, jesteśmy jak dwie blaszane puszki i jedna jaskółka. Wyjście z samego dołu może być kłopotliwe. - rzucił szybko Daikonsstran.
- Ech... - Arilyn nie była zachwycona. - Daik, zeskoczę w dół, zerknę co z Argeną. Ty rzuć demonom jeszcze jakieś granaty dymne czy coś. Możesz prowadzić ostrzał zza niej. Velius, jeśli masz jakieś zaklęcia ochronne to je wykorzystaj. Ja albo wyjdę jakimś potencjalnym przejściem na dole, albo odlecę na własnych skrzydłach. Przy okazji, wychodząc podłożę ogień pod tę kupę gruzu - rzuciła.
- Jeśli chodzi o zaklęcia ochronne, to mogę tylko ochronić przed jakimś zaklęciem wroga. Użyję, jeśli będzie taka możliwość i potrzeba - odpowiedział mag.
- Da się zrobić. - Rzucił drakon poluzowując torbę z granatami i przymierzając się do dalszego ostrzału, tym razem w dół. Zobaczył deamitę zaglądającego do środka dziury, jednak wstrzymał się ze strzałem. Arilyn również się zatrzymała. Deamita zeskoczył na dół. Wokół dziury pojawiły się też inne demony. Deamita wybełkotał coś po ichniemu. Reszta demonów popatrzyła po sobie i znów na deamitę... który w tym momencie spojrzał w górę i zobaczył patrzącą wyższego piętra trójkę zwiadowców.
Demony spojrzały w górę zaraz po nim... i dostrzegły toczący się w dół mały, metalowy obiekt...
Gdy deamita poinformował swoją demoniczną brać cała trójka ruszyła do wyjścia. Arilyn szła ostatnia i nim opuściła budynek podpaliła go w kilku miejscach. Zasłona dymna na dole spowodowała nieco chaosu w szeregach wroga...

Wszyscy:

Velius wypadł z "klatki schodowej". Zaraz za nim wybiegł Daikonstran i wreszcie Arilyn. Drakon obrócił się i rzucił "na pożegnanie" granat odłamkowy. Ziemia zatrzęsła się lekko, a potem konstrukcja zaczęła zapadać się do środka. Najwyraźniej granat uszkodził jakiś ważny punkt konstrukcji. Płomienie buchnęły spomiędzy pękających ścian, a z ruiny dały się słyszeć krzyki demonów, próbujących wydostać się z walącego się budynku. Niespodziewanie ściany zaklinowały się, tworząc coś w rodzaju stożka. Resztki dachu posypały się do środka i posłużyły za paliwo dla nabierającego na sile pożaru. Argena tylko machnęła ręką na resztę ekipy. Wszyscy w mig znaleźli się w Podróżniku i po umocowaniu "posągów" w ładowni ruszyli w dalszą drogę.

Po niecałym dniu podróży przez jałowe pustkowie upstrzone gdzieniegdzie szkieletami, zarówno ludzkimi jak i niemożliwymi do jednoznacznego zidentyfikowania, Podróżnik zatrzymał się na przedpolach Ebez-Shal. Mury miasta wyglądały na nietknięte nie licząc kilku okopceń. Panowała zupełna cisza. Sensory na razie nie wskazywały zanieczyszczenia powietrza...
Miasto miało dwie bramy. Jedną od strony rzeki i jedną od strony lądu. Podróżnik stał jakieś 500 metrów od bramy "lądowej".
W pewnym momencie Daikonsstran dostrzegł jakiś ruch na murach. Dwie kobiety w zbrojach strażników patrolowały mury z kuszami na plecach. W basztach też byli jacyś ludzie, ale nawet przez lunetę nie było dokładnie niczego widać. Argena odłożyła lunetę, która zaraz została "zagospodarowana" przez jednego z bliźniaków.
- Hej, no to chociaż tu się widać utrzymali - stwierdził Alric, szczerząc się. Gapił się przez lunetę na dwie strażniczki. Kobiety o ponadprzeciętnej urodzie.
Calefarn położył dłoń na ramieniu mężczyzny, a gdy ten obejrzał się łowca dusz po prostu wyciągnął dłoń po lunetę. Alric podał mu przedmiot bez słowa. - Dziękuję - powiedział łowca. Westchnął cicho, widząc kobiety. - Sukkuby - mruknął i oddał lunetę zbaraniałemu mężczyźnie. - Patrz sobie dalej - dodał, po czym zwrócił się do Argeny. - Jeśli miasto zostało opanowane przez sukkuby, co jest bardzo możliwe sugeruję wyjątkową ostrożność. My nie możemy wkroczyć do miasta. Sukkuby wiedzą, że potrafimy rozpoznać je natychmiast, nie możemy udawać, że jest inaczej.
Niebo tymczasem zasnuło się burzowymi chmurami. Raz po raz błysk pioruna i grom dawały znać, ze idzie burza...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Elfka nie była zachwycona faktem, że nie wybili wszystkich demonów w tamtym budynku. Nie mieli pewności ile z nich straciło życie w wybuchu. Elfka nie lubiła niedokończonych spraw. To sprawiło, że przez całą drogę była nieco nie w humorze.

Dojechali wreszcie do miasta i od razu na wstępie złe wieści. Westchnęła.
- Po pierwsze idzie burza. Jeśli się rozpada to obawiam się, że moje zdolności na nic się nie zdadzą. Nie zamierzam być bezbronna w mieście potencjalnie opanowanym przez demony - mruknęła. - Druga rzecz to nie wiem jak w razie czego by mnie interpretowały - mruknęła krzywiąc się. Nie była wciąż pewna co się z nią dzieje po przejęciu demonicznej duszy. Sam fakt, że zmienił się jej charakter już był uciążliwy. Na przykład bardzo szybko się nudziła, co doskwierało jej właśnie w tej chwili. Z kolei przejawy altruizmu i bohaterstwa, które kiedyś nie były jej obce, obecnie wydawały się jej głupotą i naiwnością. Nie miała nic przeciwko pomaganiu, ale teraz wolała się nie plątać w sprawy beznadziejne...
- Jest ktoś chętny na zaryzykowanie wizyty w tym uroczym mieście patrolowanym przez sukkuby? - spytała cierpko. Nie dodała już, że zapewne z radością powitają tam jakiegoś mężczyznę. Fakt, że na murach widać było tylko te dwa sukkuby i żadnej innej istoty sprawiał, że Arilyn nawiedzały złe przeczucia.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Wszyscy:

Słowa Arilyn najwyraźniej podziałały jak trzeba, gdyż wszyscy zostali na miejscu. Akurat kończyli posiłek, gdy burza dosięgła Podróznika. Wtedy było już jasne, że nie jest to zwykłe zjawisko atmosferyczne. Pioruny miały zielonkawą barwę. Zaczął padać deszcz, który wypalał wszelkie żywe istoty, których dotknął. Parę kęp trawy i chwasty, na które spadły krople natychmiast uschły. Załoga podróżnika była bezpieczna, słyszeli tylko bębnienie dziwnej cieczy o pancerz pojazdu.
Argena chwyciła lunetę. Jeden z sukubów pobiegł do strażnicy i wybiegł za chwilę. Na mury zaczęli wybiegać magowie. Ludzie i elfy. Sukkuby usunęły się im z drogi, gdy ustawiali się koło baszt. Za chwilę nad miastem rozpostarł się płaszcz energii, a „Deszcz” najwyraźniej nie przechodził przezeń. Sukkuby dalej rozglądały się wokół, celując z kusz, jakby szukając celów na zewnątrz. Na mur wybiegła też dwójka sporych demonów, mających na plecach balisty. Też zaczęli „celować. Od zachodu natomiast w stronę miasta sunęły jakieś poczerniałe istoty. Kości wystawały z ich wychudzonych ciał, szara skóra zwisała ze szczątków nienaturalnie rozrośniętych mięśni. Gdzieniegdzie witać było kościane kolce i rogi wyrastające z pokręconego szkieletu. Argena wyczuwała wyraźnie demoniczne pochodzenie tych istot, ale nie widziała czegoś takiego wcześniej. Wskazała kierunek i podała lunetę Calefarnowi.
Nieumarłe demony – zidentyfikował mężczyzna. Po chwili z murów zaczęły sypać się pociski. Nieumarłe istoty nie robiąc sobie nic z deszczu ruszyły na mury i zaczęły się po nich wspinać. Wiele z nich zostało przygwożdżonych strzałami balist lub zabitych bełtami kusz. Kilku spadło z murów porażonych magicznymi piorunami. Widać mieli tam „zapasowych” magów. Gdy parę nieumartych istot dopadło do szczytu murów zostali zaatakowani przez dwóch furionów i trzech rycerzy. Wszystkie istoty uczestniczące w ataku zostały zniszczone, wyrzucone za mury i podpalone. Wszyscy trzymali się z dala od istot, które walczyły z nieumartymi demonami. Kilki kapłanów podeszło i zaczęło magicznie usuwać z ich pancerzy ślady „krwi” tych istot.
Burza powoli skończyła się. Bariera została zdjęta. Dwa sukuby wróciły do patrolowania murów, a reszta istot powoli udała się do wnętrza miasta.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Arilyn tę dziwną burzę przeczekała bawiąc się iskrami. Na szczęście z daleka od łatwopalnych rzeczy. Strzelała palcami by wzbudzić kilka iskierek i oglądała sobie, gdy przygasały w powietrzu. Gdy burza wraz z bitwą się skończyły w żaden sposób nie okazała na zewnątrz swojego zdumienia.
- O, czyli teraz przynajmniej wiemy, że miasto nie jest zajęte całkowicie przez demony. Wygląda na to, że razem współpracują z mieszkańcami miasta. Ciekawe. Sukkuby słyną z dobrego wzroku, czy jak? - spytała Łowców Dusz.
Zastanawiała się teraz tylko kto pierwszy zaproponuje by to miasto odwiedzić. Wciąż nie była do tego przekonana. Jakoś tak... Średnio się czuła z tym pomysłem. Ale ostatnio w ogóle w jej życiu wiele dziwnych rzeczy się działo. Zaczynając od tajemniczego pojawienia się w jakiejś maszynerii, na odebraniu duszy martwemu demonowi kończąc.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Plomiennoluski »

Daikonsstran

Miał rzucić pomysłem że objechanie całego miasta byłoby dość sensowne bo wjeżdżanie do miasta, na którego murach stały demony jako strażnicy, nie podobało mu się w żadnej mierze. Jednak zanim udało mu się coś wykrztusić, jego koncentrację przerwało dziwne zjawisko atmosferyczne. Zielonkawe pioruny i szturm, jak się wyraził jeden z łowców, nieumarłych demonów doprowadziły drakona do stanu, w którym zrezygnował z jakiejkolwiek logiki. Żeby wprowadzić jeszcze większy chaos w jego głowie, sukuby dostały zarówno demoniczne jak i niedemoniczne posiłki do obrony murów.
- No dobrze, można by w ostateczności tam wjechać, o ile sukkuby nie mają całego miasta pod kontrolą, ale to conajmniej dziwne, chyba że stwierdzili że większym zagrożeniem są te nieumarłe demony czy czymkolwiek były te stwory i połączyli chwilowo siły stwierdzając że wyrżną się później. - powiedział inżynier sprzątając po swoim polowym posiłku.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mekow »

***

Veliusa wcale nie zdziwił fakt, że piękne kobiety okazały się być sukkubami, było to jego pierwszą myślą, gdy usłyszał o ich rzekomej urodzie. Spojrzał na niebo, które spowiło się chmurami.
- To nie jest normalna, naturalna burza - powiedział - Jestem o tym całkowicie przekonany - zapewnił.
Argena nie była zadowolona z tego co zobaczyli. Możliwe było, że oddział sukkubów infiltruje osiedle, ale nie mogła liczyć na aż tyle szczęścia. Mieszkańcy musieli by się przecież być się w stanie obronić, więc znacznie bardziej prawdopodobne było to, że miasto zostało całkowicie zajęte przez demony i teraz tylko czekają one na nieostrożnych podróżnych... czy raczej ‘ocalałych’.
Wdzieranie się do miasta, nie było rozważne. Ale zadaniem ich zwiadu było zebranie informacji. Rzetelnych i dokładnych, zaś stwierdzenie: “widzieliśmy dwa sukkuby na murach”, nie było przedstawieniem sytuacji panującej w mieście. Musieli dowiedzieć się więcej.
- Proponuję zaczekać - powiedziała Argena, choć jej słowa zabrzmiały raczej jak stwierdzenie, niż propozycja. - Po zmroku zobaczymy, czy w mieście będą się palić jakieś światła. Może ruszymy wtedy, albo jak przejdzie burza - rzekła.
- Chyba, że ma ktoś jakieś sugestie - dodała na koniec.
Daikonstran zatrzymał pojazd i obserwował całą sytuację, ledwo co wyrwali się jednym demonom i z całym szacunkiem dla reszty, nie było mu w smak pakować się pomiędzy całą zgraję innych. Słowa łowcy nie budziły w drakonie żadnych wątpliwości co do tożsamości dwójki na górze, jak dotąd w sprawach demonów wydawali się nadzwyczaj dobrze obznajomieni a miał pewne zaufanie do fachowców.
- Proponuję objechać miasto dookoła i zobaczyć czy na innych odcinkach muru też stoją sukuby, jeśli miasto jest na całej długości muru obsadzone demonami to odpowiedź jak dla mnie jest oczywista, że trzeba jechać dalej a to miejsce oznaczyć zwyczajnie jako we władaniu demonów. - rzucił inżynier i wrócił do przyglądania się dwójce na murach.
- Popieram drakona - Arilyn machnęła ręką w powietrzu w wyrazie pełnego poparcia. Zupełnie nie podobał jej się pomysł włażenia do miasta zajętego przez demony. Pomysł drakona był całkiem prosty i logiczny.
- Równie dobrze mogą strzec nie tylko tego, aby nikt nie wszedł, ale i żeby nikt nie wyszedł. Mogą przetrzymywać ludzi - zauważyła Argena. - Zróbmy objazd, może istotnie to coś wyjaśni.
Rozmowę i plany przerwało im nagłe pojawienie się nieumarłych demonów i widowiskowa walka mieszkańców miasta z nimi. Coś się wyjaśniło, ale można było zadać kilka nowych pytań.

***

- Możliwe, że te demony stoją po innej stronie, niż myślelismy. Mówiono mi, że nie jestem jedynym demonem - zauważyła Argena.
- Szkoda czasu na dyskusje... Nie zdradzimy obecności Przewoźnika, ale trzeba udać się do władz miasta. Wzięła bym ze sobą jednego z was - zwróciła się do łowców - i ewenualnych ochotników - powiedziała spoglądając na resztę.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
ODPOWIEDZ