[Warhammer] Arhain

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Arhain
Monotonny turkot zagłuszał wasze słowa. Strażnik rozmawiał o czymś z woźnicą i nie zwracał na was uwagi. Zapewne zakładał, że macie wystarczająco sprytu by wiedzieć, że ucieczka jest mało możliwa.
Co jakiś czas mijały was inne wozy, raz także trafił się oddziałek jeźdźców.
Z kilku rzuconych słów i na widok bandaży okrywających rany wojaków, wynikało, że w okolicznym lesie grasuje jakaś banda wyrzutków. Strażnicy właśnie wracali z potyczki, by zdać raport.
Słyszeliście jak Shethar klnie, ale za chwilę wrócił do pogawędki z woźnicą. Jeśli warto omówić jakiś plan, to teraz nadarzała się wspaniała okazja...
Co jakiś czas mijały was inne wozy, raz także trafił się oddziałek jeźdźców.
Z kilku rzuconych słów i na widok bandaży okrywających rany wojaków, wynikało, że w okolicznym lesie grasuje jakaś banda wyrzutków. Strażnicy właśnie wracali z potyczki, by zdać raport.
Słyszeliście jak Shethar klnie, ale za chwilę wrócił do pogawędki z woźnicą. Jeśli warto omówić jakiś plan, to teraz nadarzała się wspaniała okazja...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Pomywacz
- Posty: 44
- Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
- Numer GG: 0
Re: [Warhammer] Arhain
Zimowysmutek
Po chwili krępującego milczenia odezwałem się krótko:
- Tylko cud może nas wyrwać z tego gnoju, w który wpadliśmy.- Po tych słowach zamknąłem oczy i wsłuchałem się w otaczające mnie dźwięki próbując wyłowić rozmowy eskortujących nas ludzi, ale docierały do mnie tylko pojedyncze słowa, z których nie wynikało nic sensownego. Dopiero w czasie spotkania naszej karawany z grupa żołnierzy usłyszałem o grasującej bandzie."To jest to. Jeśli banda jest liczna to karawana jest łakomym kąskiem dla niej" pomyślałem. Gdy jeźdźcy nas minęli szepnąłem do reszty:
- To chyba nasz mały cud, karawana to łakomy kąsek dla takiej bandy, a tamci nie dali jej rady to oznacza że banda jest liczna i oby chciała zaatakować nas wtedy będzie szansa na ucieczkę - przerwałem monolog i obserwowałem reakcje towarzyszy i po chwili dodałem:
- Musimy spróbować pozbyć się pęt bo będzie ciężko uciekać, a atak może nastąpić w ciągu najbliższych 2 dni albo raczej nocy. - skończywszy mówić zaczynam się przyglądać obroży jaką ma Lindara na szyi. [ Jak jest zamknięta? Kłódka czy nit? Jak jest łańcuch do niej dołączony luźno przez jakieś ucho(czyli łańcuch może się poruszać w uchu obroży?), czy na sztywno? Jeśli to ostatnie to jaka jest długość łańcucha między każdym z nas i jaka jest nasza kolejność na łańcuchu?]
Po chwili krępującego milczenia odezwałem się krótko:
- Tylko cud może nas wyrwać z tego gnoju, w który wpadliśmy.- Po tych słowach zamknąłem oczy i wsłuchałem się w otaczające mnie dźwięki próbując wyłowić rozmowy eskortujących nas ludzi, ale docierały do mnie tylko pojedyncze słowa, z których nie wynikało nic sensownego. Dopiero w czasie spotkania naszej karawany z grupa żołnierzy usłyszałem o grasującej bandzie."To jest to. Jeśli banda jest liczna to karawana jest łakomym kąskiem dla niej" pomyślałem. Gdy jeźdźcy nas minęli szepnąłem do reszty:
- To chyba nasz mały cud, karawana to łakomy kąsek dla takiej bandy, a tamci nie dali jej rady to oznacza że banda jest liczna i oby chciała zaatakować nas wtedy będzie szansa na ucieczkę - przerwałem monolog i obserwowałem reakcje towarzyszy i po chwili dodałem:
- Musimy spróbować pozbyć się pęt bo będzie ciężko uciekać, a atak może nastąpić w ciągu najbliższych 2 dni albo raczej nocy. - skończywszy mówić zaczynam się przyglądać obroży jaką ma Lindara na szyi. [ Jak jest zamknięta? Kłódka czy nit? Jak jest łańcuch do niej dołączony luźno przez jakieś ucho(czyli łańcuch może się poruszać w uchu obroży?), czy na sztywno? Jeśli to ostatnie to jaka jest długość łańcucha między każdym z nas i jaka jest nasza kolejność na łańcuchu?]
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: [Warhammer] Arhain
Azghair
Zmełł w ustach przekleństwo. Nie w smak mu było przyłączać się do bandy wyjętych spod prawa banitów. Jego celem była zemsta - okrutna, krwawa i wymierzona jak najszybciej. Ale Cień miał rację, atak bandy na konwój byłby szansą na ucieczkę. W powstałym zamieszaniu mało kto zwracałby na nich uwagę... Gdyby tak udało się zdobyć jakąś broń...
Z braku lepszych pomysłów zaczął oglądać kłódkę, a później gmerać w niej sygnetem. Wątpił, aby to coś dało, ale spróbować zawsze można.
-Jakieś pomysły, jak się tego pozbyć?-zwrócił się do towarzyszy niedoli, po czym spróbował ponownie zdziałać coś sygnetem.
Zmełł w ustach przekleństwo. Nie w smak mu było przyłączać się do bandy wyjętych spod prawa banitów. Jego celem była zemsta - okrutna, krwawa i wymierzona jak najszybciej. Ale Cień miał rację, atak bandy na konwój byłby szansą na ucieczkę. W powstałym zamieszaniu mało kto zwracałby na nich uwagę... Gdyby tak udało się zdobyć jakąś broń...
Z braku lepszych pomysłów zaczął oglądać kłódkę, a później gmerać w niej sygnetem. Wątpił, aby to coś dało, ale spróbować zawsze można.
-Jakieś pomysły, jak się tego pozbyć?-zwrócił się do towarzyszy niedoli, po czym spróbował ponownie zdziałać coś sygnetem.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Pomywacz
- Posty: 61
- Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
- Numer GG: 6401347
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Arhain
Lindara
Obok wozu przejechał oddział jeźdźców. A raczej to, co z nich pozostało. Wyprostowała się i spojrzała ponad burtą na żołnierzy. Wytężyła słuch by usłyszeć o czym mówią.
- Nieźle skopali im tyłki – mruknęła cicho. Na widok pobitych jeźdźców wstąpiła w nią nowa energia. Zmarszczyła brwi na słowa Cienia. – Łakomy kąsek? To za mało powiedziane. To jak wielki tłusty zwierz w czasie polowania. Dopiero skończyła się zima, a na wozach chyba są skrzynie z jedzeniem. Jak tu się nie skusić, skoro mają taką siłę?
Odwróciła głowę do Azghaira.
- Sprawdź łańcuch, może jest przerdzewiały, albo uszkodzony. Wydaje mi się, że jest tylko owinięty wokół skrzyń i zabezpieczony kłódką. Nie widziałam by go przypinali do wozu, więc… w ostateczności trzeba będzie użyć mięśni.
[Jeżeli obroże są zamknięte na kłódki to gdzie są klucze? Shethar je ma? I jaki jest stan łańcucha?]
Obok wozu przejechał oddział jeźdźców. A raczej to, co z nich pozostało. Wyprostowała się i spojrzała ponad burtą na żołnierzy. Wytężyła słuch by usłyszeć o czym mówią.
- Nieźle skopali im tyłki – mruknęła cicho. Na widok pobitych jeźdźców wstąpiła w nią nowa energia. Zmarszczyła brwi na słowa Cienia. – Łakomy kąsek? To za mało powiedziane. To jak wielki tłusty zwierz w czasie polowania. Dopiero skończyła się zima, a na wozach chyba są skrzynie z jedzeniem. Jak tu się nie skusić, skoro mają taką siłę?
Odwróciła głowę do Azghaira.
- Sprawdź łańcuch, może jest przerdzewiały, albo uszkodzony. Wydaje mi się, że jest tylko owinięty wokół skrzyń i zabezpieczony kłódką. Nie widziałam by go przypinali do wozu, więc… w ostateczności trzeba będzie użyć mięśni.
[Jeżeli obroże są zamknięte na kłódki to gdzie są klucze? Shethar je ma? I jaki jest stan łańcucha?]
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Arhain
Łańcuch spinający wasze obroże, lśnił w słońcu i wyglądał na dość nowy. Shethar nadal gawędził z woźnicą, nie zwracając na was uwagi. Przynajmniej to tak wyglądało.
Obroże to po prostu zgięty kawałek metalu- jego wygięte końcówki zabezpieczone są dodatkowo nitem. Otacza całą szyję, a potem zamiast utworzyć okrąg, wygina się niemal pod kątem prostym.
Ogniwo łańcucha po prostu przechodzi przez szerokość obroży, która jest dość cienka. Tak samo jest połączony z następnymi obrożami- gdybyście tylko mieli narzędzia, ogniwo udałoby się prawdopodobnie rozgiąć. Łańcuch dzięki temu jest w miarę ruchomy.
Na samym początku łańcucha przypięty jest Azghair, potem Zimowysmutek , a na końcu jedyna kobieta-niewolnik, Lindara.
Zimowysmutek zmierzył długość jego kawałka łańcucha dzielonego z byłym wojownikiem- wychodziło na to, ze ma długość jego trzech ramion. Następny odcinek łańcucha prawdopodobnie miał podobna długość, ale przy tak ograniczonych środkach mierniczych, trudno to ustalić z całkowitą pewnością.
Kłódka przy skrzyni jest nowa, bez zadrapań czy zarysowań i wygląda na sprawną.
Azghair
Gdy drapałeś sygnetem zamknięcie, Shethar nagle zamilkł. A potem usłyszałeś jak podnosi głos:
- Wysoki, nie myśl że nie widzę. Oszczędź sobie frustracji i nie drażnij mnie.- Shethar odwrócił się i rzucił ci kpiące spojrzenie. A potem popatrzył na waszą trójkę.
- Dziwni jesteście. Mouraeth, dzikuska i podobno Cień- przy słowie Cień, wojownik obrzucił pogardliwym spojrzeniem niskiego Druchii. Widocznie w jego pojęciu nie mieścił się Cień jako niewolnik.
-Ciekawe, czemu ten laluś was kupił...- strażnik zamruczał pod nosem i w jego oczach rozbłysły iskierki. Uśmiechnął się nikle, jakby coś zabawnego przyszło mu do głowy, a potem zobaczyliście jego plecy. Za chwilę podjął przerwaną rozmowę z powożącym, znowu was ignorując.
Linadara
Gdy strażnik odwrócił się do ciebie przodem, obejrzałaś go dokładnie. Nie, ani przy pasie ani na szyi, ani nigdzie indziej, nie dostrzegłaś żadnego klucza. Nawet jeśli miałby jakiś, to być może jest on ukryty?
Obroże to po prostu zgięty kawałek metalu- jego wygięte końcówki zabezpieczone są dodatkowo nitem. Otacza całą szyję, a potem zamiast utworzyć okrąg, wygina się niemal pod kątem prostym.
Ogniwo łańcucha po prostu przechodzi przez szerokość obroży, która jest dość cienka. Tak samo jest połączony z następnymi obrożami- gdybyście tylko mieli narzędzia, ogniwo udałoby się prawdopodobnie rozgiąć. Łańcuch dzięki temu jest w miarę ruchomy.
Na samym początku łańcucha przypięty jest Azghair, potem Zimowysmutek , a na końcu jedyna kobieta-niewolnik, Lindara.
Zimowysmutek zmierzył długość jego kawałka łańcucha dzielonego z byłym wojownikiem- wychodziło na to, ze ma długość jego trzech ramion. Następny odcinek łańcucha prawdopodobnie miał podobna długość, ale przy tak ograniczonych środkach mierniczych, trudno to ustalić z całkowitą pewnością.
Kłódka przy skrzyni jest nowa, bez zadrapań czy zarysowań i wygląda na sprawną.
Azghair
Gdy drapałeś sygnetem zamknięcie, Shethar nagle zamilkł. A potem usłyszałeś jak podnosi głos:
- Wysoki, nie myśl że nie widzę. Oszczędź sobie frustracji i nie drażnij mnie.- Shethar odwrócił się i rzucił ci kpiące spojrzenie. A potem popatrzył na waszą trójkę.
- Dziwni jesteście. Mouraeth, dzikuska i podobno Cień- przy słowie Cień, wojownik obrzucił pogardliwym spojrzeniem niskiego Druchii. Widocznie w jego pojęciu nie mieścił się Cień jako niewolnik.
-Ciekawe, czemu ten laluś was kupił...- strażnik zamruczał pod nosem i w jego oczach rozbłysły iskierki. Uśmiechnął się nikle, jakby coś zabawnego przyszło mu do głowy, a potem zobaczyliście jego plecy. Za chwilę podjął przerwaną rozmowę z powożącym, znowu was ignorując.
Linadara
Gdy strażnik odwrócił się do ciebie przodem, obejrzałaś go dokładnie. Nie, ani przy pasie ani na szyi, ani nigdzie indziej, nie dostrzegłaś żadnego klucza. Nawet jeśli miałby jakiś, to być może jest on ukryty?
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Pomywacz
- Posty: 61
- Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
- Numer GG: 6401347
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Arhain
No to nieźle nas usadziłaś (jak dla mnie). To kolejne pytania z serii: „Twilight zadaje (nie?)głupie pytania”. Wybaczcie, jestem z natury kombinatorką. Jeśli nie mam jeszcze kłopotów z czytaniem ze zrozumieniem to łańcuch jest owinięty wokół skrzyni i zabezpieczony kłódką, tak? Żadnych więcej zabezpieczeń? Więc istnieje możliwość, że rozbicie skrzyni umożliwi nam danie nogi z pola bitwy*, co i tak samo w sobie będzie trudne, biorąc pod uwagę, że jesteśmy połączeni. No i zgaduję, że jesteśmy „ustawieni” według wzrostu (jak dzieci w podstawówce na zdjęciach), więc też będzie trudno. No i kolejne pytanie: Zdołamy te skrzynie ruszyć czy będziemy musieli czekać na to aż ktoś (coś?) nas wyręczy?
*o ile do niej dojdzie. Ścieżki, którymi chadza myśl MG są dla mnie niedostępne.
Odpowiedź już dostałam.
Lindara
Obrzuciła strażnika uważnym spojrzeniem i zmarszczyła brwi. Ani trochę nie podobał jej się uśmieszek Shethara. Było w nim coś niepokojącego.
- Mam plan awaryjny, na wypadek gdybyśmy nie wpadli na coś lepszego. Jak mówiłam – wystarczy użyć mięśni. - Starała się mówić tak by jej słowa nie dotarły do strażnika. – Trzeba pozbyć się skrzyń, zniszczyć je, cokolwiek. Wiem, to utrudni ucieczkę, ale nic innego nam nie pozostaje. Chyba, że macie lepsze pomysły.
‘W co wątpię, bo to sytuacja bez innego wyjścia. Nie mamy ani narzędzi, ani broni. A nie uśmiecha mi się nadstawianie karku.’
*o ile do niej dojdzie. Ścieżki, którymi chadza myśl MG są dla mnie niedostępne.
Odpowiedź już dostałam.
Lindara
Obrzuciła strażnika uważnym spojrzeniem i zmarszczyła brwi. Ani trochę nie podobał jej się uśmieszek Shethara. Było w nim coś niepokojącego.
- Mam plan awaryjny, na wypadek gdybyśmy nie wpadli na coś lepszego. Jak mówiłam – wystarczy użyć mięśni. - Starała się mówić tak by jej słowa nie dotarły do strażnika. – Trzeba pozbyć się skrzyń, zniszczyć je, cokolwiek. Wiem, to utrudni ucieczkę, ale nic innego nam nie pozostaje. Chyba, że macie lepsze pomysły.
‘W co wątpię, bo to sytuacja bez innego wyjścia. Nie mamy ani narzędzi, ani broni. A nie uśmiecha mi się nadstawianie karku.’
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: [Warhammer] Arhain
Azghair
Pozbyć się skrzyń. Oczywiście, że to pomoże, w końcu to właśnie do skrzyń są przykuci. Tylko że o wiele łatwiej jest to powiedzieć, niż wykonać. Może, gdyby wszyscy naraz pociągnęli za łańcuch, udałoby się zrzucić skrzynie z wozu...
-W jaki dokładnie sposób mielibyśmy pozbyć się skrzyń? Zrzucić je z wozu? Tak żeby nikt nie zauważył?-szepnął do Lindary.-Poza tym, jeśli zniszczymy skrzynie, to po prostu przykują nas do czegoś innego. Jeśli to jedyne wyjście, to oczywiście jestem za, ale dużo może nie wyjść. Nie mówiąc o tym, że ryzykujemy własnym życiem, bo nasz strażnik może w przypływie gniewu zatłuc któreś z nas.
Pozbyć się skrzyń. Oczywiście, że to pomoże, w końcu to właśnie do skrzyń są przykuci. Tylko że o wiele łatwiej jest to powiedzieć, niż wykonać. Może, gdyby wszyscy naraz pociągnęli za łańcuch, udałoby się zrzucić skrzynie z wozu...
-W jaki dokładnie sposób mielibyśmy pozbyć się skrzyń? Zrzucić je z wozu? Tak żeby nikt nie zauważył?-szepnął do Lindary.-Poza tym, jeśli zniszczymy skrzynie, to po prostu przykują nas do czegoś innego. Jeśli to jedyne wyjście, to oczywiście jestem za, ale dużo może nie wyjść. Nie mówiąc o tym, że ryzykujemy własnym życiem, bo nasz strażnik może w przypływie gniewu zatłuc któreś z nas.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Pomywacz
- Posty: 61
- Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
- Numer GG: 6401347
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Arhain
Lindara
Spojrzała Korsarzowi prosto w oczy.
- Wiem, że dużo może nie wyjść i że ryzykujemy życiem, ale lepsze ryzykowanie niż bezczynne siedzenie. Ten pies to najmniejszy problem, ale masz rację – lepiej go nie prowokować. Bardziej mnie martwi oddział z tą sadystką na czele. Ale jeśli zaczną walczyć z wyrzutkami to będziemy mieli szansę. W zamieszaniu raczej nikt nie będzie się martwił, że kilka skrzyń po prostu wyleciało z wozu. Oczywiście, lepiej by było gdyby wóz się przewrócił.
Ujęła w dłonie łańcuch łączący ją z Zimowymsmutkiem. Był solidny i chyba wystarczająco długi.
- Jeśli podczas ataku strażnik zostanie tu to może uda nam się go zaskoczyć... Może go udusimy łańcuchem jak nie będzie się gapił? Trzeba korzystać z okazji – spojrzała na Cienia. – Od cichej roboty to ty tu jesteś specem. Co o tym sądzisz?
Spojrzała Korsarzowi prosto w oczy.
- Wiem, że dużo może nie wyjść i że ryzykujemy życiem, ale lepsze ryzykowanie niż bezczynne siedzenie. Ten pies to najmniejszy problem, ale masz rację – lepiej go nie prowokować. Bardziej mnie martwi oddział z tą sadystką na czele. Ale jeśli zaczną walczyć z wyrzutkami to będziemy mieli szansę. W zamieszaniu raczej nikt nie będzie się martwił, że kilka skrzyń po prostu wyleciało z wozu. Oczywiście, lepiej by było gdyby wóz się przewrócił.
Ujęła w dłonie łańcuch łączący ją z Zimowymsmutkiem. Był solidny i chyba wystarczająco długi.
- Jeśli podczas ataku strażnik zostanie tu to może uda nam się go zaskoczyć... Może go udusimy łańcuchem jak nie będzie się gapił? Trzeba korzystać z okazji – spojrzała na Cienia. – Od cichej roboty to ty tu jesteś specem. Co o tym sądzisz?
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości

-
- Pomywacz
- Posty: 44
- Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
- Numer GG: 0
Re: [Warhammer] Arhain
Zimowysmutek
" Jasna cholera nie otworzymy tych obroży bez narzędzi kowalskich, ale za to głupcy zostawili sporą odległość między nami łańcucha pozwoli to łatwiej uciekać, pozostaje kwestia punktu jego zamocowania " pomyślałem. Po czym zacząłem oglądać sposób w jaki łańcuch został uwiązany do skrzyni [Czy jest on tylko opleciony wokół niej czy też przełożony przez jakiś uchwyt?]. W trakcie przemowy psa, który nas pilnuje patrzę mu prosto w oczy, a gdy skończył mówić, odpowiadam mu cichym i spokojnym głosem:
- Widać jesteśmy lepszymi narzędziami niż Ty... - "Psie" dodaje w myślach. W milczeniu wysłuchuje Lindary z korsarzem mysląc "A co gdy nie będziemy wstanie ściągnąć skrzyni .... próba jej wyrzucenia napewno zwruci na nas uwage strażników."Na ostanie słowa Lindary odpowiadam lodowatym uśmiechem i mówie:
- Mam coś lepszego niż łańcuch ,a le o cichej roboćie nie ma co mówić, gdy dzwonimy łańcuchem jak potępieńcy - po chwili dodaje - wypoczywajcie póki możecie i wypatrujmy okazji.- Milcząc zaczynam myśleć "Ciekawe jak wiadomość o grasującej bandzie wpłynęła na morale ochrony naszej karawany" myśląc o tym zaczynam przyglądać się pobliskim żołnierzom [ Zdradzają się jakimiś uczuciami? Jeśli tak to staram się wyszukać i zapamiętać najsłabszych psychicznie. Przy okazji czy zmienił się wygląd okolicy?]
" Jasna cholera nie otworzymy tych obroży bez narzędzi kowalskich, ale za to głupcy zostawili sporą odległość między nami łańcucha pozwoli to łatwiej uciekać, pozostaje kwestia punktu jego zamocowania " pomyślałem. Po czym zacząłem oglądać sposób w jaki łańcuch został uwiązany do skrzyni [Czy jest on tylko opleciony wokół niej czy też przełożony przez jakiś uchwyt?]. W trakcie przemowy psa, który nas pilnuje patrzę mu prosto w oczy, a gdy skończył mówić, odpowiadam mu cichym i spokojnym głosem:
- Widać jesteśmy lepszymi narzędziami niż Ty... - "Psie" dodaje w myślach. W milczeniu wysłuchuje Lindary z korsarzem mysląc "A co gdy nie będziemy wstanie ściągnąć skrzyni .... próba jej wyrzucenia napewno zwruci na nas uwage strażników."Na ostanie słowa Lindary odpowiadam lodowatym uśmiechem i mówie:
- Mam coś lepszego niż łańcuch ,a le o cichej roboćie nie ma co mówić, gdy dzwonimy łańcuchem jak potępieńcy - po chwili dodaje - wypoczywajcie póki możecie i wypatrujmy okazji.- Milcząc zaczynam myśleć "Ciekawe jak wiadomość o grasującej bandzie wpłynęła na morale ochrony naszej karawany" myśląc o tym zaczynam przyglądać się pobliskim żołnierzom [ Zdradzają się jakimiś uczuciami? Jeśli tak to staram się wyszukać i zapamiętać najsłabszych psychicznie. Przy okazji czy zmienił się wygląd okolicy?]
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Arhain
Skrzynie jak zauważył Zimowysmutek, były tylko oplecione łańcuchem. Widocznie, nadzorcy zakładali, że uciekać na pewną zgubą nie zamierzacie. Bez broni, bez żywności...
Shethar nie był zadowolony z odpowiedzi niskiego Druchii. Jednak za chwilę gniewny wyraz jego twarzy zniknął, zupełnie jakby puścił zuchwałe słowa niewolnika mimo ucha. Ale błysk w oku sugerował coś odwrotnego.
Las na horyzoncie przybliżał się stopniowo, co prawda można by go na razie nazwać parkiem. Albo zalesionym ogrodem, bo drzewa stały pojedynczo tu i tam. Ich pnie ciemniały na tle oślepiająco białego śniegu, a gdy zaświeciło słońce, biała ziemia rozbłysła jakby ktoś rozsypał diamenty. Oznaczało to jedno- lód. Taka warstewka mogła być uciążliwa, ostra i raniąca, zwłaszcza, gdy ktoś nie miał butów czy mocnego ubrania.
Po dłuższym czasie jazdy, dotarliście w końcu na granicę lasu. Tutaj droga rozgałęziała się na dwa rozwidlenia- jedno, większe i szersze prowadziło prosto, a drugie, węższe nieco w bok. Na rozstajach stał czarny, zdobiony runami kamień graniczny. Wielki, ciemny kawałek skały był umieszczony nieco z boku drogi. Mieliście wrażenie jakby coś z zza niego wystawało. Ciemnobiałe...i wąskie...
Wozy skręciły w węższy trakt. Jak się wydawało, prowadził wprost między drzewa. Do waszych uszu dobiegł głos Shethara:
- Przeklęci banici...powinni się pozżerać żywcem, oszczędzając nam kłopotu...
- Dobrze by było. Pewnie już zjedli połowę swoich...- usłyszeliście rechot woźnicy-Tego pewnie też oskubią- gdy wóz zbliżył się do głazu, wąskie coś okazało się ręką.
Chudą, żylastą, oszronioną przez mróz. Kończyna należała do trupa, którego przybito do powierzchni kamienia. Trup okazał się wychudzonym, obdartym Druchii. Mężczyzna był tak chudy, że można by było policzyć jego żebra. Właściwie już mogliście je policzyć, bo ktoś zdarł mu skórę z mięśniami aż do kości i rozciął brzuch. Bladoróżowe, lśniące kryształkami lodu jelita miękko spływały w dół, zastygłe w dziwne, pozwijane formy. Pocięte tu i tam, poznaczone czymś ciemnym, nie były przyjemnym widokiem.
Brązowa krew zastygła i wsiąkła w śnieg, tworząc szeroką kwietną plamę. Trup nie miał jednej dłoni. Jego twarz wykrzywiał ból i agonia, a w szeroko otwarte usta ktoś wepchnął mu odcięte wcześniej palce. To nie był pocieszający widok, zwłaszcza, że łachmany trupa dobitnie świadczyły ciężkim życiu bandy. Jakieś zwierzę już próbowało się dobrać do mięsa, Druchii miał obgryzione stopy. Białe kawałki kości łyskaly spomiędzy skóry, wyglądając dziwne komicznie.
Gdy wasz wóz przejeżdżał obok głazu, nagle tuż przy was znalazła się Hariathi. Cmoknęła na widok truchła, a potem uśmiechnęła się.
- Wygląda ciekawie, nie sądzicie? Tak niewinnie...- jej uśmiech miał w sobie coś chorego. Podjechała bliżej do głazu i pogłaskała wnętrzności- Zupełnie jak małe, lśniące robaczki...- dodała zamyślonym tonem, przytrzymując zaniepokojonego konia. A potem popędziła go do przodu.
Nagle znowu usłyszeliście głos Shethara i powożącego.
- Ładne ciało, ale nie dotknąłbym się do niej batem...- woźnica ściągnął lejce. Konie zwolniły.
- Trafna uwaga... - widzieliście jak Shethar kiwa głową- Powinna siedzieć w Har Ganeth...to lepiej dla niej i dla nas...
Zimowysmutek
Przypatrywałeś się uważnie żołnierzom. Tych z przodu właściwie nie widziałeś. Natomiast tylną straż owszem. Jedynym słabym elementem wydawał się młody srebrnowłosy Druchii. Był wyraźnie znudzony, ale gdy mijał trupa, to na jego twarzy mignął strach. Niedoświadczony, wyglądał na ledwie wyrośniętego smarkacza, rekruta w sam raz dla armii...
Shethar nie był zadowolony z odpowiedzi niskiego Druchii. Jednak za chwilę gniewny wyraz jego twarzy zniknął, zupełnie jakby puścił zuchwałe słowa niewolnika mimo ucha. Ale błysk w oku sugerował coś odwrotnego.
Las na horyzoncie przybliżał się stopniowo, co prawda można by go na razie nazwać parkiem. Albo zalesionym ogrodem, bo drzewa stały pojedynczo tu i tam. Ich pnie ciemniały na tle oślepiająco białego śniegu, a gdy zaświeciło słońce, biała ziemia rozbłysła jakby ktoś rozsypał diamenty. Oznaczało to jedno- lód. Taka warstewka mogła być uciążliwa, ostra i raniąca, zwłaszcza, gdy ktoś nie miał butów czy mocnego ubrania.
Po dłuższym czasie jazdy, dotarliście w końcu na granicę lasu. Tutaj droga rozgałęziała się na dwa rozwidlenia- jedno, większe i szersze prowadziło prosto, a drugie, węższe nieco w bok. Na rozstajach stał czarny, zdobiony runami kamień graniczny. Wielki, ciemny kawałek skały był umieszczony nieco z boku drogi. Mieliście wrażenie jakby coś z zza niego wystawało. Ciemnobiałe...i wąskie...
Wozy skręciły w węższy trakt. Jak się wydawało, prowadził wprost między drzewa. Do waszych uszu dobiegł głos Shethara:
- Przeklęci banici...powinni się pozżerać żywcem, oszczędzając nam kłopotu...
- Dobrze by było. Pewnie już zjedli połowę swoich...- usłyszeliście rechot woźnicy-Tego pewnie też oskubią- gdy wóz zbliżył się do głazu, wąskie coś okazało się ręką.
Chudą, żylastą, oszronioną przez mróz. Kończyna należała do trupa, którego przybito do powierzchni kamienia. Trup okazał się wychudzonym, obdartym Druchii. Mężczyzna był tak chudy, że można by było policzyć jego żebra. Właściwie już mogliście je policzyć, bo ktoś zdarł mu skórę z mięśniami aż do kości i rozciął brzuch. Bladoróżowe, lśniące kryształkami lodu jelita miękko spływały w dół, zastygłe w dziwne, pozwijane formy. Pocięte tu i tam, poznaczone czymś ciemnym, nie były przyjemnym widokiem.
Brązowa krew zastygła i wsiąkła w śnieg, tworząc szeroką kwietną plamę. Trup nie miał jednej dłoni. Jego twarz wykrzywiał ból i agonia, a w szeroko otwarte usta ktoś wepchnął mu odcięte wcześniej palce. To nie był pocieszający widok, zwłaszcza, że łachmany trupa dobitnie świadczyły ciężkim życiu bandy. Jakieś zwierzę już próbowało się dobrać do mięsa, Druchii miał obgryzione stopy. Białe kawałki kości łyskaly spomiędzy skóry, wyglądając dziwne komicznie.
Gdy wasz wóz przejeżdżał obok głazu, nagle tuż przy was znalazła się Hariathi. Cmoknęła na widok truchła, a potem uśmiechnęła się.
- Wygląda ciekawie, nie sądzicie? Tak niewinnie...- jej uśmiech miał w sobie coś chorego. Podjechała bliżej do głazu i pogłaskała wnętrzności- Zupełnie jak małe, lśniące robaczki...- dodała zamyślonym tonem, przytrzymując zaniepokojonego konia. A potem popędziła go do przodu.
Nagle znowu usłyszeliście głos Shethara i powożącego.
- Ładne ciało, ale nie dotknąłbym się do niej batem...- woźnica ściągnął lejce. Konie zwolniły.
- Trafna uwaga... - widzieliście jak Shethar kiwa głową- Powinna siedzieć w Har Ganeth...to lepiej dla niej i dla nas...
Zimowysmutek
Przypatrywałeś się uważnie żołnierzom. Tych z przodu właściwie nie widziałeś. Natomiast tylną straż owszem. Jedynym słabym elementem wydawał się młody srebrnowłosy Druchii. Był wyraźnie znudzony, ale gdy mijał trupa, to na jego twarzy mignął strach. Niedoświadczony, wyglądał na ledwie wyrośniętego smarkacza, rekruta w sam raz dla armii...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: [Warhammer] Arhain
Azghair
Lód. Najwyraźniej pogoda chciała trochę utrudnić im ucieczkę - chodzenie lub bieganie po oszronionej ziemi na bosaka nie jest przyjemne, nie mówiąc już o tym, że ucieczkę utrudnia nieustanne ślizganie się. A poślizg jednej osoby w sytuacji, kiedy wszyscy są do siebie przykuci łańcuchem, szybko przerwie bieg ku wolności. Cóż, można tylko mieć nadzieję, że ścigający będą doświadczać tych samych problemów...
Widok trupa nie zrobił na Korsarzu wielkiego wrażenia. Nie raz i nie dwa sam zostawiał za sobą podobnie okaleczone ciała - tortury były najskuteczniejszym sposobem zdobywania informacji. Reakcja elfki była jednak dla niego odrażająca. "Zabijałem. Sprawiałem ból. Torturowałem. Ale nigdy nie robiłem tego dla zaspokojenia własnych żądz"-pomyślał. Wiedział, że wśród większości Druchii podobne poglądy uznawane są za przejaw słabości, jednak dla Azghaira bezcelowe zadawanie cierpień było bezsensowną stratą sił, czasu i zasobów. Miał nadzieję, że jeśli dojdzie do walki, to będzie się ona toczyć w gęstszym lesie - pomijając fakt, że łatwiej będzie się ukryć, to konnym ciężko będzie ruszyć w pogoń pomiędzy drzewami...
Lód. Najwyraźniej pogoda chciała trochę utrudnić im ucieczkę - chodzenie lub bieganie po oszronionej ziemi na bosaka nie jest przyjemne, nie mówiąc już o tym, że ucieczkę utrudnia nieustanne ślizganie się. A poślizg jednej osoby w sytuacji, kiedy wszyscy są do siebie przykuci łańcuchem, szybko przerwie bieg ku wolności. Cóż, można tylko mieć nadzieję, że ścigający będą doświadczać tych samych problemów...
Widok trupa nie zrobił na Korsarzu wielkiego wrażenia. Nie raz i nie dwa sam zostawiał za sobą podobnie okaleczone ciała - tortury były najskuteczniejszym sposobem zdobywania informacji. Reakcja elfki była jednak dla niego odrażająca. "Zabijałem. Sprawiałem ból. Torturowałem. Ale nigdy nie robiłem tego dla zaspokojenia własnych żądz"-pomyślał. Wiedział, że wśród większości Druchii podobne poglądy uznawane są za przejaw słabości, jednak dla Azghaira bezcelowe zadawanie cierpień było bezsensowną stratą sił, czasu i zasobów. Miał nadzieję, że jeśli dojdzie do walki, to będzie się ona toczyć w gęstszym lesie - pomijając fakt, że łatwiej będzie się ukryć, to konnym ciężko będzie ruszyć w pogoń pomiędzy drzewami...
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Pomywacz
- Posty: 61
- Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
- Numer GG: 6401347
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Arhain
‘Szlag by to trafił!’ pomyślała, gdy zobaczyła skrzący się w słońcu lód. Zacisnęła usta i spojrzała na czoło kolumny. Wjeżdżali w coś w rodzaju parku. Miała nadzieję, że zanim się ściemni powinni wjechać w las, a nie jego nędzną imitację.
Irytowało ją to, o czym strażnik rozmawiał z woźnicą. Nie mieli pojęcia, co tak naprawdę się dzieje wśród wyrzutków. Gniewnie zacisnęła pięści, ale nie odezwała się.
Trup wzbudził w niej chłodne zainteresowanie, a słowa elfki – zniesmaczenie. Osobiście nie uważała by wnętrzności tego biedaka wyglądały ciekawie, a na pewno już nie niewinnie. To co mieli przed sobą wcale nie było niewinne. Nic w nim nie było niewinne. To prawdziwy obraz tego, z czym musiały się borykać bandy. W innych okolicznościach uznałaby to za normalny widok, ale teraz… był co najmniej obrzydliwy.
I groteskowo makabryczny.
Irytowało ją to, o czym strażnik rozmawiał z woźnicą. Nie mieli pojęcia, co tak naprawdę się dzieje wśród wyrzutków. Gniewnie zacisnęła pięści, ale nie odezwała się.
Trup wzbudził w niej chłodne zainteresowanie, a słowa elfki – zniesmaczenie. Osobiście nie uważała by wnętrzności tego biedaka wyglądały ciekawie, a na pewno już nie niewinnie. To co mieli przed sobą wcale nie było niewinne. Nic w nim nie było niewinne. To prawdziwy obraz tego, z czym musiały się borykać bandy. W innych okolicznościach uznałaby to za normalny widok, ale teraz… był co najmniej obrzydliwy.
I groteskowo makabryczny.
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości

-
- Pomywacz
- Posty: 44
- Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
- Numer GG: 0
Re: [Warhammer] Arhain
Zimowysmutek
- Po co niszczyć skrzynie skoro można wykorzystać głupotę przeciwnika i ściągnąć łańcuch ze skrzyni... To w mniejszym stopniu przyciągnie uwagę tych psów - powiedziałem szeptem do współ towarzyszy. Po długim milczeniu spostrzegłem zamyślony wzrok Azghaira spojrzałem w miejsce na które patrzył był tam tylko oblodzony śnieg:
- Nie martw się śnieg nas nie powstrzyma na pewno pamiętasz z czasów pływania na arce jak strach potrafi dodać skrzydeł uciekającym- powiedziałem cicho do niego. Widok zbliżającego się lasu dodał mi otuchy nie odebrał mi jej nawet widok okaleczonego trupa umieszczonego ku przestrodze na kamieniu granicznym, taki widok był dość częsty w okolicy wioski, w której mieszkałem. "Ta dziwka jest chora pewnie by chciała się jeszcze z tym ścierwem całować... Jeśli mnie uszy nie mylą to nie ma co się dziwić, że ma tak na "mieszane" w głowie, ale to czyni ją bardzo niebezpieczna będę musiał się nią jakoś zająć" Patrząc na tylną straż zauważyłem w końcu reakcje srebrnowłosego Druchii " no i mamy słaba owieczkę w stadzie... wiedzą ta na pewno do czegoś się przyda". Rozmyślając o tym zaczynam rozglądać się po lesie starając się wypatrzyć znaków niebezpieczeństw czy śladów banitów. [chodzi mi o sekretne znaki łowców i czy nie zauważyłem jakiś obserwatorów bandy] "Czas zacząć zabawę oby tylko banda się zjawiła bez tego nawet nie ma co próbować" pomysłem wypatrując znaków aktywności bandy.
- Po co niszczyć skrzynie skoro można wykorzystać głupotę przeciwnika i ściągnąć łańcuch ze skrzyni... To w mniejszym stopniu przyciągnie uwagę tych psów - powiedziałem szeptem do współ towarzyszy. Po długim milczeniu spostrzegłem zamyślony wzrok Azghaira spojrzałem w miejsce na które patrzył był tam tylko oblodzony śnieg:
- Nie martw się śnieg nas nie powstrzyma na pewno pamiętasz z czasów pływania na arce jak strach potrafi dodać skrzydeł uciekającym- powiedziałem cicho do niego. Widok zbliżającego się lasu dodał mi otuchy nie odebrał mi jej nawet widok okaleczonego trupa umieszczonego ku przestrodze na kamieniu granicznym, taki widok był dość częsty w okolicy wioski, w której mieszkałem. "Ta dziwka jest chora pewnie by chciała się jeszcze z tym ścierwem całować... Jeśli mnie uszy nie mylą to nie ma co się dziwić, że ma tak na "mieszane" w głowie, ale to czyni ją bardzo niebezpieczna będę musiał się nią jakoś zająć" Patrząc na tylną straż zauważyłem w końcu reakcje srebrnowłosego Druchii " no i mamy słaba owieczkę w stadzie... wiedzą ta na pewno do czegoś się przyda". Rozmyślając o tym zaczynam rozglądać się po lesie starając się wypatrzyć znaków niebezpieczeństw czy śladów banitów. [chodzi mi o sekretne znaki łowców i czy nie zauważyłem jakiś obserwatorów bandy] "Czas zacząć zabawę oby tylko banda się zjawiła bez tego nawet nie ma co próbować" pomysłem wypatrując znaków aktywności bandy.
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota

-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: [Warhammer] Arhain
Azghair
Nieważne, jakich skrzydeł doda ci strach, konnego nie przegonisz. Poza tym bieganie boso po lodzie nie należy do przyjemności....-odpowiedział Cieniowi. Przez chwilę zastanawiał się, kogo Cień oskarża o tchórzostwo i czy uznać go za kolejny obiekt zemsty, tym razem z powodu obrazy. Po chwili uznał jednak, że nie ma co niepotrzebnie tworzyć animozji - jeśli mają z tego wyjść cało, muszą działać razem.
-Możemy mieć problem ze zsunięciem łańcucha, jeśli będzie zbyt ciasno opleciony dookoła skrzyń. Poza tym raczej nie zdołamy zrobić tego po cichu, a kiedy tylko ktoś zauważy nasze poczynania, będziemy w niemałych kłopotach-szepnął.
Nieważne, jakich skrzydeł doda ci strach, konnego nie przegonisz. Poza tym bieganie boso po lodzie nie należy do przyjemności....-odpowiedział Cieniowi. Przez chwilę zastanawiał się, kogo Cień oskarża o tchórzostwo i czy uznać go za kolejny obiekt zemsty, tym razem z powodu obrazy. Po chwili uznał jednak, że nie ma co niepotrzebnie tworzyć animozji - jeśli mają z tego wyjść cało, muszą działać razem.
-Możemy mieć problem ze zsunięciem łańcucha, jeśli będzie zbyt ciasno opleciony dookoła skrzyń. Poza tym raczej nie zdołamy zrobić tego po cichu, a kiedy tylko ktoś zauważy nasze poczynania, będziemy w niemałych kłopotach-szepnął.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!

-
- Pomywacz
- Posty: 61
- Rejestracja: niedziela, 15 czerwca 2008, 15:46
- Numer GG: 6401347
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Arhain
Lindara
Z trudem odwróciła wzrok od trupa. Usłyszała wymianę zdań między Azghairem a Zimowymsmutkiem. Spojrzała na obu trochę zdziwiona, ale po chwili tylko spojrzała w niebo i pokręciła głową.
- Jeżeli drzewa będą rosnąć gęściej to lodu może w ogóle nie będzie – szepnęła. – Przymknijcie się więc i obserwujcie. Psy nie patrzą, ale mogą słyszeć. Azghair ma racje – nie przegonimy konnego, ale nawet konny będzie musiał dać za wygraną wśród drzew. Mamy plan. Niedoskonały, ale jednak jakiś plan. Resztą przejmowałabym się gdy nadejdzie pora. Jak już będziemy bezpieczni możecie skoczyć sobie do gardeł, jeśli tak wam się podoba.
Obrzuciła obu uważnym spojrzeniem, po czym odwróciła głowę w stronę lasu. [wzorem Zimowegosmutka wypatruje znaków, bądź banitów]
Z trudem odwróciła wzrok od trupa. Usłyszała wymianę zdań między Azghairem a Zimowymsmutkiem. Spojrzała na obu trochę zdziwiona, ale po chwili tylko spojrzała w niebo i pokręciła głową.
- Jeżeli drzewa będą rosnąć gęściej to lodu może w ogóle nie będzie – szepnęła. – Przymknijcie się więc i obserwujcie. Psy nie patrzą, ale mogą słyszeć. Azghair ma racje – nie przegonimy konnego, ale nawet konny będzie musiał dać za wygraną wśród drzew. Mamy plan. Niedoskonały, ale jednak jakiś plan. Resztą przejmowałabym się gdy nadejdzie pora. Jak już będziemy bezpieczni możecie skoczyć sobie do gardeł, jeśli tak wam się podoba.
Obrzuciła obu uważnym spojrzeniem, po czym odwróciła głowę w stronę lasu. [wzorem Zimowegosmutka wypatruje znaków, bądź banitów]
Róża pustyni
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości
Której cień nosi ze sobą tajemną obietnicę
Ten pustynny kwiat
Żaden słodki perfum nie torturuje mnie bardziej niż ten
Śnię o deszczu
Podnoszę swój wzrok ku pustym przestworzom
Zamykam oczy
Ten rzadki perfum jest słodkim upojeniem miłości

-
- Pomywacz
- Posty: 44
- Rejestracja: środa, 27 sierpnia 2008, 09:16
- Numer GG: 0
Re: [Warhammer] Arhain
Zimowysmutek
Patrząc prosto w oczy Azghairowi odpowiadam:
- Lindara ma racje w gęstym lesie nie będzie lodu, ale za to będzie więcej śniegu co też utrudni ucieczkę i pościg... po za tym utnij łby koerkuron (hydrze ), a straci chęci do walki „Najważniejsza zasada walki Cieni: pierwszego zabija się dowódcę, ale tego już nie uczą tych durni oni muszą tylko stać równo w szeregu.”
- Nie ma nawet co mówić o ucieczce bez napadu banitów. – po tych słowach wracam do lustrowania okolicy.
Patrząc prosto w oczy Azghairowi odpowiadam:
- Lindara ma racje w gęstym lesie nie będzie lodu, ale za to będzie więcej śniegu co też utrudni ucieczkę i pościg... po za tym utnij łby koerkuron (hydrze ), a straci chęci do walki „Najważniejsza zasada walki Cieni: pierwszego zabija się dowódcę, ale tego już nie uczą tych durni oni muszą tylko stać równo w szeregu.”
- Nie ma nawet co mówić o ucieczce bez napadu banitów. – po tych słowach wracam do lustrowania okolicy.
Kot ma swoje własne ścieżki;
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota
choćbyś go zmusił do odwrotu, on nadal jest na swojej drodze.
Kot czeka
Droga Kota

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Arhain
Karawana wjechała głębiej w las. Ten nadal był rzadki, a poza trupem na głazie, nic nie świadczyło o obecności banitów. Jeśli nawet byli, to kryli się tak dobrze, że nawet Zimowysmutek nie umiał dostrzec ich obecności albo chociaż śladów. Monotonne białe połacie przecinane ciemnymi pniami nużyły wzrok. Poza skrzekami ptaków i nielicznymi śladami bytności większych zwierząt takich jak obgryzione pnie czy bobki, panowała cisza. Zaczął was morzyć sen. Było zdecydowanie cieplej niż rankiem, a ziąb w poprzednią noc bynajmniej nie ułatwiał odpoczynku.
Dopiero, gdy czerwonawe słońce dotknęło horyzontu, coś się zmieniło.
Las zgęstniał, a między drzewami pojawiły się małe spiczaste pagórki, w których domyślaliście się zasypanych śniegiem krzewów. Zresztą wystające tu i tam nagie gałązki czy ciemnozielone igły, potwierdzały to przypuszczenie.
Wjechaliście na jakąś polanę. Coś raptownie oderwało się od stosu ciemniejącego na jej krańcu i z warkiem uciekło. Kilka białych podobnych kształtów znikło między drzewami. Do waszych uszu dotarł cichy świst i zaraz potem rozczarowany okrzyk któregoś z jeźdźców.
-Kyndul! - wrzask Hariathi odbił się od ściany drzew - Nie marnuj bełtów, idioto!- zobaczyliście jak bat Hariathi smagnął jednego konnego. Dzięki ubraniu, pancerzu i futrze zapewne nic nie poczuł – widocznie chodziło tylko o demonstrację siły.
- Kretyn!- prychnął Shethar - Strzelać do białych lisów...Polowania mu się zachciało...
Jego towarzysz skinął głową w milczeniu.
Białe lisy... Zimowemusmutkowi przypomniały się nieliczone pułapki i paści, jakie musiał zastawiać na te zwierzęta. Lisie futro było ładne, chociaż nie dawano za nie zbyt dużo. Ale w odróżnieniu od innych zwierząt, lisy nie były niebezpieczne, a w dodatku bardzo liczne. I całkiem zjadliwe...
Wóz zbliżył się do dziwnego stosu. Były to ciała banitów, w mniej lub więcej kompletnym stanie.Widać strażnicy pozbierali trupy, nie troszcząc się specjalnie o ciała. Tu i tam zmarły nie miał ręki, stopy czy kawałka twarzy, łyskały blade kości i czerwonawe, lśniące od lodu mięśnie. Zapewne miejscowe zwierzęta próbowały skorzystać z zastawianego obficie stołu.
Ciała trudno było policzyć, ale było ich na oko około pięć. Dwa Druchii i trzy ead, w tym jedna kobieta. Na szyi jednego z trupów świeciła czerwonym blaskiem metalowa obroża niewolnika.
Tu i tam dostrzegaliście ślady stoczonej walki- kawałki bełtów, brązowe plamy na śniegu i ślady kopyt oraz butów. Gdzieś obok stosu ciemniało na wpół spalone drewno. Resztki ogniska...
Za chwilę znaleźliście się z powrotem w lesie. Na końcu została jeszcze Hariathi. Obejrzała z zamyśleniem na twarzy pole bitwy i za chwilę pognała naprzód konia.
Wreszcie, gdy zaczynało się robić naprawdę ciemno, stanęliście na popas. Woźnice wyprzęgli konie, a wozy zostały ustawione w okrąg. Do waszych uszu wpadały strzępki rozmów, urywki rozkazów i narzekań. Siedzieliście nadal na wozie, gdy tymczasem jeden z jeźdźców zajął się rozpalaniem ogniska w środku kręgu.
Było coraz zimniej. Przenikliwy ziąb mroził wasze twarze i dłonie, szczypał w policzki. Szmaty niewiele dawały. Nawet obecność towarzyszy nie okazała się pomocą.
Czekaliście i czekaliście... Tamci zawiesili w międzyczasie duży kocioł nad ogniem, a srebrnowłosy napełnił go śniegiem i wrzucił kilka rzeczy z jakiejś skrzyni. Pewnie jedzenie...
Jeźdźcy i obsługa wędrowali tu i tam, przygotowując obozowisko oraz zadając koniom paszy.
W końcu miły aromat gotowanego mięsa uderzył w wasze nosy. Był w nim także zapach ziół, ale niuanse zapachowe nie mają znaczenia, gdy boli z głodu pusty żołądek. Widząc wasze zachłanne spojrzenia, Hariathi skomentowała to na swój sposób.
- Ciekawe czy zjedliby się nawzajem... A może ten skład padliny jaki minęliśmy po drodze, byłby dla nich w sam raz, co Shethar?
Wasz strażnik wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział.
-To jak wolisz... Ale lepiej byłoby ich karmić tamtymi resztkami... zwłaszcza wysokiego...- widać obraz Azghaira pożerającego mięso współplemieńca wydał jej się szczególnie zabawny.
Kilku jeźdźców ryknęło śmiechem. Inni ograniczyli się do uśmieszków.
- Racja, pani... po co marnujemy środki...- zachrypiał jeden z nich, rzucając wam kpiące spojrzenie.
Widzieliście jak Shethar zaciska szczęki. Za moment zniknął między wozami.
Głodni, wściekli i zmęczeni obserwowaliście kolację waszych panów. To była istna tortura, zwłaszcza gdy Hariathi ze złośliwym uśmiechem wylała resztki swojej potrawki na śnieg tuż przy waszym wozie. Teraz za jedzenie każdy z was mógłby zabić. A zwłaszcza dowódczynię...
W końcu pojawił się Shethar z dwoma wojownikami. Jeden z nich otworzył kłódkę. Za chwilę zdjęli część skrzyń i wreszcie mogliście wstać. Shethar szarpnął łańcuchem.
- Wychodzić! Won na śnieg, zedrzeć z siebie te łachmany i umyć się. Jedzenie potem...I ubrać się w te nowe szmaty. - strażnik wyprowadził swoich podopiecznych na w miarę pusta przestrzeń, upstrzoną białymi zaspami.
Dwaj jeźdźcy najwyraźniej mieli być waszą eskortą. Oparci o wóz, przyglądali się wam beznamiętnie, najwięcej uwagi poświęcając Lindarze.
Zimowysmutek
Gdy zdejmowałeś z siebie namiastkę płaszcza, wydało ci się, że słyszysz wilczy zew. Był tak cichy, że początkowo uznałeś, że się przesłyszałeś. Zastanowił cię jego ton... Brzmiał nieco dziwnie...
Jeśli można, to poproszę o opis waszej postaci nago (tak czy inaczej będzie mi potrzebny) - może być ogólnie, może szczegółowo... W każdym razie, to co widzą strażnicy.
Dopiero, gdy czerwonawe słońce dotknęło horyzontu, coś się zmieniło.
Las zgęstniał, a między drzewami pojawiły się małe spiczaste pagórki, w których domyślaliście się zasypanych śniegiem krzewów. Zresztą wystające tu i tam nagie gałązki czy ciemnozielone igły, potwierdzały to przypuszczenie.
Wjechaliście na jakąś polanę. Coś raptownie oderwało się od stosu ciemniejącego na jej krańcu i z warkiem uciekło. Kilka białych podobnych kształtów znikło między drzewami. Do waszych uszu dotarł cichy świst i zaraz potem rozczarowany okrzyk któregoś z jeźdźców.
-Kyndul! - wrzask Hariathi odbił się od ściany drzew - Nie marnuj bełtów, idioto!- zobaczyliście jak bat Hariathi smagnął jednego konnego. Dzięki ubraniu, pancerzu i futrze zapewne nic nie poczuł – widocznie chodziło tylko o demonstrację siły.
- Kretyn!- prychnął Shethar - Strzelać do białych lisów...Polowania mu się zachciało...
Jego towarzysz skinął głową w milczeniu.
Białe lisy... Zimowemusmutkowi przypomniały się nieliczone pułapki i paści, jakie musiał zastawiać na te zwierzęta. Lisie futro było ładne, chociaż nie dawano za nie zbyt dużo. Ale w odróżnieniu od innych zwierząt, lisy nie były niebezpieczne, a w dodatku bardzo liczne. I całkiem zjadliwe...
Wóz zbliżył się do dziwnego stosu. Były to ciała banitów, w mniej lub więcej kompletnym stanie.Widać strażnicy pozbierali trupy, nie troszcząc się specjalnie o ciała. Tu i tam zmarły nie miał ręki, stopy czy kawałka twarzy, łyskały blade kości i czerwonawe, lśniące od lodu mięśnie. Zapewne miejscowe zwierzęta próbowały skorzystać z zastawianego obficie stołu.
Ciała trudno było policzyć, ale było ich na oko około pięć. Dwa Druchii i trzy ead, w tym jedna kobieta. Na szyi jednego z trupów świeciła czerwonym blaskiem metalowa obroża niewolnika.
Tu i tam dostrzegaliście ślady stoczonej walki- kawałki bełtów, brązowe plamy na śniegu i ślady kopyt oraz butów. Gdzieś obok stosu ciemniało na wpół spalone drewno. Resztki ogniska...
Za chwilę znaleźliście się z powrotem w lesie. Na końcu została jeszcze Hariathi. Obejrzała z zamyśleniem na twarzy pole bitwy i za chwilę pognała naprzód konia.
Wreszcie, gdy zaczynało się robić naprawdę ciemno, stanęliście na popas. Woźnice wyprzęgli konie, a wozy zostały ustawione w okrąg. Do waszych uszu wpadały strzępki rozmów, urywki rozkazów i narzekań. Siedzieliście nadal na wozie, gdy tymczasem jeden z jeźdźców zajął się rozpalaniem ogniska w środku kręgu.
Było coraz zimniej. Przenikliwy ziąb mroził wasze twarze i dłonie, szczypał w policzki. Szmaty niewiele dawały. Nawet obecność towarzyszy nie okazała się pomocą.
Czekaliście i czekaliście... Tamci zawiesili w międzyczasie duży kocioł nad ogniem, a srebrnowłosy napełnił go śniegiem i wrzucił kilka rzeczy z jakiejś skrzyni. Pewnie jedzenie...
Jeźdźcy i obsługa wędrowali tu i tam, przygotowując obozowisko oraz zadając koniom paszy.
W końcu miły aromat gotowanego mięsa uderzył w wasze nosy. Był w nim także zapach ziół, ale niuanse zapachowe nie mają znaczenia, gdy boli z głodu pusty żołądek. Widząc wasze zachłanne spojrzenia, Hariathi skomentowała to na swój sposób.
- Ciekawe czy zjedliby się nawzajem... A może ten skład padliny jaki minęliśmy po drodze, byłby dla nich w sam raz, co Shethar?
Wasz strażnik wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział.
-To jak wolisz... Ale lepiej byłoby ich karmić tamtymi resztkami... zwłaszcza wysokiego...- widać obraz Azghaira pożerającego mięso współplemieńca wydał jej się szczególnie zabawny.
Kilku jeźdźców ryknęło śmiechem. Inni ograniczyli się do uśmieszków.
- Racja, pani... po co marnujemy środki...- zachrypiał jeden z nich, rzucając wam kpiące spojrzenie.
Widzieliście jak Shethar zaciska szczęki. Za moment zniknął między wozami.
Głodni, wściekli i zmęczeni obserwowaliście kolację waszych panów. To była istna tortura, zwłaszcza gdy Hariathi ze złośliwym uśmiechem wylała resztki swojej potrawki na śnieg tuż przy waszym wozie. Teraz za jedzenie każdy z was mógłby zabić. A zwłaszcza dowódczynię...
W końcu pojawił się Shethar z dwoma wojownikami. Jeden z nich otworzył kłódkę. Za chwilę zdjęli część skrzyń i wreszcie mogliście wstać. Shethar szarpnął łańcuchem.
- Wychodzić! Won na śnieg, zedrzeć z siebie te łachmany i umyć się. Jedzenie potem...I ubrać się w te nowe szmaty. - strażnik wyprowadził swoich podopiecznych na w miarę pusta przestrzeń, upstrzoną białymi zaspami.
Dwaj jeźdźcy najwyraźniej mieli być waszą eskortą. Oparci o wóz, przyglądali się wam beznamiętnie, najwięcej uwagi poświęcając Lindarze.
Zimowysmutek
Gdy zdejmowałeś z siebie namiastkę płaszcza, wydało ci się, że słyszysz wilczy zew. Był tak cichy, że początkowo uznałeś, że się przesłyszałeś. Zastanowił cię jego ton... Brzmiał nieco dziwnie...
Jeśli można, to poproszę o opis waszej postaci nago (tak czy inaczej będzie mi potrzebny) - może być ogólnie, może szczegółowo... W każdym razie, to co widzą strażnicy.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
