Sarath
Gdy tylko Sarath znalazła się blisko towarzyszy spytała
- Nadal chcecie dowodów? Przyglądajcie się uważnie panu nadzorcy. To co się z nim stanie to będzie wasz znak. To, czy wykorzystacie swoją szansę zależy już od was.
- Widziałam go już dostatecznie dużo razy- warknęła Kyorien
- Za dużo- dodała ponuro i zacisnęła gniewnie usta.
- A czemu mam patrzeć na mordę tego psa? Obije mu ją ktoś czy co?- Khael klepnął się po kolanach
- A może przerżnie go ktoś, hehehe.....to byłoby coś- zarechotał.
- Ale pewnie już dupy daje, co nie chłopaki?- dodał po chwili, szczerząc się złośliwie.
"Chłopaki" przytaknęli, śmiejąc się razem z nim.
Sarath uniosła brwi, jej twarz pozostała niewzruszona. Nie miała zamiaru wdawać się w żadne sprzeczki. Wiedziała, co wiedziała i tego postanowiła się trzymać. W świetle ostatnich wydarzeń wątpiła czy cokolwiek będzie ją jeszcze w stanie poruszyć.
- Powiem wam tyle ile wiem, jak zwykle z resztą. W ciągu kilku najbliższych dni pan "wielmożny" nadzorca będzie miał paskudny wypadek. - powiedziała. Słowo wielmożny było przepełnione sarkazmem.
- Ha, to ma być twoja sprawka? Nie żartuj, mała- ryknął śmiechem Khael
- Klejnoty mu uszkodzisz?
- Może jak mu dobrze obciągniesz, to nawet cię nie wybatoży- dodał, śmiejąc się również Adair.
- I oto kolejny dobry żart naszej towarzyszki niedoli- dokończył Haroith
- Dobry błazen z ciebie, daleko zajdziesz.
Kyorien milczała, z wciąż gniewnym grymasem na twarzy.
Sarath prychnęła.
- Dla waszej wiadomości nie, to nie będzie moja sprawka. A gdybyście wy byli tak mocni w czynach jak w słowach pewnie byśmy długo tu nie siedzieli.
Khael westchnął ciężko.
- Wyjaśnij jej Haroith. Naiwna jak dziecko- pokręcił głową.
- Posłuchaj, moja droga- Haroith dziwnie przyjacielskim gestem położył dłoń na ramieniu Sarath
- Czy ty jesteś kompletnie głupia? Gdzie chciałabyś uciekać, kiedy panuje zima? Pożreć się wzajemnie? A może zamarznąć? - zapytał fałszywie troskliwym tonem.
- A nie wiesz, że jak nawet któryś zwieje, to zajmą się nim nie tylko psy? Połowa tutejszych szlachetnych darmozjadów zjeżdża się z okolicy na polowanie...Żeglarze, których zima uwięziła w porcie...Lubisz być zwierzyną?- pochylił się nad nią, owiewając ją niezbyt przyjemnym oddechem.
Sarath odsunęła się od mężczyzny, starając się nie okazywać obrzydzenia.
- Po prostu czekajcie. To takie trudne? W końcu nic lepszego do roboty nie macie.
- A nie mamy- pokiwał głową Haroith, odsuwając nieco od niej
- Śmierdzę, co? - błysnął zębami w szyderczym uśmiechu.
- Wszyscy śmierdzimy- parsknęła Kyorien
- Jak jakieś brudne zwierzęta...- dodała z niesmakiem.
- A i owszem....gdyby móc tak odwiedzić łaźnię. Albo chociaż przetrzeć się śniegiem- dodała smętnie Adair.
- A co ma mu się stać? - zainteresowała się nagle kobieta.
Sarath nie mogła się powstrzymać od uśmiechu na słowa kobiety.
- Nie wiem, co dokładnie mu się stanie. Ale wspominali mi coś, że będzie to porównywalne do śmierci.
- Podobne do śmierci..- nieprzyjemny uśmiech pojawił się na ustach Kyorien- Ale lepiej, by mnie nie pozbawiali zemsty.- dodała za chwilę stanowczym tonem.
- Tak, tak- Adair otoczył ją ramieniem
- Masz do niej prawo...
- Zemsta jest całkowicie twoja. Jestem pewna, że tamci ci pomogą, a poza tym - czyż nie będzie przyjemnie patrzeć na to, jak ten skurwiel wije się z bólu?
Kobieta roześmiała się dziko.
- Mam w zanadrzu jeszcze inny pomysły -dodała, a jej oczy zalśniły. Objęła Adaira, a potem dodała:
- Ale bez żadnej pomocy. On należy wyłącznie do mnie.
- Jasne. - powiedziała Sarath.
- Więc, mamy układ?
- Układ...jaki znowu układ?- Khael odpowiedział sarkastycznym tonem
- Ja się z nikim nie układam.
- Ale ja mogę- na wargach Haroitha pojawił się koci uśmiech
- To zależy co masz do zaoferowania- obciął wzrokiem dziewczynę.
Sarath uśmiechnęła się. Wreszcie pytania na które mogła odpowiedzieć.
- Co masz do zyskania? Po pierwsze, lepsze żarcie, lepsze miejsce do spania. Ta nędzna egzystencja tu wreszcie zacznie przypominać życie.
Haroith oparł się wygodnie o ścianę.
- Tutaj? A niby jak to by miało wyglądać? Masz taki dar przekonywania?- rzucił dziewczynie przekorne spojrzenie brązowych oczu.
Khael parsknął cicho i położył się, odwracając twarzą do ściany. Pozostała dwójka zajmowała się głównie sobą, nie zwracając uwagi na Sarath.
Sarath uśmiechnęła się litościwie. -
Czy ja kiedykolwiek mówiłam, że tu chodzi o mnie? Tu chodzi o nas. Dlatego twoja znajomość języka, Khael, będzie nam potrzebna. Razem jest nas więcej niz strażników. A ci, którzy się ze mną skontaktowali chcą to wykorzystać.
- Taaa....- zamruczał sennie Khael
- Baw się w swoje gierki...- ziewnął i ucichł.
- Jacy oni?- Haroith spojrzał z ciekawością na Sarath-
i jacy my? Chyba nie masz na myśli naszej grupki, co? - odgarnął kosmyki brudnych, ciemnych włosów z twarzy.
Sarath przytaknęła głową.
- Owszem, nie mam na myśli tylko naszej grupki. Wszystkich nas, niewolników, w tym zawszonym miejscu jest więcej niż strażników. To coś większego. Nie wiem, co dokładnie planują ludzie, którzy się ze mną skontaktowali, ani kim dokładniej są, ale wiem jedno - mają plan. I to mocny. Strażnicy zdają się ich nie zauważać, ani razu nie widziałam ich normalnie pracujących, nie blisko nas w każdym razie. Nie mam pojęcia, co dokładniej planują, ale jakimś trafem jestem pewna, że to nie podpucha.
- Hmm, brzmi ciekawie...- Haroith wpatrywał się przez chwilę w jakiś odległy punkt. Khael nie odzywał się, chrapiąc cicho.
Adair i Kyorien przenieśli się na najdalsze wolne posłanie.
Ostatki słonecznego światła znikły i Sarath ledwie widziała siedzącego Haroitha. Za chwilę coś zajaśniało i drzwi baraku otworzyły się z hukiem. Do środka, przy świetle pochodni wkroczyły psy. Prowadził ich jeden z dwóch, zbyt dobrze znanych dziewczynie.
- Sprawdzić, czy są wszystkie ścierwa.!- warknął i jego trzech towarzyszy wysunęło się naprzód.
Sarath skuliła się, przymykając oczy i udając, że śpi. Nie chciała ponownie spotkać jednym z niedoszłych oprawców
- Chodź- dłoń Haroitha zacisnęła się na jej ramieniu
- Schowaj się za mną- wyszeptał cicho.
Sarath powoli, starając się nie hałasować schowała się za Haroithem. Do jej głowy powróciła niedawna próba gwałtu i to jak cudem z niej uszła. W takiej chwili dokładnie rozumiała Kyorien
Haroith przyciągnął ją do siebie i objął.
-Schowaj twarz- syknął, kiedy jeden z strażników podszedł bliżej.
Dziewczyna posłusznie schowała twarz, mając nadzieję, że strażnik jej nie rozpozna.
Przyciskając twarz do piersi mężczyzny, słyszała jak mocno bije mu serce.
Kroki psa ucichły. Pochodnia syczała cicho, gdy pies przyświecał sobie, by móc dokładnie przepatrzeć każdy kąt.
- Haa...Pierdolą się jak szczury, co?- Sarath poczuła, jak Haroith wzdrygnął się nagle i wziął głęboki oddech.
- Szybciej! Wino stygnie, kurwa...-Sarath rozpoznała głos swojego niedoszłego oprawcy.
Strażnicy łomocząc ciężkimi buciorami i klnąc pod nosem, za chwilę wyszli. Ostatni trzasnął drzwiami i rozległ się szmer łańcucha. A potem zawyły psy, jakby były raz bliżej, raz dalej.
Sarath leżała tak jeszcze przez moment po czym gdy dźwięki zdawały się być już daleko podniosła lekko głowę, by zobaczyć czy już po wszystkim
Było ciemno i spokojnie. A potem rozległ się cichutki chichot, w którym Sarath rozpoznała głos Kyorien.
Haroith poruszył się, jęcząc cicho.
Dziewczyna usiadła starając się oddychać spokojnie. Serce ciągle jej waliło, ale już powoli zaczęło się uspokajać.
- Dzięki - powiedziała cicho do Haroitha.
- Aaach...ale mi przykopał w nerki.....kurwa, jak boli...- mężczyzna znieruchomiał, oddychając chrapliwie.
- Żeby tylko było warto cię osłaniać..- dodał po chwili
- Kładź się- poklepał miejsce obok siebie
- Noc będzie chłodna, a lepiej nie spać samemu.
Sarath skinęła głową uśmiechając się współczująco. Położyła się obok mężczyzny, ciesząc się, że chociaż jedno z jej towarzyszy było po jej stronie.
Objął ją ostrożnie i wyszeptał:
- A teraz powiedz mi wszystko, co wiesz...A przynajmniej to co możesz....Bo chyba nie powiedziałaś wszystkiego,co?- Sarath zrobiło się cieplej, bo Haroith grzał całkiem nieźle.
- Skontaktowała się ze mną jakaś kobieta. Mówiła niewiele, jedynie to, co wam przekazałam, ale mam wrażenie, że kryje się za tym coś więcej.
- Tak?- zacisnął lekko dłoń na jej plecach
- Co mniej więcej mówiła?
- Wiesz? Mimo tego, co wcześniej zrobiłeś nie wiem, czy mogę ci zaufać. Powiedziałam, co wiedziałam. I tyle. Skąd mam wiedzieć, ze nie jesteś kablem?
- Nie ufaj. Nikomu nie ufaj. - poczochrał ją po włosach
- Dłużej przeżyjesz i nie skończysz w takim miejscu.
- Do tego, co robiłam raczej też już nie wrócę - wzruszyła ramionami, nawet nie reagując na to poczochranie, które często było oznaką tego, że nie traktuje się jej poważnie. W gruncie rzeczy cieszyła ją jej niewinna buzia, ale czasem bywało to irytujące
- A co to takiego było? Nie wyglądasz na wojowniczkę..- poruszył palcami, przeczesując włosy dziewczyny.
Ktoś jęknął cicho. A potem jeszcze raz. Sarath wydawało się, że dobiega z kąta ,gdzie skryli się Kyorien z Adairem.
- A ci się bawią... Zawsze to jakiś sposób...- mruknął cicho Haroith.
Sarath starała się nie parsknąć śmiechem na jęki dochodzące z kąta, a także na słowa Haroitha. Nieco zdziwił ją gest mężczyzny, gdy ten przeczesał palcami jej włosy. Nie była przyzwyczajona do tego, ostatni raz jej włosami bawiła się bodajże jej młodsza siostra, nim wyjechała.
- Pewien artysta przyuczał mnie do zawodu. Ot i cała tajemnica.
-Hmm, zawodu? Wiesz, to trochę ogólne pojęcie- do uszu Sarath dobiegł cichy śmiech mężczyzny
- A ile ty masz w ogóle lat?
Sarath również zaczęła się cicho śmiać.
- Powiedzmy, ze jestem na tyle młoda, by większość z was uważało mnie za dziecko, ale jednocześnie na tyle..dorosła, że co nieco o życiu wiem.
- To żadna odpowiedź.- parsknął cicho
- Dzieckiem jest się krótko....pomimo wyglądu. Więc ile? Wstydzisz się?- zapytał przekornie.
Sarath zachichotała.
- A na ile wyglądam? - spytała wesoło
-
A nie wiem....Nigdy nie byłem dobry w odpowiedzi na takie pytania- odparł-
Skoro nie chcesz powiedzieć, to ja ci odpowiem- mam nieco mniej niż pół ludzkiego wieku.
- Czuję się totalnie jak dziecko teraz. Mam ledwie 35.- odpowiedziała.
- Myślałem, że mniej- zdziwił się-
Chociaż pewnie dostawałaś porządne żarcie i dach nad głową. Na taką wyglądasz.
Sarath uśmiechnęła się lekko.-
Całe życie mi mówili, że wyglądam młodo. Ale niewinna buzia zawsze się przydawała. I rzeczywiście, warunki tutaj są znacznie gorsze od tych do których przywykłam. Choć mój mistrz najlepszy dla mnie nie był, to jednak musiał o mnie dbać, bo kto będzie dla niego szpiegował. Choć nie powiem, dopiekło mi kiedy się mnie tak pozbył.
- Kto dla niego szpiegował...- poprawił ją
- Ech, dobrze tak mieć....Tutaj jest niewiele gorzej, może troche brudniej i głodniej. Chociaż na trepy już nie trzeba uważać. Ale są za to psy...- zgrzytnął zębami.
Sarath skrzywiła się. Nieprzyjemne wspomnienie znów pojawiło się przed oczyma, jednak szybko się go pozbyła.
- Tak, gdyby nie psy.... - zawahała się na moment - byłoby znośnie.
- Nie spałaś jeszcze z mężczyzną, co? - pogłaskał dziewczynę po plecach
- Słyszałem o tamtych....To dlatego Kyorien cię poparła.
Dziewczyna skinęła głową, jakby nie zauważając, co właśnie zrobił.
- Owszem. Powiedzmy, że mój mistrz o to zadbał. A co do tamtych....Miałam więcej sprytu i szczęścia niż rozumu. Plus, nie wiedziałam, ze tak szybko sie tu rozchodzą plotki. Ale miło słyszeć, że na coś się to przydało
- Tak, tutaj zwierzęta i inni zawsze wszystkiego się dowiadują pierwsi. Ale jak to zadbał? Chciał cię zostawić tylko dla siebie?- położył dłoń na jej łopatkach.
- Nieee - dziewczyna pokręciła głową gwałtownie
- Uważał mnie za dziecko plus za nisko urodzone i niegodne jego "wielkiego artysty" - dziewczyna prychnęła.
- Hm.....to już nic nie rozumiem. To po co mu byłaś potrzebna jako dziewica? Przecież nie jesteś zaślubiona dla Khaine'a- odparł ze zdumieniem, przyciskając ją do siebie.
Dziewczyna odsunęła się lekko, czując, że powoli ta rozmowa wymyka się jej spod kontroli.
- Uważał, ze to przyniesie szkode dla obrazów, które malowałam.
- Że co?- roześmiał się
- Należy do jakieś sekty? Naprawdę tak mówił? - Haroith próbował zdusić wesołość.
A potem spojrzał na Sarath lśniącymi w mroku oczyma.
- Boisz się mnie, co?
- Po ostatnich wydarzeniach wydaje mi się, że mam prawo bać się mężczyzn.
- Każdych? I tak zamierzasz do końca życia? - chwycił jej policzek
- A to, że są to psy....no to są skurwiałe psy. I tyle...
- Do końca życia nie, ale na pewno w najbliższym czasie nie będę miała ochoty.
- Na pewno? Może jednak spróbujesz? Zawsze możesz przerwać....Przecież gwałt to domena psów.- mruknął cicho.
- W innych okolicznościach, zapewne chętnie przystałabym na propozycję, ale nie dziś.
- Zawsze jest jutro, skoro nie dziś....- zaśmiał się cicho
- Nigdzie się nie spieszę. I tak według twoich słów, mamy na co czekać. - wzruszyła ramionami i przymknął oczy.
- I śnij dobrze, bo jutro znowu nas walka z gównem czeka.- dodał po chwili.
Sarath uśmiechnęła się lekko, po czym sama przymknęła oczy i usnęła.
Ranek tym razem był cieplejszy niż poprzedni, a to wyłącznie dzięki przytulemu do niej śpiącemu Haroithowi. Ale potem potoczył się swoim zwykłym, nużącym trybem.
Nędzne ochłapy, odór gnoju i zwierząt. I znowu praca ponad siły. Dziś strażnicy dobili kilku umierających ludzi. Sarath zauważyła mimochodem, jak ciemnowłosy i gadatliwy człowiek został siłą przytrzymany przez innych. Kipiał wściekłością, ale nie odważył się podnieść głosu na strażników.
Jakiś czas później psy poświęciły całą uwagę Asurce. Dziewczyna widziała, jak wywlekli ją z tłumu, a potem słyszała jej krzyki bólu. Przyszło jej do głowy, jakie miała szczęście...które oby jej nie zawiodło.
Wreszcie ściemniło się i tłum nędzarzy ruszył ku barakom. Sarath była zmęczona, zziębnięta i głodna. Cienką polewką nigdy nie była się w stanie się najeść. Właśnie szła do wejścia, gdy zrównał się z nią Haroith. Nagle ukradkiem podstawił jej nogę i obydwoje upadli w błoto.
- Uważaj jak leziesz, suko...- warknął głośno, ale zanim Sarath zdążyła coś odpowiedzieć, poczuła jak mężczyzna coś wciska w jej dłoń. Było okrągłe i chropowate w dotyku.
-Schowaj i zjedz...-wyszeptał, zanim się podniósł.
Zimowysmutek
Cień z trudem powstrzymał cios i nóż spadł tylko na gałąź tuż nad głową kobiety. Niezdarnym ruchem przewróciła się na bok i machnęła swoim ostrzem w stronę oczu Zimowegosmutka. Jednak osłabiona upływem krwi i wyczerpana, była za wolna. Cien z łatwością sparował cios i wyrwał jej nóż. Próbowała wstać, zamachując się okrwawionymi rękoma, ale mężczyzna z łatwością ją unieruchomił.
- Zabij mnie!- wysyczała przez zaciśnięte zęby, próbując zahaczyć palcami o purpurowy bandaż.
Jeśli Cień będzie chciał się czegoś dowiedzieć, to nie powinna umrzeć zbyt szybko z upływu krwi...
Lindara i Azghair
Lindara i Azghair zastygli w bezruchu, łowiąc w napięciu każdy odgłos, każdy szmerek wiatru. Wiatru? Szmer spotężniał nagle i coś z łomotem wylądowało niedaleko nich. Martwy łoś wpatrywał się w nich swymi kaprawymi, przerażonymi oczyma – miał przetrącony kark i rozerwany bok.
Jego nogi zginały się po dziwnym kątem, połamane przy upadku.
Coś załopotało ogłuszająco i na łosiu przysiadło stworzenie, którego woleliby nigdy z tak bliska nie oglądać. Stwór nastroszył bujną grzywą o barwie ciemnej, niczym nieskażonej czerni i spojrzał na nich dzikimi, nieludzko mądrymi złotymi oczyma. Zwinął miękko szaroczarne skrzydła i machnął od niechcenia zakończonym kolcem ogonem.
Azghair widział, jak pod aksamitną skórą grają potężne mięśnie stworzenia. Zdawał sobie sprawę, że potwór mógłby użyć tylko ostrych jak sztylety pazurów, by rozprawić się z nim bez większych problemów.
Lindara bardzo dobrze wiedziała, jak groźna potrafi być mantikora. Jedyną różnicą było to, że ta nie była w bojowym szale. Chyba nawet nie czuła się zagrożona....
Jak ktoś by chciał pomęczyć mnie na gg, to zapraszam ...