Jonas Wilhelm Schneider
urodzony 20. marca 18
98 roku, Prusy Królewskie, Silesia
Tu był edit, dziw, że czytając o młodym gościu nikt nie wyłapał trzydziestoletniości.
Zawołany strzelec, charyzmatyczny tropiciel, krótkowidzący alkoholik.
Dość młody człowiek o zawadiackim uśmiechu, żywotnym spojrzeniu i wielkiej skłonności do butelki, emanujący chełpliwością. Krótko ostrzyżony blondyn o stalowoszarych oczach, ubiera się stosownie do okazji bez zwyczajowego stroju. Jako myśliwy ma oczywiście swoje drugie oblicze - w terenie czy na łowach sprawia wrażenie człowieka o niezachwianej koncentracji, nie do oderwania od świata dziczy.
Charakter:
Wychowany jako protestant, Jonas podchodzi do spraw wiary ze stosownym dystansem, odkąd wojna go nauczyła, by nie mieszać Boga do spraw ziemskich. Nie jest zbyt skory do modlitwy i nieraz uważa, że na pewne rzeczy człowiek nie ma wpływu przez korespondującą ze Stwórcą Opatrzność. I tyle w kwestii wiary, która dla niego zazwyczaj pozostaje tabu.
Wychowany klasycznie i wręcz surowo w okresie wczesnego dzieciństwa, zupełnie innych cech nabył od początków drugiej dekady życia przebywając ze wujem. Posiada silny charakter, stanowczość i upór, którego nawet wojna niewiele stępiła, oraz cierpliwość i głęboki szacunek do natury.
Dopiero okres wojenny, tak straszny, ale będący przecież młodością dla niego i podobnych mu żołnierzy stanowił początek jakiegokolwiek towarzystwa i zwłaszcza wobec okropności ich położenia nasiąknął pewnego poczuciem humoru, specyficzną obyczajowością, kamaderią i poczuciem braterstwa oraz otwartością na ludzi, nie bez towarzyszącej przewrotności.
Najgorszych momentów wojny nie wspomina. Gdy jednak wybijają się z tych wspominanych ze śmiechem, z przesadnym, komicznym wyrazem nieprzejednania sięga po broń ostateczną - procenty w płynie, dając światu do zrozumienia, że odniósł kolejne zwycięstwo nad samym sobą.
Ekwipunek:
- poszarzały i połatany plecak frontowy z pierwszej wojny
- stryjowski Mauser myśliwski, łódka z amunicją klasyczną, dwie z amunicją na grubego
zwierza (dostosowane do zamka czterotaktowego)
- celownik optyczny Zeissa 300 mm czterokrotnego powiększenia
- brzytwa
- kieszonkowy nóż myśliwski do skórowania i patroszenia
- dwie duże manierki z wodą
- butelka Weizenbiera
- skórzane spodnie i kurta
- biała koszula (skąd ma wiedzieć z czego?)
- luźny strój myśliwski i płaski kapelusz na sawannę
- mundur galowy z czapką i Krzyż Żelazny Drugiej Klasy, nieodłączne dowody opowieści
- 3 funty
Maniery:
Zmienne i łatwo przyswajalne. W obecności pięknej młodej kobiety może być ujmujący i czarujący. W obecności męskiej bandy może być prostackim i sprośnym duchem towarzystwa (oczywiście, pierwszym do butelki). Bywa niezapomniany, zabawny lub irytujący, ale rzadko niezauważony.
Urodziwszy się w Silesii i później spędziwszy ze stryjem lata jeszcze bardziej na wschodzie przyswoił kilka wyrażeń w języku polskim. Prawie równie dobrze co ojczystym językiem włada angielskim, biegle francuskim. Akcent nie ma tutaj znaczenia. Jonas jest zeń dumny i basta.
Historia:
Ojciec Jonasa, Heinrich, był tytułowanym profesorem nauk historycznych i jako taki posiadał wiele znajomości w Wielkiej Brytanii, która przodowała w archeologii i naukach historycznych skupiających się na historii antycznej w drugiej dekadzie dwudziestego wieku. Mimo napiętych nastrojów politycznych zawsze uważał, że nauka stoi ponad polityką i równie wiele czasu spędzał na Wyspach co w kraju rodzinnym. Wychowanie Jonasa spadło na jego matkę, która z powodu podupadania na zdrowiu posłała dziesięcioletniego już syna zgodnie z własnym idealnym pomysłem "w zdrowsze okolice", do swojego owdowiałego brata Rutgera Holterauera, parającego się myślistwem.
Osiem lat Jonas spędził w Posen, poświęcając mniej chętnie czas jednemu z pierwszych systemów obowiązkowego szkolnictwa na świecie niż nauce udzielanej mu przez stryja. Wszak dla każdego dziecka możliwość potrzymania broni i siedzenia doby nieruchomo w lesie jest a nazbyt atrakcyjna...
Niewiele się zmieniło gdy wybuchła wojna. Następowały już wówczas pewne niepokoje na terenie Prus Zachodnich, Jonas nie był jednak ich świadkiem. W wieku lat osiemnastu, w 1916 dołączył do armii wskutek edyktu poborowego. Jakkolwiek możliwości uniknięcia służby było wiele, wuj Rutger uważał, że to doskonała okazja by z Jonasa zrobić prawdziwego mężczyznę a i sam młodzieniec nie wiedząc co go czeka, był pełen zapału. Na drogę dostał od wuja jego najcenniejszą broń, nie sztucer a karabin Mausera o ręcznie wykonywanych u rusznikarza częściach oraz, co najważniejsze, lunecie optycznej. Broń ta miała mu niejednokrotnie uratować życie...
Brał udział w starciach na terenie dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów oraz w kontrofensywie, która doprowadziła do zajęcia Rumunii. Walczył w kilkunastu bitwach obronnych, które kończyły się spowalnianiem i zadawaniem znacznych strat ofensywie Brusiłowa. Tam jednak miał stosunkowo łatwe warunki - był strzelcem wyborowym i nie musiał nawet myśleć o konfrontowaniu się z podobnymi u wroga. Po pół roku, kiedy ofensywa osiągnęła Galicję kosztem życia ponad miliona Rosjan ale wiadomo było, że nie ruszy się dalej, przerzucono go wraz z wieloma pruskimi żołnierzami na front zachodni.
Na froncie zachodnim służył długi czas, zaczynając od ostatniej fazy bitwy nad Sommą, gdzie po raz pierwszy poznał piekło wojny i konieczność konfrontowania się z alianckimi strzelcami wyborowymi. Przeżył jednak, a za liczne potwierdzone trafienia w tym krótkim okresie przyznano mu pruskie odznaczenie Krzyża Żelaznego Drugiej Klasy - tego samego, co czterem milionom innych żołnierzy w trakcie całej wojny. Wojna ze szczeniackiej przygody w ciężkich czasach zamieniła się w groteskową opowieść o próbie przetrwania i walczenia za ojczyznę zarazem.
Dwukrotnie otarł się o śmierć. Za pierwszym razem, gdy w okolicy bunkra jego oddziału pojawił się doświadczony snajper ententy i pod kątem przestrzelił jego lunetę o włos chybiając oko, Jonas wykorzystał lepiej widzących towarzyszy do wytropienia pi razy drzwi pechowca po czym wykorzystując doświadczenie myśliwego pod osłoną nocy podkradł się do jego pozycji i zastrzelił wroga z dystansu sensownego dla szczerbinki. Przez trzy dni oddział dbał o to, by Jonas nawet nie zbliżył się do stanu trzeźwości, wtórując mu wszystkimi zachowanymi środkami. Ponadto Gefrauter wysłał do dowództwa propozycję nominacji snajpera-amatora do odznaczenia Krzyżem Żelaznym Pierwszej Klasy, i jakkolwiek odmówiono, gdy trzy miesiące później zjawił się reporter niemiecki na ich odcinku frontu, Gefrauter pożyczył Jonasowi własny Order do zdjęcia towarzyszącego jednej z licznych frontowych opowieści.
Druga sytuacja nastąpiła, kiedy próbując dokonać podobnego manewru w celu wyeliminowania wrogiego oficera przed szturmem wroga kazał się wypchać swojemu obserwatorowi z jego "zachowawczym tchórzostwem". Historia skończyła się dostrzeżeniem jakiegoś ruchu i desperackim wciskaniem się w dno krateru w pasie ziemi niczyjej pod ostrzałem. Wówczas niemalże został naszpikowany odłamkami szrapnela, ale najgroźniejsze co go spotkało to strata dwóch dolnych palców prawej dłoni. Gdy Anglicy przeprowadzili szturm dwa dni później, byli zszokowani dostrzegając, że jedne ze zwłok zalegających w wypełnionymi deszczówką okopach próbują podnieść karabin i klną po niemiecku. Jonas w stanie ciężkim został wzięty do niewoli i oddelegowany do francuskiego lazaretu, gdzie spędził resztę wojny. Biorąc pod uwagę warunki, wyżywienie, brak wilgoci, miękkie łóżko i opiekę francuskich pielęgniarek nie była to taka zła niewola...
W lazarecie poznał brytyjskiego myśliwego Barristera Doyle'a, wcielonego po stronie angielskiej i rannego jak większość wskutek ostrzału artyleryjskiego. Znając angielski na poziomie komunikatywnym, Jonas nawiązał dialog i mając wiele wspólnych tematów do przedyskutowania (od zwierzyny napotykanej na wschodniej części kontynentu, przez Afrykańską aż po krążącą między łóżkami pacjentów tuż obok) i podobne podejście do życia, dwaj przykuci do łóżek młodzi mężczyźni zaprzyjaźnili się, co dodatkowo uświadomiło Jonasowi absurdalność wojny mocarstw, nie ludzi, czego dowodził nawet sposób obchodzenia Bożego Narodzenia w okopach.
Ojciec Jonasa, który mimo antyniemieckich nastrojów (silniejszych wśród cywilów, niż żołnierzy) po wybuchu wojny pozostał w Wielkiej Brytanii jako szanowana postać świata nauki od długiego czasu wertował listy jeńców niemieckich i dowiedział się o pochwyceniu Jonasa. Po zakończeniu jego hospitalizacji przy froncie zdołał dzięki wpływom w świecie nauki - w tym dzięki właśnie przybyłemu ponownie z Afryki profesorowi Hallmeyerowi w ramach dżentelmeńskiej przysługi wyciągnięcie syna z niewoli.
Tak Jonas trafił do Wielkiej Brytanii, po wielu latach ponownie spotykając się z dawno niewidzianym ojcem. Ten zapoznał go z jego gościnnym krajem. Początkowo Jonas był temu niechętny - chciał wracać do Prus, mimo, że intrygowały go opowieści Barristera o brytyjskich stowarzyszeniach łowieckich i bogatych fundatorach, organizowanych wyprawach i safari na odległym, Czarnym Lądzie. Rozbudzało to wyobraźnię i ponownie, po wojennym rozczarowaniu, żądzę przygody w młodym człowieku. Już w Wielkiej Brytanii odwiedził Barristera, który sprawił mu niezwykłą niespodziankę - zwrócił otrzymanego na prośbę jako zdobycz snajperską Mausera, dla Jonasa pamiątkę rodzinną. Ten nie myślał o niczym innym jak o zwróceniu doskonałej broni wujowi, oraz możliwości zaproszenia dobroczyńcy do Prus.
Jednak wojna potoczyła się inaczej. Jonas z mieszaniną przestrachu, żalu i wściekłości przeczytał list od matki, aby nie wracał do Prus. Została przesiedlona, a Rutger został zastrzelony w tajemniczych okolicznościach. Był już rok 1918. Sytuacja w Prusach była bardzo napięta, a wojna miała się ku końcowi. Jednak ojciec przekonał go, by nie wracał. Rok później jego matka dotarła do Wielkiej Brytanii i zamieszkała z jego ojcem w już nie wynajmowanym przez Królewskie Towarzystwo Historyczne, a wykupionym Apartamencie. Jonas skierował swe kroki do wszelkich stowarzyszeń łowczych, chcąc za radą Doyle'a wyrobić sobie renomę, aby później służyć jako przewodnik i ochroniarz w wyprawach do Afryki. Perspektywa podróży w nieznane niewiele osłabiła gorycz po przyłączeniu niemal dwóch trzecich Prus - w tym wschodniej Silesii, z której się wywodził - do Polski. Dotychczas pozytywnie nastawiony do Polaków jako do narodu, znający w przybliżeniu tylko ich historię, uznał ich za tchórzy zdradziecko wydzierających nie swoje ziemie.
Kolejne lata spędził postępując zgodnie z radą poznanego we francuskim lazarecie przyjaciela, z którym wielokrotnie był wspólnie w Afryce, początkowo jako asystent i uczeń, później jako partner. Ostatnim razem jednak Barrister Doyle pojechał sam, na krótko, jak mówił, w "osobistej sprawie". Dotarł obdarty i ranny do konsulatu brytyjskiego w Egipcie. Gdy Jonas się o tym dowiedział, natychmiast tam wyruszył, zorganizował najlepszego lekarza i podróż drogą morską do Wielkiej Brytanii. Dwa miesiące trwa już choroba Barristera, a on sam nikomu nie chce wyjawić, co dokładnie miało miejsce. Skontaktował się z nim profesor Lawrence Hallmeyer, proponując mu udział w swojej wyprawie. Słynny tropiciel odmówił, ale polecił swojego przyjaciela, który poproszony i zarekomendowany nie mógł odmówić...