P.K(ot).L. pisze:Ja osobiście wolę małe bitewki na (góra) 1500 punktów. Dlaczego akurat tyle ? Bo od tylu punktów mogę wystawić mojego ulubionego bohatera imiennego. Poza tym na więcej punktów nie umiałbym zrobić armii - musiałbym zapchać wolne miejsca syfem, którego i tak nie użyję.
Pomijając kwestie finansowe, ja jednak skłaniałbym się raczej ku dużym bitwom (od 3500 pkt.). Dlaczego? Dlatego mianowicie, że dopiero w takiej skali mozna zastosować jakąś porządną strategię - a przynajmniej w mojej armii.
Grając chaośnikami w WH40K, za 1500 pkt można wystawić parę stosunkowo niewielkich oddziałków z jakimś tam wsparciem, co nie pozostawia ci zbyt wielu opcji działania - artyleria strzela, taktyczni strzelają, assault biegnie a motocykliści dają gaz do dechy i szturmują na to, co akurat jest najgroźniejsze. Po rozpoczęciu bitwy jedyny właściwie rodzaj decyzji, jaki można podjąć, to wybór celu dla każdej jednostki i... modlenie się.
Natomiast w przypadku dużych bitew sytuacja jest zupełnie inna. Tutaj nie wystarczy wjechać Terminatorami w cokolwiek, żeby przeszli przez to jak baba przez niską kapustę! W wielkiej bitwie potężne jednostki i bohaterowie wciąż mają wielkie znaczenie, ale już nie wygrają sami bitwy, a jeśli ściągną na siebie zbyt wielką uwagę wroga, to zapewne zostaną po prostu zmieceni. Na przykład w mojej ostatniej bitwie (moja armia: 5000 pkt., wroga armia: Gwardia Imperialna za 4300 pkt., ale w fortecy) w tej samej turze przybyły wszystkie moje oddziały demoniczne, czyli 12 demonetek, 6 demonetek na wierzchowcach i 6 furii. I co? Furie i demonetki-kawalerzystki zostały natychmiast rozstrzelane, a demonetki spieszone oberwały pociskiem klasy Infernus i musiały salwować się ucieczką ku moim liniom (by zostać rozstrzelane nieco później). Z kolei mój oddział HQ (w składzie: wypasiony Lord Chaosu z obstawą 11 Terminatorów) wylądował Deep Strike'iem tuż pod bramą wroga i ledwo zdążył zniszczyć objective, zanim Lord Thyrus został sam... i po 2 - 3 rundach padł w walce z kiludziesięcioma szturmowcami, weteranami, piechociarzami i wkurzonym imperialnym pułkownikiem.

Ale cel został osiągnięty
Rozpędziłem się trochę. Ech, wojenne historie...

Ważne, że uważam duże bitwy za bardziej strategicznie interesujące... Choćby też i dlatego, że miejsca jest mało i oddziały muszą uważnie manewrować (co może wydawać się upierdliwe, ale wcale nie jest). Oczywiście na taką bitwę trzeba też poświęcić znacznie więcej czasu, czyli swobodnie kilkanaście godzin (powyższą rozgrywaliśmy prawie tydzień, w wolnych chwilach).
Co zaś do aspektu finansowego, to... cóż - zrozumiałe jest, że faworyzuje on małe armie. Sam wydałem na moją armię prawie 1000 €. Warto jednak zbierać armię przez długi, długi czas, aby wypaść ją do takich rozmiarów!