Eglarest pisze:Nienawidzę fizyki - ocean bezsensu i szarości
pffffff !!! caly humanizm niemzoe rownac sie z jednym rownaniem Lorenza
ech
aż tak bym nauk przyrodniczych nie gloryfikował
ale niestety polski system nauczania niejako zwalnia "humanistów" ze znajomości nauk przyrodniczych i utwierdza w nich przekonanie że ich "humanistycznośc" zwalnia ich ze znajomości podstaw nauk przyrodniczych
i potem spotyka się takie kwiatki ( notabene zazwyczaj dziewczeta ) które nie potrafią dodać 22% VATu do ceny w makro wobec czego rezygnują z zakupu czy też sytuacje podobne do tej którą miałem na wakacyjnej szkole języków i kultury antycznej podczas męczenia szlachetnego języka Homera
uczyliśmy się o liczebnikach greckich no to żeby ułatwić to mówie ze od tego nazwy izotopów wodoru pochodzą , widzac brak zrozumienia na twarzy dziewczyn wyjaśniam że to wodór o większej liczbie neutronów napotkawszy wyraz kompletnego niezrozumienia na twarzach rozwijam temat dalej ostateczne doszedłem do tego że atom to taki mały układ słoneczny gdzie słoneczko to proton i neutron a planetki to elektrony po czym zapytałem "cholera jak wy matury pozdawałyście przecież to musiało być w liceum" na co w dziewczynach uruchomił się mechanizm obronny " my takich rzeczy nie musimy wiedzieć my jesteśmy humanistki "
krew człowieka zalewa ale niestety są kierunki po których ludzie z wykształceniem wyższym nie są w stanie ze zrozumieniem przeczytać gazet popularno naukowych czy działu gospodarka w dowolnym dzienniku
ja osobiście uważam się za humanistę ale mam nadzieje ze jak oddam Freuda do biblioteki to wykłady Richarda Feynmana wreszcie wrócą
co do tematu to ulubioność przedmiotu w bardzo znacznym stopniu zalezała od nauczyciela w SP z historią miałem problem bo nauczycielka miała paru ulubionych uczniów i oni zgarniali najlepsze stopnie a pozostali przemykali się cichcem do następnej klasy ( co było tak ewidentne że jedna ze zdolniejszych i najbardziej pracowitych uczennic na każdej lekcji zgłaszała się żeby odpowiedzieć a ocene miała taką sama jak ja który dawno skapnąwszy się ze najwyższą w klasie ocene ma chłopak który kazda odpowiedź zaczynał od "a hitler to..." w czasie lekcji w ostatniej ławce czytałem sobie książki )
w LO dość mocno uczyłem się do chemii, bo mieliśmy nauczycielkę która nie przepuściła nikogo kto nie znał podstaw ( co lekcje robiła kartkówki które bardziej stresowały uczniów niz sprawdziany z innych przedmiotów ) Dzieki temu że zasady u niej były jasne a wymagała tego co sama z nami przerobiła ( bo np na matmie standardem było że belferka miała od lat te same teksty sprawdzianów i to że nie przerobiła z nami materiału nie przeszkadzało jej dawać nam list od których Bezedowa dostawalismy ) była przez uczniów szanowana pomimo że przedmiot Chemia nie był lubiany przez większość uczniów
( pisałem że nie przepuszczała nikogo kto miniumum nie umiał? jak zlikwidowali moje LO i zrobili w nim gówmnazjum to wskaźnik oblewalności u niej wynosił cos koło 94% )
drugą osobowością w moim LO był nauczyciel historii z którego lekcji uczniowie nie szli nawet jak była ostatnia po dwóch WF w piątek
wiedza przekazywana z poczuciem humoru a także brak dystansu ( choć nie brak autorytetu ) powodowały że lekcje z nim były przyjemnoscią
te dwie osobowođci w naszej szkole byly powodem do dyskusji na temat roznicy miedzy nauczycielem mistrzem a rzemieđlnikiem