Koncerty

Wszystkie wątki związane z szeroko rozumianą muzyką.
ODPOWIEDZ
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: Koncerty

Post autor: Alien »

Deep pisze:Te Guns N' Roses? W Rybniku? :lol:

Widzisz deep dzisiaj ten koncert został potwierdzony :D
00088888000
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: Koncerty

Post autor: Alien »

Kolejny koncert Adamsa, tym razem w Poznaniu 26 lipca :))
00088888000
Deep
Chorąży
Chorąży
Posty: 3712
Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
Lokalizacja: Wro

Re: Koncerty

Post autor: Deep »

Tegoroczny lineup OFF Festivalu jest bardzo ładny. Dzisiaj były ostatnie ogłoszenia, jeszcze tylko w sobotę coś dojdzie do namiotu trójkowego. Pełna lista wykonawców: http://off-festival.pl/pl/2012/artist.html (dzisiaj doszło jeszcze Mazzy Star, Chromatics, Dam-Funk, Kristen, The Shipyard i Keira Is You a odpadło Suicide i Das Racist)
.
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: Koncerty

Post autor: Alien »

Baltic Rock Festival- w Szczecinie. "Festiwal" rozplanowany na 4 dni. Byłoby fajnie ale wypadło to w ten sposób, że był to jeden weekend, następny nic i dopiero 3 weekendu ostatnie dwa dni. Do tego cena 60zł za jeden dzień :roll: Byłem ostatniego dnia na Comie, Ilusion, i kimś tam jeszcze. Nie było źle, ale ceny niezłe wymyślili :roll:
00088888000
Deep
Chorąży
Chorąży
Posty: 3712
Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
Lokalizacja: Wro

Re: Koncerty

Post autor: Deep »

Koncert Soap&Skin we Wrocławiu odwołany, jestem taki smutny z tego powodu, bardzo się ucieszyłem na wieść, że Anja odwiedzi Polskę :C

Tymczasem polecam Avant Art Festival (również) we Wrocławiu. Jak starczy pieniędzy to chętnie się wybiorę na Showcase od Raster-Noton (Frank Bretschneider, Byetone, Kangding Ray) (dla miłośników muzyki minimalistycznej i glitchu) i dwóch Brötzmannów (dla maniaków free jazzu i noise rocka)

Z festiwali godny jest polecenia również Unsound w Krakowie ale pewnie wszyscy zainteresowani już wiedzą. Świetny skład się zapowiada - Tim Hecker wspólnie z Oneohtrix Point Never, Julia Holter z symfonią krakowską, Biosphere & Lustmord AKA Trinity, pierwszy występ aTelecine (główną atrakcją Sasha Grey ale w sumie muzykę to średnią robią), Voices of the Lake (bardzo dobry debiut w tym roku) a także wiele innych.
.
Deep
Chorąży
Chorąży
Posty: 3712
Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
Lokalizacja: Wro

Re: Koncerty

Post autor: Deep »

Wróciłem z OFF Festivalu. Było warto, sporo dobrej muzyki i koncertów. Organizacyjnie początek zapowiadał się kiepsko, ale ostatecznie dostałem miejsce na polu i poleciałem na koncerty.

Zacząłem od występu kIRk. Przyszedłem niestety nieco spóźniony bo bardzo potrzebowałem czegoś do jedzenia przed koncertem, ale koniec końców dotarłem i podobało mi się od momentu, w którym przyszedłem do końca. Świetne improwizacje, mroczna, niespokojna atmosfera. Chętnie wybrałbym się na nich jeszcze raz.
Potem chwila czekania bo nie grało nic interesującego i wróciłem z powrotem na scenę eksperymentalną, żeby zobaczyć występ Colina Stetsona. Straszna szkoda, że ten facet tak mało koncertuje bo na żywo wypadł świetnie. Kondycję płuc musi mieć niesamowitą, że potrafi przez godzinę grać takie rozbudowane kompozycje na tym swoim olbrzymim saksofonie. Jeden z lepszych koncertów festiwalu.
Po tym, jak ochłonąłem po Stetsonie poszedłem zobaczyć Savages ale niestety namiot Trójki był już całkiem zapełniony i nie chciało mi się pchać do przodu a z tyłu jakoś źle mi się słuchało. Żałuję, że wytrzymałem tylko chwilę i poszedłem po coś do namiotu bo podobno to był świetny koncert.
Następnie znowu powrót na eksperymentalną i występ Demdike Stare. Jak dla mnie set niestety źle dobrali, gdyby to była jakaś późna godzina nocna to może bym się bardziej wkręcił a tak to wymsknąłem się na ostatnie 15 minut koncertu Converge. Później bardzo żałowałem tej decyzji bo Demdike Stare wtedy się podobno bardzo rozkręcili i przeszli z dark ambientów na porządne techno a na koncercie Bannona i spółki już nie mogłem się skupić i nie za bardzo mi się podobało.
Po ostatnim kawałku Converge skierowałem się szybko na scenę Trójki, żeby zobaczyć Chromatics. Tutaj kolejny wielki plus festiwalu i jeden z fajniejszych gigów. Żałuję, że nie zmyłem się wcześniej z Converge bo nie mogłem się już dopchać blisko sceny. Mimo to bawiłem się świetnie, nieco melancholijne synth popy z zacięciem disco poruszały serca i cały namiot bujał się w rytm muzyki. Na żywo brzmią zdecydowanie lepiej niż na albumach (które mają trochę za dużo zapychaczy pomiędzy hiciorami).
Z Chromatics poleciałem zobaczyć duet anbb czyli Alva Noto (Carsten Nicolai, założyciel wytwórni Raster-Noton, człowiek, który ukształtował brzmienie minimalsitycznej, niemieckiej elektroniki) + Blixa Bargeld (Christian Emmerich, członek legendarnej grupy industrialowej, Einstürzende Neubauten). Niestety nie byłem na całym występie a żałuję, bo również świetnie zagrali ale przynajmniej usłyszałem moje ulubione numery (Ret Marut Handshake, Once oraz One).
Potem przerwa na piwo, dźwięki w oddali tworzył Charles Bradley & His Extraordinaries. Ciężko jest mi cokolwiek o tym koncercie powiedzieć ponieważ słuchałem z oddali, w strefie gastro, jednym uchem słuchając muzyki jednocześnie rozmawiając ze znajomymi.
Potem udałem się na scenę leśną zobaczyć Hope Sandoval i Mazzy Star, ale było to chyba największe rozczarowanie tegorocznej edycji OFFa. Taka muzyka po prostu nie nadaje się na festiwale, chętnie za to wybrałbym się na jakiś kameralny koncert w zamkniętym pomieszczeniu.
Jak tylko Mazzy Star zagrali Fade Into You poszedłem zająć sobie miejsce pod sceną na Bardo Pond. Super atmosfera, może trochę za mało fuzzu, ale prawdopodobnie zrobiłby się wtedy zbyt duży hałas i dźwięki mogłyby być nieczytelne.
Po space rockach miałem zamiar wybrać się na Shabazz Palaces, ale kiedy przechodziłem koło sceny leśnej, na której koncert dawali Atari Teenage Riot to już tam zostałem. Nie słucham takiej muzyki w domu i samo ATR też mi nie za bardzo podchodzi ale jakoś wciągnął mnie ten koncert i muszę przyznać, że nawet mi się podobało aczkolwiek trochę denerwujące było wołanie co chwile "make some noise". Podziwiam kondycję członków.
Potem zrobiło się już późno, Andy Stott zagrał świetne techno lecz nie zostałem do końca bo nie chciałem przegapić występu Containera. Ten drugi dał super koncert - od początku do końca wiksa w pełni, ludzie w transie, falująca podłoga. Szkoda, że mało publiczności udało mu się zebrać, ale to zapewne ze względu na późną porę (3.00 - 4.00).
Tak upłynął dzień pierwszy. Najlepszy dzień festiwalu.

Dzień drugi rozpocząłem od koncertu Beneficjentów Splendoru. Bardzo sympatycznie było, szkoda, że zabrakło im czasu na ostatni kawałek, który zapowiedziała gitarzystka zanim się zorientowała, że muszą się zbierać.
Następnie koncert Kirsten - na nich na pewno kiedyś się jeszcze wybiorę jak będę miał możliwość bo na tym występie bardzo mi się podobało a słyszałem opinie ludzi, którzy znali ich wcześniej, że to i tak nie było wszystko, na co ich stać i na zwyklych koncertach lepiej wypadają.
Dalej była długa przerwa, nie grało nic mnie interesującego. Zajrzałem na scenę eksperymentalną sprawdzić Daughn Gibsona, ale szybko uciekłem. Posnułem się trochę po stoiskach, zjadłem, napiłem się, zaglądnąłem na Retro Stefson (spoko koncert, ale nie porywa mnie taka muzyka) po czym pobiegłem zająć sobie miejsce pod sceną na Pissed Jeans. Dopiero wtedy dostrzegłem pełny potencjał zespołu. Niesamowita energia i moc bijąca z kawałków, widać, że ci ludzie dają z siebie wszystko i chętnie koncertują.
Z Dżinsów udałem się na Dominiqie Young Unique, spodziewając się czegoś w stylu Aezalii Banks. Bardzo szybko nadeszło rozczarowanie i wyszedłem z namiotu. Chyba najgorszy moment festiwalu.
Nadszedł w końcu czas na The Wedding Present plays "Seamonsters". Położyłem się wygodnie na trawce blisko sceny i słuchałem koncertu na leżąco. Bardzo mi się w ten sposób podobało, chętnie wybrałbym się jeszcze raz na ich koncert. Możliwe, że niedługo znowu przyjadą do Polski, tak przynajmniej zapewniali.
Nastał i moment na koncert żywej legendy - Thurston Moore z Sonic Youth, mój gitarowy i muzyczny guru dał niestety koncert mocno przeciętny, urok Soników gdzieś już zniknął i chyba nie powróci.
Poczekałem jeszcze na koncert Iggy & the Stooges. Takiej mocy i energii po dziadkach się nie spodziewałem. Wystarczyło zamknąć oczy i zapominało się o wieku Iggiego Popa i człowiek przenosił się w czasie do lat 60. i słuchał koncertu młodych rockmanów.
Tak oto minął dzień drugi bo po The Stooges poszedłem spać nie czekając już na rapera DOOMa.

Dzień trzeci zacząłem wcześnie bo już o 14.30 wybrałem się na koncert Piętnastki. Niesamowity gig, najlepsza propozycja tegorocznej odsłony OFFa. Czysta psychodela, trwał zdecydowanie za krótko.
Dalej ciekawe dla mnie rzeczy rozpoczynały się dopiero o 17 a mianowicie chodzi mi o występ Jacaszka. Super muzyka do słuchania na żywo, obawiałem się trochę, że może być zbyt przymulaste ale jak już się wyłożyłem wygodnie na deskach namiotu i zacząłem chłonąć muzykę to było niesamowicie.
Po Jacaszku z ciekawości przeszedłem się na chwilę na Ty Segall. Niby w porządku granie, ale jakoś mnie nie porwali. Może gdybym to lepiej znał to bardziej bym się bawił.
I znów powrót na scenę eksperymentalną. Tym razem żeby zobaczyć Davida Pajo jako Papa M. Z twórczością pod tym szyldem nie jestem bardzo obeznany i poszedłem dlatego, że lubię Slint, na koncercie się jednak nie zawiodłem, zagrany został bardzo przyzwoity post-rock.
Cały czas czekałem na koncert bardzo lubianego przeze mnie The Twilight Sad, ale ostatecznie wylądowałem w tym czasie na Kanale Audytywnym i w zasadzie to nie żałuję bo LUC i spółka zagrali bardzo fajnie. Żałuję tylko tego, że nie zostałem do końca bo popędziłem zająć sobie dobre miejsce przed koncertem Kim Gordon i Iuke Mori.
Kolejna porcja Sonic Youth czyli właśnie Kim Gordon pozostawiła we mnie niedosyt i uczucie niespełnienia. Występ trwał zaledwie pół godziny i publiczność długo jeszcze domagała się, żeby basistka Soników zagrała coś jeszcze, ale najwyraźniej nie pozwoliły jej na to problemy techniczne. Może innym razem się uda.
Następny w kolejce był koncert Battles. Od początku do końca pełna profeska, przemyślany gig, nie było słabych punktów. Jedyne do czego możnaby się przyczepić to to, że wyświetlacz im nie działał przez jakieś 10 sekund, ale po co się czepiać takich pierdół?
Po koncercie Battles zostałem już pod sceną mBanku, żeby mieć miejsce tuż przy barierce najbardziej wyczekiwanego przeze mnie występu OFFa czyli Swans. Magia. Tego się słowami nie da opisać, przeżyłem istne katharsis. Na pewno będę chciał obejrzeć ich jeszcze raz, tym razem nie na festiwalu, na których dają za mało czasu na zaprezentowanie materiału. Marzy mi się ich pełny, ponad dwu godzinny set.
Ten koncert właściwie zakończył dla mnie tegoroczny OFF Festival. Potem już tylko załapałem się na ostatnie pół godziny występu Fennesza i Lillevana (bardzo dobry zresztą) i z ciekawości przeszedłem się na Africa Hitech (bez rewelacji) i Forest Swords (bardzo przyzwoicie, ale byłem zbyt zmęczony, żeby to w pełni docenić).
Potem już tylko lulu, dzisiaj pobudka koło 7 rano, spakować się, złożyć namiot i wróciłem do domu, żeby zjeść śniadanie i trochę się przespać. Cały czas jeszcze żyję tą muzyką, jutro pewnie zderzenie z rzeczywistością mnie zabije, ale staram się o tym nie myśleć ;) Mam nadzieję, że na przyszłoroczny OFF również się wybiorę i będę się równie dobrze bawił.
.
ODPOWIEDZ