Strona 3 z 4

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: sobota, 8 sierpnia 2009, 23:06
autor: Odium
Jako prosty czytelnik (mimo zaznajomienia z Wiedźminem...) mogę stwierdzić, że zmierzch to jeden wielki "badziew". Fabuła odgrzewana, postacie beznadziejne charakterologicznie, akcja nijaka. Może zainteresowac dwunastoletnie dziewczynki i kobiety po przejściach hormonalnych... bez urazy.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: niedziela, 9 sierpnia 2009, 04:10
autor: Solarius Scorch
Odium pisze:kobiety po przejściach chormonalnych
To coś jak mężczyźni z pszerostę prostaty i impotęcjom?

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: wtorek, 11 sierpnia 2009, 11:39
autor: Brzoza
A zaznajomienie z wiedźminem to jakiś wyznacznik bycia true fanem fantasy?

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: wtorek, 11 sierpnia 2009, 12:41
autor: Odium
Też się tak własnie zastanawiałem :P

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: wtorek, 11 sierpnia 2009, 12:56
autor: Sihamaah
A potrafisz napisać coś poza jednozdaniowymi, nic nie wnoszącymi wiadomościami?

Ostatnio sobie poczytałem Bukowskiego, i serio, wierzcie mi, większego grafomana nie znam.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: czwartek, 13 sierpnia 2009, 17:25
autor: Ravandil
Uważam ze Potter czy Zmierzch mogą podobać sie ludziom, którzy niewiele (albo nic ) prócz szkolnych lektur czytali
o.O
Właśnie się dowiedziałem, że czytałem niewiele (albo nic) oprócz szkolnych lektur :D Może jestem dziwny, ale podobał mi się Harry Potter. Nie jestem jego fanem, nie próbuję wylatywać na miotle przez okno, nie mam ołtarzyka z całą serią (połowa serii na regale się nie liczy, co?), ale uważam, że cykl jest sprawnie napisany, dobrze się go czyta i potrafi wciągnąć. Nie jest to nic odkrywczego, ale odkrywcze książki mają to do siebie, że nie ma ich za wiele. HP to przykład świetnego rzemiosła. Nie uważam, żeby ktoś, komu się HP podobał, był jakiś ograniczony, nawet jeśli nic innego nie czyta - chyba w końcu o to chodziło, żeby przyciągnąć do czytania "nieczytających", co - nawet jeśli wyłącznie dobrym marketingiem - się udało.

"Zmierzchu" nie czytałem, bo nie miałem ostatnie kilka miesięcy czasu na książki, a teraz mam inne rzeczy do czytania. Ale romansowe klimaty to chyba nie moja bajka. Oso nie został zjedzony w kinie przez fanki książki, więc może to nie jest książka dla totalnych bezmózgów ;)

Nie jestem na bieżąco z rynkiem wydawniczym, więc dorzucę coś starszego - Oko Jelenia. Straszny cykl. Nie czytałem "Pana Wilków" (czwarty tom), więc może coś się zmieniło, ale pierwsze trzy tomy to dramat. Nieźle napisany, jak przystało na Pilipiuka, ale fabuła to kręcenie się w miejscu i pisanie o niczym. "Drewniana twierdza" (trzeci tom) przebiła wszystko i skończyła w losowym momencie. Książkowym serialom obyczajowym mówię "nie". Naprawdę musiało mną wstrząsnąć, że się postawiłem i nie kupiłem "Pana wilków".

A spoza fantastyki - "Kto zabija najsłynniejszych amerykańskich pisarzy?". Tak dennej książki jeszcze nie widziałem. Jest przereklamowana (zrobiono nawet audiobooka i plakaty na przystankach autobusowych), a do tego przekombinowana. Szczególnie lista postaci, które w niej "występują". Zastanawia mnie, jak można nazwać "błyskotliwą satyrą" książkę pełną klozetowych gagów o sikaniu i pierdzeniu albo innych rodem z tandetnego cyrku. Pierwsza książka, której nie przeczytałem do końca, bo mnie odrzuciło. A przebrnąłem nawet przez absurdy "Vaterlandu".

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: czwartek, 13 sierpnia 2009, 19:12
autor: Oso
Ravandil pisze:
Uważam ze Potter czy Zmierzch mogą podobać sie ludziom, którzy niewiele (albo nic ) prócz szkolnych lektur czytali
o.O
Właśnie się dowiedziałem, że czytałem niewiele (albo nic) oprócz szkolnych lektur
Ja moje stanowisko już przedstawiłem. Polemizować z krytykującymi Zmierzch przestałem, bo duża część z nich sama niewiele (albo nic) prócz szkolnych lektur czytała, albo zwyczajnie mieli jakieś dziwne oczekiwania. Nie mówiąc już o tym, że w ich pokręconych główkach chwalenie Zmierzchu czy Pottera to jakby stawianie ich na równi z Władcą Pierścieni, czy Wiedźminem (czy Dukajem, skoro już przy cytacie gaudata jesteśmy). Skąd to się bierze, nie wiem. I tak prawdę mówiąc mało mnie to obchodzi. Z fanatykami żadnej ze stron nie pogadasz.

Inna rzecz, że patrząc na hamerykańskie fanki Zmierzchu można bez problemu odnieść wrażenie, że czytają ją tylko kompletne debilki. Na youtube jest filmik, po obejrzeniu którego bałem się iść do kina. Później jednak zdecydowałem się, że skorzystam z przywilejów studenta i skoro nie mam nic do roboty, to pójdę w godzinach popołudniowych. Na sali, poza mną, były chyba cztery osoby, więc może dlatego nikt mnie nie zjadł :P

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: czwartek, 13 sierpnia 2009, 23:30
autor: gaudat
Nie mówiąc już o tym, że w ich pokręconych główkach chwalenie Zmierzchu czy Pottera to jakby stawianie ich na równi z Władcą Pierścieni, czy Wiedźminem (czy Dukajem, skoro już przy cytacie gaudata jesteśmy)
ehem, Oso, może i ty tego nie zauważyłeś (choć wydaje mi się to trudne), ale niektórzy to robią ;) Nie mówię tutaj o tym konkretnie temacie/forum, ale nietrudno na takich natrafić.
Uważam ze Potter czy Zmierzch mogą podobać sie ludziom, którzy niewiele (albo nic ) prócz szkolnych lektur czytali
Z perspektywy czasu muszę się przyznać, że odrobinę się rozpędziłem. Mea culpa.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: piątek, 14 sierpnia 2009, 07:05
autor: Oso
gaudat pisze:ehem, Oso, może i ty tego nie zauważyłeś (choć wydaje mi się to trudne), ale niektórzy to robią ;) Nie mówię tutaj o tym konkretnie temacie/forum, ale nietrudno na takich natrafić.
Ja częściej widzę stwierdzenia, że "Zmierzch/Harry Potter to najlepsze książki, jakie czytałem/am". To, wbrew pozorom, nie to samo, co porównywanie ich do najlepszych. Kwestia oczytania po prostu. Ja jak byłem te x lat młodszy też miałem kilka książek, które były po prostu zajekurnafajne, choćby taki cykl o Tomku Wilmowskim autorstwa Szklarskiego. Dziś już pewnie nie byłbym nim aż tak zachwycony, ale wtedy to było odkrycie, bo te książki świetnie działały na wyobraźnię nastolatka. Podobnie jest z Potterem, czy Zmierzchem.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: piątek, 14 sierpnia 2009, 18:36
autor: Ravandil
Oso pisze: Inna rzecz, że patrząc na hamerykańskie fanki Zmierzchu można bez problemu odnieść wrażenie, że czytają ją tylko kompletne debilki. Na youtube jest filmik, po obejrzeniu którego bałem się iść do kina. Później jednak zdecydowałem się, że skorzystam z przywilejów studenta i skoro nie mam nic do roboty, to pójdę w godzinach popołudniowych. Na sali, poza mną, były chyba cztery osoby, więc może dlatego nikt mnie nie zjadł :P
To dlatego, że mnie tam nie było. Jakbym wtedy z Tobą poszedł, to by się więcej panienek zleciało ;)
Oso pisze:Ja częściej widzę stwierdzenia, że "Zmierzch/Harry Potter to najlepsze książki, jakie czytałem/am". To, wbrew pozorom, nie to samo, co porównywanie ich do najlepszych. Kwestia oczytania po prostu. Ja jak byłem te x lat młodszy też miałem kilka książek, które były po prostu zajekurnafajne, choćby taki cykl o Tomku Wilmowskim autorstwa Szklarskiego. Dziś już pewnie nie byłbym nim aż tak zachwycony, ale wtedy to było odkrycie, bo te książki świetnie działały na wyobraźnię nastolatka. Podobnie jest z Potterem, czy Zmierzchem.
Jeśli HP czy Zmierzch mają zachęcić kogoś do czytania, to ja jestem za. Jeśli ktoś przeczyta tylko to, będzie sikał w majtki na sam widok aktorów z ekranizacji jego ukoffanej książki i będzie pluł na innych, to znaczy, że coś jest nie tak. Sam fakt, że przeczytał i że nawet mu się podobało o niczym nie świadczy ;) Ja Zmierzchu nie czytałem i raczej nie przeczytam, bo czuję, że mi się nie spodoba raczej - moje klimaty. Ale nie będę każdego, kto go przeczyta/obejrzy film stawiał na równi z roztrzęsionymi siksami, choćby w większości były, no chyba że będzie agresywny :P Trzeba jednak od czegoś zacząć, nawet niech to będzie Zmierzch. Gorzej, jak czyjeś horyzonty się na tym zatrzymają. To o horyzontach tyczy się też tych, którzy nie mogą zaakceptować faktu, że te książki podobają się też normalnym ludziom ;)

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: piątek, 14 sierpnia 2009, 22:36
autor: Solarius Scorch
Przyznam chłopcy, że jakoś nie chwytam tego całego "zatrzymywania się" na jednej książce. Jeśli ktoś przeczytał Zmierzch, Harry'ego Pottera czy choćby Gąskę Balbinkę, i spodobało mu się tak bardzo że nazywa to swoją ukoffaną książką, to znaczy że miał z lektury naprawdę dużo przyjemności. A jeśli tak, to chyba naturalne, że będzie czytał więcej, szukając tego samego?

Zatrzymać można się na jednym gatunku albo jednym poziomie intelektualnym i np. wciągać tylko popfantasy. Nie wydaje mi się jednak, żeby ktoś miał przeczytać jedną książkę, zostać jej fanem i nie sięgnąć po żadną inną. Chyba że jakiś świr, który przez wiele lat codziennie niezmordowanie czyta swą Biblię, ale to chyba jakiś totalny margines.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: piątek, 14 sierpnia 2009, 23:24
autor: Orri
Właśnie sobie uświadomiłem, że zacząłem czytać dzięki HP i jakoś się tego nie wstydzę. Cykl nie jest jakoś wielce ambitny, ale świetnie sprawdza się jako "zasysacz". Poza tym, HP, przynajmniej dla mnie, i tak jest pod względem fabularnym o wiele lepszy od książek takiego np. Pilipiuka, a o nim w tym temacie niczego nie zauważyłem. Czasami zdaje mi się, że to psioczenie wynika z myślenia, że coś jest złe, jeżeli jest popularne. Może i często tak jest, ale 'często' to nie 'zawsze'.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: piątek, 14 sierpnia 2009, 23:27
autor: Mai
I tu rodzi się zasadnicze pytanie: czy gdyby te książki nie były tak popularne i nie nastały te tak zwane ,,Zmierzch-manie" lub ,,Potter-manie" to czy tyle ludzi nadal nazywałoby je swoimi ukochanymi czy też ulubionymi książkami? Może to tylko takie promowanie książki? Mało czytająca osoba prawdopodobnie sięgnie po książkę reklamowaną i promowaną niż mniej znaną.

Może gdyby np. taki sukces odniosła książka x to ludzie mówiliby: ,,Czemu książka x jest taka sławna? Osobiście uważam, że książka y jest dużo lepsza."
Natomiast gdyby to książka y odniosła sukces powiedzieliby:,,Czemu książka y jest taka sławna? Osobiście uważam, że książka x jest dużo lepsza."

Uważam, że wiele zależy od reklamy książki...

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: sobota, 15 sierpnia 2009, 01:07
autor: Brzoza
oso pisze:choćby taki cykl o Tomku Wilmowskim autorstwa Szklarskiego.
ZOSTAW NASZĄ JEDYNĄ Z NIELICZNYCH, OKOŁO STEAMPUNKOWYCH KSIĄŻEK. Tomki są awesome.
Pilipiuka, a o nim w tym temacie niczego nie zauważyłem.
Bo ja zauwazyłem czytając fabrykę słów że polacy mają problem z wyjściem z formy opowiadania. Piszą bardzo długie opowiadania, rozwlekajac je zeby opisać świat i kończą bardzo krótko szybko i w dużym kontraście w prędkości akcji i narracji do reszty książki. A gdyby wyjebać niepotrzebny stuff z tych książek wszystko nie zajęłoby 300 stron tylko dajmy na to 100. Sztuka tworzenia to nie sztuka dodawania tylko odejmowania, generalnie i tego staram się trzymać.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: sobota, 15 sierpnia 2009, 11:38
autor: Ravandil
Orri pisze:Poza tym, HP, przynajmniej dla mnie, i tak jest pod względem fabularnym o wiele lepszy od książek takiego np. Pilipiuka, a o nim w tym temacie niczego nie zauważyłem.
Pisałem parę postów wyżej o "Oku jelenia" ;) To takie opowiadanie rozciągnięte do n-1 tomów za dużo.
Solarius Scorch pisze: Zatrzymać można się na jednym gatunku albo jednym poziomie intelektualnym i np. wciągać tylko popfantasy. Nie wydaje mi się jednak, żeby ktoś miał przeczytać jedną książkę, zostać jej fanem i nie sięgnąć po żadną inną. Chyba że jakiś świr, który przez wiele lat codziennie niezmordowanie czyta swą Biblię, ale to chyba jakiś totalny margines.
Mógł przeczytać dwie ;) A tak serio - faktycznie, może mówienie o jednej książce to pewna przesada. Ale np. fanki popiskujące na widok aktora z ekranizacji ulubionej książki, zachwycające się jedną książką/serią mimo że nie czytały niczego innego czy dzieciaki wylatujące na mopie przez okno uważam za patologię. Męczy mnie trochę gloryfikowanie średnich książek wynikające tylko z nieoczytania i dobrego marketingu. Ale to może dlatego, że jestem marudą i przeważnie różróżniach różne stany średnie tylko ;)
Solarius Scorch pisze:Przyznam chłopcy, że jakoś nie chwytam tego całego "zatrzymywania się" na jednej książce. Jeśli ktoś przeczytał Zmierzch, Harry'ego Pottera czy choćby Gąskę Balbinkę, i spodobało mu się tak bardzo że nazywa to swoją ukoffaną książką, to znaczy że miał z lektury naprawdę dużo przyjemności. A jeśli tak, to chyba naturalne, że będzie czytał więcej, szukając tego samego?
Chodzi właśnie o to, żeby popróbować też czegoś innego (w końcu). O to, żeby to nie wyglądało jak jedzenie zupy przez małe dzieci:
-Jedz kalafiorową!
-Nie lubię
-A próbowałeś?
-Nie

Czasem trzeba poznać nawet to, co się uważało dotychczas za wroga ;)

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: sobota, 15 sierpnia 2009, 11:54
autor: Orri
Ravandil pisze: Pisałem parę postów wyżej o "Oku jelenia"
Ot, ślepota. No i lenistwa trochę ;)
Ravandil pisze: Czasem trzeba poznać nawet to, co się uważało dotychczas za wroga ;)
Dokładnie. Właśnie dlatego przeczytałem 'Zmierzch'... od deski do deski. Większość mojej klasy była po lekturze zachwycona, więc pomyślałem sobie, że przeczytam np. po to, żeby potem móc uczciwie i rzeczowo krytykować :smile: . Właściwie to spodziewałem się dobrej książki - wcześniej przeczytałem recenzję Oso, ale dla mnie 'Zmierzch' nie sprawdza się nawet w roli relaksatora, teraz to wiem, bo przeczytałem. Jeżeli z czymś się nie zapoznało, a próbuje się to krytykować, jest się po prostu żałosnym.

Re: Pogaduchy o "słabych" książkach

: sobota, 15 sierpnia 2009, 12:58
autor: Mai
Chodzi właśnie o to, żeby popróbować też czegoś innego (w końcu). O to, żeby to nie wyglądało jak jedzenie zupy przez małe dzieci:
-Jedz kalafiorową!
-Nie lubię
-A próbowałeś?
-Nie
Czasem trzeba poznać nawet to, co się uważało dotychczas za wroga ;)
Czasem może to tak wyglądać, ale nie musi.
Np. dziecko które odpowiedziało
,,-Nie lubię
-A próbowałeś?
-Nie"
Może dodać:
,,Nie. Ale próbowałem samego kalafiora więc zupa też nie będzie mi smakować!"

Chodzi mi o to, że niezależnie jak by się do tego namawiało trudno będzie zmusić to dziecko do spróbowania kalafiorowej. Tak samo jest z książkami: Ktoś przeczytał załóżmy pewną książkę danego autora i nie mógł jej przetrawić -po prostu nie podobała mu się- więc czy będzie chciał sięgnąć po inną książkę tego wykonawcy? Raczej będzie wolał wziąć poleconą przez kogoś książkę- np. takiego Harrego Pottera.