1. Fragmenty recenzji Ślepowidzenia z Gildii
(...) z powodu takiej różnorodności ludzkich charakterów bardzo łatwo jest stracić główny wątek samej powieści na rzecz nie mniej rozbudowanych wątków psychologicznych. Stanowią one zarówno siłę, jak i wadę tej powieści. Siłę, gdyż dowiadujemy się bardzo dużo nie tylko o wnętrzach bohaterów, lecz także o pewnych podstawowych relacjach i reakcjach ludzkich. Z drugiej strony czasem autorowi zdarza się wpadać w taki słowotok, okraszony pojęciami z tej dziedziny medycyny, że naprawdę potrzeba skupienia, by mieć jasny i pełny obraz sytuacji.
2. Fragmenty recenzji Ślepowidzenia z PolteraPolecam wszystkim tym, którzy liznęli chociaż odrobinę psychologii, oraz oczywiście zatwardziałym fanom twardego sajens-fikszyn. Tym dwóm grupom na pewno „Ślepowidzenie” się spodoba.
3. Fragment recenzji z Maeg BlogJak wspominałem wcześniej, załoga pod wieloma względami stanowi alegorię wszystkich zamieszkujących Ziemię ludzi. Bo tematem Ślepowidzenia tak naprawdę nie jest Obcy, lecz człowiek. Kosmici stanowią tło, pretekst, narzędzie do rozważań nad ludzką psychiką, a cała wyprawa ma na celu spojrzenie na Ziemię z pewnej perspektywy.
I oto widzimy społeczeństwo ekscentryków i samotników, w którym spotkania w cztery oczy już dawno wyszły z mody, seks z drugim człowiekiem stanowi przeżytek (zastępuje go rzeczywistość wirtualna), ba!, drugi człowiek stanowi przeżytek (związki to rzadkość). SI w tak dużym stopniu ułatwiają nam życie, że coraz bardziej na popularności zyskuje tak zwane Niebo, w którym ludzka jaźń istnieje w oderwaniu od wegetującego ciała, zamkniętego w Katakumbach. Relacje międzyludzkie są wypierane przez alienację, a postępująca nauka sprawia, że ludzie stają się coraz mniej ludzcy (Szpindel, uzależniony od mechanicznych zmysłów).
-------Autor co jakiś czas burzy kolejne bastiony ludzkiego poczucia wyższości nad resztą gatunków zamieszkałych na ziemi. Wskazuje jak niedoskonali jesteśmy, uzmysławia że ewolucja wcale nie musi stawiać na najlepsze rzeczy.
Tyle przykładów, dlaczego powieść mnie odrzuciła. (Wszystkie pogrubienia i podkreślenia własne).
Nie twiedzę, że Watts nie odrobił domowego zadania z kwestii science. Twierdzę natomiast, że powieść jest pesymistyczna do bólu, a przez to - kiczowata. Mnie najbardziej odrzucały retrospekcje, opisy przeżyć wewnętrznych, biadolenie na ZŁĄ technikę i ZŁYCH ludzi. Przysłoniło to całą fabułę, całą naukowość (bo ta została wykorzystana do podkreślenia Beznadziei i Rozpaczy) i bardzo mocno uwydatniło myśl autora, doprowadzając do tego, że lektura stała się nudna. To nie powieść, a traktat pseudofilozoficzny.