Epic – recenzja książki

epic

Jakoś się tak zabawnie składa, że należę do tego dziwnego, niemal już mitycznego pokolenia, które o wszelkich nowinkach technologicznych dowiadywało się nie na rok przed ich oficjalnym ogłoszeniem, a raczej dobry rok po nim. Rozumiecie – stracone pokolenie bez Internetu, które zamiast solidnych informacji ze świata gier dostawało raczej ochłapy plotek. W tych ekstremalnie trudnych warunkach, pacholęciem będąc, po raz pierwszy usłyszałem plotki o grach MMO. Przed moimi oczami jawiła się wizja setek tysięcy graczy, wszystkich funkcjonujących w tym samym świecie gry, mogących dowolnie ze sobą wchodzić w interakcje etc. Ot, taka dziecięca fantazja. Cóż, gdy pierwszy raz zobaczyłem grę MMORPG, moja mina nieco zrzedła: graczy może i były setki tysięcy – ale na setkach serwerów; może i wchodzili ze sobą w interakcje – tyle, że bardzo ograniczone; no i na pewno nie mogli robić tego, na co mieli ochotę. W zasadzie można było odnieść wrażenie, że to wszystko jest po prostu nudne – bieganie przez kilkanaście godzin w kółko po jednym obszarze, tylko po to, żeby nabić odpowiednio dużo doświadczenia, iść kawałek dalej i robić dokładnie to samo, tyle że z silniejszymi przeciwnikami.

It’s epic!

No dobra, w tym momencie ktoś może się zapytać, co moje marudzenie może mieć w ogóle wspólnego z recenzją książki, która stanowi zupełnie inne medium? Jak się okazuje – całkiem sporo. Wyobraźcie sobie bowiem świat, w którym egzystencja wszystkich ludzi w świecie rzeczywistym podporządkowana jest ich poczynaniom w świecie wirtualnym. Świat bez wojen, bez przemocy, (prawie) bez nierówności społecznych, w których wszystkie konflikty rozwiązywane są za pomocą monumentalnej gry MMORPG, a potęga i bogactwo awatarów przekładają się na pozycję społeczną obywateli w jak najbardziej realnej rzeczywistości. Już? Zanurzmy się więc w świat powieści Epic

Głównym bohaterem I tomu Kronik Awatarów, powieści pomysłodawcy pierwszej na świecie gry fabularnej na świecie rozgrywanej na żywo, jest kilkunastoletni Erik Haraldson. Chłopak pochodzący z domu w którym – generalnie rzecz biorąc – się nie przelewa. Lecz również chłopak z marzeniami, który chciałby zmienić świat, obalić wszechpotężne, niesprawiedliwe rządzące wszystkim Centralne Biuro Alokacji i zmienić świat, w którym prawie nie ma nierówności społecznych w świat, w którym naprawdę nie ma nierówności społecznych. Powiecie pewnie: co w tym niezwykłego? Przecież każde dziecko tak ma! Może i tak, ale nie każde odkrywa sekret umożliwiący zrealizowanie marzeń…

Critical hit!

Do lektury Epic podszedłem z dużą dozą ostrożności. Zanim książka pokonała drogę z wydawnictwa do mojego domu, zdążyłem się zapoznać z reklamami nowego produktu Telbitu. Odniosły one w zasadzie skutek odwrotny od zamierzonego – trzymając się starej dobrej zasady mówiącej, że gdy wszyscy chwalą, to musi być coś z towarem nie tak, uznałem książkę Kosticka za kolejny średniawy tytuł, na który nie warto wydawać pieniędzy.

Gdy jednak przystąpiłem do lektury, moje nastawienie do Epic zaczęło się powoli zmieniać. Choć na pozór nie ma w książce nic szczególnego, w jakiś dziwny sposób wciąga ona czytelnika w swój świat, każąc mu u boku Erica polować na smoka i podróżować po świecie. Zasługą tego niewątpliwie jest fakt, że Kostick pisze w sposób bardzo swobodny, bez popadania w wydumane frazy i sformułowania, które zupełnie nie pasowałyby do ogólnej konstrukcji świata.

Nie do przecenienia jest również fakt, że w Epic przez cały czas się coś dzieje. Akcja pędzi na łeb, na szyję (czasami wręcz zbyt szybko, przez co zachowanie bohaterów może wydawać się nieco infantylne), kolejne wydarzenia przemykają jeden za drugim, a my z zaskoczeniem odkrywamy, że przeczytaliśmy większość książki za jednym podejściem.

Missed!

Z drugiej jednak strony, kłamstwem byłoby stwierdzenie, że książka naprawdę wzbudza głębsze emocje. Nie chodzi mi tutaj nawet o odkrywczość – nie każda powieść musi wnosić coś nowego i zaskakującego do swojego gatunku – ale po prostu o zwykłe przejmowanie się losem postaci, którą przez te 350 stron śledzimy. Tego tutaj zupełnie brak, co wynika z prostej przyczyny: Epic jest do bólu przewidywalny. I staram się nie pisać tego z punktu widzenia osoby dorosłej, ale kogoś, kto naprawdę stara się być obeznanym z kanonem fantastyki dla dzieci i młodzieży. W gruncie rzeczy, po pierwszych 50 stronach wiemy już co będzie dalej i jak to wszystko się skończy – dalsza lektura jedynie utwierdza nas w tych wnioskach.

Również próba stworzenia miksu science fiction i fantasy niezbyt się udała. Konstruując dwa zupełnie odrębne od siebie światy Kostick stworzył powieść, która w żaden sposób nie jest w stanie się obronić w konfrontacji z którymkolwiek ze swoich rodziców. O ile można by jeszcze przełknąć ogólną nijakość świata rzeczywistego, o tyle fantasy w książce reprezentuje poziom naprawdę mizerny – czasem kojarzący z sesją RPG grupki znudzonych i podchmielonych fanów fantastyki, prowadzonych przez niezbyt przytomnego Mistrza Gry. Wielkie bitwy, podniosłe wydarzenia, wspaniałe zwycięstwa i zupełnie nieprzejmujący się tym wszystkim gracze, którzy lecą wykonać kolejne zadanie, zgarnąć trochę doświadczenia i kupić nowy komplet zbroi płytowych.

Quest finished!

I taki jest w gruncie rzeczy cały Epic – argumenty za kupnem książki można mnożyć długo, problem jednak w tym, że na każdy pozytyw z łatwością znajduje się równoważący go kontrargument. Pytanie więc, czy warto wydawać prawie 40 złotych? Moja odpowiedź: tak, ale tylko, jeśli nie spodziewacie się książki, do której będzie się wracało. Epic jest typową lekturą na jeden raz, świetnie nadającą się do długiej podróży pociągiem lub autobusem. Nie zmęczy, można przerwać lekturę w dowolnym momencie. Być może moją opinię zmieni tom II, za czytanie którego właśnie się zabieram, ale na razie Kroniki Awatarów nie porywają niczym szczególnym i otrzymują ode mnie równie nieszczególną ocenę.

Tytuł: Epic
Seria: Kroniki Awatarów, tom 1
Autor: Conor Kostick
Wydawca: Telbit
Rok: 2011
Stron: 360
Ocena: 3+
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.