Strider: Dawno, dawno już nie widziałem naprawdę dobrego zbioru opowiadań s-f dla tzw. młodszej młodzieży
. W sumie to dość dziwne, bo sam w dzieciństwie na brak takowej literatury nie narzekałem. Zabrakło nam najwyraźniej ostatnimi czasy nowych Lemów – w sumie szkoda, bo zawsze przyjemnie jest sięgnąć po coś lżejszego i przypomnieć sobie, jak to jest mieć lat kilka lub kilkanaście. Toteż, gdy tylko dotarł do mnie recenzencki egzemplarz Nesa..., wykrzyknąłem tylko: Nareszcie nowy Pirx!
i z dziecięcą radością zanurzyłem się w lekturze. Szkoda, że po kilkudziesięciu stronach mój stosunek do książki zaczęła cechować daleko posunięta rezerwa, a po przeczytaniu całości miałem naprawdę mieszane uczucia. Nie chcąc skrzywdzić Nesa... niesprawiedliwą oceną, postanowiłem zaprząc do roboty kolegę i recenzję napisać do spółki z nim...
Evilmg: Muszę przyznać, że propozycją wspólnego pisania recenzji byłem zaskoczony zwłaszcza, że kolega najwyraźniej oczekuje, że to ja będę dobrym gliną
w tym duecie... Nes, zapis przygód pilota to zbiór opowiadań niby dla młodzieży, ale... No właśnie – pamiętacie co czytaliście w wieku, powiedzmy, czternastu lat? Starsi pewnie jeszcze sięgali po wszelkie Tomki pana Szklarskiego, część pamięta zapewne Pana Samochodzika autorów wielu (choćby Nienackiego i Pilipiuka), inni gustowali w komiksach (Thorgal, Asterix, Smurfy). Jeszcze inni z rozrzewnieniem wspominają kapitana Nemo z powieści Verne'a, Strider zaś zaczytywał się mongolskim wydaniem Silmarillionu. Wszystkie przytoczone utwory oddziaływały swego czasu mocno na wyobraźnię, bawiły, jednocześnie jednak ucząc, kształtowały w jakimś stopniu kręgosłup moralny młodego człowieka. Jeśli tak na to patrzeć, to gimnazjalista wychowany na książce Kwiatkowskiego, będzie moralnym Efialtesem z ostatniej ekranizacji 300...
Strider: Wcale nie miałem zamiaru uczynić Cię dobrym gliną
– chciałem po prostu się zorientować czy ktoś jeszcze, znający się na fantastyce, ocenia najnowsze dzieło pana Kwiatkowskiego równie nisko jak ja.
Co do reszty: muszę się niestety z Tobą zgodzić. Po kilkudziesięciu stronach z rozrzewnieniem zacząłem wspominać czytane w dzieciństwie książki – mimo naprawdę dobrych chęci, nie potrafiłem postawić Nesa... na równi z nimi. Podobno książka adresowana jest do osób w wieku 12-16 lat. Jeśli tak jest w istocie, to naprawdę źle zaczyna się z polską literaturą młodzieżową dziać – odnoszę niemiłe wrażenie, że jeżeli książka Kwiatkowskiego miałaby być reprezentatywna dla całego rynku, to powinno się zacząć bić na alarm. Mogłoby się przypadkiem okazać, że od czasów Niziurskiego i Pana Samochodzika nic wartościowego na polskim rynku nie powstało... I to jest opinia dotycząca tylko dolnego progu wiekowego odbiorców; adresowania Nesa... do 16-latków komentować nie będę: choć nie mam zamiaru zabraniać im jego lektury (sam przecież takie książki czytam!), to uważam, że przeciętny licealista powinien czytać już coś na zdecydowanie wyższym poziomie.
Evilmg: Zdecydowanie wyższy poziom to w zasadzie poziom opowiadań ze starej gazetki Już Czytam. Jeśli ktoś zastanawia się jakie teksty powinien czytać licealista czy gimnazjalista, to za całkiem niezły punkt odniesienia mogą posłużyć lektury szkolne. W tym wieku dzieciak raczej nie powinien czytać książek o niczym, pisanych czcionką szesnastką. Czytając Nesa, zapis przygód pilota zastanawiałem się czy autor sam wiedział dla jakiej grupy docelowej pisze; toż to za głupie dla gimnazjalistów, a treść nieodpowiednia dla szkoły podstawowej. Już sama oprawa książki budzi wątpliwości: kolorowa okładka, wielkie litery, ilustracja na odwrocie przedstawiająca panią w sukni, która w sumie niewiele zakrywa, za to sporo podkreśla.
Strider: Racja. Pomijając już kwestie ilustracji (które, moim zdaniem, w większości trzymają nawet niezły poziom; są może nieco kanciaste i dość specyficzne, ale na tle całości wypadają naprawdę dobrze), treść książki daleko odbiega od tego, co troskliwi psychologowie zalecaliby jako lekturę dla dzieci w wieku lat kilkunastu. Przykład pierwszy z brzegu – w Nesie... miały się pojawiać, jak się dowiedziałem, delikatne aluzje do erotyki
. Delikatne, czyli bez seksu, z zaakcentowaniem jedynie pewnych zachowań. Wyszło to, oględnie mówiąc, dość blado – z punktu widzenia 11 czy 12-latka, główny bohater bezczelnie gapiący się w biust rozmówczyni nie jest wcale aż tak delikatną aluzją... Ja wiem, że dzieci dojrzewają teraz podobno znacznie szybciej niż dawniej, mają też łatwy dostęp do gier czy filmów o tematyce... różnej, ale niech nie uprawnia nas to do niezwracania zupełnie na to uwagi... Z drugiej strony, patrząc z perspektywy gimnazjalisty, takie zachowanie głównego bohatera, to w sumie żadna aluzja do erotyki. Gdyby autor tylko skupił się na pisaniu dla jednej grupy wiekowej, moglibyśmy mieć całkiem niezłą książkę...
Evilmg: Tu się zgadzam, śmieszne aluzje do erotyki nie pasują ni w kij, ni w oko. Jedenastolatek pewnie nie zwróci na to większej uwagi, a szesnastolatek już nie takie rzeczy widział. Sama treść też budzi wątpliwości... Mamy pilota imieniem Nes, który jest oszustem, hazardzistą, kobieciarzem i jak sam twierdzi abstynencja mu nie grozi
. Mimo wyroków pozwala mu się na opiekę nad dziećmi na obozach wakacyjnych. Lokalne odpowiedniki policji i służb specjalnych, zamiast go zwinąć za któreś z licznych przestępstw, proszą go o pomoc. Ideał! Wzór do naśladowania dla młodego człowieka! Wszystko to zostało przyprawione szczątkowymi wątkami fabularnymi, które sprawiają, że Nienacki przewraca się w grobie.
Strider: Cóż, jakby nie patrzeć, to jedna z bardziej rozpoznawalnych postaci z uniwersum Gwiezdnych wojen (było, nie było, też w sumie stworzonego dla podobnego przedziału wiekowego) – Han Solo, niewiele się od Nesa różni: przemytnik, kobieciarz, oszust, dawniej również pracujący dla Imperium... Na to bym jednak przymknął oko. Nie mogę jednak nie zwracać uwagi na to, że fabuła opowiadań jest... No, jest. Tyle mogę napisać ze sporą dozą prawdopodobieństwa. Czytając Nesa... nie odnosiłeś czasami wrażenia, że dostałeś niby pełną wersję książki, ale przed samą publikacją ktoś powycinał z niej fragmenty i będzie próbował później sprzedać jako, tak dziś popularne w grach komputerowych, DLC? Bo ja czułem się często albo zbyt głupim na zrozumienie niektórych dialogów i szczątkowych opisów fabularnych, albo bezczelnie okradzionym ze sporych fragmentów tekstu...
Evilmg: Ba! Jeśli chcesz porównać Nesa do Hana Solo, to musisz zdawać sobie sprawę z tego, że Solo miał klasę. Przemytnik z Gwiezdnych wojen trzymał poziom, a Nes? Nes raz jest złodziejem-hipokrytą a w innym opowiadaniu to człowiek do rany przyłóż
– nawet mu przez myśl nie przejdzie, żeby wyciągnąć jakieś korzyści dla siebie... Po tylu narzekaniach pewnie wyobrażenie na temat książki Kwiatkowskiego jest bliskie totalnej katastrofy, ale byłoby to pewną niesprawiedliwością. Autorowi trzeba oddać, że dość sprawnie operuje piórem. Opowiadania czyta się całkiem nieźle i gdyby nie to, że fabuła jest jaka jest, to dzieło Kwiatkowskiego byłoby kolejną niewyróżniającą się pozycją dla młodszego czytelnika.
Strider: No tak, Ford faktycznie uczynił Hana Solo postacią z klasą, co ani trochę nie udało się Kwiatkowskiemu z głównym bohaterem. Już lepiej prezentuje się komputer pokładowy Nesa – może to ZX-a trzeba było zrobić postacią pierwszoplanową? Ironiczny, z charakterem, często odcinający się swojemu właścicielowi, wpraszający się wszędzie bez pytania (a raczej włamujący się) – takiego cybernetycznego bohatera nie kojarzę z żadnych książek. W literaturze pojawiłoby się coś świeżego. Kino ma swojego KIT-a z Nieustraszonego, a książki?... Szkoda, że ZX pojawia się tak rzadko...
Ale biorąc Nesa... całościowo, faktycznie muszę przyznać, że opowiadania czyta się całkiem nieźle. Szkoda tylko, że jest tak dopiero wtedy, gdy przymknie się oko na wszystko to, co powytykaliśmy do tej pory – gdy pominiemy to, że brak jest dostosowania treści do wieku odbiorców, wypowiedzi narratora można w każdym z opowiadań policzyć na palcach jednej ręki (autor usilnie starał się przerobić swoją książkę na formę komiksu), a same opowiadania kończą się często dość nijako – ot, Nes zrobił co miał zrobić i koniec, brak rozwiązania akcji (co najmniej raz przegapiłem koniec opowiadania!).
Skoro już się wyzłośliwiam, to dorzucę jeszcze jedno: wspomniałem, że autor starał się napisać książkę w formie komiksu. Efektem końcowym jest naprawdę duża liczba ilustracji, które najwyraźniej zastępować mają opisy wyglądu postaci – zupełnie to do mnie nie przemówiło. Ilustracje są niezłe, ale absolutnie nie zastąpią one zupełnego braku literackiego opisu. Komiksowa stylizacja nie może również usprawiedliwiać tego, że wypowiedzi narratora pojawiają się tak rzadko i niespodziewanie, że często czytelnik gubi się w fabule – stworzenie akcji przy użyciu niemal samych dialogów jest wyczynem karkołomnym i niewielu znam pisarzy, którzy podjęliby się tego z satysfakcjonującym efektem. Kwiatkowski do nich niestety nie należy...
Jak dla mnie, Nes, zapis przygód pilota nie zasługuje na więcej niż jakieś 2+. 2 byłaby oceną, moim zdaniem, odrobinę zaniżoną.
Evilmg: Wiesz, gdyby te wypowiedzi narratora były jakoś sensownie wkomponowane, ale gdzie tam! Akcja się toczy, a narrator potrafi rozprawiać o dupie Maryni. Kolejną bolączką jest to, że Kwiatkowski dzieli tekst zupełnie bez sensu. Pomijam już rozdziały długie na trzy, może cztery strony plus ilustracja, ale te rozdziały są często dzielone na akapity które nie są połączone żadnym logicznym ciągiem i dopiero w połowie akapitu człowiek dowiaduje się, co właściwie stało się między wierszami
. Jeśli chodzi o niespodziewane zakończenia opowiadań to ja się na tym naciąłem, bo dopiero po przeczytaniu Diamentowego Tunelu (pierwsze opowiadanie w zbiorku) i kilku stron Niebezpiecznej misji zorientowałem się, że jest to zbiór opowiadań. Wszystko przez te dziwne zakończenia i to, że autor dzieli tekst w dość kontrowersyjny sposób. Wszystko to sprawia, że mimo najlepszych chęci nie mogę wystawić Nesowi... oceny wyższej niż 2.
Strider: No tak, nie wspomniałem o tym, ale ja jakimś cudem też początkowo nie zauważyłem, że to opowiadania – niby poszczególne historie mają swoje tytuły i są podzielone na rozdziały, ale gdy czytamy całość, do świadomości czytelnika nie dociera, że to może być już koniec, a akcja może zostać zakończona w tak nijaki sposób... Dla porównania – identycznie rozwiązano kwestię podziału chociażby w słynnej Fundacji Asimova, która również była w praktyce zbiorem opowiadań, a jeśli chodzi o ogólną kompozycję utworu, to Nesa... zostawia lata świetlne za sobą. I żadnym usprawiedliwieniem nie jest dla mnie fakt, że Fundacja jest adresowana do innej grupy wiekowej – do dzieci należy mówić tak jak do dorosłych, tylko inteligentniej
, jak rzekł kiedyś pewien mądry człowiek.
Przychodzi wreszcie pora na zakończenie recenzji i najtrudniejszą decyzję – wystawienie oceny końcowej. Jako, że zdania co do niej są dość podzielone, zdecydowałem się na umieszczenie obu wersji. Bardziej zainteresowani książką, powinni wyciągnąć jednak więcej konkretów z naszego kilkustronicowego wyzłośliwiania się nad Nesem... i na podstawie tego wyciągnąć własną ocenę.
Tytuł: | Nes, zapis przygód pilota |
---|---|
Autor: | Sławomir Kwiatkowski |
Wydawca: | Sławomir Kwiatkowski |
Rok: | 2010 |
Stron: | 258 |
Ocena: | 2+ |
Dziękujemy Sławomirowi Kwiatkowskiemu za egzemplarz książki do recenzji.
Autor: Łukasz „Strider” Hajdrych
Autor: Piotr „evilmg” Piasek