Tawerna RPG numer 132

Oblężenie Macindaw

Oblężenie Macindaw

Zwiadowców polubiłem głównie ze względu na ich wiarygodność. Jako cykl skierowany do młodszego czytelnika, raczej nie był specjalnie odkrywczy, nie miał wielkiej fabuły czy spektakularnych zwrotów akcji – nadrabiał raczej prostotą, konsekwencją i solidną rzemieślniczą pracą, jaką autor weń włożył. Historie Willa wprowadzały czytelnika w świat baśniowy, ale bardzo przypominający nasz – nie było w nim miejsca na przerysowania, nadmierne uproszczenia czy typową fantastykę. Był bardzo realny i wiarygodny.

Niestety, wszystko zmieniło się wraz z tomem szóstym. Trudno powiedzieć czy to autorowi skończyły się pomysły, czy też zabrnął z historią do punktu, skazującego go na wymyślanie niedorzeczności lub zakończenie kariery pisarza. Fakt pozostaje faktem – Oblężenie Macindaw to książka naciągana, niewiarygodna i raczej mało wciągająca. Dlaczego tak się stało?

Szósty tom Zwiadowców, to kontynuacja części piątej, która rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie rozstaliśmy się z Czarnoksiężnikiem z Północy. Mamy więc graniczną twierdzę w rękach zdradzieckiego rycerza, mamy w tle konflikt z sąsiadem, który szykuje się do ataku na Macindaw i mamy Alyss, uwięzioną w zamkowej wieży. Nic więc dziwnego, że Willowi i Horace’owi, który szybko dołączył do młodego zwiadowcy, przyjdzie zdobywać twierdzę, rozprawiać się z wrogiem i ratować przyjaciółkę.

Główne zastrzeżenie mam tutaj do sposobu zdobywania zamku. Być może to skażenie, jakie każdy człowiek nabywa z wiekiem, ale zwyczajnie nie kupuję pomysłu i prawdopodobieństwa zdobycia zamku w taki sposób, w jaki zrobili to bohaterowie. Autor za wszelką cenę starał się unikać magii i wszelkie nadnaturalne zjawiska tłumaczył naukowo i na rozum, jednak korzystając z dymu, świateł i projekcji ruchomych obrazów, zamku nie da się zdobyć. I choć w sercach obrońców mogłaby zatlić się iskierka niepokoju na widok takich scen, to wątpię, aby była ona na tyle silna, aby młodzi bohaterowie osiągnęli swój cel.

Podobnie zresztą z innymi elementami planu Willa, który mało że był naiwny, to powiódł się tylko i włącznie ze względu na szczęście zwiadowcy i niesubordynację wojaków przeciwnika. Bo jak inaczej wytłumaczyć polecenie spalenia machiny oblężniczej przytoczonej pod mury zamku, które zostało zbagatelizowane po tym, jak nie udało się zająć jej ogniem z kilku wystrzelonych płonących strzał? W każdym normalnym przypadku obrońcy pofatygowaliby się te dwadzieścia metrów, oblali machinę oliwą i zapalili w tradycyjny sposób, zwłaszcza że w pobliżu nie miało być wrogów, a nawet gdyby byli, to grupa podpalająca mogła być broniona ostrzałem z pobliskich murów.

Podobnych dziwnych i rozczarowujących pomysłów autora można by wyliczyć jeszcze kilka i doprawdy nie tłumaczy go fakt pisania dla młodszych czytelników – wszak poprzednie pięć tomów pokazało, że można robić to wiarygodnie. Tutaj za to wciąż mamy srogą północną zimę, która w ogóle zdaje się nie być dostrzegana przez bohaterów, czarne albo białe postacie, proste charaktery i naciągany dramatyzm. Krótko mówiąc: zawiodłem się.

Z drugiej strony jest to kolejny tom sympatycznych bohaterów, napisany lekko i bardzo przyjemnie, który z pewnością może się podobać, jeśli nie będziemy przywiązywać się za bardzo do realizmu, a podążymy płynnie za snutą historią. Wtedy jedyny mankament jaki się dostrzeże, to zabiegi autora, starającego się zrobić wszystko, aby złoczyńcy nie zginęli z rąk szlachetnych bohaterów. W ten sposób kulis uśmiercenia Karena domyślamy się już w pierwszych rozdziałach powieści, a to tylko jedno z bardzo przewidywalnych rozwiązań.

Ogólnie rzecz biorąc jest to książka, od której odradzałbym rozpoczynanie przygody ze Zwiadowcami i to nie tylko ze względu na to, że jest to kontynuacja tomu poprzedniego. Doprawdy trudno przewidzieć jak odbiorą ją fani serii, dla mnie jest jednak najsłabszą powieścią o przygodach Willa. Przeczytać ją warto, ale tylko po to, aby mieć pełny wgląd w całą serię. Wątpię za to, czy ktoś sięgnąłby po nią drugi raz.

Tytuł: Oblężenie Macindaw
Cykl: Zwiadowcy, tom VI
Autor: John Flanagan
Wydawca: Jaguar
Rok: 2010
Stron: 380
Ocena: 3

kufelek

Książka ukazała się pod patronatem Tawerny RPG. Dziękujemy Wydawnictwu Jaguar za egzemplarz książki do recenzji.

Autor: BAZYL

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.