W innych krajach jest tak, że stacje telewizyjne dosłownie walczą o zainteresowanie widza w porze największej oglądalności, a więc przekładając to na nasze warunki – po wieczornym wydaniu Wiadomości. Często zdarza się tak, że serial puszczany o innej porze jest skazany na porażkę, mimo niewątpliwych walorów.
Tymczasem u nas w czasie największej oglądalności królują tytuły rodzime, tysięczne odcinki telenowel, których nikt o zdrowych zmysłach nie jest w stanie oglądać dłużej niż kwadrans. Cóż, może to tylko ja mam z tym trudności, bo jednak czemuś takie rozlokowanie w ramówce tych tytułów ma służyć. Wyjścia są dwa – albo silna pozycja rodzimych twórców telenowel, albo faktycznie są to najpopularniejsze programy w naszym kraju.
Ostatnio przeglądając on-line program telewizji publicznej, w ramce poniżej programu ujrzałem pięć sugestii programowych, wśród których prym wiodły telenowele (dwie polskie i Moda na sukces, która ekscytuje miliony telewidzów TVP od 1994 r.
). Nic tylko pić i żonę lać…
Nie to jednak jest najgorsze. Najgorszy jest fakt, że TVP posiada w swoich zasobach licencje – kupowane najpewniej za grubą kasę – na dobre seriale. Tylko puszcza je o co najmniej dziwnych porach. Za przykład niech posłuży Doctor Who (recenzja pierwszych odcinków w tym numerze), kultowa produkcja BBC, która jest fenomenem na skalę światową. U nas wyświetlana w soboty od godziny 2:15. Cóż, widać ktoś w TVP uznał, że można sobie pozwolić na marnowanie licencji w taki sposób. Szkoda tylko, że nie jest to pewnie odosobniony przypadek.
Autor: BAZYL