Wyjątkowo wredna ceremonia, to zbiór opowiadań dość luźno ze sobą powiązanych. Głównym ich spoiwem jest osoba mistrza grabarskiego Elizabediatha Moncka, wokół którego kręcą się wątki większości z tych opowiadań. Oprócz niego warto zwrócić uwagę na osobę medikusa i hieny cmentarnej, mistrza sztuki iluzji Mattheusa Dalamberta, z którym kopidół równie często się kłóci, co współpracuje.
W historiach wysnutych przez Tomasza Bochińskiego przyjdzie nam radzić sobie z nadmiarowymi zwłokami, które pojawiły się na cmentarzu Moncka, odprawiać mroczne ceremonie pogrzebowe, ratować damę z opresji oraz ścierać się z wszelkiej maści hienami cmentarnymi i nieumarłymi.
Na koniec pojawiają się jeszcze trzy opowiadania. Tytułowe jest wprowadzeniem do powieści nad którą pracuje autor. Dwa pozostałe rozwijają pewne wątki tła tego tekstu. I paradoksalnie te uzupełniające nowelki są najlepszymi w całym zbiorku.
Bochiński nie pisze rewelacyjnie ani nie zaskakuje czytelnika nieprzewidywalnymi zwrotami fabularnymi. Co więcej jego bohaterowie są płascy i bardzo do siebie podobni. Gdyby nie różne nazwiska i działania jakie podejmują (choćby z racji wykonywanej profesji), trudno byłoby rozróżnić ich po samym tylko charakterze. Opisy także pozostawiają wiele do życzenia. Sceny przeskakują z jednej na drugą, co sprawia że akcja jest bardzo szybka i nie ma miejsca na dłużyzny, ale z drugiej strony widać w tym wszystkim sztuczność.
Pomysły, choć nie rewelacyjne, są jednak poprawne. Jedyne co może się nasunąć, to względne podobieństwo opowiadań, bo zwykle wszystko sprowadza się do odprawienia rytuału, o którym główny bohater wie wszystko, nawet jeżeli dopiero wyczytał to z ksiąg. I właśnie nieomylność bohaterów, brak większych komplikacji między nimi i łatwość, z jaką przychodzi im robić to, co robią, sprawiają, że czytelnik po lekturze czuje niedosyt, chociaż książka go nie odrzuciła.
Wydanie także nie należy do szczególnie udanych. Co prawda w kwestiach korekty czy składu Fabryka Słów spisała się bardzo dobrze, to okładka skąpana we wrzosach i czerni raczej nie jest zbyt zachwycająca. Podobnie jest jeśli chodzi o ilustracje Przemysława Surmy – niby są poprawne, ale trącą sztucznością i wyglądają na pozowane.
Wyjątkowo wredna ceremonia to nie jest książka, do której się wraca. Jest w niej wszystko, czego trzeba dobremu tekstowi, ale jednocześnie wszystko to jest niedociągnięte. Trudno komukolwiek polecić tę książkę, chyba że podróżnym, jako pociągową lekturę na zabicie czasu. No i grabarzom. Im z pewnością się ona spodoba.
Tytuł: | Wyjątkowo wredna ceremonia |
---|---|
Autor: | Tomasz Bochiński |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Rok: | 2006 |
Stron: | 368 |
Ocena: | 3 |
Autor: BAZYL