Pod koniec zeszłego roku wydawnictwo Solaris uraczyło nas pierwszym tomem cyklu powieściowego Roberta Silverberga Kroniki Majipooru. Książka nosiła tytuł Zamek Lorda Valentine'a. Od jakiegoś czasu w sprzedaży dostępny jest tom drugi, zatytułowany przewrotnie w ten sam sposób, co cała seria. Czy warto się nim zainteresować? Jeśli nie znasz poprzednika, raczej nie ma potrzeby (a i z poniższym tekstem możesz mieć w kilku miejscach problemy). Dla zainteresowanych może to być ciekawa lektura, ale lepiej na nic wielkiego się nie nastawiać.
Minęły cztery lata od dnia, w którym obalony Koronal, Lord Valentine, odzyskał należną mu władzę. Droga do zamku była trudna i najeżona niebezpieczeństwami, ale z pomocą wielu ludzi udało się ją przebyć. Jednym z tychże ludzi był Hissune, dziesięciolatek, który w Labiryncie dopomógł Valentine'owi w ujrzeniu Pontifexa. W Kronikach Majipooru chłopak ten, już czternastoletni, dzięki wstawiennictwu Lorda pracuje przy inwentaryzacji sprawozdań poborców podatkowych. Zadanie to jest nudne i nikomu, jego zdaniem, niepotrzebne. Hissune postanawia więc nieco nagiąć swoje kompetencje i dostać się do Rejestru Dusz. Miejsce to przechowuje wspomnienia niemal każdego z mieszkańców Majipooru na przestrzeni kilku tysięcy lat.
Początkowo na chybił-trafił, później już bardziej świadomie, Hissune zapoznaje się z zawartymi w Rejestrze opowieściami spisanymi przez los. Razem z nim mamy okazję poznać dziesięć historii różnych ludzi. Historii mających za zadanie dostarczyć nam nieco informacji o fenomenie Majipooru, ale przede wszystkim opowiadających o ludzkich postawach, zwątpieniu i determinacji, smutku i radości, o tym wszystkim, co każdego z nas może spotkać na co dzień.
Kroniki Majipooru są fabularyzowanym zbiorem opowiadań. Zawarto ich tu zaledwie dziesięć, ale pod koniec bynajmniej nie odczuwa się niedosytu. Każda z historii ma swój własny rys, więc nie nużą, tak jak Zamek Lorda Valentine'a. Spokojne, wyważone, potrafią przykuć uwagę i zatrzymać przy sobie czytelnika. Inteligentne, dają do myślenia, ale czynią to w nienachalny sposób. Poruszanymi w nich problemami zajmowano się już po tysiąckroć, ale każde kolejne podejście, jeśli tylko jest dobrze napisane, warte jest uwagi. To zaś jest napisane wystarczająco dobrze.
Kroniki Majipooru to również źródło informacji o tytułowej planecie. Zamek Lorda Valentine'a dużo mówił o fenomenie gigantycznego Majipooru i jego historii, ale wiele rzeczy zostało w nim zaledwie napomkniętych. Kroniki rozszerzają naszą wiedzę, wyjaśniając choćby skąd się wziął i jak funkcjonuje urząd Króla Snów, opowiadając genezę szaleństwa Pontifexa Arioca (który pewnego dnia ogłosił się kobietą i mianował Panią Wyspy), czy o zwyczajnych problemach Koronali.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Hissune. Jego wątek jest tu dodany niejako na doczepkę i niemiłosiernie mi przeszkadzał. Spowodowane jest to tym, że po każdym opowiadaniu chłopak wyjaśnia, co czytelnik ma o nim myśleć i co czuć. Nie lubię być prowadzony za rączkę i te fragmenty wywoływały u mnie gwałtowną chęć przewrócenia strony. Razić może również tytuł. Słowo kroniki
sugeruje, że będziemy mieć do czynienia ze skarbnicą ważnej wiedzy. W praktyce zaś to dziesięć opowiadań o rzeczach tak trywialnych w skali globu, jak miłość człowieka i obcego, odkupienie win, czy realizacja marzeń.
Wydanie, jak to u Solarisu, stoi na wysokim poziomie. Wygląd zewnętrzny nie odbiega od poprzednika i oba tomy Kronik prezentują się na półce wręcz wyśmienicie. Estetyczna okładka przestawiająca futurystyczne miasto, porządny skład i zaledwie dwie literówki. Aż chce się czytać.
Kolejny tom Kronik Majipooru, podobnie jak poprzednik, to solidna książka, ale nie wyróżnia się aż tak, by zostać zapamiętanym. Miło się czyta, jednak po zakończeniu odstawia się go na półkę bez żalu. Mimo to wyczekuję już kolejnych części. Opowieść, na dobrą sprawę, dopiero się rozpoczyna.
Tytuł: | Kroniki Majipooru [Majipoor Chronicles] |
---|---|
Cykl: | Kroniki Majipooru, tom 2 |
Autor: | Robert Silverberg |
Wydawca: | Solaris |
Rok: | 2009 |
Stron: | 384 |
Ocena: | 4 |
Autor: Oso