Jechałem wtedy przez Zachód, wiesz, za Górami Skalistymi. Jak to się czasem zdarza, skręciłem gdzieś w złą stronę i wylądowałem na środku skażonego pustkowia. Nie byłem zaskoczony, bo na Zachodnim Wybrzeżu jest jeszcze mniej ludzi niż u nas na Wschodzie. Trzeciego dnia rano, kiedy byłem już do cna wycieńczony, zaległa potworna mgła, gęsta jak smar do łożysk. Widoczność spadła do, bo ja wiem, dwudziestu metrów? Doszedłem do wniosku, że muszę być blisko oceanu. Ucieszyłem się, wiesz, tam gdzie woda, choćby zasyfiona jak nie wiem, tam są i ludzie. Wdepnąłem więc gaz i ruszyłem, a jakąś godzinę później dojechałem do domków mieszkalnych. Były standardowo spopielone, jednak stał wśród nich znak, wyglądał na całkiem nowy. Ktoś na nim napisał: Witamy w San Francisco
.
San Francisco zostało wydane przez Orbital w połowie grudnia jako kolejny nieoficjalny dodatek do NS, tym razem nationbook, wzorowany na tych z oficjalnej linii wydawniczej. Akurat pod tym względem na jakość produktów Portalu nigdy nie mogliśmy narzekać, najwyżej na ich ilość. Jak jest w wypadku dzieła fanów, będącego częścią Projektu Ołów? Odpowiedź później.
Pierwsza rzecz, jaką musimy sobie wyjaśnić: SF jest do bólu zębów Stalowe, z niewielką domieszką Chromu i na upartego Rdzy. Najprawdopodobniej przy tworzeniu tej lokacji autor od początku założył wizję optymistyczną. W nowej stolicy Zachodniego Wybrzeża zadziałała bowiem tarcza antyrakietowa, a zatem nie ma w niej atomowych zniszczeń. Oczywiście nie ustrzegła się promieniowania, które wytłukło większość mieszkańców, ale mimo to ocalali budują swoje społeczeństwo pokojowo i wytrwale pracują na lepsze jutro. Aby było śmieszniej, w przeciwieństwie do np. NY nie wspomaga ich władza – burmistrz Benedict Logan to miejscowa wersja Króla Słońce, paskudny despota, który choć nie wprowadza państwa policyjnego, to ciągnie ze swojej pozycji kasę, a losem mieszkańców przejmuje się nieznacznie. Oprócz niego w mieście władzę sprawują też mafie i tym podobne organizacje... Ale o tym w podręczniku.
Miasto wyróżnia się łatwym dostępem do wysokich technologii oraz sprawnych fur, więc z pewnością BG się wzbogacą na wypadzie tutaj. Oczywiście, o ile im na to pozwolić. Okazuje się bowiem, że do SF najtrudniej jest... dojechać. Twórcy pozwolili sobie umieścić w okolicy groźne gangi i skażone rejony, więc możemy naszych drogich graczy zniechęcić. Tutaj rzuca się w oczy jedna cecha dodatku – w dużej mierze zmienia on Zachodnie Wybrzeże, nie ogranicza się tylko i wyłącznie do Frisco, choć tylko to ostatnie jest opisane ze szczegółami.
Co zatem znaleźć możemy w SF? Oprócz ikony miasta, czyli mostu Golden Gate, miasto posiada też działające lotnisko, niedziałający (póki co) niszczyciel, wielorasowe społeczeństwo, z którego oczywiście wynika mnóstwo problemów, wielki targ elektroniki (Krzemowa Dolina zobowiązuje) i mnóstwo innych fajnych rzeczy. Jest ponadto areną nieustającej walki politycznej, w której żadna ze stron – czy to Japończycy, Chińczycy, Burmistrz Logan czy Anarchiści, czy też ktokolwiek inny – nie waha się używać siły. Co się z tym wiąże, znajdzie się mnóstwo zajęcia dla graczy, i to zarówno wygadanych cwaniaczków (na przykład handel narkotykami), zdolnych techników (naukowcy) czy też dopakowanych morderców mutków (obóz Posterunku), tępawych osiłków (walki murzyńskich gangów) i generalnie wszystkiego, co mogą sobie zażyczyć gracze. Twórca włożył w miasto wiele ciekawych motywów, choćby wielki, czarny sześcian na środku zatoki czy pobliską zaawansowaną technologicznie klinikę. To jednak czasami stwarza wrażenie przesytu i przejaskrawienia całości aglomeracji, ale nie powinno być problemem skuteczne ograniczenie tych atrakcji.
Wszystko w podręczniku jest opisane z werwą, jajem i iskierką, dzięki czemu stanowi on dobrą, przyjemną lekturę, a pomysły na wykorzystanie jego elementów na sesji same się nasuwają. Problem ze stroną tekstową polega na częstym powtarzaniu treści. Jest to dobre zjawisko, jeśli przypomnienie pojawia się kilka rozdziałów dalej, ale parafrazowanie poprzedniego akapitu trochę mija się z celem.
Grafikę w nationbooku możemy podzielić na dwie części – mapy i obrazki. Planom niewiele można zarzucić, może poza tym, że są zrobione z pomocą Google Maps, co bardzo rzuca się w oczy - z pewnością skorzystałyby na małej stylizacji. Godne pochwały jest to, że olbrzymi teren Aglomeracji jest w zdecydowanej większości wykorzystany i nie ma takiej sytuacji, że całe miasto to kilka ciekawych punkcików i merytoryczna próżnia między nimi. Niemal każda dzielnica ma znaczenie i jakieś unikatowe cechy. Czasami sprawia to wrażenie, że autor chciał wrzucić do fanbooka wszystko i dopiero potem ktoś wyciął niektóre rzeczy.
Obrazki prezentują bardzo zróżnicowany poziom. Niektóre są bardzo ładne, wpasowują się w klimat, ogólnie cud, miód i orzeszki – ale większość znajduje się po drugiej stronie huśtawki, są słabe, brzydkie, niektóre przypominają coś, co gimnazjalista mógłby narysować na tylnej okładce zeszytu podczas nudnej lekcji, jeszcze inne zupełnie nic nie przypominają... Nawet okładka wyszła jakaś taka plastikowa i ogólnie nieładna.
Podsumowując, kolejny dobry dodatek ze stajni Orbitala. Mimo klęski, jeśli chodzi o grafikę, jest znaczącym sukcesem pod względem treści. A jak wiadomo, forma jest mniej ważna. Dlatego solidna piąteczka.
Wyjechałem z osiedla i wepchnąłem auto na górkę, bo silnik zgasł. Mgła zaczęła ustępować, a ja wyciągnąłem resztki żarcia. Po chwili zobaczyłem jedną z najpiękniejszych rzeczy w moim życiu – odsłaniający się powoli, oświetlony przez poranne słońce Golden Gate. O tej porze roku wygląda tragicznie, choć prawie wcale nie ruszyła go wojna. Fakt, kiedy podjechałem bliżej, okazało się, że farba łuszczy się i odpada, barierki są powyłamywane, a już z bardzo bliska jest kapkę obleśny, ale to nie zmienia faktu, że jako element krajobrazu jest bajeczny. Szkoda tylko, że na drugim brzegu dowiedziałem się, że jadąc od północy złapałem trochę grejów i musiałem tydzień spędzić w szpitalu...
Tytuł: | San Francisco |
---|---|
Autor: | Rafał “Hologram” Trabski |
Ilustracje: | Rafał “Hologram” Trabski, huesos, Tyler DeLisle i inni |
Wydawca: | Orbital |
Stron: | 93 |
Ocena: | 5 |
Autor: Tevery Best