Silk Road
Pustynia to miejsce niegościnne. Przeżywają jedynie najsilniejsi. Ci, którzy potrafią podporządkować sobie innych i wykorzystać ich do ostatniej kropli potu. Niestety przegrałem i cieszę się, że mogę prowadzić przynajmniej ten dziennik, w który przeleję moją nienawiść i samotność.
Nie pamiętam już czasów, kiedy nikt nie ważył się podnieść na mnie ręki, a mój bicz spijał krew z niewolniczych barków. Teraz role się odwróciły, mój klan upadł, a ja dostałem się w niewolę do kupieckiej karawany. Trzeci dzień przemierzamy już pustynię. Czerwone, spieczone słońcem kamienie ranią moje stopy przyzwyczajone do atłasów, a powróz głęboko wcina się w skórę nadgarstków. Moje oczy wysychają i przestają dostrzegać dzieła Stwórcy, a moje plecy noszą na sobie pieczącą i zeschniętą skorupę krwi.
Ileż bym dał, by Najwyższy ściągnął swój gniew na mych oprawców! Niech obudzą się ze skorpionem w sakwie, a ich żony dosięgnie uwiąd! Niechaj ich języki, teraz pogrążone w obłudnej modlitwie, sczezną i staną się pyłem pustyni! Nienawidzę ich tak samo, jak ogień nienawidzi wody, słońce chmur, a piaski pustyni zielonej oazy! Obiecuję, moja zemsta będzie okrutna!
Wciąż tylko piasek i kamienie. Płoną czerwienią, tak jak moje oczy, nieprzyzwyczajone do ciągłego blasku słońca. Mój gniew i zapalczywość zelżały, czuję, że nie przydałyby mi się na nic, tak daleko od oazy. Cierpię, o Stwórco… Za co skazałeś mnie na tę tułaczkę?! Zbieram nawóz koni i co noc gładzę je i układam do snu jak matka, klacz kochająca swoje źrebięta. Przyzwyczajam się do nowej roli, zrobię wszystko za łyk wody w tej niezmiernej spiekocie. Niechaj deszcz zwilży tę wyschniętą ziemię, moje popękane stopy i zmartwiałe oczy. Droga się dłuży i nie widać jej końca. Wciąż daleko. Daleko. Daleko…
Potężne plemię koczowników – jeźdźców pustyni – depcze nam po piętach! Przyśpieszyliśmy, dzieci płaczą na wozach. Mogłem dosiąść muła, chwała niech będzie Najwyższemu, bo moje nogi odmawiały już posłuszeństwa. Mam nadzieję, że umkniemy zagładzie i sułtan piasków nie dogoni nas przed oazą. Marny byłby mój los, gdybym wpadł w ręce tych barbarzyńców. Stałbym się gorzej niż eunuchem, czyszcząc końskie zady i zapinając sprzączki u butów jeźdźców! Krzyki, poganianie koni. Musieliśmy jednego zostawić, skręcił kostkę. Prawa pustyni są nieubłagane – umrze, bo był za słaby. Bóg ognia sam zabiera swoje ofiary. Oby nasza karawana nie stała się jego pożywką!
Zdołaliśmy umknąć koczownikom! Leżę teraz przy szemrzącej oazie i daję odpocząć moim członkom.
Nie dowierzam oczom, w świetle księżyca i gwiazd wydaje mi się, że przy źródle kobiety o nieziemskiej urodzie tańczą dziwny hipnotyczny taniec. Wiją się jak królewskie kobry i spoglądają w moim kierunku. O, gdyby mój harem miał takie nabytki, z żałości po jego utracie pękłoby mi serce. Lecz co to, czyżby się zbliżały? Pochylają się nad śpiącymi mężczyznami? Jedna z nich, sunąc, jakby prześlizgnęła się do mnie. Jej ciemne oczy są tak głębokie, robię się senny...
O, niewdzięczny Stwórco! Wyklinam ciebie, odejdź! Mi już zgotowana śmierć, a ty nie zareagowałeś w żaden sposób. Jestem sam na pustyni, każda chwila zbliża mnie w zimne objęcia najczulszej z opiekunek. Gdzie jest oaza?! Jak się tutaj znalazłem?! Mam halucynacje. Umysł odmawia mi posłuszeństwa. I przede mną, przy mnie i za mną ślady. Nie do pomylenia z niczym innym. Ślady wężowych łusek. Lecz na co strach, skoro cienia brak! Wody… Chłodu… Ślepnę! O matko nocy, pozwól mi wtulić się już w twe łono… Szaleństwo trawi mój umysł, oddam wszystko za cień i wodę!
Ten sen przedśmiertny… Znowu te kobiety, chyba w świątyni plugastwa i rozpusty. Dolne połowy ich ciał pozbawione są nóg, a miast tego mają potężne, wężowe ogony. I wiją się szaleńczo, rozrywając na oczach kupców ciała ich dzieci i żon. W końcu, w opętańczym tańcu, rozwierają swe szczęki i wyciągają kły! Z pragnieniem w oczach pożerają kupców. Krzyki, jęki, fetor krwi, moczu i kału, taniec cieni i wężowych potworów, starożytne freski na ścianach podziemnej świątyni – wszystko to miesza się ze sobą, wchodzi do mojej głowy. Pragnę tego, szczęśliwy jestem, widząc cierpienia moich byłych prześladowców! Oddam duszę, żeby ciągnęły się jeszcze dłużej, żeby móc się dołączyć!
Nie mam już duszy, zatopiony jestem w jej oczach, czarnych i głębokich, w których tańczy z dziką żądzą światło pochodni. Zlizuję krew z jej szyi. W uniesieniu owija mnie lekko, pieszczotliwie swym ogonem. Pragnę i pragnę więcej. Jej pocałunki są mroźne niczym lód, językiem wyczuwam kły rozrywające mięso zagubionych podróżników. Jej ogon, suchy jak piasek pustyni, ociera się o me plecy. To jest moje przeznaczenie…
Nie wiem, co za wizje otępiły mój umysł! Padłem ofiarą potworów, które oprócz nasienia ukradły mi coś więcej – moją esencję, wewnętrzny ogień – duszę. Nie mogę zostać w ich lochach, wydostanę się stąd. Znalazłem szablę wyszczerbioną zębem czasu, jednak zdatną do użytku.
Krew pierwszej wężycy płynęła wartko, śmierdziała zgnilizną i przypominała raczej wodę wymieszaną z ropą. Każda kolejna szybko ginęła od mych cięć. Lawirowałem pomiędzy nimi i rozrywałem ich ciała – mych wyzwolicielek, karmicielek i nałożnic – zbliżając się do wyjścia. Tym razem to ja zatańczę wraz ze śmiercią i to ja będę spijał krew mych wrogów w dzikim szale! Wydostanę się stąd, przyprowadzę ze sobą armię i zniszczę te potwory nękające Sprawiedliwych!
Jestem w niekończących się ruinach, pośród starożytnych kolumn i resztek budynków zbudowanych przez cywilizację przed nastaniem rodzaju ludzkiego. Księżyc płonie światłem zemsty, a ja męczę się tym kluczeniem. Piasek osuwa mi się spod stóp, nie wiem, gdzie znajdę wyjście. Cienie lęgną się wokół, a pośród cieni słychać pełzanie i trzeszczenie łusek strasznych istot. Z ich krwią zmieszałem siebie, ich gardziele wessały mą duszę, tracę nadzieję – jestem im przeznaczony. Nie śmiem zwrócić się do Stwórcy, odwrócił ode mnie wzrok. Moje ramię opadło, miecz się wyszczerbił, a wola upadła. Kładę się na piasku, pozostawię tutaj mój dziennik, byś ty, podróżniku pustyni, nigdy nie skalał swej duszy i nie stracił tyle co ja. Zbliżają się. Ich oczy płoną. Pragną mnie, mojej krwi. I na zawsze stanę się niewolnikiem tych ruin zapomnienia.
Żegnaj.
Płyta Silk Road
jest polskim projektem zespołów Cold Fusion i Rukkanor (znanych głównie z wykonywania Martialu
ew. Martial/Industrial
). Wydana została w 2008 roku i zawiera 9 utworów – nazwy nawiązują do dawnych miast leżących na tytułowym Jedwabnym Szlaku.
Dlaczego chcę polecić tę właśnie płytę grającym w RPG? Jest bardzo udana pod każdym względem. Większość utworów utrzymuje wysoki poziom i nie odstaje od reszty (mają też właściwą długość, by pobudzić wyobraźnię – nie kończą się już po dwóch minutach). Tytuł – Silk Road
– jasno sugeruje, jakim klimatem zostaniemy uraczeni. I tak otrzymujemy muzykę silnie naznaczoną orientem, w której pojawiają się także dźwięki bliższe nowoczesności – daje to ciekawą mieszankę i przywołuje na myśl nie tylko pustynię, ale także wielkie cyberpunkowe megalopolis.
Muzyka serwowana przez Cold Fusion i Rukkanor
jest raczej muzyką tła. Nie ma tam mocnych
kawałków do walki. W sam raz nadaje się do długich podróży po pustyni, eksploracji systemów jaskiń i starożytnych świątyń albo przemieszczania się po cyberpunkowym mieście. Na dobrą sprawę świetnie może sprawdzić się na sesjach Neuroshimy, gdzie i pustynie, i nowoczesna technologia są za pan brat (szczególnie że soundtrack z Fallouta jest już trochę wyeksploatowany).
Ja sam z powodzeniem używałem Silk Road
na sesji Gasnących Słońc. Gracze wędrowali po pustynnej planecie, następnie przeczesywali jaskinię (gdzie zdarzyło im się walczyć i uciekać przed wzbierającą lawą) i muzyka świetnie budowała klimat, nie kłócąc się z nim w żadnym momencie (nawet podczas starcia z przeciwnikami).
Inne systemy? Oczywiście Cyberpunk, pustynne Dungeons and Dragons i Warhammer, wszystko związane z eksploracją kosmosu (gry gwiezdnowojenne
). Poza tym wspomniana już wcześniej Neuroshima oraz Gasnące Słońca plus Legenda Pięciu Kręgów (krainy Fu Lenga
lub szlaki Jednorożców
) i Zew Cthulhu (Szalony Arab
, miasto kolumn itp.) – przy tych grach Silk Road
wydaje się wręcz pozycją obowiązkową!
Nawet jeśli sesja się skończy, można usiąść samemu, założyć słuchawki i stać się kolejnym z kupców, żołnierzy lub pielgrzymów wędrujących Jedwabnym Szlakiem.
Na pewno nikt nie poczuje się zawiedziony.
Tytuł: | Silk Road |
---|---|
Twórcy: | Cold Fusion/Rukkanor |
Wydawnictwo: | Rage in Eden Records |
Systemy: | Neuroshima, Zew Cthulhu, Gasnące Słońca, Legenda 5 Kręgów, Cyberpunk oraz systemy fantasy z elementami kultury orientu |
Słowa - klucze: | pustynia, kultura orientalna, starożytność, świątynie, Chiny, Bliski Wschód, podróż, karawany, Islam, Arabia, kupiectwo, Cyberpunk, bezmiar, ogrom, opuszczenie, pustka, poszukiwania, pielgrzymka |
Typ: | Muzyka tła |
Ocena: | 5 |
Autor: CoB