Ostatnio czytając publiczne wypowiedzi tych, którzy uważają się za autorytety w kwestii gier fabularnych, złapałem się za głowę. Pogoń za lansowaniem własnej osoby na wszelkiej maści forach internetowych zrobiło z wielu starych i doświadczonych graczy (oraz Mistrzów Gry) zadufanych w sobie, niecierpiących słowa krytyki bubków.
Z drugiej strony widzę, że środowisko wymiera. A ci, którzy powinni coś z tym robić – poza nielicznymi wyjątkami – więcej czasu i wysiłku poświęcają na krytykowanie tekstów, jakie opublikują przedstawiciele najmłodszego pokolenia niż realne propagowanie dobrej gry czy dobrego prowadzenia.
Być może jestem za stary i zbyt konserwatywny, ale nie rozumiem na przykład, jak można krytykować młodego erpegowaca, który opublikował tekst ze swoimi poradami na temat prowadzenia, tylko dlatego, że dla starych wyjadaczy, często z dziesięcioletnim i dłuższym stażem, są to rzeczy oczywiste i sprzed dziesięciu lat… W takich chwilach zastanawiam się, gdzie był jeden taki krzykacz czy drugi, kiedy młodzież sama musiała dochodzić do oczywistych zasad prowadzenia?
I ciągle dochodzę do wniosku, że prawdopodobnie na forach. Siedzieli i pławili się w zachwytach nad ich własnymi osobami. Zachwytach, które wzbudzali, błyszcząc wiedzą o tajnikach gier fabularnych wyczytanych z artykułów ludzi pierwszego pokolenia, którym chciało się zrobić coś więcej, niż tylko budować swój autorytet w oparciu o krytykowanie tego, co następne pokolenia odkrywały po latach.
Autor: BAZYL