Tawerna RPG numer 114

Nadejście Nocy

Nadejście Nocy

Damien Kilcannon Vryce, kapłan Zjednoczenia Ludzkiej Wiary i oddany sługa Jedynego Boga pokonał zło, jakie zagnieździło się w krainie rakhów i które skrzywdziło jego przyjaciółkę Ciani. Jednak nie dane mu było zawiesić miecz nad kominkiem i wrócić do normalnego życia. Prawdziwy wróg czai się za oceanem, daleko na wschodzie. Damien, wraz ze sprzymierzeńcami w postaci rakhijskiej kobiety imieniem Hesseth i potępionego adepta Geralda Tarranta podejmuje kolejną wyprawę, tym razem mającą na celu zniszczenie źródła zła, które skaziło tereny rakhów. I nie będzie to łatwa wyprawa.

Tak w dużym skrócie prezentuje się punkt wyjścia dla fabuły Nadejścia Nocy, drugiego tomu Trylogii Zimnego Ognia, najbardziej znanego dzieła Celii S. Friedman. Akcja tej książki zaczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła poprzedniczka – trójka naszych bohaterów wyrusza na drugi koniec świata tępić wszelkie zło, na jakie natrafią.

Fabuła, jakkolwiek by błaho nie brzmiało to, co napisałem na wstępie, prezentuje się dobrze – podobnie jak w Świcie Czarnego Słońca mamy tu wiele wątków, z których większość początkowo wydaje się ze sobą niepowiązanych, a które stopniowo zazębiają się tworząc pasjonującą historię. Podobnie jak w poprzedniczce mamy tu mieszankę wszystkiego, co mieści się w kategorii epicka opowieść fantasy. Nie brakuje więc akcji, magii, dyskusji filozoficznych, moralizatorstwa, a także dramaturgii i niespodziewanych zwrotów akcji. Choć często kręcę nosem na wkrętki religijno-filozoficzne (szczególnie w ustach nieprawdopodobnych postaci, np. fizyków jądrowych, vide Obóz koncentracji), tak tutaj uznałem je za trafione i dobrze budujące klimat powieści, mimo że zajmują naprawdę sporo miejsca. Skoro przy filozofii jesteśmy, to warto dodać, że nawet najlepsza filozofia byłaby nieistotna, gdyby nie dobrze skrojone, wiarygodne postaci. I to się tutaj udało, tak samo zresztą jak w Świcie…. Damien to targany rozterkami kapłan, służący wiernie Jedynemu Bogu, a jednocześnie związany sojuszem z uosobieniem dokładnego przeciwieństwa tego, za co walczy – adeptem Geraldem Tarrantem, zwanym Łowcą. Moralne problemy kapłana są wyeksponowane jeszcze bardziej, niż w pierwszym tomie – co jest ważniejsze, zasady czy główny cel? Z kolei Tarrant został takim samym cynikiem, jakim był, walczącym… no właśnie, w czyjej sprawie? Hesseth natomiast to kobieta-rakh wygnana przez swój lud, a jednak dla dobra tego ludu walcząca i dla jego dobra sprzymierzająca się z dotychczasowym śmiertelnym wrogiem – ludźmi. Każdy z bohaterów ma swoje motywacje, których nie można jednoznacznie określić jako dobre lub złe. W kwestii fabuły dodam jeszcze, że czytelnik nie tonie w gąszczu nawiązań do pierwszego tomu, więc przy odrobinie wyrozumiałości z jego strony obroniłaby się ona nawet jako samodzielna całość, co nieczęsto się w trylogiach zdarza.

Całokształt wrażeń płynących z lektury również jest pozytywny. Chociaż Nadejście Nocy jest jeszcze dłuższe niż Świt Czarnego Słońca (550 stron, i to niezbyt wielką czcionką), to wciąga i nie nudzi, mimo fragmentów, powiedzmy sobie to szczerze, przegadanych. Można by jeszcze ponarzekać na dość przewidywalne zwroty akcji i ogólnie zamknięcie w konwencji heroic fantasy, ale Celia Friedman z konwencji tej wyciska maksimum, więc jest dobrze. Niezmiennie pozytywnie wypada kreacja świata, wypełnionego potężną, ale jednocześnie nieprzewidywalną mocą planety; świata, w którym dobro miesza się ze złem. Dodatkowo w drugim tomie trylogii mamy urozmaicenie w postaci konfrontacji bohaterów z odmienną kulturą i obyczajami wschodniej Erny, a także bardziej zaawansowaną techniką, jednak dotychczasowe połączenie fantasy z science-fiction wcale nie traci na subtelności.

Co mogę napisać na zakończenie? Nadejście Nocy to faktycznie dzieło niemal epickie (wyjątkowo notka na okładce nie jest przesadzona), które może i nie dorównuje rozmachem takim książkom jak Władca Pierścieni, ale i tak zapewnia wiele godzin dobrej rozrywki. Dla tych, którym spodobał się Świt Czarnego Słońca to pozycja obowiązkowa, a reszcie polecam dać szansę Trylogii Zimnego Ognia. Takich mieszanek fantasy i science-fiction mamy w końcu jak na lekarstwo.

Tytuł: Nadejście Nocy [When True Night Falls]
Seria: Trylogia Zimnego Ognia, tom 2
Autor: Celia S. Friedman
Wydawca: Mag
Rok wydania: 2008
Stron: 548
Ocena: 5

Autor: Kamil "Ravandil" Gala

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.