Książki Kłamca i Kłamca 2: Bóg marnotrawny, autorstwa Jakuba Ćwieka, stanowiły swego czasu całkiem sympatyczną niespodziankę. Oparte na ciekawym pomyśle, krótkie i treściwe, stanowiące coś pośredniego między zbiorem opowiadań a powieścią, okazały się idealnym wypełniaczem kilku nudnych wieczorów. I nie jest to wyłącznie moja opinia, ponieważ seria stała się na tyle popularna, że doczekaliśmy się właśnie trzeciej części przygód Lokiego, kolejne natomiast są w drodze.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to zmiana formy. Już nie mamy do czynienia ze zbiorem luźno powiązanych ze sobą opowiadań, tylko z bardziej spójną całością (nie użyłem określenia powieść
, gdyż wydaje mi się ono nieco na wyrost). Wiąże się z tym kilka mankamentów, ale o tym dalej. Sama fabuła nie jest przesadnie skomplikowana. Oto Lucyfer, przywódca piekielnych zastępów, daje swoim podwładnym sygnał do rozpoczęcia Apokalipsy. Na ziemi nastają Głód, Zaraza, Wojna i Śmierć, co oczywiście nie podoba się archaniołowi Michałowi i jego skrzydlatym kompanom. To może oznaczać tylko jedno – ostateczną rozgrywkę, której stawką jest panowanie nad światem i ludzkimi duszami… W międzyczasie Loki podejmuje się dywersji na tyłach wroga – dostaje zadanie zgładzenia Antychrysta. Pech chce, że ten został porwany przez… elfy, co oznacza trudną i pełną niebezpieczeństw wyprawę do Asgardu. Jak to wszystko się zakończy? Kto wygra odwieczną walkę dobra ze złem? Tego, drodzy czytelnicy… nie dowiecie się. A przynajmniej nie w tym tomie.
I tutaj pora przejść do wad. Po pierwsze, decydując się na napisanie klasycznej powieści, Ćwiek zabił największą do tej pory siłę Kłamcy – różnorodność. Mamy jeden główny wątek fabularny i mimo tego, że akcja co chwilę przenosi się z miejsca na miejsce – głównie między bazami poszczególnych stron konfliktu, Lokim, a także Erosem i Bachusem – to książce brakuje świeżości i elementu zaskoczenia, które to czynniki prawdopodobnie zadecydowały o sukcesie poprzednich dwóch części. Owszem, wciąż może się podobać sposób pisania Ćwieka i subtelny czarny humor, ale to już nie to samo – i nie jest to tylko narzekanie stetryczałego recenzenta. Do tego Kłamca 3 jest skandalicznie krótki (268 stron? Toż to jeszcze mniej niż poprzednicy, a już wtedy kręciłem nosem…) i kończy się w najciekawszym (teoretycznie) momencie. Trudno znaleźć tu jakąś pointę, czy choćby nawet częściowe podsumowanie. Widoczna jest inspiracja serialami sensacyjnymi pokroju Prison Break, które mają trzymać widza w niepewności do następnego odcinka, ale w przypadku książek na takim rozwiązaniu czytelnik tylko traci. Frustracja jest tym większa, że niedawno wydany trzeci tom Oka Jelenia Andrzeja Pilipiuka cierpiał na dokładnie tę samą chorobę. Mam nadzieję, że to tylko zbieg okoliczności, a rodzimi pisarze nie zaczną podążać tą drogą prowadzącą donikąd.
Muszę przyznać, że trzecia część przygód Kłamcy mnie rozczarowała. Dalej jest to lekka i sympatyczna książka, ale albo padła ofiarą dziwnej polityki wydawniczej, albo po prostu Ćwiek wycisnął już z przyjętej konwencji wszystko, co mógł. Polecam Kłamcę 3 tylko wytrwałym miłośnikom przygód Lokiego (którego zresztą jest tu jakby za mało…) i to takim, którzy już mają w planach sięgnięcie po kolejny tom (ukaże się prawdopodobnie za rok). Pozostałym korzystniej będzie zainteresować się jedynką
, bo jest po prostu najlepsza.
Tytuł: | Kłamca 3: Ochłap sztandaru |
---|---|
Seria: | Kłamca, tom 3 |
Autor: | Jakub Ćwiek |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Rok wydania: | 2008 |
Stron: | 268 |
Ocena: | 3+ |
Autor: Kamil "Ravandil" Gala