Tawerna RPG numer 112

Kroki w nieznane 2005

Kroki w nieznane 2005

Kiedy w styczniu dostałem w swoje ręce tom opowiadań Kroki w nieznane 2007 nie byłem może zachwycony, ale spodobała mi się idea zestawienia ze sobą pisarzy, których nie wiąże nic oprócz tworzenia nieszablonowej literatury. Mając jednak kilka ważniejszych pozycji na oku, nie byłem w stanie zapoznać się z wcześniejszymi częściami serii. Teraz jednak nadszedł ten moment. Sięgnąłem po Kroki w nieznane 2005 i się nie zawiodłem.

Znów nie mogę powiedzieć, że padłem na kolana. Jest tu parę historii, które mnie wręcz odrzuciły. Jednak warto było zapoznać się z tymi dobrymi, które zdecydowanie przeważają. Opowiadania Grega Egana i Kira Bułyczowa są klasą samą w sobie i choćby dla nich warto było kupić tę książkę. A przecież znajdzie się tu jeszcze kilka mniej wybitnych, ale jednak wartych uwagi tytułów. Poniżej parę słów o każdym.

Jedna z wielu psychologicznych teorii głosi, że imię definiuje człowieka, wpływa na jego charakter i przyszłość. Imię może również uczłowieczyć przedmiot, czy wręcz, jak chce tego Ted Chiang, ożywić go. Czy jednak da się wymyślić imię doskonałe? Zwłaszcza że może mieć tylko Siedemdziesiąt dwie litery. Odpowiedzi na to pytanie nie poznajemy, ale właściwie nie jest ona istotna. Autor pod fantastycznym sztafażem przemyca za to kilka aktualnych problemów, nad którymi warto się bardziej zastanowić, takich jak kontrola urodzeń, utrata pracy przez postępującą mechanizację, wypalanie się rasy ludzkiej. Ciekawe, inteligentne opowiadanie na początku zbiorku robi dobre wrażenie i podbudowuje przed kolejnym,

które jest już tylko takie sobie. John Crowley w dość niekonwencjonalny sposób przedstawia przybyszy z kosmosu (takie pokojówki do pomagania w domu) i demonstruje, jak bardzo ludzie liczą na cudzą pomoc, zamiast samemu się za coś zabrać. Co poniektórzy uświadamiają to sobie jakiś czas po tym, jak obcy bez zapowiedzi Zniknęli. Niby fajnie, ale jest to dosyć naiwne i pod koniec czytelnik uśmiecha się z politowaniem. Brakuje tu jakiejś ikry.

Prawdziwe oblicze nigdy nie skłamie. Ale czym tak właściwie jest prawda? Niekiedy, jak pokazuje Pat Cadigan, nie jest łatwo odróżnić jej od kłamstwa. Opowiadanie opiera się na dochodzeniu w sprawie morderstwa ludzkiej kobiety w ambasadzie obcych. Ekipa śledcza na podstawie zeznań świadków stara się odkryć, kto się tego dopuścił. Pomysł sam w sobie niezły, jednak wykonaniu sporo brakuje. Całość jest zbyt przewidywalna i już po pierwszym zeznaniu obcego można się domyślić, jak całość się zakończy.

Suzy McKee Charnas zdecydowała się przedstawić świat po katastrofie. Ziemia eksplodowała, a jedyni ocalali dowiadują się o tym, kiedy zostają odhibernowani przez zaskakująco ludzkich kosmitów. Jak przyjmą tę wiadomość? Jak poradzą sobie w nowej, a jednak podobnej do naszej, rzeczywistości? Zwariują czy zorganizują Koncert muzyki Brahmsa? Czytelnika już po kilku stronach zupełnie przestaje to obchodzić. Cała narracja prowadzona jest z perspektywy człowieka tak mdłego, że trudno go ścierpieć, a jedyne dwa wyjścia prezentowane przez autorkę to asymilacja bądź samobójstwo. Mało. Zdecydowanie za mało.

Czasami przypadkowe spotkanie potrafi odmienić całe nasze życie. Tak też stało się z Olegiem Glebyczem, który pewnej nocy, po wyjściu z metra, znalazł w kieszeni dziwną wizytówkę. Jak się później okazuje, pewien Skromny geniusz kolei podziemnej wyznaczył go na swego następcę. Zanim jednak Glebycz to odkryje, spotka go kilka trudnych do wytłumaczenia zjawisk. I to jest dobre. Ciepłe, sympatyczne opowiadanie Władimira Wasiliewa przywraca wiarę w ludzi. W opisach moskiewskiego metra można się zaplątać, ale to zaledwie drobna niedogodność.

Greg Egan z kolei rozprawia o tym, dlaczego do nauki należy mieć chłodne podejście i co się dzieje, kiedy Moralność wirusologa ucisza w nim zdrowy rozsądek. Już nawet historia pokazuje, że ludzie uważający się za narzędzia w rękach boga przynieśli światu więcej problemów niż pożytku. To opowiadanie skłania do refleksji. Zgrabnie obnaża głupotę wszelkiego fanatyzmu i problemy, do jakich może doprowadzić. Finałowe pytanie, choć domyśliłem się go znacznie wcześniej, wciąż jeszcze kołacze mi się po głowie. Drugie najlepsze opowiadanie, jakie tu znalazłem.

Bohaterowi opowiadania Michaela Blumleina również udało się wyhodować pewnego rodzaju wirusa. Dysponuje on zatem środkami, by całą populację ludzką uczynić męską bądź żeńską. Co wybierze? Ludzki umysł jest daleko bardziej skomplikowany niż Szczurze mózgi, na których eksperymentował, więc i odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Co chwila pojawiają się nowe argumenty za i przeciw. Czytelnik zaś obserwuje to jakoś bez emocji, a po dwóch dniach łapie się na tym, że nie pamięta, o czym było to opowiadanie. Nic specjalnego, ale też nie odrzuca.

Podobnie jest z historią Paula McAuleya. Jego Asystent doktora Luthera to doskonały przykład człowieka, który dał sobą manipulować i nawet tego nie dostrzegł. To również, a może i przede wszystkim, przemyślenia na temat tego, w czym ludzie są lepsi od swoich wytworów. Ogólnie ciekawe i dobrze przemyślane, ale brakuje tej nieuchwytnej magii, która karze przerzucać strony.

Trójkę średniaków zamyka Elizabeth Hand. Bohater jej opowiadania, młody chłopak, W miesiącu athyr ma opuścić stację kosmiczną, na której mieszka i udać się na Ziemię. Zanim to jednak nastąpi, czeka go spotkanie z nowym nabytkiem ojca. Argala to bezmyślna istota, stworzona do zaspokajania podstawowych potrzeb człowieka. Taki przynajmniej jest powszechny pogląd. Chłopiec się jednak z tym nie zgadza. Jest przekonany, że nawet ona ma uczucia i potrafi kogoś pokochać. Pomysł nienowy, topos dziecka dostrzegającego więcej niż dorośli także. Całość sprawnie napisana, jednak w pamięć nie zapada.

Paul Di Filippo podnosi poziom nieco wyżej. Akcja jego historii dzieje się Nocą w Telewizyjnym Mieście i opowiada o mężczyźnie, który naraził się pewnym wpływowym ludziom. Nie ma tu przemyśleń filozoficznych czy niezwykłej wirtuozerii fabuły, a mimo to ten tekst aż chce się czytać. Czysta akcja w chyba najbardziej fantastycznej otoczce ze wszystkich opowiadań zbioru. Szczególnie zaskakuje słownictwo postaci. Takiego slangu często się nie spotyka.

Bohater Kathleen Ann Goonan to osoba po przejściach. W wyniku ataku terrorystycznego stracił żonę i córkę. Odeszły na zawsze, a on nie może się z tym pogodzić. W myślach ciągle widzi Słoneczniki kojarzące mu się z dzieckiem. Wie, że nie może tak dalej żyć, ale chce odejść tak, jak jego najbliżsi. Kolejne z ciepłych opowiadań. Smutne, ale z zakończeniem, które łagodzi nieco jego wymowę.

Kiedy podróże w przeszłość staną się codziennością z pewnością zaroi się od osób, które będą wykorzystywać to w celach rozrywkowych. Taki Turysta jest główną postacią opowiadania Paula Parka. Jest to jednak turysta tylko z nazwy, bo w przeszłość wybiera się w celu spotkania z żoną, prowadzącą tam badania. Próba rozwiązania małżeńskiego kryzysu spełza na niczym, a my raczeni jesteśmy dawką przemyśleń na temat odwrotnie płynącego czasu. Ogólnie ciekawe, ale podane w niezbyt zachęcającej formie i przez to prezentuje się cokolwiek przeciętnie.

Znacznie lepiej wypada kolejna historia, którą wieńczy co prawda Fatalny ślub, ale wydarzenia, które do niego prowadzą, jak i następujące pod sam koniec przemyślenia, są ponadprzeciętne. Kir Bułyczow pomysł na wykorzystanie podróży w czasie miał znacznie lepszy i sprawniej się nim posłużył. Opowieść o znajomych, próbujących zbadać nowo otwartą agencję podróży do przyszłości, prezentuje się może nieco infantylnie, ale wnioski, do których prowadzi, głupie nie są i skłaniają do zastanowienia się nad tym, jak obecnie wykorzystujemy środowisko naturalne. Mój zdecydowany faworyt tego tomu opowiadań.

Z twórczością Kelly Link spotkałem się już wcześniej w osobnym zbiorku i nie nastroiła mnie do siebie przychylnie. Historia tu przedstawiona znajdowała się również tam i była co najwyżej przeciętna (co i tak jest wyczynem, bo większość pozostałych opowiadań była zwyczajnie słaba). Ponowne przeczytanie nic w tej materii nie zmieniło. Historia człowieka, który planuje Wielki rozwód ze swoją duchową małżonką pokazuje, jak głupi potrafimy być my, ludzie. I niewiele ponad to.

Klamociarz, to określenie człowieka jeżdżącego po wyprzedażach i za bezcen skupującego rzeczy uznawane przez ich właścicieli za graty. Cory Doctorov przedstawia nam dwóch przedstawicieli tej profesji w momencie, gdy jeden z takich gratów ich poróżnia. To zaś tworzy podstawę do pokazania, jaki wpływ mają drobne przedmioty na nasze codzienne życie. Wyszła z tego całkiem przyjemna opowieść o przyjaźni, której może na pierwszy rzut oka się nie dostrzega, ale pod koniec daje o sobie znać.

Wszyscy chyba znają strony, które skrótowo można by nazwać Koniec Z Głodem. Wchodzisz pod podany adres, klikasz bannerek, a sponsorzy przekazują jakiś datek na dożywianie głodujących. China Miéville dość ostro i wulgarnie odnosi się do tego typu działalności charytatywnej, pokazując, jak bardzo jest bezcelowa i zakłamana. Jeden z jego bohaterów próbuje z tym walczyć, ale nikt nie traktuje go poważnie. Historia jest składnie napisana i potrafi przykuć uwagę. Oczywiście, Miéville, jak większość pisarzy dotykających problematyki komputerowej, nie do końca wie, o czym pisze, ale można mu to wybaczyć. Osoby uczulone na wulgaryzmy mogą się jednak poczuć zniesmaczone. Ot, takie mocne uderzenie na koniec.

Szesnastka opowiadań, w których można przebierać, zamknięta w twardej, porządnej oprawie. Okładka jest raczej przeciętna, w dodatku upstrzona białymi plamkami wyglądającymi jak brud. Autentycznie ciężko było mi powstrzymać się przed pocieraniem co chwilę okładki z zamiarem usunięcia z niej tych wszystkich pyłków. Tekstowo jest nieźle, choć pomarudzić trochę można. Jednak ogólnie warto przeczytać.

Tytuł: Kroki w nieznane 2005
Autor: Antologia
Wydawca: Solaris
Stron: 512
Rok wydania: 2005
Ocena: 4

Autor: Paweł 'Oso' Czykwin

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.