Tawerna RPG numer 112

Rok 1612

Rok 1612

Niedawno, przy okazji Dnia Edukacji Narodowej, miałem szansę obejrzeć jedną z nowszych rosyjskich superprodukcji. Premiera polska odbyła się zaledwie miesiąc wcześniej (rosyjska – 2 listopada 2007), zaś sam film zdążył już narobić wokół siebie szumu poprzez swą rzekomą antypolskość. A jak jest naprawdę i czy obraz na ten rozgłos zasługuje?

Fabuła

Rok 1612 jest produktem z nurtu kina quasi historycznego. Choć opowiada o bohaterach i rzeczach fikcyjnych, to w ich tle przewijają się postaci, miejsca i zdarzenia rzeczywiste. Nomen omen nieco są one podkolorowane, aby widza nie zanudzić. Głównym bohaterem jest Andriej (Piotr Kisłow), młody chłop, który jako dziecko pracował przy Kremlu, gdzie zobaczył carównę rosyjską Ksenię i z miejsca się w niej zakochał. Niestety, jakiś czas później cara Borysa Godunowa, jego żonę i syna zamordowano, czego też świadkiem był nasz bohater, a sprawcą – hetman (którego nazwisko – Kibowski – znam tylko z Wikipedii, bo w filmie nie padło chyba ani razu), grany przez Michała Żebrowskiego. Morderca oszczędza tylko Ksenię, którą porywa, aby przez małżeństwo z nią wstąpić na tron Rosji – a po części również z szaleńczej miłości w stylu uczucia Bohuna do Heleny. Rozpoczyna się Wielka Smuta. Później Andriej zostaje niewolnikiem, a po kilku próbach ucieczki wykupuje go Hiszpan, najemnik w polskiej służbie i kanonier. Wkrótce ginie on w zasadzce, a Andriej – razem ze swoim przyjacielem, Kostką – uciekają. Odnajdują trupa Alvara (bo tak miał na imię puszkarz) i decydują się na przekręt – główny bohater ma przyjąć tożsamość nieboszczyka i zaciągnąć się na służbę do hetmana...

Jak widać, nie jest to z pewnością klasyk na miarę polskiego noblisty, Henryka Sienkiewicza. Nie bez powodu go tu przywołuję, bo Roku 1612 wprost nie da się nie przyrównać do ekranizacji Ogniem i Mieczem z 1999 r. I w tym porównaniu nowszy film polegnie sromotnie... ale o tym później. Na razie wystarczy powiedzieć, że tok zdarzeń nie porywa, postacie – tak historyczne, jak i nierzeczywiste – są płytkie i pozbawione wyrazu, wiele ciekawie zapowiadających się wątków bezlitośnie ucięto, nim zdołały się rozwinąć (choćby z dobrym księdzem, którego papież wysyła, aby nawracać Rosję), a wskazać nielogiczności umiałoby nawet dziecko (np. Andriej w przebraniu pobił i niemal nie zabił innego najemnika, mimo to hetman, który przerwał tę walkę, zaprasza go na ucztę z najlepszymi oficerami, zamiast zmieszać z błotem – dlaczego?). Na szczególną uwagę zasługuje pod tym względem wątek wizji Andrieja. Jest to jednocześnie dość ważny element filmu – jeśli zamierzasz go obejrzeć, przeskocz do następnego akapitu. Wkrótce po swojej śmierci Alvar zaczyna nawiedzać głównego bohatera, we śnie uczy go walczyć i strzelać z armaty – pominąwszy fakt, że film miał być względnie zgodny z realiami, to przecież robi to mimo faktu, że nigdy wcześniej – tj. za życia – nawet ust do niego nie otworzył.

Rok 1612

Wykonanie

Film jest pod względem technicznym bardzo podobny do produkcji Jerzego Hoffmana. Efekty komputerowe, których w filmie jest niewiele, są nierówne, raz lepsze, raz gorsze niż w ekranizacji powieści Sienkiewicza. Natomiast klasyczne bitwy z mnóstwem statystów rozczarowują – są stanowczo za mało epickie, przy czym bitwa o Moskwę trwa przez jakieś trzy minuty filmu, jest znacznie mniej interesująca niż w Ogniem i Mieczem bitwa pod Żółtymi Wodami, nie wspominając o Zbarażu, średnio zgodna z realiami historycznymi i mętna, zrobiona jakby na doczepkę. Z kolei bitwa o małe miasteczko, gdzie dowodzi – choć nieformalnie – Andriej, trwa na oko 1/4 filmu, jest o wiele lepsza, ale nadal nie wytrzymuje porównania z dowolną potyczką u Hoffmana.

Aktorstwo kuleje, co szczególnie dobrze widoczne jest na przykładzie głównych bohaterów. Spośród nich jedynie hetman i częściowo carówna jakoś się bronią, natomiast Andriej jest drewniany jak – nie przymierzając – Pinokio. Kostka natomiast na siłę chce być zabawny, ale nie za bardzo mu to wychodzi. W obrazie jest też zdecydowanie za wiele niepotrzebnej brutalności – naprawdę, reżyser (Władimir Chotinienko) mógłby sobie odpuścić scenę wyrywania przypadkowemu człowiekowi języka czy widoku rozerwanych kulą, pozbawionych głów wraz z przyległościami resztek polskich husarzy.

Rok 1612

Dźwiękowo film jest przeciętny. Oprawa audio nie przeszkadza w oglądaniu, ale też zdecydowanie nie jest czymś, za co ta produkcja zebrałaby najwyższe laury. Jest po prostu nijaka, pasuje do tematu, ale się nie wyróżnia.

Wrażenie robi chęć trzymania się realiów, jeśli chodzi o dekoracje. Piękne zbroje, broń i kostiumy to coś, co w filmach pochodzących z Europy Wschodniej jest niejako tradycją. Tak jest i w tym wypadku. Jednak poza tymi elementami w wielu miejscach napotykamy sytuacje niezgodnie nie tylko z prawdą historyczną, ale też w ogóle ze zdrowym rozsądkiem: Andriej w ciągu jednej nocy (!) przygotowuje armatę wykonaną... ze skóry (sic!). Co gorsza, ta nie tylko nie rozlatuje się po pierwszym strzale, ale też od razu trafia w polski skład amunicji, a potem strzela kulą łańcuchową do wjeżdżających przez bramę husarzy, ścinając trzem z nich głowy i zawalając bramę (która wcześniej była pod ostrzałem z na oko 20-30 porządnych armat różnego kalibru i przeznaczenia).

Reżyser dodatkowo nachalnie wpycha na nas motywy z rosyjskiego folkloru (a przynajmniej tak to odbieram, wnioskując z treści filmu), w szczególności jednorożca, będącego symbolem carskiej władzy, powodzenia i spełnienia marzeń. Do tego stopnia, że na widok tej marnej chabety z przyczepioną do czoła plastikową rurką po jakimś czasie już chciało mi się tylko śmiać, a wśród klasy, z którą miałem okazję obejrzeć film, również wzbudził on trwającą kilka dni nieustającą wesołość. Według moich szacunków, średnio co trzy minuty filmu wstawiano scenkę z jednorożcem, choć z początku był on rzadko albo wcale, to pod koniec co chwila biegał po ekranie. Pamiętacie, co pisałem o bitwie pod Moskwą? Trwała ona trzy minuty, jeśli wliczyć w to także długość przerywających ją scen z owym magicznym koniem i elekcją cara przez bojarów. Ciężko powiedzieć, czego było w tym tyglu najwięcej.

Podsumowanie

Rok 1612

Ten film jest bardzo słaby. Jako produkcję historyczną szybko dyskwalifikują go błędy uwłaczające nie tylko prawdzie dziejowej (choć w zrozumiałych z punktu widzenia fabuły granicach), ale i zdrowemu rozsądkowi, nie takie jednak było zamierzenie twórców. Miała to być po prostu produkcja rozrywkowa z wielkimi zdarzeniami w tle, bajka w ciekawych realiach. Tutaj jednak film również się nie wykazuje, bowiem aktorstwo jest takie sobie, a fabuła pełna nonsensów, których kilka już wymieniłem. Nie ma w tej produkcji absolutnie nic, co w jakiś sposób by się wyróżniało pozytywnie, a do błędów w warstwie merytorycznej można dopisać również niedociągnięcia w sztuce (choćby koślawy miejscami montaż). Jest to takie Ogniem i Mieczem, ale bez fabuły Sienkiewicza, za to z banalną i bzdurną często historyjką; bez Zagłoby, Rzędziana i Podbipięty, za to z mało śmiesznym i niezbyt obrotnym Kostką. Bez epickich bitew, z dużo gorszą reżyserią, bez posiadających jakieś zrozumiałe powody i iście kozacką fantazję bohaterów negatywnych, za to z bandą tępaków, którzy sławną regułę Hollywood (źli nie umieją strzelać) podnoszą do sześcianu, bez tej dramaturgii, jaką pamiętamy z pojedynków na szable w produkcji Hoffmana, wreszcie bez serca, ducha, polotu i iskierki.

Porównywać Rok 1612 do ekranizacji powieści Sienkiewicza to jak porównywać podróbki zza Buga do oryginalnych butów Adidasa. Film jednak – gdyby go oderwać od historycznego kontekstu – może zadowolić niewybrednych fanów fantastyki i, szczerze mówiąc, z korzyścią dla niego byłoby przeniesienie realiów do jakiegoś fantastycznego świata fantasy. Przynajmniej jednorożce i historyczne nieścisłości nie rzucałyby się tak w oczy. Podobnie jak nasuwające się samo przyrównywanie do filmu Hoffmana.

Odnośnie antypolskości filmu – bzdura. Jeśli ten film jest antypolski, to Ogniem i Mieczem jest antyukraińskie, a Potop antyszwedzki.

Tytuł: Rok 1612 [1612: Хроники смутного времени]
Reżyseria: Władimir Chotinienko
Scenariusz: Arif Alijew
Obsada: Piotr Kisłow, Michał Żebrowski, Michaił Poreczenkow, Wioletta Dawidowskaja, Ramon Langa, Artur Smoljaninow, Marat Baszarow
Rok produkcji: 2007
Czas: 135 minut
Ocena: 2

Autor: Grzegorz „Tevery Best” Kulesza

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.