Tawerna RPG numer 110

Z pamiętnika Złego-Jak-Cholera Nekromanty

Poniedziałek

Obudziłem się jak zwykle rano, kiedy pierwsze promienie słońca padły na moje zapracowane oblicze... Kto do cholery rozsunął zasłony?!?! Nie wiem, ale na pewno za to zapłaci. Wstałem, rozprostowałem słabe kości i roześmiałem się mrocznie na dobry początek tygodnia. No, właściwie to się nie zaśmiałem, bo zaschło mi w gardle i głowa mnie zaczęła boleć... To pewnie od tego owocowego napitku, jakie przynieśli Przestraszeni i Pokorni Wieśniacy ™ (swoją drogą, każdemu polecam – sprawcie sobie takie coś)... Muszę wybić im to z głowy – Mroczny Nekromanta taki jak ja może upajać się wyłącznie swoją potęgą! Ubrałem się czym prędzej, a następnie zszedłem Mrocznymi Schodami do mojego Mrocznego Salonu. Usiadłem na Mrocznej Kanapie i zabrałem się za czytanie „Mrocznego Przeglądu Tygodnia”. Same głupstwa i błahostki niegodne uwagi mojej skromnej mrocznej i potężnej osoby. Przeszedłem więc do Mrocznej Kuchni zrobić sobie Mroczną Aspirynę... No jasne... Wysiadło mi światło w wieży, dlatego tak mroczno. Widać te pieprzone demony znowu coś zmajstrowały. Niech no tylko je dorwę... A na dodatek te chochliki tak głośno tupią... Chyba dzisiaj nie będę nikogo gnębił, niech znają moją litość... Cholera, od kiedy ta podłoga tak głośno skrzypi?

Wtorek

Dzisiejszy ranek był pogodny. Nic dziwnego o tej porze roku, psia jego mać. Czemu słońce zawsze musi świecić prosto w oczy? Ale to ZAWSZE. Pamiętam, że kładłem się spać leżąc na brzuchu… więc jak ta wielka, świecąca kula g**na mogła mnie znowu wyrwać z takiego przyjemnego snu?! Jutro spróbuję przestawić łóżko, ale mam dziwne uczucie, że to niczego nie zmieni…

Dzisiaj już było lepiej z moją głową. Co jak co, ale te wsiury nie znają się na wytrawnych trunkach. „Nieważne co, byle sponiewierało” mówili. Nie chciałbym wiedzieć, z czego oni pędzą to świństwo. Nawiasem mówiąc, ostatnio chyba ludzie zaczynają tam u nich znikać z niewyjaśnionych przyczyn. Mam tylko nadzieję, że te dwie sprawy nie są powiązane, bo chyba bym został abstynentem. Znając życie niedługo będzie tędy przechodzić jakaś banda obdartusów szukająca „kłestów” i „pedeków.” Co to w ogóle jest?! Sołtys oczywiście zwali winę za zaginięcia na mnie… tak samo jak ostatnim razem. I przedostatnim też. Zawsze to robi, sku***syn! Przeklęci Poszukiwacze Przygód. Mogliby sobie znaleźć jakąś uczciwą pracę, a nie włóczyć się po lochach i zaczepiać Bogu ducha winnych nekromantów! A jeszcze wczoraj tydzień zapowiadał się tak Mrocznie…

Środa

Pewnie ciekawi Cię, mój Mroczny Pamiętniku, czym na co dzień zajmuje się tak potężny nekromanta jak ja. Ale nawet nie licz na to, że Ci powiem, bo zaraz wykradnie Cię jakiś chłystek nasłany przez bandę kretynów nazywanych we wsi bohaterami i dzięki temu znajdą sposób, jak dobrać mi się do tyłka. Oczywiście nie mogę do tego dopuścić, dlatego szczegóły zachowam dla siebie.

Niestety kolejny raz szczęście mi nie sprzyja – choć akurat nikt nie zawraca mi głowy (pewnie jeszcze trzeźwieją od niedzieli, jak ich znam) to przez ten głupi deszcz nie mogłem rozpalić Rytualnego Ogniska Ostatecznej Zagłady. Swoją drogą, nie wiem co ludzi tak przeraża w tej nazwie. Od 150 lat w ten sposób robię grilla i nigdy nikomu nic się nie stało… Ale te łajzy ze wsi zawsze miały skłonność do dramatyzowania.

Czwartek

Do obiadu nie działo się nic szczególnego. Za to jedzenie było… Hmm… takie jak zawsze. To znaczy, tak myślę, bo nie zdążyłem go tknąć – chyba było niedosmażone, bo zdążyło uciec. Na szczęście nie za daleko, bo armia moich wygłodniałych zombie dopadła je tuż przed drzwiami. Wyglądają po prostu rozkosznie, kiedy walczą o jedzenie! No, ale rozrywka rozrywką… a pracować też trzeba.

No i masz! Znowu, ci Poszukiwacze Przygód! Pewnie znowu jakiś „wszechwiedzący” wioskowy staruch wymyślił sobie, że prowadzę badania. A nawet jeśli, to co?! Ci barbarzyńcy wdarli się do mojej wieży, krzyknęli coś w stylu: „Mieczu, poznaj zło!” i zaczęli krzywdzić moich Bogu ducha winnych ożywieńców! A kiedy chciałem powiedzieć „Witajcie, jak się macie?” ten wielkolud z nieludzko ogromnym mieczem, złamał mi nos! Mój biedny nos… Oczywiście jak to mają w zwyczaju Bohaterowie, najpierw walczyli potem zadawali pytania. „Gdzie są dziewice” krzyczeli. Dziewice i dziewice… Im wszystkim tylko dziewice w głowie! Mam w spiżarce trochę włosów dziewicy, ale to jest cholernie drogi i rzadko spotykany składnik magiczny. Czy ci Poszukiwacze nie mogli szukać smoków? No bo skąd ja im wezmę dziewicę?! W lodówce ich przecież nie trzymam…

Tak czy inaczej, wszystko w wieży poszło w drzazgi. Czy oni zawsze muszą zrobić wszędzie taki burdel?! Całe szczęście, że kilku z moich sług ocalało, to sprzątanie szybciej pójdzie. Ale tak nie może być! Jutro idę do sołtysa, nie ma bata! Powiem mu co nieco o tych „bohaterach.”

Piątek

Dzień rozpocząłem od spojrzenia w lustro – dlaczego do k**** nędzy ludzie się mnie tak boją, Mroczny Pamiętniku? Znaczy dobrze, że się boją, ale dlaczego jak coś tym wsiurom nie wyjdzie, to zwalają na mnie? Ta sprawa z dwugłowym cielakiem to już był cios poniżej pasa… Może to przez tę bladą cerę? Nie… Czarna, nieco ubrudzona krwią szata też nieźle wygląda… A ta blizna przez pół twarzy przecież dodaje mi tylko uroku. Wieśniacy jak zwykle dramatyzują. Przecież nawet na tych listach gończych prezentuję się dosyć dostojnie. Ale ta wzmianka o tym, co ja robię z demonami, to już przegięcie. Może ta wczorajsza banda wymoczków tak mi zaszkodziła? Dziewic im się zachciewa… Niech sobie do burdelu idą, a nie porządnych ludzi zaczepiają! Od 100 lat z okładem żadnej dziewicy w tych stronach nie widziałem.

Porządki w wieży trwają w najlepsze. Niestety brakło mi dywanów, pod które można by zamiatać brudy i szaf, w których można by chować trupy. Czemu nikt nigdy do cholery nie pomyślał, że takim ożywieńcom też może być przykro, gdy giną? Żyjesz - nie żyjesz – żyjesz - nie żyjesz… Oszaleć można!

Zgodnie z postanowieniem udałem się też do sołtysa. I to bez magicznych sztuczek. Swoją drogą, nie sądziłem, że w środku dnia może być tak pusto na ulicach… Jedyni ludzie, jakich spotkałem, wyglądali na tak zestresowanych, jakby szedł huragan. Inaczej by nie zatrzaskiwali w pośpiechu okiennic, prawda? Odbyłem z tym idiotą męską rozmowę. Nie dość, że idiota, to jeszcze beksa. Obiecał, że już nie będzie… Ale ten kurier, który wybiegł chwilę po moim wyjściu i odgłosy przybijania czegoś do tablicy mówią mi, że guzik z tego wyjdzie.

Sobota

Dzień zaczął się nawet nieźle. Lało jak z cebra, ptaki przelatujące obok mojej wieży bardzo malowniczo umierały w locie, a i sprzątanie domu już prawie skończone. Chociaż nadal pozostaje ten smród… Tak, mam ogromną władzę nad moimi nieumarłymi tworami, ale zmusić ich do jakiegokolwiek dbania o higienę nie potrafię. Poza tym, czy czyste, zgniłe mięso pachniałoby lepiej, niż brudne, zgniłe mięso? No właśnie…

Pogrążony w rozważaniach na takie właśnie prozaiczne tematy, zająłem się moimi codziennymi czynnościami. Ale kiedy już skończyłem stroić do lustra groźne miny, przećwiczyłem swój mroczny śmiech (prostacy nazywają go „szaleńczym” – nie wiem czemu) i pogrzebałem trochę w zwłokach, zauważyłem, że się nudzę. Uznałem, że to niezwykłe, żebym ja – Mroczny Pan – się nudził.

Ten stan nie potrwał długo, bo pojawili się Poszukiwacze Przygód. Znowu. Co za ludzie… Uczciwą pracę by sobie znaleźli, albo coś. Na szczęście – jak to jest z większością przedstawicieli ich profesji – byli skończonymi idiotami. Pytali czy w okolicy nie mieszka żaden nekromanta, bo sołtys wyznaczył nagrodę za, jak to ujęli „jego głowę – żywą lub martwą.” A to podstępny, płaczliwy skubaniec! Już ja mu pokażę! A co do tych „bohaterów…” Nie mogłem patrzeć na ich smutne, nieskażone myślą twarze i wysłałem ich do mojego najbliższego znajomego nekromanty z Kółka Mrocznych Zainteresowań. Niech on się z nimi cacka. Jego mroczna wieża – oczywiście nie tak mroczna jak moja – jest co prawda jakiś miesiąc drogi stąd, ale to przecież nie mój problem. Moim problemem, Mroczny Pamiętniku, jest ta wiocha nieopodal.

Niedziela

Koniec żartów. Postanowiłem wreszcie nauczyć tych niewdzięcznych wieśniaków rozumu. Może wreszcie docenią, że do tej pory nie kazałem im iść do diabła… A przecież jakbym się postarał, to diabeł przyszedłby do nich. Postanowiłem zasięgnąć rady w fachowej literaturze. Co my tu mamy… „Mroczny Nekromanta”… „Mroczny Nekromanta Plus”… „I ty możesz zostać nekrofilem” (skąd to się u mnie wzięło? To przecież tylko wstrętne insynuacje… Pewnie któryś z moich ożywieńców zostawił)… „Jak ożywić skostniałych imprezowiczów”… „Mrok i Zło dla zaawansowanych”… to chyba to. W końcu znalazłem to, czego szukałem – instrukcję na Naprawdę Ostateczny i Katastrofalnie Katastrofalny w Skutkach Rytuał, Który Jest Tak Mroczny i Zły, Że Powinieneś Się Dobrze Zastanowić Zanim Go Wykonasz A Jeśli Już To Rób To Tylko Na Otwartych Przestrzeniach. Uff, aż się spociłem czytając tę nazwę. Muszę się kiedyś nauczyć wymawiać ją na jednym oddechu, to mi dopiero zapewni respekt – nawet moim sługom szczęki opadną do samej ziemi. Dosłownie.

Tymczasem nadeszła pora, aby przystąpić do dzieła. Najpierw przygotowania do Rytuału. Odpowiednio duże pomieszczenie – jest. Mroczna, nastrojowa muzyka, dobiegająca nie wiadomo skąd – jest. Jeszcze bijące ludzkie serce – na szczęście regularnie uzupełniam spiżarkę, więc jest. Jeszcze tylko narysuję pentagram (wbrew obiegowej opinii, nie ma on żadnego wpływu na przebieg Rytuału... ale za to jak wygląda!), zapalę wszystkie sto pięćdziesiąt Mrocznych Świec i... No, gdzie są te cholerne zapałki?! Założę się, że ta wczorajsza banda Poszukiwaczy Przygód mi je zwędziła jak nie patrzyłem. I bądź tu człowieku Mroczny, kiedy na każdym kroku rzucają ci kłody pod nogi... No nic. Robi się ciemno, więc lepiej szybko skoczę do tej durnej wiochy po jakiś ogień. Nawet stąd słyszę tych wsiurów – pewnie znowu urządzają „festyn” na cześć bóstwa skarpetek. Ech... Zawsze znajdą pretekst, żeby spić się do nieprzytomności. Ale i tak idę – będę im świecił przykładem! A propos światła... co to za ludzie z pochodniami pod moją wieżą? Znowu jakaś parada równości?!

(Dalsza część dziennika jest niemożliwa do odczytania. Atrament jest wyblakły, strony są albo zamazane jakimiś czerwonymi plamami, albo prawie całkowicie spopielone. Prawdopodobnie na skutek pożaru... chociaż równie dobrze mógł je spopielić poprzedni czytający – ten który napisał na okładce „Jo żech tu był. Mietek.” Ale to tylko przypuszczenia... Zły stan pamiętnika nie przeszkadzał jednak w stosowaniu go jako podkładki pod chwiejący się stół, gdzie został znaleziony… )

Autor: Kamil „Ravandil” Gala i Igor „Wilczy Głód” Kaleta

Spis Treści

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.