Ysabel. Tytuł – imię. Przywodzi na myśl sztukę, piękno, wyrafinowanie. Wyższe sfery, ogólnie mówiąc. W odniesieniu do treści książki brzmi nieco zwodniczo. Nie uprzedzajmy jednak faktów. Najpierw wypada powiedzieć, jaka jest Ysabel. A właściwie, o czym jest.
To opowieść o dojrzewaniu. Piętnastoletni Ned Mariner podczas pobytu w Prowansji staje się centralną figurą toczącego się tam pojedynku o podłożu historycznym. W krótkim czasie ulega zauroczeniu, odkrywa dziedzictwo swojej rodziny i przyczynia się do zniknięcia asystentki ojca. Przypadkiem wkracza do świata, o jakim nawet mu się nie śniło i musi w nim odnaleźć swoje miejsce.
To opowieść o miłości silniejszej niż czas. O dwójce mężczyzn odradzających się raz za razem, przez milenia, by konkurować o względy kobiety, dla której gotowi są umrzeć. Jednak oprócz tego potężnego uczucia jest również drugie, dopiero się rodzące i tylko pozornie zepchnięte na dalszy plan.
To opowieść o magii. Wszystko rozgrywa się w przeciągu kilku dni otaczających Beltaine, celtyckie święto rozpoczynające lato. To czas, w którym po ziemi krążą duchy, a wydarzenia z przeszłości przestają być tylko historią. Czas, kiedy ponownie odprawiane zostają dawno zapomniane rytuały.
Już sam początek intryguje i sprawia, że nie sposób oderwać się od książki. Dwoje młodych ludzi poznaje się w kościele. Oprócz nich nie ma tam nikogo poza mężczyzną, który ostrzega ich, by odeszli, gdyż zabijał już takich jak oni. Ostatecznie odchodzi jednak ten właśnie mężczyzna, w jakiś sposób powiązany ze świętym miejscem i znajdującą się w nim rzeźbą królowej Saby. Kim jest? Dlaczego obserwuje z ukrycia Neda i jego koleżankę? I dlaczego Ned wyczuwa pewne rzeczy?
Ysabel jest powieścią wielopłaszczyznową, a mimo to dość prostą. Tylko jeden wątek, narracja głównie z perspektywy Neda, który w dodatku jest jeszcze nastolatkiem. Mimo to, czyta się przyjemnie. Wydarzenia następują szybko, zostawiając jednak trochę miejsca na złapanie oddechu. Czasami atmosfera zagęszcza się niemal do poziomu horroru, końcówka z kolei jest liryczno-romantyczna. Odkładałem tę książkę z mieszaniną radości i tęsknoty, a teraz zastanawiam się, czy by nie otworzyć jej znowu. Ta historia ma w sobie specyficzną magię, choć nie jest aż tak absorbująca, by rzucać dla niej wszystko inne. Taka typowa opowieść dla nastoletniej grupy odbiorców, którzy chcą przeżyć jakąś przygodę, nie zagłębiając się w filozoficzne rozważania czy losy narodów. Jest przy tym tak wyważona, że coś dla siebie znajdą zarówno łaknące akcji chłopaki, jak i nastawione lirycznie dziewczyny (bądź odwrotnie).
W odróżnieniu od pozostałych powieści Kaya, Ysabel rozgrywa się w czasach współczesnych. Google, iPody, aparaty cyfrowe, maile. Widać, że autor, w odróżnieniu od większości pisarzy, zdaje sobie sprawę z dzisiejszych realiów. Zarazem jednak lwia część opowieści skupia się na celtycko-rzymskiej historii Prowansji. Jest tam człowiek potrafiący zmieniać postać, są mistyczne obrzędy i duchy krążące po okolicy pod postaciami zwierząt. Przenikanie się obu tych światów zostało oddane tak perfekcyjnie, jak to tylko możliwe. Z początku trudno powiedzieć, z czym mamy do czynienia – snem, wizjami czy zaburzeniami psychicznymi. Dopiero wraz z postępem fabuły i poznawaniem bohaterów wszystko nabiera bardziej realnych kształtów. Podobały mi się też dialogi. Żywe, dość realistycznie oddane i bardzo przyjemne w odbiorze. Problem w tym, że postarzają one Neda. Chłopak to mistrz ciętej riposty i czasami jego odzywki brzmią jakby był trzydziestolatkiem z bogatymi doświadczeniami w kwestiach podrywu. Za szybko znajduje odpowiedzi na niektóre zaczepki. Tak samo jest zresztą z Kate Wenger, jego rówieśniczką, którą poznał zaraz po przyjeździe. Ich rozmowy bywają niesamowicie zabawne, ale niedostosowane do wieku.
Podobnie jak w opisywanej niedawno Sarantyńskiej mozaice, główni bohaterowie mają wiele wspólnego ze sztuką wizualną (tam były mozaiki, tutaj fotografia). Czuć to w narracji. Opisy są bardzo plastyczne i zdecydowanie skupione na bodźcach wzrokowych. Nie są jednak przeładowane drobiazgami i nigdzie forma nie przerasta treści. Krótko mówiąc, Kay znalazł złoty środek. Okładka również pasuje do plastycznego charakteru powieści. Bardzo ładnie wykonana, choć niepokojąca. Twarz posągu wygląda jakby w każdej chwili mogła otworzyć oczy i zacząć wpatrywać się w czytelnika. Mając ją przed sobą, czułem się nieco nieswojo. Skąpy opis z tyłu też przydałoby się zaliczyć na plus. Nie zdradza zbyt wiele, a potrafi skłonić do sięgnięcia po ten tytuł.
Polecam. Jeśli szukasz czegoś lekkostrawnego, jesteś na dobrej drodze. Może się w Ysabel nie zakochasz, ale zapewni ci kilka miło spędzonych godzin. Ja w każdym razie mam zamiar przeczytać ją raz jeszcze.
Tytuł: | Ysabel |
---|---|
Autor: | Guy Gavriel Kay |
Wydawca: | MAG |
Stron: | 368 |
Rok wydania: | 2007 |
Ocena: | 4 |
Autor: Paweł 'Oso' Czykwin