Nagła zmiana generacji mocno wpłynie na rynek cRPG, co do tego nie ma wątpliwości. Zalew różnorodnych pozycji, nowa technologia oraz przetasowania w najróżniejszych firmach na pewno ponownie zmienią oblicze ulubionego gatunku tysięcy graczy. Jednak czy będą to zmiany na dobre, czy na złe? Ciężko określić, za to branża – tradycyjnie dla siebie – wrze od plotek i doniesień. Mimo to poszukajmy odpowiedzi.
Zdecydowanie najciekawsza wiadomość ostatnich miesięcy to fakt fuzji Bioware i EA. Jak wszyscy wiemy, EA lubi wspierać każdą możliwą maszynkę. Wiemy również, że jest firmą bardzo nielubianą w branży. Jednak ja, niczym bohater taniego jRPG-a po pięciu minutach znajomości z cycatą niewiastą, stanę w jej obronie. Bo z jednej strony pojawia się groźba masowej produkcji gier Bioware na zamówienie nowego posiadacza, a z drugiej wystarczy spojrzeć na to, jak obecnie Elektronicy starają się zmienić swoje oblicze. Skate czy Army of Two to nowe ale nie-tak-bardzo-hypowane-czy-też-licencjonowane tytuły, które prezentują sobą wysoką jakość. Jeżeli dołożyć do tego duży budżet, wolną rękę, jaką ponoć EA daje obecnie wielu swoim studiom, oraz porządną reklamę, to może być dobrze. Pojawia się zatem szansa, że gatunek cRPG będzie mocno wspierany, być może tak mocno jak nigdy. Szczególnie że wreszcie gry od Bioware będą dostępne dla posiadaczy PS3, Wii, a zapewne i handheldów… Czyżby to cRPG-i na konsolach miały zdominować cały gatunek?
A skoro przy handheldach jesteśmy – trzeba przyznać, że cRPG-owa ofensywa sięga powoli i na tę platformę. Pozwolę sobie pominąć PSP, które jest zalewane masą konwersji cRPG-ów... tyle, że głównie z GBA. Skupmy się na naszym kochanym i wspaniałym DS-ie. Wspomniane już Bioware produkuje na niego Sonic RPG. Tak, to już wiemy. Lecz dużo ciekawsze plotki wychodzą od różnych First Party Developerów Nintendo – otóż możliwa jest kolejna część Golden Sun. Tak, tego Golden Sun. Trzecia część najlepszego handheldowego jRPG-a byłaby doprawdy pięknym prezentem dla wszystkich posiadaczy tej konsoli. A co ważniejsze, tuż obok zbliża się nowy Fire Emblem, Castelvania, Doom RPG, Dragon Quest IV, V, VI (jeżeli wyjdzie dobrze, mamy handheldowego Chrono Triggera!), IX, Izuna 2 oraz cała masa innych, mniej uznanych projektów ze spin-offami Final Fantasy na czele. Czyżby zatem to handheldy miały zostać przyszłością gatunku? Wszak niskie koszty produkcji gier na nie, jak i duża zachłanność rynku, jeżeli chodzi o szeroko pojętą klasykę z umarłych już systemów stacjonarnych, oferują ogromne możliwości…
Dzieje się wiele, nie trzeba chyba wspominać o kolejnych doniesieniach na temat Fallouta 3, Monster Hunterów i innych latających bishonenów. Ważne, że, wbrew pozorom, zapowiedzi nowych produkcji są, stara generacja (to znaczy dokładnie PS2, bo reszta starej generacji gryzie piach) jeszcze się trzyma. Zbliża się Persona 4, pojawia się nadzieja na e-dystrybucję klasyki. Postarajmy się pogłówkować, któż to może znów przywrócić nasz ulubiony gatunek do należytej chwały i radości, jaką – nie bójmy się tego powiedzieć – zatracił na przestrzeni lat. Ano – tadam – japończycy. I to na stacjonarkach. Szczególnie, że zaczynają się dla nas piękne dni, moi mili. Mimo że wszyscy czekają na ileśset wersji Final Fantasy XIII to po cichu na boku powstają projekty mniej głośne, ale definitywnie warte zauważenia. Atlus zapowiedział Persona 4 i Shin Megami Tensei 4, a YAZZ ponoć wraz z Square-enix tworzy na Wii nowe Ogre Battle. Mistwalker dłubie nad jakimiś ambitnymi pozycjami na Xa i DS-a. Namco wykupuje pomniejszych developerów i bierze się do roboty. Nawet Nintendo w pocie czoła zleca swoim studiom nowe projekty. Czyżby szykował się renesans?
Bo wiecie, ja chciałbym zobaczyć Shin Megami Tensei 4. I chcę żeby cały gatunek skorzystał z szansy, jaką dają choćby te wszystkie silniki graficzne i fizyczne. Chcę zobaczyć zapełnione miasta i pełny voice-acting. Chcę połączenia oldschoolu oraz nowych technologii. I mimo wszystko wierzę, że kiedy w końcu PS3 się rozkręci, a Wii i Xbox 360 będą godnie z nim walczyć, to się tego doczekam. I za to wychylam dzisiaj kieliszek.
Autor: Pita