Każdy tonący ma swoją brzytwę. Większość nosi ją stale przy sobie, w tylnej kieszeni spodni, odruchowo przekładając przy każdym praniu jak klucze czy portfel. I tak naprawdę nie ma pojęcia o jej istnieniu...
Podkomisarz Kacper Drelich zdecydowanie nie mógł zaliczyć tego dnia do udanych. Akcja w porcie zakończyła się totalną klapą, a on sam obudził się w jakimś ciemnym, paskudnym miejscu, więziony przez psychopatę... A to wcale nie było najgorsze, co miało go spotkać. Tak właśnie (w dużym skrócie) zaczyna się fabuła Liżąc ostrze, kolejnej książki Jakuba Ćwieka, autora opowiadań o Kłamcy, cieszących się na polskim rynku sporą już popularnością.
Tym razem Ćwiek próbuje sił w nieco innej konwencji, balansując na granicy kryminału i thrillera (bo wspominany na okładce horror to moim zdaniem lekka przesada). Głównym bohaterem jest wspomniany już podkomisarz Drelich, jeden z policyjnych agentów zajmujących się inwigilacją zorganizowanej grupy przestępczej. Wszystko szło dobrze, aż do feralnej akcji w doku dziewiątym... Cudem udaje mu się wywinąć ze szponów śmierci, ale czy na pewno? Wkrótce zaczyna się dziwnie czuć, więc przyjaciel Kacpra, komendant Trolewski wysyła go na urlop... Ale czy przemęczenie może być przyczyną dziwnych wizji i snów, i to takich, w których giną ludzie? Na dodatek jeżeli faktycznie ofiarami morderstw padają osoby zamieszane w tę sprawę... Co to wszystko znaczy? I jaki ma to związek z zagadkową przeszłością Drelicha, której nie może sobie przypomnieć? I wreszcie – kim jest szaleniec, który grasuje po mieście w masce Satyra? To niektóre z problemów, z jakimi będzie musiał uporać się Kacper, by doprowadzić tę sprawę do końca i... przekonać się, że to wcale nie był dobry pomysł. Powiem tylko tyle, że podczas dochodzenia światopogląd bohatera odmieni się o sto osiemdziesiąt stopni...
Jeśli chodzi o fabułę, to pomimo dość słabego początku jest ona jednym z mocnych punktów książki. Początkowo sprawiała dla mnie wrażenie nieco przegadanej, ale w końcu akcja się rozkręciła i nie pozwoliła mi przerwać lektury aż do samego jej końca. A zwrot akcji, jaki zaserwował nam autor, robi wrażenie i pokazuje, że Ćwiek, nawet pisząc coś na kształt kryminału, nie może się wyrzec wariacji na tematy religijne. Szkoda tylko, że zakończenie jest takie... mało satysfakcjonujące. Brakuje mi wyraźnej pointy, albo przynajmniej czegoś, co zostawiałoby czytelnika na kolanach sam na sam z jego własnymi przemyśleniami.
Wyszło nieco bezbarwnie. Podobał mi się za to język, jakim pisze autor – zwięzły, ale pełen ironii i czarnego humoru. Do obu części Kłamcy co prawda daleko, ale w kilku miejscach znalazłem to, co mi się podobało, gdy czytałem przygody Lokiego. W końcu ekipa policyjna to nie to samo, co Archaniołowie użerający się z nordyckim bóstwem.
A jak prezentuje się samo wydanie? Całkiem dobrze. Okładka co prawda z Kłamcą (tak, tak, bez porównań się obyć nie mogło, w końcu właśnie dzięki tej książce zwróciłem na Ćwieka uwagę) równać się nie może, ale wygląda nieźle. Za to nieco śmieszny wydał mi się tekst na odwrocie mówiący o lizaniu ostrza, ale po przeczytaniu wszystko staje się jasne i już tak nie gryzie w oczy. Z czystej złośliwości wspomnę jeszcze o kilku wpadkach, takich jak literówki czy niezbyt zgrabnie skonstruowane zdania. Na szczęście nie jest ich tyle, żeby przyprawić czytelnika o ból głowy.
I teraz pora na ocenę, z którą na początku miałem problem. Liżąc ostrze to po prostu dobra książka, nie wybitna, ale pozwala na miłe spędzenie czasu. Jednak w porównaniu do obu części Kłamcy wypada raczej słabo (a na pewno gorzej), bo spodziewałem się po autorze czegoś więcej. Cóż, trzeba przyznać, że narobił mi apetytu… Nie wyczerpał jednak mojego kredytu zaufania i czekam z ciekawością na jego kolejną książkę. Podsumowując, Liżąc ostrze to pozycja skierowana głównie do zainteresowanych twórczością Jakuba Ćwieka. Reszta jak nie przeczyta, to nie powinna mieć większych wyrzutów sumienia, chociaż spróbować oczywiście można.
Tytuł: | Liżąc ostrze |
---|---|
Autor: | Jakub Ćwiek |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Stron: | 294 |
Rok wydania: | 2007 |
Ocena: | 4- |
Autor: Kamil „Ravandil” Gala