Tawerna RPG numer 106

Koń wodny: Legenda głębin

plakat

Doprawdy, mam mieszane uczucia jeżeli chodzi o film zatytułowany Koń Wodny. Z jednej strony książka, na której był oparty, to jedynie inspiracja i autorzy filmu zrezygnowali z wielu uproszczeń i elementów, które do­ros­łego czytelnika raczej nie zachęcały, z drugiej zaś ekranizacja jest tak samo prosta i raczej poziomem niewiele odbiega od książki.

Oglądając film, w pierwszym mo­men­cie czytelnik książki jest w szoku – scenarzyści już w pierwszych minutach pokazują wprost to, co było puentą dzieła – że cała historia jest opowieścią o legendarnym potworze z Loch Ness. Widząc jednak barwne rozwinięcie legendy, możemy odetchnąć i spo­dzie­wać się czegoś innego na zakończenie.

Akcja filmu jest przesunięta w stosunku do ksiązki. O ile w tej drugiej był to okres międzywojnia, tak tutaj akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, kiedy to Wielka Brytania czuje zagrożenie ze strony niemieckich łodzi podwodnych. Główna bohaterka została zmieniona na bohatera, który panicznie boi się wody, zaś dziadek dzieci zwany Marudą staje się młodym i przystojnym fachowcem, który zjawia się w domu dzieci, aby służyć gospodarstwu pomocą.

Koń Wodny

Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, aby w tym filmie dostrzec znamiona kina familijnego – dzieci z zapartym tchem śledzić będą zabawne wybryki dorastającego konia wodnego oraz walkę głównego bohatera z własnymi słabościami. Dorośli mają tutaj szczątkowy wątek romansowy, jako że matka dzieci postawiona jest przed koniecznością wyboru między dowódcą brytyjskich żołnierzy a wspomnianym już wcześniej złotą rączką. Oprócz tego przewija się tu jeszcze wątek polowania na potwora i przebrzmiewające w tle echa wojennej pożogi.

Całość przyjmuje kształt historii, która nie zachwyca, a wręcz przeciwnie – co rusz widać zapożyczenia motywów z innych filmów, np. dramat dziecka w obliczu wojny (aż prosi się o porównanie do Labiryntu Fauna, choć to skrajnie różne filmy) czy oklepany już motyw wypuszczania na wolność żywego stworzenia znany z Uwolnić orkę, nawet podobnie zrealizowany.

Koń Wodny

Na uwagę zasługują za to zdjęcia i animacja konia wodnego. Te pierwsze to zapierające dech w piersiach krajobrazy Szkocji, o których z uznaniem mówią także sami bohaterowie filmu. Skaliste wybrzeża, zielone równiny, czy choćby kamienny most nad rzeką – wszystko to pozwala widzom zachwycać się tłem opowieści na równi z przybyłymi tam postaciami i poczuć się częścią otaczającego bohaterów świata. Zaś specjalistom od efektów specjalnych należą się brawa za stworzenie mitycznego stwora, który z zabawnej kluchy, która nie myśli o niczym innym jak tylko o jedzeniu, przeradza się w prawdziwe monstrum, które w czasie burzowej nocy przeraża z ekranu mimo całej sympatii, jaką zdobyło u widza do tego czasu.

Ogólnie raz jeszcze muszę wspomnieć o ambiwalentnych uczuciach, które targają mną po obejrzeniu Konia Wodnego. Zdaję sobie sprawę, że scenarzyści z bardzo przeciętnej książki dla dzieci zrobili coś więcej, ale nawet to, co otrzymaliśmy w efekcie, nie może przyjąć innego miana jak tylko przeciętnego kina familijnego. Historia jest bardzo prosta, miejscami naiwna, bohaterowie są typowi (choć kreacjom aktorskim niewiele można zarzucić), a całość nie sprawia wrażenia filmu, który chciałoby się obejrzeć po raz drugi.

Koń Wodny

Całość dopełnia muzyka, która w początkowej fazie znakomicie współgra z przepięknymi widokami, później gdzieś zanika, ale ani nie przeszkadza widzowi, ani nie podkreśla specjalnie wydarzeń na ekranie, tak więc dużo więcej o niej powiedzieć się nie da. I choć w gruncie rzeczy film ten nie jest zły, to mimo wszystko nie pałam chęcią jego ponownego obejrzenia. Ale tak po prawdzie jest on adresowany do zupełnie innego widza.

Tytuł:Koń wodny: Legenda głębin [The Water Horse: Legend of the Deep]
Reżyseria:Jay Russell
Scenariusz:Robert Nelson Jacobs
Obsada:Alex Etel, Emily Watson, Ben Chaplin, David Morrissey
Rok:2007
Ocena:4-

Autor: BAZYL

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.