– Dobry koń... Dobry, bardzo dobry koń – mamrotał na przemian przymilnie i stanowczo. Uznał, że nie ma dłużej na co czekać, i rzucił. Lasso śmiegnęło w powietrzu jak wąż, wierzchowiec stulił uszy i wystrzelił nagłym, panicznym kłusem wprost na Wędrowca.
Szarpnięcie omal nie wyrwało mu nadgarstka, Co gorsza, wstrząs uraził też kostkę i Drakkainen runął na ziemię. Zwierzę, kwicząc przeraźliwie, przewlokło go po mokrej, pokrytej topniejącym szronem trawie, najwyraźniej chcąc dotrzeć do szlaku, co oznaczało, że Vuko będzie wleczony po skałach i kamieniach. (...)
Uratowało go to, że podduszony wierzchowiec postanowił zatrzymać się na moment i stanąć dęba, a potem otrząsnąć się i poluzowac pętlę.
– Zły koń! Bardzo zły, niepozytywny koń! Niedobry koń! – krzyknął Drakkainen, wypluwając trawę. – Znaczy właściwie nie koń, tylko ten, renifer jakiś... Czy daniel... Cholera cię wie. Zły jeleń! Bardzo niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku! Złe okapi! Brzydka żyrafa!