Karmazynowym niebem zmierzch tchnie,
czernią gór, która dnieje w oczy.
Wśród łąk srebrzystych zew ciszy mknie,
chcąc czas dogonić o północy.
Napełnia się na wskroś dolina
snem miękkim i mgła kryształową.
Listowie blaskiem znów przecina
Księżyc, święcący mgnień połową.
A Ty, w szumie traw mnie zaprowadź,
gdzie drzew złotawe zawieszenia
most zaczynają nam malować,
na którym ławka i wspomnienia.
Autor: Aer