Tawerna RPG numer 98

Pan Lodowego Ogrodu

Pan Lodowego Ogrodu

Na stronie Fabryki Słów, ku mojej radości, przeczytałam zapowiedź dru­gie­go tomu Pana Lodowego Ogro­du Jarosława Grzędowicza. Wresz­cie! Bo poprzednią część wydano w 2005 roku, tym samym skazując nas na długą udrękę oczekiwania dalszego ciągu. Sięgnęłam raz jesz­cze po tę pozycję, zaszyłam się w po­ko­ju i poczęłam odkrywać na nowo perypetie Deirdra – Nocnego Wę­drow­ca, wysłanego ze ściśle tajną i nielegalną misją odnalezienia zagu­bionych przed dwoma laty na dru­gim krańcu kosmosu towarzyszy.

W samej książce mamy do czynienia z dwiema płaszczyznami fabular­ny­mi: z perypetiami Vuko i kire­neń­skie­go następcy tronu - Tohimona. Vuko, pamiętający jeszcze stary świat, kończy szkolenie i z wszcze­pio­nym cyfralem, któremu zawdzię­cza widzenie w ciemności, celownik na siatkówce oka, nieznajomość strachu, nieludzką zwinność i kilka innych bajerów, zostaje wysłany do krainy Ludzi Wybrzeża. Nie jest to sielanka. Drakkainen w przerwach pomiędzy konfrontacjami z jednym czy drugim mieszkańcem owej osobliwej krainy wspomina i tęskni do znanego mu świata. Będąc sam sobie panem, nie mając nad sobą żadnego prawa czy religii, może zrobić wszystko lub nic. Otacza go nihilizm.

Nie poddaje się jednak i uparcie wędruje w poszukiwaniu zagubionych badaczy o rybich oczach. Zyskuje dwóch wiernych kompanów – Jadana, miejscowego konia o prążkowanej sierści i przyciętym porożu oraz czarnego kruka Nevermore – pijącego cienkie piwo z moczu kozła, ostu i pomyj oraz przysparzającego sobie zastępy wrogów. Słowem, prowadzi bogate życie towarzyskie. Na dodatek wszystko komentuje w charakterystyczny, lekko ironiczny i zgryźliwy sposób.

Drugim wątkiem przeplatającym się z misją Vuko jest historia Młodego Tygrysa. Kai-tohimon w jedną noc traci rodziców, brata, swych mistrzów, ojczyznę i poddanych. Wszystko za sprawą wyznawców kultu Podziemnej Matki i Sahel Ifriji - Ognia Pustyni. Staje się imperatorem z klanu Żurawia, ostatnim władcą dynastii Tendżaruk. Wszystko, co znał, kochał i szanował, zostaje na jego oczach obrócone w pył, nie wolno mu więc umrzeć.

Autor zadbał o doskonałe opisy otoczenia i wszystkich sytuacji. Same postaci są wyraziste, ale nie przerysowane, elementy przyrody wręcz domagają się, by je dotknąć, a opisy walk sprawiają, że czujemy na sobie krew pokonanych wojów. Grzędowicz doskonale operuje piórem, nic u niego nie jest przypadkowe czy niedopracowane. Wprowadza specyficzny rodzaj narracji, która nieczęsto pojawia się w powieściach: przygody Drakkainena oglądamy w narracji pierwszo­oso­bo­wej w czasie teraźniejszym, by za chwilę przeczytać w trzecioosobowej w czasie przeszłym przebieg pojedynku Vuka, gdy zaktywuje cyfral. Dzięki temu, kiedy akcja przyspiesza, możemy ją oglądać jakby z zewnątrz, a gdy zwalnia, wglądamy w umysł walczącego bohatera.

Same światy Tohimona i Vuka, pozornie odległe i zupełnie nie związane, w pewnym momencie zaczynają się powoli łączyć. Pozwala to snuć domysły, czy możliwe jest, że ci dwaj kiedykolwiek się spotkają. Jarosław Grzędowicz napisał porywającą powieść, pełną zagadkowych istot i nieoczekiwanych splotów wydarzeń. Wykazał się doskonałym warsztatem i bogatą wyobraźnią, stwarzając pozycję, której nie sposób pominąć, do której można z powodzeniem wrócić za jakiś czas.

Za pierwszym czytaniem pochłaniałam ją w zawrotnym tempie, teraz sma­ko­wa­łam strona po stronie. Ale apetyt na drugą część Pana Lodowego Ogrodu jest tak samo wielki.

Tytuł:Pan Lodowego Ogrodu
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2005
Stron: 560
Ocena: 5+

Autor: Lilka

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.