Tawerna RPG numer 97

Harry Potter and the Deathly Hallows

Harry Potter and the Deathly Hallows

Przy okazji wakacyjnego wyjazdu miałem okazję przeczytać najnowszą powieść Rowling, a zarazem ostatni tom cyklu o Chłopcu, Który Przeżył. Jako fan tej serii książkę pochłonąłem dość szybko, by następnie wgłębić się w jej treść ponownie - tym razem dokładniej.

Postaci tytułowego bohatera raczej nie trzeba nikomu przedstawiać - młodego czarodzieja z wiecznie sterczącymi kruczoczarnymi włosami i blizną-błyskawicą na czole zna już chyba każdy - jeśli nie z kart książek, to z filmów lub materiałów prezentowanych w mediach. Potteromania ogarnęła cały świat, a mały czarodziej ma tyle samo zwolenników, co wrogów. Nic zatem dziwnego, że premiera wydania angielskiego (wydawnictwo Bloomsbury), stała się premierą światową. Dzięki temu książkę można było kupić już 21 lipca.

Oczywiście i tym razem nie obyło się bez afery - jeden z amerykańskich dystrybutorów wysłał książki parę dni wcześniej, a w sieci pojawiły się zdjęcia siódmego tomu, strona po stronie, wykonane aparatem cyfrowym, a Internet zaroił się od osób na tyle życzliwych, iż umieszczali spoilery na prawie każdej dostępnej witrynie. Pomimo wszystko jakość fotografii pozostawiała wiele do życzenia, nie dając tego samego komfortu co oryginalne wydanie zarówno w wersji dla dzieci, jak i dla dorosłych.

Angielska okładka wygląda schludnie, pasuje do treści książki i nie posiada zbędnych fajerwerków. Pora więc skupić się na samej powieści. Na początek nic ciekawego, pierwszych kilka rozdziałów niczym nie zaskakuje - ot, knucie planów przez Sami-Wiecie-Kogo i jego śmierciożerców, ucieczka Harry'ego z Privet Drive... Wprawdzie mamy już pierwszą śmierć, lecz nie ma ona żadnego znaczenia dla dalszej fabuły. Z czasem jednak to, co wydawało się mało istotne, zyskuje na wartości - choćby symbol Grindewalda, który jest związany z tytułowymi Śmiertelnymi Relikwiami.

W myśl zasady im dalej w las, tym więcej drzew jest już coraz lepiej, choć nie obyło się bez kilku naciągnięć i przeoczeń w fabule - na przykład w przypadku peleryny-niewidki Harry'ego, czy podczas identyfikacji członków Zakonu Feniksa. Pomimo tego książkę czyta się bardzo przyjemnie, choć oczywiście tylko osobom, które miały do czynienia z poprzednimi tomami, gdyż pojawia się dużo odniesień do ich treści - nic dziwnego, wiele tajemnic pozostało wcześniej niewyjaśnionych, a odkrycie tych sekretów umożliwił dopiero siódmy tom.

Oprócz tego w najnowszej powieści Rowling dostajemy po raz kolejny to samo - z jednej strony wszechobecne morały o sile miłości, a z drugiej coraz więcej śmierci i żałoby. Brakuje za to bardzo istotnej cząstki poprzednich tomów - Hogwartu. Tym razem magiczny zamek został zepchnięty na dalszy plan, choć finałowa scena powieści ma miejsce właśnie tam.

Pod nieobecność Szkoły Magii i Czarodziejstwa, wraz z Harrym, Ronem i Hermioną przemierzamy szereg innych lokacji - głównie kryjówek, choć odwiedzimy również bank Gringotta czy posiadłość Malfoy'ów - oczywiście w poszukiwaniu horkruksów Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.

Natomiast na samym końcu Rowling prezentuje nam jeszcze epilog, który jednak sprawia wrażenie pisanego na kolanie i bez większego przemyślenia. To zdecydowanie najsłabszy fragment Deathly Hallows - ma parę stron i opisuje sytuację sprzed odjazdu pociągu z dworca 9 i 3/4 po 19 latach od ostatniego rozdziału.

Podsumowując, najnowszy Harry Potter to lektura wyłącznie dla osób znających poprzednie tomy. Mamy tu dużo nawiązań, wiele zagadek zostaje wyjaśnionych. Rażą natomiast pewne drobne przeoczenia, które są dość wyraźne dla fanów cyklu. Z czystym sumieniem mogę jednak postawić piątkę - po części za całokształt serii, która przecież tak wiele osób zachęciła do czytania. Osoby, które za młodym czarodziejem nie przepadają mogą spokojnie obniżyć końcową ocenę o jedno oczko.

Tytuł:Harry Potter and the Deathly Hallows
Seria: Harry Potter
Autor: Joanne Kathleen Rowling
Wydawca: Bloomsbury
Rok wydania: 2007
Stron: 608
Ocena: 5

Autor: Epyon

Skomentuj ten artykuł on-line.

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.