Od wydarzeń ze Spadkobiercy
minęły trzy lata. Prom kosmiczny jest już ukończony, loty testowe wykonane. Feniks wykorzystuje sytuację, żeby zabrać z planety swoich tłumaczy. Tabini postanawia pójść za ciosem i razem z nimi wysyła w kosmos Brena Camerona (wraz z garstką personelu). Statek, w wyniku tarć wśród kapitanów, zaczyna prowadzić z planetą bardzo niejasną grę, a Bren po raz kolejny musi ratować świat przed konfliktem. Znów wszystko obraca się wokół polityki. Dodatkowe podziały na statku nie ułatwiają sprawy. Każdy stara się układać z każdym i powstaje z tego jeden wielki mętlik, w którym nawet niesamowicie zdolny Bren ma problemy ze zorientowaniem się. Na wszystko nakładają się jego sprawy rodzinne i kompletnie obce otoczenie.
Przyznaję, ten sam temat wałkowany po raz czwarty zaczyna już nudzić. Książka owszem, jest dobra, ale konwencja się powoli wyczerpuje. Przemawiały też za tym chyba wyniki sprzedaży, bo jest to ostatnia książka z tej serii, wydana w Polsce. Jest to następca zrecenzowanej już przeze mnie trylogii Przybysz. Prekursor
otwiera nową trylogię, również nazwaną od nazwy pierwszego tomu cyklu. Pozostałych tomów, jak również trzeciej trylogii, trzeba jednak szukać już w języku oryginalnym. Zrecenzowanie tej książki również jest trudne. Niewiele da się napisać bez powielania fragmentów z poprzednich recenzji. Mimo to te parę słów postaram się skrobnąć.
Tak, jak powiedziałem, sama historia jest dobra. Poprowadzona inaczej niż w poprzednich tomach fabuła i coraz bliższe nam postacie skutecznie zachęcają do czytania. Jest znacznie więcej dialogów i akcji, monologi wewnętrzne nie grają już pierwszoplanowej roli. Na plus trzeba zaliczyć to, że nie ma tu przestojów, jak w poprzednich częściach. W końcu Bren znalazł się na zupełnie obcym terenie. Tu już nie ma okazji na konne
wycieczki, czy siedzenie z herbatką w dłoni i rozmawianie o pogodzie.
Jest tu wszystko to, za co cenię sobie panią Cherryh. Kreacja świata, bohaterów, rozgrywki polityczne na wysokim poziomie. Zwłaszcza bohaterowie są niesamowici. Bardzo ludzcy ludzie i bardzo obcy atevi. A na pograniczu tych światów Banichi i Jago, osobista ochrona Brena, którzy mieszczą się w obydwu światopoglądach. Właściwie mieszczą się
to złe słowo, bo oni nie są ludzcy, jeśli spojrzy się na to pod kątem cech charakteru. Bardzo ludzko się za to zachowują, co stanowi spory kontrast w stosunku do innych atevich. Prywatnie uważam te dwie postacie za rewelacyjnie nakreślone i z wielką przyjemnością czytałem ich dialogi. Reszta bohaterów też jest solidnie sportretowana, ale trzymają się z tyłu.
Wydanie jest takie, jak wszystkich poprzednich tomów - bardzo dobre. Błędów jest niewiele, okładka ładna i dopasowana do historii. Po prostu porządne wykonanie bez jakichś większych niedociągnięć.
Ostatecznie książkę polecam. Jest na pewno ciekawsza od poprzednika, choć czytanie po raz kolejny o dyplomatycznych zagrywkach Brena Camerona daje wrażenie wtórności. Wciąż jest to jednak kawał solidnej literatury dla maniaków polityki. Najwyraźniej jest też poczytny, gdyż kolejne tomy historii Brena Camerona wciąż się na świecie ukazują (w tym roku wyszedł kolejny).
Tytuł: | Prekursor |
---|---|
Seria: | Prekursor, tom 1 |
Autor: | C. J. Cherryh |
Wydawca: | MAG |
Rok wydania: | 2001 |
Stron: | 504 |
Ocena: | 4+ |
Autor: Paweł 'Oso' Czykwin
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.