Jest początek roku 1861. Japonia przeżywa okres przymusowego otwarcia się na świat. Do Edo, stolicy kraju, zawijają statki z różnych zakątków globu. Na jednym z nich przybywa trójka amerykańskich misjonarzy: Zeph Cromwell, Emily Gibson i Matthew Stark. I tylko jedna z tych osób jest prawdziwie i szczerze oddana sprawie; druga ucieka przed demonami, a trzecia demona ściga.
Rok ten to również powolne chylenie się ku upadkowi japońskich tradycji. Jednym się to podoba, innym nie. Istnieją dwie frakcje: ludzie pragnący aby wszystko zostało tak, jak było od stuleci i ludzie mający świadomość, że zmiany i tak nadejdą, więc należy wyjść im naprzeciw. Do tej drugiej grupy należy Genji, książę klanu Okumichi i prowincji Akaoka. Jako taki jest dla pewnych osób niewygodny. Do jego zlikwidowania wyznaczona zostaje gejsza Heiko. Pojawiają się jednak komplikacje.
Specyficzne dla rodu Okumichi jest to, że w każdym pokoleniu rodzi się wśród nich ktoś obdarzony darem jasnowidzenia. Bardziej zresztą klątwą niż darem. Shigeru, stryj Genjiego już przez te zdolności oszalał, Genji dopiero zaczyna mieć wizje. Wie, że musi związać się z przybyłymi misjonarzami. Kiedy stryj ma kolejny napad szału po swoich wizjach, Genji zabiera go z klasztoru, w którym tamten przebywał i niemal całą przedstawioną tu grupą ruszają do rodowego zamku klanu - Chmary Wróbli. Reszty nie zdradzę, bo już i tak powiedziałem za dużo. Wiele z tych informacji można jednak znaleźć na obwolucie, więc mam nadzieję, że nikomu nie popsuję przyjemności czytania. A zaręczam, że tę książkę przeczytać warto.
Nie ukrywam, że jestem wielkim wielbicielem kraju kwitnącej wiśni. Nie tak zadeklarowanym, żeby posiadać wiedzę encyklopedyczną - po prostu odczuwam sympatię do rzeczy dotyczących tego kraju. Może nie rozumiem wszystkich zwyczajów Japończyków a z częścią się nie zgadzam, ale i tak ich lubię. To silniejsze ode mnie. Dlatego też gdy zobaczyłem na półce w Empiku tę książkę nie zastanawiałem się długo nad kupnem. I zakupu nie pożałowałem. Dostałem w swoje ręce wspaniałą opowieść, która wessała mnie całkowicie. Nie jest to może moja faworytka (palmę pierwszeństwa od paru lat utrzymuje Bez skrupułów
Toma Clancy; ot taka mała reklama), ale ma miejsce w ścisłej czołówce. Historia podana w tej książce jest niezwykle interesująca i, jak już mówiłem, wciąga. Nie ma tu zbyt wiele fantastyki, wizje i proroctwa to zaledwie wzmianki. Tylko dwie są przedstawione bardziej opisowo. Niech was też nie zwiedzie wzmianka o demonach w pierwszym akapicie. Czasem ludzie potrafią być potworniejsi niż najstraszliwsze demony.
I właśnie dlatego odradzam czytanie Chmary Wróbli
ludziom wrażliwym. Tu śmierć jest częstym gościem, pomimo lekkiego i dowcipnego ogólnego tonu narracji. Co ważniejsze, nie jest to śmierć zwyczajna, we śnie bądź ze starości. Niektóre sceny są naprawdę wyjątkowo brutalne (zabójstwo rodziny pewnego teksańczyka). To w pewnym stopniu zrozumiałe, jeśli spojrzymy na miejsce i czas akcji. Samuraje, honor, seppuku i te sprawy. Dlatego doradzam rozwagę przed sięgnięciem po tę pozycję. Ci, którzy się nie boją znajdą tu za to świat bardzo różniący się od naszego, a zarazem tak podobny. Znajdą szybką i wartką akcję oraz barwnych bohaterów. Tu cały czas coś się dzieje. Nawet najspokojniejsza scena może nagle przerodzić się w coś zaskakującego. Zwroty akcji są mocną stroną tej książki a dynamizm potęguje jeszcze narracja, mieszająca czasy. Postacie wydają się być żywe, są bardzo wiarygodne psychologicznie i większości z nich po prostu nie można nie polubić. Nawet szalony Shigeru, który zamordował całą swoją rodzinę, okazuje się być niezwykle sympatyczny (przynajmniej dla mnie; no co się tak patrzycie?). Niektórym może co najwyżej nie spodobać się styl narracji. Jest on trochę inny od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Sądzę jednak, że jest to niewielka wada i już po chwili przestaje dokuczać.
Wyrazy uznania składam również tłumaczowi i korekcie. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, żaden zwrot czy zdanie nie jest wyrwane z kontekstu a całość bardzo harmonijnie się ze sobą łączy. Jest to też chyba jedyna książka, jaką znam, w której nie znalazłem ani jednej literówki. Nic, żadnego błędu. Może co najwyżej jakiegoś przecinka brakuje. Tego nie wiem, bo z interpunkcją zawsze miałem problemy. Powieść jest ładnie wydana, wydrukowana na bielutkim, przyjemnym w dotyku papierze. Na początku wita nas mapka terenów, na których toczy się akcja. Niekonieczny element, ale bardzo sympatyczny. Bardzo podoba mi się okładka. Prosta, ale wymowna. Doskonale ukazuje czego można się spodziewać.
Co więc powinienem napisać w podsumowaniu? Chyba już nic więcej, bez powtarzania, się nie da. Warto się zapoznać z przedstawioną tu pozycją nawet, jeśli ktoś do Japonii zbyt wielkiej sympatii nie żywi. To znakomita powieść akcji z kilkoma wątkami miłosnymi. Powieść, która bez japońskiej otoczki straciła by sporo na klimacie. Co prawda mój osąd może być trochę nieuczciwy, bo ja te klimaty uwielbiam, ale właśnie dlatego warto po książkę sięgnąć samemu i wyrobić sobie własne zdanie. Ja tam z niecierpliwością czekam na dalszą część historii, na Jesienny most
. Coś jednak długo się nie ukazuje.
Tytuł: | Chmara Wróbli [Cloud of Sparrows] |
---|---|
Autor: | Takashi Matsuoka |
Wydawca: | Albatros |
Rok wydania: | 2005 |
Stron: | 448 |
Ocena: | 5+ |
Autor: Paweł 'Oso' Czykwin
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.