Rzadko chodzę do kina. Tym razem poszłam z dwiema koleżankami, z czego one dwie znały się lepiej, niż ja je obie razem wzięte. Zatem można uznać, że w kinie siedziałam sama. Ma to zarówno dobre jak i złe strony, no ale przynajmniej mogłam bardziej skoncentrować się na filmie.
W sumie jestem lepsza w wymienianiu tego, czego nie ma, niż tego co jest. A film miał w sobie dużo zalet, a praktycznie żadnych braków.
Nie wiem jakim sposobem, lecz nie znałam hasła przewodniego idąc do kina. A chociaż jest to tylko jedno zdanie, to jednak mówi dosyć sporo. Brzmi ono: Niewinność ma siłę, o której zło może tylko pomarzyć
.
Akcja filmu dzieje się w 1944 roku, w Hiszpanii. Dwunastoletnia Ofelia, wraz z ciężarną matką przyjeżdżają do ojczyma dziewczynki (kapitana Vidala) na prowincję, gdzie trwa zażarta walka z ukrytymi w lesie partyzantami. Ofelia, podążając za wróżką
(owadem) trafia na kamienny labirynt. Spotyka tam starego Fauna, który mówi jej, że jest zaginioną księżniczką królestwa, z którego pochodzi (zupełnie jak w książce, którą ostatnio czytała). Daje dziewczynce książkę, mającą jej pomóc w powrocie
do magicznego świata. Ale dziewczynkę czeka znacznie więcej zmartwień, choćby to, że jej matka rozchorowała się w czasie podróży. A kapitana obchodzi tylko czekający na narodziny syn.
Jeśli chodzi o część audio-wizualną, to film był piękny. Po prostu - piękny. Wspaniałe operowanie zarówno światłem, jak i... mrokiem. Scenografia przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Niektóre sceny wyglądają wręcz jak malowane obrazy przeniesione na ekran; na przykład pokój Ofelii czy kapitana Vidala w świecie realnym
, a także większość scen w świecie magicznym
. Kostiumy - również pierwsza klasa. Albowiem musicie wiedzieć, że Faun nie jest animacją komputerową, lecz aktorem wciśniętym w skomplikowany kostium z długimi palcami, odwróconymi kolanami i widokiem na świat przez dziurki od nosa. Tak samo Blady Człowiek. Samej animacji komputerowej jest w filmie niewiele - właściwie w pamięć zapadły mi jedynie wróżki. A była to, dodam, animacja bardzo zgrabna. Ach, i jeszcze oczy Fauna, świecące jak dwa księżyce...
Co do muzyki - muszę się przyznać, że nigdy nie zwracam na nią szczególnej uwagi (chyba, że nie pasuje, dopiero wtedy ją zauważam). Jedynym utworem jaki zapadł mi w pamięć jest kołysanka, śpiewana, czy raczej nucona, smutna i prosta melodia. Jednak muzyka z pewnością była i z pewnością budowała nastrój. Zwłaszcza grozy. Nieraz miałam ogromną chęć zatkania uszu - to mój odruch, gdy się boję czegoś w filmie. Obraz pozbawiony odpowiedniej muzyki nie jest nawet w połowie tak straszny jak z nią. Jeszcze jedno, na co zwróciłam uwagę, to dźwięki. Towarzyszące kapitanowi Vidalowi skrzypienie skórzanych butów (rękawiczek) było trochę denerwującym, acz ciekawym efektem. Podobnie owadzie ćwierkanie
wróżek (ale to mi się z kolei podobało).
Osobne oklaski kieruję dla całej obsady aktorskiej, szczególnie zaś mima odgrywającego rolę Fauna! (a także Bladego Człowieka) W dodatku aktor ten, nie znając hiszpańskiego, uczył się kwestii na pamięć...
Przeczytałam sobie kilka recenzji, tak dla porównania, co inni myślą o Labiryncie
. I tutaj czekało mnie pewne zdziwienie... Czy ja jestem niedointeligentna, czy tylko dziwna? Czy tylko ja miałam wrażenie, że ten magiczny świat istnieje naprawdę, a nie tylko w wyobraźni głównej bohaterki? Jak to jest? Czy Ofelia ucieka do świata swej własnej fantazji, czy do ukrytego głęboko pod ziemią najprawdziwszego świata magii i żywych baśni?
Ach no dobrze, mniejsza z tym. Gatunek tego filmu określany jest jako Dramat/Fantasy/Horror. Niektórzy narzekają na ten horror
, lecz ja potwierdzam. Horror. Dla osób powyżej 15 lat. Zdecydowanie nie należy zabierać na ten film dzieci! Nie chodzi tu tylko o często pojawiający się nastrój napięcia, a czasem nawet grozy. Chodzi o ilość krwi i trupów, pokazywanych bez pardonu. Że wspomnę chociaż scenę przecinania nożem (a potem zszywania) policzka. O strzelaniu w plecy. W głowę zresztą też. Pod tym względem jestem widocznie mniej wrażliwa niż przeciętny widz - nie zamykałam oczu, nie odwracałam wzroku. Może zatykałabym uszy, lecz improwizowana mufka z rękawów mi to uniemożliwiała.
Film zdecydowanie jest smutny. Nikt, nikt nie pozazdrościłby losów Ofelii, nawet pomimo (powiedzmy) dobrego zakończenia. Nie ma chyba ani jednej zabawnej sceny. Przeplatają się tylko te straszne, te magiczne, i te smutne. Łzy, magia i krew. A jednak - to wszystko zapisuję jako zalety filmu. Jest dokładnie taki, jakim miał być w głowie reżysera.
A teraz wady filmu. Dam tutaj opinie współtowarzyszek w kinie - jedna narzekała na dźwięki - skóry i wróżek, o których pisałam wcześniej. Dla drugiej, akcja posuwała się zbyt wolno. Mnie osobiście żadna z tych rzeczy nie raziła tak mocno (no, może poza skórą). Natomiast przeszkadzały mi polskie napisy. Jestem zupełnym laikiem, jeśli chodzi o ciepłe kraje zachodnie... Niech świadczy o tym to, że zastanawiałam się czemu postaci - skoro film jest hiszpański - mówią po francusku (czy te języki są aż tak podobne?). I jako takiego laika, często nachodziły mnie myśli: - czy dana kwestia została już przetłumaczona, czy dopiero będzie? A może całkiem ją pominą? - gdy bohaterowie żywo prowadzili dialog, a napisów - brak... Albo tylko dwie marne linijki. Oczywiście, że najważniejszy jest sens wypowiedzi, ja to wiem. Ale po pierwsze, wolałabym dokładnie wiedzieć, co jest mówione, a po drugie, czuję pewien dyskomfort nie rozumiejąc nic oprócz Ofelia
i Faun
(Faun) i nie mając tłumacza w postaci napisów na ekranie.
Ogólnie - polecam. Co tu dużo mówić. Po przeczytaniu tej recenzji, każdy powinien już wiedzieć czy ten film jest dla niego, czy też nie. Chociaż... Ja chyba bym stwierdziła, że nie dla mnie. A jednak bardzo mi się podobał.
Tytuł: | Labirynt Fauna |
---|---|
Gatunek: | Fantasy/Horror |
Reżyseria: | Guillermo del Toro |
Obsada: | Doug Jones, Sergi Lopez, Ivana Baquero, Ariadna Gil |
Produkcja: | Meksyk, Hiszpania, USA |
Rok: | 2006 |
Czas: | 112 minut |
Ocena: | 5- |
Autor: Zosia
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.