Przez las przedzierały się dwie postacie na koniach. Na okrągłą polanę wyjechało dwóch przepatrywaczy. Widok który zobaczyli co najmniej ich przeraził. Wszędzie była krew i coś co wyglądało na kończyny. O samotne drzewo oparty był ciężko ranny elf. Dwoje ludzi podjechało do niego.
- Wwwitajcie... - zaczął powoli. - Nnie wiem kim... kim jesteście... aale... mmacie jakieś wino?
- Jestem Johann, a to jest Dan - odpowiedział jeden z nich, w między czasie wyjmując z juk jakąś butelkę. - Jesteśmy przepatrywaczami. A co ty tu robisz?
- Zzaraz... wam... wwszystko... opowiem... - odpowiedział elf biorąc wino od człowieka. Zaczął pić. Nagle na jego twarzy pojawił grymas niesmaku. - Krasnoludzkie... Ohyda... No ale cóż... Kkkogoś... es... kortujecie?
- Tak - odpowiedział stanowczo jeden z ludzi. - Burmistrza z pobliskiego miasteczka.
Elf zachłysnął się winem i zrobił przerażoną minę.
- Cccco?! Nniech... jeden z was... jedzie... ich... zawrócić!
- Ale dlaczego?! Co tu się dzieje?
- Ppędź! Aa... jeden... niech... zostanie... - elf pociągnął łyka z butelki. - Opowiem... mu... co... się... stało...
- Jedź! Jesteś bardziej wprawiony w jeździe konnej - rzekł jeden z nich, na co drugi pośpiesznie wsiadł na konia i zawrócił.
- Słuchaj i nie przerywaj. Byliśmy grupą chcącą łatwo zarobić. Było nas sześciu. Pewien szlachcic dużo płacił za sztukę futra z kota bretońskiego. Wybraliśmy się tutaj, bo tylko tu można je spotkać. Pytaliśmy się miejscowych o te zwierzęta. Nie dużo nam o nich mówili. Koty te są rzadko spotykane i trudno o jakieś informacje o nich. W końcu znaleźliśmy las w którym żyła grupa licząca około dwudziestu osobników. Uradowaliśmy się z tego powodu. Myśląc o bogactwie jakieś dwie godziny temu weszliśmy do tego lasu. Szybko napotkaliśmy piątkę tych zwierząt. Najprawdopodobniej byli to zwiadowcy. Od razu poznaliśmy jedną z cech ich charakteru: Nie zaatakowali nas - okazało się że nie zaatakują człowieka, elfa i krasnoluda. Zaczęły się wycofywać. Wtedy jeden z naszych wyciągnął miecz a drugi napiął kuszę. To był błąd. Koty rzuciły się na nas w szale. Najprawdopodobniej zobaczyły zagrożenie dla innych współplemieńców - i mieli rację, bo przecież przyszliśmy tu po ich skóry. Długo się z nami nie męczyły. Porozrywały nas na strzępy. Mi udało się przeżyć - nie chciałem już walczyć. Odrzuciłem miecz i usiadłem pod drzewem. Czemu koty nie zrobiły ze mną tego co z resztą? Pewnie uznały, że i tak umrę. Mimo że było nas sześciu zabiliśmy tylko jednego osobnika. A teraz podróżniku proszę cię o trzy rzeczy: po pierwsze rozpowiadaj wszystkim o tym zdarzeniu. Niech nasza śmierć nie pójdzie na marne. Może inni dzięki temu nie popełnią tego samego błędu. Po drugie podaj mi proszę mój miecz. O tamten. Po trzecie zdejmij z pleców kuszę i oszczędź mi męki.
Johann posłusznie i w milczeniu spełnił dwa polecenia. Potem podszedł do ciała martwego zwierzęcia. Pierwszy raz widział kota bretońskiego. Był on prawie dwa razy większy od wilka. Miał żółte futro w czarne paski. Pazury miał długości palca dorosłego człowieka. Pysk wyglądał mniej groźnie - wyglądał jak u kota z tym że był o wiele większy.
Johann rozejrzał się wokoło. Z gęstwiny przyglądała mu się para żółtych oczu, tak sama jak ta którą przed chwilą widział u martwego zwierzęcia. Nie chcąc prowokować kota wsiadł na konia i popędził w stronę, z której przyjechał...
WW | US | K | ODP | ZR | INT | SW | OGD |
52 | 0 | 43 | 39 | 43 | 17 | 19 | 0 |
A | ŻYW | S | WT | SZ | MAG | PO | PP |
1 | 14 | 4 | 3 | 8 | 0 | 0 | 0 |
Umiejętności: Skradanie się + 10, Spostrzegawczość + 20, Ukrywanie się, Tropienie + 20, Unik
Zdolności: Broń naturalna, Wyostrzone zmysły.
Zdolność specjalna - cios w tętnicę: jeśli kot bretoński zada istocie powyżej 10 obrażeń, kot i istota wykonują przeciwstawny test Krzepy. Wygrany dla kota oznacza zadanie trafienia krytycznego z siłą +1 za każdy punkt obrażeń zadany powyżej 10. Atak ten działa tylko wtedy, gdy wartość Krzepy kota bretońskiego jest wyższa od przeciwnika.
Uzbrojenie: kły i pazury.
Trudność zabicia: znaczna.
Występowanie: tylko lasy Bretonii.
Autor: Mistrz_Miecza
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.