Ponieważ tom opowiadań Obrońcy Królestwa
i Siewca Wiatru
bardzo mi się podobały postanowiłem zapolować na następne książki Mai Lidii Kossakowskiej. Traf chciał, że kiedy tylko wszedłem do Empiku, mój wzrok przykuła okładka I tomu Zakonu Krańca Świata
. Jako, że trzy rekomendacje (raz, że Kossakowska, dwa że Fabryka Słów, a trzy że pozycja ta była nominowana do tegorocznej nagrody im. Janusza A. Zajdla) przekonały mnie dobitnie, iż książkę tę muszę mieć na swojej półce, nie zastanawiając się długo, czym prędzej dokonałem zakupu. Przy okazji wziąłem tom II, wróciłem do domu i zacząłem czytać.
Świat, w którym osadzona jest akcja powieści, jest postapokaliptyczny. Ludziom nie żyje się za dobrze, by mieć co do garnka włożyć muszą kraść, bądź też znaleźć sobie inny, dosyć niebezpieczny zawód. Już na samym początku poznajemy głównego bohatera, Larsa Bergersona, który jest członkiem, nieistniejącej już, gildii grabieżców. Zajmują się oni dokonywaniem specjalistycznych i niezwykle trudnych kradzieży. Książka jeszcze nie zdąży się na dobre rozkręcić, a już jesteśmy świadkami skoku marzeń Larsa, który po kilka latach przerwy ponownie odnalazł Bibliotekę, razem z ukrytym w jej wnętrzu niezwykle cennym pryzem. Cała akcja kończy się jednak niepowodzeniem, gdyż ni stąd, ni zowąd pojawia się dziwnie zachowująca się dziewczyna imieniem Miriam. Jakie były tego konsekwencje i dalsze wydarzenia, zostawię wam do odkrycia. Mogę jednak zdradzić, iż historia bardzo szybko się rozwinie w zupełnie niespodziewanym kierunku.
Jedną z największych zalet książki Kossakowskiej, jest jej niezwykła, bardzo ciekawa fabuła i akcja, która sprawia, że lektura upływa pod znakiem wypieków na twarzy. Pojawiają się one oczywiście w momencie, w którym zaczynamy się przekonywać, że oto czytamy naprawdę niesamowite dzieło. Dodajcie do tego rewelacyjny styl pisania, który objawia się w tym, że Zakon Krańca Świata
właściwie nie ma momentu, który by był zbędny lub nudził. Coś niesamowitego.
Na tym lista zalet się oczywiście nie kończy, gdyż oto dochodzimy do bohaterów. Powiem więcej, do wspaniale skonstruowanych i przedstawionych bohaterów. Każda z postaci ma dokładnie przemyślaną i świetnie ukazaną psychikę oraz osobowość, co sprawia, iż już po kilkudziesięciu stronnicach zaczynamy głośno dopingować nasze ulubione postacie. Moim zdaniem jest to wspaniałe, ponieważ w momencie gdy czytałem tę książkę autentycznie zżyłem się z bohaterami i przejmowałem się ich dalszym losem. Wielki plus.
Coś czuję, że jeśli dalej będę tak pisać, to wyjdzie mi niezwykle cukierkowata recenzja. Prawda jest jednak taka, iż Zakon Krańca Świata
zdecydowanie na to zasługuje. Tym dziwnym wstępem, doszedłem do kolejnego dużego atutu. Książka jest tak fantastycznie napisana, że w czasie lektury doświadczymy wszelkiego rodzaju uczuć. Od radości, rozbawienia i spokoju, poprzez niepokój, strach i obawy, aż do smutku, a nawet płaczu. Kossakowska umiejętnie operuje polskim językiem i wyzwala w czytelniku uczucia, dzięki czemu nie jest to kolejna pusta pozycja, o której szybko się zapomina po skończeniu lektury.
Niestety, jak praktycznie każda książka, tak i ta ma swoje wady. Jedną z nich jest to, że jeśli zagłębimy się w lekturze, będąc jednocześnie w niezbyt optymistycznym nastroju, to w kilku momentach czytanie sprawi, że wpadniemy w jeszcze większy dół. Ja przynajmniej tak to odebrałem, bo było kilka części, po przeczytaniu których chciało mi się płakać. I to z dwóch powodów. Bo z jednej strony tekst był bardzo smutny, a z drugiej niezwykle piękny. Teoretycznie jest to przedłużenie mojego opisu zalety z poprzedniego akapitu, ale można to w pewien sposób odczytać jako swego rodzaju wadę.
Drugim mankamentem był moim zdaniem nie do końca ciekawy i porządny koniec kilku wątków. Mam tu na myśli chociażby sprawę kart wykradzionych z Biblioteki, albo konflikt Larsa z Jaszczurem. Nie przeszkadza to jakoś bardzo, ale w pewnym momencie może was najść refleksja: Zaraz, ale czemu nie było nic wspomniane o tym, czy o tamtym? Jak to się w końcu skończyło?
Kończąc, chciałbym jeszcze napisać, że mimo przytoczonych tu przeze mnie wad, śmiało mogę polecić Zakon Krańca Świata
wszystkim amatorom dobrej lektury, ponieważ książka ta jest naprawdę genialna i muszę przyznać, że dawno nie czytałem tak dobrej lektury. No, może poza Cyklem Amber
Rogera Żelaznego, ale to już temat na inną opowieść. Zamykam więc ten tekst ostatnią już próbą nakłonienia was do sięgnięcia po tekst Kossakowskiej, bo jestem pewien, iż się na nim nie zawiedziecie.
Tytuł: | Zakon Krańca Świata |
---|---|
Seria: | Bestsellery polskiej fantastyki |
Autor: | Maja Lidia Kossakowska |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Rok wydania: | tom I - 2005, tom II - 2006 |
Stron: | tom I - 512, tom II - 428 |
Cena: | tom I - 29,99 zł, tom II - 29,99 zł |
Ocena: | 5 |
Autor: Boromir
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.