Tawerna RPG numer 89

Maybe Vader someday later...

Jak zapewne starsi czytelnicy pamiętają, nie znam Gwiezdnych Wojen. Wiem, że zaraz polecą w moja stronę butelki i pomidory, ale doczytajcie zanim dojdzie do rękoczynów...

Nie znam, to jednak za mocne słowo - po prostu nie oglądałem, nie czytałem i nie robiłem nic innego, co się może wiązać z sagą Lucasa. Mimo to orientuję się kim jest Hełmofon i inny Ciasteczkowy Potwór. Na konwentach i nie tylko zdążyłem się nasłuchać opowieści i przeżyć prawdziwych fanów. Nie dało się żyć obok GW i nie liznąć ich trochę.

Kilka dni temu zdecydowałem się jednak obejrzeć na DVD Mroczne Widmo. Dlaczego akurat tę część? Hmm... Przede wszystkim dlatego, że lubię poznawać takie sagi chronologicznie. Choćby nawet kręcone były od środka. Drugim powodem była postać Qui-Gona (jak to się pisze, a jeszcze lepiej - jak się czyta?), postaci, która szybko zwróciła moją uwagę z reklamówek pojawiających się gęsto w swoim czasie - może dlatego, że ten archetyp jest mi dość bliski?

Niemniej obejrzałem - i ten wstępniak został stworzony tylko po to, żeby oświadczyć, że już nie jestem zupełnym, starwarsowym ignorantem! Mógłbym tutaj jeszcze dodać, że to bajka - dobra, jak każda inna i że fabułę przewidywałem o kwadrans do przodu (moje bierne obycie z sagą akurat bardziej dotyczy epizodów 4-6, wiec nie można powiedzieć, że znałem tę część). Ale w sumie miło się oglądało.

Teraz przynajmniej wiem o czym śpiewał Weird Al Yankovic...

Autor: BAZYL

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.