Często lubię sobie poleżeć pisząc artykuły. Wynika to i z mojego lenistwa, i z wpływu pozycji leżącej na moją wenę twórczą. Teraz jednak nie leżę, weny też niewiele, ale spróbuję dostać się do najniższych pokładów natchnienia i napisać coś sensownego.
Szkoła trwa w najlepsze, odwiedzam w niej kolegów, z którymi przez całe wakacje się nie widziałem. Koledzy ci ostatnio mnie zadziwili - sami zorganizowali sobie sesję, wytypowali spośród siebie Mistrza Gry i kiedy piszę te słowa, zapewne są już po swojej pierwszej grze. Bardzo mnie to cieszy, że RPG zatacza coraz szersze kręgi, ale jeszcze bardziej to, iż chłopcy ci, nie czekali na mnie, jako doświadczonego erpegowca (ach, to samouwielbienie!), lecz sami zabrali się do roboty (dużo im o RPG opowiadałem, jednak nie miałem czasu, by prowadzić im wiele sesji). Pracowitość jest godna pochwały, w oczach takiego lenia jak ja, wygląda to wręcz cudownie.
Nie wiem jak wyszła im sesja, co wymyślił ich Mistrz Gry, ale mam nadzieję, że wszystkim się podobało. Pewnie przeprowadzę wśród nich mały wywiad, po czym dobiorę się prowadzącemu do skóry, z radami na temat mistrzowania. Trochę się pośmieję, ponarzekam na rozgrywkę typu tnij i siecz
, ale sam z chęcią dopiszę się do gry.
Ta cała sytuacja przypomina mi, że dawno temu, w jakimś czasopiśmie RPGowym, czy może na forum, widziałem opinie starszych i mrocznych graczy, na temat stylu gry młodej krwi. O dziwo, czepiali się o to samo, o co doświadczeni czepiają się współcześnie - o ilość krwawej breji, o naiwność scenariuszy, itp. Nie potępiam ich czepialstwa, bo mobilizuje ono młodszych graczy do większego wysiłku włożonego w sesję. Nie potępiam także młodych gniewnych, którzy od czegoś zacząć muszą. To po co to piszę? Ano po to, by pokazać, że mimo iż mijają lata, RPG wciąż jest tym samym. Zmieniają się systemy, zmienia się ilość kości na sesji, zmieniają się pokolenia. Ale problemy i kłótnie pozostają. A najlepsze, że sami je sobie wynajdujemy (ma to też swoje dobre strony, np. mam na czym żerować pisząc wstępniak).
Większość osób zaczynała od wypruwania flaków, większość osób kończy też na wypominaniu takiej gry młodszym. To naturalna kolej rzeczy, ale... ja mam ochotę na porządną, krwistą sesję i nie wstydzę się do tego przyznać! Wam także życzę wyzbycia się fałszywej dumy, jaką daje doświadczenie (to tym starszym graczom), a młodszym życzę wielu udanych, krwawych sesji. Na mrok także przyjdzie czas!
Odrowąż 14 X 2006
Autor: CoB
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.