Kolejną powieścią Jacka Dukaja jaką dane mi było dostać w swoje łapki były Czarne oceany
. Tomiszcze grube jak cegła, lecz z bardzo sugestywną okładką, już od pierwszych chwil przykuwało uwagę.
Autor przenosi nas do dalekiej przyszłości. Cywilizacja ludzka rozwinęła się technicznie, ale nauka zaczęła sięgać również daleko poza to, co można określić mianem techniki. Stwierdzono istnienie telepatów wśród ludzi. Jednakże było ich na tyle niewielu, że każdorazowo udokumentowany telepata był na wagę złota i wiele różnych organizacji czy krajów chciało pozyskać go dla własnej sprawy.
Główny bohater kieruje rządową (amerykańską) agencją badającą zdolności i praktyczne możliwości wykorzystania telepatii. Jednakże bardzo szybko okazuje się, iż badania poszły w złym kierunku; tymczasem konkurencja osiągnęła pokaźne wyniki w tej dziedzinie. Wyniki, które zmieniły oblicze ówczesnego świata...
Jacek Dukaj dał mi się już poznać jako autor piszący nieźle, ale zbyt topornie, żebym jego dzieła uznał za lekturę rozrywkową. Tak było i tym razem. Przez pół książki miałem wrażenie, że jej treść jest wprowadzeniem do jakiejś głębszej fabuły. Kolejne strony w takim stopniu zmieniły tło narracji, że na dobrą sprawę rozpoczęło się kolejne wprowadzenie, a kiedy doszło już do tego, co uznałem za oś fabularną - wprowadzenie zyskało jeden tylko wymiar - wymiar bardzo ogólnego tła akcji.
Czytając Czarne oceany
przez cały czas czułem niedosyt i nawet narastającą irytację, że dziesiątki stron zamieniają się w setki - i na dobrą sprawę do niczego nie prowadzą. A zbyt dużo czasu straciłem na jej lekturę, żeby wycofać się nie skończywszy czytać.
Sama końcówka powieści wreszcie przynosi czytelnikowi nieco "mięsa", jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że lepiej byłoby z tej powieści zrobić trzy opowiadania - krótsze, ale za to z elektryzującą narracją i piorunującym zakończeniem - niż łączyć je opasłymi opisami i elementami tła, rozwijając do wielkości osiągniętej przez tę książkę.
W gruncie rzeczy nie można jednak powiedzieć, że ta powieść jest zła czy słaba. Przeciwnie. Powiedziałbym nawet, że jest zbyt dobra dla czytelnika-konsumenta. Niezaprzeczalnie jest trudna w odbiorze i myślę, że jednokrotna lektura rzadko pozwoli docenić wszystkie jej walory. Inna sprawa, że wcale nie mam ochoty sięgać po nią ponownie.
Nie dziś...
![]() |
|
Autor: BAZYL
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.