Było sobie erpegie. I byli ludzie, którzy parali się ową szlachetną sztuką gry. Istniało kilka, albo kilkanaście systemów, które miały swoich zwolenników, a każdy grał w to, co lubił. Rzadko wybuchały spory, a do największych z nich niewątpliwie należał ten, w którym ścierali się miłośnicy elfów i krasnoludów. I mimo szczerej niechęci do siebie zwolenników obu stron, tak naprawdę był to tylko żart.
Prawdziwy konflikt narodził się wraz z pojawieniem się dramy. White Wolf wypuścił na rynek Świat Mroku
i na znajome RPG można było spojrzeć z zupełnie innej strony. Środowisko szybko podzieliło się na turlaczy i wczuciowców. Jak śmiesznie by to nie brzmiało - tak było.
Oczywiście podział był sztuczny, bo wielu z jednej i drugiej strony dzieliło przyjemność gry na oba rodzaje rozgrywki. Szkoda, że miłośnicy Świata Mroku
zamykali się w swoich grupach i wynosili ponad innych. Tyle dobrego, że w większości przypadków to już przeszłość.
Piszę o tym - ktoś powiedziałby, że rozdrapuję stare rany - ponieważ pojawia się zjawisko analogiczne do tego sprzed lat...
Obecnie widzimy tendencje, że osoby grające w 7th Sea
uprawiają szlachetniejszą formę rozrywki. Może nie przybiera to takich rozmiarów i wyniosłości jak dawniej, ale coraz częściej widzę, i drażni mnie to tworzenie sztucznych kręgów "lepszych" graczy... Przecież o elitarności nie świadczy ani system, ani nawet ilość ludzi weń grających!
Nie dajmy się zwariować - przecież tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby się dobrze bawić! A jeśli ktoś przedkłada inną formę rozgrywki niż my, to nie oznacza, że jest gorszy.
Autor: BAZYL
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.