Tawerna RPG numer 76

(...)

Jim Norland już od trzech godzin siedział w szafie. Kiwając się w nagłym ataku choroby sierocej mamrotał coś pod nosem. Smród jego potu połączonego z fekaliami i wszechobecnym odorem śmierci już dawno przestał drażnić jego zmysł powonienia, a mokre spodnie przykleiły się do nóg. Ukrył się tutaj jak tylko usłyszał krzyki towarzyszące strzelaninie. Zbliżały się w stronę jego domu. Od tej pory czekał, odchodząc od zmysłów w ciasnym pomieszczeniu. Gazety i telewizja już od wczoraj trąbiły o "pochodzie trupów", widział co spotyka zdrowych, silnych ludzi z powodu najmniejszej rany i tego się właśnie bał. Psy sąsiadów już od dwóch godzin nie szczekały i teraz rozpaczliwie wyły...

Nagle ciszę zmąconą tylko jego przyśpieszonym oddechem brutalnie przerwał odgłos wyłamywania drzwi prowadzących do budynku. Jim wtulił się najmocniej jak potrafił w ścianę i starał uspokoić organizm. Niestety, zwieracze znów nie wytrzymały i pomieszczenie ponownie wypełnił gryzący zapach moczu. Norland przyłożył dłonie do ust i drżał, czując, że zbliża się nieuniknione.

Wyraźnie słyszał ciężkie kroki na klatce schodowej i powłóczenie nogami po korytarzu. Drzwi prowadzące do jego mieszkania cicho zaskrzypiały i Jima ogarnęła panika. Robił sobie wyrzuty, przeklinając w myślach swoją głupotę. Jak mógł nie zamknąć drzwi? Lecz nagle w zakamarkach jego umysłu zrodziła się słabo tląca iskierka pewności: "Przecież sprawdzałem trzy razy. Na pewno były zamknięte..." Teraz nic nie wydawało mu się pewne. Z zamyślenia wyrwał go krótki jęk istoty, która wkroczyła do jego mieszkania. Odór zgnilizny pomieszany z krwią doprowadziły Jima niemal do omdlenia. Norland chciał wniknąć w ścianę, mokrą już od potu, zniknąć i znaleźć się w zupełnie innym miejscu, najlepiej ciepłym i bezpiecznym. Cokolwiek było w mieszkaniu Jima zbliżało się, jakby czuło jego obecność, co nie byłoby trudne nawet dla głuchego ślepca, który z trudem kojarzyłby fakty. Smród wydobywający się z szafy był tropem niemożliwym do przegapienia. Gdy kroki urwały się przy drzwiach szafy, a Jim usłyszał szelest koszuli towarzyszący unoszeniu ramienia, Norland zaczął cicho zmawiać modlitwę do każdego znanego mu Boga.

Nagle cienkie, zrobione ze sklejki, drzwi odskoczyły i mężczyzna zaczął krzyczeć. Krzyczał dalej, gdy zrywał się z łóżka zlany potem. Panicznie rozejrzał się po swoim, zalanym słońcem, pokoju. Budzik automatycznie uruchomił radio, gdzie akurat leciała prognoza pogody. Kobiecy głos zapowiadał w Racoon City upały, czyste niebo i niskie stężenia pyłków. Jim jednym ruchem wyłączył radio i trąc oczy powiedział sam do siebie: "Zapowiada się piękny dzień".

Przebrał się szybko i wiążąc krawat podszedł do okna. To, co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Przez wąską uliczkę przemknęła kolumna czarnych pół-ciężarówek, a psy sąsiadów zaczęły szczekać...

(Opowiadanie oparte na serii Resident Evil)

Autor: Crying Guardian

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.