Tawerna RPG numer 75

Niezbędnik Maniakalnego Czytelnika

To, co znajdziecie w tym tekście, na siłę da się nazwać recenzjami. Ale nie oczekujcie od nich zbyt wiele. Ot taki przegląd książek, niekoniecznie najnowszych, z całkowicie subiektywną opinią i informacją, czy warto czytać, czy jednak należy się trzymać z daleka.


Dziedziczki, Andrzej Pilipiuk

Trzecia część serii o kuzynkach Kruszewskich i księżniczce Monice. Tym razem dziewczyny postanawiają odbudować dworek w Kruszewicach, gdzie z należącej do rodziny wsi zostały tylko baraki z menelstwem po-pegeerowskim.

Fabuła na początku zapowiada się ciekawie i książkę czyta się szybko (przeczytałam całą w pociągu z Łodzi do Wrocka), ale to wcale nie znaczy, że jest dobra. Uważam ją za największe rozczarowanie ostatnich miesięcy i najgorszą część z serii. A czemu? Ano dlatego, że w książce nic się nie dzieje. Niby one coś tam robią, niby Monika wariuje, pogromcy wampirów jadą do Norwegii... Ale nic z tego nie wynika. Nic kompletnie. Jest kilka różnych wątków, ale nie mają ze sobą nic wspólnego, nie wnoszą nic do fabuły. Albo ta książka to jakaś pomyłka, albo wstęp do części następnej. Nie polecam - psuje dobre wrażenie pozostawione przez Kuzynki i Księżniczkę.

Norweski dziennik, Andrzej Pilipiuk

Tutaj dla odmiany pierwsza część serii. Zaczęłam ją czytać zaraz po skończeniu Dziedziczek, więc nie spodziewałam się niczego dobrego. Ale zostałam mile zaskoczona - książka ciekawa i im dalej, tym lepiej. Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić, są dialogi. Trudno mi określić, co konkretnie jest w nich nie tak, ale działały mi na nerwy i wydawały się takie... sztuczne. Albo naciągane. Jednak to da się wybaczyć, zwłaszcza, że fabuła wszystko rekompensuje i to tak bardzo, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Nie chcę nic pisać o fabule, aby przypadkiem nie zdradzić za wiele. Dlatego proszę o wybaczenie, ale poza tym, że Maciek Wędrowycz jest wart swego dziadka, nic nie napiszę ;) No mogę jeszcze wspomnieć, że głównym bohaterem jest Paweł Koćko - uczeń o kocich źrenicach i pociągu do trawy (nie, ta książka nie propaguje narkotyków, przykro mi).

Valhalla, Tom Holt

Nie udało mi się znaleźć na Google potwierdzenia, że książki Holta są wydawane po polsku (ale być może szukałam jakoś źle). Uważam to za ogromną stratę, gdyż autor ma skrzywione poczucie humoru zbliżone do Pratchetta i Douglasa Adamsa, przez co wszystkie jego książki to pozycje obowiązkowe dla fanów comic-fantasy.

Valhalla jest miejscem, gdzie idą polegli w boju wojownicy. Ostatnio jednak, jak każda duża firma, potrzebuje zmienić nieco swój image, aby przyciągnąć nowych klientów. Starzy mieszkańcy, jak Atylla czy Joanna d'Darc, siedzą sobie i z zainteresowaniem oglądają schnącą farbę, a nowi mają to, o czym marzyli za życia. Albo przynajmniej Odynowi wydawało się, że to o tym właśnie marzyli... I wszystko działa względnie ok, dopóki w Valhalli nie pojawia się Carol - kelnerka z baru mlecznego. Żeby było ciekawiej, Atylli udaje się uciec i wraca na Ziemię... Co bynajmniej nie jest końcem atrakcji.

A jak się toto czyta? Normalnie. Książka ani nie powala na kolana, ani nie odrzuca. Przyjemne czytadło, zabawne, momentami naprawdę wciągające i powodujące wybuchy śmiechu. Czasami jednak takie... zwyczajne. W sumie polecam, dobrego humoru nigdy za wiele.


To tyle na dziś. Postaram się co miesiąc prezentować 3-4 książki. Wszelakie sugestie i opinie mile widziane ^_^

Autor: Falka

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.