Dwadzieścia osiem dni
Dzwon wybił godzinęWybrzmiało słowo z zimnych ust
Popielaty grot roztrzaskał sklepienie gwiazd
I zanurzył się w boku, głęboko w trzewiachŻaden krzyk
Cisza... wypływa przez zaciśnięte gardłoNa posadzce, między nocą a dniem
Dłonie przy twarzy tłumią łkanie
Wzbierają ledwie słyszalne szepty
Minione gesty, dawne obrazyDrżąca masa
Roztarta na podłodze
Zatyka uszy
Odwraca twarzJak oddychać?
Autor: Narmo
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.