Muszę przyznać, że ostatnio strasznie się rozleniwiłem, ale niech nie będzie, że nic nie robię dla tego kącika. Co robią z nas owe gry on-line? W zasadzie różne rzeczy. Nie da się zaprzeczyć, że wpływają na psychikę człowieka (nie tylko młodego człowieka). Po pierwsze, pokazują nam dobitnie (my oczywiście nie potrafimy tego zauważyć) nasze kompleksy. Wiadomo, że mamy ich wiele, ale większość graczy grający w Tibię, nie mówię tu oczywiście o większości, posiada kompleks władzy. Można na wiele sposobów rozpoznać człowieka, który w Tibii zabija dla zabawy, zabija po to, aby się sprawdzić w PvP, ale przyznacie, że większość PK ma kompleks. Ile razy mieliście taką sytuację?
-Siemka, niezły level. Jaki nosisz eq? (pytanie słabszego).
-Spie****aj! Bo cię uj*bię! Wiesz jakie mam znajomości?! (zapewne tylko w tej grze).
Może to nie reguła, ale według mnie, ludzie tacy codziennie są pomiatani w szkole. Nie mają kolegów, więc szukają ich w grach MMORPG, lub im podobnych. Muszę przyznać, że ja, mimo iż żadnych kompleksów u siebie nie zauważyłem (może poza kompleksu 'wielkości nosa') przyznaję się, że Tibia miała wpływ na moje bodźce intelektualne. Wpajała we mnie, że w tej grze mogę być kimś. Uświadomiła mi, jak czuje się przegranym, a jak zwycięzcą. Uwierzcie mi, że podczas śmierci mojej postaci lub w przypadku, gdy to moja postać kogoś uśmiercała, czułem to samo: strach (przed tym, że ktoś mnie zobaczy z białą czaszką), drżenie rąk. To jest zarazem piękne i straszne. Bo trzeba umieć nad sobą panować. Zastanowić się kim jest się w życiu i nie grać kogoś innego w grze on-line. Bo owa gra może nami zawładnąć! Serio.
Czy Tibia uzależnia? Zależy kogo w jakim stanie. Biorąc pod uwagę mnie i moich znajomych. Wiadomo, że Massive Multiplayer Online RPG porusza do wymiany zdań z kolegami, ludźmi, którzy także uczestniczą w tej wirtualnej rozgrywce. Uzależnia wtedy, kiedy widzisz, że masz ochotę ciągle o niej rozmawiać, używasz slangu (skrótów), które poznałeś w grze, nie myjesz się i robisz pod siebie przez tydzień... Uzależnienie można zauważyć po liczbie spędzonych nad grą godzin. Wiadomo, że, aby nasza postać była silna i czymkolwiek imponowała, trzeba czasu, ale nie koniecznie całego dnia spędzonego przed kompem.
Nie wiem, czy was gry on-line uzależniają. Wiem jedno. Swojego czasu byłem uzależniony od Tibii. Przez tę grę mogę wyciąć z życiorysu kilkadziesiąt ładnych dni, które mogły być najwspanialszymi dniami w moim życiu. Tak czy owak, dzięki mojej ukochanej, uświadomiłem sobie, czym lepiej się bawić (au! kochanie! nie miałem tego na myśli ^_^), więc nie warto poświęcać życia realnego kosztem wirtualnej przyjemności.
PS. Chciałbym przy okazji opisać Wam komiczną sytuację jaka miała miejsce na moim osiedlu. Wychodząc na papierosa przed klatką, lub boisko, omawiało się tibijskie klimaty. Pewnego razu mój kolega powiedział:
-No, dzisiaj z (xywa) idziemy na demony, a jak nie to idę solować smoki.
Słyszała to akurat (znana na całym osiedlu - świę***bliwa) starsza pani. Na słowo 'demon' przyspieszyła kroku, przeżegnawszy się oczywiście.
PPS: A oto doskonały przykłady, że Tibia uzależnia: Zachodzę do kumpla, z którym przyjaźnie dobrych parę lat. Pytam się:
-Mogę ściągnąć Tibię?
-Możesz (odpowiedział bez zastanowienia, gdyż na dobre nie zdążył się rozbudzić).
Zassałem Tibię i po chwili biegałem moim ludkiem po tym ogromnym (jak się z początku wydawało) świecie tibijskim. Po kilku minutach kolega przebudził się. Popatrzył w co gram i skomentował jednym słowem:
-Ku**a, co to za szambo?
-Tibia - odpowiedziałem.
Najśmieszniejsze jest to, że kiedy poszedłem skorzystać z łazienki, on usiadł przez kompem i zaczął grać moją postacią. Zaczął łowić ryby, robić runy i... po chwili, godzinie, dwóch... namawiania, żeby dał mi usiąść, powiedział:
-Oo, czekaj, ja sobie też postać założę! (Miał pograć tylko chwilkę...).
Przez kilka tygodni nie było z nim większego kontaktu. Niby rozmawiał, ale zawsze wpatrzony był w ekran. Nawet imprezy go nie rajcowały. Nic! Dosłownie warzywo! Więc uwaga ludki, beware of Tibia! Szczerze (nie)radzę.
Autor: Soulfein
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.