Siedząc pośród drzew, których myśli nieustannie krążą wokół
czuje sie niby człowiek skazany, stojący przed narodem przysięgłych
Z nieciepliwością czekam kiedy wydadzą wyrok,
słabnę z każdą chwilą, nie widzę już swego celu,
upadam na kolana, one obserwują, nie szydzą
podnosze się i brne dalej wgłąb obłędu i poświęcenia,
wpatrują się we mnie bez szacunku i pogardy
dotykam ich oblicza, nawet nie drgną
nic nie odczuwam, jeno upływające chwile mego istnienia
spełzają na poszukiwaniu tego pierwiastka,
brakującego ogniwa mej egzystencji.
Codziennie budząc się we śnie, poszukuje wskazówek
które doprowadzą mnie do jaskini mej wyobraźni,
wytłumaczą obłed, w którym tkwie po czubki moich włosów.
Codziennie doznaje wrażeń, bezsensownych strzępków uczuć,
które utrzymują mnie przy życiu, dając nadzieje okrucieństw pełną
iż odszukam przystanek mego dziedzictwa
wpisany pomiędzy wierszami mego istnienia.