Kieszeń - czyli głęboka refleksja de Veritasa
(w rytm org. Przestrzeń - Doniu)
Rzecz dzieje się gdzieś w wielkiej wieży maga gdzie drużyna po uprzednim uśpieniu strażników i złamaniu zabezpieczeń beztrosko zaczęła ją plądrować.
W rolach głównych:
Kajlus de Veritas - drużynowy złodziej, bard i poeta w jednej osobie
Yankh - (czyt. Janh) średnio poziomowy pazerny mag
Grangh Dzielny "Grandzel" - krasnolud i nic więcej
***
Zamknij oczy, one nie będą ci już teraz potrzebne /powiedział mag usypiając zaklęciem ostatniego strażnika/
Ref. (chór śpiewany przez kiwający się rytmicznie w półmroku komnaty tandem w postaci drużynowego maga i krasnoluda)
Tylko ja i moja kieszeń
wkładam w nią co najlepsze. (teraz)
/chowając do wielkiego worka kolejne złote świeczniki, biżuterię i inne dobra/
Tylko ja i moja kieszeń
biorę w nią co najlepsze. I nie oddam...
1.
Wszyscy dawno w Morfeusza objęciach
/spoglądając na uśpionych strażników/
Ja sam bez kontroli, bez pay-backu, bez cięcia
Wiem - ile mogę, tyle dam wam muzyki, talentu
Kiedy inni toną w morzu ekstrementów
/zerkając na sporą kałużę pod jednym ze strażników, któremu najwyraźniej nie wytrzymały zwieracze/
Ty się nie daj, słuchaj - noc dla takich jak ja wstaje
Korzystaj bo krótka, Bell dwa razy jej nie daje
Jak nielegal życie - pełne szumów i wypaczeń
Przypałów, historii prostych - tu zobaczysz
/zerkając przez ramie MG by wypatrzyć kolejne wątki fabuły na jego kartce/
Dużo więcej niż w karierze, ciągle j**ie jeden z drugim
/spoglądając na kompanów, którzy klnąc nieporadnie zmagali się z wiekiem skrzyni/
Pali Yankha, dziś mieli skandal
/w szczególności na Yankha, któremu zabezpieczenia magiczne jednej ze skrzyń zapaliły nagle dłoń /
Fifka znowu opalona, / z uśmiechem patrząc jak ogień się rozprzestrzenia na przyrodzenie maga/ w wieży magia sroga
Klitka też jest podpalona /i na brodę krasnoluda/- i co ma zrobić powiedz?
Ja notuję to spod powiek i nie oceniam
Tylko biorę na talerzu /uzupełniając srebrną tace kolejnymi wisiorami/ co się kręci w twojej wieży
Kiedy nocą wracam, kładę na stół obie dłonie
/królicze łapki, które zwykł nosić na szczęście/
Patrzę na nie, myślę sobie - wytrzymam? utonę? /czując jak pojawia się magiczny strumień wody gasząc krasnoluda i maga/
Już nie biegam po podwórku z piłką /do metalu/ w podartych portkach
I nie podglądam starszych elfek na koloniach
Tamte chwile już daleko za mną, są coraz bledsze
Mały wariat Kajlus przypomina Kajla jeszcze
Mam farta - wiem o tym, wielu go nie ma
/potrącając kilka ludzkich czaszek lezących w rogu komnaty/
Mam coś, co kocham i kogoś, z kim to dzielę /z niesmakiem spoglądając na resztę drużyny/
Dla wszystkich, o których myślę teraz w nocy /zerkając na obraz właściciela wieży, magnusa strasznego/
Nucę refren, ale potrzebuje kogoś do pomocy /ciągnąc wór w kierunku wyjścia/
Ref. (chór śpiewany przez kiwający się rytmicznie tandem w postaci drużynowego maga i krasnoluda dobierających się jeden przez drugiego do otwartej już skrzyni)
Tylko ja i moja kieszeń
wkładam w nią co najlepsze. (teraz)
/chowając do wielkiego worka kolejne srebrne precjoza i szlachetne kamienie/
Tylko ja i moja kieszeń
biorę w nią co najlepsze. I nie oddam...
2.
Mam coś, czego nie mają inni (wiem)
/chowając w ukryciu przed drużyną za pazuchę całkiem piękny naszyjnik/
Z tego powodu mam czuć się winny? (nie)
Biorę dla siebie co trzeba, zgarne co mi jest dane
/upychając w spodnie kolejny rubin/
Mam talent, chociaż nic nie planowałem
Ranek - witam mą szansę, gdy zmierzch ma mnie dosyć
/zerkając za okno/
Jak Grandzel wypadam, mówię dosyć
Czas, drużyna, miłość - najdroższe mi ziarna
Chciałbym potem ich obrobić (sam wiesz) - wizja marna /spoglądając z politowaniem na uśmiechniętego jak dziecko krasnoluda/
Ilu się już pogubiło, ilu jeszcze? nie pytaj
/omijając magiczny gobelin labiryntu, który służył tutaj jako jedno z kolejnych zabezpieczeń/
Ilu źle nadepnęło, ich prozą życia płyta
/patrząc na zapadnie i leżące na dnie kości, zmiażdżone najwyraźniej jakimś sporym kamiennym blokiem/
Kręci się w kółko, a my jak stamtąd
Zbieramy jak mrówki i uczucia, samogon /dodał zadowolony ze znaleziska krasnolud/
Kurz, tygodnie lecą, niezmienne tempo
Wypadek na akcji nie jest opcją przyjemną
/przeskakując magiczny dywan spopielenia/
Nic nie wiesz na pewno, jutro jak szkic, a nie błoto
Oby do wyjścia i oby zlać się z nocą
Życzenie - zdrowym być, mieć za co żyć /zamruczał mag znajdując wysokopoziomowe zaklęcie w zwoju zwane życzeniem/
Mieć dach nad głową - pod nim z bliską ci osobą /dodał cicho krasnolud gładząc czule topór/
Dlaczego tak trudno - pytasz, ja nie odpowiem
Nie jestem Bogiem /zerkając na swoją kartę postaci/- przemyśl to sobie!
To, że rozbezpieczam, że daję wam wiarę
We własne siły, że otwieram wam zamek
To znaczy tylko, że wymagam od was więcej
Co ty robisz? / zapytał drużynowy mag czując jak czyjeś ręce szybko i fachowo go obszukują/ Sam nie wiem - miej swoją Kieszeń...
Ref. (chór śpiewany przez kiwający się tandem w postaci drużynowego maga i krasnoluda oddalających się powoli w mrok nocy)
Tylko ja i moja kieszeń
wkładam w nią co najlepsze. (teraz)
Tylko ja i moja kieszeń
wziąłem w nią co najlepsze. I nie oddam...
Autor: Suriel
|