Ultimowe Rzemiosła cz. 1
"O tych co zdolnościami swymi zaopatrywać poczęli w wyroby rozmaite Brytańskich mieszkańców"
CZĘŚĆ PIERWSZA
"Przybyłem dziś do stolicy, bom nie był tam długie lata. I ku memu zdziwieniu dostrzegam tam coś dziwnego. Istoty tam żyjące są jakieś inne niż te które zdobyły się na odwagę mieszkać z dala od siedzib ludzkich. Wszyscy biegają od sklepu do sklepu, kupują, wrzeszczą. I tak przechadzając się po niezwykle zabieganym mieście widzę portal, duża zielona brama przykuła mą uwagę. Niepewnie wchodzę do środka.... Czuje jak magiczna moc opiewa moje ciało, rozpadam się... Achhh!! - wrzasnąłem. Lecz po chwili wszystko mija, jestem gdzieś indziej. Widzę wielki budynek. Patrzę na tabliczkę i widzę "Hala Targowa" Otwieram jedne z wrót. Postanowiłem popytać, cóż tutaj robią i co mają do zaoferowania"
.::ALCHEMIA (Alchemy)::.
"Zwą mnie Andreew Willard. Przytoczę Wam jak rozpocząłem swą przygodę z ucieraniem ziół.
Już od młodych lat uczyłem się rozcierać zioła, tak jak to za życia robił mój ojciec. Był moją duszą przewodnią i chciałem być tak zacnym alchemikiem, jakim on był. Zaczynając od najprostszych mikstur uczyłem się sumiennie tej sztuki. Pamiętam dokładnie, gdy przelałem pierwszą miksturę do butli. Była to butelka z ciemną esencją poprawiająca widzenie nocą. Chciałem być znany jak mój ojciec i z czasem doszedłem do wprawy i poprzez miksturę siły nauczyłem się wyrabiać jedną z najtrudniejszych - duża wybuchającą miksturę. Byłem w wielkim zachwycie tworząc coś tak wyśmienitego. Lecz rychło okazało się jednak, że nie stać mnie na nowe zioła, które przecież są niezbędne przy produkcji. Złapałem się za głowę i myślałem jak sprzedać swoje wyroby. Nie przychodziło mi to z łatwością, ale z czasem zasłynąłem i moje mikstury były znane w całej Sosarii. Kupowało u mnie wielu zacnych magów i wojów, a nawet prostym rzemieślnikom były one bardzo przydatne. Jeśli zechcesz być sławny jak ja- wybierz ten zawód, a wkrótce ludzie Cię docenią"
Alchemia to umiejętność, dzięki której możemy wytwarzać 8 rodzajów mikstur:
- siły (zwiększa siłę na jakiś czas)
- zręczności (zwiększa zręczność na określony czas)
- infrawizji (po wypiciu sprawia, że noc staje się dniem, działa przez jakiś czas)
- odtrucia (odtruwa postać, gdy ta jest pod działaniem trucizny)
- trucizny (pozwala dzięki umiejętności Poisoning zatruć ostrze, jedzenie)
- wybuchowa (podobnie do granatu :P, każdy chyba wie jak to działa)
- leczenia (regeneruje hp postaci)
- wytrzymałości (regeneruje staminę)
Każdą z wytworzonych przez nas mikstur może mieć różną siłę, a co za tym najczęściej idzie- różny czasie działania. Umiejętność alchemii niezwykle przydatną jest dla wojowników oraz prostych rzemieślników. Biorąc pod uwagę, że np. większa mikstura siły podnosi STR o 20 punktów, a dobrego wojownika marzeniem jest jej mieć jak najwięcej, to staje się ona niezastąpioną. Trzeba przyznać, że długiej drogi potrzeba, by móc wykonać te najmocniejsze, ale gwartantuję, że warto :). Ach byłbym zapomniał, że także dzięki tej umiejętności możemy wykonywać rozmaite farby: do skór, mebli, kegów na mikstury itd. Polecam tę zdolność.
.::KOWALSTWO (Blacksmithy)::.
"Cóż... prosicie bym opowiedział wam o sobie. Ahhh zrobię to z miłą chęcią!
Na imię mi Unebriorfin. Urodziłem się w małej wiosce zwanej Minoc. Osada ta jest spokojna, leży daleko od niebezpiecznych miejsc więc życie płynie tu spokojnie i przyjemnie. Prawdziwym skarbem tego miasta nie jest jednak jego wewnętrzny spokój czy bezpieczeństwo jakie zapewnia swoim mieszkańcom, lecz olbrzymia góra. Jest ona tak bogata w surowce i rudy, że przyciąga dużo górników i kowali łasych na takie zasoby. Odkąd pamięcią sięgam było ich mnóstwo. Czasami ich ilość się zmniejszała, gdy któryś nieszczęsny górnik wykopał żywiołaka ziemi. Rzadko który górnik to przeżywa,ł a nawet jeśli, to rezygnował z tego zawodu na zawsze. Mnie jednak te zajścia nie przerażały i postanowiłem, że w przyszłości zostanę właśnie kowalem. Gdy osiągnąłem wiek dojrzały zaopatrzyłem się w kilofy i zacząłem wyruszać do kopalni. Z początku ciężko było strasznie i nic nie mogłem wykopać ani wykuć, ale byłem zdeterminowany i uparty. Po kilku latach pracy było znacznie lepiej. Nie męczyłem się tak w kopalni, wydobywałem już złoto a nawet umiałem z tego przedmioty wykuwać. Oj uwierzcie mi drodzy słuchacze, jak wielka jest to radość, kiedy uda się nową rudę wykopać albo wykuć nowy miecz. Ahh...Niezapomniane przeżycie. W każdym razie lata płynęły a ja zacząłem zarabiać coraz więcej. Wykupiłem sobie warsztat niedaleko kopalni i tam tez poświęcałem się pracy i szkoleniu, by w końcu zrobić to....wykuć coś z Valoritu, najlepszej rudy na świecie! Gdy mi się w końcu udało, poszedłem do karczmy i zafundowałem całej tawernie wieczór zabaw za darmo. Stać mnie było a teraz dzięki opanowaniu kucia rudy Valoritu który opanowywali tylko nieliczni wiedziałem, że mój status się podniesie. Nie myliłem się. Gdy już stwierdziłem ze moje wyroby są najlepsze na świecie, zacząłem podpisywać się moim imieniem na zbrojach i w ten sposób stałem się sławny, rozpoznawany i bardzo bogaty. W Tym oto miejscu kończy się moja historia. Może kiedyś kupicie gdzieś zbroje i oręż podpisany przeze mnie. Noście go wtedy z honorem i z duma, gdyż właśnie na to zasługuje..."
Kowalstwo jest ciężką do nauki, aczkolwiek zyskowną wraz ze wzrostem umiejętności pracą. Z umiejętnością kowalstwa(Blacksmithy) nieodzownie wiąże się górnictwo (Mining), gdyż dostarcza ono nam niezbędnych do ćwiczeń surowców oraz jest jedynym źródłem zarobku na początku kariery. Aby utrzymać się kowalem przy życiu musimy zarobione pieniądze inwestować w kilofy do kopania rudy, juczne lamy, które będą za nas dźwigać ciężkie rudy, młotki do kucia oraz oczywiście jedzenie.
Zysk kowalowi może dostarczyć sprzedawanie własnych wyrobów kupcom NPC lecz z biegiem czasu wyroby będą bardziej wyśmienite i chętniej kupowane przez graczy.
Również zamówienia jakie daje nam kowal NPC dają szanse uzyskania pieniędzy oraz wyjątkowych przedmiotów jak metalowe kilofy, kilofy gargulców, pył temperamentu, czy zwoje mocy, które pozwalają kowalowi na stanie się nadzwyczajnym.
Droga kowala jest długa i ciężka lecz osiągnięcie maksymalnego poziomu umiejętności daje dużo radości i przyjemności. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam powodzenia, jeśli zamierzacie wybrać ten zawód. :)
"Ach ci kowale! A niech ich kruca piorun trzaśnie! - warknąłem. Dojże, że hałas taki olbrzym, to ten mi będzie jeszcze uszy swym głosem rozdzierać. Postanowiłem się przejść dalej, by trochę odpocząć..."
.::TWORZENIE ŁUKÓW (Bowcrafting/fletching)::.
"Zwiedzając Britanie, w niewielkim zaułku koło teatru natykasz się na mały sklep z szyldem przedstawiającym kuszę. Przed sklepem zauważasz konia jucznego obładowanego belkami drewna i postać siedząca na ławeczce. Okazuje się, że to potężnie zbudowany, ciemnowłosy mężczyzna. Na twoich oczach z małej skrzynki wyciąga, różnorakie narzędzia i struga coś z drewna. Zaskoczony przyglądasz się jak silne i wydawałoby się niezgrabne palce z gracja operują narzędziami i z kawałka drewna wyczarowują łuk. Mężczyzna zakłada cięciwę, napina łuk i mruczy z zadowoleniem. W tej chwili zauważa Cię:
-Hmm witaj, nie zauważyłem cię wcześniej. Długo tak stoisz z otwartą gęba? Hę? Aaa, spodobało Ci się moje dzieło. Cóż, nic prostszego. Musisz zakupić taki zestaw - wskazuje skrzynkę. - Dostaniesz go u każdego kupca handlującego łukami. Musisz zdobyć drewno i spróbować. "
Umiejętność ta pozwala nam na wytwarzanie przeróżnej maści łuków, kusz oraz strzał i bełtów. Wiąże się ona drugą umiejętnością - Lumberjacking (ścinanie drzew). W świecie UoClone mamy do wyboru 8 różnych rodzajów drewna. Każde bale posiadają w sobie rozmaite właściwości, przez co nadaje rzemiosłu atrakcyjności porównywalnej do kowalstwa. Bowcrafter ma szczególne powodzenie wśród Elfów, bo to właśnie one starannie wyszukują jak najlepszych łuków. Lecz nie ukrywam, że stworzenie pięknej broni wymaga czasu i wysiłku. Gdy już dojdziemy do wprawy i nasza umiejętność wzrośnie, to mamy szansę zasłynąć i wiele osiągnąć.
"Miałem już dość, nie wiedziałem za co się zabrać... Dostrzegłem dużą budowlę ogrodzoną maleńką fosą. Myśląc, że to karczma wszedłem, rozglądam się. A niech to! Co to za miasto!? Budynek był pusty, wychodząc ze złości kopnąłem jedną z ksiąg leżących na ziemi. Postanowiłem ją przeczytać."
.::INSKRYPCJA (Inscribe)::.
"Dziś jest dzień 24 gruinuns. Jak co roku o tej porze niewiadomo, czemu w mieście Britt zawsze pada gęsty śnieg uniemożliwiający komunikacje Miasta ze światem. Ludzie ten dzień spędzają z rodzinami i bliskimi spożywając wspólną wieczerzę. Tego dnia na ulicach zawsze bywały pustki, czasami przerywane przed pojedyncze osoby idące do centrum miasta lub do domów. Zataczający niskie kręgi nad miastem, wygłodniały i zmęczony z powodu wiatru i śnieżycy orzeł upatrzywszy swój długo upragniony obiad zaczął sunąć w dół i w dół w pogoni za małą wiewiórką. Po chwili ostrego lotu orzeł zrezygnował, zauważywszy ze rude zwierze uciekło na ramie człowieka, który o dziwo szedł ulicą. Był on odziany w stare łachmany, miał duże skórzane buty, fikuśny kapelusz i grubą opończę.
Twarz miał przesłoniętą maską orka i kapturem. Orzeł wiedział ze mężczyzna zmierzał do gospody a tego miejsca orzeł bał się niemiłosiernie, gdyż właścicielem gospody był nie kto inny jak Herman Łowca, który uwielbiał trofea ze wszystkiego, co jest godne umieszczenia na ścianie.
Mężczyzna popatrzywszy w górę i z trudem dostrzegłszy orła przyśpieszył tempo by po chwili znaleźć się w gospodzie, w której wbrew wszystkiemu było dużo ludzi. Podróżnik popatrzył na nich i od razu zauważył ze są to głównie rybac, drobni handlarze y i żebracy, którym w ten dzień szczególnie udaje się żebractwo. Było też kilku poszukiwacze przygód, których jedyną rodziną jest krew i butelka gorzały. Przy wejściu powitało go piszczenie drzwi i tłusty szynkarz szybko zmierzający w stronę przybysza karczmarz.
- Co podąć panie? Chleb? Ser?Cciepły gulasz? A może coś na ogrzanie serca w ten zimny i smutny dzień?
- Z checia.. .Lecz wątpię, żeby było mnie na to stać...-Zawiesił glos podróżnik
-Przykro mi, ale...- nie dokończył gdyż nieznajomy szybko przerwał mówiąc:
-Znam za to ciekawą historię, za którą mógłbym okupić jadło i ciepło przy twoim kominku- Powiedział znużonym schrypniętym głosem, od którego mimo to emanowała straszna moc i powaga.
-Ano brakuje nam dobrych historii. Mów, jeno oby była prawdziwa i ciekawa, bo inaczej wykopie cię za drzwi i nic nie dostaniesz.
-Ano panie... Ma się rozumieć. Ale najpierw posiliłbym się, bo ciężko mi wydobyć głos i zalałbym gardło łykiem grzanego wina by historia nabrała prawdziwego koloru.
Karczmarz spojrzał na niego niepewnie, ale cóż. Dziś jest 24 Gruinuns, czasami dzieją się rzeczy niemożliwe. Ruszył więc szybko do kuchni i przyniósł kubek grzanego wina i talerz gorącego gulaszu na stół przy którym usiadł nowoprzybyły.
Wędrowiec zdjął maskę pozostając jednak ciągle w kapturze, poczym schylił się dąć trochę wiewiórce, a następnie zabrał się sam do jedzenia.
Karczmarz poczekał cierpliwie kilka minut aż mężczyzna zje posiłek, po czym poprosił, już niecierpliwie, o opowieść.
Wędrowiec na ta prośbę jeszcze bardziej schylił głowę by po chwili zacząć mówić.
- Na imię mam Astrin. Urodziłem się w mieście mostów...Vesper. Tam tez dorastałem i poznawałem tajniki mojego zawodu. Zajmuje się pisarstwem.
Zaśmiał się lekko.
Jeżeli oczywiście można tak nazwać, bo pisze zwoje z czarami. W młodości podróżowałem po całej krainie Sossarii szukając czarów godnych przepisania i przeważnie sprytem lub za pieniądze uczyłem się jak rysuje się runę danego czaru. Tego dnia było inaczej...
Westchnął.
Była piękna wiosna. Idąc drogą z Brytanii do Cove, spotkałem starca eskortowanego przez kilku wojowników, a że był on bardzo miły to pozwolił ruszyć mi ze sobą, więc nie musiałem płacić za swoją ochronę. Podczas tego dnia rozmawiałem dużo z owym dziadkiem. Uważał się za zwykłego staruszka, ale moc od niego bijąca, była taka sama jak od magicznych znaków, jakie ja przepisuje, wiec nie miałem wątpliwości ze po prostu ukrywa się pod iluzją czaru. W nocy nie wytrzymałem i wykradłem z jego namiotu, kiedy spa,ł jego księgę czarów i znalazłem w niej runy tak skomplikowane, jakich w życiu nie widziałem. Od razu wziąłem się za przepisywanie. Z trudem stawiałem skomplikowane znaki runicznie na czystym papierze a ręce, mimo podekscytowania, nauczone były spokoju i nie drżały. Lecz nagle przerażony przebudzeniem się jednego woja ręka mimowolnie zadrgała... Niestety... Wtedy zdarzyła się rzecz, której nigdy nie zapomnę. Znak na kartce zaczął płonąć, po czym pewna moc odepchnęła mnie i straciłem przytomność.
Gdy otworzyłem oczy przede mną stał straszny demon. Miał wielkie rogi, krowi pysk i cały czas się palił, jednak nie widać było żeby go to raniło. Jego czerwone oczy patrzyły na mnie bez wyrazu, po czym usłyszałem dziwne charkniecie w jego ustach i moje ciało zaczęło płonąć, mój mózg oszalał a oczy odmówiły posłuszeństwa widząc demona pędzącego na mnie...
Zamilknął, wziął łyk wina i otulił się mocniej opończą.
I co dalej??? - Spytał podekscytowany szynkarz.
Miałem szczęście ze mój wrzask obudził maga, który ocalił mnie( jak się dowiedziałem później). Odesłał demona do piekieł a mnie leczył całą noc ziołami i czarami, po czym odszedł zostawiając mnie pod eskortą wojowników.
Dzięki niemu przeżyłem, lecz nigdy nie miałem okazji mu podziękować. Chodzę nadal od miasta do miasta szukając owego starca, jednakże nigdzie nie mogę go znaleźć. Tak oto się kończy moja historia.
- To wszystko?- rzekł zawiedzony karczmarz- Ładna historia, lecz niestety nieprawdziwa...A takowych znamy tu wiele. Ten nawet- Wskazał zarzyganego dziadka leżącego już pod stolikiem- pokonał niby samego diabła.
Nieznajomy wstał gwałtownie i jednym ruchem zdjął kaptur wpatrując się w barmana. Jego twarz wyglądała obrzydliwie, cala spalona i zniekształcon,a a od głowy aż do brody miał na twarzy olbrzymia bliznę, która w jakiś sposób dziwnie błyszczała się na czerwono.
- Teraz mi wierzysz karczmarzu?
Rzekł, po czym wstał i wraz z swoja wiewiórką wyszedł z gospody.
Na twarzy właściciela gospody został strach i obrzydzenie..."
Jest to umiejętność przepisywania czarów z księgi magii, przepisywania książek oraz wykonywania ksiąg runów i ksiąg zamówień.
Dzięki korzystaniu z tej umiejętności każdy mag ma szanse na zarobek na swoje utrzymanie oraz na rozwój swego umysłu. Nie jest to jednak tani i łatwy zawód. Potrzeba wielu ziół, czystych zwoi oraz pióra i kałamarza, by móc cokolwiek przepisać.
Dodatkowo skupienie, które mag trenuje przepisując zwoje owocuje większą siła jego czarów obronnych.
"Księga wydała się być ciekawa, lecz dalej nie widziałem czym się zająć. Zapadał zmierzch, więc udałem się na poszukiwania miejsca, gdzie mógłbym coś zjeść, napić się i porządnie wyspać. Zapytałem jednego żebrzącego człowieka o drogę do najbliższej karczmy. Zaprowadził mnie tam. Podziękowałem stokroć. Wchodzę, zamawiam piwo i kurzy, pieczony udziec. Postanowiłem tę noc spędzić w karczmie, a od samego rana zacząć szukać odpowiedniego dla siebie zajęcia."
Autor: Andreew
|