Krwiożercze instynkty
Gdy zagłębiam się w myślach na temat obecnego społeczeństwa to ze wszystkich stron widzę obrazy jak to "Człowiek człowiekowi wilkiem, człowiek człowiekowi strykiem" albo "Człowiek człowiekowi szpadą, człowiek człowiekowi zdradą" - jak pisał Edward Stachura. Cóż - świat jest zły - tego chyba się nie da podważyć.
Geneza ludzkiej krwiożerczości leży głęboko zakorzeniona w atawizmach z czasów, gdy jedyną szansą na przeżycie było zdobycie pożywienia na drodze polowań - na zwierzęta, czy też innych ludzi, którzy wracali z łowów obciążeni o zdobyty pokarm. Takie było pierwotne prawo. Prawo krwawe, bo pisane krwią, ale jednocześnie sprawiedliwe - bo każdemu dawało równe szanse i zawsze pozwalało komuś przeżyć.
Oczywiście prym w tej walce o byt wiedli mężczyźni (nie umniejszając roli kobiet w tamtejszym społeczeństwie), nic więc dziwnego, że to właśnie u panów owe instynkty zakorzeniły się najsilniej - i najczęściej dają o sobie znać dzisiaj. Co gorsza - przekazywane są z pokolenia na pokolenie - czasami nawet ku uciesze i aprobacji płci niewieściej.
O czym piszę? Z moich obserwacji niezbicie wynika, że mężczyźni dzielą się przeważnie na dwie grupy - polującą i łowiącą. Jedni spędzają sobotnie wieczory na uganianiu się z pukawką po lasach, za Bogu ducha winną dziczyzną, drudzy zaś porankami moczą kija w nadziei na złapanie naprawdę grubej ryby. Ta miłość do "zabijania" często jest przekazywana synom - którzy z wypiekami na twarzy czekają kolejnego weekendu, gdy wraz z ojcem udadzą się na obiecaną wyprawę zaspokajającą odwieczne łaknienie krwi.
Jednak w tym obłędnym tunelu krwi i śmierci znajduje się niewielkie światełko nadziei. Nadziei, która pojawiła się wraz z wytworzeniem się trzeciej grupy...
Trzecią grupę stanowią ludzie - nie bójmy się tego słowa - inteligentni. Tacy, którzy w przykładowe weekendy spotykają się w domowym zaciszu, otwierają aktówki i wyciągają z nich narzędzia zastępujące te do niesienia śmierci. Kartki, ołówki, podręczniki i kości - które z tymi "żywymi" mają wspólnego tyle, że można nimi rzucać...
Tak. RPG - gry fabularne - to nic innego jak inteligentna odpowiedź na szał krwi otaczający nas ze wszystkich stron. Tutaj także następuje akt zabijania - ale tylko w wyobraźni, gdy gracze rzucają się z mieczami i toporami na bandę zielonych i złośliwych goblinów. Tu nie ma miejsca na krew. Tu się nie brudzi rąk. To czysta gra słów i obrazów wyobraźni...
My jesteśmy by pielęgnować tę piękna pasję. Pomagać ją rozwijać i sprawiać by była szlachetniejsza i aby przekazać ja następnym pokoleniom. By całe dziedzictwo złości i agresji wylać w próżnię, a nie na zwierzęta czy innych ludzi. "Człowiek człowiekowi wilkiem, lecz ty się nie daj zwilczyć. Człowiek człowiekowi bliźnim, z bliźnim się możesz zabliźnić"...
Autor: BAZYL
|