ŻYCIE SAURONA
Rozdział 12
Wszechpotężny Sauron wiercił się w swoim wielkim tronie wyłożonym czerwonym welurem ze złotymi frędzlami wyznaczającymi nową jakość w luksusie. Od niedawna pilnie i skrzętnie przygotowywał się na powrót Nazguli. Co prawda nie był to chwalebny powrót, ale Pan Ciemności był niczym Ojciec Mordorczyk - kochający, wyrozumiały, serdeczny i potrafiący gotować. Dlatego też z utęsknieniem czekał na swoich pupilków.
Ta podniosła chwila nadeszła. W blasku zachodzącego słońca nadjechała dziewiątka Upiorów w posępnych strojach pokrytych kropelkami rosy, które odbijały promienie słoneczne. Sauron patrzył na to z rozmarzeniem, przeczesując przerzedzone włosy palcami. Gdy wreszcie stanęli przed nim w sali tronowej, Władca Mordoru rzucił im się w ramiona.
- Moje Misie-Pysie! - krzyknął, jak na postrach Śródziemia przystało. - Jak to fantastycznie, że już jesteście!
- Ave Sauron! Posępny Mistrzu, prowadź nas w mrokach śmiertelnych głębi! - zakrzyknęły Nazgule, popiskując z radością.
Sauron spojrzał na nich, nie bardzo wiedząc, o co chodzi z tą głębią.
- No nieważne, grunt, że już jesteście. Z tej okazji otworzyłem 10 butelek napoju bogów, istnego nektaru czyli Hellena Bordeaux na naturalnym soku! Ten wspaniały zapach różowych landryn, ten bukiet smaku, ta nutka dekadencji, ten rocznik! Sam luksus i przepych!
- No to elegancko! - krzyknął Khamul. - Panie, podaj pan kieliszek!
- Już, mój drogi - odparł, nalewając różowego napoju do kryształowego kieliszka. - Ale powiedzcie mi, co z waszą misją.
- Najciemniejszy Lordzie, Ostojo Posępności i Ciemnoty, już mówię - powiedział Czarnoksiężnik z Angmaru dostojnie. - Już mieliśmy tego małego łobuziaka, ale nam uciekł przez jakiegoś transwestytę!
- Nie używaj więcej słowa "łobuziak" - odparł z niesmakiem Sauron. - A więc przeszkodził wam Arwenfindel. Coś takiego! Poznałem go kiedyś na Balu Mniejszości Seksualnych i Miłośników Puchatych Zwierzątek. Wtedy wydawał się miły, ale to było dawno...
Khamul popatrzył na swojego władcę z lekką odrazą, ale szybko powrócił do picia Helleny.
- No nic - rzekł Sauron słodko. - Wyśpijcie się, maleństwa. Niedługo zlecę wam nowe zadanie.
- Jakie, o Najciemniejszy? - spytał Czarnoksiężnik, skłaniając głowę.
- Bardzo satysfakcjonujące. Będziecie zadowoleni. Ale, póki co, relaksujcie się. Na lewo od Barad-dur jest niezły salon z kąpielami błotnymi. Nie krępujcie się z niego korzystać. W końcu, żeby zrobić wrażenie na tych bezczelnych koalicjantach z Gondoru, Rohanu i innych wioch, musimy przede wszystkich wyglądać oszałamiająco.
Saruman pstrykał palcami w rytm muzyki i delikatnie kołysał biodrami. Czarodziej był tak podekscytowany, że postanowił zadzwonić do swojego zwierzchnika - Saurona. W tym celu podszedł tanecznym krokiem do podestu z palantirem i zrzucił przykrywającą go płachtę niczym torreador.
- Tu Sauron Wszechpotężny, słucham? - odezwał dźwięczny głosik.
- No cześć, Słońce! - rzekł rozradowany Saruman.
- Ojej, mój ty magiku, miło, że tak ślicznie się do mnie zwracasz - powiedział Sauron i przesłał przyjacielowi buziaka. - Co się stało, że zrobiłeś się taki ciepły i czuły?
- Mam armię!
- Fantastycznie! Ile masz tych mutantów? Stu? Dwustu? - spytał Sauron.
- Pięćdziesiąt tysięcy, mój drogi!!!
- Hohooo! No proszę! Widzę, że się postarałeś - powiedział zadowolony Władca Mordoru. - Z tej okazji chyba cię wynagrodzę dwoma płatnymi dniami urlopu! Czyż to nie cudowne?
- Dwa dni urlopu za pięćdziesięciotysięczną armię twardych komandosów Uruk-hai? Tak, cudooownie, dziwię się, że aż dwa - powiedział Saruman, który od razu stracił dobry humor.
- Racja, pozostańmy skromni. Jeden dzień urlopu, żebyś mi się nie rozbestwił.
- Dzięki, to było fantastyczne z twojej strony. W takim razie powiem ci, że mam też złą wiadomość.
- Jaką? - spytał Sauron zalotnie, przykładając mały palec do wydętej wargi.
- Pamiętasz, jak kiedyś mówiłem, że kontroluję króla Rohana? - spytał Saruman.
- Tadzika?
- Theodena.
- No zwał, jak zwał. Co z nim?
- No sprawa jest taka, że już go nie kontroluję. Facet odmłodniał na twarzy i myśli, że szpanuje.
- No ale jak to tak? Jak mu się to udało?
- A bo wiesz, pomógł mu Gandalf... - przyznał Saruman nieśmiało.
- Gandalf?! Ten szary patałach?! Skandal! Jak mogłeś do tego dopuścić?! Zabieram ci ten dzień urlopu! Co my teraz zrobimy??!! - zawodził Sauron w histerii.
- Nie lękaj się! Rohańskie wieśniaki zmierzają do Helmowego Jaru. Tam będą odcięci od świata, jak moja potężna armia ich otoczy. Uruk-hai zaatakują ich w tej marnej twierdzy i zniszczymy ten prowincjonalny kraj końskich zboczeńców! Hahahaha!
- Tak, zgadzam się! - zaśmiał się Sauron. - Pomysł fest!
- Co to znaczy fest? - spytał Saruman złośliwym tonem.
- Yyy, no nieważne. Grunt, że ładnie brzmi.
- No tak.
- To kiedy ruszasz z naszą armią mutantów na podbój Tadzika? - spytał Władca Ciemności.
- Bo ja wiem, jak skończę wygładzanie włosów, czyli pewnie za 2 dni.
- Dwa dni wygładzasz włosy? - spytał zszokowany Sauron.
- A myślisz, że tak łatwo o doskonale gładką, prostą i błyszczącą fryzurę? Przecież nie wygłoszę mowy bojowej do mojej armii, wyglądając jak jakiś kocmołuch.
- No tak, straciłbyś szacunek i autorytet.
- Dokładnie. W każdym bądź razie, najpóźniej za trzy dni wyruszą, maszerując przez stepy rohańskie, gotowi do walki i jedzenia świeżego mięsa.
- Dobrze dla nich - przyznał Sauron. - No to buziaki. Odezwę się niedługo!
- A tak, całuski.
Jakiś czas później Sauron zebrał swoje Upiory Pierścienia zwane pieszczotliwie Nazgulątkami w ekskluzywnym, wyłożonym różowym futrem gabinecie. Nazgule ustawiły się w szeregu, piszcząc złowieszczo dla podniesienia wagi chwili. Sauron wstał i podrapał się po brodzie refleksyjnie.
- Moi drodzy towarzysze, zgromadziliśmy się tu, by wprowadzić w siły Mordoru nową jakość!
- Jaką, o Najciemniejszy Szczycie Posępności? - spytał dostojnie Czarnoksiężnik z Angmaru.
- Taką, która stworzy nasz sukces i wzmocni autorytet! Nowy środek transportu dla moich towarzyszy Nazguli! - wykrzyknął Sauron, podekscytowany i dumny.
- Bis! Bis! - krzyczały zadowolone Nazgule, popiskując.
- Tak! Towarzysze, będziecie budzić lęk i grozę swoimi nowymi posępnymi czworonogami! - zakrzyknął Władca Ciemności!
- Bis! Bis!
- Będą waszą szansę na świetlane zwycięstwo w naszej socjalistycznej arkadii! Oto one... - Sauron zawiesił głos. - Brama nr 3 - powiedział niczym Zygmunt Chajzer - Mroczne Renifery Grozy, Horroru i Terroru!
- Eee.... Aha. No fajnie - powiedział Khamul przy złowieszczych piskach towarzyszy.
Autor: Nekko
|