Boży Bojownicy

 


- Drogi Reinmarze - rzekł wreszcie, porzucając denerwującą manierę tytułowania go "paniczem". - Jeśli oczekujesz ode mnie rady, będzie ona banalnie wręcz prosta. Uciekaj ze Śląska. Ostrzegłbym cię, że masz tu wielu wrogów, ale ty wszak sam doskonale o tym wiesz. Z ich powodu tu jesteś, prawda? Posłuchaj więc dobrej rady: uciekaj do Czech. Twoi wrogowie są ciut zbyt potężni, byś mógł im zaszkodzić.
- Doprawdy?
- Tak jest, niestety - goliard spojrzał na niego bystro, przeszył niemal wzrokiem. - W szczególności Jan, książę na Ziębicach, to trochę za wysoko na ciebie. Wiem, że ograbił cię z majątku, widziałem, jak zmarnował folusz pana Piotra. I wystarczająco wiele wiem o okolicznościach śmierci Adeli Sterczowej, by móc przejrzeć twe zamiary. I radzę: porzuć je. Dla księcia Jana twoja zemsta to, wybacz porównanie, jakby pies na słońce szczekał.
- Zbyt pochopne wnioski - Reynevan wychylił kubek wina, faktycznie nieco zbyt mocno chrzczonego. - Zbyt pochopne, Tybaldzie. A może mam na Śląsku inne zadania i sprawy, inne posłannictwo? Chciałbyś mnie od tego odwieść? Ty? Po tym, co widziałem dziś na niemczańskim rynku?
Mamun zarechotał.
- Dobre to było, co? - wyszczerzył nierówne zęby. - Gonili w tłumie jak wyżły, kręcili się jak te gówna w przerębli...
- Taka praca - Tybald Raabe był bardziej poważny. - Agitacja ważna rzecz. A Malevolt, jak widziałeś, współpracuje, pomaga mi. Popiera naszą sprawę. Podziela przekonania.
- O! - zaciekawił się Reynevan. - W kwestii nauk Wiklefa i Husa? Likwidacji prymatu papiestwa? Komunii
sub utraque specie i modyfikacji liturgii? Konieczności reformy w Kościele?
- Nie - przerwał mamun. - Nic z tych rzeczy. Nie jestem idiotą, a tylko idiota może wierzyć, że wasz Kościół jest reformowalny. Wszelkie ruchy i zrywy rewolucyjne popieram jednak. Bo cel jest niczym, ruch jest wszystkim. Trzeba ruszyć z posad bryłę świata. Wywołać chaos i zamęt! Anarchisto matka porządku, kurwa mać. Niechaj runie stary ład, niechaj spłonie do cna! A na dnie popiołu zostanie gwieździsty dyjament, wiekuistego zwycięstwa zaranie.
-Rozumiem.
- Akurat. Karczmarzu! Wina!



Nareszcie, nareszcie! Po oczekiwaniu aż dwa lata od wydania "Narrenturm", Andrzej Sapkowski nareszcie wydał nową książkę - kontynuację losów młodego medyka i początkującego maga Reinmara von Bielau ze Śląska! Miłośnicy "Sapka" zapewne już pierwszego dnia popędzili do księgarni i łakomie pochłaniali powieść. Ja też tak zrobiłem. Ale z recenzją postanowiłem poczekać pewien czas. Aby nie pisać od razu po przeczytaniu książki, gdyż opisałbym ją w samych superlatywach. Kiedy skończyłem "Bożych bojowników" komplementowałem książkę pod każdym względem, stawiałem ją razem z innymi wielkimi dziełami tegoż gatunku.
Tyle, że to jeszcze nie minęło i nie zanosi się, aby tak się stało...

Nadszedł rok pański 1427. Pamiętacie jeszcze bohaterów "Narrenturm"? Jest wśród nich opisywany wcześniej Reynevan, który dzięki swemu niepodważalnemu powodzeniu u płci przeciwnej, zawędrował aż na Czechy, bynajmniej nie prostą drogą. Jest i Szarlej, demeryt, biegły w sztuce walki i retoryce, który nie raz wyciągał kochliwego Ślązaka z opresji. Jest też i mój faworyt na najoryginalniejszą postać, Samson Miodek, czyli wielbiciel "Boskiej komedii" Dantego w skórze prostego i wyjątkowo silnego idioty. Spotyka się też kilki innych znajomych, jak wymieniony we fragmencie Tybald Raabe, nie zabrakło Jana z Ziębic, Ulryka von Biberstein czy Nikoletty.

Pierwsze spotkanie z bohaterami nastaje w Pradze, która prowadzi wojnę z "antychrystycznym Watykanem". Czesi, napędzeni niegdyś przez Jana Husa, walczą o swoje, mimo że mają na plecach pół Europy. Mimo wszystko nie dają sobie w kaszę dmuchać. Ale o tym już nie będę pisał, nieprawdaż? W każdym razie dodam dla tych, co się historią interesują (gdyż historia vitae magistra est ), że czas akcji można zaliczyć w lata 1427-1428, czyli dla wtajemniczonych, w najlepszy okres wojen husyckich...

Nie chcę już tu nic streszczać ni opowiadać o bohaterach, starych czy nowych znajomych, ani o zarysie historycznym, konsekwencjach służbie Kielichowi bohaterów, ni o pięknych kobietach, wybornym (acz czasem rozwodnionym) winie i smacznej strawie. Nie. Bo wtedy zabrałbym czytelnikom całą zabawę, co w przypadku tej książki jest zbrodnią straszną! Ale dość, za przeproszeniem, pieprzenia.

Co więc jest w Sapkowskim najlepsze? Sam nie wiem. Ale wiem, co bardzo lubię. Lubię, czytając książkę, wertować książki słownika czy encyklopedii w poszukiwaniu wyjaśnienia nieznanych słów lub tłumaczeń z łaciny. A tego ci tutaj dostatek!

Oddzielnie chciałem wspomnieć o rozdziale piątym. W tymże rozdziale piątym, "w którym zostawiamy na krótko naszych bohaterów i przenosimy się z Czech na Śląsk, by zobaczyć, co tym samym mniej więcej czasie porabiają niektórzy starzy - i nowi - znajomi." No i czasem w nim słychać jaskółkę ;-) Jest to niewątpliwie najlepszy rozdział w całym dziele (bo na status dzieła książka zasługuje, a i owszem!), który czyta się z zapartym tchem, bez wytchnienia, nie znając ni głodu, nie pragnienia, et cetera, et cetera. W każdym razie jest wspaniały.

O stylu nie mam co nawet pisać. Ten kto czytał Sapkowsiego, wie jaki jest styl i zapewniam, że nic na swoim kunszcie nie stracił. Ci co nie czytali, mogą jeno żałować... Albo w miarę szybko nadrobić straty...

Czas na wydanie. Książka wydana jest w "raczej" twardej oprawie :-) Nie wiem dokładnie jak ją zdefiniować. Papier jest dobry i ładnie pachnie. Dostajemy do rączek prawie 600 stron dobrej jakości i ładnie opakowanych. Czy można mieć jakieś zastrzeżenia? Można, jak najbardziej. Mam nawet trzy - po wewnętrznych stronach okładek były przylepione jakieś kupony do zamówienia książek i przez nie trochę okładki mi się podarło!! Wrrr... Kolejnym jest oczywiście cena. Udało mi się zdobyć książkę za 37 zł, ale zdało mi się widzieć sklepy, w których wystawiona była za 41 zł. Nie wiem jaką cenę ustaliła superNOWA. I ostatnie zastrzeżenie - w książce znalazłem cztery błędy (trzy razy brakuje kropki i raz spacji :-). No tyle.

I przejdźmy do oceny końcowej. Ta recenzja nie jest jakaś wyjątkowa. Napisałem tu wiele, co chciałem napisać, ale też niektóre rzeczy pominąłem, kiedyś może będę sobie pluł w brodę, że pominąłem jakąś istotną zaletę książki, a zdarzyć się może, iż będę żałować zachwytu nad książką... Ale póki co, całą gębą carpe diem!! "Boży bojownicy" to wspaniała książka, moim zauroczonym oczom i zmysłom zdaje się być nawet lepsza od "Narrenturm". Książkę pochłania się, ciekawość "co będzie dalej" ciągnie do powieści niczym magnes. Do tego należy pamiętać, że pan Andrzej Sapkowski to nasz rodak i należy inwestować w polską kulturę, więc nie bójcie się tego zakupu :-) A póki co, żegnając się, składam hołd Mistrzowi Sapkowskiemu...


Tytuł: "Boży bojownicy"
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: superNOWA
Data wydania: październik 2004
Cena: 37zł-41zł
OCENA: 6/6

 

 

Autor: Tarruka Morion

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky