Kult Gwiezdnych Wojen


Bartosz 'the Stranger' Jędrasik, Apprientice to Brotherhood of the Sith
'To be forgotten, is worse than death

"Dawno dawno temu, w odległej galaktyce..."

Któż z nas nie zna tego zdania? Sądzę, że nawet tym, którym o Gwiezdnych Wojnach nie mają pojęcia, nie jest ono obce. Prawda jest taka, bądźmy ze sobą szczerzy, że jest to jeden z najpopularniejszych, jeżeli nie najpopularniejszy wogóle, fikcyjny świat. Śmiem twierdzić, że jest bardziej znany nawet od takich uniwersów jak Faerun, kraina Nigdy-Nigdy i innych! Na całym świecie jest masa zwolenników Gwiezdnych Wojen, a to dlatego, że ten świat potrafi zauroczyć w przeciągu paru sekund. Jednak to nie wyczerpuje tematu- dlaczego? Co jest tak wspaniałego w tym uniwersum, tak pozornie niewiele się różniącym od setki innych?

FENOMEN GWIEZDNYCH WOJEN


Fenomen polega na zjawisku, które teoretycznie powinno mieć zupełnie, kompletnie odwrotny efekt... niedopracowanie, wiele niewyjaśnionych spraw... i tutaj właśnie wkraczają fani, z rządzą wyjaśnienia tych zagadek, stworzenia czegoś nowego, wprowadzenia innowacji do świata. Jest cała horda planet, których George Lucas, stwórca GW, nigdy nie raczył opisać. A na każdej z tych planet może być jakaś nieznana rasa, kultura... zresztą, nawet te opisane posiadają dłuuugą historię oraz ciekawą kulturę. I tak, świat ewoluuje praktycznie bez nadzoru mistrza Lucasa...
Jest to tylko malutki skrawek fenomenu. Główną jego część stanowi olbrzymia możliwość wyboru. Czyż gdy spodobał nam się jakiś świat, staramy sobie wyobrazić siebie właśnie tam, pełniącego określoną rolę która nam odpowiada? Np. podczas czytania książek dziejących się Faerunie, czasamy wyobrażamy siebie jako paladyna o imieniu XYZ, który jest bliskim przyjacielem Drizzta Do'Urdela, broniącym słabych, walczący z tyranią, miał swój udział w pokonaniu Drake Lorda itd? Albo (przepraszam że powołam się na realia których naprawde wiele osób nienawidzi) w Pokemonie, marzymy o byciu takim trenerem, o dokładnie określonym squadzie ulubionych pokemonów? Te uniwersa były fascynujące dlatego, ponieważ dawały czytającemu/oglądającemu/whatever WYBÓR. Z Gwiezdnymi Wojnami jest podobnie. Na niemal każdej planecie jest ciekawa (sub)kultura, która może zainteresować potencjalnego czytelnika(itp.). Dla przykładu, niektórych fascynuje Tatooine, a dokładniej, wyścigi podracerów. Inni (to chyba większość) uwielbiają bitwy w kosmosie z udziałem ich ulubionych statków, znają nazwy i dokładne parametry wszystkich modeli myśliwców na pamięć itd. Jeszcze inni lubią sprawy związane z Mocą (Jedi, Sith, te sprawy.). I to jest właśnie ten fenomen... każdy lubi GW za coś innego. Jednych interesuje tamto, drugich siamto... cóż, fenomen zrozumie chyba tylko ten, co jest już fanem Gwiezdnych Wojen.
Świat ten zrobił tak niesamowitą furorę, że został zaobrazowany przez więcej form przekazu niż ustawa normalnie przewiduje- GW opanowało praktycznie wszystko! Film, książki, muzyka (tak, są też tacy co w GW kochają tylko muzykę), komiks, fanowskie opowiadania...

FILM


Zaczęło się od tzw. 'Oryginalnej Trylogii', czyli epizodów 4-6 (tak, pierwszy był epizod 4!). Gdy leciało to w kinach, niestety, ale jeszcze 3 klasy podstawówki chyba nie skończyłem, więc nie mogę powiedzieć jakie były refleksje większości. Za to same filmy... są bardzo złożone fabularnie. O co mi chodzi? W każdym epizodzie poznajemy kroniki średnio 7-8 głównych bohaterów. Często odłączają się oni od reszty, na początku nawet wogóle się nie znają. Każdy z nich ma własną historię i rolę w filmie, niekiedy ich drogi się przeplatają, łączą itd. Nie jest łatwym zadaniem się w tym wszystkim połapać (za pierwszym razem), ścieżki bohaterów zaczynają się mylić, a po zakończeniu oglądania bardzo trudno to wszystko sobie uporządkować w głowie (co niestety może zrazić wiele osób, w tym mnie). Nad Oryginalną Trylogią dzielnie czuwał George Lucas (jako reżyser). Efekty specjalne były wręcz oszałamiające (jak na tamte czasy), dziś nie robią specjalnego wrażenia.
Widocznie nie tylko mnie zraziła skomplikowana fabuła. Lucas przystosował się do recenzji, i nakręcił Epizod 1. Szkoda tylko że przesadził z uproszczeniem. Epizod 1 to owszem, dobry film i wogóle (efekty specjalne!), jednak można go zakwalifikować jako... dla dzieci. Świat pokazany w E1 jest niemal bajkowy, a fabuła wręcz “Disneyowata” (na zasadzie: Sielanka->Ogólny zarys świata->Pierwsze kłopoty->Pojawienie się głownego złego->Rozmach i akcja->Śmierć jednego z głównych bohaterów->W drugim głownym bohaterze budzi sie niewiarygodna siła, i zabija głównego złego). Poza tym, gdzieś tu się zagubił klimat Oryginalnej Trylogii... poza tym, mam smutne wrażenie, że pan Lucas poleciał na kasę- nie chciał żeby jego dzieło oglądali tylko fani GW, ale chciał nakręcić również dzieciaki- położył duży nacisk na sprawy związane z Jedi (Pozwolił dzieciom wcielić się w rolę 10-letniego Anakina, który miał zostać Jedi. Zresztą, Jedi i miecze świetlne to rzecz która naprawde kręci dzieciaki [cytat: “Ja będę Dżedaj, a ty Songo!”]). Ogólnie rzecz ujmując, wielki hit kasowy, ale wciąż nie odkrył wiele zagadek...
Szybko powstał Epizod 2. I muszę przyznać, większej kichy fabularnej to jakem żywy nie widział (mówię o pierwszej połowie filmu). Zrobili z tego pospolite romansidło!!! Anakin wydoroślał o 8 lat, i zakochał się w Amidali, która ma DOKŁADNIE TYLE SAMO LAT CO W EPIZODZIE 1!!! (Czyli tak około 20). Potem na szczęście dano sobie z wątkiem miłosnym spokój, i przeszliśmy do właściwej części GW... no, efekty specjalne jak zwykle oszałamiające, walki na miecze świetlne jeszcze nigdy nie były tak efektowne.
W chwili pisania tego tekstu zakończono zdjęcia nad Epizodem 3, teraz wystarczy tylko dorobić mnóstwo efektów specjalnych. Ciekawe, co będzie tym razem... musical? Dokumentalny? Thriller? Mam szczerą nadzieję, że nie, i powrócimy do formuły Oryginalnej Trylogii...
Bądź co bądź, od filmów GW się zaczęło... Lucas jest w tym wspaniały, ale coraz mniej czuć jego dotyk...

MUZYKA


Robiona specjalnie na potrzeby filmów, John Williams doskonale oddał klimat GW. Bez niej filmy nie byłyby już tym samym. Wiadomo jak to z muzyką- lubią wokół poszczególnych jej gatunków tworzyć się rózne kulty. Nie inaczej jest z muzyką J. Williamsa. Nie wiem, do jakiego gatunku można jej zaliczyć... IMO jest to gatunek sam w sobie, niezależny od pozostałych wzorów. Mam jednak dziwne wrażenie, iż pan Williams przeżywa kryzys twórczy- a może jest po prostu zajęty muzyką do E3, ponieważ w żadnej z nowych gier GW (Jedi Academy, Outcast) nie uświadczamy nowej muzyki. A teraz pozwolicie że zakończę część poświęconą muzyce, ponieważ nie orientuję się w niej za bardzo, i nie wiem co tu jeszcze można o niej napisać.

KOMIKS


W miażdżącej większości publikowane przez Dark Horse, jednego z najbardziej znanych dystrybutorów komiksów. Dzięki komiksom możemy odkryć baaardzo wiele tajemnic GW rozwiązanych przez fanów- to, co się działo z Imperium chwilę po zakończeniu Epizodu 6, pełne kroniki Qui-Gon Jinna, nieznane przygody Dartha Vadera, powstanie Sithów, Złoty Wiek Sith, opowiści dotyczące nie pokazanych nigdzie indziej rycerzach Jedi. Polecam szczególnie “Karmazynowe Imperium”, kroniki Exara Kuna (nie pamiętam tytułu) oraz obie części “Darth Maul”. Autorzy są przeróżni, tak więc jedne komiksy mogą przypaść do gustu, inne poważnie zrazić. Wszystkie z nich jednak mają jedną wspólną, jak najbardziej pozytywną cechę- to, co wielu uwierało w np. Ultimate Spider-Man. Nie uświadczymy tutaj nadmiaru tekstu (i tym samym mamy wrażenie że to KOMIKS a nie książka), obrazki są najczęściej przejrzyste i zrozumiałe (ale oczywiście nic nie pobije filmowych bitw na miecze świetlne n_n).
W Chinach wyszła też manga bazująca na fabule Oryginalnej Trylogii, jednak nikt nie połasił się jej jeszcze wydać w Polsce (jest nawet gdzieś w Internecie na to petycja- podpisywać, ale to już!). Niestety, z tego co udało mi się zobaczyć, wystąpi tam zjawisko typwe dla mang- mianowicie gniew potrafiący wzbudzić w bohaterze nadludzkie siły (vide Dragon Ball Z). Tutaj owy gniew podłożono w miejsce Mocy- chcecie wiedzieć jak Luke zniszczył pierwszą Death Star? Proste- po prostu skoncentrował się, powtarzał sobie “Od tego zależy los Galaktyki”, wydał z siebie ryk, wystrzelił i [i]voila[/i]. Klasyczne aż do bólu.

KSIĄŻKI


Taak... praktycznie główne źródło wiedzy o GW. Jeżeli ktoś nie za bardzo zrozumiał filmy, może zasiąść do lektury książek opartych na Oryginalnej Trylogii. Ja tak zrobiłem i... od tej pory jestem fanem GW :). Oczywiście do maniactwa mi daleekoo ale hej, każdy kiedyś zaczynał ;). Książki to chyba najbardziej rozwinięty “kult” Gwiezdnych Wojen. Są ich całe stada, ale chyba najpopularniejszy jest cykl Nowa Era Jedi. Opowiada ona o dalszych losach Luke'a Skywalkera, jak prowadził Akademię Jedi, jak walczył z Yuuzhanami, jak szkolił tych, którzy potem stawali się Mistrzami Jedi... i jak odpierał hordy Łowców Jedi. Tak, cykl traktuje przede wszystkim o sprawach Moc-nych... a że nie każdy lubi wątek o Jedi... cóż, niemniej jednak wybór pozostaje szeroki. Wojna (tytułowe Gwiezdne Wojny) ukazana z perspektywy Imperium, Imperatora, Rebe... ups, (zapomniałem że czytają mnie nie tylko Imperialiści) Republiki, Jedi, Sithów... każda strona miała własny pogląd na sprawę, i z każdej perspektywy wojna wydawała się skrajnie różna. Kolejną popularną serią jest Expanded Universe, z którym niestety nie miałem styczności. Słyszałem jednak, że są tam zawarte kroniki bohaterów, wydawałoby się trzecioplanowych, jednak którzy tak naprawdę w szalonym stopniu wpłynęli na losy fabuły... ot, na przykład jeden z sandtrooperów którzy jako pierwsi zatrzymali Bena Kenobiego i Luke'a. Gość miał naprawde na imię David Felth, i potem przeszedł na stronę Reb... publiki, i to właśnie on podrzucił Luke'owi pomysł na pokonanie AT-AT na Hoth. Dowiadujemy się tam też o dalszych losach Imperatora Palpatine'a (konkretnie, jednym z jego wielu klo... uups! Miało być spoiler-free!), o Marze Jade (od zwykłej najemniczki, przez uczennicę Imperatora, aż po żonę Lucka Skywalkera). Nie wiem jednak, skąd w Polsce można Expanded Universe wziąć... poza importem, naturliś.
Polecam książki każdemu, dla którego fabuła filmów (i wogóle całych GW) jest zbyt szybka i skomplikowana.

ALBUMY I ENCYKLOPEDIE


Świat GW jest bardzo złożony i bazuje ściśle na swoich unikalnych prawach. O każdej planecie można by napisać książkę, tak jak u nas w rzeczywistości powstają opasłe tomiska dotyczące pojedynczych miast. Jest też wiele technologii, i każda kultura (szczególnie te, które nie stały się częścią Kultury Galaktycznej) korzysta z własnych, fascynujących wynalazków. Aby to wszystko jakoś uporządkować, nadać wszystkiemu nazwę, powstały dziesiątki albumów, encyklopedii i przewodników. Niektóre traktują o technologiach, inne o planetach, jeszcze inne- o poszczególnych epizodach, nadając nazwę każdemu ciekawemu przedmiotowi spotkanego w filmach. Są przydatne, ale żeby przeczytać je wszystkie jak podręcznik od historii (tzn. UCZĄC się tego) to trzeba być maniakiem pierwszej wody. Są też tutaj albumy podobne do tych, jakich setki możemy zobaczyć dotyczące filmowej adaptacji “Władcy Pierścieni”- albumy typu “Za kulisami”, “Jak powstał film” itd.

CYBERKULTURA


Mam dziwne wrażenie, że temat Gwiezdnych Wojen jest jakoś omijany przez Lucas Arts, jeżeli chodzi o komputery. Gier jak dotąd wyszło doprawdy niewiele (zresztą, połowa z nich to gnioty), ale za to każda może zaintereesować kogoś innego- były już wyścigi podracerów (SW- Racer, oraz Racer Revenge na PS2), symulator bitw kosmicznych (czyli to co kocha wielu fanów GW- cykl X-Wing, ale najważniejszą grą jest X-Wing vs. TIE Fighter. Scena tej gry jest tak szalenie rozwinięta, że jeżeli nie siedzisz już w niej od paru lat, to lepiej się nie przyłączaj, bo superprofesjonalne klany zjedzą ci na podwieczorek (o ile wogóle raczą cię zauważyć), więc na podszkolenie się nie ma co liczyć). Dla fanów Mocy też się co nieco znajdzie- Cykl Dark Forces (Ale dopiero od Jedi Knight główny bohater zyskuje miecz świetlny, zaś zaczynamy go używać dopiero w Outcast i Academy). Nie zapomniano o fanatycznych Imperialistach/Republikanach, którzy marzą aby dorównać Wielkiemu Admirałowi Thrawnowi/(Czy był jakiś wielki przywódca po stronie Republiki?), oddano w ich ręce Force Commander (RTS w 3D, porządnie wykonany ale szybko o nim zapomniano), oraz Galactic Battlegrounds (kicha totalna, perfidny klon Age of Empires, wręcz przepełniony wadami). Aha, wyszło jeszzce pare pomniejszych kaszanek jak Battle For Naboo lub Starfighter ale nie trzeba sie nimi przejmować. Przez dłuugi czas na scenie nic nowego w śwecie GW sie nie pojawiało... ale ostatnio nastąpił wielki BOOM! Ni z gruchy (pozdrowienia dla Gruchy), ni z pietruchy normalnie się zaroiło gierkami! MMORPG (Massive Multiplayer Online Role Playing Game- czyli mówiąc po ludzku RPG wyłacznie do gry internetowej) o nazwie Star Wars Galaxies, który pozwala się wcielić w niemal każdego (No, nie ma tu Jedi/Sith), jednak w Polsce raczej furory nie zrobi, ze względu na jakość Internetu w kraju (bo nei każdego stać na Neostradę), oraz przez absurdalnie wysoki abonament (15$ to nawet jak na amerykańskie standardy sporo). Ostatnio wyszedł Jedi Academy, a dodatkowo na posiadacze XboX mogą się rozkoszować pierwszym RPG osadzonym w świecie GW- Knights of the Old Republic (konwersja na PC juz niedługo), a w planach są (uh, ale to zabrzmiało) SW Rogue Squadron 2 (jak łatwo się domyślić, sequel Rogue Squadron, należącego do cyklu X-Wing), SW Mercenary (powrót do korzeni czyli PRAWDZIWY sequel Dark Forces- wcielamy się w najemnika Republiki!), SW Rebel Strike (dużo jak na jedną gre... strzelanka w TPP, ataki naziemne i kosmiczne i jeszcze przygodówka... przynajmniej to wywnioskowałem z trailerów...). I nic nie zapowiada końca... dziękujmy Mocy za urodzaj! ^_^
Scena również kwitnie w samym Internecie. Właściwie każdy może się tutaj przyłączyć do grupy szczerze poświęconą temu, czym jest zainteresowany (Emperor's Hammer- flota, Brotherhood of the Sith- wiadomo, wiele innych..). LucasArts ma jednak neico dziwny stosunek do fanowskich stron internetowych- bezwzględnie je tępi, pozwala żyć tylko tym najpotężniejszym. W sumie- może to i dobrze, bo Lucas Arts ceni sobie 'hardcore'owych' fanów, ale co mają powiedzieć ci, co są dopiero robaczkami?

Niewielu osiągnęło mistrzostwo (czyt. maniactwo) tak wielkie, że przeczytali WSZYSTKIE komiksy, filmy, encyklopedie, zna fabułę każdego filmu i gry na pamięć... ale to właśnie ci mogą siebie nazwać PRAWDZIWYMI fanami (ja się do nich nie zaliczam), którzy w pełni rozumieją świat GW, tak złożony i rozległy... tak potężny. Którzy znają każdy najmniejszy skrawek fabuły. Znam tylko jednego takiego człowieka- i szczerze go podziwiam za wytrwałość. Będę też podziwiał wszystkich tych, którym również się to udało.

Z tym akcentem kończę. I niech Moc będzie z wami!!

 

Autor: the Stranger
email: thestranger@force-temple.com

 


 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky