Zaraz po krótkiej naradzie i ustaleniu trasy, wszyscy udali sie do swych pokoi, by wyspać się przed rozpoczęciem wyprawy. Ustalili, że z Katha udadzą się do Vanta, a następnie stamtąd, przez Puszcze Dookvanta, aż do Eadaa, gdzie postanowili chwilę wypocząć.
Następnego dnia Vorrac zbudził się wczeęnie rano. I choć jego towarzysze byli już gotowi do drogi, nie wykazywał choć odrobiny pośpiechu, wiedząc, że tylko na niego czekają. Umył się, ubrał i zszedł na śniadanie. Zaskoczyła go bardzo nieobecność Jayay. Usiadł przy "swoim" stoliku i zobaczył na nim przygotowane sniadanie z małym liścikiem dla niego:

 

Wyszłam na targ, wkrótce wrócę. Jeślibyś wychodził, zamknij gospodę a klucz zostaw w "tamtym" miejscu.
Jaya

 

"Hm... Jak musiała wyjść to widocznie musiała" pomyślał Vorrac i zabrał się do jedzenia. W czasie posiłku przyszli do niego pozostali. Elf Ertai usiadł obok Vorraca, zaś pozostali stali obok lady popijając piwo i rozprawiając o drodze.

 

- Ertai, kim wlaściwie jest mag? - spytał Vorrac.
- Nie wiem dokładnie, lecz on siebie samego każe nazywać Ruz. - odpowiedział Ertai.

 

Ruz był już stary. Miał dlugie siwe włosy i brodę. Często zwykł mawiać, że wiek niszczy ciało, ale buduje duszę, co w jego wypadku było prawdą. Był mędrcem - czarodziejem. Znał wiele ksiąg na pamięć, a autorów niektórych z nich przewyższał intelektem i wiedzą. Gdy niegdyś rozprawiał o dawnych czasach z Ertaim, wyszło na jaw, iż pamięta czasy, gdy panowała epoka lodu. Nie lubił mówić o swej przeszłości, a więc ta informacja była jedną z niewielu, które udało się uzyskać od niego. Ruz miał także tajemniczą moc - każdy, kto chciał obejrzeć jego myśli otwierał się nieświadomie na taką samą ingerencję ze strony Ruz'a.
Gdy Vorrac zjadł śniadanie położył na stole jednego grakka za cały pobyt u Jayay i skierował się do swej izby by się spakować. W międzyczasie jego towarzysze wypili swoje piwo i wyszli na zewnątrz osiodłać konie. Wkrótce okazało się, że będzie problem z Vorracem, ponieważ nie miał on swojego konia, lecz jezdził wozem zaprzężonym w woła.

 

- Vorrac, czy masz na tyle pieniędzy by kupić konia? - spytał Toren.
- Niestety nie. W Zamkira nie sprzedałem za wiele ze swych towarów, a więc i pieniędzy za wiele nie mam. - oparł Vorrac.
- Aer-Jol, czy móglbyś poszukać dla naszego przyjaciela jakiegoś wierzchowca? - zwrócił się Toren do barbarzyńcy, rzucając mu sakiewkę z pieniędzmi.
- Oczywiście. - powiedział dziki, a następnie poszedł na targ.

 

Jorael wrócił z pięknym koniem, o czarnej grzywie i białej maści. Był to niezwykły koń, który, jak powiedział barbarzyńca, kosztował go wiele. Zaraz potem Vorrac zostawił wiadomość dla Jayay, by zaopiekowała się jego wozem i wołem, zamknął gospodę, schował klucz, wskoczyl na konia i razem ze swymi towarzyszami ruszył w droge.
Po chwili jazdy został trochę w tyle, tak, że widział wszystkich pozostałych i jechał powoli, pogwizdując wesoło. Wtem zauważył coś dziwnego - zza pasa Aer-Jol wystawał skórzany woreczek, dokładnie taki sam jak sakiewka Torena. Gdy podjechał bliżej, zauwazył, że nie ubyło ani jednego grakka... "Hm... dziwna sprawa."- pomyslal Vorrac. "Nie wydaje się mi, by za takiego konia dal 2, lub 3 grakki, ale ubytek 3 grakków juz widać, bo przecież są to duże monety. Dziwne, naprawdę..." W czasie dalszej drogi Vorrac nie zaprzątał sobie tą zagadką głowy. Jechał rozmyślając o tym co widział i o tym co zobaczy. Nizina Kathanianska nie należala do jednych z najciekawszych części Elodamnu. Całe połacie terenu pokryte polami oraz małe wioski porozrzucane po całym obszarze to jedyny krajobraz jaki można było dotychczas spotkać. Jedynym urozmaiceniem była duża rzeka "il-Katha" płynąca do Zatoki Subrathu.
Pierwszy obóz został założony w połowie drogi między Katha, a zródłem rzeki il-Katha. Aer-Jol i Ertai zajęli się zebraniem chrustu na ognisko, a Toren i Vorrac rozpoczęli w międzyczasie rozbijanie namiotów. Ruz zaś zajął się przygotowywaniem posiłku i rozpalaniem ognia z małych patyczków przez siebie zebranych.

 

- To dopiero maly kawalek. - powiedział Vorrac. - Czeka nas jeszcze długa droga. Do Stepów Nifhellu jeszcze co najmniej pięć razy tyle.
- Rzeczywiście, ale nagroda za wysiłek nie będzie niska. - odparł z uśmiechem Toren. - Wszystko co teraz robisz dla nas, będzie ci oddane trzykrotnie. Ale jeślibyś nas zdradził, to biada ci, bowiem byśmy ci tego nie darowali. Pamiętaj o tym, bo warto. - poklepał go po ramieniu, uśmiechnął się przyjaźnie i poszedł do Ruz'a pomóc mu w przygotowywaniu posiłku.

 

Kończy się tutaj drugi dzień znajomości Vorraca z drużyną, a także druga część opowiadania. Mam nadzieję, iż moje pisadło przypadło Wam do gustu i z chęcią będziecie czytali następne odcinki.

 

 

Autor: Connection

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky