Życie Saurona
Rozdział 10
Wielka, błotnista
kałuża odbijała promienie słoneczne.
Dziewiątka mokrych, ubłoconych Nazguli
leżących w kałuży też.
- Chłopaki, żyjecie? - spytał Czarnoksiężnik
z Angmaru, wypluwając błoto z ust.
- Ja nie czuję się, jakbym żył - Khanul
rozepchnął się łokciami i wstał.
- No ale stoisz - odparł odkrywczo
Czarnoksiężnik.
- No słusznie, ale.... - nagle Khamul
zamilkł. - Na Morgotha! Ja jestem goły!!!!
Nazgule wzdrygnęły się i gwałtownie wstały.
Rozejrzały się po sobie. Spod warstwy błota
prześwitywała różowo-fioletowa skóra.
- I wy też jesteście nadzy! - krzyknął
Khamul z rozpaczą.
- Hehe, to prawda, ale przecież trochę
nagości jeszcze nikomu nie zaszkodziło. -
Czarnoksiężnik uśmiechnął się zalotnie.
- Przerażasz mnie - skwitował krótko Khamul,
szukając jakiś liści, co by zasłoniły to, co
trzeba.
- Ja tam lubię błotne kąpiele w towarzystwie
prawdziwych mężczyzn - odezwał się jeden z
Nazguli z błogim uśmiechem na twarzy. -
Robią dobrze na skórę.
- Z kim ja muszę pracować?!- spytał z
goryczą Khamul, owijając to co trzeba
spódniczką z trawy.
- Ech, nieważne - powiedział poważnie
Czarnoksiężnik. - Ważne jest to, jakim cudem
temu elfiemu transwestycie udało się nas
pokonać.
- A co tu za filozofia? - burknął Khamul. -
Potrafił czarować.
- Nie lubię tych przeklętych iluzjonistów...
- westchnął przywódca.
- Ale co my teraz zrobimy? - spytał jeden z
Nazguli, relaksując się w błocie.
- Trzeba wrócić do Mordoru! - krzyknął
gniewnie Czarnoksiężnik, a za nim pojawiła
się błyskawica podnosząca napięcie.
- Ale my jesteśmy nadzy, a Lord Sauron
pewnie się lekko zirytuje - jeden z Nazguli
potarł różowy podbródek w namyśle.
- Jak już wspominałem, nie mam nic przeciwko
nagości i ekshibicjonistom - przywódca
Upiorów Pierścienia dziewczęco zachichotał.
- Odwiedzimy najpierw Sarumana, to na pewno
trochę uspokoi Władcę Mordoru.
- Ty to się leczyć powinieneś.... - szepnął
pod nosem Khamul. - Jedźmy do tego Orthanku,
bo potrzebuję nowych ciuchów.
- Nie ma to jak silny argument - odparł
Czarnoksiężnik z Angmaru. - Problem tylko w
tym, że nie wiem, na czym będziesz jechał.
- Jak to na czym?! Przecież od jazdy mamy
nasze dzielne rumaki!
- A widzisz tu jakiegoś z naszych dzielnych
rumaków?
Khamul spojrzał na niego żałośnie i
rozejrzał się dookoła. Wszędzie błoto i
kałuże, paru nagich Nazguli, wiewióry i
stare drzewa. Koni tam nie było.
- Gdzie mój kasztanek?! - wrzasnął nagle z
rozpaczą.
Nazgule przytuliły go w ramach pocieszenia i
po chwili wszystkie ruszyły piechotą w
stronę Isengardu.
W Barad-dur panowała senna atmosfera. Cały
czas tylko mordowano, torturowano,
przygotowywano broń i zbroje na wojnę.
Wszędzie tylko ta sama, nudna agresja i
przemoc. Saurona już męczyła ta codzienna
rutyna. Pomyślał sobie, że może naprawdę
powinien mieć przy sobie kobietę. Z tą myślą
wyciągnął palantir i zadzwonił do swojego
doradcy i przyjaciela.
- Saruman Błyskotliwy, słucham?
- Cześć łajzo - powiedział do swojego
doradcy i przyjaciela.
- A, to ty - odparł tamten nie siląc się na
entuzjazm.
- Zaszczycę cię rozmową, albowiem chcę ci
oznajmić, że jednak czegoś mi brakuje. -
Zawiesił głos. - Brakuje mi miłości.
- No tak...
- No o co ci chodzi? Czyż nie lepsza
prawdziwa miłość od kawalerskiego stanu? -
spytał Sauron rozpromienionym głosem.
- Ależ oczywiście - zaczął Saruman z
udawanym entuzjazmem. - Pewnie, że lepsze
jest przywiązanie do jednej osoby, która się
szybko zestarzeje, roztyje, stetryczeje,
zgłupieje i okaże się zupełnie inną osobą
niż stan kawalerski i słodki smak wolności.
To oczywiste, że lepsze są kłótnie, kontrola
twojego wolnego czasu, reprymendy za piwo z
kolegami czy oglądanie telewizji niż
dotychczasowe życie. Każdy wolałby patrzeć
na zdradę, mieć złamane serce, żyć w
nieszczęśliwym związku i cierpieć przez
kobietę niż prowadzić spokojne życie
kawalera. - Skończył swój wywód donośnie.
- No więc właśnie!- Sauron rozpromienił się.
- Widzę, że też to rozumiesz.
Saruman chciał już coś powiedzieć, ale był
na tyle zrezygnowany i przerażony Sauronem,
że tylko westchnął i rzucił dyplomatyczne „yhy”
- Skoro tak wspaniale się rozumiemy, to czas
znaleźć tą, która zostanie najszczęśliwszą
kobietą w Śródziemiu!
- Dlaczego najszczęśliwszą? - spytał nagle
Saruman.
- No bo będzie miała zaszczyt żyć ze mną!
Czyż to nie oczywiste?
- O tak, niezwykle oczywiste. Po prostu
rzuca się w oczy...
- No właśnie, też tak sądzę. Wybaczę ci tą
nieprzytomność umysłową
- Dzięki, o wielki - powiedział z ironicznym
uśmiechem.
- No więc kto mógłby być moją kobietą? -
spytał po chwili Sauron.
- No a o kim myślałeś? Rozumiem, że liczą
się tylko niewiasty wysokiego stanu, nie
żadne wieśniaczki.
- Oczywiście, że nie!- wrzasnął.- Przecież
nie mogę popełnić mezaliansu! To się nie
godzi!
- Ach... No tak. - Saruman zdawał się
ziewnąć ospale. - To może Galadriela?
- Hmmm.... Elfka. - Sauron zamruczał
odrażająco. - Co prawda wredna z niej
wiedźma, ale no ładna z niej kobieta
- No i władcza - dodał Saruman.
- Ech, władcza? To niedobrze chyba. No bo
jeszcze by chciała mój autorytet podważać.
- No tak, to niedopuszczalne.
- Właśnie, właśnie... To może tą córunię
Elronda z Imladris? Tak, tego z wyłupiastymi
oczami. Słyszałem, że piękna kobitka z tej
Arweny Undomiely - zachichotał radośnie.
- Tak, wszystko by się zgadzało, jest tylko
mały, tyci szczególik... - zaczął Saruman
tajemniczo.
- Jaki?
- Córunia Elronda przeszła kurację
hormonalną i nazywa się Arwenfindel. Jest
transwestytą.
- Jak to?! - wzburzył się Władca Mordoru.
- Mieli jej wyleczyć hormonalnie trądzik.
Chcieli pobrać trochę pięknej skóry
Glorfindela, ale coś im nie wyszło. Tzn.
wyszedł z tego Arwenfindel - cud natury. -
Saruman wyjaśnił pewnym głosem.
- No ale przecież słyszałem, że ten Leśnik
czy Obieżyświat miał się z nią żenić.
- I się ożeni. Widzisz, jemu to już
przestało przeszkadzać. Ono powiedziało mu,
że wybiera życie śmiertelnika, a on
powiedział, że wybiera życie z transwestytą.
- Jak romantycznie! - zachwycił się Sauron.
- No ale to kto nam został w takim razie?
- Może ta księżniczka z Rohanu? -
zasugerował Saruman. - To niedaleko mnie.
Grima wspominał, że niezła z niej sztuka.
- Że niby ta Eowina? Ten twój Grima to nigdy
gustu nie miał. Ja, Lord Sauron, nie będę
się bawił z jakąś końską księżniczką!
- Ale ona jest w porządku - powiedział cicho
Sauron.
- Ja ci dam w porządku! Jej nieokrzesany
brat nastawał na cześć Nazgulątek! Ja
chamstwa nie zniesem!
- No jak wolisz....- Saruman westchnął. - To
kto Ci został?
- Jeszcze mamy Gondor...
- Ale w Gondorze nie ma księżniczki - odparł
biały czarodziej.
- Hmm... W sumie Faramir jest dosyć
dziewczęcy....
Nazgulątka dotarły wreszcie do Isengardu.
Dumnie spojrzały na Orthank i pokiwały
głowami w uznaniu. Kroczyły wyniośle po
schodach, nic sobie nie robiąc z własnego
wyglądu - a mieli na sobie tylko trochę
trawy.
- Puk, puk! - Zapukał Czarnoksiężnik z
Angmaru.
- Kto tam? - spytał po chwili głos zza
ogromnych drzwi.
- Czarnoksiężnik z Angmaru i dream team!
- Eee... Sarumana nie ma w domu....
- Jak to nie ma w domu?! Nie rób sobie jaj,
magiku! Bo jak się wkurzę, to cała twoja
wieżyczka się rozpadnie! I jeszcze zobaczysz
mnie bez spódniczki! - wrzeszczał lekko
zirytowany Khamul.
- No dobra - powiedział wreszcie Sarumna,
uchylając drzwi. - Zachodźcie.
- Dzięki, biały magiku! - rzucił
Czarnoksiężnik.
- Czarodzieju, a nie magiku! Trochę
szacunku! - oburzył się Saruman.
- Zwał, jak zwał...
- No i co się z wami stało, co? Dlaczego
latacie nago, jak powinniście byli szukać
Pierścienia?
- No bo tak! - krzyknął Khamul i wystawił
język.
- Nie bądźcie dziecinni... Co się stało?
- To... to... - Czarnoksiężnik zaszlochał. -
To ta paskuda, wredny transwestyta i
magik-amator Arwenfindel!
- ARWENFINDEL?! - zagrzmiał Saruman. -
Cholercia, dobrze, że Sauron nie wybrał
córuni Elronda - westchnął cicho.
- Daj mi jakieś ładne szaty, magiku -
powiedział Khamul
- A ja chcę coś do jedzenia!- odezwał się
następny Nazgul.
- A ja do picia!
- A ja chcę obejrzeć Luz Marię!
- Za stary jestem na takie rzeczy - szepnął
cicho Saruman, załamując ręce.
[c.d.n.]
Autor: Nekko
|