"Tu i teraz"

 

Stał przy stole alchemicznym, akurat przelewał zawartość fiolki z niebieskim płynem do drugiej - z zielonym. Ręce miał opanowane, nawet nie drgnęły. Nie uronił ani kropli. Długie, sięgające do ziemi, czarno-fioletowe szaty od razu zdradzały profesję, jaką się trudnił. Był nekromantą. Choć eksperymenty z demonami i umarłymi były w królestwie zabronione i karane stosem, wiedział, że był bezpieczny. Jakiż głupiec próbowałby wtargnąć do wieży nekromanty? Tak. Miał pewność, że jeszcze przez długi czas nie będzie niepokojony przez nikogo, kto miałby złowrogie zamiary.
Przelał już cały płyn, teraz ciecz była turkusowa. W drzwiach komnaty stanął chłopiec, trzymając runę Namtilla - jednego z demonów przeznaczenia.
- Przyniosłem! - krzyknął podniecony młodzian, bezceremonialnie kładąc runę na stole alchemicznym.
- Uważaj, chyba nie chcesz rozłościć demona? - mag śmierci oczywiście nie oczekiwał odpowiedzi na pytanie.
- Panie, czy na pewno chcesz to uczynić? - dzieciak aż drżał z podniecenia i ciekawości. - Tu… Teraz?
- Tak, mój mały pomocniku, tu i teraz. - głos starego maga nie był zabarwiony nawet cieniem emocji. - Pragnę poznać swoje przeznaczenie... A ty nie? Nakryj Stół.
Chłopiec posłusznie położył biały obrus na stole znajdującym się niecałe trzy kroki za magiem. Umieścił na nim również pięć świeczek, symbolizujących ramiona pięcioramiennej gwiazdy. W centrum owej gwiazdy "mały pomocnik" umieścił runę, a parę centymetrów niżej, zwój papirusu. Oczy chłopca mimowolnie powędrowały na drugą stronę stołu - na przywiązane na ścianie ludzkie zwłoki.
Wycofał się z powrotem do drzwi, stanął w nich i czekał na dalszy rozwój wypadków. Mag odwrócił się od stołu alchemicznego i spojrzał na stół przygotowany przez pomocnika. Pokiwał głową z wyraźną aprobatą, po czym uśmiechnął się do młodzieńca. Chłopiec widział jego twarz wielokrotnie, ale za każdym razem, gdy znowu na nią patrzył, wydawało mu się, że widzi ją po raz pierwszy; była pokryta kilkoma zmarszczkami, dodającymi czarownikowi powagi i mądrości. Światło rzucane przez świeczki zamieszczone na ścianach, przydawało nekromancie lekko demonicznego wyglądu.
- Zaczynajmy. - rzekł mag, po czym przybliżył się do stołu. Wyciągnął zza pasa sztylet, naciął sobie dłoń wzdłuż "linii życia". Drugą ręką podniósł i rozwinął papirus, pomagając sobie słabym zaklęciem telekinezy. Własną krwią wymalował na owym papirusie runę demona. Chłopiec znał ten rytuał tylko z książek i opowiadań swego nauczyciela, ale wiedział doskonale, co należy robić. Podszedł do stołu alchemicznego, zabrał miksturę o turkusowej barwie i wylał ją na runę. Ze stołu natychmiast zaczęły się wzbijać opary. Nekromanta szeptał regułki i zamaszyście gestykulował. Dym znad runy zmienił kierunek, teraz "szedł" w kierunku zwłok. Po chwili runa błysnęła oślepiającym blaskiem. Chłopiec zmrużył oczy, mag natomiast nawet nie drgnął… w przeciwieństwie do zwłok, którymi nagle zaczęło miotać na wszystkie strony. Pewne było, że jedyną rzeczą, jaka krępuje ich ruch, nie jest już śmierć, ale kajdany, którymi przymocowane były do ściany.
Trup ożył, jego ruchy uspokoiły się. Podniósł głowę i spojrzał na maga. - Po coś mnie tu przyzwał? - Z jego nadgnitej krtani rozległ się potępieńczy głos.
- Potrzebuję pomocy. Jestem już stary... proszę, powiedz mi, kiedy umrę i co lub kto mnie zabije.
- A dlaczegóż to niby miałbym ci pomagać?! - Wrzasnął Demon. - W podzięce za gnijące ciało, do którego mnie przyzwałeś?! Myślisz, że demony są na twe usługi?!
- Jeżeli mi nie pomożesz, odeślę Cię powrotem do otchłani! - mag zaczął tracić cierpliwość.
- A jeżeli odpowiem, co uczynisz?! Pozwolisz mi chodzić wśród śmiertelnych?! - demon zaczął się śmiać. Mag wiedział, że został zapędzony w ślepy zaułek.
- Odpowiem Ci jednak. - podjął demon - Powiem Ci, kto i kiedy Cię zabije! - Mięśnie na twarzy trupa wykrzywiły się w uśmiech, który wyglądał raczej na demoniczny grymas. - To będę ja... Tu i teraz!
Komnatę rozjaśnił kolejny błysk. Z ust trupa wyleciał z olbrzymią prędkością obłok pary. Trafił Nekromantę prosto w lewą pierś. Mag zmarł na miejscu.
Dopiero widok umierającego mistrza wyrwał chłopaka z otępienia. Były pomocnik nekromanty natychmiast rzucił się w stronę drzwi i pomknął przez schody w dół. Gdy wybiegł na zewnątrz, nie zatrzymał się. Rzucił tylko przelotne spojrzenie na wieżę. Wiedział, że ktokolwiek teraz wejdzie na najwyższe piętro, niechybnie zginie. Jednak nie miał pojęcia, czy demon się nie uwolni? Czy po godzinach, dniach, a może nawet latach lub wiekach nie zerwie się z magicznych łańcuchów i nie będzie szerzył śmierci i zniszczenia wśród niewinnych?
Dwóch rzeczy jednak chłopiec był pewien - nigdy nie rzuci nawet najprostszego zaklęcia, nie mówiąc już o przyzywaniu demonów, do którego był przyuczany od urodzenia. I nie będzie próbował poznać własnego przeznaczenia.

 

 

Autor: Oskar Kalarus

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky