Troje w(y)pasionych w Amn
Leniwe promienie słoneczne i zapach pomyj
unoszący się w powietrzu zbudził Andaluzego
z samego rana. Przekręcił się na drugi bok,
a po chwili usiadł na łóżku. Przetarł oczy,
wyjął lusterko i zręcznie poprawił makijaż i
fryzurę. Był jeszcze nieprzytomny, więc
powoli rozglądał się wkoło, próbując
ustalić, gdzie się właściwie znajduje.
- O, Melanda - powiedział szeptem, gdy
zobaczył coś dużego na innym łóżku.- A tam
jeszcze dwa łóżka. - Spojrzał na drugi
koniec pokoju. - Zaraz, zaraz... Dlaczego
tam są dwie osoby? Przecież jest nas
trójka...
Bard podrapał się po głowie, uważając przy
tym, by nie zniszczyć loków. Patrzył na dwa
posłania i nie mógł zrozumieć, dlaczego
teraz jest ich czwórka.
- Eureka! - krzyknął nagle. - Venero! Biedny
Bazgrył - ściszył głos. - Ale i tak nie mam
pojęcia, gdzie właściwie jesteśmy...
Z zadumy wyrwał go krzyk dobiegający z
uchylonego okna.
- Ja ci dam płyn na porost włosów,
tandeciarzu! Jeszcze raz cię tu zobaczę, a
zrobię ci z twarzy maślankę, a twoje ciało
zamknę w kanałach pod Dzielnicą Świątyń, byś
tam gnił wśród szczurów i koboldów!
- No tak, jesteśmy w Athkatli - powiedział
sobie Andaluzy po wysłuchaniu groźby zza
okna. - Ta podróż ze Wzgórz Umar tak mnie
wykończyła. Cały czas tylko robale, komary,
te obrzydliwe pajęczaki i mało higieniczne
warunki... I jeszcze ta atmosfera!
Skandal... Kto to widział, żeby ten Venero
tak nachalnie nastawał na cześć Bazgryła. Co
prawda, wcześniej sam chętnie zająłbym jego
miejsce, ale teraz poznałem prawdziwą naturę
Venera. To tylko pusty, arogancki,
zapatrzony w siebie narcystyczny fircyk,
który chce tylko spełniać swoje zachcianki.
Nie to, co ja. - Pokiwał głową na
potwierdzenie swoich słów. - No ale dzisiaj
się skończy. Dobrze, że Bazgrył się nie dał
tamtej fabryce testosteronu. Jednak
zauważyłem, że ostatnio jest jakiś słabszy.
Hmm, może ta podróż też go zmęczyła. Och! -
krzyknął nagle. - O nie! Mała krostka na
moim policzku! Moja alabastrowa skóra już
nigdy nie będzie taka piękna!
Andaluzy pogrążył się w czarnej otchłani
rozpaczy i zaczął wyć ze smutku. Obudziło to
Melandę, która spojrzała na barda z pogardą
i pretensjami. Ześlizgnęła się z łóżka,
wywołując lekkie wstrząsy. Elfka podeszła
chwiejnym krokiem do łóżka Bazgryła oraz
Venera i obudziła mężczyzn.
- Wstawajcie, chłopaki! - powiedziała
dziarskim tonem.
- Oj tak! Wstawajcie, chłopaki! - krzyknął
za nią Andaluzy, jednak zamilkł pod gniewnym
spojrzeniem elfki.
- Venero, czy zechcesz pójść dzisiaj z
Bazgryłem i z nami do domu rodzinnego
Bazgryła w celu zapoznania jego zacnej
mamusi i zobaczenia jego pokoju? - spytała
Melanda słodkim głosem.
- Ale przecież nie mam... - zaczął Bazgrył
ze zdziwioną miną, jednak Andaluzy w porę
kopnął go w kostkę.
- Do domu rodzinnego Bazgiego?! - krzyknął
Venero z ekscytacją. - Och, to takie
romantyczne! Pewnie, że idę, choćby z
zamkniętymi oczami!
- Naprawdę? - zachichotała złowieszczo elfka.
- To doskonale się składa. Żebyś miał
niespodziankę, pójdziesz z zamkniętymi
oczami....
- Hmm, jak tajemniczo! - Venero uśmiechnął
się promiennie. - Uwielbiam tajemnice!
Niedługo później cała czwórka podążyła
ulicami Athkatli. Andaluzy i Bazgrył
podtrzymywali za ramiona Venera, który nosił
gustowną opaskę na oczy, żeby nic nie
widzieć. Melanda, jak to Melanda,
przewodziła im, dumnie krocząc przodem. Gdy
wreszcie dotarli do Dzielnicy Świątyń, elfka
ostrożniej się rozejrzała w poszukiwaniu
posiadłości Lorda Syfilisa. Gdy wreszcie
zobaczyła ogromną willę ze złotym napisem
SYFILIS nad wejściem, skierowała tam swoją
drużynę.
Spoglądała co chwilę na Venera, jego spokój
wydawał się jej podejrzany. Jakby co, to go
zmiażdżę - pomyślała.
Po cichu weszli do posiadłości Lorda i
skierowali się do przestronnego salonu.
Przed nimi stał zadowolony Syfilis ze swoją
małą gwardią przyboczną.
- Bazgi, kiedy wreszcie pokażesz mi swój
pokój? - spytał nagle Venero.
- Możecie zdjąć mu przepaskę - odezwał się
niskim głosem Lord Syfilis
Pod Venerem ugięły się kolana na dźwięk słów
brata. Bazgi zdjął mu z oczu opaskę, a ten
spojrzał na niego żałośnie. De Moron stał
smutny i już nie wiedział, co ma robić.
- Melando, jestem pod wrażeniem. Tak szybko
udało wam się sprowadzić Venera. - Lord
pokiwał głową w uznaniu i puścił oczko do
elfki.
- Wszystko dla Ciebie, Lordzie - pokłoniła
się mu.
- A teraz, zabierzcie Venera do jego komnaty
- Lord zwrócił się do swojej gwardii
przybocznej.
- Ratuj mnie, Bazgi - wyszeptał Venero.
- Nie! Nie możecie go zabrać! - krzyczał
Bazgrył. - On będzie cierpiał.
- Panie Bazgryle, proszę się odsunąć -
powiedział Lord stanowczo.- Nawet pan nie
wie, jaka Venera potrafi być niebezpieczna.
- Venera?! - spytała cała trójka ze
zdziwieniem na twarzy.
Bazgrył był zbyt wstrząśnięty by zauważyć,
że Venero oplótł jego szyję rękoma i
wszczepił się w jego usta. Nagle wokół
młodzieńca pojawiły się różowe promienie, a
jego krótkie loki wystrzeliły i zmieniły się
w długie, piękne włosy. Natomiast jego męska
szata znikła, a w jej miejsce pojawił się
kobiecy strój, który więcej odkrywał niż
zakrywał.
- Co to ma być, na Helma?! - wrzasnęła
Melanda.
- Venero, czyli Venera, to sukkub!!!! -
wrzasnął Lord Syfilis. - Musicie ją od niego
odciągnąć, bo szybko wyssie z niego całą
życiodajną siłę!
Melanda lekko się tym zdenerwowała, bo w
końcu Bazgrył był jej przyjacielem. W elfce
odezwały się jakieś ludzkie uczucia i wpadła
w wir walki. Andaluzy przygrywał na lutni
bojową pieśń, która rozproszyła sukkuba.
Venera na chwilę odsunęła usta od Bazgryła,
a ten ostatkiem sił popchnął ją i upadł na
ziemię.
- Giń, gnido! - krzyknęła Melanda uprzejmym
tonem
Wszystko wokół poruszało się jakby w
zwolnionym tempie. Melanda była już metr od
sukkuba, kiedy odbiła się od ziemi i z
impetem wyskoczyła w stronę Venery z
obrzydliwą miną na twarzy. Ostatnie, co
zobaczyła, to przerażone lica sukkuba, który
rozpłaszczył się na posadzce pod cielskiem
elfki. Melanda zaczęła się wiercić, żeby
jeszcze potorturować Venerę. Gdy zobaczyła,
że demonica już straciła przytomność, wstała
i spojrzała na nią z pogardą. Nagle
usłyszała brawa.
Obejrzała się i zobaczyła uśmiechnięta twarz
Lorda Syfilisa, który skłonił się jej
majestatycznie. Spojrzała na Andaluzego,
który ocucił Bazgryła i odetchnęła z ulgą.
- Gratuluję, o pani - odezwał się Syfilis,
całując jej dłoń. - Udało ci się uratować
nas przed złym demonem.
- Dziękuję, lordzie. Ale mogłeś nam
powiedzieć, że to sukkub. To dlatego chciała
Bazgryła, był najsilniejszy, ale mogło mu
się coś stać.
- Tak, ale wiedziałem, że dobrze wybrałem.
Bazgrył jest silny i nieśmiały, czyli miał
największe szanse z sukkubem. Wiem, że
bardzo go to osłabiło, ale myślę, że
wynagrodzi to wam pobyt w mojej rezydencji i
spora zapłata. - Lord mrugnął do elfki.
- Och! - westchnęła. - Oczywiście! Jaka
jestem szczęśliwa, móc robić z tobą,
interesy, panie!
- Ech, Melanda wróciła do dawnego
usposobienia - szepnął Andaluzy do Bazgryła.
- Ale ważne, że ona też ma przebłyski tych
dobrych uczuć - uśmiechnął się wojownik.
- A ja jestem głodna. - odezwała się nagle
mała Fretka. - Pamiętajcie: głodna fretka to
przekleństwo.
Autor: Nekko
|