"Muzyka
Fantasy"
Niedawno dotarło do mnie kilka płyt muzycznych. Niby nic szczególnego...
Poza tym, że twórcy źródło inspiracji odnaleźli w... Tolkienie. Co ciekawe
zespoły stylowo i gatunkowo są diametralnie od siebie różne: od metalu
poprzez folk kończąc wreszcie na muzyce symfonicznej. Zapraszam na krótkie
przedstawienie i charakterystykę wybranych albumów.
Tekst rozpocznę od zespołu Blind Guardian, a dokładnie od jednego
albumu - „Nightfall In The Middlearth”. „Nightfall In The
Middlearth” to album “natchniony” Silmarillionem –
wszystkie teksty utworów opierają się na fabule książki mistrza. Blind
Guardian, mimo, iż klasyfikuje się w konwencji metalowej oferuje nam raczej
umiarkowanie ciężkie granie pełne chórków i elementów folkowych. Miły
akcent stanowią swego rodzaju „przerywniki” między utworami - to
pieśni bardów oraz ilustracje istotnych wydarzeń, takich jak zniszczenia
Angbandu (War Of Wrath) czy powalenia Morgotha przez Ungoliantę (Lammoth).
Album warto dołączyć do swojej kolekcji choćby ze względu na nietypową
konstrukcję polegającą na przeplataniu utworów opisywanymi wyżej scenami.
Dzięki temu zabiegowi uzyskano interesujący efekt opowieści... przez, którą
prowadzą nas kolejne utwory.
Na okładce następnej płyty widniał znajomy napis: Lothlorien. Tym razem
mamy już do czynienia z folkiem. Odnaleźć tu można kilka wesołych i lekkich
przyśpiewek wprawiających w nastrój wiejskiej sielanki. Flety, gitary i
charakterystyczny głos wokalistki nadają prawdziwy klimat. Nie oznacza to
jednak, że na płycie znajdują się same skoczne, chłopskie piosnki :) Sporo
tu poważnych i wzniosłych pieśni.
Polecam Lothlorien, ponieważ to naprawdę dobra odskocznia od muzyki
popularnej... i do tego w nienagannym wykonaniu.
Kolejny zespół nosi zaszczytne miano: Gandalf. Cóż, nazwa może niezbyt odkrywcza, za to zawartość więcej niż intrygująca!
Niby nic nowego: trochę muzyki symfonicznej, trochę gitary, pianina i fletu, a
do tego wszystkiego elektronika. Jednak połączenie to nadzwyczaj udane. Muzyka
w sam raz na zimowe wieczory, może stanowić doskonałe uwieńczenie długiej,
wyczerpującej sesji. Szczególnie
warte przesłuchania są płyty: „Colors Of The Earth” „Gallery
Of Dreams” (gościnnie występuje Steve Hackett) oraz „Symphonic
Landscapes”.
Trudno sklasyfikować rodzaj wykonywanej przez kolejny zespół muzyki. Na płycie
Mostly Autumn z jednej strony atakują nas szatańskie bębny i gitary w
„Overture – Forge Of Sauron” z drugiej usypia delikatnością
i melodyjnością „To The Gray Havens”. Płyta ciekawa i
niejednorodna, bogata w oryginalne i nieschematyczne utwory, a to (z przykrością
trzeba stwierdzić) już rzadkość.
Mocny rock – to chyba najtrafniejsze przyporządkowanie gatunkowe grupy
- Valinor’s Tree. Szczerze mówiąc jest to najmniej oryginalny z
przedstawianych tu zespołów. Do posłuchania zachęcił mnie przyjaciel i
– co tu kryć- miła nazwa. Jednak dokładnie odwrotnie niż w przypadku
Gandalfa niebanalna nazwa okazała
się skrywać (może nie zupełnie przeciętny) ale z pewnością mało zaskakujący
materiał. Rock podobny do tego, jaki gra wiele zespołów...
Powyższy tekst opisuje zaledwie małą część zespołów inspirujących się
Tolkienem. Jednak już na jego podstawie można zorientować się, że nie
wszystkie płyty są warte przesłuchania. Sporo w tej strefie muzycznego kiczu,
który wkrada się nawet na dobre albumy w postaci pojedynczych, nieudanych
utworów. Mimo to zachęcam do przetestowania pierwszych czterech prezentowanych
zespołów oraz poszukiwań nowych. Być może tych, które naprawdę godnie
zilustrują piękno Ardy.
Autor: Narmo
|