Jak rozwalić sesję i wykończyć MG
Czy jest coś przyjemniejszego (dla MG) od męczenia Graczy? Albo czy jest coś
przyjemniejszego (dla Graczy) od męczenia MG? Owszem, jest. Wspólna
gra bez męczenia się nawzajem (małe złośliwości są jednak jak najbardziej
na miejscu... ^_-). Ale nawet gdy jedna strona nie ma zamiaru męczyć drugiej, na sesji może się
zdarzyć coś, czego wszechwiedzący MG nie wziął pod uwagę, a co Gracze mogą wykorzystać (najczęściej nieświadomie)
aby zniszczyć sesję i doprowadzić MG do stanu, w którym jego myśli krążą
wokół słów "gracze", "śmierć", "szybko", "siekiera", "zabić", "krwii!"
itp. Na własnej skórze dane mi było doświadczyć powyższego.
Zapowiadała się całonocna sesja, jako MG przygotowałam dwie przygody (ale drugiej nie dane mi było poprowadzić - za bardzo byłam wściekła),
które miałam poprowadzić drużynie złożonej z trzech przedstawicielek
płci pięknej i jednego brzydala. Tak na marginesie dodam, że już dwie
kobiety w drużynie to może być lekkie przegięcie, a więcej... ojej... O
drużynie złożonej z samych kobiet aż boję się pomyśleć... (Osobiście do
kobiet nic nie mam, ba! nawet sama jestem kobietą, ale mam niemiłe
doświadczenia, stąd moje zdecydowane NIE! dla n>2, gdzie n = liczba
kobiałek na sesji).
A wracając do głównego tematu, moja kochana drużyna zaledwie po trzech
godzinkach grania (planowałam, że jedna przygoda zajmie nam ok. sześciu godzin) rozwalila mi sesję. W pewnym sensie winna jestem ja
sama, bo nie przewidziałam jednej rzeczy, a mianowicie tego, że Gracze
nawzajem się pomordują...
Już od początku nie było ciekawie. Aby zebrać drużynę do, brzydko mówiąc,
kupy, zorganizowałam jednej z postaci (szlachciance z pochodzenia, a złodziejce z profesji) spotkanie
z dwójką autochtonów, którzy w ciemnej uliczce zaproponowali jej kupno
eleganckiej cegły. Oczywiście była to oferta nie do odrzucenia, zwłaszcza,
że wspomniana szlachcianka wybrała się na
przejażdżkę po dokach po północy (nudziło jej się samej w karczmie) z bronią
schowaną w jukach (co samo w sobie było prowokacją, a każdy wie, że MG
lubią czasem dać się sprowokować). Reszta drużyny dziwnym zbiegiem okolicznoćsi
znalazła się w pobliżu i miała pospieszyć wspomnianej wyżej pannnie z pomocą.
No i pospieszyła, ale nie tak, jak planowałam. Jedna z graczek, skrytobójczyni,
ubiła jednego z napasników, a gdy zobaczyła, że z sąsieniej uliczki wyszedł
okuty w zbroję rycerz, wzruszyła ramionami i poszła sobie. Drugi z napastników
uciekł na widok rycerza, na co tamten także wzruszył ramionami i obrócił
się na pięcie. Do szlachcianki, która zarobiła w międzyczasie cegłą w
twarz i straciła przytomność, podeszła tylko elfka łowczyni. Wcześniej czekała,
aż reszta zajmie się sprzedawcami cegły, coby się nie narażać. W każdym
razie podeszła do ogłuszonej panny i... okradła ją, a potem zwiała zostawiając
ogłuszoną na ulicy! (Neutralna dobra... Tjaa... 'Neutralna dobra' my ass...)
Następnego dnia udało mi się zebrać w końcu drużynę i zlecić im zadanie.
Wyruszyli, ale podróż do miłych nie należała, bo bez przerwy panny się
kłóciły. Gdy napadła ich po drodze banda goblinów, każdy ubił tylko te,
które stanowiły bezpośrednie zagrożenie dla jego postaci; udzielenie
pomocy komuś innemu nie wchodziło w grę ("Każdy sobie rzepkę skrobie").
Po dotarciu do celu (baszta, w podziemiach której mieli znaleźć artefakt)
czekało ich kilka zagadek do rozwiązania. W trakcie rozwiązywania ich się zaczęło. Nie pamiętam,
albo nie chcę pamiętać, co spowodowało kłótnię, ale był to początek końca
drużyny. Skrytobójczyni dosyć szybko wylądowała bez głowy przywiazna do
jednej z pobliskich kolumn, a poźniej, jakby tego było mało, rozszarpał ją demon, którego reszta specjalnie nie ubiła (mimo że wiedzieli, że potwór nie ma z nimi szans), a tylko skryła się przed nim w baszcie.
W środku udało im się zejśc do podziemi, gdzie, szukając jakiś
wskazówek, zdemolowali kilka posągów, które, notabene, same w sobie były
wskazówkami -_-"
Kawałek dalej znajdowały się schody z pułapką. Co zrobiła drużyna? Spróbujcie
zgadnąć... Gdy szlachcianka przyglądała się stopniom, z tyłu podeszła do niej
elfka i pchnęła ją na schody, co oczywiście uruchomiło pułapkę. Można powiedzieć,
że złodziejka miała szczęście, bo nie przewróciła się na schody, a tylko
zrobiła parę kroków w przód. W ten sposób ocaliła życie, ale straciła obie
nogi (i oczywiście przytomność - to nie jest DnD, gdzie Gracz ciachnięty
toporem prawie na pół, dalej walczy i jeszcze zadaje krytyczne obrażenia ;P). Resztę drogi pokonała niesiona jak worek kartofli
przez rycerza. Tamten nie przejmował się
tym, że niesie ranną (jakoś w międzyczasie ją ocucili) i szedł przodem nie
bacząc na pułapki (jakby co, miał na sobie dodatkowy pancerz w postaci koleżanki z kasty złodziejskiej). Elfka szła z tyłu. I w końcu nadszedł czas
zemsty dla Panny Bez Nóg. Gdy rycerzowi wraz z 'bagażem' udało się ominąć
pułapkę, szlachcianka z bezpiecznej odległości aktywowała ją spejalnie wtedy, kiedy przechodzila
tamtędy elfka. Spowodowało to masę ran kłutych na całym ciele łowczyni, ale jakimś cudem (do tej
pory nie wiem jakim) przeżyła.
Bez szwanku z tamtej przygody wyszedł tylko rycerz, jedyna zła postać (a podobno te złe żyją najkrócej...). Bilans strat był
nastepujący: skrytobójczyni bez głowy, złodziejka bez nóg i kilku zębów (to drugie to pamiątka po
bliskim spotkaniu z cegłą), łowczyni bez oka (tuż przed tragiczną śmiercią skrytobójczyni zdążyła zrobić jej kuku) i dziurawa jak sito (choć
żywa) oraz Mistrzyni Gry z trwałym urazem psychicznym i w początkowym
stadium psychonerwicy ["Psychonerwica - rodzaj nerwicy, w ktorym dominują
zaburzenia psychiczne powstające w wyniku długotrwałych sytuacji
konfliktowych". - dop. 'Słownik języka polskiego' ^_-].
Nie chcesz więcej widzieć swojego MG? Znudził Ci się skład Twojej drużyny?
Żaden problem! Zachowuj się jak wspomniana w tym tekście drużyna, a Twoje
marzenia się spełnią! No chyba że masz MG masochistę i kolegów o podobnych
skłonnościach...
Autor: Falka
|