Życie Saurona

Rozdział 8

-1-

W Barad-dur panowała niczym niezmącona cisza, jakby cały Mordor pogrążył się we śnie. Słońce już wstawało i wtedy z całej twierdzy rozległ się śpiew dobiegający z komnat Saurona i budzący wszystko w okolicy 10km.
- Ajm soł priti, oł soł priti! - przerażająca pieśń dudniła w pustych łbach orków i innych diabelskich pomiotów, zgromadzonych w Mordorze - Ajm soł priti, oł soł priti!!

 

Sauron tańczył pokracznie w swojej sypialni, skacząc z łóżka na biurko i odwrotnie, trzymając w łapkach zrolowane pergaminy służące jako substytut mikrofonu. Władca Mordoru był w znakomitym humorze. Uważał, że każdy dzień przybliża go do wielkiego triumfu, połączenie się z Farinellim i podbicia całego Śródziemia, które już dawno powinno do niego należeć.

 

Tymczasem w lesie nieopodal Bree....

 

- No i gdzie są nasze hobbity? - spytał złośliwie Khamul, przegryzając tłustego robala, którego znalazł na błotnistym gruncie.
- Jak możesz jeść to paskudztwo? - obruszył się Czarnoksiężnik - Zero klasy, mój drogi
- Ja przynajmniej czuje, gdzie są te małe pokraki - Khamul prychnął i rzucił resztki po robalu w siną dal
- Naprawdę???
- Oczywiście...
- To dlaczego nie powiedziałeś o tym wcześniej, kiedy jeszcze nie błądziliśmy po tym prostackim lesie w poszukiwaniu drogi?! - wrzeszczał Czarnoksiężnik na kompana, a jego czarna dziura pod kapturem zasysała więcej światła niż zwykle
- Bo nie pytałeś, mój drogi - odparł ze spokojem i uchylił się przed lecącym w jego stronę ogromnym konarem rzuconym przez rozwścieczonego kolegę
- Obyś obrósł czerwonym futrem! - Czarnoksiężnik zapiszczał na niego złowieszczo - Więc, gdzie oni są??
- Dzięki moim proroczym zdolnością i kobiecej intuicji... - zaczął drugi w hierarchii Nazgul
- Ty nie masz kobiecej intuicji!
- Nie bądź taki drobiazgowy - prychnął - Jak więc mówiłem, udało mi się bez trudu poznać ich położenie - Zamilkł, wzbudzając napięcie - Ciekawostką jest, że sobie znaleźli pomocnika!
Nazgule obruszyły się z pogardą, prychając i plując naokoło. Khamul natomiast uśmiechnął się posępnie i wyjechał na przód grupy. Zatoczył małe koło i obrócił się do swoich towarzyszy i z tym samym uśmiechem. Nazgule czekały niecierpliwie na jego słowa.
- Są tam!!! - wskazał na północny wschód, podrywając złowieszczo swojego rumaka do góry, żeby atmosfera była gorętsza
- No to w drogę, Nazgulątka! Nie damy się przeciwnościom losu! Będziemy walczyć do ostatniego tchu! Nie poddamy się, bo siła tkwi w nas, w naszych sercach! Wygramy dla wyższej sprawy, a szczytne ideały będą nam przyświecać w czasie tej wędrówki! - Krzyczał Czarnoksiężnik z Angmaru, wysuwając się na prowadzenie. Tymczasem reszta Nazguli zatrzymała swoje rumaki i patrzyło na przywódcę z niesmakiem.
- Że co? - spytał z pogardą Khamul
- Chyba mu coś zaszkodziło - powiedział inny Nazgul
- To pewnie te alkoholizowane wisienki.... - dodał następny
- A może spadł z rumaka na łeb? - spytał cicho Nazgul
- Albo czytał poradnik "Jak wprowadzić zadęcie do swojego życia?"- dodał od niechcenia Khamul, kiwając głową z rezygnacją
- Co tam szepczecie?? - spytał podejrzliwie Czarnoksiężnik
- Eee, nic...He,he - odparł Khamul
- No to jedziemy! - krzyknął przywódca Nazguli

 

No i pojechali przez las.

 

Saruman z gracją kroczył po schodach, kierując się na dach. W ręku trzymał swoja białą, drewnianą laskę. Wygładził szaty, poprawił niepokorny kosmyk włosów opadający na oczy i wpadł na samą górę, gdzie leżał Gandalf Szary. Saruman odchrząknął, chcąc zwrócić jego uwagę. Niestety nie dało do żądanych skutków. Gandalf leżał z głową przyciśniętą do podłoża, wydając z sibie ciche dźwięki.
- Gandalfie, mówię do ciebie - zaczął grzecznie. Ale nie było żadnego odzewu
- Gandalfie, wstań! - krzyknął zirytowany czarodziej!
- Eeee...Co? - odpowiedział zaspany głos
- Wstawaj, mówię! Co ty sobie myślisz? Nie jesteś tu uwięziony po to, żeby spać! - krzyczał Saruman
- Nie krzycz tak... głowa mnie boli - odparł Gandalf zachrypniętym głosem
- Ty chyba nie piłeś wczoraj wieczorem?! - Saruman był już porządnie zirytowany
- Hehe - Gandalf zachichotał nerwowo - No wiesz, zostało mi trochę w torbie z zapasami....
- Ty niepoprawny, nieodpowiedzialny alkoholiku! - wykrzyczał na niego biały czarodziej - Teraz chyba będziesz musiał zginąć
- Tak szybko? - spytał z wyrzutem
- Tak!! - Saruman podniósł swoją laskę i wycelował nią w drugiego czarodzieja. Już chciał go zrzucić w przepaść, gdy usłyszał za sobą popiskiwanie jakiegoś zwierzęcia. Odwrócił swoją głowę i zobaczył ogromnego, przerażającego, wzbudzającego grozę albatrosa
- Witaj Albatrosie! - krzyknął Gandalf - Już myślałem, ze się spóźnisz - dodał i skoczył z gracją w przepaść, spadając na grzbiet albatrosa i szybując w dal, na północny zachód.
- Ja protestuję! - zaczął krzyczeć Saruman - Gandalfie, proszę tu natychmiast wrócić! - zwracał się już do małej plamki dostrzegalnej jeszcze na niebie - Co za impertynencja!!

 

Tymczasem w okolicy Wichrowego Czuba.

 

Nazgule okrążyły na swoich rumakach wzgórze, niepostrzeżenie. Zdobyły dokładne informacje o położeniu hobbitów. Postanowiły poczekać pod zboczem góry na odpowiedni moment do ataku. Drużyna Nazguli, korzystając z okazji, także postanowiła zrobić postój, rozbić obóz, zjeść kolację, umyć się w pobliskim bagienku, posmarować się maścią przeciw komarom i odświeżyć szaty. Po paru godzinach z obozowiska hobbitów na szczycie Wichrowego Czuba zaczęły dochodzić dźwięki, jak z dzikiej imprezy, więc Nazgule postanowiły wziąć się do roboty.
- To dobry moment na atak. Moje trzecie oko mówi mi, że ich przewodnik szlaja się teraz po okolicznych lasach - przemówił dumnie Khamul - A te wulgarne hobbity zabawiają się teraz na jakiejś libacji. Tak więc to będzie proste.
- Tak! - podchwycił pomysł Czarnoksiężnik - Tylko pomyśleć o ich przerażonych minach!
- No to jedziemy! - krzyknęły entuzjastycznie inne Nazgule

 

I pojechali na swych posępnych rumakach na szczyt wzniesienia. Zeskoczyli cicho ze swoich koni i ustawili się w szyku bojowym. Niepostrzeżenie dotarli do miejsca, w którym imprezowały hobbity. Niziołki jeszcze ich nie zauważyły, więc postanowiły zapiszczeć niemiłosiernie.
- Piiiiiiii!!!!!!!!!!!!!! - rozległ się przerażający dźwięk
- ....

 

Jakie było zdziwienie Nazguli, gdy hobbity nie zareagowały na ten pisk. Upiory Pierścienia spojrzały po sobie niepewnie i postanowiły, że spróbują jeszcze raz
- Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!! - zapiszczały posępnie
- Merry. - Nazgule usłyszały zachrypnięty głos Pippina - nie drzyj się, bo głowa mi pęka
- Na fajkowe ziele, głupi Tuku, nie odezwałem się słowem - odparł Merry, jeszcze bardziej zachrypniętym głosem, trzymając w reku butelkę rumu - To pewnie skowronki śpiewają.

 

Nazgule wzburzyły się po tej zniewadze i nerwowo patrząc po sobie, prychały i pluły naokoło. Czarnoksiężnik z Angmaru wyprostował się, odchrząknął, pewniej chwycił rękojeść miecza i podszedł do hobbitów
- Hej! Wy moczymordy przebrzydłe!! - zaczął subtelny, jak zawsze, Czarnoksiężnik - To my! Nazgule!
- Na dziadunia! - wrzasnął Samwise - Toż to nasi prześladowcy - Nazgule zaczęły klaskać, zadowolone, że wreszcie ich dostrzeżono
- Hahahah!!! - zaśmiał się złowieszczo Khamul - Teraz zabierzemy wam siłą Pierścień naszego pana!!!

 

Hobbity wyciągnęły swoje nożyki do masła i stanęły w szyku bojowym. Ale to nie stanowiło problemu dla dzielnych Nazguli. Czarnoksiężnik dziarsko kroczył w stronę Froda, który niemądrze założył Pierścień na palec. Jednak to tylko pomogło przywódcy upiorów
- A masz, pokrako! - zapiszczał i ugodził hobbita w ramię
- Aaaaaaa!!!! - zajęczał biedny niziołek

******

- Ach!!! Czuję go! Czuję Farinellego!!! - Sauron wił się na łóżku z radości.

******

- To było takie łatwe - powiedział Czarnoksiężnik - A teraz oddaj pierścień!
Jednak wtedy układ sił nieco się zmienił, ponieważ do akcji wkroczył dzielny przewodnik, czyli Aragorn, zacny strażnik północny. Bez trudu radził sobie ze wszystkimi Nazgulami
- Dlaczego on z nami wygrywa?! - spytał z desperacją Khamul
- No właśnnie nie wiem! - krzyknął Czarnoksiężnik - Ej! Ostrożnie z tym ogniem, co?
- Zaraz, zaraz - przerwał Khamul - Ilu nas jest? Raz, dwa, trzy, cztery.. A gdzie reszta??!!
- Na Morgotha! - wrzasnął Czarnoksiężnik - Zostali, żeby pograć w pokera!
- A to zdradzieckie małpy! - krzyknął Khamul z rozpaczą
- Wycofujemy się! - zarządził przywódca - Ale jeszcze tu wrócimy! - rzucił tajemniczo, a Nazgule uciekły w mrok nocy

 

Tymczasem w komnacie Saurona..

 

- Jak to ci uciekł?! - wrzasnął niski władca Mordoru
- Hmmm, no wiesz..- zaczął się tłumaczyć Saruman - To wszystko przez tego łobuza Albatrosa!
- Znowu próbujesz umyć od wszystkiego ręcę! Jesteś do niczego! A historia o domniemanym albatrosie jest beznadziejna. Ostatnio brakuje ci wyobraźni nawet na głupie wymówki!
- Ale to nie jest wymówka - zaszlochał biały czarodziej - To był niedobry albatros.
- No niech ci będzie - westchnął Sauron - Masz szczęście, bo cieszę się dzisiaj dobrym humorem. Nazgule są już blisko Pierścienia! Czułem Farinellego!
- Ech.. niesamowite - powiedział z udawanym entuzjazmem
- Poza tym, co mnie obchodzi jakiś tam Gandi Szary? - odparł Sauron - No co on może? Jak zdoła mi przeszkodzić w mym genialnym planie podbicia świata? Przecież to płotka! Nie martw się, Sarumanku. On nam nie zaszkodzi
- Heh, jesteś pewny? - spytał cichym głosem
- Tak, tak - uspokajał go Sauron - A teraz zajmił się czymś pożytecznym. Buduj mi armię!
- Jasne - rzucił zmieszany czarodziej - To pa!

 

[cdn]

 

 

Autor: Nekko

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky