Trzech w(y)pasionych w Amn

Rozdział 2

-1-

Poranny wietrzyk rozwiewał loki Andaluzego, gdy cała trójka dzielnie kroczyła lasami na wschód. Prosto do Wzgórz Umar. Szli przez dzikie ostępy, a towarzyszyła im mała tchórzofretka, która nie raz pomagała im walczyć z krwiożerczymi bestiami, które spotkali w podróży. Taak, komary to groźne stworzenia.... Gdy wreszcie dochodzili do Wzgórz Umar, dzień miał się ku kóńcowi. Byli bardzo zmęczeni, wchodząc na teren małej wioski. Było tam może z sześć chałup na krzyż i wyróżniająca się wielkością duża gospoda w centrum osady. Melanda, Andaluzy i Bazgrył przekroczyli pewnie próg tawerny, wzbudzając wielką ciekawość wieśniaków. Melanda podeszła do barmana po lewej stronie.
- Witaj, garson! - powiedziała do niego z francuskim akcentem
- Ee, dobry wieczór, psze pani - odparł, przerażony
- Prosimy pokój! Tylko jakiś dobry! - Melanda zaczęła robić wrażenie bogatej damy - Nie chce widzieć szczurów, ani brudnej pościeli
- Tak, psze pani - powiedział cichutko barman, mężczyzna słusznej postury - Ilu osobowy?
- No nie widzisz, ile nas jest? - spytała zirytowana, wskazując ręką na zawstydzonych jej zachowaniem towarzyszy - Trzy osoby i fretka
- Ach! Oczywiście, już szukam - barman zaczął przeglądać papiery - Zaraz.... Mamy tu pokój dla dwóch osób i dziecka, trzech i krasnoluda, jednej i chowańca, trzech i gnolla, sześciu z bagażami... O! Jest! Trzy osoby i fretka! Pokój nr 13 - odparł wesoło i dał elfce klucz
- A teraz poprosimy trzy piwa - powiedziała radośnie elfka

 

Trójka wędrowców podeszła do wolnego stolika i usiadłą. Po chwili barman podał im trzy kufle piwa.
- No ale jak my znajdziemy Venera? - spytała elfka konspiracyjnym głosem
- To mała wioska, chyba nie będzie aż tak trudno - powiedział Andaluzy, poprawiając złociste loki i uśmiechając się do obecnych tam kobiet
- Ale o co chodzi?? - spytał Bazgrył z miną dziecka
- Nic, nic, Bazgryłku - Melanda powiedziała to ze słodką miną, która nijak do niej nie pasowała - No ale musimy się spieszyć! A znalezienie go wcale nie będzie takie proste!!

 

Wtedy do ich stolika podszedł młody mężczyzna o delikatnej buzi i ciemnobrązowych lokach. Jego krwistoczerwona szata pobłyskiwała w blasku z kominka. Skłonił się i przysiadł po stronie Bazgryła i jego fretki
- Dobry wieczór - powiedział słodkim głosem - Pozwólcie, że się dosiądę. Mam na imię Venero...

 

W tym momencie elfla zakrztusiła się piwem, a Andaluzy zleciał z krzesła. Natomiast Bazgrył pogłaskał fretkę, żeby dodać sobie otuchy
- Och! Venero! - krzyknęła elfka z ekscytacją - Jak miło cię poznać! Jestem Melanda Fitzkroffenkroczen, to jest Andaluzy von Różfioł - wskazała na pięknego blondyna - A to.... chluba naszej drużyny... mąż niezwykłego charakteru i postawy... Wspaniały Bazgrył de Moron....
- Och! Bardzo mi miło!- uśmiechnął się Venero - Panie Bazgryle, to zaszczyt pana poznać
- Ale o co chodzi? - spytał Bazgrył z desperacją
- Och... hihihihi!- chichotała nerwowo - Nasz przyjaciel jest trochę zmęczony - powiedziała, patrząc na przerażonego Bazgryła
- Oczywiście mogę to zrozumieć. Proszę się nie martwić, Panie de Moron - uśmiechnął się do niego uwodzicielsko
- Fretko - zwrócił się szeptem do zwierzątka - Czego on chce??
- Bazgrył, mówiłam, że masz kłopoty - odparła fretka - Tylko pamiętaj! Nie zostawaj z nim sam na sam! - powiedziała konspiracyjnie i schowała się pod stół
- To ja może zamówię dla państwa wino? - spytał Venero, nie spuszczając oczu z Bazgryła
- Dziękujemy za ten gest, o piękny! - odparł melodyjnym głosem Andaluzy, próbując zwrócić na siebie jego uwagę - Wiedz, ze jestem bar....
- Tak, tak... - zaczął Venero - Nalejcie sobie - powiedział, nie odwracając nawet wzroku od de Morona
- Bazgrył, porozmawiaj z panem! - szturchnęła go Melanda, popijając wino
- Eee, dzień dobry, jestem Bazgrył - zaczął nieporadnie - lubię walkę, kwiaty, jedzenie i gryzonie...
- To wspaniale, Bazgi! - powiedział podekscytowany brat Syfilisa, chwytając mężczyznę za rękę - Ja też lubię kwiaty!
- No to fajnie.. - de Moron uśmiechnął się delikatnie - Ja lubię fiołki, takie delikatne
- No ja tam wolę orchidee, ale nie martw się - Venero odwrócił się do barmana - Kolego! Przynieś mi bukiet fiołków!

 

Po chwili barman przyniósł do ich stolika mnóstwo fioletowych kwiatków. Venero podrzucał je do Bazgryla, który cieszył się jak małe dziecko, robiąc wianki dla fretki. Melanda przysypiała nad winem, a Andaluzy rozdawał autografy fanom. Po chwili Venero znów zwrócił ich uwagę
- Moi drodzy - zaczął uroczyście - zapraszam was jutro do mojej rezydencji na północ od wioski! Wyprawię bal na waszą cześć!
- Och, to takie hojne, takie wspaniałe! - Andaluzy usmiechnął się serdecznie - Wiesz, że jestem bar...
- Tak, tak... - przerwał mu Venero - Oczekuje was jutro o zachodzie słońca
- To świetnie - rzekła Melanda, odstawiając wino - Będziemy jutro! To dobranoc
- Dobranoc, panno Fotzkroffenkroczen, panie Różnyfiołek i przede wszystkim... Miłej nocy drogi Bazgi! - uśmiechnął się uwodzicielsko i wyszedł z tawerny w towarzystwie swoich goryli
- Och, Bazgrył, nieźle ci idzie - pochwaliła go Melanda
- Ładne te kwiatki, prawda? - spytał z miną radosnego dziecka
- Ten cały Venero jest bardzo nieuprzejmy.. - powiedział zirytowany Andaluzy
- Nie marudź! A teraz chodźmy spać. Jutro czeka nas piękny dzień. Bazgrył musi być piękny

 

Wypili ostatnie łyki wina i udali się do pokoju nr 13, żeby odzyskać siły przed jutrzejszym zadaniem

 

[cdn]

 

 

Autor: Nekko

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky