Felieton

 

Wspaniałą zaleta ludzkiego umysłu jest z pewnością fakt, że posiada on tak skomplikowane "urządzenie" jak wyobraźnia. Umiejętność twórczego "fantazjowania" czy naginania rzeczywistości do wlasnych potrzeb w ten sposob, aby zaintrygowac czytelnika, odróżnia nas od organizmów stojących na niższym szczeblu ewolucyjnej drabiny. Wszystko rozbija się o zdolność do abstrakcyjnego myślenia, której z pewnością brakuje, dajmy na to, koniom. Zamierzam napisac nie tyle o samej potędze wyobraźni, co o różnego rodzaju jej wspomagaczach. Nie zadna wódzia czy winko owocowe, ktore pozwala rozluznic sie przed sprawdzianem. Nie pisarze alkoholicy ktorzy lubia sobie chlapnac przed rozpoczęciem kolejnego rozdziału, na jego zakończenie no i może gdzieś w środku, lecz Ci, którym marihuana czy opium podsuwały wizje. Ci, którzy wprowadzając się w narkotyczny trans zbierali materiały dla swoich dzieł. Opisywali w nich własne odczucia, oraz, nierzadko, haluny jakich doświadczyli, jak to trafnie ujęto w jednym z czytanych przez mnie artykułów - o środkach dopingowych dla pisarzy, poetów. Tym znudzonym szara proza życia ludziom spod nocnych delikatesów, którzy lubią sobie przypalić, proponuje takze chwycic za pioro. Efekty moga byc co najmniej ciekawe.

 

Sprobuje zaczac nieco prosciej. Czy kiedykolwiek czytając książkę i mając trudności z jej zrozumieniem zadawaliście sobie żartobliwe pytanie "ciekawe on wtedy palił"? Ja tak. Niestety trudno mi posądzać o cokolwiek Jana Brzechwę, wiec ograniczę się raczej do dziel skierowanych dla dorosłych, a dokładniej do dwoch klasycznych powieści grozy. Wielu z pewnością zgodzi się ze mną ze stworzyły one własny, nowy nurt w literaturze. Straszyły, ale także, jak w przypadku powieści Mary Shelley, miały na celu uwrażliwiać czytelnika. Za chwile przedstawie geneze powstania obu tych dziel czyli sposob w jaki pomysly na nie trafiły pod czaszki tworcow. Zacznę od postaci, której nazwisko nie powinno być obce nikomu, lordzie George'u Byronie. Wspominam wlasnie o nim, poniewaz to on wynajmowal wille nad jeziorem genewskim, w ktorej miało miejsce pewne specyficzne, i, jak pokazaly pozniejsze lata, brzemienne w skutki spotkanie. 16 czerwca 1816 roku zamknięty w szwajcarskim domu Byron, wraz ze swoim przyjaciółmi, zażywali pejotl. Wśród kilku nielicznych gości należy nadmienić zaledwie 19-letnia, choc zamezna juz wówczas Mary Shelley oraz osobistego lekarza Byrona - dr. Johna Polidori. Spożywany przez nich narkotyk to odurzająca substancja halucynogenna, otrzymywana z niektórych odmian meksykańskich kaktusów. W wielu artykułach można przeczytać ze bywalcy willi Byrona organizowali spotkania, w trakcie których opowiadano historie o duchach, a także najzwyczajniej prowadzono kulturalne dyskusje natury metafizycznej.

 

Nic w tym dziwnego skoro o tym, co zdarzyło się owej czerwcowej nocy żaden z gości nie chciał później mówić. Głębszej prawdy możemy dowiedzieć się jedynie ze skąpych zapisków Mary Shelley oraz listów ktore Byron pisal do swojej siostry. Ewentualne wydarzenia tegoż właśnie wieczoru ukazuje nam Ken Russel w swoim filmie Gotyk - kiedy wieczorem niebo zasłoniły czarne chmury i rozpętała się burza, gospodarz zaprosił swoich gości na kolacje, której głównym daniem był właśnie pejotl (ci z wyzszych sfer znali sie na kuchni).Po spożyciu halucynogenu towarzystwo zapadło w narkotyczny trans. Jawa zlała się ze snem, wydobywając z głębi świadomości domowników swoje mroczne oblicze, tkwiące głęboko w ich glowach lęki, a być może nawet pragnienia. Polidori opowiadal zgromadzonym o swojej obsesji związanej z wampiryzmem i truciznami (w sierpniu 1821 roku popełnił samobójstwo, używając: "subtelnej trucizny własnego wyrobu"). Na spotkaniu przytoczył historie grabarzy z miasteczka Frankenstein (Ząbkowice Śląskie brzmi bardziej swojsko:)), którzy zajmowali się rozkopywaniem grobów, a ze znalezionych tam ciał tworzyli trucizny. Zbrodniczy proceder trwal do czasu, gdy 17 stycznia 1606 roku wybuchła w mieście epidemia dżumy. Wowczas to odkryto działalność grupy. Oskarżeni o wywołanie zarazy mezczyzni zostali najpierw okaleczeni, a nastepnie spaleni na stosie. Mroczna historia opublikowana ponad 200 lat wcześniej w gazecie "Newe Zeyttung" wywarła szczególne wrażenie na młodej Shelley. W czasie narkotycznego transu ujrzała bowiem "ohydną zjawę ludzką leżącą bez ruchu, a potem, za sprawą jakiegoś potężnego motoru, dającą oznaki życia w postaci niepewnych, pół-żywych ruchów", a także "adepta nauk tajemnych klęczącego przy stworze, którego sam powołał do życia... Przerażającą istotę patrzącą na niego swymi żółtymi, jasnymi oczyma, w których kryło się coś niepokojącego".

 

Za namowa Byrona dziewczyna przedstawiła pozostalym swoja wizje. Postać siejącego popłoch wśród plebsu potwora nie należy jednak interpretować jedynie na podstawie jego wyglądu. Powołane do życia, bezmyslne stworzenie szukało może nie tyle kolejnej ofiary, co także odrobiny zrozumienia i akceptacji dla swojej odmienności. Bo czyż nie w każdym z nas znajduje się taki samotny, cierpiący stwór...? Chociaż trudno jest mi w tym momencie odkryć prawdziwe zamierzenia autorki i jednoznacznie stwierdzić, jakim to bohaterem był nasz monsterek to myślę, że istniała w nim chociaż mała cząstka szukająca tych wymienionych wyżej wartości. Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz ukazał się kilka lat później jako powieść anonimowa. Mimo tego, panowal powszechny poglad ze autorem dziela byl maz Mary - Percy Shelley, poeta, tuz obok Byrona uwazany za najwybitniejszego tworce angielskiego romantyzmu. Historia o profesorze Frankeinteinie, który posiadł umiejętność tchnienia życia w martwa tkankę zyskała ogromna popularność. Powstanie tej wręcz kultowej dzis powieści grozy o straszącej i budzącej ohydę bestii zawdzięczamy jak widać nie tylko samej autorce, ale takze ekipie dziarskich kopaczy grobów z Ząbkowic Śląskich. Zainspirowany opowieścią mlodej mezatki, Polidori przedstawił zgromadzonym w willi swoja własna, mroczna wizje. Przesiąkniętą mrocznym klimatem historię wampira - nieśmiertelnego zla o ludzkim wyglądzie i demonicznym wnętrzu. Obraz postaci, która własne siły czerpie chłepcząc ludzka krew. Wampir został opublikowany w rok po "cegloglowym" Mary Shelley. Większą popularność upiór ów zyskał za sprawa innego autora - Brama Stockera i jego, Draculi.

 

Kiedy burzowe chmury ustąpiły miejsca pierwszym promieniom słońca, cale towarzystwo siedziało przerażone, wewnątrz własnoręcznie zmajstrowanego pentagramu - jak powszechnie wiadomo symbolu ochronnego. Jakich jeszcze horrorow zmuszeni byli doswiadczyc goscie Byrona? Jakie inne obrazy przesuwaly sie niczym kalejdoskop przez ich skolowane umysly? Niewiadomo czy sam gospodarz opowiedzial gosciom jakakolwiek historie. Jesli tak, to zginela ona bezpowrotnie, wraz ze smiercia ostatniego sluchacza. Dwie wspaniale powieści grozy, wciagajace książki o niebanalnych fabulach, które przetoczyły się po świecie głośnym echem. Jak udowodnil Ken Russel, sama historia owej posepnej nocy w Diodati jest wspanialym materialem tworczym. A wszystko to i moze nawet jeszcze wiecej dzięki malej, kolczastej roślince... Historia zna inne przypadki, kiedy to wspaniale wiersze, powiesci czy tez nowoczense teorie kielkowaly z glow nawozonych chemia. Wezmy taka ksiazke jak Dziwna historia Dr. Jekylla i mr Hyde'a. Inny pomysl, ciekawe podejscie. Autor, R.L.Stevenson uzalezniony byl od kokainy - bez niej prawdopodobnie nie ukonczyl by utworu. Tym samym alkaloidem podleczal swoje nerwy sam Zygmunt Freud, a Lot nad kukułczym gniazdem pisany byl na dopale z marihuany oraz LSD. Nie wszystkie jednak uzywki musza byc zdobywane w sposob nielegalny, jak pokazal Friedrich Schiller mozna prosciej. Jego wzorem wystarczy zaledwie kilka zgnilych jablek (wydzielaja aceton) oraz czysta kartka. Efekty pracy, wielkich tego swiata, niejednokrotnie byly wspomagane srodkami odurzajacymi [nasz rodzimy Stanisław Ignacy Witkiewicz, znany jako Witkacy, też wiele nie ustępował swoim zachodnim kolegom po fachu i lubił sobie konkretnie zasadzić w żyłę, z wielkim po prawdzie pożytkiem dla polskiej kultury, ale niewielkim dla siebie samego - dop. Equinoxe]. Tylko czy w tym przypadku cala zasluge pisarstwa mozna przypisac konkretnej jednostce? A moze kazdy z nas moglby zostac takim Schillerem czy Freudem. Mysle ze nie. Potrzeba czegos wiecej, znacznie wiecej.

 

W tej chwili zmuszony jestem konczyc moje wywody. Lezace w kacie mojego pokoju skarpetki chyba juz wywietrzaly, a brak swoistego klimatu jakie tworzyly jeszcze przed chwila zabija moja kreatywnosc. Bez ich wciagajacego, cudownego zapachu trudno mi napisac cokolwiek madrego. Zanim je odniose wezme ostatni maszek...

 

 

Autor: Metaphor

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky