![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
X CZĘSTOCHOWSKIE DNI FANTASTYKI
W dniach od 17 do 19 października 2003 w częstochowskim Gimnazjum nr 1 im. Jana III Sobieskiego przy ul. Starzyńskiego 10 odbył się dziesiąty już konwent BUNKIER. Impreza - oczywiście - pod patronatem Valkirii. Bunkier (przynajmniej tegoroczny) to naprawdę niewielki konwent, co zresztą też miało pewien swoisty urok. Przynajmniej nie było tłoku. Piątek - dzień pierwszy konwentu Z dojazdem na miejsce nie było większych problemów. Niezależnie, czy ktoś był z Częstochowy (jak ja), czy nie. Właściwie trudności przysporzyło głównie znalezienie wejścia do szkoły. Całe szczęście, że znalazłem grupkę organizatorów (a raczej - oni znaleźli mnie), którzy mnie doń wprowadzili. W środku powitała mnie przemiła obsługa stanowiska rejestracyjnego. Sama procedura poszła wyjątkowo szybko i sprawnie. Od razu dostałem identyfikator i plan imprezy (z wesołymi i klimatycznymi opisami punktów programu), a następnie pomaszerowałem na górę, by podbić salę RPG / noclegową i zająć ją w imieniu Valkirii. Teraz mogłem już wreszcie pójść na zajęcia, np. konkurs filmowy. Warto wspomnieć, że na każdym piętrze znajdowały się łazienki. Co prawda, pryszniców nie było, ale raczej nie przeszkadzało to jakoś szczególnie. Co mnie jednak bardzo mile zaskoczyło - na parterze był sklepik z produktami spożywczymi (kanapki, napoje etc.), w którym można było też zamówić ciepłe dania z restauracji chińskiej Pan Wu - za to plus dla BUNKRA (Nadmienić trzeba także, że w niedzielę sklepik już nie był otwarty, co było znacznym problemem dla nielicznych nocujących na terenie konwentu - przyp. Żółw). W sumie tego dnia niewiele się działo, gdyż jeszcze niewielu uczestników przybyło. Część punktów programu "wypadło", część zostało przeniesionych na inne godziny. Działo się to zresztą każdego dnia konwentu. Kto chciał, mógł się udać do Manga Roomu (gdzie do późnej nocy były wyświetlane ciekawe filmy anime różnych gatunków, choć yaoi - mam nadzieję - nie było ;P) oraz do sali kinowej (gdzie były wyświetlane inne filmy). Najciekawszym jednak punktem programu była prelekcja o II edycji Dzikich Pól (ciut spóźniona), prowadzona przez dwóch Sarmatów (w kontuszach): jaśnie pana Tomasza Jaworskiego i imć Jacka Wolskiego. Prelekcję tę miał prowadzić jeszcze kasztelan krakowski - pan admirał Michał Mochocki, ale go nie było, gdyż nie zdążył jeszcze dojechać. Przyjechał dopiero w sobotę wieczorem (przybył specjalnie z Gdańska). Spotkanie wypadło kapitalnie, panowie bracia stworzyli specyficzną atmosferę, opowiedzieli o syste... tfu... o grze Dzikie Pola ;) (i rozbudzili w nas apetyty na nią). Dodatkowo swoje "trzy grosze" wtrącił imć Andrzej Pilipiuk (przebrany za kozaka), więc była okazja, by podszkolić się odrobinę z historii. O 23.00 w nocy miał się odbyć LARP neuroshimowy, ale organizator dość długo się nie pojawiał, więc postanowiłem wrócić do domu. Praktycznie każdego dnia konwentu odbywały się różne turnieje gier karcianych (M:tG, L5K, Star Wars, Babylon, etc.) Sobota - dzień drugi konwentu Przyznam się, że na żadnej z początkowych prelekcji tego dnia nie byłem, gdyż mnie jakoś specjalnie nie zainteresowały. Ten czas spędziłem w Manga Roomie, co mi nawet wyszło na dobre, bo się rozerwałem i rozluźniłem na początek dnia. Później na korytarzu przydybał mnie imć Trzewik (z czego bardzo się cieszę) i namówił na to, bym się nauczył grać w karciankę jego autorstwa - Saloon. Namowy nie trwały długo, niemal natychmiast przyłączyłem się do gry. Jeśli ktoś nie wie, Saloon to gra o przemocy, a konkretnie - bijatyce w westernowym saloonie. Wygrywa ten, kto najdłużej pozostanie przytomny (tzn. nie znokautują go inni gracze). Zabawa była przednia. Polecam wszystkim tę karciankę! Następnie udałem się na pokaz walki w wykonaniu Częstochowskiej Chorągwi Zaciężnej "Orzeł i Lew". Walczyło ze sobą kolejno czterech rycerzy: dwóch z wczesnego średniowiecza, dwóch - z późnego. Pokaz trwał krótko, gdyż walka w pełnym rynsztunku jest dość męcząca, tym bardziej, że wojownicy się nie patyczkowali - walczyli naprawdę ostro. Walkę dość żywiołowo i wesoło dopingował imć Andrzej Pilipiuk, dorzucając co chwilę swoje zabawne komentarze (efekt dodatkowo poprawiał fakt, że pisarz ów ubrany był w strój kozacki i trzymał pistolet za pasem). Wokół widowiska (odbywającego się na boisku szkolnym) zebrał się też liczny tłumek gapiów spoza konwentu. Kolejnym ciekawym punktem programu była prelekcja prowadzona przez mistrza Pilipiuka o archeologii śmierci, czyli o tym, jak ludzie starożytni grzebali swych zmarłych. Wykład był niebywale pasjonujący, choć cokolwiek obrzydliwy, w niektórych momentach wręcz makabryczny. Ale to nikogo nie zniechęciło - widownia dopisała. Postanowiłem skorzystać z konwentowego bufetu - zamówiłem sajgonki z ryżem z restauracji Pan Wu. Zamówienie złożyłem ok. godziny 13:00, a posiłek zjadłem po 17:30. Otóż danie było już ok. 15:00, ale ktoś najwidoczniej przywłaszczył sobie moją porcję. Pani bufetowa bardzo mnie przepraszała, chciała mnie nawet poczęstować bułką, ale postanowiłem poczekać na sajgonki. Oczywiście, nie musiałem za nie płacić drugi raz. Miałem też okazję nauczyć się też grać w celtyckie szachy. Grę, którą Celtowie uważali za świętą. Muszę jeszcze kiedyś zagrać. Następnie zaliczyłem prelekcję na temat systemu Gasnące Słońca, która mi się przydała do wieczornego LARPa. Był on całkiem ciekawy pod względem fabuły, jednak wystąpiło trochę problemów z organizacją, gdyż był tylko jeden Mistrz Gry. Momentami się ciut dłużyło, ale i tak było fajnie. W czasie wolnym dobrze było umówić się z kolegami na sesyjkę RPG lub zagrać w jakąś karciankę. Inni (ci starsi konwentowicze) integrowali się w którejś z częstochowskich knajpek. Cóż - De gustibus non disputandum est. Każdy bawi się, jak lubi ;) To był zdecydowanie najlepszy dzień konwentu. Niedziela - dzień trzeci konwentu Noc spędziłem w BUNKRZE (czyt. w jednej z sal lekcyjnych szkoły, zaadaptowanej jako sala noclegowa). Do sali udało mi się zebrać jeszcze AŻ dwie osoby: Admirała MMochockiego i komandora Żółwia (zaiste, sala Valkirii była to najliczniejszą salą noclegową, gdyż spały w niej aż trzy osoby - przyp. Żółw).. Z tą różnicą, że oni mieli niezbędny sprzęt konwentowy (tzn. śpiwór), a ja nie. Musiałem więc improwizować za pomocą 10 krzesełek i 2 kurtek. Nie pytajcie, jak. Tego dnia nas - konwentowiczów - czekało również sporo atrakcji. M. in. konkurs drużyn RPG, którego konkurencje sprawdzały naszą zdolność twórczego, logicznego i abstrakcyjnego myślenia oraz wiadomości na temat światów gier RPG. Trzeba było, na przykład, ułożyć krasnoludzką pieśń bojową, odwieść pijanego Sarmatę od wykorzystania prawa pierwszej nocy na jednym z członków drużyny - elfie (mężczyźnie!). Albo wyjaśnić armii elfów, dlaczego zwędziło się ubranie pływającym w rzece elfkom... Nasza drużyna ("Pędzące Wesołe Krasnoludzkie Imadła") wygrała! A nagrody były naprawdę wartościowe: podręcznik do Legendy Pięciu Kręgów, książki fantasy, bogato wydany komiks i koszulka Valkirii (która mnie przypadła w udziale). Z pozostałych punktów programu mogę wymienić prelekcję Adm. MMochockiego o sposobach prowadzenia wojny za czasów Polski Sarmackiej, premierę filmu Banzai III (przezabawnej parodii filmów z Brucem Lee) oraz pogadankę na temat "Dziewczyny a RPG", na której zabawiliśmy ciut za długo, więc przegapiliśmy oficjalne zamknięcie konwentu. I tak zakończył się BUNKIER 2003. Reasumując - konwent uważam za niezły, zważywszy, że była to impreza niewielka. Ocena: 3,5 na 5.Zredagował: Żółw
Autor: Ori "woskar" Bloodhand Relacja pochodzi z serwisu Valkiria Network i zostaje tutaj zamieszczona za wiedzą i zgodą autora.
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |