MAGICZNE PRZEDMIOTY

 

    Po każdym fantastycznym świecie wędrują osobnicy, którzy mają do zaoferowania rozmaitości, jakie się Wam nie śniły. Czasem to tylko informacje, często niesprawdzone, ale któż wie, czy dzisiaj zasłyszane, niewinne słowo, nie okaże się kluczem do marzeń jutro? Niniejsze przedmioty zostały opisane tak, by mogły pasować w zasadzie do każdego świata fantasy. "Pamiętnik Nieskończonych Opowieści" nadaje się natomiast również do innych systemów, w szczególności do Zewu Cthulhu.


    Opończa Andheima - Kim był Andheim niewielu już dzisiaj kojarzy. Może to i lepiej, gdyż nie był to człowiek godzien zapamiętania. Wieczną pamięć zyskał natomiast płaszcz, który służył mu przez wiele lat.


    Opończa Andheima z pozoru nie różni się niczym od innych tego typu okryć. Uszyta na człowieka przeciętnego wzrostu, długa do kolan, jest spinana pod szyją prostą, srebrną zapinką. Jej barwa, przyjemna dla oka, to udany kompromis między ciemnym, ciepłym szkarłatem a łagodnym, delikatnym brązem. Plotki wśród gminu głoszą, że opończa ta była początkowo barwy jasnobrązowej, jednak z każdym kolejnym zabójstwem dokonanym przez Andheima nabierała co raz wyraźniejszego odcieniu czerwieni. Oczywiście to tylko bajania.


    Jeśli ktoś mówi, że ma na sprzedaż opończę Andheima, wówczas uważaj na falsyfikaty. Oryginalna opończa ma na piersi w dwóch miejscach wyloty dziur po kulach. Po prawdzie łatwo takowe zrobić, ale autentyczność opończy prosto sprawdzić (wystarczy ją założyć). Jednak, dla ścisłości, w przypadku prawdziwej wiadomo, że krawędzie dziur są mocno osmalone i jest to niemożliwe do usunięcia.


    Niezwykłość tej opończy polega na tym, że pozwala ona noszącej ją osobie poruszać się absolutnie bezgłośnie. Właściciel opończy nie wytwarza żadnych dźwięków - jego odzież nie szeleści, nie słychać odgłosu kroków, nie dzwonią metalowe elementy, pieniądze w sakwie nie pobrzękują. Całkowita cisza. Opończa działa jednak tylko na to, co jest nią przykryte. Eliminuje więc dźwięki kroków, lecz skrzypienia desek pod nimi już nie. Podobnie jest z przedmiotami - jeśli postać użyje np. pistoletu, wszystko będzie słychać. Trzeba stale o tym pamiętać, bowiem uśpić swoją czujność jest naprawdę łatwo. Andheim jednak pamiętał o tym i właśnie dlatego strzelał przez materiał. Stąd wzięły się wspomniane dziury po kulach. Opończa działa bowiem generalnie na wszystko. Krótko mówiąc - o ile coś da się nią przykryć (np. spory, głośno tykający zegar albo klatkę z papugą), wówczas automatycznie milkną wszystkie dźwięki, jakie rzecz przykrywana wydawała.


    Gdzie opończa jest teraz - nie wiadomo. Po śmierci Andheima przechodziła z rąk do rąk. Wieści wśród poszukiwaczy przygód głoszą, że niedawno została wystawiona na sprzedaż gdzieś w Bretonii, ale podyktowano za nią tak niebotyczną cenę, że prędzej ją ktoś ukradnie, niż kupi...


    Pamiętnik Nieskończonych Opowieści - "Wielkie opowieści nigdy się nie kończą", jak gdzieś kiedyś mądrze napisano. Myśl ta najprawdopodobniej musiała przyświecać twórcy tego niesamowitego pamiętnika, kimkolwiek on był.


    Jak brzmi prawdziwy tytuł tego pamiętnika nie wie nikt. Jego oprawa jest tak wysłużona, że nie da się z niej niczego odczytać. Zgrubienia na okładce układają się chyba w jakieś znaki i symbole, ale trudno to stwierdzić z niezachwianą pewnością. Być może znawcy ksiąg i wymarłych języków mogliby coś na ten temat powiedzieć. Pamiętnik zachowuje jednak zadziwiającą wytrzymałość podczas obchodzenia się z nim. Poszczególne kartki, mimo, że wyglądają tak, jakby miały się rozpaść pod byle dmuchnięciem, można spokojnie przewracać bez obawy o ich zniszczenie.


    Niestety, nie ma chyba na świecie nikogo, kto byłby w stanie powiedzieć, co takiego zawiera Pamiętnik. Legendy mówią, że każdemu, kto go czyta, odsłania się zupełnie inna historia. Owe historie opowiadane są jednak zawsze w ten sam sposób: jakby przez istotę uważającą się za boga, potężną i mądrą, ale obserwującą wydarzenia z ubocza, sprawiającą wrażenie zawieszonej w czasie. Niektórzy twierdzą wprost, że twórcą księgi był (i jest, zważywszy na jej nieskończony charakter) któryś z siedmiu najpotężniejszych demonów piekielnego świata. Kościół, zaniepokojony sprawą Pamiętnika, nakazał go swojego czasu odnaleźć, jednak, jak dotąd, nikomu się to nie udało. Dlatego też oficjalne stanowisko kościelne w sprawie Pamiętnika jak dotąd nie uległo zmianie - księga nie istnieje. Ale nie ma się co dziwić temu, że nikt, jak dotąd, nie dostarczył pamiętnika Kościołowi. Podobno, mając go w posiadaniu, nie można obronić się przed pokusą zatopienia się w jego lekturze. A raz już zacząwszy czytać, nie można się od niego oderwać. Podobno też każdy, kto go czytał, prędzej czy później popełnił samobójstwo...


    Podobno...


    Ostrze Krwawych Łez - Własność pewnego oszalałego, bezimiennego paladyna, który zaginął w nieznanych okolicznościach. Jego broń odnaleziono kiedyś zagrzebaną częściowo w piasku na płyciźnie górskiego jeziora. Nie natrafiono na żaden ślad, który mógłby wyjaśnić, jak się tam znalazła i co stało się z jej właścicielem.


    Wokół tego miecza krąży wiele opowieści. Jedna z najciekawszych mówi o jego powstaniu. Według imperialnego kronikarza, Adomusa Hilderbaha, pewien paladyn, którego tożsamości nie udało się ustalić (niektórzy historycy uważają, iż może chodzić o Dietera von Bauerhoffera, lecz to nic pewnego), po tragicznej śmierci żony i trzech córek popadł w szaleństwo. Bardowie powiadają, że jego rodzina została zamordowana przez wysłanników z odległej Arabii. Był to akt zemsty za śmierć syna południowego władcy, zabitego podobno właśnie przez owego paladyna w trakcie jednej z wypraw przeciwko niewiernym, wspieranej przez rycerzy z Imperium. Wieczorem, po powrocie do domu z zakonnego zebrania, znalazł ciała pomordowanych bliskich w łóżkach, zupełnie tak, jak gdyby spali. Pieśniarze głoszą, że trawiony rozpaczą nurzał ostrze swojego miecza w ich krwi. Tak, według legendy, miało się narodzić Ostrze Krwawych Łez.


    Jakkolwiek brzmi to dość prawdopodobnie, nikt nie wie, jak było naprawdę. Pewne jest natomiast jedno - niezwykła natura miecza. Faktem niepodważalnym, udokumentowanym przez dziesiątki świadków jest to, że miecz... krwawi. Zawsze, gdy przy jego udziale zraniona lub zamordowana zostanie niewinna osoba, przez kilka kolejnych dni miecz roni krwawe łzy. Jeśli nawet wyczyścić go i wytrzeć zaraz po użyciu, i tak po kilku minutach na nowo, samoistnie pokryje się krwią. Taka sytuacja utrzymuje się najkrócej przez dzień, najdłużej przez pięć dni. Sprawę badali już wszelcy liczący się w Imperium wysłannicy kościelni. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że Ostrze Krwawych Łez nie jest fałszerstwem, a jego właściwości to nie skutek działania magii. To się po prostu dzieje. Miecz uznano za cudowny i wpisano go do indeksu oficjalnych relikwii Imperium. Podobno Wielki Teogonista rozważał nawet możliwość wykorzystania go jako środka do podważania bądź udowadniania winy w szczególnie bezprecedensowych procesach, ale jak dotąd nic z tego nie wyniknęło. Udostępniony niedawno do weryfikacyjnych badań kontrowersyjnemu uczonemu, Erichowi Eichlerowi, został skradziony przez nieznanych sprawców. Ericha Eichlera zamordowano. Jak dotąd nie natrafiono na ślad broni. Sam Wielki Teogonista wyznaczył za jego odnalezienie ogromną nagrodę...


    Świeca Mroźnego Płomienia - Zgodnie z nazwą, rzeczywiście mamy do czynienia ze świecą. A raczej ze świeczką, bowiem liczy ona niespełna 6 cali wysokości i jest niewiele grubsza niż środkowy palec dłoni. Lekko żółtawa, z krótkim, cienkim, osmalonym knotem, wygląda jak każda inna. Oczywiście, jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach. Gdy jej dotknąć, można odnieść wrażenie, że bije od niej delikatny chłód, a palce niemal niewyczuwalnie przylegają do jej powierzchni. Co jednak najdziwniejsze - nie można jej zapalić normalnymi sposobami.


    Wszystko dlatego, że ta niepozorna świeczka nie ma nic wspólnego z ogniem. "Zapalić" ją jest w stanie tylko wprawny mag, który odkryje naturę pozornie nieistotnych, stwardniałych na jej powierzchni kropli nieznanej cieczy, układających się w proste, intuicyjne, lecz dawno już zapomniane przez naukę zaklęcie (test Inteligencji -30). Po udanym teście na Siłę Woli (-20) mag może "zapalić" świecę spojrzeniem. Jeśli mu się uda za pierwszym razem, dalsze próby już zawsze wykonuje się z modyfikatorem -10. Knot zostaje ogarnięty przez dziwny, zaskakująco silny płomień. Strzelający wysoko, świeci kilka razy jaśniej od płomienia zwykłej świecy tych rozmiarów. Dodatkowo obserwatorom wydaje się, że jest on jakby niebieskawy, ale to może być złudzenie. Płomień ten nie jest gorący, nie można się nim oparzyć. Jego zniknięcie może wywołać jedynie mag, który go wywołał, przykrywając go dłonią. Nie wiadomo, na ile czasu może starczyć ta świeczka - płomień jej wprawdzie nie topi, jednak zawarta w niej magia z pewnością ma ograniczoną moc. Kiedyś świeczka może zgasnąć w najmniej odpowiednim momencie. Na świecie pozostało już bardzo niewiele jej podobnych, aczkolwiek te, które się zachowały, służą swoim właścicielom od bardzo dawna. Pewien elficki mag stwierdził, że jedną ze świeczek ma w posiadaniu od ponad 200 lat, a ona wciąż działa...


 

 

 

Autor: Equinoxe

email: equinoxe@vgry.net