PRZEŚLADOWANIE

 

Magic the Gathering – piękna gra. Ciekawa, wciągająca... Czy może ona jednak być niebezpieczna? Zdaniem dyrekcji mojej byłej szkoły- tak, ponieważ gra w Magica była w niej surowo zakazana. O walce, jaką razem z kumplami stoczyłem z pracownikami pewnego katowickiego gimnazjum, możecie przeczytać w tym –opartym całkowicie na autentycznych faktach- artykule.

1. Preludium
Ta – zdecydowanie najspokojniejsza- część naszej batalii rozegrała się w roku 2002, przed wakacjami. Wtedy to Magic stał się jednym ze sposobów spędzania wolnego czasu dla grupy młodych ludzi uczęszczających do Gimnazjum nr 4 w Katowicach. Kiedy dyrekcja zauważyła, że zamiast biegać po korytarzach, zajęliśmy się grą w karty, w pokoju nauczycielskim wybuchła panika. W naszej szkole pojawił się hazard! Młodzież się deprawuje! Te karty jakieś takie okropne! Z potworami! Trzeba coś z tym zrobić! Dyrekcja wydała kategoryczny zakaz gry w Magica w klasach i na korytarzach naszej szkoły. Potem przyszły wakacje, następnie trzecia klasa – trzeba było uczyć się do egzaminu. Jednak w maju 2003 egzamin był już za nami, a do zakończenia roku szkolnego pozostały niemal dwa miesiące...

2. Szkoła atakuje za pomocą broni lekkiej.
Jak już wiecie, rozporządzenie dyrekcji zakazywało gry na korytarzach i w salach, więc w świetle tego zapisu biblioteka i świetlica pozostały do naszej dyspozycji. W tych właśnie miejscach w czasie przerw, przed i po lekcjach graliśmy w Magica. Domyślacie się, co było dalej? Świetlica została zamknięta dla pojedynczych osób (teraz miały mieć tam miejsce normalne lekcje z wykorzystaniem sprzętu audiowizualnego), a z biblioteki usunięto wszystkie stoliki, przy których można było grać. Tego już było zbyt wiele! Dyrekcja chciała z nami wojny, my zaś chętnie przyjęliśmy wyzwanie...

3. Szkoła wytacza ciężką artylerię.
Budynek naszej szkoły jest niejako "zrośnięty" z pobliskim przedszkolem. Budynki te połączone są ukrytym korytarzem, o którego istnieniu wiedzą nieliczni... w tym my. Aby się do niego dostać, należało przejść przez, pozornie zamknięte, oszklone drzwi, znajdujące się w najmniej uczęszczanym miejscu szkoły. Za tymi drzwiami, ku naszej radości, odnaleźliśmy stolik i kilka krzeseł. O radości, iskro bogów! Graliśmy przez jakieś dwadzieścia minut, kiedy jakiś walnięty dzieciak zauważył otwarte drzwi i odkrył naszą pakamerę. Oczywiście musiał donieść o tym woźnemu! Przeklęty lizus. Woźny zainterweniował szybko i pewnie. Maćkowi zabrał talię, a całą ekipę postawił przed obliczem Pani Dyrektor. Półgodzinne kazanie i brak reakcji na jakiekolwiek argumenty tylko spotęgowały naszą frustrację. Kiedy P. Dyrektor oświadczyła, że po odbiór kart Maćka mają się stawić rodzice, zrozumieliśmy, że żarty się skończyły.

4. Nowa nadzieja
Wydawało się, że to już koniec Magica w "czwórce". Nauczyciele podejrzliwie węszyli w poszukiwaniu charakterystycznych kartoników, woźny sprawdzał dokładnie wszystkie miejsca, w których można by rozłożyć karty. "Ale nadeszło przebudzenie..." (quiz- z czego to jest?). W przypływie inwencji raz jeszcze, nerwowo rozglądając się, przekroczyliśmy oszklone drzwi. Przeszliśmy przez schody, które znajdowały się za rogiem najbliższej ściany i ... jakbyśmy wpadli do króliczej nory. Prawdziwy labirynt korytarzy, nerwowo krzątające się kucharki, jakiś facet wnoszący na piętro zajmowane przez kuchnię worek ziemniaków, przejście na zaplecze przedszkola, wyjście na szkolny dziedziniec. Cała masa możliwości i perspektyw. Przez kilka minut czekaliśmy przyczajeni pod schodami. Kiedy na jakiś czas zapadła cisza, zaczęliśmy wędrować korytarzami. Czego tam nie było! Obieralnia ziemniaków, wentylatornia, magazyn kiszonek, konserwator... No właśnie, konserwator. Szybko opuściliśmy teren zaplecza, aby spokojnie zastanowić się nad następną decyzją.

5. Wszystko na jedną kartę
Następnego dnia postanowiliśmy zaryzykować i... zaraz zobaczycie. Na zaplecze chcieliśmy wejść nowo poznanym wejściem, niestety – było zamknięte. Moja siostra chodziła do pobliskiego przedszkola, więc właśnie tam się skierowaliśmy. Znajoma przedszkolanka bez zbędnych pytań zaprowadziła nas na zaplecze przedszkola i wskazała korytarz, którym trafiliśmy na znajome terytorium – pierwszy sukces – powiedziała bowiem, że jeśli będziemy uważać, aby nie nanieść do środka błota, to będziemy mogli korzystać z tej drogi do woli. Etap następny - kucharki. Po kwadransie negocjacji i te panie pozwoliły nam na usytuowanie się w jednym z korytarzyków pod szkołą. Pozostał jeszcze problem stolika i krzeseł. Niepewnie skierowaliśmy się do pomieszczenia konserwatora. Ku naszej radości przy drzwiach zajmowanego przez niego gabinetu stały cztery krzesła; na początek wystarczyło! A kiedy w jednym ze ślepych korytarzy przy pomieszczeniu z etykietą "wymienniki ciepła" znaleźliśmy szkolną ławkę, nasza radość sięgnęła zenitu. Ten jeden dzień- jeden dzień, przez który mogliśmy spokojnie oddawać się przyjemnością gry w Magica, szybko minął. Następnego dnia szczęście dopisało woźnemu ...

6. Woźny kontratakuje
Dlaczego ten człowiek nie może dać nam spokoju? Chyba widział, jak przechodziliśmy przez oszklone drzwi, ponieważ i nasza sielankowa podziemna kryjówka została przez niego znaleziona. Shit! Nie będę opisywał tej burzy, jaka rozpętała się w budzie po tym, jak zostaliśmy nakryci przez woźnego (do teraz czuję do tego faceta wstręt)

7. Powrót Deckdaj
Jeżeli spodziewaliście się happy endu, to nie wiem, czy zakończenie tej historii przypadnie Wam do gustu. Musieliśmy się poddać, w murach "czwórki" już nie gości Magic – przynajmniej na razie. Blisko naszej szkoły jest McDonald's. Tam też od owego sądnego dnia spotykaliśmy się i w spokoju na tamtejszych stolikach graliśmy, graliśmy, graliśmy. Teraz są wakacje. Spotykamy się u siebie w domach, gramy w karty i RPG. Od września... liceum, co nas tam czeka? Nie wiemy. Wiemy jedno: rok zaczniemy od zainteresowania belfrów Magikiem i wytłumaczenia, że to nie to samo, co poker rozbierany.


Bohaterowie historii:
Maciej "Grevil" Kraśnicki
Kamil "Kama" Żmija
Wojciech "Robak" Robaczyński
Przemysław "Duch X" Pietrzkiewicz

 

 

 

Autor:X DUCH

email: xghost@wp.pl