Niewieści Szloch




Vraedna patrzyła z rezygnacją w oczach na otaczających ją ludzi. Nie dla nich opuściłam Podmrok, pomyślała. Odsunęła biały kosmyk włosów zasłaniający jej oczy i wróciła do zabawy sztyletem. Głośny i prymitywny rechot zmusił ją do spojrzenia w przeciwległy kąt sali. Nie dla nich...- powtórzyła w myślach z jeszcze większą rezygnacją. Trzej przybysze z Cormyru zerkali na nią co jakiś czas spode łba, mrucząc i złorzecząc pod nosem. Takich bym nie żałowała dać Lolth w ofierze, zaśmiała się w myślach. Zmarszczyła brwi i skarciła mocnym uderzeniem w udo. Już od kilku lat starała się zabić swoją mroczną naturę.
-Najtrudniej zwyciężyć z samym sobą- rzucił jej zza pleców Lareis.

Elfka obdarzyła go spojrzeniem wiecznie zimnych oczu. Kapłan Ilmatera skupił się znowu na małej porcyjce strawy, którą męczył od ponad godziny. Vraedna zrezygnowała z próby rozpoczęcia z nim jakiejkolwiek rozmowy. Był to typ człowieka, który rzadko się odzywał, a jeśli już, to krótko i lakonicznie. Z jego poważnego oblicza dało się wyczytać mądrość i ciągłą zadumę.

Spojrzała w kierunku lady. Tam Sheris załatwiała sprawę noclegu z obskurnym szynkarzem. Bardzo ją lubiła. Jeszcze trzy lata temu brzydziła się nawet spojrzeć na człowieka. Teraz ta ludzka samica wydawała jej się wręcz niezbędna do egzystencji. Była dokładnym przeciwieństwem tego, czym były jej siostry i cały dom, którego nazwę starała się wymazać z pamięci. Odwzajemniła wysłany do niej uśmiech i poszukała wzrokiem Kyliego. Nie trudno było go znaleźć, pomimo iż był niziołkiem i do tego złodziejem. Przy jego stole siedziało kilkanaście osób, śmiejąc się, popijając i poklepując go po plecach. On, nieco już podchmielony, zgarniał co rusz wygrane miedziaki ze stołu. Coraz baczniej zaczęli przyglądać mu się najemnicy "Żelaznej obroży", wymieniając między sobą porozumiewawcze uśmieszki.

-"Żelazna Obroża", co za prymitywna nazwa- drowka bąknęła do nadchodzącej Sheris.
-Niewiele głupsza od "Niewieściego szlochu"- odpowiedziała bardka, spinając włosy i zajmując miejsce obok kapłana.
Elfka popatrzyła chwilę na swoją przyjaciółkę, mrużąc brwi.
-Ale to ty ją wymyśliłaś...
-Wiem- powiedziała ze śmiertelnie poważną miną.
Wytrzymała tylko krótką chwilę, po czym buchnęła słodkim i szczerym śmiechem. Vraedna rozszerzyła lekko wargi, ale raczej sztucznie i nieudolnie. Poczucie humoru nadal było dla niej obcym pojęciem.
-Uuu...Trzeba będzie pójść z odsieczą naszemu małemu cwaniaczkowi- szepnęła Sheris do kapłana, obserwując, jak zbiorowisko wokół niziołka przerzedza się i widząc idącego w jego stronę Geoffreya. Kleryk nawet nie podniósł głowy.
W sali powiało siarczystym mrozem. Izba przez chwilę wypełniła się śnieżną zawieją. Rozległy się przekleństwa i pokrzykiwania klientów, które po chwili ucichły. Do Tawerny "Pod wilkiem morskim" weszły dwie ogromne postacie. Bardka powitała je naprawdę szczerym uśmiechem. Czarny Geoffrey wrócił bardzo szybko na miejsce, złorzecząc pod nosem do swoich kamratów. Mówił coś o orkowym ścierwie. Reszty czułe elfie ucho nie mogło wychwycić. Widocznie najemnik z "Żelaznej obroży" przypomniał sobie, że półorkowie mają dość dobry słuch. Vraedna obrzuciła wzrokiem przybyszów. Podchodząca do ławy kapłana półorczyca była słusznego wzrostu i potężnej postury. Drowka była przekonana, że położyłaby na rękę wszystkich obecnych w oberży mężczyzn. Nie mówiąc już o jej partnerze- Geldinie. Ten ledwo mieszczący się w drzwiach osobnik, z toporem przewieszonym przez plecy, uciszał awanturników samą aparycją . Gruby kaftan z niedźwiedziej skóry nieszczelnie opinał zielone, muskularne ciało. Długie i potężnych rozmiarów ręce zdradzały ogromną siłę. Mimo to w jego spojrzeniu dało się wyczytać łagodność Sheris i spokój Lareisa. Jego przeciwieństwem była, szepcząca coś właśnie Sheris na ucho, Khatja. Długie, rudoczerwone włosy doskonale odzwierciedlały jej naturę. Oblicze miała nasączone dzikością i furią, spotęgowaną jeszcze właśnie rozgłaszaną nowiną. Vraedna domyślała się, o co chodzi. Lareis widocznie też, bo wstał od stołu w tej samej chwili, co ona.

Wzrokiem podążyła za wychodzącą właśnie półorczycą, która wyjmowała sporych rozmiarów miecz z trzymanych przez jej partnera tobołków. Wyjmując broń, Khatja wpatrywała się w oczy Geldina jak w obraz. Raczej nie przypadkowo przytrzymała się ręką jego silnego ramienia, schylając się po zupełnie jej niepotrzebną tarczę. Ta gra wyraźnie ich podniecała. Wyszli, a tuż za nimi kapłan Imlatera i Sheris, prowadząca niziołka. Bardka jeszcze skinęła na drowkę, popędzając ją. Ta lekkim ruchem ręki dała znać, że jeszcze chwila. Zabrała ze stołu swój sztylet z czarnym ostrzem i zamazanym znakiem Lloth. Była to jedyna pamiątka z Podmroku. Nie wyrzuciła jej ze względu na prośby Kyliego; on lubował się w sztyletach i stwierdził, że takiego dzieła sztuki nie można wyrzucić. Broń istotnie była pierwszej próby. Krótka rękojeść obfitowała w ozdobne wzory, głównie pajęczyn. Długie i cienkie ostrze wywarzone z niezwykłą precyzją, pozwalało nim bardzo celnie miotać.

Zaraz po wyjściu zamknęła oczy. Zamknięte powieki wydawały jej się raz czerwone, raz czarne. Poczuła piekący ból i zakręciło jej się w głowie. Mrugnęła kilka razy i ból się zmniejszył. Popatrzyła w górę, by oderwać wzrok od wszechobecnego, śmiertelnie białego śniegu. Po chwili mogła już iść, jak zwykle, ze zmrużonymi mocno powiekami. Sheris przypatrywała się temu z żalem. Maści i czary Lareisa pomagały, ale nigdy nie przyzwyczają jej wzroku do światła dziennego. Była mrocznym elfem. W takich chwilach ogarniał ją wściekły ból i niemoc. Przejmowały ją dreszcze, a na plecach pojawiał się zimny pot. Kilka mocnych wdechów i wydechów ją uspokoiło.

Popatrzyła na przykutych do siebie wzrokiem parę półorków. Nawet teraz, po trzech latach ciągłego przebywania z "powierzchniowcami", miała kłopoty z akceptowaniem ludzi. Drowska natura kazała traktować ich jak służbę i niższy gatunek. Nadzwyczajny wyjątek stanowili bardka i kleryk. Do orków natomiast nigdy nie nabierze szacunku. Zwłaszcza, że tyle tego dzikiego ścierwa padało pod jej nogami. Po prostu bydlęta, bestie, które potrafią mówić- myślała. Tym bardziej nie mogła zrozumieć, jak parę orków może łączyć tak silne uczucie, jak Khatję i Geldina. Może sprawia to ich niewidoczna ludzka natura? A może wspólna samotność? A może mam z tymi zwierzętami więcej wspólnego niż mi się wydaje? A może... eh, zresztą... Widziała, jak drużyna zaczyna się ustawiać w ustalonym i przećwiczonym już tyle razy szyku. Zza pobliskiej chałupy wybiegła spora grupa dzikich goblinów. To są prawdziwe bestie- pomyślała i zaczęła tkać zaklęcie.



Sheris- człowiek, kobieta, bard, chaotyczny dobry; S: 12, Z: 14, K: 10, I: 14, M: 10, Ch: 16, Blef: 4, Ukrywanie się: 4, Koncentracja: 4, Dyplomacja: 4, Skradanie: 2; Ostrożność względem magów, Uniki. Sheris była niegdyś rozpuszczoną córką szlachcica z Waterdeep. Wykorzystywała pieniądze i społeczną pozycję rodziny by prowadzić beztroskie i bezproduktywne życie. Jej prawdziwą miłością była muzyka, do uprawiania której podchodziła z prawdziwą pasją. Uciekła z domu, gdy dowiedziała się, że jej ojciec zaaranżował dla niej małżeństwo. Ponieważ nie posiadała umiejętności z innych dziedzin życia, została bardem.

Geldin- półork, mężczyzna, wojownik, praworządny neutralny; S: 20, Z: 16, K: 16, I: 8, M: 8, Ch: 6; Zastraszanie: 4, Skradanie: 3; Oburęczność, walka dwiema broniami. Khatja- półork, kobieta, barbarzyńca, chaotyczny dobry; S: 18, Z: 14, K: 14, I: 10, M: 12, Ch: 6; Zastraszanie: 4, Wiedza o pustkowiach: 4; Broń bojowa: wielki miecz. Geldin i Khatja stanowią siłę bojową Niewieściego szlochu. Geldin podąża ścieżką prawego wojownika, podczas gdy Khatja wierzy w dzikość i nieprzewidywalność, charakterystyczną dla barbarzyńcy. Żadne z nich nie lubi mówić o swojej przeszłości. Jedyne, co zdradzają, to fakt, że nie są akceptowani ani przez orków, ani przez ludzi.

Lareis- człowiek, mężczyzna, kleryk- nosiciel bólu Ilmatera, praworządny dobry; S: 12, Z: 12, K: 12, I: 12, M: 16, Ch: 12; Koncentracja: 4, Wiedza: 4, Czaroznastwo: 2; Magia w walce, Wytrzymałość Lareis, kapłan Ilmatera, to duchowy przewodnik drużyny. Jest typem człowieka, który rzadko coś mówi, a jeszcze rzadziej pyta. Jego wiedza jest rozległa, co doskonale współgra z charyzmą Sheris.

Vraedna- drow, kobieta, czarownik, chaotyczny neutralny; S: 10, Z: 14, K: 14, I: 16, M: 10, Ch: 16; Alchemia: 4, Koncentracja: 4, Wiedza: 4, Czaroznastwo: 4; Magia w walce. Vraedna to czarownica, stanowi magiczne wsparcie drużyny. Jest mrocznym elfem, ale porzuciła okrutny kult bogini Lloth i uciekła z Podmroku. Podróżuje z niewieścim szlochem mając nadzieję, że u boku drużyny zdobędzie dobrą reputację. Najbardziej obawia się samotności, z którą czuje się obco.

Kylie- niziołek, mężczyzna, łotrzyk, neutralny dobry. S: 12, Z: 20, K: 12, I: 12, M: 10, Ch: 10; Rozbrajanie urządzeń: 4, Ukrywanie: 4, Skradanie: 4, Otwieranie zamków: 4, kradzież: 4, Przeszukiwanie: 4; broń bojowa: łuk. Kylie to niziołek i łotrzyk, pełni rolę drużynowego dowcipnisia. Jego życiowym celem zdaje się być rozśmieszanie towarzyszy. Będąc członkiem grupy od kilku lat, dokładnie zrozumiał znaczenie powiedzenia: "Smutek kocha towarzystwo".

 

 

Autor: Faust

email: nuada1@interia.pl