|
28 DNI PÓŹNIEJ
Horror przeżywa swój renesans. Po części dzieje się tak za sprawą efektów specjalnych, które pozwalają na co raz doskonalsze tworzenie potworów i kreowanie makabrycznych, nieprawdopodobnych wizji. Klasycznie jednak gatunek też trzyma się nieźle. Wciąż można natknąć się na tytuły, gdzie postawiono na klimat i przejmujące przesłanie, a efekty są jedynie dopełnieniem dla filmu, nie zaś jego treścią. Tak samo jest chociażby z Dog Soldiers (recenzja w numerze).
Podobnie pochlebne zdanie słyszałem o 28 dni później, horrorze w klimatach zombiopodobnych. Wszelkie materiały odnośnie filmu głosiły w zasadzie niewiele - grupa obrońców praw zwierząt włamuje się do laboratorium badawczego. Nieopatrznie uwalniają z klatek małpy zarażone wirusem powodującym nieodpartą żądzę mordu, wywołujący czystą, bezwolną agresję. Małpy atakują ludzi, tryska krew... i wtedy pojawia się ów enigmatyczny napis, będący zarazem tytułem - "28 dni później"...
Od razu powiem, że oglądając film Danny'ego Boyle'a (odpowiedzialnego między innymi za tak świetny obraz jak Trainspotting) byłem nieco zaskoczony wizją zombies. Przede wszystkim są oni szybcy, chyba szybsi , niż normalny człowiek! Koniec z wizją kołyszących się anemików, których buty kleją się do podłoża! Tutaj zombies gnają przed siebie rycząc, zachowują się jak psy gończe. I wygląda to naprawdę strasznie, bo, pomijając dość oczywisty fakt, że szybki zombie jest groźniejszy od powolnego, to jednak te potwory z 28 dni później są po prostu dzikie, w pewnym stopniu inteligentne, a charakteryzacja jest bezbłędna (te wybałuszone, czerwone, zalane krwią oczy...).
W 28 dni później liczą się przede wszystkim drobne akcenty. Podobał mi się motyw z centralnym placem Londynu i setkami, tysiącami maleńkich ogłoszeń w rodzaju "zaginiony", "poszukiwany" itd. Podobało mi się to, jak ukazano ludzi stojącej w obliczu wielkiej katastrofy, rozbitków cywilizacji, którzy żyją w mieście pozbawionym elektryczności (albo świece, albo lampki podpięte pod samochodowy akumulator), wody (vide pewna scenka, gdy bohaterowie wychodzą na dach bloku, a on cały pokryty jest dziesiątkami i setkami wiader na deszczówkę), gazu, łączności radiowej itd., a przede wszystkim jakichkolwiek perspektyw na lepsze jutro, bowiem plaga ogarnęła cały świat...
Czym jednak tak naprawdę jest 28 dni później? Trudno powiedzieć. Nie jest to typowy horror, choć jeśli już ma być krwisto, to scenarzyści płynów nie żałują. Przede wszystkim jest to film przedstawiający zaistniałą sytuację, okoliczności, a w tym kontekście - zachowania grup ludzi. Na sieci pojawiły się głosy, że film jest rozczarowujący, bo zombies nie ma wielu. I rzeczywiście, pojawiają się tylko tu i ówdzie. Prawdziwymi bohaterami są natomiast ludzie, którzy starają się odnaleźć i radzić sobie jakoś w otaczających ich, diametralnie innych od normalnych realiach. Nie wydaje mi się, żeby film był przed to nudny. Przeciwnie, zyskuje na głębi i przestaje być tylko rąbanką z potworami. Zresztą dzięki temu obrazowi, jak to często w takich przypadkach bywa, łatwo zauważyć, że mniejszym zagrożeniem dla człowieka jest rzeczywisty potwór, realnie czyhająca nań bestia, niż prawdziwy, żywy, z pozoru normalny człowiek. Jak by bowiem nie patrzeć - w każdym z nas tkwi najstraszliwsze z monstrów i w mrokach zawiłości naszych charakterów tylko czeka, by się ujawnić...
W skali pięciogwiazdkowej 28 dni później w pełni zasługuje na 4.
Autor: Equinoxe email:
equinoxe@vgry.net
|
|
|
|