![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
SAMOISTNE ZAPALENIE
Rocznie mówi się o zaledwie kilku przypadkach na świecie. Jako-tako udokumentowane to prawdziwa rzadkość. Na palcach jednej ręki można zliczyć osoby, którym udaje się je przeżyć. Zawsze owiewa je mgła tajemnicy. Nawet media niewiele piszą na ich temat, czy to pod presją władz, czy same z siebie będąc niepewne reakcji ludzi. Nie wiadomo, czym są wywołane. Nie wiadomo, na czym polega ich fenomen. Potocznie mówi się o nich jako o samoistnych zapaleniach. Potocznie, bowiem oficjalnie nie istnieją.
Rok 1982, Londyn. Upośledzona psychicznie, stara kobieta, nagle staje w płomieniach. Jej ojciec, będący nieopodal, zauważa blask w kuchni. Kobieta nie krzyczy ani nie rusza się. Z jej ust i brzucha strzelają jasne płomienie. Niewiele myśląc, zaciąga ją do zlewu i próbuje gasić ogień wołając zięcia. We dwóch gaszą ogień. Kobieta umiera w szpitalu kilka dni później. Zdarzenie uznane zostaje przez koronera za nieszczęśliwy wypadek. Przyznaje on z rozbrajającą szczerością, że nie może wpisać "samoistne zapalenie", bowiem czegoś takiego policja nie uzna.
Nowy Jork, cztery lata później. W ogniu ginie 56-letni mężczyzna, jak na ironię emerytowany strażak. Zostają po nim dwa kilogramy popiołu i garść kości. Płomienie nie trawią niczego w pobliżu, nawet materiały łatwopalne są nienaruszone.
Niewielka miejscowość pod Kielcami, koniec stycznia 1998 roku, jeden z kilku odnotowanych przypadków w Polsce. W łóżeczku znalezione zostają spalone zwłoki małego dziecka. Wcześniej nie słychać żadnych krzyków. Samo łóżeczko oraz becik pozostają nietknięte przez ogień.
Styczeń, 1980, Gwent w Walii. W mieszkaniu samotnego, 73-letniego mężczyzny zostają znalezione jego spopielone zwłoki. Pozostają po nim tylko stopy w skarpetkach i zwęglona czaszka. Reszta jest białym pyłem. Niepełnemu spaleniu ulega jeszcze tylko fotel, na którym siedział mężczyzna. Policjanci prowadzący dochodzenie uznają, że ofiara wypadku pochyliła się zbytnio nad kominkiem, od czego zajęły jej się włosy. Przyczyna śmierci: spalenie.
Cztery powyższe przypadki to zaledwie kilka z odnotowanych, budzących co najmniej uzasadnione podejrzenia, iż są to samoistnie zapalenia. Bardzo trudno jest dotrzeć do związanych z nimi materiałów, sprawy są najczęściej bardzo szybko zamykane, a zajmujące się nimi osoby nabierają wody w usta. Już to samo dodaje im tajemniczości i współtworzy atmosferę czegoś nieznanego, niezbadanego, z czym ludzie, z obecnym stanem wiedzy, nie potrafią sobie poradzić. A przecież samoistne zapalenia same w sobie są już dostatecznie niezwykłe.
Oto bowiem rodzi się pytanie - jakim sposobem w zaledwie kilka chwil całkowitemu spaleniu ulega ciało zawierające dziesiątki litrów wody? Dlaczego tułów i głowa spalają się na popiół, ale kończyny pozostają często nienaruszone? Skąd bierze się tak wysoka temperatura potrzebna do zaistnienia takiego zjawiska? Wreszcie - czemu nic, co znajduje się w pobliżu ofiary samozapłonu nie ulega płomieniom?
Nieliczni świadkowie mówią, że ogień płonący z wnętrza człowieka, który zapalił się samoistnie, ma barwę niebieskawą. Do takiej barwy ognia potrzebna jest temperatura od 600 do 1000 stopni Celsjusza. Ogień z palnika kuchenki gazowej ma co najwyżej nieco ponad 500 stopni. Płomienie w kominku czy w piecu to 200-300 stopni. Temperatura przeciętnego pożaru wynosi właśnie tyle. Wszystko to blednie w obliczu faktu, iż do spalenia ludzkiego ciała na biały popiół w krótkim czasie potrzebna jest temperatura około 2500 stopni. Piece krematoryjne spalają zwłoki w "zaledwie" 900 stopniach. Kości nie ulegają wtedy pełnemu spaleniu, są jeszcze mielone przez specjalną maszynę, kremulator. Temperaturę rzędu 1500 stopni generuje dopiero spalanie czystego wodoru, ale to i tak za mało.
Sceptycy mówią, iż wszystko można wyjaśnić. Twierdzą, iż za takie sytuacje odpowiedzialny jest tzw. "efekt knota". Jeśli człowiek jest otyły i ma na sobie kilka warstw łatwopalnych ubrań, może istotnie spalić się bardzo dokładnie. Wielu jednak, w tym John Heymer, były policjant, badacz zjawisk samoistnych zapłonów, uważa, że takie rozumowanie jest błędne. Efekt knota nie powoduje bowiem nawet naruszenia kości. Ponadto przypadki określane w ten sposób na ogół dotyczą osób martwych przed zajęciem się ogniem, zaś samoistne zapalenia prawie zawsze dotykają ludzi żywych (co potwierdzają także badania patologiczne). Ważną różnicą jest również sam czas trwania zjawiska - samozapłon spopiela ludzkie ciało nawet w kilkanaście sekund. Efekt knota potrzebuje na to co najmniej 24 godzin...
Czym więc jest samoistnie zapalenie? Czy jest to, jak uważają ortodoksyjni działacze religijni, kara za grzechy? Czy może mowa tu o metafizycznym "ogniu palącym duszę", który nieoczekiwanie staje się czymś realnym? Na pewno samoistne zapalenia nie są niczym nowym, bowiem wzmianki o nich odnotowano już w XVII wieku, a przypuszczalnie i wcześniej. Podówczas uznawano je za magię lub karę boską.
Londyński strażak, Jack Stacey, który próbując ugasić palącego się włóczęgę znanego przez kolegów jako Bailey, wetknął mu wąż strażacki w brzuch. Mężczyzna w momencie samozapłonu był żywy. Wgryzł się tak mocno w belkę poręczy przy schodach, iż strażacy musieli użyć łomu, by rozewrzeć jego szczęki. W każdym przypadku świadkowie kategorycznie twierdzą, iż ogień wydobywa się z wnętrza człowieka. Naukowcy doszli zatem do wniosku, że i sam proces musi zaczynać się w ciele ludzkim. Sugerując się tym, prowadzono badania dotyczące mitochondriów. Te miniaturowe, naturalne nośniki energii organizmu, znajdują się w komórkach i przeprowadzają drobne procesy chemiczne. W przypadku, gdy któreś z mitochondriów jest uszkodzone, może zakumulować w sobie zbyt wiele energii. Powoduje to wybuch tlenu i wodoru. Ich mieszanka jest w stanie osiągnąć bardzo wysoką temperaturę (używa się jej między innymi w paliwie rakietowym). Rozpoczyna się reakcja łańcuchowa - wybuchają kolejne mitochondria w sąsiednich komórkach. W krótkim czasie zniszczeniu ulega cała tkanka, a płomień przemieszcza się dalej, w zaledwie kilka chwil spopielając całe ciało.
Niektórzy wspominają, że za samoistne zapalenie odpowiedzialny może być defekt DNA, który, w określonych warunkach, może wywołać reakcję. Inni, opowiadający się za związkiem samoistnego zapłonu z magnetyzmem uważają, że pola magnetyczne potrafią rozbijać wodę we krwi na tlen i wodór. Jeszcze inną teorię wysnuwa dr Bolesław Płotnicki, który 30 lat poświęcił badaniu spraw samozapłonu. Argumentuje on, iż reakcja rozpoczyna się w żołądku, gdzie powstaje gaz kwasu solnego. Jednak i tu wszystko wiązane jest z wodorem i reakcjami z tlenem bądź fluorem.
Dlaczego jednak nie zapala się nic w pobliżu człowieka? I na to naukowcy mają odpowiedź. Według nich do samozapłonów dochodzi zazwyczaj w niewielkich, dość szczelnych pomieszczeniach. Wysokiej temperatury ogień ogarniający ciało potrzebuje ogromnych ilości tlenu by trwać. W krótkim czasie cały tlen z wnętrza zostaje zassany przez ogień. W sytuacji, kiedy nie ma już dopływu świeżego tlenu, płomienie gasną. W tak krótkim czasie nic nie zdąży się zająć, a jeśli nawet się zajmie, wówczas brak tlenu uniemożliwia dalsze palenie się.
Czy za to wszystko odpowiedzialne są tylko rozmaite choroby czy wady genetyczne? Niekoniecznie. Po przeanalizowaniu wszystkich przypadków można dojść do wniosku, iż samoistnemu zapaleniu ulegają tylko osoby z pewnymi "predyspozycjami". Najczęściej mają one negatywne podejście do życia, skłonności i dążenia autodestrukcyjne. Samozapłon dotyka przeważnie ludzi starych, cierpiących z powodu samotności, kalekich i biednych. Może więc wzmianka o "ogniu trapiącym duszę, wewnętrznych cierpieniach" nie jest tak znowu wyssana z palca? Zastanówmy się jednak, czy w przypadku maleńkiego dziecka spod Kielc można mówić o negatywnym stosunku do życia...?
Samozapłon może mieć także jakieś znaczenie duchowe. Wskazuje na to fakt, iż jego ofiary zawsze znajdują się w stanie dziwnego transu, niczego nie czując ani nie pamiętając, niezdolne do jakiekolwiek reakcji. Jack Angel, który przeżył samoistne zapalenie w 1974 roku, zwyczajnie położył się spać wieczorem. Ocknął się dopiero po czterech dniach, w szpitalu. Amputowano mu prawe przedramię. Nie był w stanie odtworzyć, co się z nim działo, nawet po poddaniu się hipnozie.
Czy kiedyś ludzie dowiedzą się, czym tak naprawdę jest samoistne zapalenie? Możliwe, ale prawdopodobnie nie nastąpi to szybko. Większość zdarza się w odosobnieniu. Świadków jest niewielu, ludzi chętnych do odkrywania prawdy jeszcze mniej. Także władze są sporą przeszkodą w dążeniu do poznania samoistnych zapaleń, ich przypadki bowiem są skrzętnie tuszowane i utajniane. Chociaż patologowie przyznają cicho, iż przyczyny niektórych śmierci nie są tak naprawdę jasne, sprawy uznaje się za zamknięte. Prawda jednak zostanie prędzej czy później odkryta. Przecież nie wystarczy zamknąć oczy i zakryć uszy, by nic nie wiedzieć o jakimś "dziwnym zdarzeniu". Na własnej skórze można poczuć jego żar...
Autor: Equinoxe email: equinoxe@vgry.net
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |