WŁADCA OGNISTYCH KRAIN

Recenzja II części sagi o Królewskich Fechmistrzach Dave'a Duncana

 


I. Wstęp
Wydawać by się mogło, że kolejna książka Dave'a Duncana z sagi o Królewskich Fechmistrzach nie zaskoczy nas niczym nowym w stosunku do pierwszej części, "Pozłacanego łańcucha". Spodziewałem się, że ta, nielichej grubości powieść przedstawi nam po prostu nową historię z Żelaznego Dworu, związaną pośrednio z opowieścią hrabiego Rolanda, tudzież znanego jako Durendal, który był naczelną postacią "Pozłacanego łańcucha". Jednak "Władca Ognistych Krain" jest już nową historią o przygodach młodego Baelinga, Radgara, ukrywającego się w królewskim dworku szkolącym adeptów powołanych do służby królowi i jego bliskim, który to, jako chłopiec, przeżył w przeszłości okrutne chwile i koszmar z jego dzieciństwa nie pozwala mu pozostawać biernie poza granicami swojego rodzinnego kraju. Radgar to jeden z moich ulubionych zresztą bohaterów całej sagi. Jak na razie, muszę przyznać, jego dzieje tak mnie zaabsorbowały, że czytając "Władcę..." z zapartym tchem, przebrnąłem przezeń szybciej, niż się sam spodziewałem, biorąc pod uwagę mój wieczny brak czasu. Tym razem znacznie łatwiej dałem się porwać urokowi niebanalnego stylu Dave'a Duncana i jego, naprawdę, jak się okazuje, skomplikowanej intrydze, którą zbudował na potrzeby sagi. 

II. Aeleding
Baelowie to lud barbarzyńców nękających Chivial w wojnie, która zabiera bardzo wiele i jednej i drugiej ze stron. Kiedy jednak ta wojna ma wreszcie dobiec końca, dzieją się rzeczy, których młody Radgar Aeleding nie zapomni do końca życia. Pokój zostaje zawarty, ale Baelowie cierpią na wyzysku Chivialu i króla Ambrose'a IV, którego znamy z pierwszej części sagi. Nowa wojna wisi na włosku i wszystko zapowiada, że po raz drugi wstrząśnie Baelmarkiem i Euranią. 

III. Szerszeń
Młodzi szermierze, którzy odmówią służby, muszą zostać, wedle królewskiego prawa, skazani za niesubordynację. Jednak Zbir i Szerszeń mają swoje powody, aby tak uczynić i, choć na wygnaniu, mogą cieszyć się życiem oraz swobodą wspólnej przygody. Jednak obaj dopiero po pewnym czasie odkryją prawdziwą siłę własnej przyjaźni i lojalności, która uchroni ich przed największymi niebezpieczeństwami, na jakie mogli się tylko natknąć. W realiach pełnych miłosnych zdrad i okrutnych intryg oraz niebezpiecznych czarów, dwaj młodzi szermierze, obaj skazani na siebie nawzajem, mają nikłe szanse na przeżycie, jednak razem podołają największym trudom i stawią czoła skrajnym sytuacjom, na jakie zwykle narażani są tacy bohaterowie. 
Duncan korzysta z intrygi i magii w sposób subtelny, logiczny i umiarkowany. Nie uraczysz tam więc żadnych przegięć z czarostwem, bo wszystko podporządkowane jest znakomitemu klimatowi i żelaznej logice opowieści. Niewiele utworów posiada obie te cechy. 

IV. Czar prozy
Tak można w skrócie nazwać moje zauroczenie prozą Dave'a Duncana. Na "Pozłacanym łańcuchu" historia zakonu dopiero się zaczyna, ale dopiero, gdy się wejdzie głębiej w ten świat i w te postacie, cała historia nabiera unikalnego sensu i smaku. Prowadzona w sposób mocno zagmatwany fabuła wielokrotnie łączy się i zręcznie splata, stale zaskakując czytelnika na kolejnych stronach swoją unikalnością i złożonością. Łączenie zdarzeń i postaci pozornie ze sobą niezwiązanych to mój ulubiony element w prozie jakiegokolwiek gatunku, a zawiłości fabularne u Duncana zadowolą najwytrawniejszego czytelnika. We "Władcy Ognistych Krain" wszystko to dochodzi do absolutnej perfekcji i "cudem jest w moich oczach".

V. Styl 
Okazało się, że na pierwszej części sagi autora nie poznałem się pod jednym przynajmniej względem. Zwątpiłem w bogactwo i barwność stylu autora, ponieważ, przyzwyczajony do jasnych sytuacji i oczywistych opisów, dałem się łapać w pułapki niezrozumienia, kiedy na niemalże co drugiej stronie raczył mnie on zmyślną i nie do końca łatwą do rozszyfrowania intrygą. Teraz, przyzwyczajony i obyty z tym absolutnie nietuzinkowym pisarzem, nauczyłem się na pewno, że aby studiować Duncana z pożytkiem, trzeba uważać na każde napisane przezeń słowo i nie dać się zwieść jakimkolwiek pozorom. Nawet jeśli coś, z fabularnego punktu widzenia, wydaje się łatwe i szablonowe, za kilka stron okaże się, że zupełnie takie nie jest. Nieco irytują być może zbyt wyrywkowe i niełatwe w zrozumieniu dialogi, które nie zawsze zostały przetłumaczone dla czytelnika, ale jest to podyktowane chęcią autora, by akcja toczyła się szybko i by czytający nie wypadł z rytmu. Jak mówię, na wartkości akcji i złożoności stylu utworu trzeba się, po prostu u Duncana, najzwyczajniej w świecie poznać, a potem czytanie idzie już łatwo i przyjemnie, zaś rozliczne nawiązania fabularne stają się szybko interpretowane i rozjaśniają zagmatwane sytuacje, na które, szczególnie tutaj, można natknąć się wyjątkowo często. 

VI. Fyrlafin
Opowieść brana jako pojedyncza część broni się znakomicie, ale tylko w połączeniu z pozostałymi daje pełny obraz tej wspaniałej historii. "Pozłacany łańcuch" wypada więc jeszcze lepiej przy "Władcy ognistych krain" niż samodzielnie, a druga część ma się tak samo mocno w stosunku do pierwszej. Niektóre jednakże wątki fabularne, wyjątkowo już i tak zagmatwane i zaznaczone z wielkim naciskiem na domyślność czytelnika, zamykają się w obu pierwszych częściach zupełnie różnie. Można nabawić się więc słusznego przeczucia, że Duncan popełnił błąd i wprowadził nieścisłości w swojej cudownej fabule! Otóż autor sam wyprowadza nas z tego błędu, pisząc przewrotnie na początku części trzeciej ("Niebo mieczy"), że, owszem, pierwsze dwie księgi można brać i czytać jako oddzielne całości, ale powiązane razem tworzą lepszą jedność i dają większe zrozumienie. Natomiast czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że pojawiły się między nimi pewne różnice i przekłamania w fabule. Trzecia część wszystko to, podobno, wyjaśnia, jak obiecuje Duncan, dlatego tym bardziej nie mogę się już doczekać, gdy wreszcie czas pozwoli mi zabrać się za lekturę "Nieba mieczy" i poznać prawdziwy sens całej historii oraz jej ostateczne zakończenie, które, podobno, stanowi znakomite podsumowanie całej sagi. 

VII. Ocena
"Władca Ognistych Krain" zupełnie zmienił moje wyobrażenie o całej sadze Duncana. Przekonałem się, że Opowieść o Królewskich Fechmistrzach jest, przede wszystkim, nietuzinkowa i niełatwa w odbiorze, na dodatek szalenie ciekawa i wspaniale pomyślana. Wystawiłbym tej powieści 6 z drobnym minusikiem dla zasady, a oceniając po raz drugi "Pozłacany łańcuch", w stosunku do mojej poprzedniej opinii podwyższyłbym ostateczny stopień o przynajmniej jedno oczko w górę. Naprawdę, jest to powalająca saga, a już na pewno po trzeciej części będę rozpływał się tutaj w zachwytach, bo coś mi mówi, że wspaniały David Duncan nie pokazał jeszcze wszystkich swoich możliwości i niejednokrotnie zdoła nas zaskoczyć i zauroczyć w swoich opowieściach. 
Doskonałe! Polecam z całego serca! Zastanawiam się, czy nie mam już teraz nowego faworyta obok G.R.R. Martina! 

Autor: Dave Duncan 
Tytuł: "Władca Ognistych Krain" 
Rok wydania: 2001 
Wydawnictwo: MAG 
Cena: 35 zł 
Jakość wydania: Dobra (jak zwykle) 
Ocena recenzenta: 6- (w skali szkolnej)
"Pozłacany łańcuch": 5+

 

 

Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net