BUNKIER

 

Siedzę przed kompem, popijam REDD'Sa (kto chce, niech to uzna za kryptoreklamę), słucham Tr3s Lunas Mike'a Oldfield'a. Wiecie, taki nastrój na lekkie dumanie. O czym? O kinie, a jakże. Niedawno dopiero bowiem udało mi się zaliczyć kilka filmów, które z pewnością warto było obejrzeć. Dlaczego? Zwyczajnie o nich zapomniałem. Nic w tym dziwnego. Zewsząd atakują nas reklamy filmów efektownych, kolejnych z cyklu łubudu dla ubogich, a człowiek mimo woli ulega im. Ogląda ten czy inny tytuł, bo jest na fali. Tymczasem wiele filmów nie ma intensywnej reklamy, niewiele o nich słychać. Raz gdzieś coś powiedzą (jeśli w ogóle) i koniec. Może padnie jakaś nagroda, ale jeśli to nie Oscar (lub przynajmniej nominacja) to która gazeta, nie licząc tych poważniej traktującej film, szerzej o tym napisze, prawda? I tak odchodzą w mrok dzieła dobre, dzieła niemal wybitne, poruszające. Dzieła, które zatrzymują nas na trochę, zmuszają do pomyślenia przez chwilę. Szkoda. Oj, jaka szkoda...

 

Tak było z Bunkrem (tyt. oryg. The Hole). Ten nieco enigmatyczny tytuł różnie mi się kojarzył. O fabule wiedziałem tyle, co gdzieś, dość już dawno temu, przeczytałem, a więc to, iż "zakrwawiona dziewczyna o imieniu Liz, jedna z czwórki zaginionych młodych ludzi, dociera wymęczona do telefonu i dzwoni na pogotowie. Co wydarzyło się w tajemniczym, powojennym bunkrze za miastem?". Początkowo sądziłem, że o tym filmie będzie głośno, że będzie to może jakiś udany horror, a tymczasem sprawa przycichła, a mi Bunkier zwyczajnie wywiało z głowy. Przypomniałem sobie o nim dopiero stosunkowo niedawno i postanowiłem go zdobyć.

 

Filmem byłem zachwycony. Muszę przyznać, że długo takiego nie widziałem. Nie był może przesadnie zaskakujący (z wyjątkiem samego rozwiązania zakończenia), ale z pewnością trzymający w napięciu, stawiający nieustannie przede mną pytanie, jak to się skończy (no właśnie). A było nad czym się zastanawiać. Historię bowiem tego, co się wydarzyło w bunkrze, opowiadają dwie osoby. I są to krańcowo odmiennie wersje. Jedną snuje owa dziewczyna, która jako jedyna z czwórki przyjaciół ocalała, drugą nerwowo wykłada aresztowany przez policję, pewny siebie i arogancki chłopak. Które z nich mówi prawdę? Czy w ogóle któreś? A jeśli tak to co z tego wyniknie...?

 

W jednej z głównych ról można w filmie zobaczyć Thorę Birch (Liz), obiecującą, naprawdę dobrą aktorkę młodego pokolenia. Początkowo bałem się, że w większości nieznani aktorzy będą słabi i nie uda im się w pełni oddać potencjału drzemiącego w znakomitym pomyśle. Bardzo mi jednak przypadła do gustu ich gra, szczególnie wspomnianej Thory Birch, która doskonale wykreowała postać osoby z pozoru niewinnej, a jednak skrywającej obrzydliwe sekrety swojej prawdziwej, mrocznej natury.

 

Bunkier jest ciekawy z tego względu, że niezwykle interesująco traktuje kwestie ludzkich słabości i pragnień. Widzimy, co z człowiekiem robią obsesje, jego żądze, desperacja wola życia, tkwiące w każdym z nas ziarno egoizmu. Przyjaciele zabijają się z powodu jednej puszki coli. Do czego jesteśmy zdolni, gdy na czymś naprawdę nam zależy? Co zrobimy, gdy obłęd weźmie górę nad zdrowym rozsądkiem? Na naszych oczach spokojna, delikatna, cicha dziewczyna przeistacza się w morderczynię, w kogoś chorego, opętanego na punkcie drugiego człowieka. Ten film pokazuje, jak silne targają nami emocje, jak obsesje niszczą, doprowadzają do tragedii, czynią z człowieka potwora. Tymczasem zaczyna się niewinnie, przecież to miłość...

 

Jak więc już pisałem, Bunkrem byłem zachwycony. Chyba właśnie ze względu na to, iż wnika w psychikę zwykłych, młodych ludzi postawionych w obliczu paranoicznej sytuacji. Ten film spodobał mi się także z powodu raczej nietypowego zakończenia. Podsumowując więc, polecam Bunkier każdemu, kto lubi kino troszkę tajemnicze, niekoniecznie z happy endem, za to do bólu... prawdziwe. Co pod tym rozumiem? Tu już zapraszam do obejrzenia filmu...

 

 

 

Autor: Equinoxe

email: equinoxe@vgry.net