WYBRANIEC ROGATEGO BOGA

 


"Zargoth - mityczna bestyja Smokiem Mocy Pierwotnej zwana. Według podań najdawniejszych posiada on siłę ogromną. Stworzony wyłącznie z Mocy Pierwotnej - magiji formy najczystszej, żyje na granicy Świata Sigmarowego, a Chaosu Pustkowiami. Ten, kto przyzwać monstrum odważy się, zmagać się z nim dniami i nocami będzie, a triumf Moc Pierwotną da mu. Jednak klęska uwięzi duszę nieszczęśnika w sercu gada. I potępiona będzie ona na wieki. Zargotha raz, jak legenda powiada, przyzwano. Mag imieniem Johan Vogel, Arcymistrz magiji przyzwał bestię ową, lecz szybko przegrał walkę. I opuścił ziemski padół na wieki..." 
Bestiarjusz czyli Bestyji wszelakich opisanie. Albrecht z Nuln. 

***
- Witaj Nashriku... - powiedział Szary Prorok rozsiadając się wygodnie na tronie - Jakie wieści przynosisz z powierzchni ? 
Nashrik był Szponowładem. Dowodził grupą 40 sztormverminów uzbrojonych najlepiej w całej armii Skaar'taara. Na co dzień znany był z wielkiej okrutności wobec zwykłych klanbraci, z nieprzejednania i pewności siebie. Teraz drżał jednak ze strachu. Szary Prorok nigdy nie zauważał go, a teraz zlecił mu misję wyeliminowania oddziału ludzkich najmitów. "Jeśli tylko dowie się, że połowa oddziału zginęła..."pomyślał Nashrik "Będzie po mnie..." 
- Słucham ? - głos Proroka złowrogo odbił się od ścian podziemnej jaskini. Krople wody skapywały na spaczeniową zbroję Nashrika. 
- Misja została wykonana - zaczął niepewnie Szponowład. -Pomyślnie..
- Jakie straty ? 
- Panie....
- Ilu zginęło ? - powiedział Skaar'taar spokojnie
- Połowa oddziału. 
Skaar'taar spojrzał się na swojego podwładnego z politowaniem, po czym sięgnął po szczyptę spaczenia. 
- Dobrze się spisałeś Nashriku. Jesteś wolny. Możesz już odejść. 
Nashrik odetchnął z ulgą. Było dobrze. Nawet za dobrze. Skaar'taar normalnie rozgniewałby się za tak duże straty. Ale cóż... Widocznie był w dobrym nastroju. Szponowład pokłonił się i wyszedł z kawerny Szarego Proroka. Tej samej nocy Nashrik zaginął. Nigdy więcej żaden skaven go nie widział. 
**** 
- I wtedy Mag uniósł ręce i rzekł : "Przybądź Zargothie, Przybądź !!!!!" - powiedział bard - Spokojny zagajnik spowiła błękitna mgła. Szaty maga kołysały się na lekkim wietrze. W oddali materializował się.... Smok. 
- A takiego! - krzyknął ktoś z tłumu - Smoków nie ma !!!!!
- On mo rację. Co jok co ale, te bestyje ni istniejo.
- Ależ proszę Panów, to tylko legenda.... - bronił się bard. 
W karczmie podniosła się wrzawa. Ludzie zaczęli krzyczeć, a po chwili doszło nawet do przepychanek. Wokół barda zebrali "najuważniejsi słuchacze". Okrążyli go. 
- Przecie każdy wie, że smoków nie mo. - powiedział jeden
- Ano, dobrze prawisz. Stary Józef powiada, że te gadziska to dawno temu poznikały... Nie, panie trubadur ? 
- Oczywiście, że tak. Ale to co ja śpiewam to tylko ballada panowie. Legenda i opowieść. W świecie ballad smoki istnieją. - zakłopotany bard otarł czoło. 
- Słyszeliście go. Najpierw gada, że smoków nie mo, a tera mówi, że so. Coś z nim nie tak. No, panie śpiewak decydujcie się czy smoki so czy ich nie mo. Ale to migiem ! 
Atmosfera w karczmie stawała się coraz bardziej nieciekawa. W ruch poszły pięści. Parę osób biło się, parę krzyczało, a parę innych leżało już na podłodze. Trubadur miał właśnie zostać zmuszony siłą do zmiany swych przekonań, gdy nagle drzwi gospody otwarły się głośno. Do karczmy weszło dwóch mężczyzn. Byli to tutejsi strażnicy. Obaj wyglądali na zdenerwowanych. 
- Słuchajcie ludzie !!! - krzyknął jeden z nich 
Wszyscy odwrócili się w stronę drzwi. 
- Patrzajcie ich. Strażniki przyszli. Jakie wieści panowie przynosicie ? - powiedział karczmarz z przekąsem.
- Ważniejsze niż się panu wydaje. Ludzie słuchajcie...świątynię okradli !
W gospodzie momentalnie zaległa cisza. 
- Widzieli my to na własne oczy. Przechodzili my akurat przy świątyni naszej ukochanej Shallyi. Patrzymy, a stamtąd wybiega jakiś stwór. I nie wiedzieli my co to być mogło. Ni to człek, ni zwierz. Ale szybko zasuwało na swoich nogach. Zaczęli my biec za tym. A to wskoczyło w chaszcze najgorsze, i gdzie my szukać tego mamy ? Szczęśliwie, przytomność zachowali my i do świątyni pospieszamy. Patrzymy, a tam ołtarz calutki porozbijany. A najgorsze to, że Naszyjnik zabrało to coś. Żwawo więc ludzie ! Szybko brać widły i szukać zjawy. Trza ją ubić zanim ograbi i nas ! 
**** 
Skaar'taar wpatrywał się przez chwilę w Naszyjnik, który został mu niedawno przyniesiony. Emanował on potężną mocą. Mocą czystej magii - Spaczenia. "Tak" pomyślał Szary Prorok "To jest pierwszy krok na mojej drodze do sukcesu. Przejmę kontrolę nad klanem, a później zasiądę w Radzie Trzynastu. Ale najpierw zdobędziemy to czego nam potrzeba...". Skaar'taar zaśmiał się głośno po czym schował naszyjnik do pudełka. Umieścił je w Sferze Ochrony. "Ma wielką moc. Nie przypuszczałem, że pójdzie mi z tym, aż tak..."
****
- Łatwo ???!!! Do tej świątyni nie można się łatwo wedrzeć ! Przecież wystawiałem straż, wynająłem oddział zbrojnych, sam czuwałem nocami przed ołtarzem. A ty mówisz, że oni się tam łatwo wdarli !
Kapłan Crusos był zatrwożony. Wydał ogromne ilości pieniędzy na ochronę Naszyjnika, który niedawno został ofiarowany poprzez wędrownego maga. A teraz ten dzwonnik śmie mówić mu, że jakieś pomioty wdarły się do świątyni i po prostu wykradły Naszyjnik. 
- Odejdź ! - rozkazał Crussos - Aha.. Jeszcze jedno. Kiedy będziesz wychodził, zawołaj do mnie tych nowych łowców. Muszę z nimi porozmawiać. 
**** 
- To tutaj ? - spytał mężczyzna w czarnym płaszczu - Czy jesteśmy w dobrym miejscu ?
- Tak. - odpowiedział jego towarzysz 
- Okropne odludzie. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś ukradł tu Naszyjnik Łez Shallyi. 
**** 

Przed świątynią stało dwóch zbrojnych. Wyglądali inaczej. Ich ekwipunek był inny. Przez plecy przewieszone mieli długie miecze, a do siodeł przytwierdzone ogromne włócznie o cienkich, acz solidnie wyglądających drzewcach. Obaj nosili czarne płaszcze. Ich twarze zakrywały kaptury.
- Witajcie wielmożni Panowie. - powiedział dzwonnik. - Wielebny Crussos oczekuje was. Proszę za mną. 
Zelster zeskoczył z konia. Zdjął kaptur. Miał kruczoczarne włosy sięgające do ramion. Na lewym policzku znajdowała się blizna. Pomimo tego był przystojny. Potężnie zbudowany, od razu można było po nim poznać, że trudni się wojaczką. Jego przeciwieństwem był Jednooki. Towarzysz Zelstera był wyższy. Jego najbardziej charakterystyczną cechą, był pusty oczodół. Ten, w odróżnieniu od Zelstera był chudy. Wyglądał raczej na pachołka niż wojownika. 
Ruszyli za dzwonnikiem. Świątynia była skromnie urządzona. Na kamiennych ścianach wisiały obrazy Shallyi. Ich ramy "uginały się" pod ciężarem dziękczynnych darów ofiarowanych przez wieśniaków. Były wśród nich złote monety, szlachetne kamienie i prymitywnie wykonane wisiorki. Dzwonnik zatrzymał się, po czym ukłonił nisko i szybkim krokiem opuścił świątynię. 
- Witajcie. Długo na was czekałem Panowie - powiedział niski człowiek ubrany w kremowe szaty - Jestem Arnter Crussos, kapłan tutejszej parafii. 
- Witaj wielebny - odrzekł Zelster - Zapewne to ty nas wezwałeś. Co było tego przyczyną ? 
- Naszyjnik Łez... - głos Crussosa załamał się - Został skradziony. 
- Co lub kto mogło go zabrać ? -rzekł Jednooki donośnym głosem 
- Nie wiemy. Musiała to być istota bardzo przebiegła. Naszyjnik, Panie, jest wyjątkowy. Chodźmy do biblioteki Panowie. Tam porozmawiamy na poważnie. 
**** 
Karczma zamarła. Kiedy strażnicy skończyli swoją opowieść, cały tłum patrzył na nich przerażony. Wieśniacy przestali kwestionować nawet opinię trubadura o smokach. 
- Proszę mnie przepuścić ! - krzyczał bard - Chcę stąd wyjść !
Poeta z ogromnym trudem opuścił tawernę. "Teraz do świątyni" pomyślał "Muszę się dowiedzieć o tym czegoś więcej"
**** 
Skaar'taar stał po środku kawerny. Runy na jego szacie świeciły teraz mocnym, ciemnozielonym światłem. Był skoncentrowany. Pentagram kreślił bardzo długo. Zapieczętował jaskinię Runami Ochrony, a sam zażył ogromną dawkę sproszkowanego spaczenia. Bez tego nie przetrwałby Rytuału Przyzwania. Poprawił Naszyjnik Łez wiszący na jego szyi, po czym sięgnął po księgę. Spojrzał czy wszystko jest na swoim miejscu. Rytualny Nóż, spaczeń, naszyjniki, świece... wszystko się zgadzało. Szary Prorok przełknął ślinę, po czym zaczął czytać starodawne runy : "Panie ! Ześlij swą Moc! Moc, która spoczywa w ziemi, wodzie, powietrzu i ogniu! Ofiaruj mi ją !". Skaar'taar wziął do ręki nóż. "Niech ta krew będzie świadectwem mojej wierności! Niech połączy nas na wieki!". Szary Prorok naciął delikatnie swoją łapę. Na białym futrze pojawiła się strużka czarnej krwi. "Ześlij mi Moc !!!". Skaar'taar zanurzył nóż w kociołku pełnym spaczenia. Spaczeń zaczął momentalnie wrzeć. "Niech się dopełni twa wola Panie !". Szary Prorok odłożył księgę, po czym sięgnął po kociołek. Złapał go obiema łapami i wypił całą zawartość duszkiem. Gorąca ciecz spływała po jego pysku i szatach, obficie rozlewając się na ziemi. Naszyjnik Łez zaczął drgać oraz mocno świecić. Wokół Skaar'taara roztoczyła się silna, fioletowa aura. Skaven upadł. Zaczął dygotać; zapluwał się krwią. Naszyjnik Łez nagle uspokoił się. Opadł na klatkę piersiową. Zaświecił jeszcze mocniej niż poprzednio. Skaar'taar rozejrzał się po kawernie nieprzytomnie. Zakręciło mu się w głowie. Nagle poczuł mocny ból w okolicach mostka. Naszyjnik wrósł w jego klatkę piersiową.
**** 
Artner Crussos sięgnął po pęk kluczy. Była ich tam cała masa. Przewracał je powoli, oglądając uważnie. Zatrzymał swój wzrok na jednym, po czym uśmiechnął się lekko i otworzył masywne drzwi. Zawiasy skrzypnęły, a jego wzrokowi ukazała się duża komnata. Było w niej pełno regałów, uginających się pod ciężarem ksiąg i starych tomisk, encyklopedii i tym podobnych dzieł. 
- To klasztorna biblioteka panowie. Pozwólcie. - Crussos zaprosił łowców szerokim gestem. 
Zelster rozejrzał się po pomieszczeniu. Było duże, ale nie czuło się w nim dużej przestrzeni. Zapewne było to spowodowane masą regałów, półek i gablot pełnych starych ksiąg. Crussos podszedł do jednego z regałów. Zaczął przyglądać się uważnie książkom, po czym wyciągnął jedną z nich. Zdmuchnął z niej kurz i położył na dębowym stole.
- To co widzicie panowie to jeden z ostatnich egzemplarzy "Bestiarjusza". Zakazano go drukować. Sądzę, że pomoże on nam rozwiązać zagadkę, przynajmniej po części. 
Crussos położył na stole "Bestiarjusz". Począł wertować jego strony, aż w końcu zatrzymał się na jednej. 
- Spójrzcie na to. To opis legendarnego smoka. Osobiście uważam, że nasz Naszyjnik ma z nim jakiś związek.
- Ale nawet jeśli ma, to na co może się nam to przydać ? W końcu kazał nam pan odnaleźć Naszyjnik, a nie zastanawiać się nad powiązaniami między Naszyjnikiem, a jakimś smokiem. - powiedział Zelster
- Owszem panowie, za to wam zapłaciłem. Ale musicie o czymś wiedzieć. Naszyjnik od dawna emanował silną magiczną mocą. A w tej książce jest o nim wzmianka. Posłuchajcie : "Aby Zargotha - smoka piekielnego, na ziemię naszą przyzwać pięć przedmiotów magicznych zdobyć trzeba. Pierwszym Naszyjnik Łez Błogosławionej Shallyi jest. Kamień czysty jak łza, a silny jak morze wzburzone da właścicielowi swemu moc wystarczającą, aby starcie przetrwać." 
- Twierdzisz więc, że Naszyjnik Łez ma związek z tym Zargothem ? Być może masz rację... 
- Jeszcze nie skończyłem... 
**** 
Bard szybko znalazł świątynie. Pomógł mu w tym zmysł orientacji, który ratował go w wielu sytuacjach. Raz musiał uciekać przed rozwścieczoną krową, a kiedy indziej przed jedną ze swoich kochanek. Teraz stał już pod murem i wpatrywał się przez okno do klasztornej biblioteki. 
**** 
- Naszyjnik Łez - zaczął Crussos - jest w naszym opactwie od niedawna. Otrzymałem go od wędrownego maga. Ten powiedział mi coś o piekielnym smoku i istocie, która go poszukuje. Ale, wiedzą panowie, że wędrownym magom nie ufa się z zasady. - Z czystej ciekawości zajrzałem do "Bestjarj usza". A tam, okazuje się, jako piekielna bestia opisany jest Zargoth.
- Przyjmijmy więc, że pańska wersja jest prawdziwa. Nie wydaje się wam, panie Crussos, że wynajęcie dwóch łowców, po to aby odzyskali Naszyjnik nie jest trochę absurdalne ? Skoro ten smok jest niewyobrażalnie potężny, to jak silna musi być istota, która zdoła go pokonać. Przeliczył się pan. Nie podejmę się tego zadania. Proszę poszukać kogoś innego, albo po prostu wynająć całą armię takich jak ja i Jednooki. 
- Ech.... Myślałem, że na panu będzie można polegać Zelster. Masz rację - przeliczyłem się. Trudno. Bądźcie przynajmniej tak uprzejmi i zostańcie na noc w klasztorze. Być może zmienicie jeszcze swoje zdanie. 
**** 
"Bałwany jedne" pomyślał trubadur "Nie podjąć się takiego zadania ! Przecież to kolejny łatwy zarobek i znakomity temat na balladę". Poeta nie miał okazji do dłuższego rozmyślania, ponieważ ciężka wojskowa rękawica wylądowała na jego ramieniu. 
- No, no, no. Kogo my tu mamy ? Kimże jest taki śmiałek, który odważa się przechadzać samemu po zmroku koło świątyni ? Złodziejaszkiem ? 
**** 
Skaar'taar ocknął się. Leżał ziemi. Wszystkie przedmioty w Sferze Ochrony były porozrzucane. Odczuwał lekkie mrowienie w klatce piersiowej. Spojrzał się. Naszyjnik stanowił już część jego ciała. Szary Prorok wstał i rozejrzał po kawernie. Podczas Rytuału musiała się wyzwolić niesamowita moc. Widocznie nie docenił Naszyjnika. Runy Ochrony były na skraju wyczerpania. Szary Prorok westchnął. Myślał o perspektywach, które da mu Naszyjnik. A co dopiero, kiedy uda mu się przyzwać Zargotha... 
**** 
Do drzwi klasztornej biblioteki rozległo się głośne pukanie. Crussos momentalnie schował "Bestjarjusz pod stół. Zelster i Jednooki położyli ręce na mieczach. 
- Wejść ! - rozkazał donośnym głosem kapłan
Do pomieszczenia wszedł strażnik. Trzymał za kołnierz mężczyznę ubranego w elegancki kubrak, bryczesy i czapkę z zatkniętym piórkiem. 
- A, na szczęście to tylko ty Helmutt. - odetchnął Crussos - Myślałem, że to kto inny. Z czym do mnie przychodzisz ? 
- Witam wielebnego. - rzekł strażnik kłaniając się - Przyprowadziłem tego włóczęgę. Kręcił się koło świątyni i węszył przy oknie biblioteki szanownego Kapłana. Utrapienie z tymi łajzami. Nie dość, że przyjezdny i nie zna okolicy, to jeszcze się po nocy szwenda. Wygląda mi na złodzieja. Nierzadko się takich tutaj widuje. Nieprawdaż panie cwaniak ? 
Helmutt puścił barda. Poeta zmierzył strażnika zimnym wzrokiem, po czym finezyjnie pokłonił się. 
- Witam szanownych panów. Zwą mnie Goodefroy. Jestem wędrownym poeta, a nie "złodziejaszkiem" i "łajzą" jak przed chwilą mnie nazwano. 
- Cóż sprowadza Cię w te strony ? - zapytał Crussos - Ostatnio panuje tu spore zamieszanie i nie często spotykamy wędrownych poetów.
- Przybyłem tutaj celowo. Pragnąłem ujrzeć słynny Naszyjnik Shallyi. Ale z tego co mi wiadomo został on skradziony...
Zelster wstał od stołu i podszedł do Goodefroya. 
- Widzę, że jednak co nie co wiesz o tej sprawie. Gdzieś się o tym dowiedział ? 
- W karczmie. Nie sposób było o tym nie usłyszeć. Wszyscy trąbili o kradzieży jakby obalono cesarza. 
- A więc wieść rozeszła się szybko... 
Zelster spojrzał na Jednookiego po czym podszedł do Crussosa. Wymienili ze sobą kilka słów. 
- Panowie - zaczął Kapłan - uważam, że szanowny Goodefroy wie o naszej sprawie wystarczająco dużo. Na pewno słyszał rozmowę o Zargothie. Pragnąłbym aby przyłączył się do was. 
- Jak to ?! - Jednooki podniósł głos - Jest niedoświadczony. Nie zna się na walce. Zapewne w życiu nie miał w ręku miecza. Panie Crussos ! Panu potrzeba łowców a nie wędrownych poetów ! 
- Uspokój się Marc. - powiedział chłodnym głosem Zelster - Złość nic tu nie da. Wielebny, jeśli tego pragniesz to niech tak będzie. Wiedz jednak, że nie będę odpowiadał za życie mości Goodefroya. 
- Przepraszam bardzo - wtrącił się bard - jeśli chodzi o mnie, to nie mam najmniejszej ochoty brać udział w jakiejś wyprawie... Po prostu chciałem zdobyć temat do kolejnej pieśni.. .a panowie chcą od razu, żebym uczestniczył w tej ekspedycji. O nie...
- Tego się spodziewałem -westchnął Crussos - już późno. Proponuję, żebyśmy poszli spać, a jutro rano wszystko się wyjaśni. 
**** 

Szary Prorok uprzątnął kawernę. Klatka piersiowa ciągle go piekła, lecz ból był coraz mniejszy. Usiadł na krześle - a właściwie czymś co przypominało krzesło. Mebel był poważnie podniszczony po Rytuale. Skaar'taar wertował stronice księgi. Jego czarny pazur zatrzymał się na słowach : "Kiedy Naszyjnik jednością z ciałem , a moc jego z umysłem twym staną się, wyrusz do Szóstego. On bowiem wyjawi co dalej masz czynić". Runy kończyły się w tym miejscu. Prorok sięgnął po grudkę spaczenia. Przed jego oczami ukazały się wizje zwycięstwa. Ujrzał siebie stojącego przed wrotami Skavenblight, otoczonego zastępami wiernych klanbraci. "Tak" pomyślał "Już niedługo nastąpi dzień mojego triumfu. Obyś tylko ty mnie nie zawiodła". Skierował wzrok na księgę i pogładził ją swoją białą łapą . 
**** 
Tej nocy Zelstera dręczyły dziwne sny. Pochylone sylwetki poruszały się bezszelestnie w ciemnościach; demoniczne śmiechy rozchodziły się pośród lasów położonych nieopodal wioski. Zbudził się zlany potem i usiadł na łóżku. Przez otwarte okno wpadały promienie dwóch księżyców oświetlając stolik. Zelster zawsze był nimi zafascynowany. Zastanawiał się dlaczego Mannslieb bardzo rzadko pokrywa się z Morrsliebem; dlaczego ich pełnia zwiastuje coś złego... Za oknem rozległ się trzask. Coś upadło na ziemię. Najmita wstał i podbiegł do okna. Dobiegły go szelesty i piskliwe głosiki...
**** 
- Szary Prorok nas-nas za to ubije-zabije!- syknął Qui'narsh
- Cicho-cicho. Ty spaść-upaść z drzewa. - odgryzł się Tarnokth
Dwóch skavenów przemieszczało się wśród ciemności. Kierowali się ku wejściu do jednego z wielu ich podziemnych tuneli. Qui'narsh wyprzedził swojego pobratymca. 
- Pospieszaj się... Musimy na czas być... Tarnokth ? Ty jesteś ze mną ? 
**** 
Zelster szybko wdział spodnie i buty; sięgnął po kuszę po czym wyskoczył z okna. Biegł przed siebie, w stronę, z której dochodziły kroki. Przedzierając się przez chaszcze dotarł do dużej polany. Stało na niej dwóch osobników. Bez namysłu naciągnął kuszę i wycelował w jednego z nich. 
**** 
Qui'narsh odwrócił się. Ku jego zdziwieniu Tarnokth leżał na ziemi. 
- Ty się nie wygłupiać... - pisnął - Tarnokth ja mówię do ciebie. 
Skaven podszedł do drugiego szczuroczłeka. W jego plecach tkwił bełt kuszy. Qui'narsh podniósł swój pysk i rozejrzał się. Kilka razy pociągnął nosem... Czuł człowieka. Jego intensywny zapach dochodził zza drzew. Szybko odskoczył i pobiegł w kierunku tunelu. Usłyszał za sobą szelest, a po chwili szybkie kroki przechodzące bieg. Czym prędzej zmierzał do wejścia. Wiedział, że w środku będzie bezpieczny. 
****
Najmita ścigał skavena. Z unicestwieniem pierwszego nie było kłopotu, lecz teraz drugi wiedział, że jest ścigany. Zelster biegł coraz szybciej, a mimo to nie mógł nadążyć. Stwór znikł mu nagle z pola widzenia. Łowca zdenerwował się. "Gdzie mógł się podziać ? Przecież to niemożliwe." Mruczał pod nosem "Nie można tak po prostu znikn... auuuu !!". Zelster potknął się . "Co to było tym razem ?" burknął wstając. Spojrzał w dół. Stał przed ogromnym dołem, z którego zionęła ciemność. Zelster wytężył wzrok, ale nie zdołał czegokolwiek dostrzec. "Muszę pokazać to Jednookiemu...". 
**** 
Qui'narsh przemierzał podziemne korytarze. Ludzka woń już tutaj nie docierała. Widocznie musiał zaprzestać pościgu. Czuł się już spokojny, chociaż uciekając silnie wydzielał piżmo strachu. Gdy dotarł już do obozu zatrzymał się. Grupa sztormverminów już na niego czekała. Przewodniczył im nie kto inny, jak Skaar'taar, sam Szary Prorok. Był rozzłoszczony. Sztormvermini pojmali Qui'narsha. Nie stawiał oporu. Wiedział, że nie ma żadnych szans przeciw wyszkolonym strażnikom. 
****
Zelster, Jednooki, Goodefrooy i Crussos siedzieli w klasztornej bibliotece. Opowieść o nocnym spotkaniu oraz truchło szczuroczłeka wyraźnie zaniepokoiły kapłana. Siedział przygnębiony. 
- Twierdzisz, że to może mieć związek z kradzieżą? - zaczął niepewnie Crussos
- Tak. Możliwe, że to oni są złodziejami. Tych było dwóch. Ubiłem tylko jednego. Są potwornie szybcy.
- Pojawili się tutaj niedawno. Ale musimy zachować ostrożność. Nie chcę, żeby ta sprawa wyszła na jaw. Przynajmniej dopóki nie znajdziemy lepszych dowodów...
- Mam lepszy dowód. Wiem, gdzie zbiegł drugi z nich. 
**** 

Skaar'taar rozsiadł się wygodnie na nowym krześle. U jego "stóp" leżał związany zwiadowca, Qui'narsh. Opowiedział mu już wszystko. O człowiek i śmierci drugiego zwiadowcy. O pościgu i ucieczce. "Niedobrze" rozmyślał Prorok "Skoro wiedzą o naszej obecności, będzie trzeba przyspieszyć działania.". Oparł się na prawej łapie i skoncentrował wzrok na podwładnym. "Usuniemy się w cień. Być może, że nawet go wykorzystamy. Tak, to wspaniały pomysł. Droga do sukcesu jest długa, a oni to tylko jej etap. Zbędny etap. Ominiemy go. A co do ciebie..."

 

 

Autor: Therr_Stark

email: therr_stark@poczta.onet.pl