|
THE TWO TOWERS
Pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o zamiarach zekranizowania powieści J.R.R. Tolkiena pt. "Władca Pierścieni". To był dla mnie istny szok! "Jak reżyser tak przeciętnych filmów jak "Martwica mózgu" podoła ogromnej odpowiedzialności przeniesienia na srebrny ekran dzieła, które się do tego absolutnie nie nadaje?" - pomyślałam. Pierwsza część filmu mile mnie zaskoczyła. Ba! Byłam nią szczerze zauroczona, a już zwłaszcza rozszerzoną wersją na DVD. Napięcie i niepokój jednak wciąż pozostawały, często bowiem bywa tak, że kolejne części danego filmu są znacznie gorsze od tzw. "jedynki". W tym przypadku było jednak inaczej, P. Jackson po raz kolejny mnie nie zawiódł. Powiem więcej, druga część ekranizacji podobała mi się bardziej niż "Drużyna..."! Ale od początku...
Przede wszystkim od razu trzeba mi Was uprzedzić, że w niektórych momentach scenariusz znacznie odbiega od swego pierwowzoru książkowego. Czasami wychodzi to filmowi na dobre, a czasami nie... Rozumiem, że film rządzi się innymi prawami niż powieść, ale bez przesady! Czy od razu trzeba ingerować w osobowość bohatera??? Dotyczy mianowicie Faramira. W filmie bowiem Faramir nie opiera się pokusie Pierścienia i wcale nie chce tak łatwo wypuścić ze swych rąk Froda i Sama. Jest jakby odbiciem swego starszego brata - Boromira (wierzcie mi lub nie, ale on NAPRAWDĘ przypomina z wyglądu Seana Bean'a [i dobrze, wszak jako książkowi bohaterowie również byli podobni - dop. Equi]). Dla tych osób, które do tej pory nie miały styczności z twórczością Tolkiena, pomysł ten z pewnością przypadnie do gustu, bo jak ktoś mi niedawno powiedział: "Faramir wydaje się wtedy bardziej ludzki, a co za tym idzie - nam, ludziom, bliższy". Ja jednak zaliczam się do ortodoksyjnych fanów Mistrza, więc ta zmiana była dla mnie olbrzymim ciosem [jednak Nimloth słusznie zauważyła, że dla ogromnej większości widzów Faramir staje się dzięki zabiegowi Jacksona kimś zdecydowanie bardziej realistycznym - wszak mogłoby się dziwne wydawać, że wszyscy ludzie tak łatwo ulegali pokusie posiadania Jedynego, a jeden Faramir oparł się Mu, niemal za pstryknięciem palcami. Mimo, że jego postać trochę na tym straciła, jak na razie, to jednak ogólnie rzecz biorąc ta zmiana jest po prostu logiczna. Zobaczymy jeszcze, jak przedstawiony będzie Faramir w Powrocie Króla - dop. Equi].
Jak się pewnie domyślacie, w "Dwóch Wieżach" nie mogło zabraknąć wątku z Arwen (Jacksonowi chyba wybitnie spodobała się ta postać, skoro tak często ją eksploatuje...). W filmie pojawia się ona w marzeniach, snach i wspomnieniach Aragorna. Z jednej strony można ten pomysł uznać ze duże przegięcie, jednak naprawdę nie jest tak źle, jak się może na pierwszy rzut oka wydawać. Wątek ten bowiem służy jako pretekst do przedstawienia historii miłości Arwen i Aragorna, a także kilku faktów z ich przyszłości. Scena z grobem Elessara RULEZ! Szczerze mówiąc nawet miło mi się to oglądało, dlatego z czystym sumieniem wybaczam reżyserowi to odstępstwo od książki [i jest to kolejne, w miarę wytłumaczalne - dop. Equi].
Kolejną poważniejszą zmianą jest pojawienie się oddziału Elfów pod przywództwem Haldira w Helmowym Jarze. Z jednej strony fakt ten jest zaprzeczeniem słów Galadriel, która mówi, że czas Elfów w Śródziemiu już się skończył. Dlaczego więc, pytam się, tak ochoczo i licznie stawiają się w Rohanie, by pomóc swym niegdysiejszym aliantom - Ludziom? Jak pisał sam Tolkien, Elfowie w Trzeciej Erze byli coraz słabsi, dbali więc głównie o swoje bezpieczeństwo i o to, by jak najszybciej przedostać się do Szarej Przystani. Ale ale! Jest jeszcze druga strona medalu - otóż powiem Wam, moi mili czytelnicy, że to jakże pełne gracji i wdzięku nadejście wojsk Elfów (stylizowanych na kształt armii starożytnych Greków) dodaje nam, widzom, a także samym obrońcom grodu, otuchy i wiary, że jednak nie wszystko jeszcze stracone i bitwę można wciąż wygrać. I chwała za to reżyserowi! [Peter Jackson tłumaczył, iż chciał oddziałem elfów ukazać, jak Śródziemie jednoczy się, by pokonać wzbierające zło, dla mnie jednak zmiana ta jest bardzo nie na miejscu. Ludzie byli wtedy po prostu sami i reżyser nie powinien upiększać sytuacji - dop. Equi].
Zarówno czytając, jak i oglądając "Dwie Wieże" napotykamy na wiele nowych bohaterów. O Faramirze już wspominałam, tak więc teraz chciałabym się skupić przede wszystkim na Gollumie. Od strony technicznej powiem Wam, że ani przez chwilę nie widać, że postać tą tworzono za pomocą grafiki komputerowej! Jego gesty, mimika, uczucia, sposób poruszania się są bardzo, ale to bardzo przekonywujące. Poza tym należy zwrócić uwagę na fakt, że film nie pokazał Golluma wyłącznie od tej złej strony (i bardzo dobrze!). Owszem, na początku Gollum budzi w nas wstręt, obrzydzenie, ale biegiem czasu (a raczej klatek filmowych) zaczynamy mu współczuć. Wraz z Frodo czujemy wobec niego litość i buntujemy się, kiedy Sam tak okrutnie go traktuje. Jednym słowem - rewelacja! [owszem, trzeba przyznać, że Gollum jest zrobiony bardzo dobrze. Smutne jest nawet, iż wielu ludzi zapamięta go po prostu jako jeden wielki efekt komputerowy, a nie owoc pracy aktora Andy'ego Serkisa, który odpowiadał za jego ruchy oraz mimikę. Z drugiej jednak strony ciekaw jestem, czy postać Golluma nie byłaby jeszcze bardziej poruszająca, gdybyśmy mieli do czynienia na ekranie z żywym aktorem - dop. Equi].
W filmie napotykamy również na Jeźdźców Rohanu. Powiem Wam szczerze, że przypominają mi oni, a zwłaszcza Eomer, Wikingów! Broń Boże nie przyjmijcie tego za wadę filmu, ale po prostu za moje zwyczajne skojarzenie... [nie tylko Twoje, jak najbardziej słuszne zresztą. Czytając książkę można odnieść wrażenie, że Tolkien również sugerował się ludami północy - dop. Equi]. Powracając do Eomera, mogłoby go być w filmie więcej, bo niestety jego postać trochę przyblakła i przez to w porównaniu do książki jest mniej wyrazista [jego prawie nie ma, może tak... - dop. Equi]. Co zaś się tyczy Eowiny - naprawdę nie rozumiem, skąd te nieprzychylne uwagi pod jej adresem. Uważam, że Miranda Otto jak najbardziej się sprawdziła i chociaż wcześniej nie za bardzo widziałam ją w tej roli, to po obejrzeniu filmu swoją opinię na jej temat definitywnie zmieniłam. Widać bowiem wyraźnie, że młoda, ale zarazem jakże dzielna księżniczka, jest zakochana w Aragornie, ale temu się chyba dziwić nie musimy, bo jak przyznała sama Miranda, kiedy zobaczyła Aragorna na ekranie od razu wiedziała, że nie będzie musiała udawać swej miłości do następcy tronu Gondoru [Zresztą, w mojej skromnej opinii, Miranda Otto jest kobietą naprawdę niezwykłej urody, a podoba mi się ona bardziej, niż choćby Liv Tyler - dop. Equi].
Next! Theoden - wręcz genialna przemiana spod uroku Sarumana oraz nie pozostawiająca praktycznie nic do życzenia gra aktorska Bernarda Hilla; oraz Grima - naprawdę wredny typ zdrajcy, kłamcy i podżegacza. Myślę, że tymi postaciami nie będziecie ani trochę zawiedzeni [Theodenem, czy raczej jego przemianą, zawiedzony byłem - z jednej strony rozumiem, iż w ograniczonym czasie filmu trudno ukazać, jak Gandalf przekonuje Theodena, z drugiej jednak "uwalnianie od złego czaru" i egzorcyzmy były dla mnie niesmaczne - dop. Equi].
Chyba każdego z Was najbardziej ciekawi to, w jaki sposób na srebrnym ekranie przedstawiono Entów. I tu się niestety rozczarowałam. Czytając książkę wyobrażałam sobie Pasterzy Drzew jako przysadziste, pełne dostojeństwa i budzące respekt, podobne drzewu istoty. Ale niestety, Enty, jakie mamy okazję podziwiać w filmie, budzą tylko uśmiech na twarzy. Prędzej przypominają one patyczaki, a nie drzewa! Również i wątek związany z Entami pozostawia sporo do życzenia. Spowalnia akcję, jest potraktowany dość pobieżnie i moim zdaniem, jest najsłabszym punktem całego filmu. Miejmy nadzieję, że to wyraźne niedopatrzenie zostanie skorygowane w rozszerzonej wersji filmu [w zasadzie nie jest chyba tak źle, jak Nimloth opisuje, ale faktycznie - o ile Drzewiec wygląda jeszcze całkiem nieźle, o tyle inni entowie są po prostu zabawni, a ich oczy nie przypominają głębokich studni, lecz raczej... szklane oczka maskotek - dop. Equi].
Co się zaś tyczy weteranów, to ze smutkiem przyznaję, że o wiele rzadziej w "Dwóch Wieżach" oglądamy Gandalfa. Mimo to postać kreowana przez MacKellena jest nadal fantastyczna! "Nowy" Gandalf jest pełen chwały, od razu widać w nim wysłannika Valarów. To już nie ten sam miły staruszek z "Drużyny...", ale potężny czarodziej, który nie tylko budzi zaufanie, ale i respekt. Merry i Pippin wyraźnie spoważnieli, to już nie są komicy znani nam z pierwszej części WP. Rolę głównego rozśmieszacza przejął Krasnolud Gimli - wyszło mu to na dobre, bo dzięki temu postać ta budzi sympatię [moja opinia będzie niżej, i tak już za dużo się wtrącam, to chociaż chcę uniknąć powtórzeń - dop. Equi]. W "Dwóch Wieżach" więcej miejsca poświęcono Legolasowi (już słyszę te radosne okrzyki fanek :-)), natomiast Aragorn urasta do roli głównego bohatera. Już w "Dwóch Wieżach" widzimy w nim przyszłego władcę Gondoru.
Zatrzymajmy się teraz na dłużej przy Sarumanie. Powiem Wam, że Christopher Lee po raz kolejny dowiódł swego genialnego kunsztu aktorskiego. Jak dla mnie Saruman w jego wykonaniu jest bardzo przekonywujący. Zwłaszcza w scenach, gdy nawołuje lud orków do walki - wygląda wtedy jak istny dyktator! Gdy patrzymy na jego armię, ciarki przechodzą po plecach, a ręce opadają ze zrezygnowania. Wydaję się wtedy, że nic i nikt nie przeszkodzi mu wygrać bitwy w Helmowym Jarem.
Bohaterowie napotykają na swojej drodze wiele niesamowitych stworzeń. Oprócz Entów i Golluma są to latające Nazgule, które robią fantastyczne, ale i piorunujące wrażenie! Kiedy tak lata Nazgul po ekranie, aż się chce schować gdzieś pod fotel z przerażenia. Naprawdę rewelacja! Są również Olifanty (Mumakile) - takie podobne do słonia istoty przeznaczone prawie wyłącznie do walki. Wprawdzie na ekranie nie pooglądamy ich za długo, ale i tak jest co podziwiać.
W filmie największe wrażenie zrobiła na mnie bitwa w Helmowym Jarze. To jest bowiem sekwencja batalistyczna zrealizowana iście po mistrzowsku. Te pojedynki, ataki orków i kontrataki oddziałów Theodena - ach, cudo! Każdy szczegół jest dopracowany perfekcyjnie, ale żeby odkryć wszystkie uroki tejże sceny, trzeba ją oglądnąć przynajmniej kilka razy. Jednak już w tej chwili mogę się założyć, że scena bitwy w Helmowym Jarze przejdzie do historii kina. Jako ciekawostkę podam, że Legolas podczas tejże bitwy śmiga na snowboardzie :-) [Ciekawe, jak zrealizuje Jackson bitwę o Minas Tirith czy pod Morannon, skoro Helmowym Jarem już wzbudził takie zachwyty... - dop. Equi].
Jeśli oczekujecie podobnej rewelacji w ataku Entów na Isengard, to się niestety rozczarujecie. Porównując tą sekwencję do takich arcydzieł jak Moria czy bitwa w Helmowym Jarze, zniszczenie Isengardu wypada bardzo blado. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego... [a ja tam się nie zawiodłem. Scena zniszczenia Isengardu jest może niedługa, ale to raczej nie powinno dziwić - w końcu kto miał entów powstrzymać? Hobbici opisywali, że wszystko trwało bardzo krótko. Można mieć tylko zastrzeżenia do tego, iż nie jest pokazane, jak Entowie niszczą mury dookoła, nie tworzono nastroju, a jedynie szybko "wpuszczono ich i zrobili zadymę"... - dop. Equi]
Podobne niedopracowanie efektów specjalnych widać w niektórych momentach ataku Wargów, niemal od razu zauważyłam, że scena ta była kręcona w studio, a nie w plenerze [i tu nie wiem, do końca, czy Nimloth ma rację i w jakim stopniu to sprawdziła, ale część ujęć Z PEWNOŚCIĄ powstała w plenerze, a powołuję się na materiały filmowe z planu - dop. Equi].
Cóż jeszcze? Martwe Bagna - jedna z najlepszych scen w całym filmie. Ciała poległych leżące w wodzie budzą nie tylko strach, grozę, napawają lękiem, ale i również niczym magnes przyciągają! Wraz z Frodo chciałoby się im tak przypatrywać i przypatrywać, a potem chlup do wody ;). Tak więc brawa dla reżysera!
Sporo kontrowersji wzbudziła piosenka "Gollum's Song". Mówiono, iż za nic w świecie nie przebije "May It Be" w wykonaniu Enyi. Może i nie przebije, ale jak dla mnie "Gollum's Song" stanowi niezwykle trafną puentę całego filmu. Jak i "Dwie Wieże", także i piosenka mówi o rozpaczy, cierpieniu, braku nadziei... Aż ciarki przechodzą po plecach, aż łza cieknie po policzku, gdy się ją słyszy, a piorunujący doprawdy głos Emiliany Torrini niesamowicie gra na uczuciach! Pozostaje mi więc nic innego, jak tylko pochylić czoło na znak uznania...
I cóż - pomału trzeba zbliżać się do końca tejże recenzji. Przyznam, że wiele oczekiwałam po tym filmie, ale na szczęście się nie zawiodłam. Jest wprawdzie kilka zgrzytów, ale przecież nic na tym świecie nie jest idealne. Dlatego z czystym sumieniem stwierdzam, że "Dwie Wieże" są spełnieniem moich marzeń. Inaczej nie potrafię nazwać swej euforii i oczarowania po obejrzeniu filmu. Jestem pewna, że "Dwie Wieże" na długo zagoszczą w mojej pamięci (jeśli nie na zawsze) i jeszcze wiele razy obejrzę ten film za każdym razem odkrywając w nim coś innego. Film jest bowiem dziełem w samym sobie... Krajobrazy zapierają dech w piersiach - Nowa Zelandia musiała chyba być kiedyś prawdziwym Śródziemiem. Aktorom również nie mam nic do zarzucenia. Muzyka skomponowana przez Howarda Shore'a idealnie podkreśla atmosferę tolkienowskiego świata, jest pełna zarówno rycerskiego patosu, jak i najczystszego elfiego piękna. Bez tego film by wiele stracił...
Zdaję sobie wprawdzie sprawę, że reżyser znacznie odbiegł od literackiego pierwowzoru, dlatego oglądając film radzę wyłączyć w sobie naturę Tolkien - maniaka. Pamiętajmy bowiem, że książki nie da się wiernie przenieść na ekran kina! Czepiając się mogłabym powiedzieć, że w "Dwóch Wieżach" postawiono bardziej na akcję, a nie na klimat historii, jednak przed nami jeszcze rozszerzona wersja filmu na DVD, więc klamka jeszcze oficjalnie nie zapadła [już teraz wiadomo, że więcej czasu dla siebie zyskają Frodo i Sam wędrujący po pustkowiach. Szkoda tylko, że edycje kolekcjonerskie, gdzie poszczególne części są znacznie lepsze, nie dane jest obejrzeć wszystkim. Cóż, marketing, bo nie wierzę, by, jak twierdzi Jackson, nie dało się w kinie wytrzymać pół godziny dłużej... - dop. Equi]. Na stan obecny jestem głęboko wdzięczna Peterowi Jacksonowi za to, że tak cudownie przeniósł na ekran moją ukochaną książkę. Za to, że dzięki temu filmowi mogłam się chociaż na niespełna 3 godziny przenieść do mitycznego Śródziemia. Oraz za to, że choć na chwilę mogłam się uwolnić z więzów szarej rzeczywistości i zobaczyć krainę Tolkiena już nie tylko oczami wyobraźni. Dla mnie to bardzo wiele... Aby złożyć hołd reżyserowi oraz całej ekipie produkcyjnej i aktorskiej do kina wybiorę się raz jeszcze, a tym co jeszcze filmu nie widzieli, radzę jak najszybciej zaopatrzyć się w bilety i uraczyć swoje oczy najnowszym dziełem Jacksona...
Poniżej jeszcze kilka opinii na temat "The Two Towers", pochodzących
z Listy Dyskusyjnej:
Luinil:
[jeszcze przed obejrzeniem filmu]
Ja sie tam boje... XXX w "XXX" napisal, ze aktorzy i sam Tolkien zostali
zepchnieci na drugi plan, podczas gdy rozmach efektow specjalnych
swietowal zwyciestwo...
P.S: Ale kto by sluchal krytykow ;P
Lorien:
Mialam to napisac o 1 w nocy ale zrobie to dzis:) bosh....no jak zobaczylam
film to mmmmmmm:) super:) ale moze ktos mi powie skad sie wziely elfy
w Helmowym Jarze:)
Luinil:
[już po ;)]
(...) Film jednym slowem jest swietny. Osobiscie uwazam, ze w "Druzynie
Pierscienia" jest wiecej zmian nic w przypadku "Dwoch Wiez". (...)
Oobejrzalam wspanialy film, który czesto wzruszal i zaskakiwal. Jednak
najwazniejsze jest to, ze sie nie rozczarowalam. :)
Kazek:
(...) Dziwi mnie, ze wiele osob bluzga na "Dwie Wieze" za brak wiernosci
ksiazce, przeciez "Druzyna Pierscienia" nie jest wcale lepsza, niemozliwym
jest przeniesienie "WP" w calkowitej zgodzie z zamyslem autora, bardzo
dobrze ze Jackson poczynil takie zmiany bo gdyby tego nie zrobil to
pewnie wtedy ludzie narzekaliby na powolna akcje, dluuugie dialogi
i ogolna mdlosc filmu wiec proszem nie wybrzydzac :)
Luinil:
Nie podobały mi sie dwie rzeczy. Mianowicie upiory z Martwych Bagien,
ale te pod powierznią
wody. Zamiast według pierwotnego planu budzic grozę, wywolywaly grymas
twarzy. Byly takie płaskie, hmm beznadziejne [jak widać opinie
są krańcowo różne - dop. Equi] Druga sprawa to pochopnosc Entow,
przeciez na wiecu postanowily ruszyc na Isengard, a w filmie to dzieki
pomyslowosci Pippina Enty jak to sie mowi, znerwowaly sie i postanowily
ukarac zdrajce Sarumana.
Gollum...ten stwor ma niezle poczucie rytmu :) Umie spiewac piosenki
i jeszcze walic do taktu ryba o skale :) no cos takiego...
Kazek:
Tak jego taniec radosci jest doprawdy wspanialy a w polaczeniu ze
spiewem... moglby zrobic niezla kariere :) Ale najbardziej podobal
mi sie jego smiech /kiedy przyniosl kroliki/ i powtorze sie poraz
10 (?) jego rozdarcie pomiedzy dwoma naturami...
Luinil:
Gimli.... tu jest problem, bo najwiecej z "wystepow" krasnoluda smieja
sie ludzie, ktorzy nie mieli do czynienia z ksiazka. Ludzie, ktorzy
musza sie smiac...bo nei wiem, nie wytrzymali by na trzygodzinnym
seansie bez smiechu?
Ale prawda tez jest fakt, ze Gimli rozladowuje napieta atmosfere :))
Glarid:
(...) Aktorzy i tym razem wypadaja rownie dobrze w swoich rolach.
Rozwiniety zostal watek Legolasa i Gimliego co moze tylko cieszyc.(...)
Equinoxe:
Niemal ze wszystkim sie zgadzam, procz kwestii Gimlego...
Przepraszam, jego postac jest rozwinieta? Splycono go na maksa! Gimli
jest niczym Jar - Jar ze SW, robi tylko jaja. A to spada z konia,
a to rzucaja nim; jak scigaja Uruk-hai gada jak gosciu z fitness -
clubu... Dla mnie Gimli to po prostu parodia ksiazkowej postaci. Postaci
dumnej, wywazonej, glebokiej. Nie tylko niskiego jebaka z toporem.
I wlasnie postac Gimlego jest jedna z rzeczy, ktora najbardziej mnie
w TTT rozczarowuje, nie liczac przegiec z Aragornem.
Mal'Ganish:
(...) Dac mu tylko ciemne okulary, dwa ingramy i mamy matrixa :).
Eqiego popieram calym swoim wojskiem. Zrobili z niego ofiare. A "przyjazni"
pomiedzy nim a Legolasem nie widzialem wcale, tylko ciagla rywalizacje.(...)
[w innym liście]
(...)Jak nie rozumiesz, co znaczy matrix w tym przypadku, to ci powiem:
rezyserom ostatnio odbila mania, zeby do filmow dawac piruety i skoki,
wszystko to zgapajac z matrixa (Romeo must die, Przyczajony tygrys,
i wspomniany Wladca)(...).
Luinil:
Ja jednak najwiekszy ubaw mialam z Legolasa.
Moja siostra zarazila mnie tym, a niech ja cos kopnie. Ona wie, ze
Legolas byl moja najulubiensza postacia (mowie byl, bo chyba przerzucam
sie na Eomera, te jego wasiki :))) i kiedy tylko mogla nabijala sie
z biednego elfa ;)) No i tego jego "come on, Gimli", jazda na desce
po schodach, miny i w ogole... nie potrafilam sie powstrzymac :))
Najwieszym odkryciem, wedlug mnie, jest Cienistogrzywy :)))) Ten kon
jest naprawde Wladca Koni!! JA sie normlanie poryczalam jak go zobaczylam....cos
wspanialego:) Najpiekniejsza scena z filmu :)
A teraz kobiety :) Eowina, swietna babka :)
Kazek:
Leee lepszej aktorki nie mogli chyba znalezc :)
Luinil:
Ale chyba ma problemy z tarczyca, bo jak walczyla z Aragornem to dostala
takiego wytrzeszczu oczu, ze az lord Aragorn stracil sile w rece :)))
Arwena...ja nei rozumiem czemu ludzie na nia narzekaja... skoro zaczal
sie watek milosci w I czesci to musi byc kontunuowany w II :) i juz
:) I wcale nie bylo jej tak duzo, a jesli juz sie pojawila, to robila
pozytywne wrazenie :) I ta scena przy grobie...moim zdaniem jedna
z najlepszych. Bitwa...kaxdy wie jak bylo :)) Podobal mi sie ryk przywodcy
Uruk-hai :) taki aaaaa :))
Kazek:
(...) Ale nie dorownuje temu okrzykowi Enta po ujrzeniu zniszczen
dokonanych przez armie Sarumana :) Bardz fajne byly odglosy tych ktorzy
spadali wraz z drabinami, smiech Gimliego po tym jak rozpoczal wyscig
z Legolasem o jak najwieksza ilosc trupow...
Luinil:
Pamietam jak kolega miesiac temu obawial
sie ze ta czesc WP bedzie znacznie bardziej bajkowa, otoz jego obawy
byly bezpodstawne. Tu sa ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie :)))
[i elfowie ;P - dop. Equi]
Podsumowujac, film jest wspanialy. Sklada sie na to wiele czynnikow,
efekty, wspaniale plenery, gra aktorow no i muzyka. 'Stara' muzyka
z nowymi, wywolujacymi ciarki motywami :))
Najlepszym dowodem na to ze film jest udana jest fakt, ze mi tylek
nie scierpnal :))) Na " Harrym..." myslalam ze wyjde z kina, na WP
moglabym jeszcze siedziec conajmniej dwie godziny :)
Beznadziejnie usmiercili Haldira i Hame....temu ostaniemu Warg odgryzl
glowe...eeee :))
Wiec nie pozostaje nam nic innego, jak odliczac dni do "Powrotu Krola"...
(...). A po "Powrocie..." pozostaje tylko smierc, bo nadzieje na ekranizacje
"Hobbita..." są znikome :)))
Ercon:
ogladac w kinie cudo cudo cudo..................... ten film jest
boski
skonczylem ogladac o 3 w nocy i dostalem kose z fizyki ale i tak bylo
warto :D
Glarid:
Aragorn jest postacia najbardziej zgodna z ksiazkowym oryginalem.
Mal'Ganish:
Z tego co pamietam, Aragorn byl brzydalem o wygladzie hitmana.
Baro:
(...) Wlascie obejrzalem Dwie Wieze i....jestem pod wrazeniem.
Niestety. Jestem pod wrazeniem tylko i wylacznie efektow specjalnych.
Te byly rzeczywiscie wspaniale
i film jako niezalezna produkcja zasluguje na najwyzsze laury.
Lecz jezeli chodzi o ekranizacje Wladcy Pierscieni...to...wypada poprostu
kiepsko. Pierwsza czesc byla rewelacyjna, lecz druga to juz zupelnie
co innego.
Nigdy nie wybacze Peterowi tych przerobek i zmian. tak naprawde nie
chcial stworzyc dobrej ekranizacji, lecz pokazac swoje zdolnosci.
Godne pogardy.
Postacie wcale nie sa niesamowicie glebokie, sa...zwyczajne. Aktorzy
poprostu graja, jak w kazdym lepszym filmie. Owszem, Frodo jest swietny,
Aragorn tez, ale nie, to nie jest dobra ekranizacja jednej z moich
ulubionych ksiazek.
Co tam do jasnej ciasnej robil te ork olimpijczyk? Po za tym caly
watke Aragorna, po co to? Po co tak rozbudowana rola Faramira? Elfy
w Helmowym Jarze? Po co tak zmieniac zakonczenie wieca Entow?
Po pierwszej czesci mialem wielkie nadzieje w stosunku do tego filmu,
lecz zwyczajnie sie zawiodlem. Zaspokaja on jedynie ambicje rezysera.
Po za tym, IMO (...) film nie byl coraz szybszy, wedlug mnie momentami
stawal sie nudny. Mial w sobie mnie mniej klimatu niz Druzyna Pierscienia.
Jarlaxle: Po co to wszystko? Zaraz Ci powiem. Wątek Elfów
- odchodzenie i nostalgia - jeden z najważniejszych elementów w książkach
Tolkiena. Ork olimpijczyk? Jaki olimpijczyk? To był berserker ;).
Faramir ciekawszy, bardziej interesujący od psychologicznej strony
i wcale nie zły! - ostatecznie podjął przecież dobrą decyzję! Elfy
w Helmowym Jarze nie spodobają się tylko fanatykom książki, którzy
za nic nie chcą ich tam widzieć, bo Tolkien o nich nie pisał! Dają
przecież walczącym nadzieję, która musiała jakoś pokrzepić widza,
skoro bitwa jest tak długa i stanowi punkt kulminacyjny filmu. Zakończenie
wieca Entów było jak najbardziej filmowe - sprytne i zręczne - w dobrym
znaczeniu słowa "filmowe". Jak widać, wszelkie zarzuty można
odeprzeć, jeśli się tylko dostrzeże, że ta ekranizacja jest w gruncie
rzeczy bardzo wierna (poszczególne fragmenty są jakby żywcem wyjęte
z książki!), a Jackson zrobił 90% filmu tylko dla fanów, resztę zaś
dla pokrzepienia normalnego widza. Zresztą pisałem już o Dwóch Wieżach
w recenzji miesiąc temu.
Kazek:
(... ) Wszem oglaszam ze TT to film swietny, wspanialy, znakomity
itp.( ale nie doskonaly!!!) [może być i doskonały. Przecież nieczęsto
widzi się w kinie Śródziemie! - dop. Jar] i nie zmienia tego opinie
tych wszystkich malkontentow narzekajacych na wszystko :) [Nie demonizuj.
Jest ich tyle samo co rok temu, czyli bardzo mało :]
[no cóż, już na końcu powiem tylko jedno - bądź tu, człowieku,
mądry... ;))))) - dop. Equi]
Autor: Nimloth & Zespół email:
neldoreth@elbi.pl
www: www.neldoreth.prv.pl
|
|
|
|