|
Z ARCHIWUM TRPG(*)
Część czwarta: Leśne Dziwy.
Przed zachodem słońca cała trójka dotarła do chatki drwala Długinusa, która okazała się być dosyć pokaźnym dębowym dworkiem. Zjedli kolację, po czym Długinus zaprowadził agentów do olbrzymiej biblioteki, gdzie opowiadał o Lwie Attywie, jego historii i zastosowaniu. Mówił także o Everanii i czekających na podróżnych niebezpieczeństwach. Agentka Flaak zasnęła na początku opowieści i osunęła się na blat stołu, przy którym siedzieli. Zwiewiórkiewicz zasnął dopiero nad ranem.
Pierwsza obudziła się Uejva. Obok niej na krześle chrapał Andriej pogrążony w głębokim śnie. Drwala nigdzie nie było. Dziewczyna pokręciła się po pokoju i usiadła znudzona z powrotem przy stole. Siedziała tak chwilę rozglądając się, po czym zaczęła ciągnąć Zwiewiórkiewicza za loczki. Agent nie reagował, więc wyciągnęła z kieszeni kolorowe kokardki i zaczęła mu pleść warkoczyki. Gdy skończyła, postanowiła obudzić Andrieja, żeby zobaczył nową fryzurę. W tym celu wyjęła z jednej z licznych kieszonek swojego płaszyka gumową, piszczącą kaczkę i przyłożyła ją agentowi do ucha...
KWAAAAAA!
Andriej podskoczył wystraszony, a gdy zobaczył zanoszącą się śmiechem dziewczynę, pacnął ją w głowę. Uejva się obraziła i wyszła z pokoju nic mu nie mówiąc o warkoczykach, których Zwiewiórkiewicz do tej pory nie zauważył. ***
W sąsiednim pomieszczeniu czekał już na nich Długinus. Na widok Zwiewiórkiewicza z kokardkami na głowie nic nie powiedział. Wyraz jego twarzy jednak był tak głupi, że wywołał atak śmiechu u dziewczyny, która zaczęła dławić się chlebem. Andriej zignorował to nie wiedząc o co chodzi. Po śniadaniu dwójka agentów postanowiła udać się do Glaridii, ponieważ tam ostatni raz widziano kilkadziesiąt lat temu czarnoksiężnika Xajarle, w którego rękach był swego czasu Lew Attywa.
Zanim opuścili dworek, Zwiewiórkiewicz postanowił wyjaśnić pewną kwestię.
- Dlaczego zwykły drwal ma taką posiadłość, tyle książek i w ogóle?
- Nie jestem zwykłym drwalem. Jestem drwalem dyplomowanym.
- Czyli?
- Czyli skończyłem studia w stolicy z wyróżnieniem, ale zamiast oddać się pracy naukowej postanowiłem przenieść się do lasu, ponieważ kocham drzewa.
- Ale przecież je ścinasz! - wtrąciła się Uejva.
- No oczywiście. Nigdy nie ściąłbym drzewa, którego nie kocham.
***
Słońce stało już w zenicie, kiedy Andriej ogłosił, iż czas na mały postój.
- Poczekaj tutaj, ja muszę iść za potrzebą - rzekł do panny Flaak i udał sie w ustronne miejsce. Gdy wrócił z zarośli, po dziewczynie nie było śladu. Rozejrzał się podejrzanie po okolicy, zawołał kilka razy agentkę, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Obszedł dokładnie miejsce, w którym zostawił Uejvę i zauważył leżącą na trawie paczuszkę. Podszedł bliżej i gdy przyjrzał jej się uważnie, na jego twarzy odmalowało się przerażenie. Mała gumowa rzecz w papierku była niezbitym dowodem na to, że Uejva padła ofiarą Bandy Zboków, przed którą ostrzegał ich Długinus. W pobliskich zaroślach znalazł jeszcze kilka takich paczuszek, które znaczyły kierunek, w którym udali się porywacze.
***
Uejva siedziała na kamieniu przyglądając się z zaciekawieniem grupce mężczyzn, którzy ją tu przywlekli. Panowała niezręczna cisza, ponieważ dziewczyna, w przeciwieństwie do innych ofiar, nie okazywała przerażenia. Wręcz przeciwnie.
- Cześć. Jestem Uejva Flaak, a wy? - przerwała niespodziewanie ciszę uśmiechając sie zalotnie.
- A my nie - odezwał się jeden, po czym dostał w łeb od stojącego obok herszta bandy.
- Jestem Letjas, przywódca Bandy Zboków. Ten tutaj to Ekwinokz, a tamci dalej to Mały Gamisz, Rejwen Dask i Zimny. Przyprowadziliśmy cię tutaj, aby cię wykorzystać seksualnie.
- Aha - odparła dziewczyna, po czym wyjęłą z kieszeni pilniczek i zajęła się swoimi paznokciami.
- Eee... - zaczął niepewnie Ekwinokz. - A nie powinnaś teraz krzyczeć albo coś?
- Albo okazywać przerażenie? - zapytał Mały Gamisz.
- Myślę, że nie - odrzekła agentka nie patrząc nawet na pytających.
Porywacze spojrzeli po sobie, odeszli kawałek i po krótkiej naradzie herszt Bandy odezwał się do Uejvy.
- Musisz zacząć krzyczeć.
- Czemu?
- Bo my jesteśmy Bandą Zboków!
- I co z tego?
- To, że porywamy kobiety i wykorzystujemy je seksualnie używając do tego przemocy. Musisz nam się sprzeciwić!
- Z chęcią będę współpracować - odparła dziewczna uśmiechając się dziwnie i chowając pilniczek do kieszeni. - Nie będę się sprzeciwiać, lubię wykorzystywanie seksulane. Róbcie ze mną co chcecie.
Uśmiech na jej twarzy zrobił się jeszcze dziwniejszy. Zimnego aż ciarki przeszły.
- Musisz! Nie możemu użyć przemocy wobec kogoś, kto chce dobrowolnie współpracować! - krzyknął zupełnie zbity z tropu Rejwen.
- No właśnie! Kto to widział gwałt bez przemocy?!?
- Dość tej parodii - odezwał się ktoś niespodziewanie.
Wszyscy obrócili się w stronę, z której pochodził głos. Oczom niedoszłych gwałcicieli ukazał się idący w ich stronę mężczyzna w tajniackim prochowcu i z masą warkoczyków na głowie. W ręku trzymał łom.
- Łapy precz od niej, Zboki!
- Andriej! Zepsułeś mi zabawę! - niespodziewanie oburzyła się Uejva. - A może ja lubię, jak się mnie wykorzystuje?
- Cichaj erotomanko i bierz się do roboty!
- Ehh... Dobra... Łapy precz ode mnie Zboki! - zawołała bez entuzjazmu agentka, po czym zwróciła się do Zwiewiórkiewicza. - Może być?
- Stawiają opór! - wrzasnął zadowolony Rejwen Dask, ale zanim zdążył wyciągnąć miecz, jego głowa zaliczyła bliskie spotkanie z łomem i upadł na murawę. Niespodziewanie Uejva rzuciła się na stojącego najbliżej Letjasa i zaczęła dusić go szalikiem. Gdy zaczęło brakować mu powietrza, kopnęłą go w pewne czułe miejsce, a gdy osunął sie na ziemię zwijając z bólu, wbiła pilniczek w udo i skoczyła w stronę Zimnego krzycząc wesoło:
- Jeeee!! To jest fajniejsze niż wykorzystywanie seksualne!
Po tym kopnęła zdezorientowanego jej krzykiem wroga w piszczel i potknęła się o własny szalik przygniatając go do ziemi.
W tym czasie łom Zwiewiórkiewicza siał zniszczenie w innej części polany. Mały Gamisz wraz z Ekwinokzem rzucili się jednocześnie na agenta, ale ten zrobił nagły unik i zderzyli się ze sobą, po czym dostali jeszcze na dokładkę łomem. Później Andriej rzucił swoim narzędziem zbrodni we wstającego Zimnego, który wygramolił sie spod skępowanej szalikiem Uejvy. Łom trafił go prosto między oczy.
- No i po wszystkim - Zwiewiórkiewicz otrzepał ręce. Nagle ktoś przyłożył mu pilniczek do gardła.
- Jeszcze nie - zacharczał herszt bandy masując sobie drugą ręką szyję, na której widniał szeroki ślad po szaliku agentki. - Jeden ruch i nie żyjesz. Ty też się nie ruszaj!
Dziewczyna podniosła się z ziemi ignorując groźbę, przeszukała spokojnie kieszenie i wyjęła swojego mini-guna.
- Rzuć broń albo cię zastrzelę! - krzyknęła mierząc w Letjasa.
- Tym małym czymś? Nie rozśmieszaj mnie!
- Ja nie żartuję!
- Jakbyś miała kuszę albo łuk to udałbym, że się boję.
- Naprawdę cię zastrzelę!
- No to strzelaj, hehehe.
Agentka zamknęła jedno oko, wysunęła język w skupieniu, wycelowała i nacisnęła spust. Nic się nie stało. Letjas zaczął się śmiać jeszcze głośniej. W tym momencie dziewczyna rzuciła się na niego i kopnęła w to samo miejsce, co wcześniej. Resztą zajął się Zwiewiórkiewicz.
- Dzięki.
- Nie ma za co - odparła Uejva. - Ciesz się, że nie pomyliłam się w liczeniu i wiedziałam, że nie mam naboi, bo celowałam w ciebie. W końcu on i tak stał za tobą, a w głowę nigdy bym go nie trafiła. Mam problemy z celnością.
***
- Andriej, nogi mnie bolą, zróbmy postój.
- Nie ma mowy, skoro w biały dzień tu jest tak niebezpiecznie, to aż strach pomysleć co dzieje się w nocy. Niedaleko powinna być świątynia, tak przynajmniej mówił Długinus.
Jak się okazało, drwal się nie mylił. Po kilkunastu minutach natrafili na ruiny świątyni. Weszli do środka. Ku swojemu zdziwieniu ujrzeli zapalone pochodnie i człowieka bijącego pokłony przed posągiem jakiegoś zapomnianego boga. Najwidoczniej słyszał jak weszli, bo wstał od razu i podszedł do nich.
- Witajcie w imię Ganda. Czego chcecie, podróżni?
- Szukamy noclegu.
- Skromne warunki mam tutaj, ale Gand, Pan Nasz i Twórca Bosh, życzy sobie pomagać bliźnim. Chodźcie, pokażę wam, gdzie możecie odpocząć.
***
Zwiewiórkiewicz leżał na plaży. Gorący żar lał się z nieba, morze szumiało, a dookoła widać było piękne kobiety w skąpych strojach. Agent rozejrzał się i odetchnął z ulgą - żadna z nich nie była Uejvą. Nagle usłyszał huk i się obudził. Pierwszą rzeczą, którą zobaczył, była twarz agentki, nic więc dziwnego, że krzyknął.
- Andriej, wynośmy się stąd.
- Że co?
- Musimy się wynosić, ja... Ja chyba coś zepsułam...
- CO?
- No bo... No spać nie mogłam i poszłam sobie obejrzeć z bliska ten posąg...
Zwiewiórkiewicz zerwał się z łóżka. Pobiegł szybko do wyjścia ciąnąc za sobą dziewczynę. Wolał nie ryzykować spotkania ze wściekłym kapłanem. Jednak tuż przy wejściu trafili na niego.
- Gdzie sie tak śpieszycie? Nie zjecie śniadania?
- Eee.. Nie, dziękujemy, musimy już ruszać dalej...
- No dobrze, ale chodźcie, jeszcze się pomodlę do Ganda za pomyślność waszej misji.
Kapłan wszedł do pomieszczenia z posągiem.
- AAAAAAA!!!!
- Eee... - odezwał się Andriej. - Coś nie tak?
- Posąg Ganda! Rozsypał się w proch! Zostało tylko...
- Tylko pupa - zachichotała Uejva.
- A więc niech Pupa Ganda ma was w opiece.
- Amen - odpowiedział Ziwewiórkiewicz i pociągnął chichoczącą Uejvę do wyjścia jak najszybciej potrafił.
(*) - Tajna Radziecka Partia Grzybiarzy ;D
Autor: Falka
|
|
|
|