FINAL FANTASY: UNLIMITED

 

Jakiś czas temu doszły mnie słuchy o pewnej anime, która to w tytule posiada znane i szczególnie przeze mnie uwielbiane inicjały. Czym jest Final Fantasy Unlimited? Przez długi czas starałem się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat jednak powiedzmy że... miałem nieco ograniczony dostęp do informacji. W internecie co nieco się znalazło chociaż szukając w Polskich stronach nie znalazłem niczego gdzie mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej niż to co już wiedziałem (kiedy to czytacie, możliwe że istnieje już jakaś profesjonalna stronka poświęcona FFU - ja jestem jeszcze na feriach;)). Niedawno doszedłem w końcu do źródła (thx Songo) i udało mi się zdobyć, najpierw krótkie fragmenty a potem i całe odcinki tej tajemniczej mangi. Chociaż fabułę znałem już wcześniej byłem bardzo ciekaw co do wykonania i w ogóle Finalowego klimatu, czy jest on zachowany, czy może wcale go nie ma? W końcu nadszedł upragniony weekend i mogłem spokojnie obejrzeć sobie kilka, zaledwie - 20 minutowych odcinków, które posiadałem. Trochę nie symetryczna kolejność... hmmm... więc zacznę od pierwszego.
    Najpierw pokazane jest jakieś spokojne miasteczko, w którym otwiera się olbrzymi (jeśli chodzi o wysokość bo sięga to on nieba...) coś jakby portal. Wyskakuje z niego wielki, latający... coś jakby smok, który zamiast pyska ma olbrzymi, trzy-lufowy shotgun (!). Rozwala wszystkie atakujące go helikoptery (pewnie taka sytuacja nie zdarza się tam często co mogło nieco zaniepokoić władze państwa) a zaraz potem z portalu wyskakuje kolejny aeon - jak na moje oko to jest to Levithan. Obydwoje mierzą do siebie i nawzajem się unicestwiają, widać też pewną pare, która obserwuje całe to zdarzenie. Potem wszystko znika i widać napisy początkowe, którym towarzyszy miła dla ucha, zachowana w Finalowym klimacie, muzyka. Następnie widać dziwną osobę, która opowiada o Inner-World i zaraz potem widać już młode rodzeństwo, brata i siostrę, którzy oczekują pociągu (aż dziw że na takiej opuszczonej stacji mogło by coś jeździć). W końcu podjeżdża pociąg, jak na moje oko wygląda podejrzanie... coś jakby jechał do innego świata... dzieciaki chwilę się wahają ale w końcu wchodzą... potem drobne turbulencje i poznajemy kolejnego uczestnika zabawy. Kobieta, dorosła już, sprytnie uniknęła odpowiedzi skąd tak naprawdę pochodzi i właściwie nic o niej nie wiemy. Potem pociąg zatrzymuje się na stacji i po małych kłopotach ze schodami, cała trójka znajduje się w Inner-World, tam po zbadaniu dziwnego miejsca poznają kolejnego łowcę przygód, który nie potrafi nawet powiedzieć jak się nazywa. Potem atak jakiegoś śmiesznogłowego stwora i Panna X pokazuje swoje magiczne zdolności, jednak to nie koniec bo do zabawy przyłącza się nieco potężniejszy koleś z okiem zamiast głowy (wygląda równie śmiesznie co jego kolega) i trzeba zwiewać. Zamotasupłany pan, który wydawał się być martwy, jednak nie był tak do końca martwy, w ostatniej chwili pojawił się i stanął na drodze stwora do trójki bohaterów. No i najlepsza scena w odcinku: pan łudząco przypominający Vincenta Valentaina, w magiczny sposób tworzy na swej dłoni pistolet, który to łudząco przypomina trzylufowy pysk tego pierwszego potwora, który wyfrunął z portalu. Następnie zarzuca jakąś gadkę równocześnie wyciągając różnokolorowe pociski i każdemu przypisując właściwy kolor coś tam coś tam... kiedy naładuje już swój... pistolet coś tam jeszcze krzyczy i przyzywa Summon Creature. Trzy kolory wystrzelone łączą się w jeden a z niego powstaje Phoenix (jak to miło widzieć jeden z najlepszych moich summonów w wersji 2D). Ogromny ptak rozerwał oponenta na strzępy a potem się ulotnił w jakże efektowny sposób. Całą tą sytuacje obserwował dziwny pan, z maską clowna, czy tam innego cyrkowca... i w tym momencie kończy się odcinek. Cóż, na razie mam mieszane uczucia bo za wiele jeszcze z niego nie rozumiem no i... nie ma co przeciągać, czas obejrzeć pozostałe odcinki. Nie będę już ich streszczał bo byłoby to bez sensu ale po ich obejrzeniu zdobyłem trochę więcej doświadczenia i już pewne fakty ułożyły się w bardzo zrozumiały sposób. We wszystkich odcinkach (przynajmniej tych, które posiadam) tuż po zakończeniu się napisów początkowych, pokazana jest, opisana wyżej, kobieta, która wnosi co nieco w stronę fabularną filmu (opowiada co działo się w poprzednich odcinkach itp). Główni bohaterowie przedzierają się przez coraz to bardziej dziwne, tajemnicze, coś jakby nie z tego świata, lokacje. Spotykają różne osoby no a każdy odcinek (przynajmniej z tych, które mam) kończy się walką z bossem, gdzie głównego bohatera zawsze gra Kaze-Sama (wspomniana wyżej postać, ubrana w płaszcz Vincenta;) i posiadająca olbrzymią broń przyzywająca summony). W każdym odcinku ładuje swoją broń pociskami o innych zestawieniach kolorów przez co za każdym razem przywołuje innego summona. Szkoda że animacja [Demon-Gun] (bo tak nazywa się owa broń) jest zawsze taka sama... to tak jak w grze - po raz kolejny oglądać, znający już na pamięć, atak aeona... z tą różnicą że w bajce to samo przywołanie oglądamy z wtórnością, potwory są zawsze inne (przynajmniej w tych odcinkach, które posiadam). Niekiedy naszą drużynę wspierają inni sprzymierzeńcy spotkani w Inner-World, w ogóle to zauważyłem że drużyna zwiększyła się o jednego członka, bardzo znanego wszystkim miłośnikom FF - zwierzęcia, przypominającego wyglądem, krzyżówkę strusia z kurczakiem - chocobosa. Był on przez chwilę widoczny w pierwszym odcinku jednak wtedy jeszcze nie wstąpił w szeregi naszej drużyny... tak szczerze mówiąc to nawet nie wiem czy to ten sam, może jest więcej stad żyjących w Inner-World?
    Prawda jest taka że, co prawda, lubię mangę jednak nie interesuję się nią za bardzo. Do obejrzenia Final Fantasy Unlimited skłoniły mnie tylko dwa pierwsze wyrazy tytułu, ogólnie to... podoba mi się... a nawet bardzo. Trzeba wziąć pod uwagę że owe anime zasługiwało by na moją dobrą opinię nawet gdybym wcześniej nie miał pojęcia co to jest FF. Tu nie chodzi tylko o masę podobieństw i klimat serii... ale o efektywne walki, ciekawą fabułę i przede wszystkim mieszankę humoru z powagą, która wychodzi świetnie w przeciwieństwie do Czarodziejki z Księżyca (pamiętacie to jeszcze?). Kończąc mogę śmiało namówić do obejrzenia wszystkich miłośników mangi i Finala... a jeśli nie jesteś fanem ani jednego, ani drugiego... to oglądaj na własną odpowiedzialność.

 

Zapraszam na moją stronę, poświęconą w całości grze FF7 - http://ff7a.w.interia.pl

 

 

 

Autor: teeno

email: teeno@interia.pl