![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
TRÓJCA KONNYCH
Za sobą mieli ponad dwieście mil drogi, mil zbrukanych
krwią. Nikogo nie oszczędzali, byli panami losu każdego napotkanego
stworzenia, panowali nad śmiercią, właściwie to Oni nią szafowali.
Gdziekolwiek się znaleźli następowały plagi, śmierć, ataki dzikich
bestii, wszechobecne okrucieństwo. Władze wszystkich państw wysyłały
listy gończe, opłacały zawodowych morderców, lecz Oni nie byli rabusiami,
wyjętymi spod prawa złoczyńcami, byli wyrokiem Bóstwa na ten świat,
Bóstwa, które raczej dobrym bóstwem nazwać by nie można. Na początku
mieli wzbudzać strach, krew pokonanych czyniła ich silniejszymi, więc
zaczęli tracić umiar, ziemie plamiła krew, grunt zaczynał zmieniać
swą barwę z różnych odcieni czerni czy brązu na kolor miedziany. Rośliny
gniły, usychały, Wszystko niszczało, do czasu
W końcu jedno z wielu
Bóstw roztaczających opiekę nad światem wzięło sprawy we własne ręce.
Nie długo trwała walka pomiędzy Nim a Bóstwem, które postanowiło ukarać
świat Jeźdźcami-Trójcą Konnych. Jeźdźcy zostali bez swego Pana, lecz
nadal istnieli. Strata ich stworzyciela wcale im nie przeszkadzała,
przeciwnie-teraz mogli jeszcze bardziej wzrastać w siłę, mogli mordować
bez umiaru. Dobre Bóstwo nie mogło ich zniszczyć, Jeźdźcy mogli zginąć
tylko z ręki innych tworów boskich. W Boskim umyśle powstała myśl,
plan, który mógłby wypalić. W ten sposób zrodzili się Jeźdźcy Wiary.
Były to zupełne przeciwieństwa Trójcy, byli ich naturalnymi wrogami,
byli pół-bogami pałającymi nienawiścią do zła. Byli niestety słabsi,
musieli podróżować po świecie by wzrastać w siłę, musieli zgładzić
przynajmniej część zła nękającego ziemie, aby zyskać nowe umiejętności
i doświadczenie. Tak więc podróżowali po śladach Trójcy, naprawiając
przynajmniej po części krzywdy wyrządzone mieszkańcom. Tam gdzie stąpali
rośliny odżywały, ich dotknięcie uzdrawiało. Także oni stawali się
coraz mocniejsi, ich uczynki dawały im moc, moc, która zaczęła dorównywać
mocy Trójcy. W końcu nadszedł dzień spotkania Sześciu. Stanęły przed
sobą dwie potęgi: Dobra i Zła. Zaczęła się walka. Na gościńcu sześć
upiornych koni zwarło się, także w rumakach obu stron tliły się nienawiść,
konie się gryzły, kopały się, próbowały zrobić sobie nawzajem krzywdę,
gdy na górze ich właściciele toczyli walkę o losy świata. Każdy Jeździec
miał swoją broń, broń silnie magiczną, broń, którą tylko on mógł się
posługiwać. Były to miecze tak wielkie, że którykolwiek ze śmiertelnych,
nawet najsilniejszy, nie mógłby podnieść jednego z nich choćby na
stopę. Obie strony zasypywały swoich przeciwników masą ciosów, tak
szybkich, że nawet najlepszy fechtmistrz nie potrafiłby ich dostrzec.
Każde skrzyżowanie kling wywoływało iskry, przeradzające się w błyskawice
na nieboskłonie. Okoliczna puszcza stanęła w płomieniach, pioruny
zaczęły przemieniać się w coraz wścieklejsze łańcuchy wyładowań, przemieszczających
się coraz dalej. W końcu także osady oddalone o ładne kilkadziesiąt
mil stanęły w płomieniach, Bóstwo zaniepokojone skutkami konfliktu
użyło swych mocy i przeniosło walczących do innego wymiaru, gdzie
inaczej płynął czas. Tam Sześciu Jeźdźców ma pojedynkować się do końca,
a gdy któraś ze stron wygra zaważą się losy świata
Nastanie Świt
albo Zmierzch dla ludzkości
Autor: Delg email: delg@o2.pl
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |