PLASKANIEM MAJĄC OBRZĘKŁE RACICE

 

 
Cyric Kali Morbid


 
Plaskaniem mając obrzękłe racice,
Rzygając w muszlę, lud wołał o   k l i n a;
Niejedna wzdychała dorodna dziewczyna,
Z tych, których mało to jeszcze dziewice.
Było dokoła deszczowo i ciemno,
Nie chciała nadejść dziewiąta godzina
By sklep otworzył się, co sprzedaje wina,
Gdy młot Duraka zabłysnął nade mną:
Nie zdając liczby z siły, którą młot ów bije,
Jednym-jedynym ciosem głowę wgniótł mi w szyję.

 
*

 
Dlatego właśnie. - o! a s p i r y n wziąłem
Wywrotkę całą, nawet dwie wywrotki
Na ostry głowy ból guza nad czołem
(Duraka młot - młotek to nad młotki.).
Nie wziąłem od was nic, o! krasnoludy,
Prócz kufli pełnych wódki, wina, piwa,
Prócz muszli, rzygami brudnej, i budy,
Którą się u was w u c e t e m nazywa.

 
*

 
Powywracanych na lewo trunkami,
A nawalonych - spotkałem niemało!
I stopą dróg szukałem pomiędzy pawiami,
W knajpach, gdzie pijanych sporo padało.
Nieraz o głowę czyjąś zawadziłem,
Co w moją piętę wbiła się zębami,
Co alkoholi w życiu swym wypiłem,
To nie da się porównać z koszmarnymi snami.

 
*

 
Niewiast, zaklętych umarłymi formuły
Chemicznemi - spotkałem niemało,
Na wdzięki ich patrzyłem - nieczuły! -
Bo moczu mego parcie do kibla mnie gnało.
Tą, tamtą pannę zagadawszy słowem,
Nie mając czasu, i mając potrzebę,
Bywało, że ona, pochyliwszy głowę,
W bełtów kałużę padała na glebę.

 
*

 
I nic - nie mogłem dalej tak t a n k o w a ć,
Chyliwszy się ku nim, jak one bezwładny,
Też już pijany i tak samo ż a d n y,
Że mogłem tylko ku glebie szybować!
Czemu? Dlaczego? W imprezy okresie
Przyszedłem wypić i rzygnąć - to wie się?
Nic nie przyniósłszy w żołądku, prócz wody -
Rzygać tu - nie chcę i nie robić t r z o d y!

 
*

 
Piję - ot! czasem h e r b a t k ę   z i o ł o w ą
N a   b r z u c h a   b ó l - i pomaga czasem
To mi zaś mniejsza, czy kłopoty z głową
Miewam? Czy gobem ja, czy też o r a s e m,
Że krasnal mnie nienawiścią rasową
Objął! Nie trollem ja - nie rzygam kwasem!
...................

 
*

 
Xik - minie flaszkę, lecz weźmiesz, Duraku,
I zniknie w gardle (i popłynie pędem)
Twoim wino, co nie ma wina-smaku,
Po złote trzy na półce stoi rzędem -
Dostawa chaos-dwarfy też wywabi z krzaków.
Mając przed sobą pijaków kolejkę,
Nad sobą słońce ranne, i szukając klina
Tak znów ty zechcesz być arabskim szejkiem,
Ale pomyślisz znów. Czy nie przeginam?

 

 

 

 

 

Autor: Niedźwiedź & Durak

email: miszkale@poczta.onet.pl