TWIN PEAKS - SOUNDTRACK

Z serialem "Twin Peaks" nie miałem do czynienia już od lat. Od zawsze podobał mi się jednak tytułowy utwór, zwłaszcza w wersji z wokalem, to jest "Falling". Często można usłyszeć go w radiu, a wtedy czuć, że jest to całkiem inna muzyka od tej, którą słyszymy na co dzień. Kiedyś, mocno poirytowany, wsiadałem do autobusu i usłyszałem właśnie "Falling" płynące z głośników. Od razu zmienił mi się nastrój, opanowała mnie dziwna melancholia, tak jakby senność. Był to pewien urokliwy stan, kiedy mamy wrażenie, że wszystko dookoła zwalnia swój bieg. Magia tej piosenki jest niezmienna od lat. Bardzo jednak byłem ciekaw, jak przedstawia się reszta ścieżki dźwiękowej z kultowego poniekąd serialu czy filmu. Tym większa była moja radość, kiedy do mojej dość pokaźnej już kolekcji soundtracków dołączyła wydana w 1990 roku płytka opatrzona tytułem "Twin Peaks".

 

Muszę przyznać, że nazwisko Angelo Badalamenti niewiele mi mówiło. Prawdę rzekłszy nie mówiło mi nic. Teraz jednak już zawsze będę je kojarzył z cudownym, przepełnionym fantazją brzmieniem, bez wątpienia oryginalnym, genialnym w swoim wykonaniu. Muzyka Badalamentiego jest bardzo delikatna, wyrafinowana, krążąca dookoła, mieszająca się z powietrzem, niepostrzeżenie przenikając słuchacza. Nie brak jej jednak cięższego, wibrującego basu, który tworzy atmosferę niepewności, jakby czającego się w bliżej nieokreślonym miejscu zagrożenia. Instrumenty wspomagane są przez elektronikę, pobrzmiewa ona jednak delikatnie, niczym nie mącąc oryginalnych dźwięków.

 

Muzyka Badalamentiego oscyluje wokół brzmienia, które kojarzy się nam z klimatami "Crime Stories", ociera się o brzmienie, które dobrze znamy, a jednak dodając do niego coś nowego. Zarazem jednak wiele utworów kojarzy się ze starymi, znanymi szlagierami z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, z których tak dobrze pamiętamy urocze pstrykanie palcami. I choć podstawą soundtracku z "Twin Peaks" jest gra perkusisty, to jednak niekiedy usłyszeć można także saksofon, bez którego trudno by było o jazzowe skojarzenia. Nie sposób też nie wspomnieć o oksylofonie, którego dzikie, psychodeliczne brzmienie, kojarzy się z groteską rodem z pół zabawnych, a pół strasznych koszmarów nocnych.

 

Wielki też jest wkład Julee Cruise w to, co słyszymy na płycie. Wokalistka została bowiem obdarzona niezwykle ciepłym, nastrojowym głosem, który wydaje się być stworzony wprost do muzyki Badalamentiego. Niski, subtelny, sprawia wrażenie, jakby nie wydobywał się z ust ludzkiej istoty, ale z ust zjawy, której smutna piosenka snuje się niczym gęsta mgła wśród pni drzew mrocznego, tajemniczego lasu. Jej głos dodatkowo podkreśla wyjątkową nastrojowość soundtracku, zatapiając słuchacza w jego własnych marzeniach, pięknych, ale i niepokojących. Bezapelacyjnie moim ulubionym utworem z płyty, po "Falling", jest "Into The Night", w którym połączono zagadkową, niepewną kompozycję ze wspaniałym wokalem, cudownym, ale i jakby upiornym...

 

Kompozycje Badalamentiego oraz śpiew pani Cruise są nierozerwalnie związane z "Twin Peaks". Chociaż często zdarza mi się stwierdzać, że do jakiegoś filmu można było skomponować lepszą muzykę, to jednak do wspomnianego serialu innej sobie zwyczajnie nie wyobrażam. Po mistrzowsku oddano w niej klimat niewielkiego miasteczka, zawarto fascynującą zagadkę, którą każdy musi rozwiązać sam, przed sobą, wędrując dzięki Badalamentiemu między własnymi fantasmagoriami...

Autor: Equinoxe

email: equinoxe@vgry.net