DRUŻYNA PIERŚCIENIA - ROZSZERZONE WYDANIE DVD

 

Ekranizację pierwszej części powieści J.R.R. Tolkiena mieliśmy okazję zobaczyć już dawno temu w kinach. Jednak ja osobiście obiecałam sobie, iż recenzję napiszę dopiero wtedy, gdy zobaczę pełną, nieokrojoną wersję filmu... I wreszcie się doczekałam! Aczkolwiek trwało to dość długo, i moim skromnym zdaniem, stanowczo za długo... (dbałość o jak największy dopływ pieniędzy, Nimloth, no niestety, marketing... - dop. Equi)

 

Film od początku zyskał miano "kultowego". Świadczy o tym chociażby fakt, iż gdy w necie pojawił się trailer, już w pierwszym dniu obejrzało go ponad 1,7 mln osób! To z pewnością daje dużo do myślenia.... Zatem nic dziwnego, że fani Tolkiena (do których bezsprzecznie zaliczam własną osobę) czekali na ekranizację powieści swego Mistrza z zapartym tchem. Ale w końcu słowo ciałem się stało i nastała ta upragniona chwila, a moim oczom ukazał się istny majstersztyk! Jednak bardzo dobrze pamiętam, że z kina wyszłam nie do końca zadowolona, pojawiło się bowiem kilka uciążliwych "ale", które nie dały mi spokoju aż do ukazania się rozszerzonej wersji WP. By nie zostać posądzoną o gołosłowność, przejdę do sedna sprawy (a raczej recenzji...). A więc do dzieła!

 

Film rozpoczyna się opowieścią o powstaniu Pierścienia. Już na samym początku wita nas Galadriel słowami: "I amar prestar aen" (mi to chyba najbardziej zapadło w pamięć, ten początek jest po prostu genialny... - dop. Equi), i to ona przedstawia nam losy klejnotu do czasów Wojny o Pierścień. Wg mnie historia Jedynego została przedstawiona poprawnie. Nawet osoby, które nie czytały książki powinny pojąć, o co w tym wszystkim chodzi. Do tego dochodzą rewelacyjne sceny batalistyczne, efekty specjalne oraz MUZYKA!!!! Tak, muzyka odgrywa tu bardzo ważna rolę, zresztą podobnie jak w całym filmie.

 

W pierwotnej wersji filmu grymasiłam, że prolog jest nieco za krótki, a zwłaszcza scena napadu orków na Isildura. Na szczęście w wersji rozszerzonej ten "bug" został wyeliminowany. Wprawdzie motyw z Isildurem nie jest do końca wierny wersji, jaką mamy przedstawioną w "Niedokończonych Opowieściach", jednak na potrzeby filmu jak najbardziej wystarcza.

 

W następnej kolejności akcja kieruje nas do Shire. I tu spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie. Shire jest po prostu cudowne! Dokładnie takie, jak opisał nam w malowniczy sposób Tolkien. Kropkę nad "i" stawia muzyka, która niemal wyciska łzy z oczu (utwór "Concerning Hobbits" mnie po prostu oczarował...). Wersja rozszerzona daje nam dodatkowo możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o samych hobbitach i sposobie ich życia. To jest właśnie to, czego zabrakło mi w pierwotnej wersji. Szczegółów zdradzać nie będę, ale w niektórych momentach hobbici przedstawieni są naprawdę zabawnie. Początek filmu dużo zyskał dzięki tym kilku dodatkowym scenom...

 

Jedną z największych wad filmu jest fakt, iż hobbici dostają się do Rivendell w niesamowicie krótkim czasie (czyżby załoga Star Trek im w tym pomogła???). Przyznam, że w kinie wywołało to u mnie duży niesmak i żywiłam wielką nadzieję, że w wersji rozszerzonej choć trochę czas podróży hobbitów się "wydłuży". Nie jest może idealnie, ale na pewno lepiej niż było. By zaprzeczyć wszelkim plotkom, w wersji "4 dvd" nie występuje Tom Bombadil. Może część z Was uzna to za grzech niewybaczalny, ale ja jakoś niespecjalnie tęskniłam za Tomem. Może to nawet i lepiej, że się w filmie nie pojawił? Mamy za to dwie całkiem nowe sceny (nie wspominając o licznych, dodatkowych ujęciach, wzbogacających niemal każdą scenę filmu): 1) Frodo i Sam spotykają Elfów udających się do Szarej Przystani (wspaniały moment napawający dziwnym smutkiem....), 2) Na Bagnach Midgewater (w tej scenie Aragorn śpiewa pieśń o Luthien!). Niby taka mała rzecz, a jednak cieszy...

 

Rola Liv Tyler jako Arwen od zawsze budziła kontrowersje... I słusznie! Przyznam bowiem, że nie bardzo spodobało mi się posunięcie Petera Jacksona, którego wynikiem było zastąpienie roli Glorfindela przez Arwen. Kto jak kto, ale Glorfindel nie był zwykłym Elfem, ale Elfem, które miał już wiele zasług w historii Śródziemia, więc wyeliminowanie jego postaci z filmu było, wg mnie, błędem bardzo poważnym. Ale cóż, może ten nietypowy pomysł miał swoich zwolenników...

 

Jedną z moich ulubionych scen I Księgi "Władcy Pierścieni" jest atak Nazguli na Wichrowym Czubie. Pamiętam, jak czytając książkę, ciarki przechodziły mi po plecach i jak najszybciej chciałam przewrócić stronę na następną, by dowiedzieć się, jaki był skutek tego wydarzenia. Możecie więc sobie wyobrazić, jak byłam zaniepokojona, czy P. Jackson poradzi sobie z tą sceną. Na szczęście się nie zawiodłam, ba! Byłam mile zaskoczona. Jednym słowem: Oscar dla Upiorów Pierścienia! ;).

 

Przejdźmy wreszcie do Rivendell. Byłam bardzo ciekawa, jak Jackson podoła z zadaniem zrekonstruowania wspaniałej siedziby Elfów. CUDO, ........ (tu wstawcie inne okrzyki zadowolenia i pochwał) !!! Oglądając film w kinie chciałam, by obraz chociaż na kilka minut zatrzymał się w miejscu, bym mogła choć jeszcze trochę popodziwiać dzieło scenografów. Rivendell to również Narada u Elronda. Spodziewałam się, iż będzie ona znaczniej rozbudowana. W filmowej wersji Narady mamy bowiem przedstawiony jedynie problem "co zrobić z Pierścieniem", i na tym koniec. Całe szczęście wątek ten uległ rozwinięciu w wersji rozszerzonej. Chyba najlepszą sceną jest to, kiedy Gandalf wypowiada w Czarnej Mowie wiersz o Pierścieniach. Gdybyście widzieli, jak się automatycznie zmienia wokół krajobraz, głos Gandalfa i jaki wpływ ma to na Elfów! Poezja! Poza tym uśmiech na twarzy może wywołać moment, gdy Frodo, opuszczając jako pierwszy Imladris, pyta Gandalfa, w którą stronę do Mordoru: czy w prawo, czy w lewo ;)

 

O ile pierwsza płyta DVD z rozszerzoną wersją filmu zawiera dość niewiele nowych scen czy ujęć (co nie oznacza, że jest ich tyle, co kot napłakał), to druga jest nimi upakowana po same brzegi! Scen bez żadnych dodatków jest raptem cztery! Na największą uwagę zasługuje bez wątpienia Moria. Czy wyobrażacie sobie, że Moria w rozszerzonej wersji jest jeszcze lepsza? Może brzmi to jak szaleństwo, ale taka jest prawda... I tu wielkie brawa dla scenografów, grafików i animatorów komputerowych. Moria jest bowiem wspaniałą ucztą dla duszy i oczu. Walka z trollem jaskiniowym, przepięknie odtworzone komnaty kopalni, no i oczywiście Balrog (można się przestraszyć)! Jeszcze raz chylę czoła...

 

Nie ukrywam, że moimi ulubionymi rozdziałami "Drużyny Pierścienia" są te związane z Lothlórien. Wyobraźcie więc sobie, moi mili słuchacze, jaki mię spotkał zawód po obejrzeniu kinowej wersji WP. Tam to bowiem wątek ten został zredukowany do absolutnego minimum! Czasami nawet myślałam, że został on wprowadzony na siłę, by zachować zgodność z książką. To jest, a właściwie była, największa wada filmu... A dlaczego "była"? - zapytacie. Ano dlatego, że całość poprawiono w specjalnej wersji ekranizacji! I tu wcale, ani na moment, nie byłam zawiedziona (ale oczywiście zawsze mogłoby być więcej...). Wreszcie dokładniej mamy pokazaną wspaniałość elfiej krainy - aż dech zapiera! Poza tym znacznie rozwinięto rolę Celeborna i Haldira. Celeborn jawi się nam w końcu jako potężny przywódca Elfów, a Haldir wypowiada więcej niż dwa zdania ;) No i oczywiście wręczenie darów oraz pożegnanie z Lórien - jak dla mnie - wspaniałe sceny, które trzeba koniecznie zobaczyć. Chyba jedne z najlepszych w całym filmie!

 

Cóż jeszcze, rozbicie Drużyny i pożegnanie Boromira, istny wyciskacz łez.... Ale ja jestem bardzo zadowolona. Doskonałe zakończenie filmu (wbrew opiniom wszelkich "krytyków", którzy twierdzą, że ekranizacja została "rozbabrana" w zupełnie niewłaściwym miejscu), po którym natychmiast sięga się do książki, by móc raz jeszcze się nim podelektować.

 

Gdybym miała podsumować całość... Cóż, scenariusz filmu nie jest całkowicie wierny książkowemu pierwowzorowi, ale nawet ortodoksyjni fani Tolka (w tym ja) zdołają przełknąć to ziarnko goryczy. Plusem jest jednak to, że w filmie zdarza się, iż występują oryginalne dialogi z książki! Jeśli bym się miała do czegoś szczególnie przyczepić, to m.in. do duetu Legolas - Gimli. Owszem, widać na początku ich wzajemną niechęć wobec siebie, ale absolutnie nie widać, jak zaczyna się między nimi pomału zawiązywać przyjaźń! Next - wątki humorystyczne. A jakże, występują, i to głównie w połączeniu z uroczymi hobbitami J. Tu brawa dla Pippina! O efektach specjalnych już wprawdzie nieraz wspominałam, jednak są one tak rewelacyjne, że bez wątpienia zasługują na większą uwagę. Zwłaszcza sceny batalistyczne i wszelkiej maści potwory. A właśnie potwory - charakteryzatorzy w tym momencie wyszli z siebie, bowiem one naprawdę wzbudzają lęk i grozę (jedynie Gollum budził na mojej twarzy uśmiech, kojarzył mi się bowiem z ...kotem!)! Kawał dobrej roboty wykonano również przy kreacji Elfów i hobbitów - jeszcze raz brawa i brawa. Poszczególne rasy i ich kultury są tak pieczołowicie dopracowane, że na pewno nie będziesz miał(a) problemu z rozróżnieniem, kto jest np. Elfem, a kto orkiem ;). Nie zapominajmy również o fantastycznych krajobrazach, jakie niemal przez cały czas możemy podziwiać na ekranie. Wydaje mi się, że Nowa Zelandia została stworzona głównie po to, by w przyszłości mogła posłużyć jako Śródziemie. Widoki są naprawdę niesamowite, w pewnym momencie aż się chce wyciągnąć zza pazuchy aparat i cyknąć parę fotek ;).

 

Teraz przejdę do kwestii gry aktorskiej. Przyznam, że tu bywało różnie. Zupełnie nie do przyjęcia był dla mnie Hugo Weaving w roli Elronda. Owszem, jako Agent Smith to on się jak najbardziej sprawdził, ale na pewno nie w roli Elfa. Zupełnie nie odpowiadał moim wyobrażeniom. Ale to tylko moje odczucie i Wy niekoniecznie musicie się ze mną zgadzać. (ja dodam, że moje wrażenia nie były tak do końca negatywne. Elrond pasował mi zdecydowanie na początku filmu, jako wojownik oraz w komorach Góry Zagłady. Później mniej już byłem zadowolony. Elrond niewątpliwie się jednak jeszcze w następnych częściach pojawi, dlatego - poczekamy, zobaczymy - dop. Equi) Na początku nie byłam również przekonana do Mortona Csokasa jako Celeborna. Wydawał mi się on taki... bezpłciowy. Zdanie jednak zmieniłam po obejrzeniu wersji rozszerzonej. Natomiast największe brawa należą się sir Ianowi McKellenowi w roli Gandalfa, Seanowi Beanowi jako Boromirowi oraz Viggo Mortensenowi - Aragornowi. Ci trzej panowie wg mnie wykonali swoje zadanie do końca i to się im liczy in plus (ale też wiadome jest, iż są to gwiazdy z dość pokaźnym już dorobkiem - dop. Equi). Wyróżnić mogłabym również Cate Blanchett (Galadriel) i Elijaha Wood- lepszego Froda nie można było znaleźć! Natomiast reszta zagrała po prostu dobrze. Żałuję tylko, że nie dano się bardziej wykazać Orlando Bloomowi w roli Legolasa. Pamiętać bowiem trzeba, że Elf to nie tylko maszynka do zabijania, ale również artysta! A tego niestety w filmie nie uświadczyliśmy...

 

Jednak nie samym chlebem żyje człowiek, więc czymże byłby ten film, gdyby nie klimat? I tu się nie zawiedziecie, ponieważ cudowny charakter "Władcy...", znany nam z książki, został zachowany także i w ekranizacji! Oglądając film czujesz się tak, jakbyś razem z Drużyną wędrował(a) przez Śródziemie. Razem z Frodem czujesz władzę Pierścienia, razem z Elfami - nieustanny upływ czasu i znużenie światem. Piorunujące wrażenie! Całość dopełnia fantastyczna muzyka. W zasadzie ścieżka dźwiękowa zagwarantowała filmowi połowę sukcesu. Nad muzyką mogłabym się jeszcze rozwodzić godzinami, prawiąc przeróżne "ochy" i "achy", ale że zapisałam już ponad 60 KB, czas już więc kończyć (ciekawe, ilu z Was dotrwało do tego momentu...).(jeden na pewno ;) - dop. Equi) (I jeszcze ja ;)- dop. Sol)

 

Kinową wersję "Drużyny Pierścienia" oglądałam grubo ponad 10 razy, natomiast wersję rozszerzoną na razie tylko 2 razy (proporcje te się jednak wkrótce zmienią J ). I powiem Wam szczerze, że zupełnie nie wyobrażam sobie teraz filmu bez tych dodatkowych scen czy ujęć. Bardzo żałuję, że nie znalazły się one w wersji, jaką mieliśmy okazję zobaczyć w kinie lub na video. Film by na pewno dużo zyskał.... Nadmienię również, iż po raz pierwszy zdarzyło mi się pochwalić ekranizację wielkiego dzieła literackiego (czytaj: P. Jackson spisał się na 6). Nie przynudzam Wam już więcej, ino radzę, by jak najszybciej zaopatrzyć się w czteropłytowe wydanie DVD "Władcy...". Dla prawdziwych fanów Tolkiena jest to pozycja obowiązkowa! Ja tymczasem poczekam (nie)cierpliwie na "Dwie Wieże"...

 

Tłumaczenie + dodatki

 

Przejdę teraz do sprawy może mniej ciekawej, ale równie istotnej. Chodzi mi bowiem o kwestię tłumaczenia. No cóż, do końca usatysfakcjonowana nie jestem. Po pierwsze: literówki - wprawdzie nieliczne, ale jednak (w tym wręcz śmieszny "Elendir" zamiast "Elendil"). Idąc za ciosem - tłumaczenie kwestii aktorów jest czasem dość "oryginalne". Owszem, nie jest absurdalne, ale gdy porównywałam to, co mówią postacie z polskim tłumaczeniem, odniosłam wrażenie, że nie do końca się w tym miejscu postarano i mogło być znacznie lepiej. Ale może się czepiam... Aha, zamiast napisów, możecie wybrać również lektora. Ja akurat nie wybrałam tej opcji, więc wypowiadać się nie będę.

Teraz coś znacznie ciekawszego, mianowicie Dodatki. Tego mamy aż dwie płyty DVD, co daje nam w sumie 6 godzin rozrywki! Dzięki dodatkom będziecie mieli okazję wirtualnie przenieść się na plan podczas kręcenia filmu, przekonać się, ile pasji, zaangażowania i przede wszystkim pracy wymagała realizacja filmu na podstawie powieści "Władca Pierścieni". Na DVD zarejestrowano cały cykl zdjęciowy. Dowiecie się, jak powstał każdy przedmiot, dekoracja oraz jak przebiegały próby na planie. Będziecie mogli również oglądnąć liczne wywiady z aktorami, twórcami filmu czy pracownikami Weta Workshop. Do tego dochodzi potężny dział "Galeria", który z pewnością ucieszy niejedne oczy. Nie zapomnijmy także o filmie dokumentalnym, dotyczącym życia i twórczości J.R.R. Tolkiena, interaktywnej mapie Śródziemia oraz o ukrytych dodatkach (MTV "Narada u Elronda", 3 zwiastuny "Dwóch Wież"). Wszystko jest szczegółowo dopracowane i przedstawione w fantastycznej oprawie graficznej.

Jeśli mam być szczera - zdecydowanie warto wydać te kilkadziesiąt złotych na czteropłytowe wydanie WP. Otrzymacie bowiem nie tylko rozszerzoną o 30 minut wersję rewelacyjnego filmu, ale także liczne dodatki, które pozwolą Wam przekroczyć magiczną bramę Śródziemia, poznać film "od kuchni"...

 

 

 

Autor: Nimloth

email: neldoreth@elbi.pl

www: www.neldoreth.prv.pl