PIEŚŃ O ROLANDZIE

 

Hrabia Roland jechał drogą,
Za nim ciągnął hufiec cały,
Orszak cudny, wracający,
Dumny, zdobny i wspaniały.

 

Gdy na wzgórzu postój mieli,
I kiełbaską się raczyli,
Zaraz na nich w jednej chwili,
Saraceni wyskoczyli.

 

Jak się Roland zerwie z trwogą,
Durendala szuka, baczy!
Ach, zostawił go przy siodle!
Może sługa przynieść raczy...

 

Sługa dawno oddał tyły,
Hrabia Roland miecza nie ma,
Maury biją świętych wojów,
Toż to jedna wielka ściema!

 

Nie tak miało być w eposie,
Co więc począć hrabia musi?
Winien wezwać pomoc jaką...
Róg u pasa o głos kusi.

 

Zdecydował się bohater,
Skoro szans w potyczce nie miał,
Schwycił róg swój w obie dłonie,
Uniósł, zadął i... oniemiał.

 

Pisk się nikły jeno wydał,
Arabowie w głos się śmiali,
Wnet Rolanda głowę ścięli,
I do kraju go zabrali.

 

Durendala wziął Saracen,
Dalej w bitwie go dobywał,
Ale miecz się w starciu złamał,
Nikt go więcej nie używał.

 

Aniołowie patrzą z góry,
Jak Rolanda zabijają,
Z oniemienia szczęki obu,
W jednym rytmie opadają...

 

Jedno tedy jest prawidło,
Co morałem zwać się winno,
Na rycerzy dumne czyny,
Życie ma opowieść inną.



Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net