WSPOMNIEŃ CZAS, MŁODOŚCI CZAS

    Czas. Paskudna sprawa. Wlecze się chwila za chwilą, minuta za minutą właśnie wtedy, gdy czegoś oczekujemy. I odwrotnie. Już w czasach Dawnych, niejaki Faust sprzedał swoja duszę za słowa: "Chwilo, jesteś piękna, Chwilo trwaj!", dostrzegając jak pędzi życie w obliczu szczęścia.
     Na szczęście my, jaszczury (smoki, bazyliszki, etc.) jesteśmy istotami długowiecznymi i dla nas czas nie ma już takiego znaczenia. I może właśnie dzięki temu potrafimy wybiec pamięcią w przeszłość tak daleko, jak nie są tego w stanie zrobić zwykli śmiertelnicy (no chyba, że im kalendarz spadnie na głowę ; P).
     Dlatego zbliżając się do okrągłej rocznicy pewnego wydarzenia, postanowiłem napisać ten tekst. Ma on mieć charakter nostalgiczno-refleksyjny, ale jaki będzie - to się dopiero pokaże.
     W dzisiejszych czasach, a jeżeli dobrze liczę mamy już A.D. 2003, na rynku gier RPG w naszym kraju znaleźć można wiele, lepszych lub gorszych gier fabularnych. Każdy, niezależnie od wieku, płci, rasy czy profesji może u nas kupić dowolny podręcznik do niemal każdego systemu w odpowiednim dla siebie języku (docelowo: polskim, lub w angielskim oryginale).
     Dzieje się tak dlatego, ponieważ nauka języków obcych (czytaj: angielskiego) w ciągu ostatniej dekady przerosła najgorsze koszmary naszych sąsiadów zza Buga z lat osiemdziesiątych minionego wieku. Dzisiaj już byle knypek z odstającymi uszami, bez skrępowania na ulicy posługuje się angielszczyzną (i nie ma tutaj wcale znaczenia, że większość z jego słów to różne wariacje w genezie mające jedno krótkie, angielskie słówko na literę "f"). Ale nie należy się dziwić, skoro za ich edukację "językową" biorą się już w przedszkolu!
     Ja jednak - w całej swojej starości - pamiętam czasy, kiedy to ponad połowa społeczeństwa "gawariła pa ruski". Wtedy również nie było możliwe zdobycie jakiegokolwiek podręcznika do RPG w języku innym niż angielski. Dlatego tylko nieliczni (żeby nie napisać "wybrani") mogli sobie pozwolić na sprowadzenie - co już samo w sobie graniczyło z cudem - i "przeczytanie" podręczników z prawdziwego zdarzenia. Szczęśliwi ci, którzy znali takiego jegomościa i mogli razem z nim rozpocząć zabawę!
     Mijały kolejne miesiące (lata?), a takich wybrańców przybywało. Co prawda tworzyli oni enklawy, o których niemalże nikt postronny nie potrafił nic powiedzieć. Pojawiły się też pierwsze, autorskie i co najważniejsze polskie systemy. I chociaż pozostawiały one wtedy jeszcze wiele do życzenia, to nic nie ujmuje im chwały bycia.
     Przełom pojawił się trochę później. W marcu, roku pamiętnego 1993 (czyli dokładnie 10 lat temu) w niewielu, wybranych miejscach na mapie Polski pojawił się pierwszy numer nieśmiertelnej (tym większa strata po jej niespodziewanym "zejściu" ; )) "Magii i Miecza". Z chyba wiadomych względów na pismo to rzuciły się wtedy rzesze fanów... gier planszowych.
     Jednak zawartość tego, na początku chyba kwartalnika, skupiała się na nowym, całkowicie polskim, pierwszym oficjalnym i wydanym drukiem (co prawda w częściach - ale zawsze) w języku polskim systemie RPG - "Kryształach Czasu".
     Jak na tamte czasy autor systemu - Artur Szyndler i ludzie wokół niego zebrani - dokonał rzeczy niebywałej: skupił większość ludzi rozmiłowanych w fantastyce wokół jednej gry.
     Sam system był jednym z najbardziej rozbudowanych, a i z czasem dalej się rozwijał. Mnogość ras, profesji, rozległość świata (który do tej pory nie został w całości opisany) i jego tajemniczość - to wszystko zawładnęło kręgiem miłośników PRG.
     Pojawili się także pierwsi przeciwnicy "kacetów", głównie - wiem to z autopsji - rekrutujących się głównie spośród tych, których wcześniej nazwałem "wybrańcami", a którzy nie mogli pogodzić się z tym, że osoby, które oni "wprowadzili" do świata gier fabularnych zaczynają próbować swoich sił jako Mistrzowie Gry.
     Rzucili oni hasła zbytniej złożoności systemu, potrzebę gry z kalkulatorem, nierealność świata itp. Nie chcę jednak rozwodzić się nad oceną systemu (wszak dla mnie on zawsze pozostanie tym Pierwszym).
     Nic jednak nie zmieni faktu, że wszyscy dzisiejsi gracze zawdzięczają bardzo wiele - pośrednio lub bezpośrednio - Kryształom Czasu. I właśnie w tym roku przypada okrągła, 10 rocznica od momentu pojawienia się ich na sklepowych półkach. Myślę, że powinno się uszanować i uhonorować ten zapomniany (ale w gruncie rzeczy cały czas żywy i rozwijający się w kręgach "zapaleńców") system, choćby tym krótkim tekstem.
     Mam nadzieję, że tym samym zasieję nutkę sentymentu w duszach "starszych" graczy, którzy z łezką w oku wspomną swoje nieudane zamachy na życie znienawidzonego Katana, czy swoją śmierć w trakcie rozgrywania "Demonicznej Hordy". A co do "młodszych" to żywię nadzieję, że nie będą oni mieli problemów ze znalezieniem - w ten szczególny czas - odpowiedzi na (zaczerpnięte z "MiM-a") pytanko:

Kim jest Artur Szyndler?
A\ Nie znam go.
B\ Znany warszawski hodowca węży.
C\ Ostatni żyjący półbóg...


Autor: BAZYL

email: klon23gdh@poczta.onet.pl