|
CO SIĘ STANIE...
CO SIĘ STANIE, KIEDY NAGLE NA KRÓLWESKIE WŁOŚCI SPADNIE
PLAGA GWAŁTU I CIERPIENA - NIEZNANEGO ZAGROŻENIA... czyli "Gwałt
niech sie gwałtem odciska, A ze słabością łamać uczmy się za
młodu!".
Willa lorda Kemfersa tonęła w
mroku nadchodzącej nocy. Tylko płonące latarnie, a także świetliste
refleksy wydostające się przez okna na parterze wyławiały schodzące się
licznie postacie. A dzisiejsi goście to sama śmietanka towarzyska
stolicy. W szeroko rozwartych dwuskrzydłowych
drzwiach witał gości wyprostowany starszy człowiek - Karal, lokaj lorda.
Grzecznymi słowami pozdrawiał gości i informował o koniecznoci
zostawiania wierzchniej części garderoby oraz przyniesionego oręża w
specjalnie do tego celu przeznaczonym
pomieszczeniu. Miecze i inną broń przyjmował
Worlath - olbrzymi półork o pooranej bliznami twarzy, zasłoniętym
przepaską oku i ogólnie budzącym grozę i obawy obliczu. Worlath był jednak
znany wszystkim gościom jako uczciwy i lojalny ochroniarz swojego
pracodawcy, dlatego nikt z zaproszonych nie opierał się przed powierzeniem
mu swojej własności, odpowiadając uprzejmie na powitalne mruknięcia
wydobywające się z jego ust. Dalej Karal
wprowadzał gości do olbrzymiego salonu, gdzie byli już osobiście witani
przez odświętnie odzianego Kemfersa i prowadzeni do przeznaczonych dla
nich stolików. Jakiś czas później, gdy sala
została już wypełniona, gospodarz wystąpił na niewielkie podwyższenie
znajdujące się w centralnej części pomieszczenia, poczekał chwilę, aż
umilkną głosy zgromadzonych, i przemówił:
-Witajcie, drodzy przyjaciele! Cieszę się, że raczyliście tak licznie
przybyć na moje zaproszenie! Czeka was niezapomniany wieczór! Jak wiecie
dzisiaj wystąpi u nas gość specjalny: trubadur Elevindrell! - z gardeł
zgromadzonych wydarło się westchnienie zachwytu. Wszyscy znali Kemfersa
jako wielkiego mecenasa sztuki, który do swojej posiadłości zaprasza
najznamienitszych artystów z całego kraju, a także spoza jego granic.
Niemniej jednak nigdy nie było jeszcze tak wspaniałego gościa jak elf
Elevindrell. -Cieszę się, że mogłem sprawić
wam tym przyjemność - mówił dalej lord. - Ale nie odwlekajmy tej
wspaniałej chwili. Mistrzu! - gospodarz zwrócił się do niewidocznej
postaci, która po sekundzie pojawiła się w sali. - Uracz nasze dusze
miodem swojej poezji! W budynku zawrzało.
Licznie zgromadzeni goście zaczęli wstawać z miejsc, bić brawo i wydawać z
siebie okrzyki uwielbienia. Wysoka postać, odzianego w złote szaty,
długowłosego elfa znalazła się obok mówcy.
Poeta ukłonił się, uścisną dłoń człowieka na którego zaproszenie się tu
znalazł i ujął w dłonie ustawioną nieopodal, misternie rzeźbioną cytrę.
Zgromadzeni goście ucichli. Chwilę trwała cisza, gdy niebieskie oczy
artysty wodziły po znajdujących się w sali znakomitościach, a zaraz potem
zaczął grać. Palce elfa, delikatne jak
spadające krople rosy, uderzyły o struny wydając lekkie rozedrgane
dźwięki, które z każdą chwilą narastały niewidzialną siłą, wbijając się w
serce i tworzące przygrywkę do rozpoczynającej się ballady. Muzyka ta
tylko pobudziła słuchaczy, którzy jeszcze dobrze nie usłyszeli dźwięków, a
już wiedzieli, że w pogłoskach o Elevindrellu docierających do miasta nie
było ani krztyny przesady. Elf otworzył usta, aby zacząć pierwszą część
historii zmienionej w orła dziewicy. Głos który się wydobył wprawił
wszystkich w osłupienie. Był bardzo gruby, zachrypły i samą swoją barwą
przycisnął wszystkich do krzeseł: -Niech nikt
się nie rusza, to nie stanie się nic, czego moglibyśmy później
żałować... Jednocześnie przy ścianach
zakotłowało się, niewiadomo skąd pojawili się rośli wojownicy z kuszami
przygotowanymi do strzału. Goście, do których jeszcze nie dotarły
zaistniałe wydarzenia zobaczyli wielkiego krasnoluda, który podszedł do
oniemiałego artysty i jednym sprawnym ruchem wywrócił go razem z krzesłem
na którym siedział. Krasnolud wykrzywił twarz w szyderczym uśmiechu i
splunął przez żółte zęby. Następnie przemówił, tym samym, zachrypniętym
głosem: -Witam państwa! - ukłonił się
koślawie. - Przepraszam, że... Hie-hie... wpadłem tak bez zaproszenia, ale
troszeczkę się spieszę... Pozwólcie, że się przedstawię - kolejny błysk
żółtych zębów. - Jestem Mirgan Herw! Tak, tak... to ja jestem bratem
Bergana Herwa, którego jutro w południe mają
powiesić... Do sali weszło jeszcze kilku
bandziorów prowadzących Karala i Wolratha ze skrępowanymi rzemieniem
rękoma. Krasnolud kiwnął ręką i podprowadzono do niego lorda Kemfersa.
Podszedł także jeden z napastników, który wyróżniał się od kompanów
ubiorem, a także dziwną wonią chemikaliów, jaką roztaczał wokół siebie. W
dłoni trzymał kosz wypełniony zielonymi, parującymi
kryształami. -Dlatego ja... To znaczy my -
kontynuował krasnolud - postanowiliśmy przekonać miłościwie nam panującego
króla do zmiany decyzji, a wy nam w tym pomożecie! Ty!- zwrócił się do
gospodarza - rozkażesz swojemu lokajowi, aby zaniósł "staremu"
wiadomość... -Nigdy! - krzyknął Kemfers.
Olbrzymia pięść krasnoluda wylądowała na brzuchu szlachcica, który byłby
upadł, gdyby nie był przytrzymywany przez
zbirów. Salę wypełnił ryk wściekłości
Wolratha. Na zaciśniętych ze złości, skrępowanych rękach pojawiły się
nabrzmiałe żyły, a w ustach błysnęły orcze kły. Rzemienie pękły. Olbrzymi,
pałający rządzą mordu ochroniarz rzucił się na Mirgana. Na próżno. Dwa
bełty z odległych krańców sali przeszyły jego ciało. Jeden z nich trafił w
oko. Olbrzym runął na ziemię brocząc krwią.
Dowódca napastników nawet nie mrugnął: -To
chyba wszystkich przekonuje, że nie żartujemy... - zwrócił się do Karala -
powiesz królowi, że ma sprowadzić tutaj mojego brata. Ma na to godzinę.
Niech nie próbuje żadnych sztuczek, bo za pomocą kryształów naszego
przyjaciela Mikarta - kiwnął w kierunku osobnika z koszem - wysadzimy tę
budę razem z panami ministrami, marszałkami - krasnolud wodził oczami po
sali - i innymi. Powiedz mu, żeby się pośpieszył, bo za godzinę zaczniemy
szlachtować zakładników. A zaczniemy od... - jego wzrok zatrzymał się na
jednej z przerażonych twarzy jakiegoś więźnia. - Ooo! Pan Sędzia! Co za
spotkanie! Zapraszam do siebie... Jak się panu podoba moje przedstawienie?
Żałuję, że nie mogłem wpaść na pańskie, gdy wydawał pan wyrok na mojego
brata...
Temat, który właśnie chcę
poruszyć jest dość charakterystyczny dla systemów RPG toczących się w
bliższej, bądź dalszej przyszłości. Ja jednak postanowiłem skupić się na
terroryzmie - bo o nim będzie ten tekst - w światach heroic
fantasy. Wydarzenia, które rozegrały się w
Stanach Zjednoczonych być może nie wzbudziły w nikim żadnych pomysłów,
które można by było wykorzystać w świecie, gdzie unoszenie się w powietrze
można osiągnąć co najwyżej dzięki "ujarzmieniu" jakiejś bestii (np.
smoka), bądź za pomocą magicznych sztuczek. Zupełnie inaczej jest, jeżeli
przyjrzymy się głośnej ostatnio historii teatru na moskiewskiej Dubrowce.
Idee nasuwają się same. Ale po kolei. Świat
pełen zwaśnionych księstw, królestw, monarchów, sekretnych organizacji i
kultów, dążących do zdobycia jak największych wpływów, niepokojów na tle
rasowym, czy też (!) religijnym, to bardzo dobre podłoże dla różnorakiego
rodzaju zwyrodnień, czy wynaturzeń (nie ukrywajmy, że do obydwu powyższych
można zaliczyć także terroryzm). Dlatego atak terrorystów może być bardzo
dobrym tematem na przygodę, czy też nawet
kampanię. Decydując się na taki scenariusz,
przede wszystkim należy wziąć pod uwagę charakter postaci odgrywanych
przez graczy. Oczywiście najłatwiej jest znaleźć pomysł na fabułę dla
dobrej lub neutralnej drużyny. Trudno mi jest wyobrazić sobie paladyna,
który widząc zagrożenie dla setek (tysięcy?) niewinnych osób nie rzuci
wszystkiego, aby im pomóc. Podobnie będzie z kapłanem dobrego boga.
Awanturnicy o złym podejściu do życia staną oczywiście po drugiej stronie
barykady, jednak wbrew pozorom nie będzie to wcale łatwiejsze
zadanie. Następnym krokiem jest wybranie i
stworzenie odpowiedniej grupy przestępczej. Na pierwszy ogień pójdą tzw.
ekstremiści. Podobnie jak w naszym, tak i na wyimaginowanym świecie,
wszędzie tam, gdzie pojawiają się różnice kulturalne, czy religijne,
pojawić się mogą "zgrzyty" w postaci napadów, albo innych aktów
wandalizmu. Fanatyczni kapłani mogą nadinterpretowywać doktryny własnej
wiary (i wcale nie dotyczy to wyłącznie wyznawców złych bogów) i zająć się
czynną namową (a nawet czynnym działaniem) zmierzającą do, nazwijmy to
"niehonorowego" pozbycia się innowierców. W
świecie gdzie koegzystują obok siebie różne rasy, często jest już
przedstawiona ich wzajemna niechęć (np. aż do znudzenia pojawiający się
motyw wrogości krasnoludów i elfów). Dlaczego jednak nie posunąć o krok do
przodu tej kwestii? Chwila pracy ambitnego Mistrza Gry i zdarzą się
zaciekłe ataki zorganizowanych band na spokojne wioski zamieszkałe przez
"wrogom" bandytom rasę. Masowo palone sioła, czy zarazy spowodowane
zatruciem jedynego źródła wody w okolicy z pewnością wzbudzą strach, czy
nawet panikę wśród spokojnych mieszkańców tych krain. Spowoduje to
spontaniczną ucieczkę zaniepokojonych obrotem sprawy mniejszości
rasowych. Zupełnie inny obrót przybiorą
wydarzenia mające miejsce na terenach znajdujących się na granicy między
zwaśnionymi królestwami. Szykujący się do inwazji władca może przecież
polecić zorganizowanie specjalnych bojówek, które będą niepokoić sąsiada
ciągłymi rozbojami. Zajmując się rozwiązywaniem problemów wewnętrznych
przeciwnik straci czujność, co ułatwi jego zaskoczenie - a zaskoczenie to
już połowa sukcesu! Jeżeli jednemu z wrogich
państw potrzebny jest pretekst do wypowiedzenia wojny, to zawsze można
wysłać dyplomatę, który na obcym terenie zostanie zamordowany lub porwany
(oczywiście przez podstawionych terrorystów). Na podobnej zasadzie mogą
być przeprowadzane liczne akcje sabotażowe typu niszczenie mostów na
ważnych szlakach handlowych, czy "niekontrolowane" wybuchy w
najważniejszych krajowych kopalniach. Czasami
(zwłaszcza w niespokojnych czasach) mogą pojawić się zamachowcy, którzy
samotnie chcą walczyć w imię słusznej ich zdaniem sprawy. Mogą mieć na to
wpływ także czynniki emocjonalne lub choroby psychiczne. I chociaż jedna
osoba może się z pozoru wydawać niegroźna, ale, jeżeli przypomnimy sobie
snajpera grasującego niedawno w USA, to widać, że nawet jeden terrorysta
może sprawić, że w całym mieście nie będzie śmiałka, który odważy się
wyjść na ulicę. A wierzcie mi - krasnolud może zdziałać z kuszą
cuda... Mówi się, że "okazja czyni złodzieja".
Czasami może się zdarzyć, że terroryzm narodzi się w reakcji na jakieś
wydarzenie. Na przykład aresztowanie jakiegoś ważnego w mrocznych kręgach
bossa może spowodować działania mające na celu jego uwolnienie. Oczywiście
nie byłoby najlepszym rozwiązaniem szturmować zamek (czy też samo
więzienie), w którym trzymany jest aresztant, ale porwanie kilku ważnych
osób to bardzo dobra karta przetargowa do wynegocjowania wolności dla
niego. Same porwania, zarówno w celu
uzyskania okupu jak i korzyści politycznych, może być bardzo ważnym
wydarzeniem w życiu organizmu państwowego. Zwłaszcza, gdy porwaną personą
jest królewski dziedzic, lub syn potężnego
sojusznika. Czasami grupy "reakcjonistów",
chcących na przykład obalić monarchę, mogą "wejść w posiadanie" (czyli
najczęściej ukraść ;)) potężnego artefaktu, którego użycie może mieć
katastrofalne skutki (czasami terroryści sami mogą nie zdawać sobie
sprawy, że jego użycie unicestwi także ich). Należy jednak pamiętać, że
takich artefaktów nie ma zbyt wiele, a ich odebranie to będzie dopiero
połowa drogi do zapewnienia spokoju. Znacznie trudniejsze może być
późniejsze unieszkodliwienie go (czytał ktoś może "Władcę
Pierścieni"???). Jeżeli mamy już jakąś
koncepcję terrorystów i związanego z nimi scenariusza, to warto go jeszcze
w pewien sposób ubarwić (bo przecież każdy MG wie, że prosty scenariusz,
to nie scenariusz...). Jednak to właśnie od drużyny zależy, co można dla
niej przygotować. To od odgrywających role herosów zależy jak zachowają
się, gdy podczas odbijania zakładników z rąk porywaczy okaże się, że to
właśnie terroryści mają rację. A co jeżeli zakładnicy się z nimi zgadzają
i nie zechcą zostać uwolnieni? Jeszcze raz
podkreślę, że to od samych bohaterów zależy jak zachowają się w
wieloznacznych sytuacjach. Bo czy można winić drużynowego elfa, że nie
będzie chciał walczyć przeciwko swym braciom, którzy regularnie napadają
na osady znienawidzonych krasnoludów i puszczają je z dymem? Być może w
tej drużynie znajduje się także krasnolud. Konflikt poglądów?
Murowany! Z powyższej sytuacji bohaterowie
mogą wybrnąć na wiele różnych sposobów Mogą zarówno sprzeciwić się
bandytom, poprzeć ich, albo opuścić niespokojne miejsce pozostawiając je
same sobie. Ale ataki rasowe czy prześladowania mogą dotknąć także gracza,
którego zawodnik zostanie uznany przez prawo za "nieczystego" i osadzony w
areszcie z wyrokiem skazującym na śmierć, do wykonania w pierwszym wolnym
terminie. Kiedyś w podobnej sytuacji
przeprowadziłem pewien "eksperyment". Biorąc sobie do serca słowa
wieszcza: "Gwałt niech się gwałtem odciska...", delikatnie zasugerowałem
graczom, że mogą próbować opanować ważny budynek (z jeszcze ważniejszymi
ludźmi) i żądać wymiany. Niestety tylko cudem uniknęli śmierci - strasznie
musiałem się namęczyć, żeby ich stamtąd "wydostać". Stąd prosty wniosek:
nie tak łatwo jest być terrorystom. Tym
sposobem problem XXI wieku, jakim jest terroryzm, może skutecznie
urozmaicić sesję, a także sprawić, że gracze od bezmyślnej rąbaniny
przejdą na poziom rozterek moralnych na tematy mało związane z fantastyką
i dojdą do budujących wniosków na przyszłość. Bo to przecież oni (bez
względu na ich obecny wiek) będą wkrótce podejmować ważne decyzje, nie
zawsze dotyczące bezpośrednio ich samych (A kto powiedział, że MG nie może
wychowywać graczy? :P). I na koniec jeszcze
kilka słów wyjaśnienia. Bez względu na pozory, jakie może sprawiać sobą
ten tekst, nie ma on żadnego podłoża politycznego. Nie został także
stworzony po to, aby w jakiś sposób chwalić, czy popierać terrorystów i
ich czyny. Jedynym zamierzeniem jego autora - czyli moim - jest tylko
podanie szeregu przykładów na przygody do gier fabularnych i pokazanie, że
problemy nam współczesne nie powinny być izolowane tylko ze względu na
czas i miejsce akcji gier RPG. A co do wniosków, to niech każdy wyciągnie
je dla siebie sam.
Autor: BAZYL
email: klon23gdh@poczta.onet.pl
|
|
|
|