|
 |
Przedstawiam Wam drugą część
opowiadania Szalonego Traktorzysty. Gorąco polecam!
Jednak radzę przeczytać pierwszą część opowiadania,
zamieszczoną dwa miesiące temu, bo inaczej wszystko będzie bez
sensu! Oto one...
ToMeCz3q (np. Red Hot
Chili Peppers - Under the
bridge)
|
[...] Mrok gęstniał coraz bardziej a
nad Wielkimi Bagnami unosiły się opary powstałe w wyniku rozkładu,
gdy niespodziewanie z ciemności wyłoniły się dwie postaci. Obie
szczelnie okrywały płaszcze. Nie zwracając na siebie uwagi ( bo i
też w promieniu kilometrów nie było nikogo, kto mógłby na nich
zwrócić uwagę) dwóch towarzyszy poruszało się nie czyniąc żadnego za
sobą śladu ni szmeru. Mistrz i uczeń. Nie rozmawiali ze sobą.
Wyraźnie gdzieś się spieszyli. Tylko gdzie? I dlaczego szli akurat
tędy? Tym szlakiem poruszali się tylko desperaci i spłoszeni
przestępcy. - Daleko jeszcze, Mistrzu? - Spytał Uczeń. - Nie,
to już blisko. Za blisko... - Czy sądzisz, że się zjawi? - Z
pewnością. Pała do nas taką nienawiścią, że nie wybaczyłby sobie,
gdyby przegapił okazję zgładzenia nas. - Ścigamy go już tak
długo. Przez Lodową pustynię i Zapomniane Równiny. Później przez
Stare Góry. To się musi skończyć! - Ciii, nie tak głośno. -
Zganił go Mistrz i rozejrzał się wokoło. - Nie sądzisz chyba, że
ktoś ośmielił się zapuścić za nami na te przeklęte bagna? - Szepnął
uczeń. - Pieniądz jest wszechwładny. Największego tchórza zmusi
do heroicznych wysiłków. - Ale po co ktoś miałby nas śledzić?
Przecież ten, kogo ścigamy, wie, że do niego idziemy. - Nie on
jeden nas "nie lubi"... - Mamy więcej wrogów? - Ich jest
mrowie, choć większość nigdy się do tego nie przyzna. - Co więc
zamierzasz. - Znam skrót. Chodź prędko. Zakapturzony zdziwił
się, jaki skrót może istnieć na bagnach, poza samymi bagnami, które
prowadza wprost w zaświaty. Niemniej nie ujawnił swoich wątpliwości
tylko podążył za swym Mistrzem. Poruszali się niezmiernie szybko i
zwinnie, tak, że wkrótce byli daleko od miejsca, gdzie zauważyli
"towarzystwo". Tylko od bagien nie mogli wciąż uciec. Stale starały
się zagrodzić im drogę, czasem z powodzeniem. Kluczyli, aż w końcu
dostrzegli prześwit między okropnymi drzewami, jakie porastały to
bezludzie. Przyspieszyli jeszcze bardziej i już po chwili wyszli na
otwartą przestrzeń, wciąż podmokłą, ale już bez bagien. Nie zdziwili
się, gdy zobaczyli, że czekał tam na nich Starzec. To jego tak
usilnie starali się dopaść, wciąż bez rezultatu. On przyglądał się
im, a na jego twarzy zagościł szyderczy uśmieszek. - Uczeń i
Mistrz! Jak tatko i synek! - Zawołał, szydząc z nich. - Może
dlatego właśnie zrobiłeś to, co zrobiłeś: zdradziłeś przyjaciela.
Zazdrość to potężna siła. - Mylisz się, "przyjacielu", zdradziłem
cię, bo były mi potrzebne kryształy, które ty miałeś zniszczyć. To
straszne marnotrawstwo niszczyć tak potężne artefakty. - Tak
postanowiła rada. My mieliśmy wykonać powierzone nam zadanie. -
Odparł spokojnie zakapturzony. - To jest twój błąd. Zawsze
podchodziłeś do wszystkiego jak wierny pies, gotowy się zabić, gdy
pan mu tak rozkazał. - Szydził dalej starzec. - A ciebie zżerała
ambicja, czyż nie? - Wtrącił się Mistrz. - Ty też nie jesteś
lepszy, mistrzuniu. - Warknął tamten ze złością. - A ty
przegrałeś!
|
|