- Zaraz ty przegrasz! Zabiję was obu!
- Ty już przegrałeś. Lata temu, gdy zaślepiła cię ambicja i żądza władzy.
- Odszczekasz to! - Sapnął, uniósł rękę, a z niej wystrzeliły pioruny trafiając Mistrza. Ten jęknął i osunął się na ziemię. Uczeń natychmiast podbiegł do niego.
- Nie daj się oszukać po raz drugi, mój uczniu... - Charkot na moment odebrał głos konającemu. - ...on zechce cię wykorzystać, gdyż tobie powierzono tajemnicę korzystania z kryształów.
- Mistrzu, co ty mówisz? Zrobimy to razem. Ramię w ramię... - Po policzkach płynęły mu łzy.
- Ja już nie zdążę... Bądź dzielny... Wypełnij zadanie... - Skonał przy wypowiadaniu tych słów. Uczniem wstrząsnął szloch. Nie mógł się pogodzić z wyrokami losu. Dlaczego dwóch ukochanych przez niego ludzi musi zginąć. Dlaczego jeden ginie z ręki drugiego. Chwili jeszcze klęczał przy zwłokach, potem opanował natłok myśli i podniósł się.
- On miał rację. Przegrałeś dawno temu. Nie wiem, dlaczego muszą ginąć ludzie, których kocham...
- Kochasz, cóż to, zaraz się rozpłaczę. HAHAHA.
- Tak, kocham, kocham cię jak brata, którego nigdy nie miałem.
- Ach tak? - Głos Starca zmienił się niespodziewanie. Wygładził się, stał się słodki niczym miód. - Masz rację, ja też cię zawsze kochałem. Możemy podzielić się władzą. Będziemy rządzić razem, Bracie! Co ty na to?
- Miłość, nie obłuda, Bracie. - Mówił Uczeń, a w oczach miał łzy. - Wybacz, Bracie. - Wyciągnął ręce i zamknął oczy, skupiając się na kryształach. Nie był to jedyny powód. Zamknął oczy również dlatego, że nie chciał widzieć, jak ukochanego człowieka niszczą płomienie. Całą siłę swej woli skupił na kryształach. Czuł ich potęgę. Przez bardzo krótką chwilę rozumiał swego dawnego przyjaciela. Lecz nie poszedł jego drogą. Odrzucił władzę! Nie chciał jej! Pragnął jak najszybciej zapomnieć o tym, co miało za chwilę nastąpić. Słyszał krzyki przyjaciela, przekleństwa pod swoim adresem. Z trudem stał na nogach. Wrzaski cichły przeradzając się w pojękiwania. Po nich nastąpiła cisza. Otworzył oczy. Przyjaciela nie było. Na ziemi leżały trzy krystaliczne bryły i mieniły się lekko. Muszę dokończyć to, co zacząłem. - Powiedział ze smutkiem. Wziął kryształy i odszedł z powrotem ku lodowej pustyni.
Nie był już Uczniem. Nie był też Mistrzem. A może i był. Sam siebie jednak określał jako wyklętego. Sam siebie wyklął, gdyż zabił najlepszego przyjaciela. Nie chciał zrozumieć, że tylko on dochował wierności. A przyjaźń to coś więcej, niż poświęcenie jednej strony...

Koniec


Szalony Traktorzysta



<<< poprzednia strona
 

* Intro
* Newsy
* Galeria
* XYZ -? - inaczej
* Fragmenty
* Wiersze
* Arty
* Listy
* Od autorów