Femme fatale, czyli płeć nie
tak znowu słaba
Albo "Mały traktat o wpływie
płci pięknej na gry fabularne". To pierwsze zdanie powinno od razu
przyciągnąć wszystkie przedstawicielki w/w płci. Wszak będę pisał o Was, a
to jest warte uwagi. Na początek jednak chciałbym prosić wszystkie obecne
przed monitorami panie, w ręce których trafił mój txt o wyrozumiałość
wobec poglądów zawartych w poniższym traktacie. Pomimo, że prowadziłem już
podobne dyskusje z wieloma dziewczynami żadna jednak nie była do końca
zadowolona. Jedne zarzucały mi "typowy szowinistyczny, męski punkt
widzenia", a drugie o dziwo denerwował fakt, ze traktuje je w tym temacie
zbyt "łagodnie i feministycznie (sic!)" (nie żartuję takie stwierdzenie
padło kilkukrotnie). Ponieważ powyższe stwierdzenia są wzajemnie
wykluczające się, więc wnioskuję, że pewnie pewna część z Was nie będzie
zadowolona z zamieszczonymi tutaj poglądami, dlatego chciałbym prosić o
wyrozumiałość i nie zasypywanie mnie mailami o podobnej treści (co nie
znaczy, że ni przyjmę rzeczowej krytyki, tudzież zaproszenia do dyskusji).
Podobnie jak zapychanie mi skrzynki nie ma większego sensu, tak potajemne
planowanie wycieczki na targ celem kupienia kształtek hydraulicznych też
mija się z celem. Mojego adresu tak łatwo nie zdobędziecie, a moje dane
osobowe pozostaną na razie tajemnicą (to oczywiście z obawy o moje życie
:). Tak więc proszę wszystkich (a szczególnie panie) o podejście do
tego tekstu z dużą dozą dobrego humoru i wyrozumiałości. W razie
jakichkolwiek wątpliwości proszę o pisanie do
mnie. Po tym nieco może przydługim
wstępie przystąpię wreszcie do omawiania problemu zawartego w tym tekście.
Zacznę może niejako od końca, czyli od opisania roli, jaką odgrywają w
przygodach kobiety będące BN-ami, zostawiając sobie smakowitszy kąsek
(czyli temat roli dziewczyny w grupie grającej w RPG-i) na później.
Zastanówmy się, jak często spotykamy się w naszych przygodach z kobietami.
Często? Chyba jednak nie. Rzadko? No to już byłoby bliższe prawdzie.
Postacie kobiece w przygodach nie występują nagminnie (przy czym mówię tu
o rolach pierwszo/drugoplanowych, a nie o kelnerkach, kurtyzanach i
pokojówkach). Teraz ktoś zapyta pewnie, czemu? I to będzie dobre pytanie.
Jak to się dzieje, że postać kobieca jest tak często skrzętnie pomijana
przez MG. Czemu obsadzają oni w rolach głównych przeciwników baronów,
złodziei, bandytów, morderców, rabusiów, nekromantów, demonologów, złych
magów, czy wręcz królów, jeśli sięgnąć szczytu skali. Oczywiście zdarza
się że mamy walczyć przeciwko komuś nie wymienionemu na powyższej liście,
jednak wtedy będzie to najprawdopodobniej jakiś goblin, ork, ogr, troll,
czy inne paskudztwo. Czemu nie walczymy przeciwko nekromantkom,
czarodziejkom, złodziejkom, czy hrabinom (no, może ten ostatni przykład
jest nie do końca trafiony, ale o tym później). Czemu jako naszych
pomocników i zleceniodawców wysyła się potężnych (lub mniej potężnych)
magów, wielkich (lub wręcz zupełnie kurduplowatych :) wojowników, czy też
zręcznych (choć bywają też i fajtłapowaci) złodziei. Czemu żadna z
powyższych postaci nie jest kobietą, czy to czemu szkodzi? Czy kobieta w
roli potężnej czarodziejki (vide Yen Sapkowskiego) umniejszyłaby moc tej
postaci, czy jako zręczny złodziej kobieta nie sprawdziłaby się nieraz
lepiej od mężczyzny, a czy amazonki jako wojowniczki nie zabiły ćwieka
niejednemu potężnemu mężczyźnie? Czemu to postać kobieca jest rzadziej
wykorzystywana? Odpowiedź jest prosta. Większość graczy i MG to jakby na
to nie patrzeć mężczyźni (choć aktualnie ten stosunek zaczyna się
poprawiać i coraz więcej dziewczyn gra w gry fabularne), a niestety
podejście przeciętnego przedstawiciela płci męskiej do płci pięknej jest
nadal (mimo ponad wieku istnienia tzw. "równouprawnienia") dalekie od tej
szczytnej postawy jaką prezentuje sobą równouprawnienie. I o ile w życiu
codziennym tego nie widać (a przynajmniej nie bardzo, choć są oczywiście
wyjątki), to w momencie, w którym przenosimy się do świata, gdzie
największą role odgrywa nasza fantazja i wyobraźnia, do głosu dochodzą
głęboko utajone uprzedzenia i nagle okazuje się, że postać kobieca
umniejsza niejako autorytet BN-a. I chociaż podobny pogląd jest
absurdalny, to jest on również niestety prawdziwy. I choć większość graczy
zaraz zarzuci mi herezję, to jednak jak się głębiej zastanowią, to okaże
się, że mimo, iż protestują z całych swoich sił, to myśl, aby walczyć
przeciwko kobiecie, lub, nie daj Boże, przyjąć od niej pomoc jest im obca
i odstręcza ich. Takiemu to właśnie podejściu "zawdzięczamy" te wszystkie
sytuacje na sesjach, gdy kobiety (głownie te w/w kelnerki itp.) są
traktowane jako przedmioty i stałe wyposażenie karczm, jeśli nie gorzej.
Chociaż... czasami zdarza się, że MG nie chce dać graczom kolejnego
"bossa" do posiekania. Wtedy czasami, ale tylko czasami w roli głównego
złego (lub w wyjątkowych [powtarzam wyjątkowych] sytuacjach dobrego)
charakteru obsadza się kobietę. Niestety ewentualne postacie
pierwszoplanowe są z reguły paskudnymi, starymi, zgrzybiałymi i wrednymi
wiedźmami, lub pięknymi, ale za to przewrotnymi, złośliwymi i w ogóle
okropnymi pod względem charakteru szlachciankami. Te dwa stereotypy
praktycznie zdominowały gry fabularne. Praktycznie nie występują liczące
się dla przebiegu przygody kobiece role o odmiennym charakterze (nie
mówimy tutaj teraz o kochankach dostarczających informacji, czy o "paniach
ciężko pracujących", które wiodą bohaterów w zasadzkę, gdyż te dwa "typy"
są zazwyczaj tratowane przedmiotowo, a nie jako osoby). Jeśli głównym
przeciwnikiem ma być kobieta to zazwyczaj będzie to piękna, lecz zepsuta
do szpiku kości hrabianka, która jak nikt inny potrafi knuć intrygi i
manipulować ciałami i duszami innych dla swoich prywatnych, egoistycznych
celów. Bo któż inny potrafiłby pokierować zespołem najbardziej
diabolicznych intryg, jakie widział świat (włącznie z dworem francuskim za
czasów D'Artagnian-a :). Nikt inny, tylko ta podła, wredna, zła i
podstępna "baba" potrafi walczyć i sprawiać "manto" połowie kraju,
zasłaniając się innymi i wykorzystując ich jako swoją tarczę i broń
zarazem. Zaś nikt inny niż stara, zgrzybiała i wredna wiedźma (wiedźma
jako profesja, nie jako epitet) nie nadaje się bardziej do rzucania
podłych klątw, dawania zatrutych jabłek i dających dziwne efekty
magicznych napojów drużynie, a także do wciągania małych dzieci do
rozgrzanego pieca :). Taka czarownica potrafi porazić drużynę skuteczniej
niż stado rozjuszonych orków, a zdecydowanie jest skuteczniejsza od
przeciwnika wyposażonego w dwa dowolnie wybrane magiczne miecze. Jej
tajemne mikstury i wywary podarowane drużynie jako napoje leczące
wprowadzą zamieszanie w najmniej odpowiednim momencie (czytaj: podczas
leczenia ran po spotkaniu z w/w przeciwnikiem), a klątwy swędzenia, czy
kurzajki doprowadzą każdego świątobliwego paladyna do szewskiej pasji i
sprawią, że zaprezentuje on światu nowe wydanie encyklopedii wyrazów
wulgarnych i nieodpowiednich dla osób mających poniżej 18 lat życia,
tudzież obracających się w dobrym towarzystwie. Takie dwie role
najczęściej odgrywają w przygodach kobiety (BN, nie gracze [graczki? :)],
gracze są zazwyczaj niestereotypowi i odmienni od panujących w danym
świecie zasad), są albo traktowane przedmiotowo, albo nie potrafią się
wyłamać ze sztywnych ram zachowań podanych powyżej stereotypów. Trochę
rzadsze, lecz także stosunkowo częste są sytuacje, gdy jakaś femme
(niekoniecznie zła!) jest podsuwana drużynie, aby któryś (czasem nawet
więcej niż jeden, wtedy dopiero jest zabawa :) z bohaterów się w niej
zakochał bez pamięci i przez to zrobił coś, do czego inaczej ciężko byłoby
go zmusić. Jednak jest to sytuacja, która tylko uzupełnia stereotyp
traktowania kobiety jako przedmiotu (w takiej sytuacji rzadko zdarza się
inny porządek rzeczy). Te nieliczne okazje, gdy kobieta traktowana jest
jako osoba godna uwagi, lecz nie pasująca do powyższego stereotypu są tak
rzadkie, że tylko potwierdzają regułę. Tak więc odpowiedź na pytanie "Jaką
rolę odgrywają kobiety BN w grach fabularnych?" trzeba by zredukować
niestety do wypowiedzi "Kobieta jest albo wypoczynkiem wojownika (jak to
kiedyś ktoś określił), albo stanowi stereotyp teściowej :)". A takie
podejście przecież, mimo, że prawdziwe (w odniesieniu do większości sesji,
nie do moich poglądów), jest strasznie krzywdzące i niesprawiedliwe.
Widziałem jak kiedyś na sesji dziewczyna przysłuchująca się ukradkiem
(czytaj: wścibsko podsłuchująca :) zdenerwowała się po wizycie graczy w
karczmie i "ni z gruszki, ni z pietruszki" przyłożyła jednemu z graczy
(oczywiście z godnym siebie wyczuciem trafiła tego, który był najciszej i
nic nie zrobił) "fangę" w nos po czym odwróciła się na pięcie i odeszła "w
siną dal". Do dziś nie zmieniła swojego zdania o grach fabularnych i
zaręczam wam, że nie jest to zbyt pochlebne zdanie. Tak więc mimo, że
kłóci się to z naturą wielu graczy i MG, to należy jednak traktować
kobiety na równi (w końcu mamy XXI wiek) i nie podchodzić do nich jak do
przedmiotów, tudzież do zaprogramowanych (na wredotę ;P) maszyn. Także
proszę Was (Was, czyli MG, graczy i całą resztę nieszczęśników, którzy to
czytają) zastanówcie się nad tym jak postępujecie i potraktujcie tę sprawę
nieszablonowo. Traktujcie kobiety jak osoby, nie jak przedmioty i dajcie
im się czasem wykazać, czasem pobić jakiegoś "maczo", a czasem niech
pokażą drużynie gdzie raki zimują "druzgocąc" tym samym męskie ego graczy
:). Teraz przejdźmy do drugiego
punktu programu (notabene gwoździa [do trumny ;)] tego tekstu), czyli do
roli dziewczyn (gdyż osoby mające więcej niż 2x [gdzie x<5 :)] należą
do rzadkości) w sesjach, ale tym razem podejdziemy do problemu od strony
dziewczyn jako graczy. Jak zapewne większość "starych wyjadaczy" i duża
część "żółtodziobów' (bez obrazy, to nic osobistego [dlatego jest w
cudzysłowie] ;) zauważyła drużyny w których grają przedstawicielki płci
pięknej należą do mniejszości (i to zdecydowanej :). Jednak jeśli ktoś
grał zarówno w drużynach typowo męskich, jak i koedukacyjnych (np. ja) to
zauważył pewnie dużą różnicę w sposobie grania. Aby przejść do porównania
opiszę teraz stereotyp przeciętnej sesji w drużynie bez pierwiastka
żeńskiego. Dużą część tego modelu znajdziecie w tekście powyżej w miejscu,
gdzie piszę o tym jak traktowane są kobiety jako BN. Tak więc typowa sesja
przebiega w "miłej", głośnej atmosferze, gdzie często padają niewyszukane
określenia, których nie powstydziłby się filolog łaciny stosowanej
(czytaj: podwórkowej), a żarty, zarówno opowiadane między graczami, jak i
te dotyczące zachowania postaci na sesji, padają z prędkością
szybkostrzelnego karabinu maszynowego (np. Kałasznikow :). W tej
niewyszukanej atmosferze, przypominającej tą panującą na ucztach (czytaj:
orgiach ;) w barbarzyńskich plemionach, sytuacje, które nie maja prawa się
zdarzyć nawet w świecie fantastycznym ("...więc król mówi mi, że nie ma
dla naszej wyprawy funduszy? To ja rzucam w niego toporem, biorę jego
koronę, wyskakuję przez okno i ..." <tu wstawić salwę śmiechu, czerwoną
ze wściekłości twarz MG i krótkie wyjaśnienie w stylu "Dobra, dobra, ja
tylko żartowałem, nie robię tego naprawdę!">), a także wyprawy na
miasto w celu zdobycia pieniędzy, kobiety (jak już mówiłem, traktowanej
przedmiotowo, jak używka) i kilku siniaków w ulicznej bójce (niekoniecznie
w tej kolejności) są na porządku dziennym. W takiej atmosferze odbywają
się zazwyczaj sesje, które wymagają głównie wyżynania kolejnych zastępów
potworów, tudzież takie, które nie wymagają używania więcej niż dwóch
szarych komórek naraz. To oczywiście jest tylko przejaskrawiony (ale tylko
troszeczkę :) przykład/stereotyp, ale idealnie ukazuje jak wyglądają
podobne przygody. Natomiast atmosfera zdecydowanie się zmienia, gdy sesji
przygląda się dziewczyna (byle gracze o tym wiedzieli). W tym momencie
zaczyna się wyścig, kto się bardziej popisze. Gracze używają wyszukanego
słownictwa, które potrafiłoby niejednego polonistę wprowadzić w zdumienie
(nie mówiąc o szoku :), przygody toczą się prosto po sznurku do celu (a w
każdym razie o wiele łatwiej, niż ma to miejsce zazwyczaj), a gracze
zaczynają myśleć (tak, tak dobrze widzicie, zaczynają MYŚLEĆ) i wiecie co?
Mają nawet rozsądne pomysły. W takich warunkach każdy MG szaleje z
radości, wprowadza intrygi i zagadki, dylematy moralne i kwestie wyboru
jednej ze stron, z których żadna nie jest całkiem zła. To wręcz raj dla
MG. W takich to zazwyczaj warunkach nasze przedstawicielki płci słabej
(nie tak całkiem znowu, ale jednak... w każdym razie troszkę słabszej [co
zresztą w niczym im nie przeszkadza :) ]) decydują się o wkroczenie we
wspaniały i fascynujący :) świat gier fabularnych (o ile nie zrobią tego
pod wpływem koleżanek [którym doskwiera samotność] lub pism z rodzaju
"Magii i Miecza" [ew. pod wpływem stron, witryn i elektronicznych
magazynów poświeconych RPG-om]). Wtedy zaczynają się schody, o ile
zachowanie graczy nie zmienia się diametralnie (to trochę potrwa, aż zżyją
się z kobietą w drużynie), to dla MG (szczególnie niedoświadczonego, bez
wyobraźni ,lub takiego, który nie czyta zbyt dużo) pojawiają się pierwsze
trudności. O ile dotychczas przygody nie były wymagające, ani dla graczy
(nie mówię tutaj o problemie w zasiekaniu jakiegoś stwora, lecz o stronie
intelektualnej tego aspektu), ani dla MG (takie przygody łatwo wymyślać),
to teraz trzeba będzie się trochę wysilić, żeby pogodzić interesy drużyny.
O ile bowiem "męska" część drużyny preferuje przygody typu hack'n'slash,
to femme preferują zazwyczaj przygody, w których występują intrygi
(najlepiej dworskie, choć niekoniecznie na dużą skalę) i ciekawe,
wymagające zagadki. Z kolei taki sesje czasami odstraszają naszych
"Conanów" (i dobrze, tumany niech nie psują opinii grom fabularnym
[niewiele jest bowiem rzeczy, które tak psują nam {graczom} opinię jak
sesje "rąbane"]). Tak więc MG czeka ciężkie zadanie stworzenia sesji, w
której będzie ciekawa(!) i wciągająca(!!!) intryga i odpowiednio duża
ilość walki, aby zadowolić obie strony barykady. I choć będzie to
kosztowało MG trochę wysiłku (trochę??? Co ja pisze dużo wysiłku i ta
ilość wysiłku będzie cały czas wzrastać, gdyż będą wzrastały wymagania
drużyny), ale zapewniam Was, wysiłek się opłaci. Przygody staną się
bardziej złożone, gracze nauczą się myśleć i wysławiać, a satysfakcja z
każdej ukończonej sesji będzie rosła, w miarę jak wszyscy nabiorą
doświadczenia, a przygody staną się bardziej wymagające. Zaprawdę powiadam
Wam dziewczyna w drużynie to prawdziwe zbawienie dla tych wszystkich,
którzy chcieliby wprowadzić trochę wysiłku intelektualnego do swoich
sesji. Dzięki obecności jakiejś femme na Waszych sesjach nie dość, że
gracze staną się łatwiejsi do opanowania, to jeszcze przyjemność z gry
wzrośnie (poza tym nawet sobie nie wyobrażacie, jakie korzyści płyną z
posiadania jednej takiej femme w drużynie, ile ona rzeczy potrafi
uprościć, to tylko wie ten, kto grał w drużynie z dziewczyną [dla
zobrazowania taki banalny przykładzik: ominąć potężnego strażnika jest
ciężko, a kobieta łatwo go "przekona", aby Was przepuścił], tylko
pamiętajcie, należy się jej ze wszelkich miar szacunek, równy, temu, który
okazujecie sobie nawzajem!). No, a poza tym przysługujecie się w ten
sposób wszystkim graczom zmieniając in plus stosunek dziewczyn grających w
gry fabularne do części męskiej. Not to mention, że może to być wspaniała
okazja do zawarcia przyjaźni i długiej znajomości. Tak więc MG, gracze
zapraszajcie dziewczyny na sesje, wciągajcie je w ten "zgubny" :) nałóg
i... bawcie się dobrze. PS. Jak pewnie zauważyliście w całym
tekście często padało słowo "dziewczyny", ale ani razu nie padło
"chłopaki", wynika to ze zbytniego zdeklasowania tego słowa w mowie
potocznej, a poza tym (jak mi ktoś pewnie wytknie :) wynika to z mojego
przerośniętego męskiego "ego" ;) PS2. Cały tekst został napisany w
oparciu o moje życiowe doświadczenie, a wszelkie podobieństwo nie jest
przypadkowe i wynika z pewnego schematu, któremu poddaje się większość z
Was (na szczęście nie wszyscy). PS3. W żadnym wypadku nie chciałem
nikogo tym tekstem urazić, więc wszystkich moich przyszłych, przypadkowych
adwersarzy z góry przepraszam.
Przygotował: Longinus <Longinus_the_elf@poczta.fmk>
|